Rozdział 32

Minhee nie miała zielonego pojęcia czemu środowego popołudnia została nagle wyciągnięta przez Sehuna z pracy, ale musiała wziąć sobie wolne do końca dnia, gdyż tak radził jej chłopak. Heechul nie był zadowolony z nagłej prośby czarnowłosego, ale chcąc nie chcąc musiał wypuścić kelnerkę wcześniej z pracy i nadzwyczajnie wezwać do pomocy Hani, która powinna mieć normalnie drugą zmianę.

Blondynka nie była głupia i jedno spojrzenie jej chłopaka utwierdziło ją w przekonaniu, że coś jest nie w porządku. Nawet uśmiech, który widniał na jego twarzy wydawał jej się sztuczny, próbujący ukryć prawdziwe odczucia. Nie wiedziała dokładnie na czym będzie polegać ich rozmowa, ale przeczuwała, że nie będzie ona należeć do najweselszych.

Powoli przeszli się do parku centralnego, w którym lubili dość często przesiadywać. Panowała tu cisza i spokój, nie zmącone hałasem, który wcale nie był takim rzadkim zjawiskiem na wiecznie przepełnionych ulicach. Tutaj mogli zawsze w spokoju porozmawiać, albo cieszyć się swoim towarzystwem.

Gdy w końcu usiedli, Sehun chwycił się za kark i zaczął intensywnie myśleć nad tym, jak zacząć rozmowę. Choi natychmiast chwyciła go za dłoń i powstrzymała go od drapania własnej szyi, patrząc prosto w jego oczy z nieukrywaną determinacją.

- Po prostu powiedz prosto z mostu co leży ci na sercu.

W momencie gdy dostrzegła ból w jego oczach, zrozumiała. Zdała sobie sprawę do czego to zmierza i musiała w duchu przyznać, że zaczęła się naprawdę stresować.

Sehun spojrzał w dół, gdyż nie mógł wytrzymać natarczywego spojrzenia dziewczyny. Obiecywał sobie, że nie będzie uciekał i zamierzał dotrzymać słowa, ale perspektywa zranienia jej była okropna.

- Przepraszam Minhee – wyszeptał – Ja tak dłużej nie mogę.

Był przygotowany na wszystko. Na płacz, wzdychanie, a nawet krzyk, jednak nie usłyszał żadnej z tych reakcji. Usłyszał... cichy śmiech?

- Jest inna, prawda? – odparła z delikatnym uśmiechem.

- Skąd ty...?

- Zdarzało ci się kilka razy zawahać, gdy chciałeś wypowiedzieć moje imię – wyjaśniła, rozsiadając się wygodnie na ławce i patrząc w niebo – Zawsze zastanawiałam się kogo chciałeś wtedy zawołać... a także zastanawiało mnie kiedy to się skończy. A mogło się skończyć na dwa sposoby: albo zapomnieniem jednej, albo zerwaniem z drugą.

Miał ogromne wyrzuty sumienia. Gdyby jeszcze się na niego wydarła za to cholerne oszustwo z jego strony, albo dała mu po twarzy to byłoby o wiele lżej. Tak to czuł się okropnie, widząc spokój w jej zachowaniu i nikły uśmiech na twarzy. Tak źle nie czuł się jeszcze nigdy...

Przez myśl mu przeszło, żeby teraz objąć tą dziewczynę i powiedzieć, że jest wszystko w porządku i, że jest najcudowniejszą istotą na świecie... ale nie mógł tego zrobić. Bo wcale nie było w porządku.

Dziewczyna delikatnie ujęła jego drugą dłoń i spojrzała na niego z szerokim uśmiechem, na którego widok poczuł się jeszcze gorzej. Będzie tego żałował... będzie tego cholernie żałował... ale nie mógł inaczej.

- Wiesz? Nie jesteś moim pierwszym chłopakiem, Sehun – zaczęła z lekkim wahaniem, jednak zdecydowała się uchylić rąbka tajemnicy – Miałam ich kilku... nastu – speszyła się, kiedy chłopak spojrzał na nią z nieukrywanym szokiem. Chrząknęła znacząco, przywołując się do porządku – Przez jedną głupią i nieodwzajemnioną miłość oddałam się w wir szaleństw i wybierałam w chłopakach jak w rękawiczkach albo skarpetkach... no dobra, w torebkach, bo jednak aż tak wielu ich nie było.

Chłopak parsknął śmiechem na stwierdzenie Minhee, której zrobiło się lżej na sercu, gdy zobaczyła szczery uśmiech na jego twarzy.

- Rzecz w tym... że nie należy szukać kogoś na siłę i tego się nauczyłam po tych wszystkich podbojach. Jak widać ta nauka niezbyt na mnie wpłynęła, bo od razu do ciebie zadzwoniłam jak dostałam twój numer – dodała z przekąsem – Ale nie żałuję. Byłeś inny niż wszyscy. Byłeś nie tylko chłopakiem, ale też przyjacielem. I dziękuję ci. Dziękuję, że postanowiłeś być ze mną szczery, Sehun.

Nie mógł uwierzyć, że przyjęła to z takim spokojem, ale jeszcze bardziej zaskoczyło go to, że była w podobnej sytuacji... tak samo jak on szukała wcześniej pocieszenia u innych, jednak go nie odnalazła. Być może powinien wyciągnąć ze swojego postępowania podobną naukę jak blondynka?

Uśmiechnął się szeroko do przyjaciółki i poczochrał jej jasną czuprynę. Był naprawdę szczęśliwy, że wszystko dobrze się ułożyło i między nimi będzie w porządku.

- Idź już – powiedziała z uśmiechem – Masz przecież pracę, tak jak i ja.

Kiwnął tylko głową i wstał z ławki. Pomachał jej jeszcze na pożegnanie i udał się w swoją stronę, by czym prędzej znaleźć się w laboratorium, z którego i tak zwiał z niemałą trudnością.

Minhee za to z delikatnym uśmiechem patrzyła jak chłopak zmierza ku wyjściu z parku. Gdy tylko zniknął z jej oczu, uśmiech zszedł jej z twarzy i zastąpił go delikatny grymas. Objęła się ramionami i głęboko westchnęła.

- Byłeś kolejnym do kolekcji, Sehun – wyszeptała – Ale jedynym, w którym naprawdę się zakochałam...

Była mu wdzięczna, że jednak wymógł na niej wolne do końca dnia. Nie byłaby w stanie teraz pracować. Nie zważając na to, że po policzku spłynęła jej łza, powoli uniosła głowę i spojrzała w niebo.

Zanosiło się na deszcz.

Ale nie tylko na zewnątrz.

***

- Nie smakuje panienko? – zapytał Yeongho, patrząc na brunetkę, która grzebała widelcem w swoim talerzu, wcale nie mając ochoty na jedzenie.

Głupie tajemnice... głupia srebrna walizka... głupia broń i głupie ściśle tajne rządowe dokumenty! Co to w ogóle miało znaczyć?! Czytała sporo o rządowych jednostkach specjalnych, do których mogli się dostać tylko najlepsi, po ukończonym szkoleniu wojskowym. Na dodatek każdy z takich „najlepszych" poprzysięgał wierność rządowi i tajność swoich działań. Nikt nie mógł nikomu powiedzieć czym się zajmuje, inaczej zabiliby jego i jego najbliższych.

W sumie to miało sens, huh? Wieczne sekrety i niedomówienia...

- Hyewon?

Z impetem wbiła nóż w miękką cielęcinę, na którą straciła apetyt, gdy tylko usłyszała obok siebie głos Baekhyuna.

Czemu on w ogóle nie jest w pracy? Albo w tej „drugiej" pracy? Wcale nie musiał zaszczycać jej swoją obecnością!

Chłopak drgnął, widząc jej gwałtowny ruch. Dziewczyna zwykle nie maltretowała nożem swojego jedzenia, co było dla niego teraz zaskakujące. Wydawała się czymś zestresowana, ale Baek nie był w stanie zrozumieć czym. Nie wiedział jakim był szczęściarzem, bo gdyby tylko dowiedział się o czym myśli jego narzeczona, z pewnością nie byłby zadowolony...

- Hyewon? – zapytał delikatnie po raz kolejny, chcąc zwrócić na siebie uwagę.

- Co?! – krzyknęła zniecierpliwiona, patrząc na chłopaka ze złością.

Byun skrzywił się nieznacznie na atak od strony Hyewon, jednak dzielnie zniósł jej złowieszcze spojrzenie i cicho chrząknął, chcąc rozpocząć rozmowę.

Była bardzo nie w sosie...

- Nie jesteś głodna? – zapytał ostrożnie, unikając tematu jej podłego humoru. Gdyby zaczął od pytania o samopoczuciu, na pewno nie wyszedłby na tym dobrze, zważywszy na to, że Hyewon bywała dość wrażliwa na tym punkcie. Wiedział, że za chwilę zaczęłaby mówić, że wszystko gra i nie ma się o co martwić, a później ciskałaby w niego wszystkim co miała pod ręką.

Zdarzały się już takie dni, gdy miała identyczne humory, ale wtedy miała ku temu powód.

Pytanie tylko... jaki był powód jej dzisiejszego humoru?

- No jak widać nie bardzo – odparła tym razem obojętnie, odkładając nóż i widelec na talerz, po czym wstała ze swojego miejsca.

Teraz była zimna i obojętna. Co u licha się działo z tą dziewczyną?

Przysunęła krzesło z powrotem do stołu i kiwnęła głową kamerdynerowi, że skończyła jeść. Yeongho nie czekał na nic więcej, tylko wziął prawie pełny talerz i udał się do kuchni, zostawiając dwójkę samych w jadalni.

Brunetka spojrzała na Baekhyuna nieodgadnionym spojrzeniem. Nie mogła uwierzyć, że ktoś taki jak on mógłby być powiązany nie tylko z Jeźdźcami, ale siłą rzeczy z każdą działalnością przestępczą w tym kraju. To wszystko brzmiało tak... absurdalnie. Nie mogła się pozbyć wrażenia, że o czymś zapomniała... że coś istotnego jej umknęło, ale nie miała pojęcia co.

Westchnęła cicho i powoli skierowała się do wyjścia z jadalni.

- Hej! Dokąd się wybierasz? – zawołał zdumiony Byun, widząc jak przyjaciółka zamierza zostawić go samego w pomieszczeniu.

- Już zjadłam, prawda? Idę odpocząć – odparła sucho, po czym zniknęła mu z oczu.

Oniemiały Baekhyun patrzył w kierunku wyjścia, przez które przed chwilą wyszła jego narzeczona. O co jej chodziło? Przecież byli w dobrych stosunkach! Ostatnio nawet bardzo dobrych...

Teraz znów jest zimna i oschła jak pierwszego dnia kiedy się tu pojawił, a myślał, że wszystko idzie w dobrym kierunku.

Nie zastanawiał się długo tylko wstał od stołu i odniósł pusty talerz do kuchni, dziękując lokajowi za kolację, po czym udał się na górę w stronę pokoju Hyewon. Musiał z nią koniecznie porozmawiać, bo napięcie unoszące się w powietrzu było nie do zniesienia...

Delikatnie zapukał do drzwi, licząc, że odpowie. Niestety się przeliczył i odpowiedziała mu tylko głucha cisza, która wcale go nie satysfakcjonowała. Postanowił zapukać jeszcze raz, nieco głośniej.

- Baek, daj mi spokój. Jestem zmęczona – usłyszał zza drzwi.

Westchnął przeciągle, ale dłużej nie dobijał się do pokoju brunetki. W ten sposób nic nie osiągnie, a tylko może pogorszyć sytuację. Udał się więc do swojego pokoju i usiadł na łóżku, zastanawiając się co takiego mogło zaleźć jej za skórę. No bo chyba nie popełnił tym razem żadnego błędu, prawda?

Chyba, że po prostu dopadły ją kobiece dolegliwości, o których w sumie wcześniej nie pomyślał. Zaśmiał się w duchu, gdy o tym pomyślał i poczuł się trochę lepiej. Oby tylko chodziło o głupią fizjologię...

Dla świętego spokoju zadzwonił do Luhana, żeby objaśnić mu całą sytuację. Przyjaciel jak zwykle zaczął mówić, że ma paranoję i po prostu ma ograniczyć trochę swoje przebywanie w firmie, bo to też może być powodem złego humoru dziewczyny. Baekhyun stwierdził, że to też mogło by być wyjaśnieniem i postanowił, że nieco przystopuje z pracą... jeśli tylko by to pomogło...

Już się miał zapytać o sposób w jaki mógłby udobruchać dziewczynę kiedy usłyszał:

- Baek, oddzwonię później.

- Luhan! – krzyknął do słuchawki, jednak ten się już rozłączył, pozostawiając wkurzonego chłopaka, który cisnął komórką o łóżko.

Jak będzie czegoś chciał, to wywinie mu taki sam numer... Swoją drogą, co go tak nagle powstrzymało?

Zadrżał, kiedy tym razem usłyszał cichy dźwięk swojego telefonu, pozostawionego na łóżku. Szybko wziął komórkę do ręki by odczytać wiadomość, ale gdy zobaczył kolejny nieznany numer, dreszcz przeszedł mu po plecach.

Tylko nie on...

No siemanko! Nie układa wam się, czy co?
Albo mi się wydaje, albo jest na ciebie o coś zła...
Nie fajnie...
Ale! Ale! Jak ci się podobała moja mała wskazówka? Fajna była, no nie?
Mam tego więcej... o wiele więcej...
Nawet nie wiesz jak ludzie zabawnie reagują na to świństwo!
Ciekawe jak ona na to zareaguje?
A! I jeszcze jedno mój drogi!
ZOSTAŁY CI 3 DNI

Nie mógł dłużej wytrzymać i z całej siły uderzył telefonem o ścianę, krzycząc z wściekłości... i strachu. Nie obchodziło go to, że właśnie doszczętnie zniszczył swój jedyny środek komunikacji z ludźmi. Przynajmniej przyniosło to chwilową ulgę, a sprzęt może sobie kupić nowy...

Teraz jedyne co go obchodziło to, to, że ten psychopata wiedział za dużo... skąd wiedział, że Hyewon jest nie w sosie? I czemu sugeruje, że to jego wina?

A co najważniejsze...

Jaka, kurwa, wskazówka?!

***

Dzień zapowiadał się naprawdę ładnie, jednak nagła ulewa jaka spadła na Seul po godzinie 18:00, z pewnością popsuła plany wielu osobom. Na całe szczęście Luhan do takich nie należał.

Był w tamtej chwili w domu, ciesząc się wolnym wieczorem i odbywał rozmowę telefoniczną ze swoim przyjacielem.

- Uspokój się Baek. Co masz na myśli, że Hyewon zaczęła się dziwnie zachowywać?

Z uwagą wsłuchiwał się w narzekanie kolegi, który zaczął mu opowiadać o tym, że przez cały dzień dziewczyna patrzy na niego zupełnie inaczej. Była ponoć nieufna, nerwowa i rozmowy już nie kleiły im się tak dobrze, a był pewien, że wszystko szło w dobrym kierunku... Blondyn jednak nie bardzo wiedział co ma mu na to poradzić.

Ściągnął czajnik z gazu i powoli zalał swoją jaśminową herbatę, uśmiechając się przy tym pod nosem. Uwielbiał ten rodzaj herbaty...

- Baekhyun – westchnął chłopak, biorąc kubek do ręki i skierował się do salonu – Myślę, że przesadzasz... widziałem się z nią ostatnio i była zupełnie normalna w swoim zachowaniu. Nie pracujesz przypadkiem za dużo? Może jest trochę wycofana, bo rzadko cię widuje?

Gdy usłyszał panikę w głosie Byuna, który zaczął się na poważnie martwić, że nie daj Boże popsują się ich relacje przez jego wieczne zabieganie, Luhan miał ochotę wybuchnąć śmiechem. Ten głupek kochał ją na swój szczenięcy sposób...

Nagle usłyszał dzwonek do drzwi, więc leniwie podniósł się z kanapy i z szerokim uśmiechem podszedł do nich, w ciągu dalszym trzymając telefon przy uchu i wysłuchując zabawnych słów przyjaciela.

Jednak wraz z otwarciem drzwi jego domu, uśmiech spełzł mu z twarzy.

- Baek – przerwał mu w pół słowa – Oddzwonię później.

Nie zwracając uwagi na protesty Baekhyuna, natychmiast wyłączył telefon i wciągnął dziewczynę do środka, zamykając za sobą drzwi i zabierając ją do salonu.

Kiedy zobaczył na swoim progu przemoczoną do suchej nitki i zmarzniętą Minhee, wpatrującą się w niego z niemą prośbą o pomoc, jednocześnie był zaskoczony i przerażony. Dlaczego nie wzięła parasolki? I dlaczego, do cholery, miała zaczerwienione oczy? Musiała płakać, ale... dlaczego?

Szybkim krokiem poszedł do łazienki i chwycił największy ręcznik jaki miał w pomieszczeniu. Wyciągnął też z szafki suszarkę i pognał do swojego pokoju po jakieś czyste i suche rzeczy, które by pasowały na drobną dziewczynę. Gdy wszystko miał już pod ręką, pobiegł do dużego pokoju i od razu narzucił ręcznik na, nieobecną duchem, blondynkę.

- Wytrzyj się dokładnie, nie chcemy, żebyś się teraz przeziębiła – powiedział miękko, ale widząc wahanie w jej oczach dodał od razu następne słowa ostrzejszym tonem – Jak nie stawisz się przez chorobę w pracy, to inaczej sobie porozmawiamy.

Zadowolony, że dziewczyna w końcu go posłuchała, poszedł do kuchni i nastawił wodę na kolejną herbatę. Gorący napój powinien jej pomóc.

Rzucił okiem na drzwi prowadzące do salonu i po raz kolejny zobaczył, że Minhee zamknęła się we własnym świecie. Co się stało? I dlaczego przyszła akurat do niego?

Westchnął i ruszył w jej kierunku, zapominając, że miał jeszcze przygotować kubek i odpowiednią torebkę herbaty. Chwycił ją za rękę i postawił do pionu, patrząc przy tym w jej oczy.

- Weź rzeczy, które ci przyniosłem i idź wziąć gorący prysznic. To będzie lepsze niż używanie suszarki... Sehun wie, że jesteś u mnie?

To był błąd. Luhan natychmiast zauważył, że dziewczyna ciężko przełknęła ślinę, a oczy niebezpiecznie się jej zaszkliły, by chwilę później wypuścić gorące łzy, których nie zdołała już dłużej powstrzymywać.

Objęła blondyna w pasie i głośno zapłakała, wtulając się w jego klatkę piersiową. Z sekundy na sekundę jej płacz był coraz bardziej rozpaczliwy, a Luhan zszokowany głowił się, co takiego mogło się wydarzyć. Zaczął delikatnie głaskać ją po plecach, starając się ją uspokoić, jednak nie dawało to większego rezultatu, bo dziewczyna wpadła w coś podobnego do histerii... Albo wydarzyło się coś w jej rodzinie, choć jeszcze rano w pracy nie wykazywała ku temu szczególnych oznak, albo... Sehun...

Nie namyślając się długo, objął ją najmocniej jak umiał i usiadł z nią na kanapie, mając gdzieś, że jego ubranie było całe mokre od łez i przemoczonej sukienki dziewczyny. Trzymał ją w swoich ramionach, wiedząc, że w tej chwili to jedyne, co może dla niej zrobić.

- Płacz – powiedział – Wypłacz się i wyrzuć to z siebie.

Nie mogła uspokoić się prawie do północy, a Luhan cierpliwie przy niej siedział i nie odstępował jej na krok, nie chcąc by dziewczyna straciła choćby na chwilę poczucie jakiegokolwiek oparcia. Ignorował wszelkie telefony i wiadomości, wiedząc, że będzie musiał się z tego tłumaczyć, jednak miał w swoim życiu ustalone priorytety.

A Choi Minhee była jednym z jego największych priorytetów.

***

Ciche pukanie rozległo się w gabinecie dyrektora szpitala. Myungsoo zadowolony, że został w ten sposób wyrwany z bezsensownego uzupełniania dokumentacji, którą powinien za niego wypełnić wicedyrektor, wezwał osobę do środka. Nie był zdziwiony, gdy do pomieszczenia weszła dwójka dobrze znanych mu rozrabiaków.

- Jak tam panie „dyrektorze"? Dobrze się pracuje? – zaśmiał się Dongwoo, rozsiadając się wygodnie na kanapie, robiąc miejsce również dla Sungyeola, który zachichotał na nietęgą minę lekarza.

Myungsoo tylko prychnął na głupią zaczepkę i schował papiery do szuflady, obiecując sobie, że weźmie je do domu i skończy robotę w zaciszu domowym. Popatrzył mało przyjemnym wzrokiem na swoich gości, po czym podszedł do szafki obok sofy i postawił wodę w czajniku.

- Herbaty? Kawy? – zapytał od niechcenia. W rzeczywistości jednak cieszył się, że ktokolwiek oderwał go od pracy. Nawet jeśli była to ta dwójka.

- Daj spokój, stary! – zaśmiał się Jang – Już niedługo wrócisz do swojego poprzedniego biura!

Delikatny uśmiech pojawił się na twarzy gospodarza, gdy tylko usłyszał słowa przyjaciela. Jednak nie dał po sobie poznać, że te kilka słów poprawiło mu humor.

- A ja bardzo chętnie napiję się herbaty – wtrącił Sungyeol, szperając w swoim telefonie – Poza tym... wiesz, że Sunggyu się wściekł? Ponoć zalegasz mu już z dwoma sprawozdaniami.

- A ty nie? – zaśmiał się Kim, wywołując tym samym uśmiech u kolegów – Myślę, że wszyscy mamy u niego dywanik, jak to wszystko się skończy.

- Obyś się mylił – zadrżał Dongwoo – Już wolę siedzieć na dywaniku u mojego tymczasowego szefa. Tak swoją drogą... nie mówiłeś, że Hyewon jest jego narzeczoną.

Czarnowłosy zacisnął pięści na te wzmiankę. Racja, nie wspominał o tym, ale jak miał o tym wspominać skoro ledwo mu to przechodziło przez gardło? Wystarczyła jedna myśl o tym, a robiło mu się niedobrze.

- Ja tam nie wiem co ona w nim widzi – parsknął Sungyeol, biorąc do ręki kubek z herbatą od przyjaciela – Gdyby się dowiedziała co on wyprawia, uciekłaby od niego czym prędzej.

- Wątpię – wtrącił Dongwoo – Dziewczyny jakoś zawsze ciągnie do tych złych... ehh, czemu go jeszcze nie wsadziłem za kratki?

- Może dlatego, że nie masz dowodów? Przecież mówiłeś, że jest wzorowym biznesmenem, każdy jego przetarg jest czysty jak łza i nie ma śladu żadnych łapówek...

- Nie mówię o jego biznesowej działalności... mówię ci, Hyewon by się dowiedziała a jeszcze wpadłaby mu w ramiona, zwłaszcza, że trzepie tyle kasy ze swojej dodatkowej robot...

- Zamknijcie się wreszcie! – krzyknął zdenerwowany Myungsoo, mając dość wysłuchiwania w swoim gabinecie o dawnym koledze z liceum. Miał tego wszystkiego po dziurki w nosie.

Jeśli Baek miałby kłopoty, pomógłby mu. To nie ulegało wątpliwości. Ale nie mógł się pogodzić z tym, że ma obok siebie najwspanialszą dziewczynę na świecie, mimo iż to Kim opiekował się nią przez cały czas. Życie było po prostu niesprawiedliwe.

Dwójka mężczyzn natychmiast ucichła, nie chcąc bardziej zdenerwować Myungsoo. Już i tak był wyprowadzony z równowagi... jeszcze trochę i miarka by się przebrała, a wściekły przyjaciel był gorszy od Sunggyu. A to już było zbyt przerażające nawet jak na ich wyobraźnię.

- A teraz jak już siedzicie cicho, to słuchajcie uważnie. Jutro zakończymy tą sprawę, napiszemy ten durny raport i Sunggyu będzie zadowolony, rozumiecie?

- Zaraz – odezwał się Jang – Chcesz ich wszystkich złapać już jutro?

Lekarz kiwnął głową na znak potwierdzenia.

- Nie ma sensu dłużej czekać. Oni nie są głupi i szybko się zorientują, że nie jesteśmy po ich stronie, a lepiej ich zapuszkować niż zostać przez nich zmasakrowanymi...

Sungyeol i Dongwoo popatrzyli po sobie nieprzekonani. Żeby zapuszkować ten gang, będą musieli obmyślić jakąś dobrą strategię, bo ich siły były zbyt duże, zwłaszcza ostatnio... Na dodatek jeśli popełnią jakiś błąd, to będą skończeni.

- Jesteś pewien? – zapytał Yeol – Mam obserwować sytuację?

- Nie opuszczaj kryjówki tych głupców i dawaj mi znać o każdym podejrzanym ruchu z ich strony... Nie możemy sobie pozwolić na porażkę. Tylko przeszkadzają... A gdy to wszystko się skończy, będziemy mogli zająć się tym pieprzonym mordercą. Musimy go złapać, bo robi się coraz bardziej gorąco. Mamy trzy dni chłopaki. Trzy dni, żeby go dorwać zanim zabije następną ofiarę.

Dongwoo pokręcił głową. To był kiepski pomysł, ale to Myungsoo był szefem tej operacji, więc nie mogli się sprzeciwić jego decyzji. Na dodatek sprawa tego chorego człowieka...

- Ścigamy tego psychola już czwarty rok... myślisz, że zdołasz go złapać od tak w przeciągu kilku dni?

- To możliwe – wtrącił Sungyeol, zwracając na siebie uwagę – Ale będziemy potrzebowali pomocy.

Pozostała dwójka popatrzyła na chłopaka z pytaniem wypisanym na twarzach.

- Niby jakiej? – zapytał Dongwoo.

- Myungsoo wie jakiej – uśmiechnął się tajemniczo pomysłodawca.

Kim popatrzył na przyjaciela z niezrozumieniem, lecz sekundę później zrozumiał o co mu chodziło i natychmiast pokręcił głową.

- Nie ma mowy – uciął krótko.

- Ale Soo...

- Nie będę prosił Baekhyuna o pomoc! Sami się tym zajmiemy!

Lee łypnął z pode łba na młodszego kumpla, po czym prychnął z dezaprobatą.

- Dobrze wiesz, że jest w to zamieszany... tu chodzi o Hyewon! Poza tym przyznaj, że nie znajdziesz lepszego eksperta niż on.

Po raz kolejny tego dnia Myungsoo zacisnął pięści. Wpatrywał się w widok za oknem i jednocześnie myślał o swoim położeniu. Nie chciał w to wciągać Byuna, ale doskonale wiedział, że Sungyeol ma rację i prędzej czy później byłby zmuszony prosić go o pomoc. Z drugiej strony czuł, że on coś namiesza w tej sprawie... ryzyko było bardzo duże.

W końcu cicho westchnął. Musiał odłożyć dumę na bok. Bezpieczeństwo Hyewon było najważniejsze w tej chwili, nawet jeśli Baekhyunowi mogło po drodze coś głupiego strzelić do głowy.

- W porządku – odparł – Najpierw zajmijmy się gangiem... potem możemy się z nim skontaktować i prosić o współpracę.

Na twarzy Sungyeola pojawił się wielki uśmiech i zadowolony odłożył kubek z herbatą na stolik, po czym podszedł do kolegi i poklepał go po plecach.

- Hyeong jest z ciebie dumny, Soo – powiedziałradosnym tonem – No to jak będzie? Trzeba wymyślić jakiś sensowny plan, prawda?

***

No i się udało nabazgrać kolejny! Cieszę się, że jednak z tym fanfiction się wyrabiam w terminie (gorzej z BTS, ale ciiii już niedługo będzie kolejny) :D

Jakby co, to rozdział nie sprawdzany, więc przepraszam za jakiekolwiek literówki :)

Miłego dnia! Środa potrafi być pięknym dniem jak się pozytywnie patrzy na świat, prawda? :D

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top