26

Kiwnąłem mu tylko głową. Trafiliśmy na najbardziej odludniony kawałek budynku. Oparłem się o ścianę, a chłopak stanął trochę zbyt blisko mnie. Lekko się skrzywiłem i uniosłem jedną brew

- Coś ode mnie chcesz? - spytałem się cicho, gdyż jego bliskość zaczęła mnie krępować

- Wiesz Woo, słyszałem, że jesteś sam i ja również. A strasznie mi się spodobałeś, więc pomyślałem... - zbliżył się i ułożył dłoń obok mojej twarzy uniemożliwiając mi ucieczkę - ... że może byśmy się umówili na randkę. Co ty na to? - powiedział głosem o tonę niższej

- Ja...um... nie mogę - chciałem go odsunął - Może i nie jestem z nikim, ale już kogoś kocham i to na pewno nie jesteś ty

- Wybacz, ale ja nie przyznaje odmowy - warknął

Trochę się skuliłem i zacząłem się szarpać. Nagle ktoś wyskoczył za ściany. Chwycił Hana za kaptur i agresywnie odsunął ode mnie. Rozszerzyłem źrenice. Nie dowierzałem, że on stanął w mojej obronie. 

Przede mną stał wręcz rozwścieczony San. Przywarł Hana do ściany i trzymał go za gardło. Przyglądałem się temu co najmniej zdziwiony. 

- Wooyoung jest mój!!  - wycedził przez zęby - Napisać ci to na czole czy przeliterować? Widzę, że twój mały móżdżek tego nie pojmuje 

Tamten zaśmiał się chamsko i drwiąco. Uderzył go w potylice z kolana. Poprawił kołnierz koszuli i uśmiechnął się z wyższością. San lekko się skulił na ten atak. A on do mnie podszedł. Pociągnął mnie za włosy, przez co pisnąłem 

-Jak chcesz to możemy podzielić się tą dziwką - spojrzał na mnie obrzydzonym spojrzeniem

Poczułem się naprawdę źle z tym. Gdyż była to prawda. Byłem tylko zabawką. Spuściłem głowę i nawet temu nie zaprzeczyłem. San przecież też tak uważał, nawet jeśli mi tego wprost nie mówił. W tym momencie wiedziałem, że jestem nikim..

- Zostaw go ty skurwielu!!!!! - krzyknął wściekle San

Chwycił mnie za dłoń i przyciągnął do swojego torsu. Pierwszy raz mogłem poczuć jak to jest być zamkniętym w szczelnym uścisku. To tak bezpieczne i przyjemne uczucie. Nie pewnie się w niego wtuliłem i uroniłem parę łez. Jednak po chwili zostałem odsunięty od niego. Stałem za chłopakiem, który wręcz niezauważalnie pogłaskał mój policzek i starł łzy. Po czym zwrócił się w stronę Hana, podszedł do niego i zacisnął pięści 

- Teraz pora bym się tobą zajął!! Nie będziesz mi tak wyzywał i nazywał Woo!! - wysyczał 

Przywalił mu z całej siły w twarz. Chłopak aż się zachwiał, dotknął twarzy i nosa, który zaczął już krwawić. Spojrzał się na starszego z wrogością. Po czym rzucił się na niego z pięściami. San zwinnie unikał większości ataków, ale nie wszystkich. Z jego wargi zdążyła się już sączyć krew. W końcu udało mu się Hana powalić. Usiadł na jego biodrach i uderzał bardzo szybko jego twarz, pięściami. Aż tutaj mogłem usłyszeć jak coś się łamie albo przestawia. Przestraszyłem się, że starszy może go zabić. Szybko podbiegłem do nich. 

- Sanie uspokój się do cholery! 

- Nie wtrącaj się i sobie idź!- krzyknął na mnie

Nie przejąłem się tym. Chwyciłem go pod pachami i próbowałem ściągnął z drugiego. Chłopak czując, że jestem wręcz przyklejony do jego pleców, zaprzestał ruchów i pozwolił mi się odciągnąć od leżącego. Złapałem go za dłoń i byłem trochę zirytowany 

- Idziesz ze mną i  bez numerów idioto - powiedziałem z nutą troski i poirytowania 

San grzecznie za mną szedł. Chciałem go zabrać do mnie, gdyż tam go opatrzę 



Przez całą drogę szedłem posłusznie za młodszym. Nie wiedziałem zbytnio co miałem powiedzieć i zrobić. Sam uważałem Woo za dziwkę, a zaatakowałem kogoś kto też tak uważał. Było to co najmniej powalone i niedorzeczne. Potrząsnąłem głową. Spojrzałem się na śliczny, nieduży domek. Po czym weszliśmy do niego. Zdjęliśmy buty

- Babciu jesteś?! Przyprowadziłem gościa- powiedział głośniej 

Spojrzałem się na niego zdziwiony. Chłopak puścił moją dłoń i udał się zgadywałem, że do kuchni. Udałem się powolnym krokiem za nim. Przy blacie stała starsza kobieta. Niska o przyjaznym wyrazie twarzy 

- Babuniu mówiłem ci, że masz siedzieć i odpoczywać, a nie stać przy kuchni - rzekł z troską młodszy 

Podszedł do starszej kobiety i zabrał jej naczynie, które zmywała. 

- Ohh ty moje słoneczko i tak już zbyt dużo dla mnie robisz - pogłaskała go po policzku, po czym przeniosła wzrok na mnie - A ty młody człowieku kim jesteś? 

- Ja..... um... - podrapałem się po karku i ukłoniłem przed kobietą 

- Babciu to jest San i jest moim.... umm... przyjacielem - powiedział dość niepewnie

 Podniosłem się i zobaczyłem w jego oczach jakby niemą prośbę czy może tak powiedzieć. Poczułem dziwne ciepło w środku. Moje kąciki ust delikatnie się podniosły. Jednak nie było to w żadnym stopniu nic chamskiego czy drwiącego 

- Tak jesteśmy przyjaciółmi i mamy zrobić razem projekt z zajęć z malarstwa 

- Ahh ty musisz być ten denerwujący, ale przystojny San z starszej klasy ? - zaśmiała się dźwięcznie i pokazała ruchem dłoni bym usiadł obok niej przy stole co wykonałem 

- Chyba tak - powiedziałem z zakłopotaniem i spojrzałem surowo na Woo, który delikatnie się zarumienił 

- Mój wnuczek bardzo dużo mi o tobie mówił i najczęściej były to same dobre rzeczy. Nigdy bym nie przypuszczała, że zobaczę jak mój mały Wooś się będzie rumienić - powiedziała rozczulona 

- Babciu~~~~ - mruknął zawstydzony chłopak 

Pierwszy raz od dłuższego czasu poczułem się jak w rodzinnie, a oni przyjęli mnie z otwartymi rękami. Spojrzałem się na chłopaka i w końcu  nie miałem zamiaru zaprzeczyć temu, że jest on bardzo uroczy, ale i ma niesamowite wnętrze 



*


Od godzinny siedzę z jego babcią i rozmawiamy. Wooyoung chwilę po przyjściu poszedł na górę by porozmawiać z ojcem. Nie było go długo, a ja zaczynałem się niepokoić 

- Wooyounga ojciec od śmierci żony, prawie nigdy nie chciał rozmawiać z Woo - rzekła cicho kobieta

- Dlaczego?  -spojrzałem się na nią zdziwiony 

- Nie przyznaje się do niego.. Obwinia go o śmierć ukochanej mimo, że Woo nie ma z tym nic wspólnego - uśmiechnęła się smutno - Youngie zawsze był radosnym dzieckiem i na samym początku był otoczony wielką miłością. Ale jak jego mama zmarła, ojciec jego powtarzał mu cały czas jak bardzo bezużyteczny jest.. Aż w końcu chłopak w to uwierzył...

Rozszerzyłem oczy. To dlatego nawet nie próbował mi się sprzeciw stawiać, czy zaprzeczać wszystkim moim obelgom w jego stronę. On po prostu wierzył, że to jest prawda, gdyż zawsze tak mu jedna z najbliższych osób mówiła.... Właśnie w tym momencie poczułem się pierwszy raz jak potwór 

Nagle z góry zbiegł cały zapłakany Wooyoung. Wstałem, a on wleciał we mnie i się wtulił. Szczelnie go objąłem i przytuliłem do siebie. 

- Woo co się dzieje? - spytała się go babcia 

Chłopak minimalnie odsunął się ode mnie, by spojrzeć na starszą kobietę. 

- On... d-dowiedział się... że... j-jestem... g-gejem.... i... c-chce... m-mnie.. z-zabić... - wyszlochał 

Osłupiałem. Spojrzałem się na przerażonego chłopaka, jego babunia nie wyglądała lepiej. Była cała blada. Nagle usłyszeliśmy jak drzwi na górze trzaskają 

- Choć tu Wooyoung!!! Niech tylko dorwę cię, a stracisz głowę - usłyszeliśmy przerażające warknięcie 

Chłopak bardziej się we mnie wtulił i jakby chciał schować się w moich ramionach. Nie mogłem tego tak zostawić, a tym bardziej ich 

- Ubierajcie się szybko i uciekamy stąd- powiedziałem poważnie 

Oni kiwnęli mi głowami. Najszybciej jak mogliśmy się ubraliśmy i wyszliśmy z domu. Wziąłem samochód, który był przeznaczony dla Wooyounga i ruszyłem z piskiem opon. Przez całą drogę trzymałem roztrzęsioną dłoń chłopaka i uspokajająco ją głaskałem


Zacząłem rozumieć, że nie każdy uśmiech może znaczyć prawdę, że ja się widzi dopiero w czyiś oczach. I ja to ujrzałem w jego, gdy stał wtulony we mnie. Wtedy też zrozumiałem, że nie przed wszystkim da się ucieknąć, a na pewno nie przed uczuciami...




Okey tutaj trochę pokomplikowałam tą historię. Ale osobiście mój plan na to był trochę inny, ale to też nie jest złe. Wręcz mogę stwierdzić, że nawet lepiej wyszło niż sądziłam. No ale ważne, że trochę akcji zadziało się. Miał być ogólnie ten rozdział dłuższy, ale stwierdziłam, że i tak już ma zbyt dużo słów, hihi ^^

Chciała bym was poinformować, że nie wiem czy w przyszły weekend się uda mi opublikować rozdziały. Cóż zbyt dużo się dzieje. I chyba będę potrzebowała oderwania się od wszystkiego. Jednak nie jest to nic pewnego. Po prostu chciałam na wszelki wypadek was ostrzec 

Trzymajcie się tam i buziaczki dla was. Ściskam was bardzo mocno kochani <3 <3 <3

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top