2
Po zderzeniu się z tamtym pierwszoklasistą, odszedłem od niego. Przyciągnął moją uwagę. Szczególnie jego delikatność i nieśmiałość. Wydawał się być taki kruchy. Dawno nie czułem takiego przyjemnego uczucia rozchodzącego się po moim ciele.
Tak naprawdę nie chciałem mu nic robić. Możliwe, że trochę zbyt arogancko się zachowałem względem niego, ale nie mogę pokazać mojej prawdziwej natury jakiemuś dzieciakowi. Chociaż jedno muszę przyznać, że urzekł mnie swoim urokiem anioła.
Nie patrząc na to czy reszta idzie za mną, udałem się do pomieszczenia, które wykupiliśmy i urządziliśmy. Dokładnie możemy tutaj przebywać kiedy chcemy i jak długo chcemy. Puki uczymy się szóstkowo nauczyciele nie przyczepiają się, że na większości lekcji nas nie ma. Ponad to jesteśmy też głównymi organizatorami różnych przyjęć czy przedstawień. Każdy z nas należy do osób strasznie zamożnych. Moi jak i Sana rodzice są ambasadorami największych korporacji w Korei. Yunho rodzice to głównie w modelingu siedzą, natomiast Mingiego i Hongjoonga to prawnicy i słynni producenci na skale światową.
Wszedłem do środka, uprzednio przymykając delikatnie drzwi. Zobaczyłem tylko Hongjoonga siedzącego przy pianinie.
- Znowu tworzysz? - zagadałem, siadając na sofie
- Jak widzisz. - zaśmiał się - Seonghwa muszę czymś zając czas, gdy mi się nudzi.
- To w takim razie, gdzie zgubiłeś swojego ukochanego? - powiedziałem złośliwie
Chłopak, tylko westchnął przestając grać na instrumencie, po czym spojrzał się na mnie.
- A ty kiedy w końcu znajdziesz swojego księcia na białym koniu?- powiedział koślawię
Przewróciłem oczami. Swego czasu byłem zauroczony w tym małym skrzacie. Jednak teraz jest to tylko przeszłość. Nigdy mu też tego nie powiedziałem. Jednak Mingi o tym wie. Raz, gdy się upiłem to mu to powiedziałem. Mocno wtedy oberwałem od niego. Dobrze też wiedziałem, że wielkolud sam jest zakochany w Hongjoongu. Ale na szczęście później sobie wszystko wyjaśniliśmy i teraz oni tworzą zgraną parę, a ja cieszę się z ich szczęścia.
- Nie potrzebuje żadnych takich dziwek na jedną noc. Po zatem miłość nie istnieje. Jest to tylko zakłamane uczucie - prychnąłem
- Ja i Mingi? To też uważasz, że to jest "fałszywe"? - Spytał się ironicznie
- Wy jesteście wyjątkiem. Fenomenem, którego nie rozumiem i chyba nie chce rozumieć. - odpowiedziałem pewnie
To prawda nie wierzę w miłość, czy zakochanie. Uważam, że coś takiego to tylko samo cierpienie i ból. Swego czasu sam żyłem w przekonaniu, że jest to piękne i wspaniałe uczucie, a życie u boku osoby, którą darzy się takim uczuciem jest wręcz idealne, bez skazy. Żyłem w dużym błędzie. Jednak teraz wiem, że nie ma czegoś takiego jak "miłość bezgraniczna". Ludziom tylko zależy na pieniądzach. Czekają aż uda się im omocić tą osobę, po czym w najmniej oczekiwanym momencie wbijają ci sztylet w plecy. Dlatego postanowiłem sobie, że już nigdy więcej nie dam się omamić temu uczuciu.
- Ehh Hwa mam nadzieję, że w końcu w twoim życiu pojawi się osoba, która roztopi te twoje serce - powiedział z troską w głosie.
Odwróciłem od niego wzrok, biorąc łyk energetyku. Nie chcę by ktoś niszczył moją skorupę, z nią czuję się bezpiecznie.
Nagle drzwi się otworzyły a w nich stanął San, z chytrym uśmieszkiem.
- Coś mi mówi, że nasz skamieniały Hwa w końcu trafił na swojego wybranka - powiedział uszczypliwie
- O czym ty mówisz? - spytał się zdziwiony Hongjoong
Spojrzałem się na Sana morderczym wzrokiem. Jeśli cokolwiek jeszcze powie to obiecuję, że zobaczy gwiazdy przed oczami.
- Oczywiście o nowym. Z tego co się dowiedziałem to nazywa się Yeosang i jest w pierwszej klasie. Ten jego pyskaty kolega to Wooyoung. Podobno trzymają się z Jongho. - powiedział po czym streścił nasze jakże miłe spotkanie z nimi.
- Seonghwa czemu dla niego byłeś taki niemiły - warknął w moją stronę poirytowany Hongjoong, po czym trzepną rozbawionego Sana w głowę - San też nie należysz do najmądrzejszych. Dlaczego wy jesteście takimi ułomami? - załamał się
Wzruszyłem tylko ramionami, wygodniej układając się na sofie.
- Ale to wina tamtego pierwszaka, gdyby nie fikał to bym był miły, a że wtrącał swoje szanowne cztery litery to inna bajka - powiedział zbulwersowany San
- Gdyby nie ja to byś zapewne siedział u pielęgniarki z podbitym okiem, a on z rozciętą wargą - powiedziałem drwiąco
- Patrząc na was muszę stwierdzić, że ten cały Wooyoung odnalazł by się w naszym towarzystwie. Pasował by do ciebie San - stwierdził po dłuższej chwili Joongie
San słysząc to zakrztusił się swoją własną śliną. Zaczął kaszleć, a ja śmiałem się z niego. Patrząc na to z innej strony jest to dobry pomysł. Faktycznie oboje wyglądają razem ładnie i pasują do siebie. Jednak byle kogo nie zapraszamy do naszej paczki. Musi to być ktoś zaufany.
- Weź to wypluj. Już wolę umrzeć niż być z tym pedałem - odpowiedział obrzydzony tą wizją
- To dlatego twoje policzki są zdobione rumieńcami? - powiedziałem szatańsko się przy tym uśmiechając
Chłopak już nic nie odpowiedział, jedynie coś pod nosem podmrukiwał. Zaśmiałem się kpiąco.
- Coś mówiłeś? Cóż nie słyszałem sprzeciwu to znaczy że---
Nie dane mi było dokończyć, gdyż zostałem brutalnie pociągnięty do góry za kołnierz swojej koszuli przez Sana. Uśmiechnąłem się wyzywająco.
- Jeszcze raz coś takie powiedz a przyjebie ci. To, że się przyjaźnimy nie usprawiedliwia cię - powiedział przez zaciśnięte zęby
- No pokaż co potrafisz! - odpowiedziałem pewnie
Nie zdążyłem nawet mrugnąć, gdy poczułem pulsujący ból po prawej stronie twarzy. San uderzył mnie bez wahania w twarz. Dotknąłem wargi, wycierając krew. Podniosłem się stojąc na przeciwko niego. Mój wzrok przejawiał tylko obojętność. Wyglądem spokojnie i opanowanie. Wiedziałem, że przegiąłem.
- Do reszty ciebie pojebało? - spytałem się go spokojnie
- Zasłużyłeś sobie dupku - wycedził, po czym uśmiechnął się zwycięsko
Naszą jakże interesująco konfrontacje przerwał pisk Yunho, widząc krew spływającą po mojej wardze.
- Matko co wy bałwany robicie? Znowu się bijecie? - zaczął zadawać tysiąc pytań przestraszony Yunho
- Spokojnie nic się nie dzieje, po prostu mieliśmy małą wymianę zdań - powiedziałem spokojnie, kładąc dłoń na jego ramieniu
- Seonghwa ma rację, uspokój się. To nie pierwszy i nie ostatnia raz, gdy oni się okładają o nic - dodał swoje cztery grosze Mingi, podchodząc do Hongjoonga - Część słońce - skradł szybkiego buziaka swojemu chłopakowi
- Hej misiek - odpowiedział mu cały czerwony
- O co tym razem poszło? - spytał się ciekawy Mingi, mając już na kolanach wtulonego w siebie Hongjoonga.
Hongjoong ułożył się wygodniej. Przez co wyższy jęknął, widocznie niższy trochę naruszył jego przyrodzenie
- Kochanie jeśli zaraz się nie uspokoisz to obiecuje ci, że wezmę cię tu i teraz - wysyczał przez zaciśnięte zęby
- Upss wybacz nie chciałem - spojrzał się na niego niewinnie, z cwanym uśmieszkiem, bardziej naciskając na jego przyrodzenie
- Po dzisiejszej nocy nie będziesz mógł chodzić, złotko. Więc szykuj swoją zgrabne, jędrne pośladki - podkreślając swoją wypowiedź ścisną jeden z pośladków niższego, na co tamten sapnął.
- Fujj weźcie się idzie pieprzyć gdzieś indziej, a nie przed moimi oczami - powiedział obrzydzony San
- Ty się nie odzywaj. Sam połowę szkoły zapewne zaliczyłeś - dodałem obojętnie.
Yunho tylko westchnął rozkładając ręce, zawiedziony naszą podstawą. Wzruszyłem tylko rękami. Usiadłem obok przyjaciela
- Czy ty możesz choć raz się uśmiechnąć i przestać być taki obojętny? - powiedział w końcu nie wytrzymując Yunho
- Po co miałbym się uśmiechać? - zwróciłem swój wzrok na jego osobę - Nie mam potrzeby do okazywania radości. Po zatem nie potrafię. Nic nie sprawi tego, że się uśmiechnę czy tego aby moje oczy błyszczały - powiedziałem nonszalancko nie zmieniając swojego wyrazu twarzy
Chłopak chwilę mi się przyglądał po czym westchnął znów poddając się. Uśmiechnąłem się zwycięsko.
Faktycznie wcześniej byłem inny. Radosny pogodny. Mój uśmiech był wtedy prawdziwy, szczery, a nie tak jak teraz przesiąknięty obojętnością i kpiną. Wtedy kochałem swoje życie. Widziałem je kolorowe. Jednak dziura w moim sercu zmieniła mnie. Stałem się oschły, oziębły. Wszystko co robię to udawanie. Dawno nikt nie widział mnie prawdziwego. Nikomu do tych czas nie udało się mnie złamać.
Czasem mam nadzieję, że ktoś mnie wyswobodził z tej ciemnej dziury. Jednak wtedy zdaje sobie sprawę, że to tylko marne marzenia. Nie da się z tego wyjść. Ale czy chce? Czy jest w ogóle sens? Czy wtedy będę bezpieczny? Czy dam radę stanąć twarzą w twarz światu?
Nikt nie da mi radości i wolności duszy co moja siostrzyczka. Ona była moim oczkiem w głowie.
Teraz już jej nie mam. Straciłem ją i nigdy już nie odzyskam.
A wraz z tym poznałem całą prawdę, ukrywaną przede mną. Wtedy też zdałem sobie sprawę, że nikomu nie mogę ufać na tym świecie. Tylko sobie mogę wierzyć. Chociaż nawet tego nie robię.
To ona stworzyła tą dziurę, a każda kolejna osoba rozszerzała ją. Aż w końcu wpadłem i nie potrafię się z niej wydostać. To jest jak walka z wiatrakami – i tak wiesz, że nie wygrasz, że to jest bez sensu. Ale nadal to robisz
Jednak dzięki swoim przyjaciołom nadal mam małą nadzieję, gdzieś w głębi serca, że jednak ktoś się w końcu pojawi i złapie mnie za rękę, wyciągając z tego piekła.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top