Rozdział 39


- Zachowaliście nasze uniformy? I broń? – Sungyeol z otwartą buzią przypatrywał się czarnemu materiałowi, którego już dawno nie miał okazji mieć na swojej twarzy.

Minęły cztery lata od kiedy zdecydowali się opuścić grupę. Co prawda, najbardziej naciskał Myungsoo, który z osobistych powodów postanowił się wycofać, zanim tak naprawdę stali pełnoprawnymi członkami organizacji. Trzymał się wersji, że zrobił to z powodu łamania prawa, z którym nie chciał mieć do czynienia, ale Lee doskonale wiedział, że poszło o coś zupełnie innego. O co? Nawet on nie miał zielonego pojęcia, pomimo że był najbliżej niego.

- Szef kazał – odparł Chmura, przyglądając im się razem z Cieniem i Hyewon – Wierzył, że wrócicie. Mawiał codziennie „dla nich zawsze znajdzie się u nas miejsce". To witamy was z powrotem.

W końcu pomieszczenia rozległo się głośne prychnięcie Cienia, który został natychmiast dźgnięty w żebro przez dziewczynę. Myungsoo patrzył na to rozbawionym wzrokiem, ale chwilę później przeniósł spojrzenie na amulet, który wyciągnął z kuferka, sprezentowanego niegdyś przez samego założyciela tego gangu. Tak wiele by dał żeby znowu z nim porozmawiać...

- Swoją drogą... - zaczęła brunetka, podchodząc do Clouda – Kim był ten cały szef? Słyszę o nim już któryś raz z kolei i wygląda na to, że to jakiś bohater czy co...

Cała czwórka obecna w magazynie znieruchomiała na jej słowa. Patrzyli na nią tępym spojrzeniem, dopóki strateg się nie otrząsnął i nie popatrzył na Baekhyuna znacząco. Ten tylko westchnął i kiwnął głową, podchodząc do Hyewon i ciągnąc ją za ramię do wyjścia.

- Ej! Dość z tymi wszystkimi sekretami, okej?! – krzyknęła, szarpiąc się jak tylko mogła, jednak jej siła był niczym w porównaniu z chwytem jej narzeczonego. Miał szczęście, że tylko lewe ramię miał chwilowo niezdolne do pracy.

- Wytłumaczę ci to później – mruknął Cień – Teraz idziemy do domu.

- Zaraz! – krzyknął za nimi Myungsoo, zostawiając grawerowany wisiorek z powrotem w kasetce i pobiegł w stronę zdezorientowanej dwójki.

Obrócił Hyewon w swoim kierunku i sięgnął do jej naszyjnika, jednym ruchem zrywając go z jej szyi.

- Ejże! Był śliczny! – powiedziała zawiedziona.

- Ta – mruknął Baek – A oprócz tego wyznaczał twoje położenie, funkcje życiowe i nagrywał każdą twoją rozmowę, nie mylę się?

Brunetka potrzebowała chwili żeby przetrawić wszystkie informacje, które usłyszała w jednym prostym zdaniu. Położenie, funkcje życiowe i...

- Założyłeś mi podsłuch?! – wrzasnęła tak, że Cień natychmiast ją puścił i zamknął oczy, wiedząc że rozpętał wojnę.

Ale... zapowiadało się ciekawe widowisko. Zwłaszcza gdy dziewczyna zaczęła patrzeć na czarnowłosego z niedowierzaniem.

- Wiem, nie popisałem się, ale...

- Słyszałeś wszystko? Każde moje słowo? Każde jęknięcie, westchnięcie czy krzyk?

- Teoretycznie tak...

Podniosła ręce ku górze z frustracją, nie wiedząc co ma w tej chwili zrobić z przyjacielem, który był jednym z jej najbliższych osób, a okazał się być zupełnie kimś innym. Od samego początku, gdy tylko założyła ten przeklęty wisiorek, słyszał jej każdą rozmowę. Wiedział o jej kontaktach z jeźdźcami, zdawał sobie sprawę z demaskowania ich po kolei, z treningów oraz nocnych wypadów z Baekhyunem. Słyszał jej śmiech, płacz i wszystko inne co tylko wydawało dźwięk!

Słyszał jej wyznanie miłości...

Popatrzyła na niego z zawodem i łzami w kącikach oczu.

- Jesteś mistrzem w traceniu mojego zaufania, Myungsoo. Jeszcze nikt nie zrobił tego tak szybko jak ty – wyszeptała, po czym nie czekając na żadne wyjaśnienia, wyszła z pomieszczenia, zostawiając w nim czwórkę chłopaków, w tym jednego, który nie był w stanie wypowiedzieć nawet jednego słowa, przez gulę, która podeszła mu do gardła.

Usłyszał tylko westchnięcie Cienia, który z założonymi rękoma wpatrywał się w kolegę, rzucając mu współczujące spojrzenie.

- Wygrałeś Myungsoo – powiedział po chwili – Nie sądziłem, że ktoś może ją wkurzyć bardziej ode mnie.

***

Przez półtora miesiąca wydarzyło się więcej, niż przez całe dwadzieścia sześć lat jej życia. Dowiedziała się, że chłopak którego kocha był gangsterem, nagminnie łamiącym prawo, który prześladował ją dla zabawy i zabierał na nocne eskapady z nieznanego jej jeszcze powodu. Poznała się na przyjacielu, który był z nią praktycznie od zawsze i troszczył się o nią jak mało kto, a który okazał się być rządowym człowiekiem, podsłuchującym ją co chwila przez te swoje śmieszne zabawki! Zdążyła zostać zastraszana, być niedoszłą ofiarą wielu zamachów psychola, zostać najzwyczajniej w świecie porwana i prawie, że postrzelona. Przeżyła także wiele małych zawałów, przeprowadziła operację i zdemaskowała cały klan Seulskich Black Riders, którzy okazali się być jej przyjaciółmi.

Bajka. Po prostu, kurwa, bajka. Tyle, że nie dla dzieci niestety.

Uderzyła z frustracją o kierownicę, uwalniając tym samym dźwięk klaksonu, który nieco ją otrzeźwił. Musiała myśleć pozytywnie, bo w tym wszystkim musiały być przecież pozytywy! Gdyby nie nadajnik Myungsoo, Baek by ich nie znalazł – to pierwszy pozytyw. Baekhyun potrafi nieźle walczyć – to już drugi pozytyw. Trzecim była przyjemna adrenalina, która towarzyszyła jej zawsze gdy pakowała się w te wszystkie gangsterskie sprawy. No i mieli wszędzie wtyki – to już czwarta pozytywna sprawa.

Niestety więcej nie było, a minusy przeważały nad plusami. Czemu, do cholery, musiało to spotkać akurat ją?

Uspokoiła swoje myśli, opierając głowę na zagłówku. Pomyślała o tych wszystkich ludziach, których tak dobrze znała i którzy okazali się być jej ochroniarzami przez większość czasu... Uśmiechnęła się pod nosem, jak wróciła do wspomnienia, w którym Chmura uroczo zaprzeczał, że wcale nie nazywa się Kim Junmyeon. Albo gdy Sowa w końcu wpadł ze swym gadulstwem, odkrywając prawdziwą naturę Minseoka. Zamiłowanie do broni białej? Nie miała pojęcia o tych zainteresowaniach Yifana, ale jego obojętność i gadanie, że coś nie jest w jego stylu... to był typowy Kris. Strażnikiem okazał się być Tao, który przecież niejednokrotnie zdobył mistrzostwo Korei w łucznictwie...

Cała dwunastka została zdemaskowana, ale... czy na pewno spodziewała się poczuć tak, jak się w tamtej chwili czuła? Spodziewała się, że będzie z siebie dumna i będzie buzować w niej satysfakcja z osiągniętego celu. A tu pustka.

Jej przyjaciele są gangsterami, którzy trafią za kratki jeśli tylko popełnią jakiś mały błąd. Maleńki i nic nie znaczący, bo depcze im po piętach departament, w którym, o ironio, pracuje Myungsoo z Sungyeolem, którzy przyszli znowu pobawić się w jeźdźców. Nie żeby na co dzień mieli ich łapać czy coś...

Drgnęła i gdy usłyszała po swojej prawej stronie dźwięk otwieranych drzwi, w których sekundę później zobaczyła Baekhyuna, pakującego się na miejsce pasażera. Nie miał już na sobie czarnego stroju ani maski, która zakrywała jego twarz. Był ubrany tak jak wcześniej w firmie, czyli ładna choć trochę zabrudzona koszula, nienaganny krawat oraz czarne spodnie, dające obraz ekonomisty, za jakiego uchodził chłopak.

- Długo tu siedzisz? – zapytał, zamykając za sobą drzwi.

- Miło znów ujrzeć Byun Baekhyuna, zabieganego i przykładnego biznesmena, który nie ma nic wspólnego z żadną organizacją przestępczą oraz opiekuńczego narzeczonego, którego jedynym problemem teraz jest wybór garnituru na wesele – zironizowała dziewczyna, odpalając silnik – A i siedzę tu od jakichś trzydziestu minut, więc zdążyłam się znowu zdołować moją beznadziejną sytuacją.

- Hyewon... - jęknął chłopak – Jaką znowu sytuacją?

- Pomyślmy – udała zadumaną, gdy zapięła pasy i zaczęła poprawiać lusterka – Życie wśród łgarzy i pieprzonych szpiegów?

- Po prostu jedź – westchnął zrezygnowany, usadawiając się wygodnie na siedzeniu, krzywiąc się delikatnie, gdy zbyt szybko poruszył lewą ręką.

Spojrzała w jego stronę już trochę spokojniejsza. Nieważne jak bardzo była zła i rozgoryczona, nie potrafiła ukryć troski o chłopaka, który siedział w tej chwili obok niej. Nie mogła wymazać z pamięci jego krzyku, gdy cięła go zupełnie na żywca.

- Wiesz dlaczego Myungsoo i Sungyeol wrócili? – przerwał ciszę, patrząc jej prosto w oczy.

Jego powaga nie pozwalała jej zignorować tego pytania. Pokręciła przecząco głową, dając mu do zrozumienia, że nie ma pojęcia.

- Bo bycie jeźdźcem oznacza dostęp do wszystkiego. Praktycznie wszystkie chwyty są dozwolone. Możemy wspinać się na balkony, siedzieć w zaroślach czy ukrywać się na drzewach gdy chcemy kogoś śledzić. Policja nie może. Możemy użyć broni, gdy tylko będzie cień szansy na jakiekolwiek zagrożenie. Tego policja również nie może uczynić.

- Nie rozumiem... - wtrąciła dziewczyna.

- Myungsoo dostał zadanie by cię chronić. I tylko w ten sposób może to robić skutecznie, więc przygotuj się na kolejne warty, Hyewon. Tym razem jego i Sungyeola.

Już miała otworzyć buzię i głośno zaprotestować, ale chłopak uniósł rękę i natychmiast kontynuował swoją myśl.

- JA będę także na miejscu. Nie jako Cień, ale jako ja. Baekhyun. Jeśli nie będziesz sobie życzyła rozmowy z nimi, tylko powiedz a ich wykopię na zewnątrz. Mniej lub bardziej boleśnie.

Uśmiechnęła się pod nosem na tę wzmiankę i chwyciła za hamulec ręczny by spokojnie móc wyjechać z tego miejsca w kierunku domu. Jednak Baek miał jeszcze jedno do powiedzenia.

- Kazał ci przekazać, że przeprasza. I żebyś nie zdziwiła się, gdy zobaczysz czasem czarny wóz z przyciemnianymi szybami, przejeżdżający niedaleko domu. Jesteś teraz pod opieką rządu.

Znieruchomiała, słysząc dziwne wieści z ust Baekhyuna. Rząd? Dlaczego niby miał się nią zainteresować rząd? Chyba, że... dowiedzieli się o jej zastraszaniu. Teraz w sumie miało to sens. Myungsoo prawdopodobnie wygadał departamentowi o całym tym zamieszaniu i teraz jest osobą, która trzeba obserwować. Ale ona była osobą, która miał kontakty z jeźdźcami...

- Co będzie z wami? – zapytała zmartwiona – Wierzę, że przez przynależenie Myungsoo i Sungyeola do gangu, nie pisną słówka, ale co jeśli inni agenci was przy tym złapią?

Chłopak tylko się uśmiechnął i przybliżył do niej swoją twarz, wywołując przy tym delikatne ciarki na jej plecach.

- Po raz któryś z kolei ci to mówię, Hyewon. Nic nam nie będzie. Jesteśmy profesjonalistami.

***

- Będziecie się już zbierać? Tak szybko?

Chmura był zaskoczony nagłą wiadomością Chemika i Szaraka, którzy sprawowali pieczę na swoimi oddziałami. Byli przez to również zmuszeni podzielić się taką smutną wiadomością.

- No właśnie! Tak szybko? Nie zdążyłem się pożegnać z Hyewon! – marudził Kosmita, wsparty w swoim zdaniu przez Mustanga i Sztabę, którzy natychmiast pokiwali głowami.

- Bez gadania – uciął ostro Szarak, natychmiast uciszając rozgadaną trójkę, po czym znów zwrócił się do Clouda i Jelenia, stojącego zaraz obok – Skoro kryzys został zażegnany, Diabły nam nie zagrażają, a zabójca został przechwycony to nic nas tu już nie trzyma. Miło było znowu was zobaczyć, ale na nas już czas, zwłaszcza, że szef sam nie ogarnie całego Andong – zaśmiał się, klepiąc Luhana po ramieniu.

Chemik tylko przyznał koledze rację, tłumacząc, że w Busan również są sprawy, które muszą załatwić, więc pozostanie tutaj dłużej, byłoby tylko niepotrzebną stratą czasu.

- Opiekujcie się dziewczyną, bo ma tendencje wpadania w kłopoty – zaśmiał się laborant – Zostawiam wam zapas strzałek usypiających... jeśli będziecie potrzebować przebadania jakichś próbek, wiecie jak skontaktować się Kameleonem.

Chmura westchnął na słowa przyjaciół, ale kiwnął głową na znak, że rozumie. Ciężko było się rozstawać z ludźmi, którzy przez ostatni czas nie byli tylko i wyłącznie pomocą... przynieśli do ich kryjówki pozytywne nastawienie, inne postrzeganie rzeczywistości i świeże podejście do różnych spraw. Wypełnili to miejsce, sprawiając, że stało się drugim domem każdego z nich. Tutaj mogli być sobą i nie musieli się z niczym hamować. Połączyła ich współpraca i dążenie do tego samego celu, ale również zdołali odkryć więzy, które połączyły ich zespoły bardziej niż były związane wcześniej.

Nikt nie lubił pożegnań, ale to było coś, czego nie mogli uniknąć. Spokojnie jednak wszyscy przyjęli, że zespoły z Andong i Busan wyjeżdżają. Co prawda Kosmita, Mustang i Sztaba marudzili strasznie, że nie mogą pożegnać się ze wszystkimi, których poznali podczas tej wycieczki, jednak ostatecznie spakowali swoje manatki, wpakowali je do vana Szaraka i wsiedli na swoje motocykle, po raz ostatni żegnając się z pozostałymi. To samo zrobiła pozostała trójka z oddziału i po godzinie, w kryjówce został tylko oddział z Busan.

- No to... do zobaczenia kiedyś tam – powiedział Kameleon, żegnając się z Wilkiem.

- Dokładnie to za tydzień, bo wisisz mi kasę a ja nie odpuszczę sobie z tego powodu nawet tak długiej wycieczki jaką jest przejazd do twojego miasta – odparł przyjaciel, na co Taeminowi zrzedła mina.

Zupełnie zapomniał o długu, który był winien Jonginowi, a że jest sknerą, to tak szybko nie dopuści... Westchnął tylko krótko i spojrzał na kumpla z uśmiechem.

- To do zobaczenia za tydzień.

Chmura patrzył na wszystko z delikatnym uśmiechem. I ten uśmiech nie zszedł mu z twarzy nawet gdy patrzył jak pozostała piątka wpakowała się na swoje pojazdy i odjechała w swoją stronę. Znów była tylko ich dwunastka...

Nie. Czternastka.

Zadowolony spojrzał na Jokera i Asa, którzy tak samo jak on, patrzyli za odjeżdżającymi kumplami. Znowu byli w komplecie jak cztery lata temu. Gdyby ojciec oddziału widział ich powrót, byłby dumny. Zdawał sobie sprawę, że są tu tylko tymczasowo, ale ich obecność przywołała wszystkie pozytywne wspomnienia za czasów, gdy była ich okrągła piętnastka.

Wrócił spokojnie do środka, obserwując miejsce, w którym zaczęła się ich przygoda. Nie byli tymi złymi, ale dobrymi również nie byli. To miejsce pokazało im, że świat nie dzieli się na tych dobrych i złych. Są tylko ludzie, którzy błądzą bardziej lub mniej... A oni zbłądzili tylko trochę, odnajdując w tym coś, co łączyło ich wszystkich razem, nawet jeśli kosztem było ściganie przez prawo.

Uśmiechnął się na te myśli i oparł się o duży stół, zakładając ręce i głośno wzdychając.

- A więc co? To już koniec? – mruknął Błyskawica, który oparł się o mebel tak samo jak Cloud.

- Nie – zaśmiał się w odpowiedzi – Ciągle mamy nasze zlecenia, prawda?

- Nudy... Ile ja bym dał, żeby zobaczyć jak Baek sobie poradzi teraz z wyjaśnianiem wszystkiego tej narwanej dziewczynie! Jeśli ona go nie spierze po tym co się zdarzyło, to będę pod wrażeniem.

- Jeśli przedstawi wszystko jak należy... to będzie dobrze.

Błysk spojrzał na niego z uśmiechem i kiwnął głową przekonany, a Junmyeon zapatrzył się w sufit i głęboko westchnął. Złamanie zakazu szefa chyba nie było tak złym pomysłem...

Proszę... Gdziekolwiek teraz jesteś... miej w opiece tą dwójkę, hyeong.

***

Hyewon była nad wyraz zaskoczona nagłą prośbą chłopaka o zatrzymanie się w miejscu oddalonym kilka kilometrów od jej domu. Kiedy zajechała do małego parterowego domku, umiejscowionego w miejscu, które wydawało się już od dawna opuszczone, nie była pewna intencji Baekhyuna.

Jednak gdy wyciągnął ze spodni klucz, którym otworzył stare drzwi, dotarło do niej, że ten budynek należy do niego. Nie było to jednak podobne do Baekhyuna, zważywszy na to, że był to stary, podniszczony domek, który nadawał się bardziej do wyburzenia niż do remontu. Gdy weszła za czarnowłosym do środka, wiedziała już, że bardzo się pomyliła.

O ile od zewnątrz był w okropnym stanie, wewnątrz był bardzo gustownie urządzony. Może i mały, ale za to bardzo przytulny...

W momencie gdy przekroczyła jedne z trzech drzwi, które spotkała na wąskim korytarzu, zobaczyła nieduże pomieszczenie połączone z aneksem kuchennym.

Przy ścianie stało zwyczajne łóżko, kilka szafek, stolik i dwa krzesła. Podłoga była uściełana kremową wykładziną, która może i nie była super miękka, za to optycznie zmniejszała pomieszczenie, dając obraz całkiem miłego pokoiku. Z kuchnią oczywiście.

- Chodź za mną – usłyszała za sobą głos chłopaka.

Zostawiła więc swoją torebkę, którą zdążyli wziąć z powrotem z firmy, na łóżku i podążyła za Baekhyunem z powrotem na korytarz, gdzie czarnowłosy pokonywał dość spore zabezpieczenia drzwi, w postaci trzech zamków.

Dlaczego ten pokój był tak zabezpieczony, Hyewon przekonała się kilka sekund później, gdy zastała w nim kilka przeszklonych szaf z przeróżnymi rodzajami broni. Od palnej do białej... Noże, pistolety, karabiny i inne niebezpieczne narzędzia wisiały niemal w każdej z ośmiu szaf, które zalegały w pomieszczeniu. Niemal. Bo w jednej było coś, co natychmiast sprowadziło ją na ziemię.

Czarny uniform jeźdźca wisiał w szklanej gablocie, niczym jakiś eksponat. Nie brakowało niczego. Czarne spodnie, odpowiednie buty, kabury na pistolety, skórzane czarne rękawiczki, czarny gruby golf, którego jeszcze nie widziała oraz maska. Element najważniejszy, który czynił z niego członka tego specjalnego gangu.

Dotknęła szyby, oddzielającej ją od pociągającego stroju i wyobraziła sobie, co by było, gdyby sama założyła coś takiego... jak by się czuła?

- Zimowy, bardzo ciepły – powiedział cicho Baek, nieznacznie strasząc dziewczynę – Idealny na długie ukrywanie się w zimnych temperaturach.

- Po co w ogóle macie się ukrywać? Po co wam w ogóle te zlecenia? Jaki w tym wszystkim...

Nie mogła dalej mówić, gdyż Baekhyun przyłożył jej palec do ust.

- Ciii – powiedział – Może zaczniemy od samego początku, hm?

Chwyciła go za rękę, ściągając jego dłoń ze swojej buzi i spojrzała na niego z udawaną obrazą.

- Jeśli myślisz, że zaczniemy wszystko od samego początku, bez jakiegokolwiek wyjaśnienia...

- Hyewon, chodziło mi o początek historii! – zaśmiał się chłopak, przerywając jej w pół zdania. Dzięki temu natychmiast ją uspokoił, co było mu naprawdę na rękę – A początek zaczyna się właśnie tutaj. W tym pomieszczeniu.

Na te słowa przestał się uśmiechać, a na jego twarz wstąpił bardzo poważny wyraz, który prawdę mówiąc nieco zmartwił Hyewon.

- To tutaj... – zaczął niepewnie – To tutaj dostałem swoje pierwsze prawdziwe zlecenie. Rozkaz od szefa.

- Jaki rozkaz? – zapytała, czując że odpowiedź może jej się nie spodobać.

I nie myliła się.

- Rozkaz zniknięcia z twojego życia, Hyewon.


***

Mdłe fe i  ogóle, ale zakończenie jest takie jakie miało być :D więc nie marudzę już, zostawiam was z domysłami o co mogło chodzić (sugestie dlaczego miał taki rozkaz możecie podawać w komentarzach jeśli macie ochotę) i uciekam :D 

Poza tym zmierzamy powoli do końca, nie ukrywam, ale mam dość ciekawą wiadomość ;) nie będzie już żadnych bonusów w postaci rozdziału poza środą, jednak jeśli uda mi się napisać wszystkie rozdziały do końca przed terminem, to będę wam wstawiała nawet dzień po dniu :p ale to na razie taki plan, który znając moje lenistwo może nie wypalić :p

Wszystko, co chciałam przekazać? Wszystko :D To do następnego!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top