46
Ponownie zostaliśmy sami z Minho, który wyglądał o wiele bardziej blado niż my. Chwyciłem za dłoń Yeosanga, by dodać mu otuchy. Sam nie byłem pewny co nas czeka na spotkaniu z ich szefem. Ale spodziewałem się, że nic dobrego
- Hyung... co my mamy teraz zrobić? -spytałem się najstarszego
- Szczerze? Nie mam bladego pojęcia. Może chcieć od raz wszystkiego. Jednak nie możecie ani mnie ani chłopaków wydać. Coś wymyśle, tylko odpowiadajcie mu zwięźle i na temat, ale bez szczegółów - odpowiedział, wycierając swoje czoło z potu
- A co jeśli on będzie chciał byśmy wyjawili gdzie są San i Seonghwa? Przecież wtedy będą mogli oni zginąć! - pisnął przerażony Yeosang
- Powiecie, że nic nie wiecie. Musicie go przekonać, że jesteście zaskoczeni, gdy wam powie o waszych chłopakach. - powiedział z troską Minho
Nie byłem co do tego wszystkiego przekonany. Dla mnie to wszystko było jak wyjęte z najgorszych koszmarów wizja, która stawała się rzeczywistością. I to mnie najbardziej przerażało. Nawet nie byłem pewny co się z nami stanie, a tym bardziej co planuje ich szef. Zdołałem poczuć na własnej skórze, że był zdolny do wszystkiego. Więc tym bardziej się obawiałem, ale o Yeosanga. Gdy kogoś sobie upoluje Szpona, to znaczy tylko jedno. Piekło
*
Znajdywaliśmy się właśnie w jednym z pokoi w rezydencji Kwangmina. Oczywiście była to jedna z wielu, by nikt go nie odnalazł. Zawsze nie lubił brudzić sobie rąk, więc od wszystkiego miał ludzi. Prychnąłem pod nosem jak dwójka jego goryli pilnowała nas. Szkoda, że nawet nie mieliśmy jak się ruszyć!!! Mieliśmy zakute ręce i związane do krzeseł, dla pewności, że nic "głupiego" nie zrobimy. Tylko, że nawet byśmy nie mieli z nimi szans. A każda ucieczka, czy próba czegokolwiek zrobienia, równała się z śmiercią. Także nawet nie wiedziałem czego się obawiali
Mijały minuty, a może nawet i godziny, a my siedzieliśmy przywiązani i nawet ruszyć się nie mogliśmy. Wszyscy mieli nas w poważaniu. Nawet ludzie jego, którzy mieli nas pilnować, postanowili zrobić sobie drzemkę. Jednak nie to było najgorsze. Przerażało mnie to, że nie było z nami Minho. Nie chciałem by przeze mnie i Yeosanga, chłopak zapłacił życie. Był jedynym, który normalnie nas traktował, a nie jak możliwe dziwki.
Nagle drzwi się otworzyły, a w nich się ujawnił nie kto inny jak Kwangmin. Uderzył w głowy, dwóch jego ludzi, którzy nawet nie pilnowali nas. Przyglądałem się temu jak ci dwaj umięśnieni mężczyźni wstają na baczność, w półprzytomni
- Szefie!! - ukłonili się przed nim, przestraszeni
- Wy niekompetentni idioci!! Jak mogliście tak zaniedbać swoje obowiązki!! Powinnem wam wszystkim w łby strzelić kulką!! - warknął na nich, podenerwowany
Minimalnie moje kąciki ust się podniosły. Zawsze lubiłem gdy się denerwował, szczególnie, że wtedy można było widzieć jak żyłka na czole mu pulsuje. Robił wtedy błędy, albo zdradzał coś co nie powinno wyjść z jego ust. Sprawdzona taktyka. Chociaż konsekwencji złoszczenia go, wolałem nie pamiętać. Ogólnie wolałem zapomnieć wszystko co było z nim związane. Miałem też cichą nadzieję, że moje ścieżki nigdy więcej nie skrzyżują się z tymi jego. Ale jak zawsze myliłem się.
Gdy Kwangmin skończył na nich się wydzierać, dopiero skupił całą uwagę na nas. Podszedł do biurka i kazał nas przetransportować do niego. Dzięki czemu teraz oddzielało nas od niego tylko samo biurko, a na nim były porozwalane zdjęcia Seonghwy i Sana. Tylko, że wszystkie były zrobione z ukrycia i to niektóre takie, których nawet ja się nie spodziewałem
- I po co nam to pokazujesz? - mruknąłem, marszcząc brwi
Usiadł naprzeciwko nas i zaśmiał się drwiąco. Wyjął z tylnej kieszeni spodni papierosa i odpalił go sobie. Po czym zaciągnął się dymem, wydychając go centralnie w nasze twarze. Cicho kaszlnęliśmy, nie będą przyzwyczajonym do takich "zapachów"
- Jak zawsze wyszczekany jesteś Wooyoung. - zakpił sobie, widocznie czując się o wiele lepszym
- Bo nigdy nie interesowało mnie twoje zdanie - prychnąłem
Mężczyzna spojrzał się na mnie. Sięgnął dłonią do pobliskiej szafeczki i wyciągnął z niej naostrzony nóż, którym przejechał po boku biurka. Yeosang spiął się, widocznie będą przestraszonym, co oczywiście spodobało się Szponie. Uniosłem jedną brew do góry, w tym samym czasie co on się podniósł. Schylił się do nas. Po czym końcówką ostrza podniósł podbródek Yeosanga, a ja modliłem się by nic mu nie zrobił, przez mój nie wyparzony język.
- Wooyoung radzę ci brać przykład z twojego słodkiego przyjaciela - powiedział z szatańskim uśmiechem. Nagle przenosząc nóż na mój policzek - Inaczej obetniemy twój język byś się mógł raz na zawsze nauczyć by być posłusznym. Ale wtedy nie wiem, czy jedynym miejscem w jakie wylądujesz nie będzie śmietnik, albo grób - zaśmiał się szyderczo
Przełknąłem ślinę, czując jak moja twarz zbladła. Tym razem naprawdę przeraziłem się go, bo wiedziałem, że jest on zdolny do wszystkiego. A najmniej teraz chciałem wylądować bez możliwości mówienia, czy nawet i życia. Dlatego tylko mu przytaknąłem
- Tak sądziłem - prychnął. Wrócił na swoje miejsce i pokazał nam same zdjęcia Sana i Seonghwy z podpisami - A teraz zacznijmy na poważnie. Ja będę wam zadawał pytania i jeśli wasze odpowiedzi mnie zadowolą to nic wam się nie stanie. Ale jeśli zdenerwujecie mnie, mogę wam obiecać, że będziecie tego żałować. Więc zacznijmy od początku... Znacie ich?
Spojrzałem na Yeosanga, który przerzucił na mnie wzrok, po czym oboje przytaknęliśmy skinieniem głów.
- Dobrze. Więc kim oni dla was są i co was z nimi łączy? - powiedział opierając się o fotel
- Um ja z Sanem jesteśmy bardzo bliskimi przyjaciółmi, tak jak Yeo z----
- Przestań mi tu gadać głupoty!!!!! - krzyknął podenerwowany, uderzając z mocną siłą w biurko - Kim dla nich jesteście do cholery???!!!!
- J-ja.. j-jestem z.. Seonghwą... a W-woo.. z S-sanem.... - powiedział z drącym głosem Yeosang
Na szczęście mężczyzna uspokoił się, a my odetchnęliśmy z ulgą.
- Oh to jeszcze lepiej niż sądziłem. Będę mógł upiec dwie pieczenie na jednym ogniu. Lepiej być nie mogło - uśmiechnął się zwycięsko - Wiecie, gdzie mają oni swoją kryjówkę?
Zaprzeczyliśmy.
- Co wiecie o ich rodzinach? Wooyoung jesteś mniej współpracujący, więc teraz masz możliwość naprawienia tego. - spojrzał się na mnie - Co wiesz o przeszłości i życiu Sana?
- Ja... nic szczególnego. Wiem, że ma brata, ale przez to, że zrobił z Sana pośmiewisko to tak naprawdę nie utrzymują ze sobą kontaktu, bo chłopak go nienawidzi. Tak jak swoich rodziców. Ale nic więcej nie wiem... - powiedziałem trochę spięty.
Nie chciałem mówić zbyt dużo. To nie powinno sprawić mojemu ukochanemu problemu prawda? Spojrzałem się na Kwangmina, który na szczęście mi uwierzył
- A ty, Yeosang? Co wiesz o Seonghwe? - spytał się go widocznie o wiele bardziej zainteresowany Hwą
Przez chwilę panowała cisza, a mój przyjaciel spuścił wzrok
- Ja.. tak naprawdę nic nie wiem... - powiedział zawstydzony.
- Oh to dobrze - zaśmiał się kpiąco, siadając na swoim miejscu - To zaraz ci powiem co tak bardzo zmieniło twojego kochasia. A bardziej co ja mu zrobiłem i za co chce go zniszczyć, zabić. Cóż wy i tak zapewne nigdy nie zostaniecie znalezieni, więc wyjawienie wam wszystkiego będzie niczym zagrażającym. Dlatego słuchajcie z uwagą - powiedział dumnym głosem z szyderczym uśmiechem...
Hejka moje motylki!!🦋🦋❤️
Na samym początku chciałabym was przeprosić, że ten rozdział pojawia się dzisiaj, a nie w ostatnią sobotę. Ale nie miałam ani siły, ani czasu by go napisać. Dlatego bardzo mocno was przepraszam. Planowałam też napisać ten rozdział dopiero w sobotę, ale dzięki chanyodaa_ postanowiłam go dodać wcześniej 🙏🙏
W ramach przeprosin i jakoś wynagrodzenia tego, postaram się dodać kolejny rozdział pomiędzy sobotą, a poniedziałkiem i może jeszcze w tygodniu.
Z góry też przepraszam was za wszystkie błędy 🙏🙏
A jak wam tydzień mija? Cieszycie się, że od szkół powoli wracamy, czy niezbyt? No i główne pytanie jak wam się podoba dzisiejszy występ Ateez z piosenką IKON - Rhythm ta? Dla mnie chłopaki jak zawsze roznieśli scenę ^^
Bardzo was kocham i buziaczki 💚💙 trzymajcie się 😘😽
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top