Rozdział 33 [1/2]


Dziewczyna poruszyła się niespokojnie na łóżku, kiedy ostre promienie słoneczne zaczęły świecić jej po przymkniętych oczach. Doskonale wiedziała, że nie da rady po raz kolejny zasnąć, więc powoli podniosła powieki, mrużąc je przy tym nieznacznie. Potarła je swoimi dłońmi i pierwsze co ujrzała, to taca postawiona na stoliku nocnym obok łóżka.

Była nieco zdezorientowana, gdy zobaczyła kilka małych, ale przy tym ślicznie upieczonych bułeczek, miseczki napełnione po kolei marmoladą, dżemem i czekoladą oraz dużych rozmiarów szklankę z sokiem.

Chciała się dowiedzieć cóż to za sok, bo musiała przyznać, że była naprawdę spragniona, ale nie wzięła pod uwagę jednej rzeczy. Była osłabiona i długo nie utrzymała naczynia w ręce, upuszczając je zaraz po tym na ziemię.

Na głośny dźwięk tłuczonego szkła zatkała uszy. Jednak dopiero po chwili dotarła do niej jedna bardzo istotna informacja... Gdzie ona była? Znajdowała się w przestronnej sypialni, całej w bieli i odcieniach szarości. Pokój był urządzony w bardzo gustownym jednak i nowoczesnym stylu... jednocześnie surowy i przytulny. Nie ukrywała, że bardzo jej się tu podobało, ale to nie był jej pokój... w takim razie czyj?

I jej odpowiedź wpadła do pomieszczenia niemalże sekundę później.

Gdy ujrzała przed sobą blond czuprynę, zdębiała. Miała przed sobą swojego dobrego szefa, który w tej chwili wpatrywał się w nią ze strachem pomieszanym ze zmieszaniem ale i troską.

- Luhan? – zapytała z głupia, widząc przyjaciela w drzwiach sypialni – Co ja tu...?

I nagle do jej głowy zaczęły napływać obrazy z dnia poprzedniego. Poranek w pracy... rozmowa z Sehunem... burza... wizyta u Luhana...

- Boże – wyszeptała, odkrywając kołdrę. Z ulgą zauważyła, że ciągle jest w swoich ubraniach – Tyle kłopotu... ja przepraszam, nie powinnam...

- Siedź w miejscu – odparł chłopak, twardo patrząc na zaskoczoną Minhee – Ja idę po miotłę i szmatkę, a ty masz zjeść i nie ruszać się z łóżka.

Kiedy wyszedł z pokoju, dziewczyna ani śmiała się poruszyć. Targały nią ogromne wyrzuty sumienia. Miała swoje głupie problemy i akurat z tymi problemami musiała się zwalić na głowę swojego szefa, a co więcej, koniec końców spała w jego łóżku.

No brawo, Minhee. Masz się czym pochwalić.

Spojrzała w lewo na tacę pełną bułek i z lekkim wahaniem sięgnęła po jedną, czując mimo wszystko delikatny ucisk w żołądku. Ostatnim razem jadła poprzedniego dnia rano, zanim wyszła do pracy...

Powoli odłamała kawałek pieczywa i wpakowała sobie do buzi, nadal czując się bardzo nieswojo. Ale i tak najgorzej było w momencie, gdy Luhan wkroczył do sypialni z miotłą i szufelką i zaczął sprzątać po jej akcie największej niezdarności.

Jednak jej niepokój odwróciła jedna rzecz. Smak pieczywa, które ciągle miała w ustach.

- Matko... - westchnęła – Skąd ty wziąłeś te bułki? Są przepyszne!

Blondyn delikatnie uśmiechnął się na słowa Minhee, po czym zamiótł szybko odłamki szkła na łopatkę i podniósł się do pionu.

- Z mojej kuchni – odparł – Miło mi, że ci smakują.

Nie powiedziała więcej ani słowa z otwartą buzią wpatrując się w chłopaka, który stał w tamtej chwili obok niej. To on je upiekł? Kiedy on zdążył to zrobić? Przecież były wciąż miękkie i świeże... Na dodatek były niesamowite. Lekko słodkawe, ale nie za bardzo żeby można było bez problemu dodać do nich jakąś słodką konfiturę lub coś podobnego... i już wiedziała czemu ma w miseczkach czekoladę, marmoladę i dżem.

- Kiedy ty je zdążyłeś zrobić? Nie, jednak nie kończ – uprzedziła go w swojej wypowiedzi, przeczuwając, że chłopak w ogóle nie opuścił kuchni tej nocy.

Xi westchnął cicho, odłożył śmieci jak najdalej od łóżka i usiadł powoli na rogu materaca, wpatrując się w dziewczynę tym razem zupełnie poważnie.

- Miło się rozmawiało o pierdołach, ale teraz chcę wiedzieć co się wczoraj stało. Twoja... reakcja mnie nieco wystraszyła.

Minhee opuściła wzrok, nie chcąc mieć przed sobą jego spojrzenia. Już wystarczająco się upokorzyła przychodząc akurat do niego. Nie chciała więcej kompromitacji.

Chłopak widząc jej opory, westchnął po raz kolejny i posłał jej słaby uśmiech.

- Zdaję sobie sprawę, że to ciężki temat, ale na samych domysłach nie mogę polegać – powiedział po chwili, patrząc prosto na dziewczynę, która ani śniła podnieść głowę.

- A niby po co masz w ogóle na czymś polegać? Planujesz coś? – mruknęła cicho, biorąc do buzi kolejny kawałek bułki.

- Owszem – odparł – Chcę wyciągnąć z tego jakieś konsekwencje. Jeśli ty mi nie wyjaśnisz dokładnie co się stało, zapytam twojego chłopaka – zakończył twardo, przez co Minhee poczuła dreszcze przebiegające po jej plecach.

Spojrzała nieśmiało na Luhana, jednak na jej twarzy nie było ani cienia uśmiechu. Nie było też łez na całe szczęście, jednak widok tak zmarnowanej dziewczyny, zakłuł blondyna w serce.

- Byłego chłopaka – poprawiła, na co Xi popatrzył na nią z nieukrywanym szokiem.

Byłego? Zerwali ze sobą? Najgorsze co mu przyszło do głowy wczorajszego wieczora to fakt, że mogli się ostro pokłócić, ale na pewno nie zerwać!

- Jak to się stało? – zapytał oniemiały – Przecież byliście ze sobą tydzień!

Odłożyła bułkę z powrotem na tackę, po czym spojrzała na chłopaka z powagą w oczach. Kilka sekund później na jej twarzy uformował się delikatny uśmiech, jednak od razu było widać, że z lekka przymuszony.

- To proste... kocha inną. Nie mogłam go przecież winić. Dobrze, że mi o tym powiedział zanim sprawy się pokomplikowały.

- Zaraz... czekaj... co?! Zakochał się w innej w ciągu tygodnia?!

Kucharz chyba jeszcze nigdy nie był w takim szoku jak wtedy, gdy Minhee oznajmiła mu, że Sehun zakochał się w innej dziewczynie, podczas gdy umawiał się nią. To było absurdalne!

- Nie! – krzyknęła od razu dziewczyna, chcąc uspokoić wytrąconego z równowagi blondyna – On kochał ją wcześniej, ale to była nieodwzajemniona miłość...

Luhan podniósł się w jednej chwili z łóżka i zacisnął delikatnie pięści. Był w ciężkim szoku, ale nie znaczyło to, że był w tej chwili spokojny. Całym sobą powstrzymywał się, żeby nie wybuchnąć.

- Oppa – delikatnie zaczęła Minhee, jednak nie dane było jej dokończyć.

- Chcesz powiedzieć, że ten sukinsyn najzwyczajniej w świecie wykorzystał cię, żeby zapomnieć o innej?!

Blondynka zamilkła. Znała Luhana od jakiegoś miesiąca, ale jeszcze nigdy nie widziała żeby był tak zły, jak w tamtej chwili. Poczuła wtedy, że opowiadanie mu tej całej historii było bardzo złym pomysłem... jeśli chłopak jest tak porywczy jak wtedy w barze, gdy ją uratował z łap Hansola, to mogła się tylko domyślać co teraz zrobi pod wpływem złości.

Nie słysząc żadnej sensownej odpowiedzi od dziewczyny, Luhan udał się do przedpokoju i zaczął ubierać buty. Przerażona Minhee pobiegła zaraz za nim i patrzyła na niego z niepokojem.

- Gdzie ty się wybierasz? – zapytała, licząc że chłopak odpowie z uśmiechem, iż idzie do sklepu.

- Załatwić kilka spraw – odrzekł, bynajmniej nie miłym tonem.

Gdy sięgnął do klamki, by otworzyć drzwi, poczuł jak jego ręka jest chwytana przez delikatną dłoń kelnerki.

- Błagam... nie rób nic głupiego...

Spojrzał na nią tym razem łagodnym spojrzeniem, po czym wyplątał się z jej uścisku i wręczył jej klucze.

- Możesz tu zostać ile chcesz, ale jeśli zdecydujesz się przyjść dzisiaj do pracy, to zamknij mieszkanie. Klucze oddasz mi w restauracji.

Nie mówiąc nic więcej, wyszedł na zewnątrz, nie dając dziewczynie żadnej szansy na odpowiedź.

***

Zegar wskazywał powoli zbliżającą się godzinę 18:00. Hyewon dobrze wiedziała, że za niedługo warta się zmieni i pilnujący jej w tamtej chwili Niedźwiedź (z którym przy okazji znalazła wspólny język) wymieni się z kimś innym. Czasami miała wrażenie, że z dnia na dzień jeźdźcy robią się coraz bardziej nerwowi, ale w sumie ona również nie była na tyle spokojna, żeby być na tyle spostrzegawczą.

Dużo myślała wczorajszego dnia i również dzisiejszego. Myślała o tym, co ostatnio odkryła w walizce jej narzeczonego i o ile wczoraj napawało ją to przerażeniem, to dzisiaj... była spokojna.

Baekhyun z racji, że jest jakimś agentem, na pewno znał się na broni i samoobronie, a to oznaczało, że mogła czuć się przy nim bezpiecznie. Nie musiała się bać, że ktoś ją po drodze zaatakuje ani, że stanie jej się coś w jego obecności. Z drugiej strony ona również umiała się już w jakiś sposób obronić, chociaż od pamiętnego treningu Sehun zachowywał się naprawdę dziwnie... nie dzwonił i nie zaciągał jej na lekcje, na których był wcześniej skupiony jak na niczym innym. Coś... się stało, prawda?

Zamknęła książkę, czując że więcej nie da rady przeczytać. Tysiące myśli kotłowało jej się w głowie i nie mogła się skupić na prostej romantycznej fabule, która miała odwrócić jej myśli od tych wszystkich sekretów Baekhyuna. Zamiast tego myślała o tym jeszcze intensywniej.

Jeśli by jej powiedział, że pracuje tam gdzie pracuje, to... zginęłaby, prawda? O to mu chodziło, kiedy pokłócili się podczas śniadania nie tak dawno temu? Wszystko nabrało sensu... nie mógł jej tego wyjaśnić, bo inaczej znalazłaby się w niebezpieczeństwie. Czyli... on cały czas ją chronił?

- Ej, co to za mina? – usłyszała od strony balkonu znajomy głos – Wyglądasz jakby ktoś ci żółci do gardła wlał...

Nie użył syntezatora, za co była ogromnie wdzięczna. Miło było w końcu go usłyszeć, po dwóch dniach ciszy. Przynajmniej wiedziała, że wszystko z nim w porządku.

Spojrzała z uśmiechem na Orła, który od razu rzucił się na fotel obrotowy i z równie przyjaznym uśmiechem powitał brunetkę, którą widział po raz pierwszy od pamiętnego treningu.

Jednak uważnej dziewczynie nie umknęła jedna, interesująca rzecz...

- Orzeł? Co ty masz na oku? – zapytała zaniepokojona, widząc przebłyski fioletu bliżej jego skroni.

Jak na zawołanie chłopak odwrócił się do niej tyłem, wtykając swój nos w ekran komórki, co tylko utwierdziło dziewczynę, że coś jest nie w porządku. Podeszła do okna i zasłoniła je zasłoną, po czym odwróciła się do, grającego na telefonie, chłopaka i szybko ściągnęła mu maskę, zanim zdążył się w ogóle zorientować.

Przestraszony chciał chwycić czarny materiał, jednak przy tym odsłonił swoją twarz, którą zdobiła dorodna śliwa koło lewego oka. Oprócz tego miał też napuchniętą wargę i ślady po niezmytej jeszcze krwi...

Hyewon patrzyła na to wszystko ze zdumieniem. Podała mu z powrotem maskę i nie odzywała się kiedy Sehun naciągał ją z powrotem.

- C-co ci się stało? – wykrztusiła z siebie, nie wierząc w to co widzi.

- Mały sparing, nic takiego – odparł beznamiętnie, wracając do przeglądania swojego smartfona.

Zdenerwowana, wyrwała mu urządzenie z ręki i spojrzała na niego groźnie.

- Z kim miałeś sparing? – zapytała tonem nie znoszącym sprzeciwu.

- Z Jeleniem – odrzekł od razu, wiedząc, że nic nie ugra ukrywaniem prawdy.

Brunetka popatrzyła na Orła z otwartą buzią, nie wierząc w to, co słyszy. Z tego co słyszała, wdawanie się w sparing z Luhanem był najgłupszym pomysłem, na który mógł wpaść którykolwiek z jeźdźców. Dlaczego więc Sehun postanowił pobawić się w worek treningowy?

- Co cię do tego skłoniło? – zapytała w końcu, siadając na rogu łóżka.

- To nie tak, że miałem jakiś specjalny wybór – mruknął, spoglądając na dziewczynę z delikatnym uśmiechem.

Nigdy w życiu dobrowolnie by się nie zgodził na walkę z tym człowiekiem. Ale to, co wydarzyło się dzisiejszego poranka w ich kryjówce, było małym wyjątkiem.



- A więc mówicie, że morderca przesłał nam LSD? – pytał Orzeł, przyglądając się już prawie suchemu skrawkowi papieru, który pokazał mu Chemik – Ale po co?

- Podejrzewamy, że chce użyć tego specyfiku żeby wpłynąć na Hyewon. Naćpana byłaby idealnym celem, a poza tym... jej receptory bólu mogą być bardziej czułe. Miejmy jednak nadzieję, że jej ciało zareaguje jak większość i jej zmysły będą na tyle przytępione, że...

Orzeł nie skończył słuchać wywodu Chemika, gdyż pewne silne ramię owinęło się wokół jego szyi i pociągnęło go do tyłu. Nie upadł, jednak poczuł za sobą dość mocno umięśnioną sylwetkę a chwilę później usłyszał znajomy głos, nie zdeformowany syntezatorem.

- Zapraszam na sparing, Orzełku.

Jeleń. Wkurzony Jeleń, to od razu można było stwierdzić. I to nie wróżyło nic dobrego.

Trener puścił młodszego chłopaka, by po chwili ponownie go chwycić tym razem za kołnierz i z dużą siłą wyciągnął go na plac treningowy, po czym rzucił go na ziemię. Eagle w tamtym momencie dziękował niebiosom, że to była trawa, więc miał jako tako miękkie lądowanie.

- Ej! Co tu się dzieje?! – zza ich pleców wydobył się głos Chmury, który zaskoczony zamieszaniem przybiegł na plac wraz z pozostałymi zainteresowanymi.

- Wszyscy do kryjówki – warknął Jeleń – Nie chcemy tu gapiów.

- Posłuchaj... - zaczął Cloud, chcąc uspokoić kolegę, ale za wiele nie zdziałał.

- WSZYSCY WYPAD! – krzyknął, na co reszta osób powoli wycofała się do środka.

Cloud stał oniemiały przez chwilę, ale w końcu zaklął cicho pod nosem i rzucił współczujące spojrzenie leżącemu na ziemi przyjacielowi, po czym z głową pełną wątpliwości wrócił się do kryjówki.

Orzeł przełknął ślinę gdy zobaczył jak jego starszy kumpel strzela palcami, przygotowując się do czegoś... mało przyjemnego dla samego czarnowłosego.

- Podziękuj swojej byłej – mruknął Luhan – Gdyby nie jej prośba, nie byłbym taki grzeczny jak teraz. A, że jestem grzeczny to dam ci wybór.

Eagle powoli podniósł się do pionowej pozycji i popatrzył na Jelenia z pytaniem wypisanym na twarzy. Nie ujrzał jednak nic poza czystą wściekłością.

Poza tym... czy on właśnie wspomniał o Minhee?

- Jaki wybór? – zapytał spokojnie Orzeł, wiedząc, że i tak ma już przechlapane. Luhan musiał się dowiedzieć w co sobie pogrywał.

- Albo przystąpisz do walki ze mną na naszych zwykłych zasadach... albo po prostu cię spiorę.



- Jesteś niemożliwy – kręciła głową brunetka, przykładając mu do głowy worek z lodem który udało jej się zwinąć niepostrzeżenie z kuchni. Sehun skrzywił się nieznacznie na nieprzyjemne szczypanie, jednak wiedział, że tak jak nie przegadał Jeleniowi, tak nie przegada tej upartej kobiecie, że nie potrzebuje opieki.

- Należało mi się – odparł – Jestem mu wdzięczny za to, że mi przyłożył. I tak zrobił to za lekko jak na mój gust.

Hyewon westchnęła, po czym wręczyła mu woreczek do ręki, nakazując mu samodzielnie przykładać sobie lód do głowy.

- Jak to się stało, że zerwaliście z Minhee? – zapytała nagle, wprawiając chłopaka w zakłopotanie.

Opuścił na chwilę worek i popatrzył ze smutkiem na Hyewon, która nie bardzo rozumiała jego zachowania. Co mu się stało? Nigdy nie chodził taki zamyślony i smutny...

Chwilę później jednak się delikatnie uśmiechnął i ponownie przyłożył zimny okład do skroni.

- Noona... naprawdę będzie lepiej jeśli nie poznasz powodu – odparł – I nie pytaj, proszę – dodał nagle, widząc, że dziewczyna chce mu przerwać.

Złapała się za boki i głośno westchnęła, uwalniając całą swoją frustrację. Ten dzieciak zawsze był niemożliwy. Już w liceum miał momenty gdy był zamknięty w sobie, ale za chiny nie chciał się przyznać co się działo... Taki był Sehun i musiała się z tym pogodzić.

Nagle rozległo się w jej pokoju ciche pukanie. Przerażona krzyknęła szybkie „chwileczkę", po czym wepchnęła jeźdźca do swojej szafy, nie zważając na to, że będzie mu tam niezbyt wygodnie. Gdy stwierdziła, że wszystko jest na swoim miejscu, poszła otworzyć drzwi.

Nie zdziwiła się, że widzi za nimi Baekhyuna, dlatego wpuściła go od razu gdy tylko ujrzała go w drzwiach. Zanim na dobre wszedł do pokoju, zauważyła czarny materiał leżący obok łóżka.

Maska. Cholera...

Usiadła szybko na rogu swojego legowiska i niezauważalnie kopnęła czarne nakrycie twarzy pod łóżko, nie zwracając tym szczególnej uwagi Baeka, który stanął nieopodal niej z niewyraźną miną. Ten też nie w humorze?

- Hyewon... - zaczął niepewnie, co trochę zaniepokoiło dziewczynę.

- Co się stało?

W chwili gdy chłopak miał odpowiedzieć, w oddali rozległ się cichy stukot, który zwrócił uwagę czarnowłosego. Hyewon zaklęła cicho pod nosem, po czym zerwała się z łóżka i chwyciła narzeczonego za oba policzki odwracając jego uwagę od nieszczęsnej szafy.

- Nie słyszałaś przypadkiem... - zaczął, ale nie dokończył, gdy dziewczyna przyciągnęła go do pocałunku.

Nie miała innego wyjścia. Musiała odwrócić jego uwagę, bo gdyby odkrył, że jeden z gangsterów, których ściga, znajduje się w jej szafie... a na dodatek jest nim Sehun, to wszystko by się niepotrzebnie skomplikowało.

Nie przewidziała tylko, że tak ciężko jej będzie się od niego oderwać. W chwili gdy zetknęli się ustami, poczuła jego zadowolony uśmiech, by nagle zaczął żarliwie odwzajemniać pieszczotę, uprzednio chwytając ją w talii.

Czując narastającą ekscytację, Hyewon przechyliła głowę w bok i zamykając oczy, przerzuciła ręce na jego szyję w zupełności oddając się niesamowitemu uczuciu, którego nie czuła od zeszłego piątku, gdy to po raz pierwszy dowiedziała się jak to jest być całowaną przez ukochaną osobę.

Gdy jego ręce zaczęły powoli zjeżdżać w dół jej talii, zorientowała się, że nie miała przecież go uwodzić tylko odwrócić jego uwagę, więc w sekundzie oderwała się od niego, biorąc głęboki oddech.

- Ja nic nie słyszałam – wyszeptała.

W zamian otrzymała od niego uśmiech, na którego widok przewróciło jej się w żołądku. Czemu on musiał wzbudzać w niej takie uczucia?

- To chyba teraz nie jest ważne – wymruczał cicho, znów zniżając głowę, chcąc po raz kolejny poczuć usta swojej narzeczonej, jednak ona przyłożyła palec do jego warg, wiedząc, że jeśli nie powstrzyma tego teraz, to dojdzie do czegoś o wiele bardziej... intymnego.

- Co chciałeś mi powiedzieć? – zapytała normalnym głosem, zabierając ręce z jego szyi.

- Ty to umiesz zepsuć nastrój – mlasnął chłopak, uwalniając ją ze swojego uścisku – Muszę jechać do pracy – dodał niepocieszony.

Do pracy? Której? Idzie wypełniać głupie raporty i prowadzić spotkania w firmie, po czym wróci nad ranem i będzie spać do południa? Czy może jedzie na jakąś głupią misję i równie dobrze może w ogóle nie wrócić?

Wolała jednak, żeby z dwojga złego poszedł do firmy...

- Musisz jechać? – zapytała drżącym głosem.

Popatrzył na nią zaskoczony, po czym jego mina znów była niepocieszona. Luhan miał rację. Za dużo pracował, przez co oddalał się od Hyewon. Naprawdę chciał zostać w domu przez kolejne trzy dni aby dotrzymać jej towarzystwa, ale nie mógł nic poradzić na jego obowiązki... akurat teraz...

- Niestety – odparł.

Zapanowała między nimi krępująca cisza. Żadne z nich nie dało rady się odezwać. Każde z nich myślało o czym innym, jednak mimo, że ich myśli były różne, dotyczyły tego samego. Ich obojga.

Do czasu gdy w ich głowach pojawił się pewien pomysł.

- Hyewon?

- Baekhyun?

Zaśmiali się oboje, gdy wypowiedzieli swoje imiona w tym samym czasie. Baek jednak ustąpił dziewczynie pierwszeństwa.

- Mogłabym... pójść z tobą? – zapytała z wahaniem.

Natychmiast zauważyła ogromny uśmiech na twarzy chłopaka, co było równoznaczne z jego zgodą. Uradowana, stwierdziła, że potrzebuje tylko dziesięciu minut żeby się ogarnąć. I było to bardzo na rękę Byunowi, który spieszył się do pracy.

- Baek? – zapytała, zanim zdążył wyjść z jej pokoju.

Spojrzał na nią zaciekawiony i kiwnął głową, że może mówić.

- A ty o co chciałeś zapytać?

Gdy po raz kolejny zobaczyła szczery uśmiech u przyjaciela, nie mogła go nie odwzajemnić.

- Chciałem zapytać dokładnie o to samo – mrugnął do niej – Czekam na dole – dodał, po czym zamknął za sobą drzwi.

Hyewon natychmiast rzuciła się do szafy, by wyciągnąć stamtąd Sehuna. Miała nadzieję, że nie zdążył się ugotować. Jednak chłopak był cały, czego nie można było powiedzieć o niektórych jej ubraniach, które miały na sobie mokre plamy... lód zdążył się za ten czas stopić.

Uśmiechnęła się do chłopaka, sięgnęła pod łóżko po jego maskę i poprosiła go aby udał się na balkon kiedy ona będzie się przebierać. Nie zajęło jej to długo, bo wybór ubrań zajął jej około 6 minut. Podeszła do torebki i spakowała szybko najpotrzebniejsze rzeczy.

Rzuciła okiem na jeszcze jeden przedmiot, który okazał się być ostatnio bardzo przydatny.

Stetoskop.

Wzięła go do ręki i zaczęła myśleć. Wziąć go? Czy nie?

Uśmiechnęła się delikatnie, po czym odłożyła narzędzie do szuflady i wyszła z pokoju, gotowa do odwiedzin w pracy jej narzeczonego.


***

Znowu się rozpisałam... dlatego znowu dzielimy hahaha :D poza tym nie jestem dobra w opisywaniu scen pocałunków :/ muszę się podszkolić hahaha :p

Druga część już niedługo, zgodnie z tym co mówiłam pod rozdziałem 31 :D


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top