Rozdział 28
Środowy poranek był naprawdę piękny. Zapowiadał się kolejny ciepły i słoneczny dzień, który będzie idealny na odrobinę ćwiczeń. A najlepsza do ćwiczeń ze strzelania była polana.
Urocze miejsce umiejscowione gdzieś w środku lasu na zachód od dzielnicy fabrycznej było idealną ucieczką od hałasu i tłoku, który panował w mieście. Byłby to idealny punkt wypadowy dla każdej grupki przyjaciół, którzy chcieliby spędzić czas na miłej pogawędce przy pikniku.
Byłby. Gdyby Błyskawica nie przerobił tego miejsca na swoją osobistą strzelnicę.
Własnoręcznie (no może z małą pomocą) przytargał tu gładkie deski z jasnego drewna, zbudował dwa tory o długości 40 metrów oraz zaprojektował i umiejscowił manekiny, które służyły mu jako cele. Nie było lepszego miejsca do szkolenia jeźdźców w strzelaniu z broni długodystansowej.
Przemierzał właśnie las, pogwizdując cicho, będąc zadowolonym z ładnej pogody. Żadnego wiatru, żadnego deszczu, słońce i idealna temperatura... najlepsze warunki na strzelanie jakie mógł otrzymać.
Gdy już miał wyjść zza drzew, które oddzielały go od ulubionej polanki, zatrzymał się w pół kroku, słysząc ciche głosy i śmiechy. Ktoś go zdążył ubiec?
Schował się za pobliskim drzewem i delikatnie pochylił głowę, chcąc sprawdzić który tym razem naruszył jego miejsce. I niemal szczęka mu opadła gdy zobaczył drobną brunetkę, trzymającą berettę w prawej ręce i celującą do jednego z manekinów, ustawionego w odległości dziesięciu metrów.
- Hyewon? – szepnął do siebie, zaskoczony jak nigdy – Jak ona tu...?
I w jednej chwili zrozumiał jakim cudem dziewczyna odnalazła to miejsce. Gdy Błysk wychylił głowę nieco dalej, zauważył stojącego obok niej Orła, tłumaczącego powoli jak ma trzymać broń i celować.
I musiał przyznać, że jego kolega robił to naprawdę nieudolnie.
Nie wiedział co go wzięło, ale nagle wyszedł na polanę, chwycił dziewczynę i jednym ruchem wyrwał jej broń z ręki, wcześniej ją zabezpieczając i opróżniając magazynek.
- Pogrzało cię? – zapytał, patrząc groźnie na swojego kumpla – Dałeś jej prawdziwą amunicję?
Orzeł i Hyewon wyglądali na zaskoczonych jego wtargnięciem, a dziewczyna dodatkowo przeżyła mały zawał gdy wielkolud chwycił ją wcześniej za nadgarstek. Teraz już wiedziała co oznaczały słowa Sehuna, że wróg nie ostrzega... Ale Błyskawica nie był wrogiem za co dziękowała Bogu i jednocześnie była na siebie wściekła, że nie zareagowała automatycznie na jego ruch.
- Prawdziwą, nie prawdziwą... - wzruszył ramionami Eagle – To tylko metalowe kulki.
- Które potrafią zrobić krzywdę w bliskiej odległości, gamoniu – warknął Błysk, wyciągając z kieszeni gumowe kulki, które wsadził sprawnym ruchem do magazynka.
Tak przygotowany pistolet wręczył zmieszanej dziewczynie i powoli zaczął tłumaczyć jej zasady strzelania. Zaskoczony ale i zadowolony Orzeł uznał, że na tym polu nie ma co rywalizować z kumplem i postanowił, że po prostu poobserwuje tę ciekawą lekcję. Czuł, że jak tylko trening dziewczyny się skończy, będzie musiał odpowiedzieć na wiele pytań ciekawskiego jeźdźca, bo nie wierzył, że zostawi ten temat w spokoju...
- Musisz mieć odpowiednią postawę – zaznaczył Błyskawica, umiejscawiając pistolet w jej prawej ręce – Nie dotykaj jeszcze spustu – dodał od razu, widząc, że jej palec automatycznie ucieka do najniebezpieczniejszej części broni. Wziął jej lewą dłoń i umiejscowił ją nieco poniżej prawej, stabilizując jej chwyt – Jesteś za słaba na boczną pozycję. Stój na wprost tarczy... rozszerz trochę nogi i ugnij lekko kolana. Nie mogą być sztywne.
Dziewczyna posłusznie ustawiła się według zaleceń chłopaka i czekała na jego dalsze polecenia. Ten tylko uważnie sprawdził jej pozycję i delikatnie chwycił ją za przedramię.
- Rozluźnij łokcie – nakazał – Inaczej siła odrzutu połamałaby ci ręce.
Kiwnęła głową, rozluźniając wskazaną część ciała.
Musiała przyznać, że Błyskawica faktycznie były dobry w te klocki. Wydawał precyzyjne polecenia, jednocześnie w prosty sposób wszystko jej tłumacząc. Nie robił tego tak chaotycznie jak Orzeł. Podchodził do tej lekcji na luzie, ale i wszystko dokładnie jej objaśniał, nie pomijając żadnego szczegółu. Naprawdę sporo się nagadał o jej pozycji, o sposobie trzymania broni oraz o jej budowie i odpowiednim traktowaniu pistoletu. Minęło naprawdę sporo czasu zanim zdecydował się pozwolić jej na pierwszy strzał.
I ten pierwszy strzał nie za bardzo zadowolił brunetkę. Skrzywiła się gdy zobaczyła, że trafiła zaledwie w piątkę.
Błysk tylko zachichotał na jej dziecinną reakcję.
- Do wszystkiego trzeba dojść małymi kroczkami, Hyewon. Nie będziesz od razu mistrzem strzelania!
- No wiem, ale... chciałabym to trochę przyspieszyć...
Zaśmiał się tym razem nieco głośniej, po czym ustawił się zaraz za nią, łapiąc jej dłonie swoimi i nakierowując je na odpowiednie miejsce na tarczy.
- No to teraz się skup. Zawsze celuj jednym okiem i uważaj aby celownik na pistolecie zawsze zgrywał się z twoim narzuconym celem. Staraj się nie trzymać broni zbyt długo, bo im dłużej ją trzymasz tym twoje ręce są słabsze i celowność jest niższa.
Hyewon pokiwała głową na zgodę. Może i czuła się trochę niezręcznie, mając go przy sobie tak blisko, jednak perspektywa nauczenia się sztuki strzelania była dla niej zbyt kusząca.
W pewnym momencie Błysk zaklął i puścił dziewczynę, po czym natychmiast ściągnął rękawiczki.
- Trzeba coś z nimi zrobić – powiedział do Orła, który parsknął śmiechem na niezadowoloną minę kolegi – Zbyt szybko się wycierają!
- Które to już rękawiczki w tym miesiącu? Dziesiąte? – zakpił Eagle, zabierając od niego tę część ubioru.
- Zamknij się – odparł wyższy, po czym wrócił do poprzedniej pozycji, pokazując brunetce jak należy celować.
Hyewon też miała ochotę parsknąć śmiechem na tą zabawną sytuację, jednak zdołała się powstrzymać. Kątem oka zwróciła uwagę na jego duże dłonie, które mocno trzymały uchwyt pistoletu. Zamarła gdy zobaczyła cienką podłużną bliznę przebiegającą między jego kciukiem a palcem wskazującym.
- Yah! Przestań się bawić tą durną żyletką! Jeszcze sobie coś zrobisz! – krzyczała Hyewon, piorunując Myungsoo zabójczym spojrzeniem.
Była wtedy przerwa między zajęciami technicznymi, na których mieli ciąć, piłować i robić inne dziwne rzeczy z plastikiem i drewnem. A Kim Myungsoo oczywiście zabierał się za rzeczy, o których nie powinien był nawet pomyśleć.
- Przecież każdy ma tego używać na lekcji... nie przesadzaj Mała Do!
- Obracasz tym nożem jak chory człowiek! Jak ci się to wysmyknie, to zrobisz sobie krzywdę!
- Oooo... martwisz się o mnie?
- Yah! Nie zmieniaj tematu!
Nie zmienił, ale za to Hyewon uparła się, ze zabierze mu to niebezpieczne narzędzie zanim zrobi coś głupiego. Nie pomyślała jednak, że wyjdzie z tego tragiczna w skutkach szarpanina.
- Oddawaj to! – krzyczała.
- Ani mi się śni!
- Musisz być taki uparty?! – Hyewon szarpnęła nożem w swoją stronę, prawie wyrywając go chłopakowi, jednak ten okazał się być silniejszy i znów przeniósł ciężar noża na swoją stronę.
- Taki już jestem!
Nagle ktoś inny chwycił ich za ręce i powoli zaczął wyciągać nóż spod ich władzy. Przestraszona Hyewon straciła panowanie nad swoimi ruchami i przeciągnęła żyletkę na prawą stronę, na nieszczęście przejeżdżając ostrzem po ręce trzeciej osoby.
Następne co zobaczyła to upuszczona zakrwawiona żyletka i Chanyeol, trzymający się za swoją dłoń, z bolesnym grymasem na twarzy.
Przyłożyła sobie dłoń do ust i pobladła w sekundzie. Cięcie było naprawdę głębokie... trzeba wezwać pielęgniarkę!
- Hyewon obudź się – usłyszała obok siebie mruknięcie jeźdźca, który był trochę zniecierpliwiony jej dziwnym letargiem – Nie mamy za wiele czasu, a ty się jeszcze zawieszasz.
Ocknęła się natychmiast i skupiła na swoim celu. Gdy nacisnęła za spust, jej kula trafiła idealnie w dziewiątkę. Ucieszona, że trafiła prawie w sam środek, uściskała Błyskawicę i podziękowała mu za lekcję.
- Następnym razem chcę karabin! – powiedziała podekscytowana, na co Błysk zaśmiał się głośno razem z Orłem.
Następnie z fascynacją obserwowała jak sam zamaskowany z precyzją wyciąga swoją broń, załadowuje ją tym razem prawdziwą amunicją i strzela do tarczy odsuniętej na odległość piętnastu metrów.
Znał się na rzeczy i to było widać. Czerpał tez z tego niewysłowioną przyjemność, gdy za każdym razem przekładał naboje i odbezpieczał broń, a następnie celował i strzelał... Naprawdę był profesjonalistą.
Gdy Eagle wraz z dziewczyną oznajmili, że będą się zbierać, Błyskawica przerwał na chwilę swój trening. Z uśmiechem w oczach kiwnął im głową na pożegnanie i odprowadził ich wzrokiem gdy powoli zaczęli wchodzić do lasu. Jednak Hyewon zanim zeszła z polany, odwróciła się do wysokiego chłopaka i z szerokim uśmiechem głośno krzyknęła:
- Fajna blizna, Chan!!
A ten niemalże upuścił swoją broń z wrażenia. Zaskoczony spojrzał na brunetkę i jedyne co od niej dostał to mrugnięcie okiem i perlisty śmiech, gdy pociągnęła za ramię zszokowanego Orła w stronę lasu.
Kolejny jeździec skreślony z listy... Zostało jeszcze ośmiu.
***
Hyewon przeciągnęła się niczym kot, gdy skończyła sprawdzać szpitalną dokumentację. Nie chciało jej się tego dnia jechać do pracy, więc całą robotę musiała odwalić w domu, ale było jej to bardzo na rękę. Wygodna kanapa w jej salonie była o wiele lepszym wyjściem niż fotel w jej gabinecie.
Podeszła tanecznym krokiem do kuchni i postawiła wodę na kawę. Wiedziała, że bez problemu mógłby to zrobić Yeongho gdyby go tylko o to poprosiła, ale nie chciała go prosić o każdą bzdurę, którą mogła bez problemu sama wykonać.
Akurat gdy zdążyła zanieść parujący kubek do salonu, usłyszała dzwonek do drzwi. Podbiegła szybko do przedpokoju i dała znać gotowemu już kamerdynerowi, że sama się tym zajmie. Mężczyzna się tylko ukłonił i poszedł w swoją stronę, zostawiając dziewczynę samą.
Gdy otworzyła drzwi i zobaczyła w nich uśmiechniętego byłego, natychmiast zamknęła je z powrotem. A przynajmniej tak jej się wydawało, bo chłopak z prędkością światła wstawił stopę pomiędzy drzwi. No tak... Błyskawica jego mać.
- Chyba musimy porozmawiać – powiedział, przeciskając się w drzwiach.
- Niby o czym? – zapytała wymijająco Hyewon, unikając jego wzroku jak tylko mogła – I wiesz, że właśnie wtargnąłeś na moją posesję?
- Tak jakbym tego nie robił od miesiąca – zaśmiał się uszaty, po czym ściągnął buty.
Brunetka westchnęła w poddańczym geście i zaprosiła go do salonu, gdzie jej kawa na całe szczęście wciąż była ciepła.
- Może się napijesz czegoś? – zapytała, gdy chłopak zdążył się już rozsiąść i z ciepłym uśmiechem wpatrywał się w dziewczynę.
Pokręcił głową na znak, że nic mu nie potrzeba i nakazał jej usiąść obok niego na kanapie.
- Powiedz mi... zawsze byłaś taka spostrzegawcza? – zapytał.
- Pytasz się tak, jakbyś o tym nie wiedział.
- Ale ta blizna jest maleńka!
- Wystarczająco duża, żebym ją zauważyła i przypomniała sobie o tym głupim wydarzeniu w szkole.
Chan podrapał się po głowie, myśląc o tym, że dał się zrobić jak mała dziewczynka. Mógł nie ściągać tych cholernych rękawiczek!
- Chanyeol? – zapytała dziewczyna, zwracając na siebie uwagę czarnowłosego – Co do bycia w tym całym gangu...
- Chyba oszalałaś myśląc, że cokolwiek ci powiem – przerwał jej wypowiedź, parskając przy tym śmiechem – To nie są informacje, którymi mogę się z tobą dzielić, Hyewon. Nieważne czy jesteś moją przyjaciółką, siostrą, czy dziewczyną.
Na ostatnią wzmiankę Hyewon lekko się zmieszała. Podrapała się po nosie, czując nagłą pustkę w głowie. Nie miała pojęcia jaki temat podjąć, żeby uniknąć niezręczności, która zapanowała.
Chanyeol chyba to zauważył, bo w jednej chwili pojął, co takiego palnął.
- Wybacz. Ciągle zapominam, że jest ci z tym źle... - mruknął cicho, patrząc kątem oka na zestresowaną dziewczynę, która zaczęła bawić się swoimi włosami. Westchnął przeciągle i stwierdził, że to temat, który trzeba zakończyć raz na zawsze – Przestań się bać o tym rozmawiać! To normalne z kimś zerwać!
Hyewon momentalnie się wyprostowała na ostry ton byłego kolegi z klasy. Minęło już tyle lat, a ona nadal nie mogła się pogodzić z tym co między nimi zaszło. Miała ogromne wyrzuty sumienia po tym jak potraktowała Chanyeola i nie mogła być do końca wyluzowana w jego towarzystwie zwłaszcza gdy obok również siedział Baekhyun. Wszystko przez to głupie rozstanie...
- Ja wiem, ale...
- Ale, ale, ale... zawsze masz jakieś „ale"! – zbulwersował się chłopak – Hyewon, posłuchaj mnie. Postąpiłaś zgodnie ze swoim sumieniem, mówiąc mi prawdę. Szczerze to dziwiłem się, że tak późno do ciebie to dotarło, że to ten mikrus zawsze był u ciebie na pierwszym miejscu... gdybyś wtedy mi nie powiedziała, że z nami koniec, to oszukiwałabyś mnie, Baeka i przede wszystkim siebie. Dlatego przestań się mazać, przeszło mi. Nie musisz się o mnie martwić.
- Ale ja nie mogę się o ciebie nie martwić! Zraniłam cię, myślisz, że o tym nie wiem?
Chan westchnął zrezygnowany, czując, że ich rozmowa do niczego nie prowadzi. Kiedy ta dziewczyna w końcu zrozumie, że już jest wszystko w porządku? No dobra, nie do końca... ale taki stan rzeczy jest najlepszy jaki mógłby w tej chwili być!
- Raniłabyś mnie bardziej, myśląc o nim podczas gdy umawiałabyś się ze mną.
Chwycił ją za rękę i popatrzył na nią z troską.
- Pamiętasz co mi wtedy obiecałaś? Wtedy gdy ze mną zrywałaś?
- Z tego co pamiętam to ty się uparłeś żeby ze mną zerwać – zachichotała dziewczyna, na co Park wywrócił oczami.
- No dobra, fakt, ale wiadomo, że to ty wyszłaś z inicjatywą. Odpowiedz na pytanie.
Skierowała swoje spojrzenie w dół, zamyślając się na chwilę. Doskonale pamiętała dwie obietnice, które złożyła Chanyeolowi tamtego dnia. Dwie obietnice, których do dzisiaj nie spełniła. Pierwsza była priorytetem, druga miała być rezultatem nie spełnienia pierwszej... Nie dotrzymała żadnej, wierząc że ciągle ma na to czas. Jednak gdy trzecia klasa się skończyła, zdała sobie sprawę, że zaprzepaściła tę pierwszą. Po kilku latach znów dostała szansę i ciągle jej nie wykorzystała. Była tchórzem.
Kiwnęła powoli głową, dając mu do zrozumienia, że pamięta. Chan za to wypuścił powietrze z płuc, wiedząc, że pora ją trochę przycisnąć, bo o ile dobrze mu było wiadomo, nie kwapiła się spełnić jego prośby.
- Kiedy zamierzasz mu powiedzieć?
Jego słowa zadźwięczały jej w głowie jak pytanie odnośnie jakiegoś przesłuchania. Były ciężkie i dobitne, na które niełatwo było odpowiedzieć.
- Skąd wiesz, że już mu nie powiedziałam?
- Bo znam tego idiotę i wiem, że chwaliłby się tym po kilka razy dziennie – zaśmiał się na samo wyobrażenie – No powiedz to.
- Ale co?
- Doskonale wiesz co, głupia – pstryknął ją palcami w nos, uśmiechając się głupkowato.
- Ale tak teraz? Bez niczego?
- Wtedy mi się przyznałaś. Przyznaj się jeszcze teraz i będę miał pewność, że nie muszę interweniować.
Brunetka zapatrzyła się na własne nogi i wymamrotała pod nosem kilka słów. Chanyeol widząc to, zachichotał na jej głupią nieśmiałość.
- Głośniej, Hyewon. Nic nie słyszę.
- K-kocham go... - powiedziała trochę głośniej, aczkolwiek nadal był to tylko słaby szept.
Park pokręcił głową. I on teraz rozmawia z dziewczyną, która ma prawie 26 lat? Czuł się tak jakby miał obok siebie nierozgarniętą nastolatkę!
- Nie jadłaś dzisiaj śniadania, czy co?! – krzyknął.
- Kocham go, no kocham! Kocham Byun Baekhyuna jak jakaś wariatka!! – zerwała się z kanapy i jednym tchem wykrzyczała to, co siedziało jej w środku.
A Chanyeol wyszczerzył się jak nigdy, zadowolony, że w końcu to z niej wyciągnął. Minęło sześć lat i nic się nie zmieniło. Nic a nic.
- To teraz zadzwoń do niego i mu to powiedz – zaśmiał się, zakładając ręce.
- No chyba żartujesz?!
- Ale z ciebie uparciuch... mi też się nie przyznałaś! Dopiero Jongdae musiał znaleźć twój pamiętnik. Ej! Daj swój pamiętnik! Pokażemy go Baekowi i wszystko się ułoży!
- Chanyeol. Wyjdź.
- „Zerwałam dzisiaj ze swoim chłopakiem. Musiałam to zrobić bo kocham tak naprawdę mojego najlepszego przyjaciela..." – melodyjnym głosem wyrecytował chłopak, wyobrażając sobie wpis z jej pamiętnika.
- Park Chanyeol!!!
W salonie rozpętała się mała wrzawa, co było naprawdę typowe dla tamtej dwójki. Nieważne czy byli parą czy tylko przyjaciółmi, zawsze dogryzali sobie w ten sposób i nie było to dziwne dla nikogo. Ani dla ich znajomych, ani dla nauczycieli, ani dla ich rodzin.
- Paniczu, poinformować panienkę o twoim przybyciu?
Yeongho złapał Baekhyuna, opartego o ścianę oddzielającą salon z głównym korytarzem. Nie wiedział ile panicz już przebywał w rezydencji, ale nie umknął mu szeroki uśmiech zdobiący twarz młodego chłopaka.
- Nie trzeba – odparł zadowolony, zerkając dyskretnie w stronę salonu – Później do niej wpadnę...
Kamerdyner tylko się ukłonił i udał się w stronę pokoju dla służby, zostawiając Baekhyuna samego w holu. Ten za to oparł głowę o ścianę, przymknął oczy i cicho westchnął.
- Jak jakaś wariatka, tak? – mruknął do siebie i uśmiechnął się jeszcze szerzej, po czym odepchnął się od ściany i cichym krokiem powędrował do gabinetu, w którym miał do dokończenia sprawozdanie z ostatniego zebrania rady jego departamentu.
To jeszcze nie czas żeby się jej pokazywać. Ale gdy to zrobi, będzie wiedział, że wcale nie jest na takiej straconej pozycji jak myślał.
***
Kim Myungsoo był zawsze człowiekiem dobrze zorganizowanym. Może na pierwszy rzut oka wydawał się być lekkoduchem, który nie przejmował się opinią innych, jednak gdy przychodziło do poważnych sytuacji stawał się prawdziwym mężczyzną walczącym o swoje.
I jedną z takich walk właśnie przegrywał.
- Ale z ciebie szczęściarz, Myungsoo – mruknął z sarkazmem, wyłączając małe urządzenie podsłuchowe – Po raz kolejny zostałeś wyparty przez głupiutkiego Byuna.
Doskonale zdajesz sobie sprawę z tego, że on wcale nie jest taki głupi, durniu.
Z frustracją pociągnął za swoje włosy, by po chwili zwalić z biurka wszystkie swoje teczki, wypchane po brzegi dokumentami. Wziął następnie kilka wdechów żeby się uspokoić i powolnym krokiem udał się w stronę okna i zapatrzyć się na panoramę miasta oblanego promieniami słońca.
Zacisnął pięści, czując że jego gniew znowu powraca.
- Spróbuj ją tylko skrzywdzić, Baek... a zabiję cię gołymi rękoma – wyszeptał, mając w głowie obraz ślicznej brunetki, szczęśliwej u boku swojego narzeczonego. Narzeczonego, który wcale nie jest taki święty za jakiego się podaje.
Trochę spokojniejszy sięgnął po swój telefon i wyszukał w książce teleadresowej numer do Hyewon. Nie rozmawiał z nią od piątku, a to wszystko przez cholerną pracę, która nie daje mu nawet porządnie się wyspać. Gdy to wszystko się skończy, zamierzał wziąć sobie długi urlop, gdzie nie będzie miał już do czynienia z tym całym przestępczym światkiem.
Nie musiał długo czekać, bo po kilku sygnałach usłyszał dobrze mu znany głos, który działał na niego jak najlepsze lekarstwo. Od razu poczuł się lepiej.
- Myungsoo? Co tam u ciebie?
Słysząc jej radosny ton nie wiedział czy ma się cieszyć, czy może odwrotnie. W końcu doskonale wiedział dlaczego miała taki dobry humor. Ale mimo wszystko dobrze było usłyszeć jej śmiech.
- I jak tam egzamin? Wiem, że pisałaś go wczoraj, ale...
- Nic się nie dzieje! Zdaję sobie sprawę, że dużo ostatnio pracujesz. Zdałam! I cieszę się, że mam to już za sobą...
Myungsoo uśmiechnął się na entuzjazm, którym w tamtej chwili tryskała. Musiała być naprawdę szczęśliwa, że udało jej się to zaliczyć i wcale jej się nie dziwił. Anestezjologia to zmora każdego studenta medycyny. Nawet on musiał się z tym użerać i łatwo nie było...
- Gratulacje Mała Do! – powiedział zadowolony – Mam nadzieję, że tam dobrze świętujesz swoje zwycięstwo nad tym chorym przedmiotem!
- Tak właściwie to... w piątek robimy spotkanie u mnie w domu. Może wpadniesz? W sumie dawno się nie widziałeś z chłopakami... Fajnie byłoby się zobaczyć w starym gronie!
Czarnowłosy zaśmiał się na jej propozycję.
- Chcesz żeby mnie twój narzeczony zjadł żywcem? Wiesz, że nie jesteśmy w najlepszych stosunkach.
- Tak, wiem... ale on nie ma nic do gadania! To był mój egzamin i to będzie moja impreza, a ty jesteś moim przyjacielem, którego chcę u siebie zobaczyć! Mimo, że ostatnio byłam na ciebie zła o tą kłótnię to jednak nie mogę się długo na ciebie boczyć. To nie w moim stylu.
To prawda. Hyewon nigdy nie gniewała się na niego dłużej niż to było konieczne. Zawsze się prędzej czy później się uginała i znów byli w dobrych stosunkach. Kiedy się kłócili to ich kłótnie były nieco poważniejsze niż kłótnie z Baekhyunem, ale za to kłócili się rzadziej. I to była podstawowa różnica między nim a jego rywalem.
Rozmawiali jeszcze na różne tematy przez kilkanaście minut, ale nadszedł czas kiedy musieli przerwać miłą pogawędkę. Hyewon miała pracę i Myungsoo tak samo, więc nie mogli przesadzać z przerwami. Z drugiej strony nawet taka krótka rozmowa znacznie poprawiła chłopakowi humor.
Gdy usiadł wygodnie w swoim fotelu, do jego gabinetu wszedł młody chłopak z brązowymi włosami i szerokim uśmiechem na twarzy. Nie przeszkadzało mu to, że lekarz właśnie pracował i rozłożył się wygodnie na czarnej kanapie, która była jedną z nielicznych ozdób gabinetu dyrektora szpitala.
- No i po co mi przeszkadzasz? – zapytał spokojnie Myungsoo.
Brunet przewrócił się na bok tak, że miał na wprost siebie twarz jego starszego kolegi. Uśmiechnął się uroczo.
- Sunggyu chce raport z przeszpiegów – powiedział radośnie.
Czarnowłosy tylko prychnął i dalej nie podnosił wzroku znad dokumentów, którymi aktualnie się zajmował.
- Nie ma jeszcze raportu. Niech trochę poczeka – odparł na odczepne.
- Ojojoj... no to Sunggyu będzie zły...
Mężczyzna zignorował to i dalej spokojnie wypełniał dokumenty, bo miał planach wrócić do domu przed godziną 20:00, a jeśli teraz wziąłby sobie przerwę to był pewien, że jego plan w ogóle by się nie powiódł.
- No weź! Myungsoo! – narzekał chłopak, siadając już normalnie na kanapie – Traktujesz tą robotę jak najgorszą karę! Na twoim miejscu cały czas bym spisywał raporty, notował wszyściuteńko co wyrabia ten słodki gang! Przecież to robota marzeń!
- To się zamień – burknął starszy.
- Żadnej zabawy z tobą... zazdroszczę waszej trójce, że zostaliście do tego przydzieleni... Też chciałem być szpiegiem, ale szef uparł się, że jestem jeszcze niedoświadczony!
Myungsoo podniósł wzrok znad papierów i uśmiechnął się lekko, widząc narzekającego gamonia na jego kanapie, który patrzył na niego buntowniczym spojrzeniem.
- Bo nie jesteś doświadczony, Sungjong – odparł ciemnowłosy, zamykając teczkę i skupiając swój wzrok na młodszym od siebie – Ta robota jest niebezpieczna jak cholera i trzeba zachowywać się tak, żeby nie popełnić żadnego błędu. Jeśli któryś z tych gangsterów dowiedziałby się o całej tej akcji... już bym nie żył.
- Oni nie zabijają...
- Ale pobić już mogą. Przekonałem się już o tym i więcej nie chcę. Sungyeol i Dongwoo ci to potwierdzą.
Brunet westchnął głośno i pokręcił głową.
- Czyli tak jak zwykle mam chronić ci dupsko?
- Dokładnie – odparł radosnym tonem Myungsoo – Powiedz Sunggyu, że dostanie raport w przyszłym tygodniu. I będzie to ostatni raport.
- Dlaczego? – zapytał młody z ciekawością w oczach.
- Bo zamierzam ich wszystkich wyłapać i zapuszkować. Co. Do. Jednego.
Sungjong zmienił swoje spojrzenie z radosnego i rozbawionego na zupełnie poważne. Wiedział, że gdy Myungsoo mówi, że coś zrobi... to zrobi to. I to w najgorszy możliwy sposób.
***
Dobra! Mamy następny i znowu dość obszerny za to znowu pojawił się ktoś nowy :D
Stanowczo za bardzo lubię mieszać xD
Rozdział tak wcześnie rano, bo później nie za bardzo miałabym jak opublikować :p
P.S. Niedługo (nie wiem kiedy ale przed następną środą) pojawi się bonus/dodatek bo znowu mnie poniosło z pisaniem xD
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top