Rozdział 3


- Jest dwudziesta trzecia... Panienka dalej nie wróciła. Dzwonić po policję? – Seongjin chodził po całym korytarzu, patrząc to prawo to na lewo, tak naprawdę nie mogąc skupić swoich myśli na nikim innym niż na Hyewon.

Wyglądał na naprawdę przejętego całą sytuacją, ale i jednocześnie niesamowicie wyczulonego na każdy bodziec zewnętrzny. Nawet najmniejszy niespodziewany dźwięk, odrywał jego uwagę od własnych myśli.

Obok niego stał Pan Goo, który ze spokojem oceniał sytuację i próbował uspokoić młodego ochroniarza.

- Jeszcze za wcześnie. Żeby zgłaszać zaginięcie musi minąć co najmniej czterdzieści osiem godzin od ostatniego spotkania – odparł lokaj.

- Głupie zasady!

W istocie. To nie było podobne do Hyewon, aby spędzała całe dnie poza domem. Nie bywała tu często ostatnimi czasy, ale Yeongho doskonale wiedział, że spacery panienki trwają nie dłużej niż cztery godziny. Tymczasem dziewczyna nie wraca odkąd opuściła posiadłość około godziny dziewiątej nad ranem.

Nie dane było im się dłużej martwić, bo usłyszeli dźwięk przekręcanego zamka i w drzwiach stanęła postać, o którą tak długo się martwili. Jednak nie uszło uwadze obojga, że dziewczyna ma rozczochrane włosy i pobrudzone ubranie.

- Przepraszam, że tak długo... trochę straciłam poczucie czasu – zaginiona podrapała się po głowie, uśmiechając się nerwowo do Pana Goo i starając się wybrnąć z sytuacji – Gdzie jest Baekhyun?

Hyewon spodziewała się zobaczyć chłopaka w domu, zmartwionego całą tą sytuacją, a okazuje się, że nawet nie wyszedł jej na powitanie. Rozumiała, że dom jest duży, jednak korytarz miał naprawdę dobrą akustykę i nie wyobrażała sobie, że mógłby jej nie usłyszeć. Ochroniarz natychmiast rozwiał jej wszelkie wątpliwości.

- Wyszedł cię szukać kilka godzin temu. Zadzwonił nawet do swoich znajomych po jakieś informacje, ale skoro jesteś tutaj sama to znaczy, że cię nie znalazł, prawda?

Brunetka chciała odpowiedzieć, ale drzwi za nią gwałtownie się otworzyły. Obróciła się i ujrzała w nich wściekłego chłopaka, którego wzrok natychmiast złagodniał, gdy tylko zobaczył ją na środku głównego korytarza. W jednej chwili podszedł i objął dziewczynę najmocniej jak umiał.

- Czy ty sobie wyobrażasz co czułem przez ten cały czas, kiedy cię tu nie było? – chwycił ją za ramiona i popatrzył głęboko w oczy, co bardzo ją speszyło, przez co zaczęła patrzeć w podłogę – Ja rozumiem, że chciałaś odreagować, bo nie każdy dowiaduje się z dnia na dzień, że wychodzi za mąż, ale mogłaś chociaż odebrać telefon! Myślałem, że wydarzyło się coś złego...

Obiegł spojrzeniem jej rozczochrane włosy i brudne ubranie, ale zatrzymał się przy rozciętej do połowy spódnicy.

- Co się stało? – zapytał przerażony.

- N-nic... - zająknęła się. Przecież nie powie mu, że prawie została zgwałcona przez dwóch napalonych facetów i uratowana przez nieznajomego, który sam był co najmniej niebezpieczny z bronią w ręku – I nie wychodzę za mąż. Wybij to sobie z głowy.

Chłopak cicho westchnął na jej słowa. Puścił ją i spojrzał na nią ponownie, tym razem z bólem w oczach. Seongjin i Yeongho uznali, że pora bezpiecznie wycofać się z miejsca, bo rozmowa zaczynała schodzić na niebezpieczny tor, wobec czego szybko ulotnili się do pokoju dla służby.

- Nie ufasz mi, prawda? Hyewon, przecież jestem twoim przyjacielem. Wiesz dobrze, że możesz mi wszystko powiedzieć – odparł Baek, patrząc na nią błagalnym wzrokiem.

W dziewczynie coś pękło. Popatrzyła się na niego z wyrzutem, pokręciła głową i zaczęła mówić.

- Przyjaciel?! – wybuchła – A gdzie był ten przyjaciel przez ostatnie sześć pieprzonych lat?!

- Hyewon...

- Na sześć lat zapadłeś się pod ziemię i nie dawałeś znaku życia! – przerwała mu, chcąc wyrzucić z siebie wszystko, co w niej do tej pory siedziało – Mimo, że tyle razem przeszliśmy w liceum, ty z dnia na dzień zniknąłeś i do zeszłego tygodnia się nie odezwałeś ani razu! Żadnego maila, telefonu, listu czy nawet smsa! Jedyny moment, gdy mogłam cię zobaczyć to na pogrzebie mojego ojca dokładnie rok temu! Jednak nawet na mnie nie spojrzałeś i zignorowałeś mnie jakbym była powietrzem! I ty nagle mówisz, że jesteś moim przyjacielem?!

Patrzyła na niego przez łzy i starała się dostrzec na jego twarzy jakieś uczucia. Owszem, był ból i zakłopotanie, ale nie dopatrzyła się w nim chęci jakiegokolwiek wyjaśnienia. Otarła ręką twarz i spojrzała na niego raz jeszcze.

- Podasz mi chociaż powód dlaczego mnie opuściłeś? Ty i cała reszta?

Spuścił głowę w dół i zaczął wpatrywać się w podłogę, lecz po kilku sekundach uniósł ją znowu.

- Wybacz mi Hyewon... Ja... Po prostu nie mogę.

Przytaknęła głową, a wzrok znów miała beznamiętny. Zupełnie pusty. Wyminęła Baekhyuna, który nie starał się jej zatrzymać i udała się do swojego pokoju, by tam położyć się na łóżku i popłakać trochę w poduszkę. 

Zupełnie jak rok temu...

***

W jednym z przydrożnych barów przy głównej ulicy Seulu było o tej porze bardzo tłoczno. Mimo później godziny, lokal był wypełniony ludźmi, którzy przyszli się napić, pograć w karty lub zwyczajnie pogadać. Przy jednym ze stolików siedziało czterech dobrych znajomych i prowadziło luźną rozmowę. Przynajmniej tak się wydawało.

- A więc los postanowił sobie z robić z ciebie jaja i znów pokrzyżował wasze drogi, tak? – Park Chanyeol, który w tej chwili nalewał drugą kolejkę soju swoim przyjaciołom, uśmiechał się głupio, po usłyszeniu ciekawej historii Baekhyuna.

- Nie prosiłem się o to – burknął niepocieszony, biorąc do ręki kieliszek.

- Tak jasne, a kto się popłakał jak tylko dostał okazję zobaczenia się z Hyewon? Bo na pewno nie ja – zagaił Luhan, wymieniając porozumiewawcze spojrzenie z Chanem, który powstrzymywał się w tamtej chwili od śmiechu.

Byun westchnął i po chwili wychylił kieliszek, wlewając do gardła całą jego zawartość.

- Nie mam siły do tej kobiety – jęknął, po odstawieniu naczynia.

Siedzący obok Jongin parsknął śmiechem i poklepał przyjaciela po plecach.

- O ile pamiętam, to nigdy nie miałeś, a i tak latałeś za nią przez całe liceum. Jej wredny charakterek nigdy ci w niczym nie przeszkadzał.

- W dodatku wyładniała – zagadnął chłopak, który w tej chwili pojawił się przy ich stoliku.

- Sehun! – krzyknął Park – Kopę lat!

Wysoki chłopak uniósł rękę w geście powitania i przysiadł się do znajomych, wołając przy tym kelnerkę, aby przyniosła dodatkową butelkę soju z jednym kieliszkiem.

- Skąd wiesz, że wyładniała? Nie widzieliśmy jej sporo czasu – zagadnął najwyższy z towarzystwa.

Czarnowłosy dyskretnie się uśmiechnął, po czym skierował swoje spojrzenie na Chana.

- Widziałem ją w kawiarni – odparł, wzruszając ramionami – Wydoroślała, jest ładniejsza, przybyło jej tu i ówdzie... - usłyszał w tej chwili prychnięcie Baeka, na co Sehunowi uniosły się kąciki ust – Ale nie rozmawiałem z nią, bo musiałem szybko się zmywać. Wiecie, różne sprawy do załatwienia... - Luhan, spojrzał na chłopaka ciekawskim wzrokiem, na co młodszy udawał, że niczego nie zauważył i kontynuował – Zresztą nawet mnie nie poznała. Aż tak się zmieniłem?

Kai znowu zaczął się śmiać i w jednej chwili wyciągnął telefon. Sprawnie wyszukał na nim to, co chciał znaleźć i pokazał ciemnowłosemu ekran. Było na nim zdjęcie z liceum, na którym widniał chłopiec z rozczochranymi włosami i wielkimi okularami na nosie. Ponadto miał przy sobie książkę do chemii, a mundurek był idealnie zapięty na każdy najmniejszy guzik.

- Też bym cię nie poznał na jej miejscu – skwitował Kim - W życiu nie pozbędę się tego zdjęcia. To jest skarb!

Oh pokręcił głową, również lekko się uśmiechając. Na samo wspomnienie tego, jakim kujonem był za czasów liceum, aż łezka się w oku kręciła. Teraz jednak sielanka się skończyła i trzeba było jako tako podążać za tym, co mogło przynieść życie, nieważne czy byłaby to sytuacja trudna do rozwiązania, czy sympatyczne spotkanie z kumplami jak dzisiaj.

Kelnerka podeszła do ich stolika i postawiła przed nim kieliszek, uśmiechając się przy tym miło. Wziął od niej butelkę z soju i podziękował, równocześnie wyciągając ze spodni swoją wizytówkę. Speszona, ale i uśmiechnięta, odeszła od stolika szybkim krokiem. Chanyeol za to zagwizdał, widząc całą tę scenę.

- Kiedy ty się taki śmiały zrobiłeś?

- Chyba spostrzegawczy – zauważył chłopak, biorąc do ręki kieliszek, który został już napełniony przez Luhana – Odkąd tylko tu wszedłem czułem na sobie jej natarczywe spojrzenie.

Baekhyun był cały czas z nimi, jednak widać było, że myślami błądził zupełnie gdzie indziej. Wpatrywał się w swoje dłonie, garbiąc się przy tym i, co ważniejsze, zwracając swoim milczeniem uwagę pozostałych. Luhan zacmokał.

- Jest aż tak zła? No wiesz... Hyewon?

Jasnowłosy podniósł na niego wzrok i głęboko westchnął. Uniósł kieliszek z niemą prośbą o napełnienie go do pełna. Chan przymierzał się do tego, jednak Xi gestem ręki natychmiast go powstrzymał. Odwrócił się z powrotem do Baeka, który zrezygnowany odstawił kieliszek na stół i powrócił do wpatrywania się w swoje ręce.

- W skali od 1 do 10, jak bardzo jest na ciebie wściekła? – zagadnął tym razem Chanyeol, którego zaczęło martwić milczenie przyjaciela.

- Jedenaście – jęknął podłamany – Jak ja mam jej to wytłumaczyć? Że nie mogłem przy niej być? Tego się nie da ubrać w słowa!

Chan, Kai oraz Sehun spuścili głowy w dół, gdyż nie wiedzieli co mają na to odpowiedzieć. Jednak Lu położył dłoń na ramieniu Baekhyuna i uśmiechnął się pokrzepiająco.

- Będzie dobrze. Jednak musisz jej to wyjaśnić. Jeśli o tym nie porozmawiacie, to nigdy nie dojdziecie do porozumienia. Zrozum Baek, byliście sobie bardzo bliscy... nie dziwię się, że jest zawiedziona.

W jednej chwili rozległ się dźwięk telefonu komórkowego. Sehun wyciągnął brzęczące urządzenie z tylnej kieszeni spodni i wcisnął zieloną słuchawkę.

- Tak? Gdzie? Teraz? Ile dajesz nam czasu? Ok. Będziemy tak szybko, jak tylko się da – odpowiadał krótkimi hasłami, dlatego reszta nie miała pojęcia kto dzwonił, ani o co mogło chodzić. Domyślali się tylko, że to „my" oznaczało ich piątkę – Chen – odrzekł, po odłożeniu komórki – Mówi, że kroi się impreza. I to niezła.

Wszyscy na to hasło uśmiechnęli się szeroko. Chanyeol spojrzał już na żywszego Baekhyuna i rzekł:

- W końcu będziesz mógł odreagować.

Jasnowłosy popatrzył na każdego z obecnych w barze kumpli i również się uśmiechnął. Chan miał rację. Spojrzał jeszcze na zegarek, by sprawdzić, którą mieli godzinę. 1:24. Hyewon zapewne już śpi, więc na pewno będzie jej wszystko jedno.

- No to pora się zbierać! – klasnął w ręce, podniósł się z krzesła i razem z chłopakami udał się do wyjścia z baru.

***

Leżała bez ruchu na swoim łóżku i przytulała do siebie puchową poduszkę, która za każdym razem, gdy było jest smutno, sprawiała, że czuła się lepiej. Jednak tym razem nie pomagało przytulanie stosu piór wetkniętych w jedwabny materiał. Obok miała zapaloną lampkę nocną, która również miała pomóc jej z pozbieraniem myśli, jednak i ta próba zawiodła.

Obróciła się na drugi bok i sprawdziła godzinę w telefonie. Było już po trzeciej w nocy... Powinna była spać jak każdy, kto chciał wstać na zajęcia i się przy tym nie spóźnić. Tak wiele by dała, żeby w końcu wpaść w objęcia morfeusza...

Nagle usłyszała pukanie. Ciche i rytmiczne, ale była pewna, że to nie był dźwięk uderzania o drewno, więc drzwi odpadały. Zerwała się na równe nogi i zerknęła w stronę okna balkonowego. Zauważyła tylko parę nóg. Ktoś musiał siedzieć pod ścianą po drugiej stronie okna, nie wiedziała jednak kto mógłby o tej porze włamać się do jej posiadłości i urządzać wspinaczkę na jej balkon...

Ostrożnie wzięła szklaną butelkę z sokiem pomarańczowym... nie chciała się narażać, jednak ciekawość wzięła górę. Kto był w stanie ominąć Seongjina?

Powoli nacisnęła klamkę, w celu otworzenia drzwi. Wzięła głęboki wdech i wyskoczyła na zewnątrz celując swoją bronią w potencjalnego włamywacza. Nie zdążyła się jednak ruszyć, bo została złapana za nadgarstek i unieruchomiona dźwignią, zastosowaną przez nieznajomego, który w tej chwili trzymał jej ramię na plecach w bardzo niewygodnej pozycji. Nie mogła się ruszyć, bo ból był nie do zniesienia, więc pozostało jej tylko czekać, co napastnik ma zamiar z nią zrobić. Jej serce zaczęło wystukiwać przyspieszony rytm, a w uszach zaczęło szumieć. Co się z nią teraz stanie?

Jednak usłyszała tylko głębokie westchnienie i, co ją zaskoczyło jeszcze bardziej, dźwięk syntezatora mowy.

- Co ty chcesz mnie zabić? Ta butla jest do połowy pełna!

Uścisk się rozluźnił i po chwili dziewczyna była wolna. Co prawda, soku pomarańczowego już nie miała, jednakże w tamtej chwili wpatrywała się w postać ubraną na czarno z charakterystyczną maską na twarzy.

Cień obracał butelkę w dłoni, cały czas na nią patrząc.

- Jeśli chce ci się pić, nie krępuj się – rzekła Hyewon, która nadal była w szoku, że go tu zastała – Ale może wyjaśnisz mi co tu robisz? Nie podawałam ci adresu, ani niczego, co pokazałoby ci jak możesz się tu dostać.

Usłyszała cichy śmiech chłopaka, który odłożył butelkę na parapet, upewniając się, że jest w bezpiecznej odległości od rąk brunetki.

- Jeśli chcę, to mogę dowiedzieć się wszystkiego, księżniczko. Nawet tego, gdzie mieszkasz.

Wzdrygnęła się na użyte przez niego określenie. Nie mógł wymyślić czegoś lepszego? Ale zignorowała ten fakt i zapytała o kolejną rzecz.

- A co z zabezpieczeniami? Przecież mamy ochroniarzy!

- Pikuś – stwierdził Cień, strzepując pył ze swojego kostiumu – Słabe macie te zabezpieczenia.

Dziewczyna zaczęła się denerwować. I nie denerwowało ją to, że nieznajomy facet właśnie włamał się jej na posesję, ani to, że prawie złamał jej rękę przy użyciu swoich trików z samoobrony. Zaczęło ją irytować coś innego.

- Błagam, wyłącz ten syntezator, bo głowa mi pęka od tego komputerowego brzmienia. W ogóle ściągnij to co masz na głowie, bo to nie przystoi tak z kimś rozmawiać.

Chłopak zaczął się śmiać i kręcić głową jednocześnie. Wyciągnął z kieszeni kwadratowe urządzenie i przez chwilę szperał w nim jak w zwykłym telefonie. Hyewon z ciekawości chciała zobaczyć co to jest i do czego służy, ale miała odwagi by podejść i go o to zapytać. Jednak chwilę później przekonała się do czego było potrzebne to elektroniczne pudełko.

- Teraz lepiej? – jego głos się zmienił. Teraz nie brzmiał już jak typowy komputerowy syntezator. Nadal można było wyczuć, że jest sztuczny, jednak barwa głosu była teraz cieplejsza. Głos stał się głębszy i przyjaźniejszy dla ucha, niemal tak jakby był prawdziwy. Brunetka delikatnie się uśmiechnęła.

- O wiele. Nie wiedziałam, że można robić takie czary ze swoim głosem – odparła – To teraz możesz w końcu pokazać kimś jesteś. Nie ma tu żadnych bandziorów, którzy by na ciebie poskarżyli komukolwiek.

- Nie ma mowy – uciął krótko, chowając dziwne urządzenie z powrotem do kieszeni – Powiedz lepiej co się stało, bo twoje oczy wyglądają co najmniej strasznie.

- Dlaczego nie? – wyjęczała głosem małej dziewczynki, która nie dostała upragnionej zabawki – Nikomu nie powiem kim jesteś...

- Na uczelni coś nie wyszło? Albo kłótnia z przyjaciółką? Tak przekrwionych oczu dawno u nikogo nie widziałem.

Hyewon westchnęła. Ignorowanie jej pytania wcale jej się nie podobało, ale nie znała sposobu na to, żeby go przekonać do pokazania twarzy. Chciała wiedzieć komu zawdzięcza ratunek, a on jej tego nie ułatwiał, chowając się za grubym czarnym materiałem maski. Zaniepokoiło ją również to, że posiada o niej takie informacje i jest zainteresowany jej życiem aż za bardzo. Nie pisnęła słowa na temat swojej uczelni, ani tym bardziej nic o Minhee. Nie miała zamiaru przekazywać osobistych informacji prawie obcemu facetowi... nawet jeśli jakimś cudem pokłóciłaby się ze swoją przyjaciółką.

I wtedy przypomniała sobie kłótnię z Baekhyunem, przez co łzy znowu zaczęły napływać jej do oczu. Otarła je szybko, żeby Cień nie zadawał żadnych niewygodnych pytań. Zauważyła jednak, że nie uszło to jego uwadze, więc zdecydowała się o tym powiedzieć.

- Z narzeczonym.

- Masz narzeczonego? Jejku... nie spodziewałem się – A więc jednak nie wiedział wszystkiego. Bądź udawał – Kiedy mam wpaść na wesele? – dodał zadziornie.

- Nigdy – burknęła dziewczyna – Wesela nie będzie.

- No dobra, niech będzie, że ślub – mówił dalej, widocznie rozbawiony.

- Ślubu też nie będzie! Żadnego małżeństwa nie będzie! Nie będę niczyją żoną, a on nie będzie moim mężem!

- Spokojnie, księżniczko... - spojrzała na niego złowrogo, przez co od razu odwrócił wzrok – W takim razie czemu nazywasz go narzeczonym? Aranżowany związek?

- Bingo – odparła niepocieszona, wchodząc z powrotem do pokoju – Wchodzisz?

Wiedziała, że zapraszanie kogoś obcego nie jest najbardziej odpowiedzialnym pomysłem, ale była zbyt rozgoryczona, żeby o tym myśleć w tamtej chwili. Cień jednak zdążył pomyśleć za nią.

- Zapraszasz nieznajomego do domu? – silił się na poważny ton, ale nie za bardzo mu to wychodziło – Podziękuję. Jeszcze twój narzeczony mnie dorwie i dostanę po głowie.

- To ty prędzej dałbyś po głowie jemu. Zresztą nie ma go w domu, bo poszedł spotkać się z kumplami... Pewnie też chciał odreagować – odparła brunetka, nadal stojąc w drzwiach – Na pewno nie chcesz wejść? Nie zdążyłam się odwdzięczyć za ratunek...

- A jak ty chcesz mi się odwdzięczyć, hm?

Hyewon wywróciła oczami, załapując zbereźną aluzję. Za to chłopak miał z tego niezłą zabawę, co było słychać po jego ciągłym chichocie.

- Nieważne – westchnęła – Jeśli nie chcesz, to trzymaj się. Dobrej nocy, owocnych napadów na banki czy co ty tam robisz gdy ci się nudzi... - dodała odwracając się z zamiarem wejścia do sypialni.

W jednej chwili poczuła jak łapie ją od tyłu i przybliża twarz do jej ucha.

- Wolałabyś nie wiedzieć co robię, kiedy się nudzę – wyszeptał, co spowodowało, że po jej plecach przeszły ciarki. Jednak to uczucie nie trwało długo, gdyż puścił ją tak szybko, jak wcześniej złapał. Obróciła się do tyłu i zobaczyła jak przechodzi przez barierkę.

- Dobranoc, księżniczko – zawołał na odchodne i zeskoczył z balkonu. Hyewon podbiegła do krawędzi, by zobaczyć czy nic mu się nie stało, jednak był cały i zdrowy i pędził w tamtej chwili w kierunku ogrodzenia. 

A więc w ten sposób ominął ochroniarza...

Mimowolnie uśmiechnęła się i skierowała kroki do swojego pokoju. Dzięki niespodziewanej wizycie poczuła się lepiej, a co ważniejsze, przez chwilę mogła oderwać myśli od Baekhyuna. Teraz jej głowę zaprzątał tajemniczy mężczyzna, który pojawiał się nagle, jakby wychodził z cienia... No właśnie. Cień.

Nie wiedziała kim był. Nie miała pojęcia co krył pod maską. Wiedziała natomiast, że zrobi wszystko, aby się tego dowiedzieć, bo miała wrażenie, że to nie był ostatni raz kiedy miała okazję się z nim zobaczyć.


***

Prawie 3000 słów :O rozpisałam się... no ale ważne, że historia poszła trochę do przodu :D Zaczynam powoli wprowadzać trochę zamieszania tu i ówdzie, dzięki czemu cała zagadka zacznie nabierać sensu. Mam tylko nadzieję, że nie przyspieszę za bardzo i za wcześnie nie odkryję wszystkich kart :D W każdym razie, do następnego :D

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top