Rozdział 41


Rozpieszczam długimi rozdziałami :p tym razem 4,5 tysiąca słów, więc znowu musicie uzbroić się w cierpliwość :p następny będzie miał już około 3 tysięcy z hakiem (tak mam już napisany) :D

Więc życzę miłego czytania i ciekawa jestem jak odbierzecie ten rozdział :D trochę się zmęczyłam, pisząc go (chociaż jeśli chodzi o zmęczenie, to następnego rozdziału on nie pobije xD) :D


Domek na odludziu był miejscem, do którego można było uciec, ukryć się przed nieszczęściami i żyć tam dopóki nie będzie lepiej. Hyewon wiedziała, że gdyby tylko mogła to najchętniej zostałaby tam o wiele dłużej... niczym nie różniło się to od zwykłego mieszkania, w którym można było żyć i nie martwić się zupełnie niczym. Wiedziała jednak, że musi wrócić do rzeczywistości i ponownie zawitać w rezydencji, w której wychowywała się przez długie lata.

Z chwilą przekroczenia bramy wjazdowej, westchnęła krótko, żałując że sobotni poranek w ogóle nastał. Gdyby tylko tamten piątkowy wieczór mógł trwać wiecznie...

Spojrzała na Baekhyuna, który szedł wolnym krokiem zaraz obok niej i nie mogła powstrzymać uśmiechu, gdy zaczęła wspominać wczorajsze wydarzenia. Następnie jej spojrzenie przeniosło się na prawą dłoń, gdzie aż nazbyt widoczny był złoty pierścionek ślicznie zdobiący jej serdeczny palec. Kiedy on zdążył go kupić? Zamierzał jej się oficjalnie oświadczyć? Jeśli tak... to kiedy?

Uświadomiła sobie wtedy, że jej myślenie diametralnie się zmieniło... nie zadaje już sobie pytań odnośnie przestępstw, tajemnic czy innych mrożących krew w żyłach tematów. W końcu mogła myśleć o sprawach, o których powinna była rzeczywiście myśleć. O sprawach przyziemnych, prostych, ale za to bardzo cieszących serce. Teraz... mogła zrozumieć dlaczego Baek zachowywał się niczym szczęśliwy głupiec, kiedy spotkała go przy miedzianej fontannie po raz pierwszy od sześciu lat. On nie robił dobrej miny do złej gry... on był naprawdę szczęśliwy, że może z nią w końcu porozmawiać, dotknąć czy zwyczajnie spojrzeć jej w oczy. A ona tego nie dostrzegała... była zaślepiona tym, że zniknął bez jakiegokolwiek wyjaśnienia i odpychała go niemal na każdym kroku, działając tym samym wbrew sobie.

- Co to za mina? – usłyszała obok siebie ciepły głos chłopaka, który stanął zaraz przed nią, zatrzymując ich tym samym obok owej fontanny, o której przed chwilą Hyewon rozmyślała – Coś nie tak? Myślałem, że już wszystko...

- Wszystko w porządku głuptasie – odparła uśmiechnięta, dezorientując Baekhyuna jeszcze bardziej – Tylko... zachowywałam się wobec ciebie nie w porządku przez cały ten czas. Źle mi z tym.

- A mnie nie – odparł zadowolony – Należało mi się. Wybrałem życie gangstera niż życie z tobą... nie byłem wzorowym przyjacielem i zostawiłem cię de facto dla kasy, więc...

- Przestań – przerwała mu nagle, chichocząc pod nosem – Nie poprawisz mi tym humoru.

- Już to zrobiłem – zaśmiał się pod nosem, po czym pchnął duże drzwi i stanęli na znajomym korytarzu ich lokum.

Dosłownie kilka sekund później z pokoju po prawej stronie wychyliła się czarna czupryna, która przy pasie miała zaczepiony pistolet.

- Panienka Do! Myślałem, że coś stało! – krzyknął zmartwiony Seongjin, wychodząc do holu i patrząc na dwójkę groźnym spojrzeniem – Trzeba było chociaż zadzwonić, że jesteście razem i nic wam nie jest! Nie było was dwa dni!

Baekhyun uśmiechnął się głupkowato i jednocześnie podrapał po karku, zwracając tym uwagę ochroniarza. Starszy założył ramiona i wpatrywał się wyczekująco na młodego panicza, chcąc usłyszeć logiczne wyjaśnienie zaistniałej sytuacji.

- Trochę nas... poniosło – powiedział chłopak, zagryzając dolną wargę, dając tym samym wystarczający znak mężczyźnie, który widząc to westchnął i machnął ręką.

- Idźcie jeść, Yeongho zrobił śniadanie – powiedział, powodując tym uśmiech na twarzy Hyewon, która dopiero teraz odczuła jak bardzo była głodna .

Nie jadła nic od prawie dwóch dni... aż sama była zaskoczona tym, że wytrzymała tak długo. Nie zastanawiając się więc długo, udała się do jadalni z zamiarem zjedzenia porządnego posiłku. Może będą naleśniki!

Baekhyun również nie ukrywał, że był głodny, zwłaszcza po ostatnich wydarzeniach. Nie zdążył jednak zrobić kroku, gdy ochroniarz chwycił go za ramię, zatrzymując w miejscu.

- Następnym razem chociaż napisz smsa – mruknął starszy – Nawet nie wiesz jak ten dziadek był zmartwiony...

Byun tylko spojrzał na mężczyznę przepraszającym wzrokiem, po czym delikatnie się uśmiechnął i kiwnął głową. Następnym razem na pewno powiadomią osoby, które mogłyby się martwić. O ile będzie taki następny raz, a Baekhyun naprawdę wolałby, żeby taka sytuacja już się nie powtórzyła.

W trakcie gdy brunetka zajadała szybko śniadanie podane przez radosnego lokaja, chłopak z zadowoloną miną przyglądał się jej napełnionym policzkom, na których widok nie mógł powstrzymać uśmiechu.

Wszystko było na swoim miejscu. Jedli w spokoju śniadanie, nikt się nie kłócił, a w powietrzu była odczuwalna bardzo lekka atmosfera. Gdyby tak było od samego początku... Spojrzał na swoją porcję sałatki i z uśmiechem zaczął w końcu jeść.

Około 10:00 usiadł na kanapie w salonie i otworzył swojego laptopa, w którym miał wszystkie potrzebne dokumenty do pracy.

- Co tam robisz? – usłyszał nagle za sobą ciekawski głosik, przez który na jego twarzy odmalował się zadziorny uśmieszek.

Spojrzał do tyłu i ujrzał Hyewon, opierającą się rękoma o oparcie kanapy, z ciekawością wpatrującą się w ekran jego komputera. Baek doskonale wiedział czego oczekiwała i prawdę mówiąc, trochę go to bawiło. Mina jego narzeczonej była po prostu zabawna, zwłaszcza gdy na każdym kroku widziała sprawy związane z gangiem.

- Coś okropnego, od czego mogę zginąć jeśli nie uwinę się na czas. Każda sekunda jest na wagę złota – odparł z powagą, otwierając jeden z plików umieszczonych na pulpicie.

- Czyli? – spytała trochę już przestraszona dziewczyna, szybko siadając zaraz obok niego po jego prawej stronie i wstrzymując oddech kiedy Baek otwierał dokument.

- Prezentację, którą muszę przedstawić na poniedziałkowym spotkaniu zarządu – odrzekł z grobową miną, na co natychmiast oberwał jaśkiem od wkurzonej brunetki.

Przez chwilę naprawdę myślała, że to coś poważnego... myślała, że znów wplątał się w jakieś niebezpieczne zlecenie, które może zagrozić jego życiu, a on po prostu zrobił ją w konia, podnosząc przy tym ciśnienie. Teraz, gdy już wszystko było w porządku, tym bardziej nie uśmiechało jej się go tracić. Zresztą... nigdy jej się to nie uśmiechało.

- Będę musiał wyjść o 13:00 na jakiś czas, Hyewon – westchnął, wpisując powoli słowa do tabeli, którą przygotował w ekspresowym tempie.

- Kolejne spotkanie w firmie? Może mogłabym ci pomóc? Ostatnio całkiem nieźle mi to wyszło – powiedziała uśmiechnięta, próbując zrozumieć cokolwiek z jego bazgrołów.

Ten jednak zaprzestał na chwilę przygotowywania prezentacji i spojrzał poważnie na dziewczynę, której uśmiech zszedł z twarzy, gdy zobaczyła minę Baekhyuna.

- Nie możesz iść ze mną, wybacz – powiedział, po czym pogłaskał ją po głowie.

- Niech zgadnę – odparła z goryczą – Następne zlecenie?

Kiwnął lekko głową i chwilę później usłyszał głośne westchnienie Hyewon, która natychmiast założyła ręce. Nie odezwała się ani słowem, bo czuła że może w każdej chwili niepotrzebnie wybuchnąć.

- Małe zadanie w Seulu, będę tam z Chanyeolem. To nie zajmie wiele czasu, obiecuję – powiedział, chwytając jej dłoń i zaczął jeździć po niej kciukiem.

Wiedział, że to zawsze na nią dobrze działało i zadziałało także i tym razem, na co cicho odetchnął. Spojrzała na niego tylko z lekkim wyrzutem i kiwnęła lekko głową na zgodę.

- Masz wrócić – ostrzegła – Inaczej będzie z tobą źle. .

- W to nie wątpię – uśmiechnął się szeroko, ciesząc się, że zdołał ją udobruchać.

Wrócił do pisania swojej prezentacji, nie zwracając uwagi na to, że Hyewon po raz kolejny się zamyśliła. Wpatrywała się bez celu w okno i zastanawiała się czy ich życie już zawsze będzie tak wyglądało. On będzie często wychodził z domu i zajmował się niebezpiecznymi zadaniami, o których nawet dobrze nie wiedziała, a ona będzie siedzieć na miejscu i martwić się czy wszystko dobrze pójdzie i czy przypadkiem nie wróci pocięty bądź postrzelony w kilku miejscach... to nie zapowiadało się na życie jak ze snów.

- Nie chciałbyś tego porzucić? – zapytała cicho, nie kontrolując swojego języka.

- Coś mówiłaś? – zapytał nagle, wyrwany ze swojej pracy.

Pokręciła głową z uśmiechem, wstając tym samym z kanapy.

- Idę się zdrzemnąć, bo ciągle czuję, że nie jestem w pełni sił. Obudź mnie jak będziesz wychodził, dobrze?

Uśmiechnął się do niej i przytaknął na jej prośbę, po czym odprowadził ją wzrokiem aż do drzwi wyjściowych z salonu. Gdy tylko stracił ją z pola widzenia, z jego twarzy zniknął uśmiech i zmienił się w bolesny grymas. Dobrze słyszał jej pytanie...

I pluł sobie w brodę, że wciąż nie potrafił dla niej rzucić tej przeklętej roboty.

***

Było około 20:00 gdy Hyewon wyszła spod prysznica. Odświeżona i zadowolona ubrała miękki szlafrok, wysuszyła mokre włosy i wyszła z łazienki prosto do swojego pokoju. Nie spała we własnym łóżku już od dwóch dni co było rzadkim zjawiskiem. Nieczęsto wychodziła na tak długo z domu... jednak tym razem było to wyjątkowe zdarzenie, które dzięki bogu szybko się skończyło szczęśliwie dla niej samej.

Chwyciła szczotkę, która leżała na jej biurku i powolnym ruchem zaczęła rozczesywać świeżo wysuszone włosy. Czuła się wspaniale. Nie potrafiła wyjaśnić dlaczego była taka zadowolona, ale już od dawna nie czuła takiej lekkości w sercu. Może to dlatego, że Baekhyun wrócił i znała już powód jego odejścia? A może dlatego, że miała na palcu prześliczny pierścionek, który ciągle jej przypominał o wczorajszym wieczorze?

Uśmiechnęła się pod nosem na samo wspomnienie i już zamierzała usiąść w fotelu by poczytać jakąś książkę, gdy w oczy rzuciła jej się biała kartka zostawiona na stole. Zaskoczona podniosła kawałek papieru i automatycznie uśmiechnęła się na jej treść.

Gdy skończysz się myć, zejdź na dół. Mam dla ciebie niespodziankę.

Nareszcie wrócił z tej swojej misji. Odetchnęła z ulgą, po czym natychmiast skierowała się ku wyjściu z pokoju. Powoli na palcach przemierzała korytarz, uśmiechając się do siebie jak głupia, ale w końcu szczęśliwy człowiek robi różne dziwne rzeczy, prawda?

Nie chciała wydać żadnego dźwięku aby zaskoczyć Baekhyuna zanim on to zrobi. Jego mina mogłaby być naprawdę piękna, gdyby jego plan nie wypalił w pełni, tak jak to było ostatnim razem. Wtedy naprawdę się wystraszyła jak tak znienacka pojawił się zaraz za nią. Teraz jej kolej.

Zajrzała powoli do salonu, szukając narzeczonego, ale motyw znowu się powtórzył. Nie widziała kompletnie nikogo... Za to na stole stał olbrzymi bukiet czerwonych róż. Zaśmiała się na ten widok i podeszła do kwiatów już zwykłym krokiem.

- Powtarzasz się skarbie – pokręciła głową, przejeżdżając palcem po płatkach jednej z róż – Tylko tym razem nie bałeś się postawić na czerwień.

Podniosła cały wazon, przyglądając się dokładnie jego ślicznym wzorom, gdy nagle poczuła silne ramiona, które delikatnie objęły ją od tyłu, powodując przyjemne dreszcze na jej karku.

- Mówiłem przecież, że czerwień jest piękna.

Nie była w stanie opisać jak bardzo jej serce wtedy przyspieszyło, nie mogła też stwierdzić w którym momencie znieruchomiała i upuściła wazon na ziemię, rozbijając go na małe kawałeczki... Wiedziała tylko jedno. Nie obejmował jej Baekhyun, a osoba której się na pewno nie spodziewała.

Jednakże... o dziwo znajoma jej osoba.

Chwyciła za nadgarstek chłopaka aby zastosować dźwignię, jednak on okazał się być szybszy i chwycił jej głowę, przyszpilając ją do najbliższej ściany, obijając jej przy tym czoło, na którym w przyszłości z pewnością pojawi się duży siniak.

Nie dała jednak całkowicie się obezwładnić i pomimo bólu po prawej stronie czaszki, kopnęła napastnika w piszczel, na co syknął z bólu i rozluźnił ucisk, dając jej tym samym szansę na ucieczkę. Nie mogła uwierzyć, że widzi przed sobą akurat jego... te oczy, które tak często widywała i ciemne rozwichrzone włosy...

Puściła się biegiem w kierunku korytarza, ale nie zdążyła wybiec z salonu, gdy padła na ziemię jak długa, przytrzymana za nogę przez chłopaka, który zaśmiał się na jej nieudolną próbę ucieczki. Był jednak troszeczkę zniecierpliwiony...

Głośny wrzask Hyewon rozległ się w dużym pokoju, gdy mężczyzna wbił ostry i cienki nóż prosto w jej łydkę, upuszczając tym samym nieco krwi, na której widok szeroko się uśmiechnął. Tak szybko jak wbił, tak równie prędko wyciągnął ostrze, powodując u niej kolejną falę bólu, po czym odrzucił narzędzie gdzieś na bok. Następnie usiadł na jej plecach okrakiem, związując jej przy tym ręce i przyłożył swoją dłoń do jej szyi.

Skrępował jej kończyny na tyle mocno, że ręce zaczęły jej drętwieć a ona sama, przerażona całą tą sytuacją, poczuła jak po twarzy zaczynają lecieć jej łzy. Ból nie był tak silny, ale uczucie bezradności ogarniało ją całą, wywołując u niej jeszcze większy strach niż wtedy, gdy po raz pierwszy usłyszała za sobą jego głos.

- Dlaczego? – wyszeptała, czując jak cienka igła powoli wbija się w jej szyję i wstrzykuje zimny płyn prosto do jej krwi – Ufałam ci...

- Każda mi ufała – powiedział miękko, głaskając ją delikatnie po włosach, wzbudzając u niej zimne dreszcze, których wolałaby nigdy nie poczuć – Każda, Hyewon. A ty w szczególności. Zadbałem o to.

Ostatnie słowa słyszała bardzo słabo, jakby powoli traciła zmysł słuchu. Wiedziała, że miała kłopoty... wiedziała też, że policja złapała niewłaściwą osobę, bo to nie Jihun był tym, którego wszyscy szukali. Ale najgorsze było to, że miała w tej chwili niewielką szansę na pomoc, bo nawet policja nie uważała tego człowieka za wroga... a wręcz przeciwnie – miała go za przyjaciela i współpracownika.

Gdy straciła czucie w swoich nogach a obraz zaczął wirować i powoli się zamazywać, poczuła jak silne ręce mężczyzny podnoszą ją z podłogi a on sam kieruje się z nią w stronę piwnicy. Wtedy mogła prosić tylko o jedno... by Baekhyun w jakiś cudowny sposób pojawił się w domu.

***

- Dobra robota, Cień – powiedział zadowolony Błyskawica, przybijając piątkę przyjacielowi.

Udało im się na czas odebrać dług i oddać go zleceniodawcy. Kierowali się w tamtej chwili do kryjówki, by zameldować o wykonanym zadaniu i oddać do skarbca zarobione pieniądze. A w kryjówce po raz pierwszy od dawna panował spokój... Jednak co było zadziwiające, byli w niej wszyscy. Prawie wszyscy.

- Gdzie Myungsoo? – zapytał Cień, rzucając pytające spojrzenie na Strażnika, który wypróbowywał swój nowy łuk na jednej z biednych maszyn, męczonej wcześniej przez Wilka.

-Poszedł do Hyewon jakąś godzinę temu ją przypilnować. Potem zmieni go As, nie martw się– uśmiechnął się przyjaciel, po chwili wracając do wcześniejszej czynności.

Baekhyun westchnął cicho na tę wiadomość, jednak nie protestował. Rząd zlecił Jokerowi pilnowanie dziewczyny, to musi wypełnić zadanie, nieważne w jaki sposób. Był jednak na tyle niezadowolony, że Myungsoo będzie z nią sam na sam, że zapragnął jak najszybciej wykonać swoje zadanie i wrócić do domu, żeby w razie czego wykopać chłopaka na dwór.

Razem z Chanem udali się do dużego sejfu, znajdującego się na tyłach magazynu i sprawnie umieścili tam swoją zapłatę. Szczęśliwi, że mogą nareszcie odsapnąć, uśmiechnęli się do siebie. Teraz będą mogli wrócić do domu i odpocząć po męczącym zadaniu. Zanim jednak wyszli, skierowali się do serwerowni Plika, by sprawdzić jak się mają sprawy w Seulu.

Nie zdziwili się kiedy zobaczyli tam również Asa, Chmurę i Iskrę, gdyż tylko tej trójki poza samym Plikiem, nie było w sali głównej. Baek podszedł do komputera ich osobistego hakera i przyjrzał się słupkom dziwnych formułek na jego ekranie.

- Znowu się gdzieś włamujesz? – zapytał zaskoczony.

- Chce się dowiedzieć jak się mają nasze Diabły – zachichotał As, przy okazji pisząc coś na swoim telefonie.

No tak. Cały gang tych durniów został wyłapany przez policję, co znacznie ułatwiało życie jeźdźcom. Zaraz po Seulu do odstrzału poszło Busan, Incheon i Ulsan, dlatego nie musieli się już przejmować, że któryś z tych głupków zaskoczy ich w uliczce, czy zrobi najazd na ich kryjówkę. W końcu mieli święty spokój.

- Są w trakcie przesłuchiwania – odezwał się Plik, wertując policyjne akta – Ale z tego co widzę, większości grozi do 5 lat więzienia, w tym nasz dobry znajomy Jihun jest oskarżony o seryjne morderstwa – zagwizdał cicho, widząc akta szefa Diabłów – No nieciekawie.

- Niech zdycha – syknął Baek, czując w pewnym momencie jak wibruje mu telefon, oznajmiając o wiadomości tekstowej.

Uśmiechnął się pod nosem. Hyewon była naprawdę niecierpliwa... dzwoniła do niego już trzy razy w ciągu tych kilku godzin i wysłała kilka smsów. Będzie się musiał pospieszyć, żeby udobruchać swoją małą Do, zanim naprawdę się na niego zdenerwuje...

Błyskawica podszedł natomiast do pudła ze zleceniami, które przyszły do nich ubiegłej nocy. Miał wolny weekend to mógłby się w sumie zająć czymś pożytecznym. Gdy podniósł jedną z teczek i zobaczył, że misja jest do zrobienia w Seulu, stwierdził, że ta będzie dobra. W końcu im bliżej, tym...

- Cień? – głos Chmury przerwał rozmyślania Chanyeola i zwrócił uwagę wszystkich obecnych w pomieszczeniu – Ej, co się dzieje?

Baekhyun był biały jak ściana, kiedy wpatrywał się w ekran swojego telefonu. Nic do niego nie docierało, żadne wołanie od strony przyjaciół na niego działało. Jego niewyraźny wzrok skupiał się jedynie na treści wiadomości, którą dostał przed chwilą.

W momencie gdy stracił władze w nogach i osunął się na ziemię, Błysk nie czekał tylko podbiegł do niego i wyrwał mu z ręki telefon. Po chwili sam stał się blady jak ściana i w jednej chwili spojrzał na Asa z niedowierzaniem.

- Mówisz, że gdzie jest Myungsoo? – zapytał z przerażeniem w głosie, co zaniepokoiło całą resztę, przebywającą w serwerowni.

- U Hyewon... - powiedział ostrożnie, nie wiedząc o co chodzi przyjacielowi.

- Sukinsyn! – wydarł się Baekhyun, wstając na równe nogi i zanim Iskra mógł go zatrzymać, wypadł z pomieszczenia. Starszy chciał pobiec zaraz za nim, jednak As chwycił go za ramię i pokręcił głową.

- Najpierw trzeba coś wymyślić.

- Ale co tu się do cholery dzieje?! Chan! – krzyknął Lay, patrząc na zesztywniałego jeźdźca.

- Złapali nie tego, co trzeba...

Podał reszcie telefon Baekhyuna, po czym sam chwycił się za głowę, mając w niej zupełną pustkę. Nie miał pojęcia co robić, zwłaszcza gdy zobaczył zdjęcie na ekranie komórki...

Cała reszta, widząc treść smsa, aż się zapowietrzyła. Iskra przyjął to dość spokojnie, jednak nawet na jego twarzy było widać nerwy. Za to As był najzwyczajniej w świecie zszokowany.

Od: Myungsoo Król Głupców

Tik tak, tik tak... zapomniałeś o mnie, Baekkie? Czy jesteś aż tak naiwny, żeby myśleć, że Jihun naprawdę może być mną? Był na tyle głupi, że pozwolił sobie podrzucić wszystkie dowody i jak małe dziecko dał się złapać policji...

Dołącz do zabawy! Za trzy godziny, dokładnie o północy będzie niesamowite przedstawienie! 

A tu masz śliczne zdjęcie dla zachęty. Buziaki, Baekkie!

Hyewon była naprawdę piękna na tamtym zdjęciu. Doskonale umalowana, ubrana w białą suknię i uczesana tak, jakby zaraz miała iść do ołtarza. Jednak było coś, co przerażało wszystkich, którzy to widzieli. Na białym materiale było mnóstwo krwi od małych ran, które miała dosłownie na całym ciele, a twarz była spokojna, jak gdyby była pogrążona we śnie. Nie był to jednak sen, bo oczy miała otwarte.

Jednakże zamglone i niewyraźne.

Wszyscy spojrzeli w jednej chwili na Sungyeola, który był zaskoczony nie mniej niż oni. Nikt nie spodziewał się czegoś takiego. Jednak w oczach Asa było coś, co nie dawało spokoju Iskrze. Znał to spojrzenie i na pewno nie oznaczało tylko i wyłącznie zaskoczenia...

Nie czekali jednak na cud, tylko wypadli z serwerowni, by spotkać się z pozostałymi członkami, obecnymi w tamtej chwili w fabryce. Większość z nich była zaniepokojona nagłym wyjściem Baekhyuna, ale Cloud uciszył ich wszystkich w sekundzie, chcąc zabrać głos.

- To już nie jest zabawa. Morderca jest sprawny fizycznie, umie walczyć i zna nas wszystkich...

- Jaki morderca? – zapytał zaskoczony Wilk, który wraz z Wirem wstali z kanapy, słysząc to jedno konkretne słowo z ust przyjaciela.

- Ten, który napastował Hyewon i właśnie przetrzymuje ją półprzytomną w jakiejś zatęchłej piwnicy!

Wszyscy stanęli na baczność, słysząc okropną wiadomość. Strateg natychmiast pokazał wszystkim smsa od Myungsoo, co przyjęli tak samo jak reszta. Każdy z nich był przerażony, ale i zdeterminowany, by jakoś wyciągnąć z tego dziewczynę. Mieli tylko nadzieję, że nie będzie za późno.

W chwili gdy Chmura zaczął tłumaczyć wszystkim jak mogą przeprowadzić tę operację, Iskra skupił się zupełnie na czymś innym, mianowicie na obserwacji jednego z jeźdźców, który stanął na boku i znowu wystukiwał coś na swoim telefonie.

- As co ty kombinujesz?! – krzyknął w końcu zniecierpliwiony, strasząc samego Sungyeola oraz zwracając uwagę wszystkich w pomieszczeniu.

Patrzyli w tamtej chwili na przyjaciela, który kurczowo trzymał telefon w ręce i skierował na nich twarde spojrzenie.. Spojrzenie, które nie spodobało się reszcie.

- Nie wiedziałem, że sprawy się tak skomplikują. Nie przewidziałem tego. Ale nie mogłem nic zrobić, wybaczcie.

- O czym ty... – zaczął Orzeł.

- Droga wolna – powiedział As, przykładając komórkę do twarzy.

Trzask, huk i odgłos zbijanej szyby to były jedyne dźwięki, które rozległy się dosłownie w sekundzie, stawiając na nogi cały oddział jeźdźców. Chmura spojrzał na Asa z niedowierzaniem, kiedy ten ściągnął czarną maskę i popatrzył na niego przepraszająco.

 Iwszystko stało się jasne, gdy w ułamku sekundy do kryjówki wpadł cały oddziałspecjalny z rządowego departamentu. Dokonali najazdu ze wszystkich stron,weszli drzwiami i oknami, a nawet spuścili się z dachu i nie minęła nawetminuta, gdy jeźdźcy zostali okrążeni z każdej strony przez umundurowanychfunkcjonariuszy, celujących do nich prosto z karabinów maszynowych.

- Na ziemię! – krzyknął jeden z nich, podchodząc bliżej.

- Ty zdrajco! – krzyknął Jeleń, chcąc przebić się przez jednostkę, jednak został powstrzymany gestem przez Chmurę. Nie mieli teraz szans... z tak uzbrojonym oddziałem nie mogli nawet zacząć walki, bo po chwili wszyscy byliby martwi.

- Róbcie co mówią – powiedział spokojnie Yeol, podając maskę mężczyźnie, który wszedł do kryjówki głównym wejściem i stanął zaraz obok niego.

- W imieniu rządowego departamentu bezpieczeństwa, jesteście zatrzymani pod zarzutem prowadzenia nielegalnej organizacji przestępczej, licznych rozbojów i zastraszania. Przysługuje wam prawo do obrony, chociaż jak na mój gust powinniście od razu wylądować w kiciu - mruknął jeden z uzbrojonych, który stał najbliżej i kierował całym oddziałem.

- Uspokój się, Howon. To też ludzie - wtrącił Sungkyu, spoglądając prosto na Chmurę, który odwzajemnił spojrzenie, jednak już nie takie miłe - Radzę wam go posłuchać, chyba że chcecie tu ofiar. Mamy zezwolenie na otwarcie ognia w razie gdybyście sprawiali problemy.

Każdy z członków gangu, słysząc słowa mężczyzny, uklęknął powoli na ziemi i założył ręce za głowę. Nie mieli wyjścia. Musieli się poddać. Tylko dlaczego spotkało ich to akurat w takiej chwili?

- Brakuje jednego - zauważył Hoya, po przeliczeniu wszystkich klęczących - Gdzie on jest? - zwrócił się do wszystkich, zwężając przy tym powieki.

Jeźdźcy popatrzyli po sobie, doskonale wiedząc, że chodzi mu o Cienia. Nie zamierzali jednak puszczać pary z ust. Niech chociaż on uniknie złapania przez tych zadufanych w sobie łajdaków.

- Jest u dziewczyny, której kazałeś pilnować - powiedział As - Z tego co mi wiadomo, to narzeczona ostatniego z nich.

Wir zacisnął zęby, mając wielką ochotę po prostu zabić wstrętnego zdrajcę, który pomimo zaufania, jakie w nim pokładali, tak lekko wrabia Baekhyuna... Doskonale wiedział, że poszedł ratować Hyewon, ale on musiał wszystko utrudnić, nasyłając na niego jednostki specjalne!

- Świetna robota, Sungyeol – uśmiechnął się Sunggyu, obracając czarną maskę swoich dłoniach – Gdzie Myungsoo?

Chłopak znieruchomiał, tak samo jak na te słowa znieruchomieli jeźdźcy, co dla szefa departamentu było co najmniej podejrzane.

- Gdzie. Jest. Myungsoo? – wycedził po raz kolejny, powodując nieprzyjemne ciarki na plecach Sungyeola. Mężczyzna czuł, że jeśli po raz kolejny ten dzieciak wykazał się niesubordynacją, to zdegraduje go do niższego stanowiska.

- Z tym właśnie jest problem... - odparł podwładny, podchodząc do Chmury i biorąc od niego telefon Baeka. Następnie wrócił do szefa i pokazał mu przerażającą wiadomość – A nawet duży problem...

***

W chwili, gdy przemierzał na swoim motocyklu ulice Seulu, miał w głowie obraz zakrwawionej dziewczyny, który był niczym cios. Przypomniał sobie ten moment, gdy została uprowadzona przez Diabłów i przetrzymywana w głupim pokoju bez klamek i stwierdził, że wolałby przeżywać ten moment nawet codziennie niż zobaczyć ją przywiązaną do krzesła i torturowaną przez człowieka, któremu nawet on w pełni zaufał.

- Zabiję cię łajdaku. Zabiję i obedrę ze skóry – mruczał, gdy wchodził do domku, w którym spędził poprzednią noc razem z Hyewon.

Nie patrzył nawet na pokój główny, tylko od razu udał się do zbrojowni, gdzie trzymał całą broń awaryjną na wypadek taki jaki ten. Odkąd zaczął składować amunicję i narzędzia w dodatkowym magazynie, miał nadzieję, że nigdy nie będzie musiał ich użyć. Niestety Smok miał rację, radząc mu zagospodarować w ten sposób to pomieszczenie.

Pospiesznie wyjął z dużej szafy sporą skrzynię, po czym ją otworzył i wyciągnął z niej rewolwer, który na szybkie akcje był najlepszy. Następnie sięgnął ręką po amunicję i nie drgnęła mu nawet powieka, gdy załadował pistolet ciężką amunicją. Nie obchodziło go to, że może zabić. W tej sytuacji nie mógł grać dobrego bohatera, który rozwiązuje konflikt pokojowo...

Jeśli inaczej nie będzie w stanie ocalić Hyewon, zabije bez mrugnięcia okiem.

Po schowaniu rewolweru do kabury, wyciągnął ze skrzyni dwa noże, którymi już dawno się nie posługiwał, jednak były na tyle ostre, że bez żadnego problemu mogły wejść w ciało człowieka jak w masło.

Więcej nie potrzebował, dlatego szybko zamknął swoją małą kryjówkę i wsiadł z powrotem na motocykl, po czym pojechał prosto do miejsca, w którym dziewczyna była przetrzymywana.

Doskonale znał piwnicę ze zdjęcia. Było to miejsce, w którym Minhyuk trenował go na samym początku. Małe pomieszczenie, znajdujące się w rezydencji państwa Do, niedozwolone dla Hyewon odkąd tylko pamiętała, służyło do przechowywania największych tajemnic jej ojca. I tam również było sporo miejsca na drobne sparingi i naukę używania noży bojowych.

Teraz to miejsce stało się salą tortur.

Nie zaprzeczał, że się bał. Bał się tej akcji bardziej niż jakiegokolwiek zlecenia, którego podjął się w swoim życiu. Dlatego żołądek niemal podszedł mu do gardła, gdy przekraczał drzwi wejściowe do rezydencji.

Ostrożnie stawiał swoje kroki, uważając by nie zwrócić na siebie uwagi. Myungsoo znał jego zdolności, więc nie będzie łatwo go obezwładnić, zwłaszcza, że był rządowym agentem, świetnie wyszkolonym przez swoich pracodawców. Był zbyt niebezpiecznym przeciwnikiem... Niedocenienie go mogło okazać się dla Baekhyuna zgubne.

Gdy dotarł do końca korytarza, oblał go zimny pot i w jednej chwili zrobiło mu się niedobrze.

Zaraz przy drzwiach pokoju dla służby, który znajdował się obok wejścia do piwnicy, leżał Yeongho, z głową wykręconą pod dziwnym kątem. Mało tego, wszędzie była krew. Na ścianie, na podłodze... nie mówiąc o samej ofierze, której brzuch był rozpruty jak u dzikiego zwierzęcia, rozszarpanego przez drapieżników.

- Ty chory pojebie... – wyszeptał Baek – Yeongho przecież nic ci nie zrobił...

Następne pytanie, które pojawiło mu się w głowie, to gdzie podziewał się Seongjin. Skoro poczciwy staruszek stał się niewinną ofiarą, to ochroniarz tym bardziej mógł zostać zabity przez tego szaleńca.

Szybko dostał odpowiedź, gdy usłyszał z pokoju dla służby ciche jęknięcie. Najwidoczniej nie dobił go do końca...

Po cichu podszedł do drzwi, zza których wydobywały się jęki i delikatnie je otworzył, aby nie wydały żadnego dźwięku. W domu panowała głucha cisza i każdy najdrobniejszy odgłos mógł wypłoszyć psychopatę z ukrycia, a co się z tym wiąże, mógł być powodem rychłej śmierci jeźdźca. Ale Baekhyun wiedział, że Seongjin mógł mu pomóc jeśli cokolwiek wiedział. Jakich narzędzi używa Kim, w jaki sposób lubi się pastwić...

Zadrżał na samą myśl, mając znowu przed oczami obraz swojej narzeczonej. Pokręcił szybko głową, zmuszając się do skupienia, bo nie mógł się teraz rozpraszać.

Przekroczył próg pokoju i w samym rogu ujrzał skulonego, skutego i zakneblowanego chłopaka, który rozszerzył oczy ze zdziwienia na jego widok.

Jednak jego zaskoczenie nie mogło się równać z szokiem, w jakim był Baekhyun.

Czarny strój, czarna maska, znajomy medalion, który wisiał mu na szyi...

- M-Myungsoo? – wyjąkał cicho, nie wierząc w to, co widzi przed sobą.

To nie on był mordercą. W takim razie kto...?

- Trafne spostrzeżenie, Baekkie – usłyszał za sobą znajomy głos, który witał go w rezydencji każdego dnia. Głos, należący do faceta, któremu jeszcze dzisiaj kazał mieć na oku dziewczynę – Miło, że wpadłeś.

Nie zdążył jednak się odwrócić i wypowiedzieć słowa, gdy poczuł mocne uderzenie w okolicach czaszki.

Ciemność nadeszła szybciej niż się spodziewał.


***

Zaczynamy maraton rozdziałowy! Z racji, że napisałam już wszystko... to tak jak obiecałam, będą pojawiać się od teraz codziennie po jednym :p 

Do jutra w takim razie! <3


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top