Rozdział 27


Gdy przemierzała sklepowe półki, starała się wyrzucić z głowy obraz mężczyzny z nożem w ręce. Mimo, że śniła o tym jakieś dwie godziny temu, nadal nie mogła przestać o tym myśleć, a tym bardziej zapomnieć... Aż tak się bała?

- Noona? – usłyszała obok siebie znajomy głos – Noona!

Zaskoczona obróciła w swoją prawą stronę i zaraz obok półek z makaronami zobaczyła Jongina, który na jej widok wyszczerzył się jakby nie widział jej ze sto lat. Trzymał w ręce dużą paczkę makaronu i włożył ją do koszyka.

Obok niego stał nieco niższy chłopak, którego już nie kojarzyła. Szczupły z ładną buźką i (tak samo jak Jongin) burzą czarnych włosów, które w przeciwieństwie do swojego towarzysza, miał ładnie ułożone. Jednak nie zmieniało to faktu, że byli podobni. Kai miał brata?

- No tak, zapomniałbym! – kumpel uderzył się ręką w czoło i poklepał swojego kolegę po ramieniu – To jest Taemin, mój przyjaciel.

- Miło mi – powiedział nowo poznany chłopak i podał rękę trochę zmieszanej dziewczynie. Uścisnęła jednak jego dłoń i delikatnie się uśmiechnęła.

- Nie widziałam cię nigdy wcześniej... skąd się znacie? – zapytała, gdy zaczęli chodzić między półkami sklepowymi we trójkę.

Taemin nieco się zamyślił, podczas gdy Jongin zanurkował na niższą półkę, by sięgnąć po sos sojowy. Hyewon za to stała i czekała na odpowiedź chłopaka.

Musiała przyznać, że ciekawiło ją to kim był i skąd się nagle wziął... nigdy wcześniej go nie widziała, a znała Kaia na tyle dobrze, że wiedziała z kim się zadaje, a już na pewno z kim się przyjaźni. Nie umknęłoby jej przecież, że ma takiego przyjaciela!

Potem do niej dotarło, że przecież nie widzieli się prawie sześć lat, na co trochę posmutniała. Musiało dużo się zmienić w życiu każdego z nich...

- Kiedyś Jongin wpadł w kłopoty w moim rodzinnym mieście, ale miał to szczęście, że byłem w pobliżu i mu pomogłem. Od tamtego czasu mamy ze sobą kontakt i czasem przyjeżdża do Busan mnie odwiedzić.

- Jesteś z Busan? – zapytała zaskoczona – To daleko! Musisz naprawdę uwielbiać tego urwisa, że przejechałeś tyle kilometrów by się z nim zobaczyć!

- Tak właściwie to musiałem się zobaczyć z... auć! – krzyknął nagle, czując jak Kai prawie zmiażdżył mu stopę swoją własną – Musiałem przyjechać, bo mu obiecałem – dokończył chłopak z kwaśną miną, ciągle czując ból w swojej prawej stopie.

Hyewon nie była do końca przekonana dziwnym zachowaniem tej dwójki, jednak postanowiła, że przyjrzy im się dokładniej kiedy nie będą zdawać sobie z tego sprawy. Coś jej tu śmierdziało i to mocno...

Udała się spokojnie w kierunku regału z napojami, a w tym samym czasie Jongin rzucił przyjacielowi ostrzegawcze spojrzenie.

- Trzymaj buzię na kłódkę, bo Cień nas pozabija! – wysyczał cicho, wzbudzając przy tym śmiech u Taemina.

- Nie rozumiem po co się tak z tym kryjecie... moja dziewczyna doskonale zdaje sobie sprawę z tego kim jestem i jeszcze jakoś żyję.

- Która dziewczyna? – zapytał tym razem ciekawy Kai.

- Ta prawdziwa – odparł od razu, po czym wskazał na regał z napojami, do którego udała się brunetka – Lepiej ją dogońmy, bo jak ją stracimy z oczu i coś jej się stanie, to wtedy Cień będzie miał prawdziwy powód żeby nas zabić.

Kim pokiwał głową i oboje czym prędzej ruszyli w kierunku wskazanego miejsca, by mieć na oku dziewczynę, którą obiecali pilnować.

***

Gdy przychodziło spędzić późny wieczór pod gołym niebem, to można było wzdychać bez końca na widok pięknego nieba usłanego gwiazdami. A gdy jeszcze miało się możliwość oglądania tego z bliską osobą, cała ta sytuacja nabierała magicznego znaczenia. Do tego miękki koc rozłożony na ciepłej trawie i miska pełna pysznych cukierków (najprawdopodobniej ściągniętych przez Baekhyuna z zagranicy) sprawiały, że randka mogła być zaliczona do bardzo udanych.

Jednak mina Minhee nie wskazywał na to, żeby cieszyła się ze wspaniałego czasu, bo myślami była zupełnie gdzie indziej. Wiedziała, że martwiła się samymi bzdurami, ale nie mogła przestać o tym myśleć.

- To może w końcu powiesz mi, co się dzieje? – zagadał Sehun, podsuwając jej pod nos pomarańczowego karmelka – Bo wyglądasz tak, jakby ktoś pół duszy ci zabrał...

- Nagle jesteś poetą? – zachichotała, biorąc cukierka do ręki i powoli odwijając go z papierka.

- Zdarza mi się czasem błysnąć – odparł z uśmiechem – No to o co chodzi?

Blondynka westchnęła przywołując wspomnienia niedzielnej rozmowy w restauracji. Spojrzała na swojego chłopaka smutnym wzrokiem.

- Chyba znowu przesadziłam...

- W jakim sensie?

- Luhan był dobrym szefem, sprawiedliwie wszystko oceniał a nawet dał mi szansę na rozwój... a ja znowu zaczęłam się awanturować i krzyczeć w jego gabinecie. Na domiar złego trzasnęłam drzwiami i nawet na niego nie spojrzałam gdy opuszczałam pracę.

Sehun wydawał się zaskoczony jej słowami. Nawet nie to, że podniosła głos na własnego szefa go zadziwiło. Nie rozumiał zachowania samego Luhana.

- Zaraz... nie zaproponował ci pracy na stałe? W sobotę wyglądał tak, jakby już nigdy miał cię stamtąd nie wypuścić!

Tym razem to dziewczyna była zaskoczona. Naprawdę tak wyglądała sytuacja? Nie ukrywała, że bardzo chciała tam zostać. Nie tylko warunki pracy były godne, ale i atmosfera, która utrzymywała się wśród pracowników była niesamowita. A ona to zepsuła swoim temperamentem...

- Może rzeczywiście chciał mi to zaproponować, a ja znowu go wkurzyłam zanim zdążył to zrobić – wyjęczała zawiedziona – Myślisz, że nie jest za późno żeby wysłać tam swoje CV?

- Miej swoją godność dziewczyno! – zaśmiał się brunet – Jeśli rzeczywiście chce cię mieć u siebie, to sam po ciebie przyjdzie – mrugnął do niej – A jeżeli go zdenerwowałaś, to po prostu musi się uspokoić i wszystko przemyśleć, ale nie martw się, jeśli dobrze mi się wydaje to niedługo powinien do ciebie zadzwonić i zaproponować ci powrót do pracy. Znam go już chwilę i jeśli nie ma konkretnego powodu żeby cię nie ściągać do roboty, a nie wydaje mi się żeby miał, to w końcu się z tobą skontaktuje.

Dziewczyna się lekko ożywiła, a na jej twarzy pojawił się uśmiech. W tamtym momencie pomyślała, że jest szczęściarą, mając takiego chłopaka przy sobie, który w tak szybkim czasie pomoże jej się rozchmurzyć. Sehun też był zadowolony, że może pomóc blondynce i cieszył się gdy znów zobaczył u niej uśmiech.

Jednak ani on ani Minhee nie zdawali sobie sprawy, że Luhan mimo wszystko miał dobry powód, żeby nie przedłużać z dziewczyną współpracy, nieważne jaką dobrą pracownicą by nie była...

***

- Emm... ominęło mnie coś?

Błyskawica stał na środku wielkiej hali w ich kryjówce, jednak nie spodziewał się ujrzeć tutaj takiego zamieszania. Całe pomieszczenie było przemeblowane.

Puste przestrzenie zostały zastawione walizkami i kuframi, które walały się między wielkimi stołami, zastawionymi wszelkimi różnościami. Od stanowisk laboratoryjnych, przez miejsca gdzie składano broń, po centra informacji czyli ławy zawalone wszelkimi dokumentami...

A dodatkowo... chodziło po tym pomieszczeniu więcej jeźdźców naraz niż zdołał kiedykolwiek zobaczyć na oczy.

- Błysk! – krzyknął jeden dość przysadzisty chłopak, machając mu ze stanowiska z papierami, w których aktualnie grzebał.

- Niedźwiedź? A co ty tu robisz? Co wy tu wszyscy robicie? – zapytał naprawdę zdezorientowany.

Wysoki, jednak nie tak jak Błyskawica, chłopak odłożył plik kartek z powrotem na stół i popatrzył się na niego dość poważnym spojrzeniem.

- Słyszeliśmy, że macie problemy z jakimś psycholem to przyszliśmy pomóc. Szukamy go dosłownie wszędzie. Nie ma ulicy w Seulu, która nie byłaby pod naszym czujnym okiem. A gdy już załatwimy gościa... zajmiemy się Diabłami.

Błysk gwizdnął na słowa kumpla z Busan. Nie wiedział, że ich mały gang aż tak zaangażuje się w ochronę Hyewon, że ściągnie członków ich organizacji z całej Korei. Z drugiej strony jednak dobrze było mieć pod ręką największe mózgi... Plik i Sowa nie daliby sobie sami rady w poszukiwaniu takiego przestępcy jakim był ten psychopata z jego sukienkami.

- Normalnie jesteśmy jak agencja wywiadowcza! – zaśmiał się wielkolud.

- Niekoniecznie, ale możemy im robić konkurencję jak się postaramy.

Plik rzucił na stół świeżą porcję informacji, którą dopiero co wydrukował. Spojrzał na dwójkę, która stała przy stanowisku z dokumentami i szeroko się uśmiechnął.

- Próbowaliście już nowych strzałek?

- Strzałek?! – krzyknęli równocześnie.

- Chemik zrobił dzisiaj rano nowy zapas przy czym dodał trochę innego odczynnika, który powinien uśpić człowieka na trochę dłużej niż zwykle. Jeśli macie ochotę to idźcie do niego, a on wam powie co i jak. Ja lecę szukać dalej jakichś wskazówek... A! I jeśli zauważycie gdzieś Szaraka, przyślijcie go do mnie. Musi mi pomóc z pewnym programem.

Zniknął im z oczu praktycznie w sekundzie. Najwidoczniej spieszył się do serwerowni by znowu bawić się tym swoim komputerem, co potrafił wszystko odnaleźć...

Błyskawica posłał znaczące spojrzenie Niedźwiedziowi i chwilę później oboje zmierzali w kierunku stołu laboratoryjnego, przy którym urzędował wspomniany przez Plika Chemik. Jak zwykle bawił się swoimi probówkami i kolbami, wlewając do naczyń różne odczynniki. Ponoć był najlepszy w swoim fachu... szkoda, że tylko Busan miało takiego eksperta.

Ten, widząc dwójkę wysokich i ciekawych wszystkiego jeźdźców, przerwał swoją pracę i ściągnął pomarańczową ciecz z palnika. Zdjął rękawiczki ochronne, po czym wskazał na sporą, drewnianą skrzynię, położoną nieopodal stołu. Chłopaki od razu pojęli, że jest to kolejna porcja ich niezawodnych strzałek.

- Tylko uważajcie, bo igły są tym razem ostrzejsze i łatwiej się zadrasnąć przy mocowaniu ich w pistolecie. A nie muszę mówić co się stanie gdy się zadraśniecie?

- Kilka godzin wyjętych z życia – odparł Niedźwiedź, doskonale wiedząc czym grożą magiczne strzałki jego przyjaciela z jednostki. Jednak zdążył się już znudzić kazaniami ich laboranta, bo słyszał o tym każdego dnia i za każdym razem jak brał te narzędzia do ręki.

- Dokładnie. Dodatkowo nieprzyjemny ból w mięśniach po przebudzeniu... nie wiem przez jaki czas ten ból się ma utrzymywać, bo jeszcze nie było to testowane. Nowy wynalazek.

Błysk uśmiechnął się na te słowa i trzepnął Niedźwiedzia w ramię.

- To jak? Idziemy na miasto? Chyba nietrudno będzie znaleźć w okolicy jakichś chuliganów bądź dilerów narkotykami...

Chłopak tylko kiwnął głową i zgarnął z kufra kilka fiolek z paraliżującym specyfikiem. Zapowiadała się niezła zabawa...

Chemik kręcił głową, patrząc na odchodzących jeźdźców, którzy po raz kolejny oddali się dzikiej pasji strzelania. Ta dwójka była identyczna pod względem miłości do broni długodystansowej... wystarczyło dać im naboje a na ich twarzach od razu pojawiał się uśmiech.

- Jesteś pewien, że dobrze zrobiłeś, dając im te strzałki?

- Są dorośli. Poradzą sobie.

- No nie wiem... oni zawsze sprawiali kłopoty jak tylko działali razem...

Chemik wybuchł śmiechem na słowa chłopaka stojącego nieopodal. Włożył kolbę z kolorowym odczynnikiem z powrotem na palnik i spokojnie zaczął pracować dalej, ucinając sobie przy tym małą pogawędkę z Tofikiem. Nie miał pojęcia jak on wytrzymuje z tym pseudonimem, który nijak do niego nie pasował, ale ponoć poddał się po którejś tam próbie przegadania do rozumu tym, co mu tą ksywkę wymyślili. Swoją drogą, to gdzie jest Sztaba i Mustang? A co gorsza... gdzie pałęta się Kosmita?

- Gdzie są te dzieciaki, których zawsze musisz upominać? – zapytał ścisłowiec, wlewając do gotującej się cieczy kroplę kwasu solnego.

- Pilnują w tej chwili dziewczyny...

- Chyba żartujesz?! – krzyknął Chemik, przerażając się na poważnie – Kto ich przydzielił to warty?! Przecież to ważne zadanie!

Tofik tylko wzruszył ramionami i zapatrzył się w okno.

- Z tego co się orientuję, to Wilk i Kameleon też ją mają na oku. Chyba nie do końca ufają tamtej trójce...

- Chwała Panu na wysokościach...

Jeśli Sztaba z Mustangiem i Kosmitą rzeczywiście musieliby się zmierzyć z niebezpieczeństwem... to wolałby sobie nawet nie wyobrażać co by z tego wynikło. Miał tylko nadzieję, że nie wymyślili nic głupiego.

***

Hyewon stała na środku swojego pokoju i nie bardzo wiedziała czy rzeczywiście dobrze trafiła.

Gdy koło godziny 22:00 postanowiła pójść do siebie i ogarnąć się do spania po ciężkim dniu, napotkała w pomieszczeniu dość ciekawy obraz...

Trzech zamaskowanych facetów oblegało jej pokój... Jeden, z malunkiem konia na piersi, siedział jej na biurku i bawił się jej śnieżną kulką, którą dostała kiedyś od Minhee. Drugi stał zaraz obok drzwi balkonowych i śmiał się z jej zdjęć z dzieciństwa, których album jakimś cudem zdobył, a trzeci, którego nogawkę zdobił zabawny rysunek statku kosmicznego, leżał na jej łóżku i z fascynacją czytał... jej pamiętnik?!

- Co tu się dzieje?! – krzyknęła, jednak zaraz się zreflektowała. Przecież Baekhyun jest na dole...

Rzuciła się najpierw na tego leżącego i wyrwała mu z rąk jej najbardziej osobistą rzecz, której nie czytała nawet jej najlepsza przyjaciółka! A teraz przychodzi do niej nieznany jej jeszcze jeździec i tak po prostu czyta sobie jej sekrety!

Następnym celem był chłopak stojący na balkonie. Trzepnęła go w łeb swoim pamiętnikiem i zamknęła mu przed nosem album z jej zdjęciami. Zdezorientowany nie wiedział co ma zrobić, więc automatycznie chwycił ją za ramię, żeby zastosować chwyt obronny, ale Hyewon, przypominając sobie lekcje u Sehuna, szybko kopnęła go kolanem w brzuch zanim zdążył założyć jakąkolwiek dźwignię. Chłopak natychmiast zabrał rękę i chwycił się za swoje podbrzusze, wydając cichy jęk.

Gdy znowu znalazła się w pokoju, nie czekała na cud, rzuciła obie książki na ziemię, w sekundzie wyciągnęła z kieszeni swojego motylka, szybkim ruchem go otworzyła i przycisnęła do gardła zaskoczonemu jeźdźcowi, siedzącemu na biurku.

- Proszę, postaw ta kulę tam gdzie była wcześniej.

Zszokowany jeździec odłożył od razu pamiątkę na miejsce i podniósł ręce do góry w geście poddania.

Minęło kilka sekund i dziewczyna w końcu się uspokoiła, chowając z powrotem nóż do kieszeni, wywołując tym ulgę na twarzach chłopaków.

- Mogę wiedzieć kim jesteście i czemu wtargnęliście do mojego pokoju?

- Ja jestem Kosmita! Miło poznać! – odrzekł radośnie ten, co wcześniej z pasją czytał jej pamiętnik.

Brunetka kiwnęła głową na przywitanie i spojrzała na tego siedzącego wciąż na jej biurku.

- Mustang – powiedział uśmiechnięty chłopak, schodząc z mebla i siadając już normalnie na sofie – A ten, który czatuje na balkonie to Sztaba.

Hyewon delikatnie uśmiechnęła się w kierunku wyższego jeźdźca, stojącego w drzwiach balkonowych, który ciągle masował się po brzuchu.

- Wybacz – powiedziała – Taki odruch... nie chciałam cię zranić.

- Ej! Zraniony to byłbym ja, gdybyś użyła tego noża! – oburzył się Mustang, ale dziewczyna to zignorowała i wpatrywała się z troską w Sztabę, którego oczy w pewnym momencie nabrały radosnych iskierek.

- To ja powinienem przepraszać, nie chciałem cię wystraszyć... ale muszę przyznać, że kopa masz niezłego. Gdyby Cień wiedział, że potrafisz się tak bronić to nie martwiłby się o ciebie tak bardzo! Może byśmy mu powiedzieli?

- Nie! – powiedziała ostro brunetka, powodując zaskoczenie na twarzach całej trójki – To znaczy... proszę.. Nie mówcie mu o tym. Wolałabym gdyby jednak nie wiedział.

Kiwnęli głowami na zgodę, powodując tym samym uśmiech na jej twarzy. Gdyby Cień dowiedział się, że jest trenowana przez Sehuna, odkryłby też to, że go zdemaskowała a wtedy nie wiadomo jakby zareagował. I wolała się tego nie dowiadywać.

- Proszę, proszę... co to było za zamieszanie?

Do pokoju wszedł kolejny jeździec, którego Hyewon nie kojarzyła. Co się stało, że widuje nagle tyle obcych twarzy? Najpierw ta trójka, teraz on...

- A ty jak się nazywasz? – zapytała zmęczonym tonem, siadając na łóżku.

- Jestem Kameleon.

- I czym się trudnisz? Zmieniasz kolory? – pojechała sarkazmem, którego nawet sama się po sobie nie spodziewała. Na szczęście nie rozzłościła tym chłopaka, który zachichotał w tamtym momencie.

- Powiedzmy, że masz rację – odparł – Idź spać, Hyewon. Przypilnujemy cię tej nocy, a raczej Wilk będzie cię pilnował, podczas gdy ja będę pilnował tej trójki – dodał wskazując na Mustanga, Sztabę i Kosmitę, który w tym samym momencie zrobili oburzone miny.

Hyewon tylko zachichotała i kiwnęła głową na zgodę. Czekała ją naprawdę ciekawa noc... jeśli ta zabawna trójka będzie rozrabiać to prędzej chyba umrze ze śmiechu niż zaśnie.

Po wzięciu odświeżającego prysznica wróciła do pokoju z zamiarem położenia się do łóżka. Pomieszczenie nie było już oblegane przez nowo poznanych chłopaków... jedyną osobą, która siedziała na jej kanapie był Wilk, który machnął jej ręką na przywitanie.

Uśmiechnęła się w duchu. Skoro już wysyłają jej taką ilość jeźdźców do pomocy to musiała być naprawdę ważna... i jeszcze to stwierdzenie, że Cień się o nią martwił... Nie wiedziała dlaczego, ale podobała jej się ta wizja.

Dlatego gdy położyła się na łóżku, zasnęła szybko i to z uśmiechem na ustach.


***

Tak, tak... czwartek a tu rozdział! :D Autorce się trochę nudziło i napisała sporo w przód więc po prostu dzieli się tym z czytelnikami, mając nadzieję, że ten lekki rozdział im się spodoba :D

*serio mam nadzieję, że się spodobał, bo pisałam go naprawdę długo... trzy podejścia miałam xD*

I jak widać są nowi bohaterowie, nowe wskazówki... generalnie zwariowany ten rozdział :p tylko wstawka z Minhee i Sehunem nie była zwariowana :D no i pozwoliłam Hyewon nieco zaszaleć z jej nowo nabytymi umiejętnościami, a co!

Do następnego! :D

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top