Rozdział 7

Salon w posiadłości państwa Do zazwyczaj bywał pusty. Jednak tego wieczoru idealnie czyste pomieszczenie, ze zwykle wyczuwalnym delikatnym zapachem róż, był pełen roześmianego towarzystwa i różnego rodzaju przekąsek, zalegających na stoliku do kawy, który okazał się być pojemniejszy niż na to wyglądał.

Wrzawa to idealne stwierdzenie na to, co działo się teraz w rezydencji. Kai stał trochę z tyłu, by złapać całą gromadę na zdjęciu, przez co Chen zaczął doprawiać rogi Xiuminowi, gdy tylko zobaczył, że dopadło ich przyjacielskie paparazzi. Luhan zaś dobierał się dyskretnie do paczki chipsów, leżącej na podłodze, lecz ukrywanie się nie wychodziło mu za dobrze, bo chwilę później dostał pod nos dwie inne paczki, trzymane przez Laya i Kyungsoo, którzy uśmiechali się do niego zaczepnie. Suho był zajęty rozmową z Krisem i nawet nie zauważył, kiedy Tao zawiązał mu sznurówki u butów... Ogółem, działo się wiele w tamtym czasie.

- Sehun miał rację! Naprawdę wyładniałaś Hyewon – Chanyeol zagwizdał w pewnym momencie i zwrócił uwagę na drobną brunetkę, która siedziała między Minhee (wesoło gawędzącą z samym Oh) a Baekhyunem.

- Licz się ze słowami Park, to moja narzeczona – rzucił ostrzegawczo Baek, patrząc się na kumpla. Było jednak dobrze widać, że mówi pół żartem.

- Twoja narzeczona Byun? A w kim była zadurzona przez całą drugą klasę? Hmm?

- Nie przesadzaj, bo źle skończysz...

Wszyscy obecni w pomieszczeniu wybuchli śmiechem, słysząc małe zaczepki ich przyjaciół.

Jednak bohaterka ich małej sprzeczki nie pokazała na to żadnej reakcji. Siedziała cicho i nie odzywała się ani jednym słowem, co zaczęło powoli martwić resztę obecnych w jej domu.

- Noona? – z zamyślenia wyrwał ją Kyungsoo – Wszystko w porządku?

Spojrzała na niego trochę nieobecnym wzrokiem, ale gdy dotarł do niej sens zadanego pytania, pokiwała lekko głową.

- Tak – odparła – Dlaczego pytasz?

- Jesteś strasznie zamyślona – zagadał Chen – O ile pamiętam, to chyba nie było bardziej rozgadanej duszyczki w naszej szkole, a teraz? Baekhyun... coś ty jej zrobił? – zapytał z udawanym przejęciem.

Jasnowłosy na jego słowa złapał się teatralnie za serce. Jednak chwilę później spojrzał na Hyewon z zatroskanym wyrazem twarzy.

- Na pewno dobrze się czujesz? – zapytał – Może się przytrułaś, albo...

- Wszystko okej! – podniosła głos, wstając z miejsca, czym zwróciła uwagę całego towarzystwa – Muszę do łazienki, wybaczcie – dodała bardzo szybko i udała się w stronę korytarza.

Gdy już jej nie było, Chan popatrzył na Baeka z złośliwym uśmiechem.

- Tak szaleliście, że już musi do łazienki latać?

Byun już miał rzucić jakąś ostrą odpowiedzią, ale w porę przerwał mu Sehun.

- Pójdę sprawdzić czy z nooną wszystko w porządku. Nie martwcie się, zaraz ją przyprowadzę – dodał, widząc zatroskaną minę Luhana, zerkającego co chwilę w kierunku wyjścia z salonu.

Gdy czarnowłosy wyszedł do przedsionka, od razu stwierdził, że dziewczyna wcale nie potrzebowała skorzystać z toalety. Stała oparta o ścianę i wwiercała w niego spojrzenie, przez co poczuł się trochę nieswojo.

- Noona? Wszystko gra?

Nie spuszczając z niego wzroku, przytaknęła powoli głową.

- Sehun? Pamiętasz jak ścigaliśmy się w liceum?

- Pewnie – chłopak nie mógł ukryć uśmiechu. Doskonale pamiętał ich rywalizację w naukach ścisłych.

- Dalej jesteś tak... spostrzegawczy?

- Oczywiście – odparł – Nie wiem jak teraz, ale pamiętam, że dawniej nie mogłem się z tobą równać. Ehh te czasy, kiedy to ty otrzymałaś miano sokoła... mnie został tylko orzeł... - rozmarzył się na samo wspomnienie, jednak brunetka szybko go z tych marzeń wyrwała.

- Otóż to, Sehun. Otóż to.

Spojrzał na nią z pytaniem wypisanym na twarzy. Nie bardzo rozumiał dlaczego dziewczyna przeszła na tak chłodny i poważny ton. Wpatrywała się w niego jakby chciała od niego wyciągnąć przyznanie się do jakiejś winy... czy coś w ten deseń.

- Hej... co to za nagła zmiana tonu? – zapytał zaskoczony. Powoli zaczęły targać nim wątpliwości. Ta rozmowa nie zapowiadała się dobrze...

- Skoro byłam sokołem, to powinieneś wiedzieć, że potrafię dostrzec nawet najmniejsze szczegóły. A ty, nie powinieneś mi tak ochoczo patrzeć w oczy, Eagle.

Na korytarzu zaległa głucha cisza. Hyewon cały czas wpatrywała się w młodszego od niej przyjaciela, czerpiąc niemałą satysfakcję z jego zmieszania. Ten zaś, który znieruchomiał, po usłyszeniu przezwiska, które nadała mu dziewczyna, zaczął patrzeć na nią zupełnie innym spojrzeniem niż dotychczas.

- Nie rozumiem do czego zmierzasz – odparł chłodnym tonem, nadal stojąc nieruchomo w miejscu.

- Ja myślę, że doskonale rozumiesz – Hyewon wręcz wysyczała te słowa, czego sekundę później pożałowała.

Została momentalnie przyszpilona do ściany. Sehun był silniejszy niż się spodziewała, bo nie mogła poruszyć ani jedną ani drugą ręką. Nie spodziewała się takiej reakcji z jego strony, toteż nie ukrywała swojego zdziwienia, a raczej szoku, który malował się teraz na jej twarzy. Twarzy, która była teraz w bardzo małej odległości od twarzy chłopaka.

- Ostrzegam cię Hyewon – wyszeptał, nie zwracając uwagi na to, że wypowiada jej pełne imię bez zahamowań – Tylko dlatego, że jesteś narzeczoną mojego przyjaciela, nie wspomnę o tym nikomu. Ale jeśli puścisz parę z ust, gwarantuję ci, że ani Baek, ani nawet Jego Cienistość cię nie uratują. Sprawy gangu to nie są sprawy, w które powinnaś się mieszać i jeśli dasz po sobie poznać, że starasz się zdemaskować naszą grupę, nie oszczędzą cię. Zapewniam, że potrafimy być niebezpieczni...

Gdy skończył swój monolog puścił lekko przerażoną dziewczynę i na powrót na jego twarzy zagościł miły uśmiech.

- No to jak noona? Wracamy do towarzystwa?

Hyewon tylko pokiwała głową i bez zbędnego komentarza, udała się za nim do salonu, w którym czekali na nią, z pewnością zmartwieni, przyjaciele.

***

Wieczorne spotkanie trwało w najlepsze. Hyewon zdążyła się dostosować i po kilkunastu minutach śmiała się z innymi, dzieląc się z pozostałymi swoimi opowieściami z uczelni, czy różnymi dziwnymi teoriami na temat wicedyrektorki szpitala. Nie zapomniała o Sehunie i jego tajemnicy, jednak wiedziała, że jeśli będzie się podejrzanie zachowywać, to Baek albo Minhee w końcu się zorientują, że coś jest nie tak... dobrze wiedziała, że nie może sobie na to pozwolić, bo uczucie chłodu, które towarzyszyło jej przy rozmowie z młodszym chłopakiem, ciągle tkwiło je w pamięci.

Nadszedł jednak moment, że czarnowłosy musiał się zebrać do domu. Pożegnał się ze wszystkimi, podziękował Baekhyunowi i Hyewon za gościnę i wyszedł, racząc przy tym brunetkę, ostrzegawczym spojrzeniem. Oczywiście robiąc to wtedy, gdy nie było szans, żeby Baekhyun to zobaczył.

Kiedy Oh przekroczył bramę posiadłości, rozdzwoniła się jego komórka. Widząc, kto próbuje się z nim skontaktować, uśmiechnął się pod nosem, odebrał telefon i przyłożył do ucha.

- Nie wierzę... Iskra do mnie dzwoni... świat się kończy? – rzekł ironicznie, chichocząc przy tym cicho.

- Nie byłeś dla niej za ostry?

Sehun momentalnie stał się poważny.

- Zawsze węszysz... Musiałem ją nastraszyć. Dobrze wiesz, że nas obserwują. Jeśli dowiedzą się kim jesteśmy, będzie po nas. I po niej też, tak przy okazji...

Usłyszał w słuchawce głośne westchnięcie. Zdenerwowany rozglądnął się po ulicy, by sprawdzić, czy nikt go nie podsłuchuje, jednak na szczęście nikogo takiego nie zauważył.

- Ale to nie powód żeby używać na niej swojej siły... nie jesteśmy tego typu ludźmi. Nie dla niej. Pamiętaj o tym, co powiedział Cień...

- Mamy ją chronić. Tak, wiem. I właśnie to robię. Z drugiej strony, musisz oduczyć się szpiegowania. Ktoś może cię nakryć. Poza tym, nie patrz jej w oczy! Skubanica jest lepsza w te klocki niż ja...

- Okaż trochę szacunku Eagle... Jest starsza od ciebie – odparł rozmówca trochę weselszym tonem. Widać było, że bawiła go ta sytuacja.

- Ehh... Słuchaj, będę kończyć. Muszę jeszcze załatwić pewną sprawę...

- Niech zgadnę... skrzynia? Znalazłeś ją?

Czarnowłosy przełknął ślinę. Ulica, którą szedł, była czysta, ale nie mógł pozbyć się dziwnego przeczucia. Rozglądnął się jeszcze raz dookoła, po czym odpowiedział.

- Jeszcze nie, ale jestem na dobrym tropie – zniżył głos do szeptu – Pogoń dla mnie Plika. Musi mi coś namierzyć...

- Dlaczego szepczesz? Nieważne... dam mu znać. Za jakąś godzinę powinniśmy być w bazie. Bądź ostrożny Eagle.

Gdy zakończył rozmowę, schował telefon do kieszeni, po czym ukrył się w najbliższym zaułku. Uważnie zaczął obserwować okolicę... i nie mylił się. Ciemna sylwetka mignęła mu przed oczami parę metrów dalej. Uśmiechnął się pod nosem. Pora się zabawić...

***

- Bardzo miło było cię znów zobaczyć Hyewon – mówił Luhan, zakładając cienką skórzaną kurtkę na ramiona – Już zapomniałem jaka byłaś słodka w liceum – mówiąc to, mrugnął do niej okiem.

Usłyszał w tym momencie westchnienie innego chłopaka.

- Kolejny... To ja jestem jej narzeczonym! Dajcie jej spokój, przynajmniej na te dwa miesiące! – narzekał Baek, opierając się o ścianę i łypiąc na starszego kumpla.

Hyewon i Luhan zaśmiali się równocześnie. Dobrze wiedzieli, że w ten sposób działali mu na nerwy, co było jedną z ich ulubionych czynności względem Byuna.

To nie tak, że coś ich do siebie ciągnęło. Od kiedy Luhan udzielał jej lekcji z matematyki, stali się naprawdę dobrymi przyjaciółmi, a to, że Baekhyun był przy tym zazdrosny na każdym kroku, tylko sprawiało im frajdę. Dobrze pamiętali ten czas kiedy brunetka nie radziła sobie z lekcjami. To właśnie dzięki Baekowi poznała Luhana i miała to szczęście pobierać u niego korepetycje.

- Długo się będziecie grzebać? Musimy lecieć – powiedział Lay, patrząc wyczekująco na Chena, któremu tak samo, jak Luhanowi, nie spieszyło się do wyjścia – Jongdae! Ile jeszcze muszę na ciebie czekać?

- A co wy? Na randkę idziecie? – zapytał rozbawiony Chanyeol.

- Tak – odparł Lay – Na randkę z jego pieniędzmi. Wisi mi trochę kasy, a bez jego pinu nie dostanę ani grosza.

Chen spojrzał pytająco na przyjaciela, jakby nie wiedział o czym mówi. Zaraz jednak uderzył się w czoło i przytaknął.

- Faktycznie... zwlekam z tym już od tygodnia! Wybacz Yixing, na śmierć zapomniałem – dodał skruszonym głosem.

Lay kiwnął głową z wdzięcznością, po czym pożegnał się z gospodarzami i wyszedł z domu razem z Jongdae, któremu nadal nie uśmiechało się opuszczać rezydencji. Zapomniał już jak można się fajnie bawić z wredną Do.

Po nich zaczęli wychodzić następni. Kai zdążył mrugnąć do brunetki zanim zniknął za drzwiami, Suho uśmiechnął się tylko szeroko i podziękował za gościnę, tak samo jak Kyungsoo, Yifan, Tao i Xiumin, a Luhan uściskał ją przyjaźnie, zapraszając ją do jego restauracji, którą zdążył niedawno otworzyć. Swoją drogą bardzo zaskoczyło ją to, że poszedł w kierunku gastronomii. Był świetny w robotach ręcznych i nieraz nazywali go złotą rączką... czemu nagle gotowanie? Niestety nie zdążyła zapytać przyjaciela o powód, bo zdążył już opuścić dom.

Na samym końcu pochodu stał Chanyeol, który uraczył ją ogromnym uśmiechem.

- Zmieniłaś się nie do poznania Hyewon – zagaił – Obstawiam, że nadal jesteś tak wredna jak w liceum, ale dzisiaj nie zachodziłaś nam za skórę... Wydaje mi się czy po prostu się starzejesz?

Natychmiast oberwał z pięści w ramię. Zaśmiał się na widok zirytowanej 25-latki, która teraz patrzyła na niego z zaciętą miną i dalej miała zaciśniętą dłoń.

- Park Chanyeol! Nie pozwalaj sobie za dużo! – powiedziała oburzona – Jesteś tak samo stary jak ja!

- Zawsze młodszy o te kilka miesięcy... - zachichotał, widząc również roześmianego Baekhyuna, stojącego obok dziewczyny.

Hyewon westchnęła, po czym uśmiechnęła się miło, klepiąc Chana po plecach.

- Miło było znów cię zobaczyć.

- Powiedz mi... - elf zaciął się na chwilę, zerkając ukradkiem na jasnowłosego, ale wciąż kierując słowa do dziewczyny – Jest jakaś szansa, że ciągle ci się podobam? – uśmiechnął się zawadiacko.

- Do widzenia Chan! – krzyknął nagle Baek, popychając przyjaciela w kierunku drzwi, powodując tym samym śmiech u swojej narzeczonej.

- Ale ja pytam poważnie!

- Dobranoc Chanyeol! – skwitował Byun, zamykając mu drzwi przed nosem.

Kiedy odwrócił się od drzwi, ujrzał rozweseloną dziewczynę, która próbowała zdusić w sobie śmiech. Ten tylko westchnął i popatrzył na nią z politowaniem.

- No co? Nie dam nikomu cię podrywać, to chyba jasne?

Przytaknęła głową nadal cicho chichocząc. Zazdrosny Baek potrafił być naprawdę słodki... Szybko otrząsnęła się z tych myśli i udała się do góry. Trzeba przygotować posłanie dla Minhee. W końcu sama zaproponowała jej nocowanie, a blondynka z nadmiaru wrażeń usnęła na kanapie w salonie. Trzeba będzie ją jakoś dobudzić, bo nie bardzo uśmiechało się jej wnoszenie zwłok po schodach. Dużej ilości schodów.

***

Hmm... to jest rozdział, nad którym spędziłam dużo czasu. Nie z tego względu, że dużo nad nim myślałam, tylko z tego, że miałam przy nim mały zastój :p dlatego może wydawać się drętwy i mniej ciekawy od pozostałych :D ale odnalazłam z powrotem moją wenę, więc następne będą lepsze :D przynajmniej tak mi się wydaje :D

No to do następnego! :D

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top