Rozdział 24
Było około północy kiedy Hyewon wyszła spod prysznica. W głowie ciągle miała scenę sprzed kilku godzin i mimowolnie na jej twarzy zagościł uśmiech. Dotknęła swoich ust i delikatnie przejechała po całej ich długości, ciągle czując smak słodkiego pocałunku.
Usiadła na rogu łóżka i wróciła tym razem pamięcią do seansu filmowego, który razem oglądali. A przynajmniej ona oglądała. Baekhyun był wyraźnie padnięty po wyjeździe i zanim film na dobre się zaczął, usnął jak małe dziecko na jej kolanach i tak przeleżał całe dwie godziny. Później musiała go obudzić i na pół przytomnego odprowadzić do jego pokoju. Po raz drugi zajmowała się nim jak matka... albo żona.
Uśmiechnęła się kiedy wyobraziła sobie siebie z chochelką w ręce, karcącą nieodpowiedzialnego męża, który znów zarwał nockę dla zrobienia głupiej prezentacji. Teraz perspektywa tego małżeństwa nie była już chyba taka zła....
- Ktoś tu ma dobry humor!
Drgnęła gdy usłyszała za plecami radosny ton syntezatora mowy. Jak głupio by to nie brzmiało to tak właśnie to odebrała. Odwróciła się twarzą do drzwi balkonowych i zobaczyła w nich opartego o framugę Jelenia. Czyli znowu to on miał wartę w jej pokoju.
Otaksowała go spojrzeniem od góry do dołu. Nie miała jakoś okazji się mu przyjrzeć od jej pamiętnego wypadu do ich kryjówki, bo albo miał wartę na zewnątrz albo o takich porach, kiedy spała bądź pracowała.
Nie wyglądał na takiego co trzymałby w ryzach cały ich zespół. Jego postawa bardziej przypominała dobrego chłopaka z sąsiedztwa niż niebezpiecznego gangstera, biorąc chociażby pod uwagę jak był w tej chwili rozwalony na jej krześle i stukał coś w telefonie. Na pierwszy rzut oka faktycznie nie dało się powiedzieć, że jest mistrzem walki i potrafi zasiać strach w całej reszcie zamaskowanych. Poza tym jego wesołe spojrzenie było wystarczająco mylące.
Podniosła się cicho z łóżka i powolnym krokiem podeszła do skupionego na grze chłopaka. Teraz albo nigdy...
Chwyciła go za policzki i już miała mu spojrzeć w oczy kiedy poczuła chwilowy ból w nadgarstkach i sekundę później stała odwrócona do niego plecami nieświadoma do końca co przed chwilą się stało.
- Mówiłem im żeby nauczyli się tego prostego chwytu na nadgarstki, ale się nie słuchali a przydałoby im się to - westchnął Jeleń, trzymając ją cały czas za ręce wychylając je ku górze w niewygodnym kącie, dociskając ją w miejscu łączenia przedramienia z dłonią, powodując u niej tym samym dziwne uczucie odrętwienia - Lubisz węszyć Hyewon. Jesteś ciekawska... to cię kiedyś zgubi - zadrżała lekko na jego surowy ton, jednak doskonale wiedziała, że nie musi się go obawiać - W każdym razie ja się nie dam nabrać na twoje sztuczki. Nie jestem jak Sehun.
Wytrzeszczyła oczy, słysząc z jego ust to zdanie. Wiedział, że zdemaskowała Sehuna? Jak? I kiedy się tego dowiedział?
Rozluźnił uścisk na jej rękach i zdezorientowana uklękła na podłodze, głowiąc się jakim cudem Jeleń dowiedział się, że Orzeł nie jest już dla niej zagadką. Jeździec usiadł na ziemi zaraz obok niej i wpatrywał się z uwagą jej zdziwionej minie.
- Nie chcesz wiedzieć kim jesteśmy, Hyewon. Będziesz miała przez to tylko kłopoty... Jeśli na przykład policja zaczęłaby cię o nas wypytywać, to bezpieczniej by było jeśli nie miałabyś o nas zielonego pojęcia.
- Ale skąd ty wiesz, że odkryłam Sehuna? - zapytała, dalej nie wierząc w to co słyszy. Nie mogła pojąć gdzie popełniła błąd, bo naprawdę starała się siedzieć cicho i nie pisnęła nawet słówka.
Ten tylko zachichotał i pstryknął palcami w jej czoło.
- A niby czemu prosiłabyś go o trenowanie? Przecież Sehun to ponoć była szkolna fajtłapa, siedząca w książkach!
- Ale skąd wiesz...
- Często mam wartę i widzę jak spotykacie się na siłowni każdego dnia! Hyewon... wysil ten orzeszek, który nazywasz mózgiem - zaśmiał się serdecznie i dźgnął ją palcem w brzuch.
A brunetkę w jednej chwili olśniło. Spojrzała zdumiona na chłopka, który znowu skupiony był na sprawdzaniu swojego telefonu. Delikatnie chwyciła go za ramię i z pełną powagą wpatrzyła się w niego, oczekując, że spojrzy jej w oczy chociaż raz. Niestety był uparty... ale teraz to nie miało żadnego znaczenia.
- Luhan? - zapytała cicho, nie wierząc we własne słowa. Jednak jej intuicja krzyczała głośno jak nigdy wcześniej, że to właśnie on teraz przed nią siedzi.
Poczuła jak mięśnie jego ręki się napinają, a twarz unosi się do góry ukazując jego zaskoczoną minę. Wszędzie poznałaby te oczy...
- Czyli to jednak ty - uśmiechnęła się delikatnie, podświadomie ciesząc się z takiego obrotu spraw - Tylko ty w całym moim życiu porównałeś mój mózg do orzeszka!
Jeleń tylko westchnął głośno, po czym uniósł ramiona w poddańczym geście i uśmiechnął się w ten swój typowy uroczy sposób.
- Wkopałem się - mruknął - Jesteś jednak zbyt mądrą bestią, Hyewon. Zaczynam powoli rozumieć czemu Baek jest wobec ciebie taki zaborczy - zachichotał, a dziewczyna spojrzała na niego podejrzliwie - No co? Chanyeol nie byłby sobą, gdyby nie rzucił przynajmniej jednego komentarza o tobie na każdym naszym spotkaniu. To działa na Baekhyuna jak płachta na byka. Chyba ciągle denerwuje go, że kiedyś byłaś w związku z naszym Chanem.
Hyewon zaśmiała się z słów Luhana i znów wróciła myślami do Byuna. Zapewne teraz spał w swoim pokoju i odsypiał męczący wyjazd delegacyjny. Zastanawiała się czy ona również będzie jeździła na takie wyjazdy... i czy będzie wtedy za nią tęsknił.
- Co to za rozmarzona mina? - zapytał przyjaciel, przyglądając się badawczo brunetce - Nie, czekaj! Nie mów. Dobrze mi się wydaje, że myślisz teraz o kim ja myślę?
- Zależy o kim ty myślisz - wystawiła mu język, prowokując małą sprzeczkę.
- Chłopak, średni wzrost, ciągle roześmiany i głupkowaty, chodził z tobą do szkoły...
- Jongdae? No coś ty! Czemu miałabym o nim rozmyślać?
Zanim Luhan zdążył skomentować jej złośliwą postawę i okropną grę aktorską, z biurka dało się słyszeć rytmiczną melodię. Dziewczyna natychmiast zerwała się z miejsca i podniosła telefon, który dzwonił jak opętany. Jaki idiota dzwoni do kogoś po północy?!
A no tak... Myungsoo faktycznie mógł być określony idiotą.
Wyszła natychmiast na balkon i odebrała telefon.
- Czyś ty oszalał?! Wiesz która jest godzina? - była trochę zdenerwowana jego nagłym telefonem, ale zaraz złość z niej uleciała kiedy usłyszała w słuchawce ziewnięcie.
- Chciałem się tylko upewnić, że nic ci nie jest. Wszystko gra?
- Tak, wszystko w porządku. Czemu jesteś taki zaspany? - zapytała, opierając się o barierkę.
Zobaczyła, że zaraz obok drzwi balkonowych siedział Cloud, który uważnie studiował jakąś książkę. Widocznie Jeźdźcy też mają swoje hobby...
Odwzajemniła jego gest kiedy zerknął na nią i pomachał jej ręką.
- Bo wróciłem do domu i jestem wykończony... I fizycznie i psychicznie...
- To gdzieś ty był? - zapytała zdumiona. Wiedziała, że gdzieś się wybierał w zeszłym tygodniu, ale tak na dobrą sprawę nawet nie zdążyła zapytać gdzie dokładnie.
- Miałem jedno ważne spotkanie w Busan - odparł dziwnie ostrożnym tonem, co nie bardzo spodobało się dziewczynie. Nie brzmiał tak jakby był z nią do końca szczery - Ale już jestem i znowu trzeba będzie zająć się szpitalem...
- Myungsoo? - zapytała nagle - Czemu kazałeś mi uważać na Baekhyuna?
Nie umknęło jej, że Cloud na dźwięk słowa „Baekhyun" uniósł głowę i zaczął się przypatrywać brunetce. Udawała jednak, że nic nie zauważyła i skupiła swoją uwagę na rozmowie telefonicznej.
- Nieważne - westchnął - Będę szedł już spać, więc jeśli pozwolisz...
- Myungsoo! Nie unikaj odpowiedzi!
Chmura tym razem odłożył książkę na ziemię i ze zmarszczonymi brwiami zaczął nasłuchiwać ciekawej rozmowy. Czyżby Myungsoo również nie był mu obcy? Poza tym, Jeźdźcy mają w zwyczaju podsłuchiwać? Hyewon nie wiedziała dlaczego go to tak interesuje, ale skoro go to zaciekawiło... to czy przypadkiem Baekhyun i Myungsoo nie mają czegoś wspólnego...?
- Mimo wszystko jest moim rywalem, nie powinnaś się dziwić - powiedział przymulonym głosem, a brunetka wyrwana ze swoich przemyśleń, kiwnęła głową. I chwilę później przypomniała sobie, że Kim przecież tego nie widzi...
- Odpocznij - powiedziała cicho i po pożegnaniu się z nim odłożyła telefon.
Podeszła do Clouda i spojrzała na niego poważnym wzrokiem. Oczywiście ten też unikał jej spojrzenia, co tylko utwierdziło ją w przekonaniu, że tego człowieka również zna prywatnie. Czemu jej się wydaje, że to wszystko jest jakąś pieprzoną grą, w której ona jest kukiełką sterowaną przez wyjątkowo mało dowcipną osobę?
- Obserwujecie Baekhyuna? I znacie Myungsoo? - zapytała prosto z mostu.
- Baekhyun mieszka z tobą, jest związany z twoją osobą... siłą rzeczy trochę go obserwujemy. A drugi z kolei kręci się koło ciebie, więc mamy na niego oko - odparł wzruszając ramionami - Idź już spać. Późno jest.
Dziewczyna westchnęła, utwierdzając się w przekonaniu, że niczego z niego nie wyciągnie, zwłaszcza, że mówił to takim tonem. Kiwnęła mu tylko głową na dobranoc i weszła z powrotem do swojego pokoju. Luhan tym razem leżał rozłożony na jej kanapie i również czytał jedną z książek. Jej książek.
Mimowolnie zachichotała gdy zobaczyła w co się tak zaczytuje...
- Książka kucharska? Lepszej pozycji nie było?
- To twoja półka, przypominam. Poza tym muszę sobie ciągle utrwalać niektóre rzeczy... Prowadzę restaurację mimo wszystko, pamiętasz?
Nagle przypomniała sobie o czymś, co naprawdę ją interesowało, a przez te całe zamieszanie z ochroną jej osoby i dziwną paczką, którą otrzymała, nie zdążyła nawet o to zapytać. Podeszła do kanapy i zwaliła nogi chłopaka na ziemię, usadawiając się obok niego i patrząc na niego ciekawskim wzrokiem.
- Znam to spojrzenie... - mruknął, siadając na sofie już całkiem normalnie - Czego chcesz?
- Powiedz mi... jak ci się pracuje z Minhee?
Słysząc to pytanie z ust przyjaciółki, nie mógł powstrzymać chichotu. Zamknął książkę i zadumał się na chwilę.
- Minhee... to skomplikowana kobieta - odrzekł całkowicie poważnie, przywołując do głowy obraz jedynej w swoim rodzaju dziewczyny, która zdążyła mu już nieraz zaleźć za skórę.
***
- Danie dla stolika numer siedem gotowe do wydania! - krzyknął Daesung, uśmiechając się szeroko do Yoony, która jak strzała przyciągnęła do blatu wózek i z prędkością światła zaczęła przekładać całe jedzenie.
Minhee ostatnim razem poznała jeszcze trzy inne kelnerki, które pracowały w restauracji Luhana. I wszystkie trzy były niesamowicie kochane, ale również złośliwe momentami. Jednak to wcale nie przeszkadzało blondynce, bo tak na dobrą sprawę przypominały trochę ją samą. No może prócz najmłodszej... ona była na to zbyt słodka.
Pierwszą, o której należałoby coś powiedzieć, była Im Yoona. Dość wysoka brunetka, o nieschodzącym uśmiechu z twarzy, była naprawdę przebojowa. Potrafiła dogadać każdemu, zwłaszcza Joonho bądź Daesungowi... Nie dało rady pokonać jej w słownej potyczce, bo dziewczyna sprawiała wrażenie jakby urodziła się do wygrywania każdej kłótni. Jedynym, któremu nie miała odwagi się postawić, był Luhan. Ale na niego chyba każdy tak reagował... prócz Minhee. Jednak ona za to miała u niego przekichane.
Następną kelnerką była Ahn Heeyeon, potocznie nazywana Hani. Urocza dziewczyna, która podobnie jak Yoona, zachowywała się trochę głośniej niż pozostałe kelnerki. Nie miała tendencji do kłótni, ale za to ekscytowała się dosłownie wszystkim...
Najmłodszą z całego grona była Lee Yooyoung. Była o rok młodsza od samej Minhee, co bardzo ją zaskoczyło, bo nie spodziewała się tutaj tak młodej osoby. Dziewczyna wciąż studiowała, więc często zmieniała godziny swojej pracy, aby dostosować je do nauki. Poza tym, jak na najmłodszą przystało, była strasznie słodka i kochana. Co nie oznaczało, że była wstydliwa. Nieśmiałość to ostatnie słowo, którym należało określać tą dziewczynę...
W sobotni poranek przyszło jej współpracować z Min, Sorą oraz Yooną, więc nie mogła narzekać na brak plotek czy przyjemnych pogawędek. Początkowo zamiast Sory miała się pojawić Yooyoung, ale z powodu egzaminu nie dała rady pojawić się dzisiaj w restauracji. Sora była tak miła, że zdecydowała się wziąć za nią dwie zmiany.
Kiedy dochodziła godzina dwunasta, Choi spokojnie zajmowała się zmywaniem naczyń. Była w doskonałym humorze, bo po pracy miała spotkać z Sehunem, który obiecał pokazać jej coś specjalnego... nie miała pojęcia co to było, ale na samą myśl czuła dziwną ekscytację i tłumiła pisk radości jak tylko mogła. Wiedziała, że nic nie mogło popsuć jej humoru. Nawet szef, który od jakiejś godziny z uwagą przypatrywał się jej ze zdziwieniem, ale i lekkim rozbawieniem.
W pewnym momencie stanął nad nią i wpatrywał się w nią centralnie tak, że dziewczyna zaczęła się powoli peszyć. Gdy umyła kolejny talerz, a blondyn ciągle nad nią stał i się przyglądał, wyłączyła wodę i spojrzała na niego z byka.
- Co jest? Stresujesz mnie, sajangnim!
Zobaczyła w jego oczach złośliwe iskierki i już wiedziała, że ma posprzątane. Szef miał dobry humorek... a to oznaczało słowne potyczki i czepianie się o wszystko co robiła...
- Brałaś coś? Chodzisz jak na haju, nucąc ciągle i śmiejąc się jak głupia dosłownie z niczego!
- Po prostu mam dobry dzień - wyjaśniła z szerokim uśmiechem na twarzy - To nic takiego.
- Acha... już rozumiem... randka?
Kiedy zobaczył słodkie czerwone plamy na jej policzkach, uśmiechnął się delikatnie, zadowolony z tego, że trafił idealnie. Dziewczynie zapowiadało się ciekawe popołudnie... albo wieczór. Mimo wszystko, cieszył się, że Sehunowi się układa z małą awanturnicą. Pasowali do siebie.
- Kończysz za dwie godziny Minhee - odparł wesoło Luhan, patrząc na zegarek.
- Ale... normalnie kończę o 15:00...
- Masz godzinę ode mnie w prezencie, więc ubierz się ładnie i zrób na swoim chłopaku wrażenie - puścił jej oczko, co tylko dodatkowo speszyło blondynkę.
- On nie jest moim chłopakiem! - od razu zaprzeczyła.
- Jeszcze, Minhee. Jeszcze... - zaśmiał się chłopak.
Gdzieś w pobliżu rozległ się głośny huk i dźwięk rozbijanych talerzy. Zaskoczony Luhan razem z młodą Choi obejrzeli się za siebie i dostrzegli, że na sali jest jakieś zamieszanie.
- Pomocy! Niech ktoś wezwie karetkę!
Blondyn w sekundzie pobladł, słysząc rozpaczliwe wołanie Minyoung. Natychmiast pobiegł w kierunku jadalni, nie bacząc na to, że Minhee również poszła w jego ślady i chwilę później znaleźli się wśród tłumu gapiów, przerażonych zaistniałą sytuacją.
Dziewczyna przepchała się razem ze swoim szefem do centrum tego zamieszania i aż zakryła usta, kiedy zobaczyła Heechula i Minyoung, pochylających się nad nieprzytomną Sorą. Kierownik sali starał się ją docucić, w czasie gdy Yoona rozmawiała z kimś przez telefon. Biorąc pod uwagę jej nerwowy ton, dodzwoniła się na pogotowie ratunkowe.
Luhan zdenerwowany uklęknął obok kobiety i zaczął sprawdzać jej puls oraz oddech. Takiego zamieszania nie spodziewał się dzisiejszego dnia... w ogóle nie spodziewał się, że ktokolwiek będzie mdlał u niego w restauracji!
Minhee również uklękła obok nieprzytomnej kobiety i przyłożyła jej rękę do czoła.
- Jest rozpalona... - wyjąkała - Mam nadzieję, że to nie będzie zagrażało ciąży - dodała, patrząc poważnie na Luhana, którego mina pokazywała teraz jak bardzo jest przerażony.
Niedługo potem przyjechała karetka i zabrała Sorę, którą na szczęście udało się docucić, jednak była zbyt słaba żeby wstać o własnych siłach. Gdy sytuacja została opanowana, trzeba było znów zająć się obsługiwaniem gości, ale nikt tak naprawdę nie mógł się skupić. Nie dość, że zabrakło im kelnerki, to jeszcze nie mogli przestać się martwić o swoją koleżankę z pracy...
Miarka się przebrała kiedy Min ledwo co utrzymywała się na nogach. Ruch był zbyt duży, żeby razem z Yooną mogły dać sobie radę z obsługiwaniem ich gości. I Luhan doskonale zdawał sobie z tego sprawę.
Zostawił w spokoju robienie makaronu tagliatelle i szybkim krokiem podszedł do Yoony, która po raz kolejny wykładała jedzenie na wózek.
- Mam do ciebie prośbę.
- Jaką szefie?
- Chodź ze mną.
We dwójkę podeszli do Minhee, która przestała już myśleć o pozytywach dzisiejszego dnia. Martwiła się strasznie o biedną Sorę i jej nienarodzoną jeszcze córeczkę... Miała nadzieję, że nic poważnego im się nie stało.
Podskoczyła w miejscu, kiedy Luhan położył rękę na jej ramieniu.
- Ściągaj fartuch i rękawiczki, Minhee - orzekł poważnym tonem.
- Ale mój uniform... - zaczęła się jąkać, jednak chłopak nie dał jej dokończyć.
- Niestety muszę odwołać twoją dzisiejszą randkę. Ściągaj fartuch i słuchaj się Yoony.
Blondynka nie bardzo rozumiała o co chodzi Luhanowi. Nigdy nie był wobec niej taki poważny, więc to chłodne polecenie nieco ją przestraszyło. Jednak chwilę później jej strach przerodził się w niedowierzanie, gdy szef wypowiedział słowa, których nie spodziewała się od niego w ogóle usłyszeć.
- Wychodzisz na salę, Minhee - powiedział, mając w swoim oczach prośbę i wielką powagę.
***
Kim Heechul był jedną z tych osób, które przy Luhanie były tutaj od samego początku. Nie było innej bardziej zorientowanej we wszystkim, dotyczącym restauracji, osoby. Od otwarcia lokalu był dla swojego szefa wsparciem i pomocą, a to, że był od niego starszy tylko zwiększało poczucie do niego respektu przez innych pracowników.
Była jeszcze jedna istotna cecha, która różniła Heechula od innych... Tylko on potrafił wpłynąć na Luhana na tyle skutecznie, że prawie nigdy mu nie odmawiał.
Teraz z uśmiechem patrzył na to, jak pewna blondynka zwinnie i sprawnie lawiruje między stolikami, zbierając od klientów zamówienia oraz rozdaje dania przygotowane przez kucharzy. Jednak miała w sobie coś, czego nie miała żadna inna kelnerka... miała w sobie świeżość, determinację i przede wszystkim radość z pracowania na takim stanowisku.
Może i nie znała się doskonale na zasadach etykiety i nie do końca wiedziała, co ma zaproponować gościom do picia w zależności jakie mięso wybrali, jak również nie bardzo wiedziała, do jakiego rodzaju kieliszka miała nalać czerwone wino, a do jakiego białe, jednak Yoona wtedy leciała do niej z pomocą i wszystko jej wyjaśniała. Minhee za to doskonale nadrabiała wszystko swoim uśmiechem i chęcią usługiwania klientom. Była w swoim żywiole i to było widać od razu.
Heechul był ciekaw jak Luhan zareaguje, gdy zobaczy swoją pomywaczkę w takim wydaniu. Nie mógł wiedzieć jak sobie radzi bo sam, jako kucharz, miał teraz sporo roboty i nawet jeśli Daesung był w kuchni razem z nim, nie mieli wystarczająco czasu żeby zrobić sobie wolne. A szkoda... bo omijał ich naprawdę cieszący oko widok.
- To jest Minhee? - usłyszał za sobą podekscytowany głos młodszego kierownika sali - Wooow... czy mi się zdaje, czy ona promienieje?
Joonho przyszedł do restauracji na swoją zmianę. Był w ogóle zaskoczony, że dziewczyna jeszcze pracowała, bo dochodziła godzina 16:00, a z tego co wiedział to normalnie kończyła godzinę wcześniej. W dodatku obsługiwała gości na sali! I było to niezłą niespodzianką...
- Masz rację, Song. Ona promienieje - zauważył zadowolony Kim, nadal wpatrując się w zabieganą, ale szczęśliwą Choi.
- Ej... Kiedy przestaniecie mnie tak przezywać? - zapytał z udawaną obrazą młodszy kierownik.
- Kiedy nam się znudzi.
- Ale wam to się nigdy nie znudzi!
- No to właśnie odpowiedziałeś sobie sam na pytanie - odparł złośliwie Heechul, po czym zostawił młodego przy jego stanowisku pracy.
Nadszedł czas jego ewakuacji z restauracji do domu, więc udał się spokojnie do szatni aby ściągnąć z siebie uniform. Z drugiej strony ciekawiło go jak potoczy się ta przygoda z Minhee... Widać było, że Luhan się zawziął by nie puszczać jej na salę, ale gdy został do tego zmuszony przez trudną sytuację, uczynił to bez mrugnięcia okiem. Zastanawiało go to, jak się zachowa po zamknięciu restauracji. Pomyślał wtedy, że nie zaszkodzi jeszcze trochę posiedzieć w pracy...
Gdy wszedł do kuchni, zastał w niej małą wrzawę. Yoona na przemian z Minyoung i Minhee pakowały dania na wózki, a kucharze latali od jednego blatu do drugiego byleby się tylko wyrobić z gotowaniem i pieczeniem. W tamtym momencie współczuł im takich stanowisk, bo ile on sam miał za zadanie tylko stać i sprawdzać rezerwacje, to jego współpracownicy musieli nieźle się nabiegać. Podszedł więc do zdyszanych kelnerek i pomógł im z układaniem odpowiednich dań.
Kiedy na zegarze wybiła godzina 19:00, w restauracji zrobiło się nieco luźniej i kucharze mogli w końcu trochę odsapnąć. Wyczerpany Daesung automatycznie poszukał krzesła i opadł na nie, wzdychając przy tym z ulgą i rozmasowując swoje obolałe nogi.
Luhan za to nie wydawał się być zmęczony, jednak wyglądał na zmartwionego. Nogi powiodły go do drzwi oddzielających kuchnię od jadalni i dyskretnie zaczął zerkać przez wąską szparę.
Heechul zaśmiał się na ten widok. Podszedł do szefa i klepnął go w ramię, strasząc go przy tym nieznacznie.
- Jeśli chcesz na nią popatrzeć to idź ściągnąć swój biały fartuch i stań przy naszym Songu. Będziesz miał wtedy najlepszy widok, a uwierz mi, warto rzucić na nią okiem chociaż raz.
Zaskoczony blondyn posłuchał rady starszego od siebie zastępcy i zrzucił swój biały uniform, po czym udał się do miejsca, w którym urzędował Joonho. Gdy już dotarł na miejsce, zobaczył, że młody nie ma nic do roboty i wpatruje się w jedno miejsce w jadalni. Zaciekawiony Luhan stanął zaraz obok niego i zaczął spoglądać w to samo miejsce.
Ku jego zaskoczeniu zobaczył Minhee, która nie dość, że prezentowała odpowiednią postawę, okazywała szacunek klientom, to jeszcze... żartowała z nimi?
- Jest niesamowita - powiedział z podziwem Joonho - Widać, że nie robi tego pierwszy raz!
Kiedy zaczęła wykładać ludziom dania z wózka, zrobiła coś na co jej szef niemal się zapowietrzył. Nie zabierała dań pojedynczo... brała na siebie kilka talerzy i obsługiwała ze trzy stoliki jednocześnie, precyzyjnie stawiając wszystko w odpowiednim miejscu i w bardzo szybkim tempie. Teraz już pojął dlaczego mogli pozwolić sobie na przerwę... To ta dziewczyna napędziła całą załogę, dostosowując ich do jej szybkiego tempa!
- Wygląda przepięknie...
- Nieprawdaż? - odparł cicho Luhan, z delikatnym uśmiechem przyglądając się zabieganej, ale szczęśliwej dziewczynie.
Po kilku sekundach dotarło do niego, że to nie Joonho wypowiedział te słowa. Obrócił się w swoją prawą stronę i zobaczył obok siebie chłopaka, który wpatrywał się teraz w niego z nieodgadnionym wyrazem twarzy.
- Sehun? - zająkał się Luhan - A co ty tu robisz?
Młodszy zmierzył przyjaciela znaczącym spojrzeniem, po czym uśmiechnął zawadiacko.
- Przyszedłem po Minhee... która, z tego co widzę, cieszy się tu niezłym powodzeniem...
Joonho zachichotał widząc minę swojego szefa, a Xi tylko chrząknął, chcąc doprowadzić swoje myśli do porządku. Po chwili spojrzał na swojego przyjaciela poważnym wzrokiem, w którym była nuta... przeprosin.
- Wybacz mi Sehun, ale nie mogę jej teraz wypuścić - powiedział, powodując na twarzy kumpla niezrozumienie - Jak widzisz... potrzebujemy jej.
Czarnowłosy spojrzał znowu na blondynkę, która z szerokim uśmiechem nalewała białego wina do kieliszka wskazanego przez nieznaną mu kelnerkę. Prezentowała się wspaniale i faktycznie szkoda było ją odrywać od tej pracy. Popatrzył z powrotem na Luhana i kiwnął głową, zgadzając się na jego prośbę.
Zaraz potem udał się z przyjacielem do jego kuchni i czekał na Minhee, aż przyjdzie po następne zamówienia. Na początku była zaskoczona jego obecnością, jednak po chwili zrobiła smutną minę. Podeszła do niego i szybko się wtuliła w jego tors, na co Sehun przyciągnął ją do siebie mocniej zamykając w szczelnym uścisku.
- Przepraszam, zapomniałam się trochę... mieliśmy mały wypadek tutaj i...
- W porządku, nic się nie stało - uśmiechnął się chłopak, szczypiąc ją w policzek - Zostań aż do zamknięcia jeśli musisz, ale w tygodniu chcę cię widzieć ze mną na pikniku, rozumiemy się?
Kiwnęła głową, uśmiechając się najpiękniej jak umiała. To była dla niej ulga, że chłopak nie ma jej za złe przekładanie tej randki. Była tak zaaferowana pracą w restauracji, że zupełnie zapomniała o Sehunie... Całe szczęście, że wiedział gdzie ma jej szukać.
- Ale chcę zadośćuczynienia, Minhee - powiedział nagle, ciągle trzymając ją w ramionach.
- Jakiego? - zapytała zdumiona, przyglądając mu się badawczo.
Nachylił się nad nią i zanim zdążyła jakkolwiek zareagować, skradł jej całusa. Bynajmniej nie był krótki i po chwili dziewczyna zaczęła go odwzajemniać. Była jednak świadoma, że ma widownię, więc oderwała się od niego nim na dobre zapomniała o wszystkim dookoła.
- Zostań moją dziewczyną - powiedział na jednym wydechu, zaskakując wszystkich obecnych w tamtej chwili w kuchni.
Minhee przez krótką chwilę patrzyła prosto na Sehuna, nie wiedząc jak ma odpowiedzieć. Nie była w stanie powiedzieć słowa, dlatego uśmiechnęła się delikatnie i kiwnęła głową na zgodę, sprawiając, że i na jego twarzy pojawił się uśmiech.
Daesung zagwizdał, patrząc na szczęśliwą parkę, dostając przy okazji po głowie od Sunny, która zdążyła przyjść na drugą zmianę razem z Hani, która aż zapiszczała z zachwytu. Heechul razem z Yooną zaczęli klaskać, ciesząc się ze szczęścia ich koleżanki.
A Luhan? Luhan stał oparty o blat kuchenny i z założonymi rękoma wpatrywał się w swoją pracownicę i przyjaciela. Przypomniał sobie dzisiejszą rozmowę z Choi i to, jak jej z uśmiechem obiecywał, że niedługo się zejdą się z Sehunem. Odkąd tylko zobaczył ich relacje na prywatce u Hyewon, wiedział, że bardzo do siebie pasują i byłby szczęśliwy móc ich zobaczyć jako parę.
Dlaczego więc poczuł bolesny ucisk w klatce piersiowej, gdy zobaczył ich w końcu razem?
***
O kurczaczki, ale się rozpisałam... Ale zawsze tak mam kiedy piszę o Minhee, jakoś nie mogę się wtedy opanować i piszę strasznie dużo xD ale mam nadzieję, że to nie jest takie złe... jeśli jest to dajcie znać, a się poprawię! :D
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top