Rozdział 20

Gdy budzik po raz kolejny zadzwonił, wyrywając Hyewon z piątej już drzemki, zrezygnowana musiała pogodzić się z myślą o rozpoczęciu nowego dnia. Westchnęła cicho i podniosła się do siadu, natychmiast tego żałując.

- Jak się nauczę tych przeklętych chwytów, to obiecuję, że cię zabiję, Sehun...

Rozmasowała swoje obolałe ramiona i uda po morderczym treningu, który został jej zafundowany wczorajszego dnia i powoli wystawiła swoje nogi za ramę łóżka. To już był jakiś postęp.

Może i nie musiała siedzieć do późna na siłowni za swoje spóźnienie, ale młodszy kolega zadbał o to, by zapamiętała na przyszłość żeby się nie zagadywać, a co za tym idzie, również się nie spóźniać na treningi. Tak intensywnych ćwiczeń jak wczoraj, to ona jeszcze nie miała.

Westchnęła po raz drugi, gdy była zmuszona wstać z łóżka. Jej twarz wykrzywiła się w bolesnym grymasie kiedy praktycznie wszystkie mięśnie zaczęły krzyczeć z bólu po powstaniu z miękkiego materaca.

- Poprawka – mruknęła do siebie – Będę cię torturować tak długi, aż sama zdecyduję kiedy cię zabić...

Z wielką trudnością dostała się do łazienki i oddała się porannym czynnościom, doprowadzając się do porządku. Nie miała ochoty użerać się z eleganckim kostiumem, na który składało się mnóstwo części garderoby, tylko postawiła na jedną ze swoich sukienek. Przynajmniej mogła się ubrać jednym sprawnym ruchem. Z włosami też nie kombinowała, bo każdy ruch jej ręką ku górze powodował, że zakwasy stawały się nie do zniesienia. Pozostawiła je więc rozpuszczone bez zbędnego wymyślania.

Kiedy nareszcie była gotowa do wyjścia, zeszła powoli na dół, by zjeść jakieś normalne śniadanie. Powoli... bo nie mogła sobie pozwolić na szybsze tempo. Sehun o to zadbał.

Mrucząc z niezadowoleniem i jęcząc z bólu, dotarła w końcu do jadalni, gdzie czekała na nią góra kanapek, imbryk z gorącą herbatą i... Baekhyun.

Chłopak, widząc ją w drzwiach, uśmiechnął się ciepło i zaprosił gestem do stołu. I wszystko byłoby naprawdę fajnie, gdyby Hyewon nie przypomniała sobie piątkowej rozmowy.

W gardle stanęła jej ogromna gula i jedyne o czym wtedy myślała, to jak się szybko stamtąd ulotnić. Obróciła się na pięcie i nie zważając na wszechogarniający ją ból, ruszyła w przeciwnym kierunku, rozważając opcję zjedzenia śniadania w szpitalu z personelem. Niestety nie zdążyła zrobić kroku, bo drogę zagrodził jej Yeongho, niosąc tacę z ciastkami.

- O! Panienka już wstała! Już dochodzi dziewiąta, więc radziłbym się pospieszyć ze śniadaniem, inaczej spóźni się panienka do pracy.

Jedną ręką obrócił dziewczynę znowu w stronę jadalni i wepchnął ją do środka, nie bacząc na jej krzywą minę. Zmuszona była usiąść naprzeciw drugiego domownika, który z rozbawieniem obserwował całe zajście. Gdy kamerdyner opuścił jadalnię, w końcu się odezwał.

- Ja wiedziałem, że jak ubiorę nowy garnitur o zupełnie innym fasonie to mogę cię trochę zadziwić, ale, że aż tak? Nie miałem pojęcia, że wyglądam tak odpychająco! – zażartował, co spowodowało, że na twarzy brunetki zakwitł delikatny uśmiech.

Nie widziała się z nim od piątkowego wieczoru, gdy dowiedziała się co nieco o ich przeszłości. Przez całą sobotę harował jak wół w swojej firmie i jak wyszedł o świcie, tak wrócił na pewno w nocy, bo po powrocie dziewczyny z siłowni, co miało miejsce około godziny dwudziestej pierwszej, wciąż go nie było. A to, że padła od razu po przyjściu do domu... to już wina jej wrednego trenera.

- Daj spokój, wyglądasz bardzo dobrze. A teraz bądź cichutko i jedz śniadanie – odparła obojętnie, nabierając sobie dwie małe kanapki na talerz, zręcznie unikając jego palącego spojrzenia.

Doskonale wiedziała, że tamten próbuje złapać z nią kontakt wzrokowy, ale nie miała odwagi by mu na to pozwolić. Jakby dopuściła do tego żeby spojrzał na nią podobnym wzrokiem co w piątek, to byłaby tak samo zagubiona jak wcześniej. A musiała się jakoś trzymać zanim pójdzie do szpitala.

Niestety jej plany na nic się zdały, kiedy poczuła mocne szarpnięcie za brodę i chwilę później widziała przed sobą parę ciemnobrązowych oczu, których tak bardzo starała się unikać.

- Teraz, kiedy w końcu raczyłaś na mnie spojrzeć, możemy porozmawiać – powiedział stanowczo, siadając na krześle obok.

Hyewon była zszokowana. Jakim cudem znalazł się przy niej tak szybko? I dlaczego nie usłyszała nawet najdrobniejszego dźwięku? Baek zawsze był taki zwinny? Wyrzucając z głowy niepotrzebne pytania, powoli kiwnęła głową na zgodę. Rozmowa może pomóc... nawet jeśli była co najmniej krępująca.

- O czym chcesz rozmawiać? – zapytała cicho, obawiając się tego co może usłyszeć.

Chłopak westchnął głęboko i spojrzał na Hyewon niepewnym wzrokiem.

- Ostatnim razem przesadziłem... poniosły mnie emocje i wygadałem się z czegoś, co teraz znacznie utrudnia ci ze mną kontakt.

- O czym ty mówisz? Przecież rozmawiamy, jemy razem śniadanie...

- Boisz się na mnie spojrzeć! Nie odwracaj wzorku... - zaznaczył, widząc znów spojrzenie brunetki, uciekające w innym kierunku – Chodzi o to, że... Proszę nie przejmuj się tym. Czasem mogę stracić panowanie nad moimi emocjami i wychodzą takie rzeczy, a nie chcę żeby to popsuło nasze relacje, które i tak ledwo udało nam się odbudować.

Próbowała wytrzymać, ale nie dała rady. Odłożyła nadgryzioną kanapkę na talerz i wstała z krzesła patrząc na niego z niedowierzaniem.

- Jak mam się tym nie przejmować?! Powiedziałeś mi w twarz, że mnie kochałeś i mam się tym nie przejmować?! Trzeba było zostać przy temacie zazdrości! Po co mi to w ogóle powiedziałeś?! Żebym była jeszcze bardziej zestresowana niż dotychczas?!

- Powiedziałem tak, bo to prawda, do jasnej cholery! – tym razem on gwałtownie podniósł się z miejsca, jednocześnie górując nad niższą od siebie dziewczyną – Była, jest i będzie, rozumiesz?!

Próba nawiązania kontaktu, przerodziła się w kolejną sprzeczkę. Oni po prostu nie potrafili inaczej... Hyewon wiedziała, że jeśli zaraz tego nie złagodzi, to po raz kolejny będą się na siebie boczyć, dopóki jedno z nich się nie ugnie i nie popłacze w ramionach drugiego. Dlaczego ich relacje muszą być tak skomplikowane?

Nie miała jednak zamiaru łagodzić konfliktu. Nie, kiedy rozmawiali o czymś tak poważnym i emocje powoli zaczęły brać nad nimi górę.

- Skoro tak bardzo ci na mnie zależy, to czemu cię przy mnie nie było?! Wsiąkłeś jak kamfora na kilka lat, a potem pokazujesz się oznajmiając, że mnie kochasz i wydaje ci się, że rzucę ci się w ramiona, mówiąc że wszystko się ułoży?!

- Jakbym przy tobie był, to najprawdopodobniej byłabyś...! - zamilkł natychmiast, zdając sobie sprawę, że powiedział za dużo. Wziął głęboki wdech i uspokoił się w sekundzie – Idź do pracy. Już najwyższy czas.

Nie czekał na jej odpowiedź, tylko szybkim krokiem wyszedł z jadani zostawiając ją samą w pustym pokoju z niedojedzonym śniadaniem.

Hyewon uspokajała swój oddech, czując jak powoli opadają jej emocje. Kolejna sprzeczka... będzie i kolejne godzenie. Tylko kiedy to nastąpi? Spojrzała jeszcze ukradkiem na pusty talerz Baekhyuna.

Najprawdopodobniej byłaby... jaka? Albo gdzie? Przez to, że nie dokończył swojej wypowiedzi, nie mogła nic wydedukować ani nawet przypuszczać co mogło być powodem jego zniknięcia.

Nie... powód już znała. To ona była tym powodem. I to boleśnie zakłuło ją w serce.

***

Tak jak zwykle na parkingu przed szpitalem było sporo samochodów. Hyewon była wdzięczna Seongjinowi, że podwiózł ją do pracy, bo gdyby sama usiadła za kółkiem, nie znalazłaby żadnego wolnego miejsca o tej porze.

Zanim wyszła, ciemnowłosy ochoniarz chwycił ją za ramię i spojrzał na nią z miłym uśmiechem, jednak i lekką powagą w oczach.

- Proszę na siebie uważać.

Słysząc ton jego głosu, po jej ciele przebiegł nieznany dreszcz. Czyżby wiedział o czymś o czym ona nie miała pojęcia? Zwykle ochroniarze są bardziej wyczuleni na bezpieczeństwo swoich pracodawców i to trochę zmartwiło brunetkę. To pierwszy raz gdy ją w ten sposób ostrzegał.

Kiwnęła mu głową na pożegnanie i udała się w stronę drzwi frontowych. Nie dotarła jednak do celu, gdy usłyszała za sobą charakterystyczny warkot silnika spalinowego. Zrezygnowana odwróciła się do tyłu i ujrzała przed sobą motocykl i ciemną sylwetkę, schodzącą z ładnie wypolerowanego pojazdu.

- Wiesz, że tu nie można parkować? Stanąłeś przed samym wejściem – zapytała z przekąsem, ale mimo wszystko trochę się cieszyła, że Cień zdecydował się pokazać po kolejnej dłuższej przerwie.

Jednak chwilę później jej radość zamieniła się w zaskoczenie, kiedy po zdjęciu kasku stał przed nią Myungsoo z szerokim uśmiechem przyklejonym do twarzy.

Mogłaby przysiąc, że to był Cień. Jego ruchy, ta nonszalancja i robienie na przekór przepisom... po za tym ten motocykl! Dopiero po dłuższej chwili zorientowała się, że nie ma na sobie tego specyficznego stroju z szarymi smugami, a motocykl niekoniecznie musiał być taki sam. Zdała też sobie sprawę, że była tym lekko rozczarowana.

- Jestem tu tylko żeby się przywitać i zaraz stąd idę. Też mam pracę, mimo wszystko – odparł wesoło, wieszając kask na kierownicy.

- To możesz już iść, bo nie jestem w nastroju żeby z tobą gadać – wtrąciła chłodno, odwracając się do niego tyłem i zmierzając do wejścia do szpitala.

Ten jednak nie dał za wygraną i mocno chwycił ją za ramię, obracając jej twarz ku sobie. Westchnął cicho i spojrzał na nią błagalnym wzrokiem.

- Nie bądź taka...

- Sprowokowałeś poważną sprzeczkę w moim domu, doprowadziłeś do tego, że pożarłam się z Baekhyunem i jeszcze masz czelność prosić mnie, żebym zachowywała się normalnie?

- Czyli się z nim pożarłaś – chwycił się za podbródek i udawał przez chwilę zamyślonego, jednak nie trwało to długo – Pogodziłaś się już z nim czy dalej macie wojnę?

- Nie mam zamiaru z tobą rozmawiać – wycedziła, po czym z impetem wpadła do środka budynku.

Ku jej zniecierpliwieniu, czarnowłosy nie zamierzał wcale odpuścić i szybko dogonił dziewczynę, zanim zdążyła dojść do windy.

- Przepraszam! – powiedział od razu, robiąc minę zbitego psa – Jakiś czas temu mieliśmy sprzeczkę z Baekkim i od tamtego czasu... no po prostu jesteśmy na siebie cięci!

Hyewon założyła ramiona i patrzyła na niego uważnie, dając mu do zrozumienia, że słucha. Myungsoo odetchnął cicho i kontynuował swoją wypowiedź.

- Nie mogłem się powstrzymać przed ironicznym komentarzem, wybacz. Potem jakoś samo wyszło, że... prawie się pobiliśmy.

Brunetka głośno westchnęła i posłała mu sztuczny uśmiech.

- Pa, Myungsoo – rzuciła, wchodząc do windy, ale jak na złość chłopak wpakował się tam razem z nią.

Nie chciał odpuścić i to zaczęło ją denerwować. Nie dość, że poranek nie zaczął się dobrze, bo wszystko ją bolało i ledwo mogła się poruszać, jej relacje z Baekhyunem znowu są nienajlepsze, to jeszcze Myungsoo nie chciał jej dać spokoju...

- Nie obchodzi mnie czy wybaczysz mi tamten nietakt, ale przyszedłem ci powiedzieć jedną ważną rzecz. Tutaj chodzi o twoje bezpieczeństwo, Hyewon.

O co chodzi z tym bezpieczeństwem?! Najpierw dostaje ochronę od Jeźdźców, potem Seongjin się dziwnie zachowuje, a teraz jej przyjaciel, na którego jest ciągle zła, wyskakuje jej z tym samym. Postanowiła jednak, że go wysłucha, więc gdy wysiedli na odpowiednim piętrze, poprowadziła go na balkon, gdzie wskazała mu miejsce na ławce.

- Słucham – powiedziała – Tylko się streszczaj.

- Jak sobie życzysz – odparł od razu – Uważaj na Baekhyuna.

Dziewczyna zakrztusiła się własną śliną, słysząc bezsensowną prośbę Myungsoo. Jak to miała uważać na Baeka? Może i mieli teraz chwilę słabości i nie dogadywali się najlepiej, ale to chyba nie powód, żeby od razu zachowywać do niego dystans...

- O czym ty pieprzysz?!

Chłopak zerwał się z ławki i uklęknął przed nią wpatrując się w jej oczy z troską, której jeszcze nigdy wcześniej u niego nie widziała. Chwycił ją za kolana i zaczął mówić drżącym głosem.

- Nie pokłóciłem się z nim bez powodu, Hyewon. Byliśmy przyjaciółmi, ale ten Baekhyun, który teraz z tobą mieszka nie jest już tym samym Baekkim, z którym chodziliśmy do szkoły – powaga w jego głosie zaczęła powoli przerażać brunetkę, ale mimo to ciągle nie była przekonana co do jego prośby – Proszę, uwierz mi. Wyjeżdżam na tydzień w pewne miejsce i będę wtedy nieuchwytny. Do czasu mojego powrotu bądź szczególnie ostrożna, uważaj na każdy swój ruch, nie pakuj się w kłopoty. Błagam, Hyewon... uważaj na siebie i miej oko na swojego narzeczonego. Nie opuszczaj swojej gardy nawet na sekundę. Błagam, uważaj na siebie – ostatnie słowa wypowiedział niemal szeptem.

Przez chwilę się jej przyglądał ze zmartwieniem, kiedy dziewczyna z nieobecnym spojrzeniem patrzyła w zupełnie innym kierunku. Uniósł powoli prawą dłoń żeby dotknąć jej policzka, ale powstrzymał się w ostatnim momencie. Westchnął głośno, wstał i szybkim krokiem zmierzył ku wyjściu.

Zostawił ją samą z głową pełną wątpliwości i strachu. Wiedział, że to nie w porządku zasiewać w niej taką niepewność, ale gdyby tego nie zrobił, sumienie niemiłosiernie by go gryzło. Nie mógł pozwolić by coś się jej stało, a Byun Baekhyun jest pierwszy na liście osób, które mogą sprowadzić na nią niebezpieczeństwo. Na tego człowieka trzeba będzie szczególnie uważać...



- Postradałeś zmysły Baek.

Usłyszał tylko cichy śmiech chłopaka, który wychodził w tej chwili spod prysznica. Nie zdążył nawet ściągnąć z głowy ręcznika, kiedy siadł przed komputerem i zaczął wystukiwać w nim pewien adres.

- Przesadzasz Myungsoo – odparł, otwierając puszkę coli i wypijając od razu połowę jej zawartości – Dobra kasa nie jest zła.

- Zdajesz sobie sprawę z tego, że popełniasz przestępstwo?!

- Wrzuć na luz... to przecież nie pierwszy raz.

Czarnowłosego zaczął denerwować ton z jakim Baekhyun się do niego zwracał. Tym razem nie zamierzał brać w tym udziału. Wiedział, że to co robił jasnowłosy, było złe, ale nie miał pojęcia jak go od tego odwieść. Jedyne co go teraz zastanawiało, to jakie zlecenie dostał jego przyjaciel. A raczej... na kogo.

Pokręcił głową, widząc na ekranie zhackowane dane teleadresowe jego kolejnego celu.

- Wycofaj się z tego, dopóki nie jest za późno...

Byun spojrzał zniecierpliwiony na kumpla i założył ręce.

- Przestań w końcu ględzić! To normalne zlecenie, którego tak czy tak się podejmę, więc nie próbuj wychodzić z jakimiś...

- Co by powiedziała Hyewon, jakby się dowiedziała co ty wyprawiasz?!

Jasnowłosy zamilkł na chwilę, myśląc nad tym co odpowiedzieć. Oczywiście! Za każdym razem gdy wspominał mu o Małej Do, ten milknął i zaczynał się łamać. Jednak Myungsoo wiedział, że za chwilę znowu będzie uparty jak osioł i będzie stał przy swoim.

- Nie dowie się. Nigdy się o tym nie dowie, dopilnuję tego.

- Jak się dowie, to i ona będzie miała problemy – dodał przyjaciel, patrząc na niego zabójczym wzrokiem.

- Dlatego się nie dowie.

Czarnowłosy westchnął przeciągle, po czym zdjął z siebie medalion i położył go na biurku Baekhyuna.

- Ja się wypisuję. Nie będę brać udziału w czymś, co może jej zagrozić.

Gdy wychodził z jego pokoju, odwrócił się jeszcze i spojrzał na oniemiałego przyjaciela.

- Pomyśl Baek – wtrącił – Co zrobisz, jak dostaniesz zlecenie na Hyewon? Też tak ochoczo je wypełnisz?


***

Słońce zdążyło już na dobre znaleźć się na niebie kiedy zegar wybił godzinę dziesiątą. Baekhyun siedział w tej chwili w swoim gabinecie i z uwagą wpatrywał się w panoramę miasta, która była doskonale widoczna z budynku jego firmy. Rozmawiał przez telefon, a po wyrazie jego twarzy, można się było domyślać, że nie była to bagatelna rozmowa.

- Rozumiem. Kiedy mam to zrobić?

Kiwał głową za każdym razem gdy dostawał jakąś ważną informację. Po zapisaniu odpowiednich danych na kartce, usiadł w fotelu i założył nogę na nogę, nadal wsłuchując się w rozmowę.

- Jaka metoda? Bardziej lub mniej... bolesna? – zapytał uśmiechając się półgębkiem.

Wyciągnął w tym samym czasie z sejfu, ukrytego pod biurkiem, grubą żółtą teczkę zapełnioną różnymi informacjami. Na jej wierzchu było napisane wielkimi czerwonymi literami „ŚCIŚLE TAJNE". Otworzył ją jednym ruchem ręki.

- Tak, tak... proszę przesłać mi wszystkie dane tego faceta na maila, którego panu podałem. Wtedy będę mógł coś zdziałać.

Wyciągnął jedno zdjęcie z obszernej teczki i z delikatnym uśmiechem, obracał je w ręce, wpatrując się w nie jak zaklęty. Idealna perspektywa. Od lewej strony, gdy jej twarz jest obrócona w jednym konkretnym kierunku, a jej rozpuszczone ciemne włosy opadają na plecy i wplątują się niezdarnie w pasek od jej torebki.

- Co do należności proszę się nie martwić. Znajdę pana. Do usłyszenia.

Odłożył telefon na biurko i z zafascynowaniem wpatrywał się w to samo zdjęcie, które przed chwilą wyciągnął ze sterty innych, wrzuconych do teczki. Po chwili odłożył je na bok i wyciągnął z aktówki plik kilku kartek, dokładnie ze sobą zszytych, aby żadna informacja, która była na wagę złota, się nie zgubiła.

ZLECENIE NR 127. TRYB WYKONANIA: PILNE. TYP: A01.

NAZWA CELU: DO HYE WON

Baekhyun uśmiechnął się zadowolony z takiej ilości informacji, jakie zdążył zdobyć o dziewczynie. Całe cztery lata pracy nie poszły na marne. Teraz tylko dopilnować, by nie miała o niczym zielonego pojęcia. Jeśli się dowie... wszystko się zawali.

- Jesteś niesamowita Hyewon... tyle razy uniknąć śmierci... jak zawodowiec – mruknął do siebie, uśmiechając się przy tym nieznacznie – Najpierw samochód, potem snajperka, następnie nieudolna próba z doniczką i materiałami wybuchowymi... Jestem z ciebie dumny.

Wziął do ręki długopis i odszukał wzrokiem tabelki zatytułowanej „PRÓBY ZAMACHÓW". Zdjął skuwkę zębami i od razu dopisał do rubryki „Granaty odłamkowe", po czym ostrożnie włożył plik kartek z powrotem do teczki. Ostatni raz rzucił spojrzeniem na zdjęcie leżące na jego biurku.

Westchnął cicho, biorąc je znów do ręki.

- Dlaczego musiało do tego dojść? – zapytał cicho, patrząc na fotografię z bólem w oczach – Dlaczego musiałem zakładać tę teczkę, Hyewon?

Wrzucił jej zdjęcie niedbale do żółtej aktówki i włożył dokumenty z powrotem do sejfu, nie bacząc na którą stronę je odkłada. Jednak zanim zamknął go na dobre, wyciągnął jeszcze jedną rzecz, na której widok szeroko się uśmiechnął.

Trzymał w ręce naładowaną broń krótką. Walter P99 nadawał się idealnie do następnego zlecenia i miał nadzieję, że nie będzie musiał dodatkowo używać innych środków. Problemem była tylko lokalizacja jego celu.

Wyglądało na to, że czeka go dłuższa wyprawa.

***

Gdy Hyewon wróciła do domu, była dość późna godzina. Sehun naprawdę był nieugięty i nawet powieka mu nie zadrżała, kiedy dziewczyna ledwo dawała sobie radę z ćwiczeniami, przez jej zakwasy. Wręcz przeciwnie – wyglądał tak jakby sprawiało mu to ogromną satysfakcję.

Nie tylko była zmęczona... była też zmartwiona i sfrustrowana. Myungsoo, który wcześniej skutecznie ją nastraszył, tak po prostu gdzieś wyjechał, nie zostawiając żadnych wyjaśnień. Dlaczego ją napuszczał na Baekhyuna? Aż tak się pokłócili, że jeden drugiemu podstawia kłody pod nogi? Z drugiej strony jego drżący głos i rozpaczliwe prośby o zachowanie ostrożności nie mogły wyjść jej z głowy. Albo mówił prawdę... albo był naprawdę świetnym aktorem.

Co do Baekhyuna... palant wyjechał na jakąś delegację i również wróci za około tydzień. Zmówili się z Myungsoo, czy co? I zamiast do niej przyjechać i postarać się pogodzić, po prostu ją tutaj zostawiał z mnóstwem wątpliwości dotyczących ich relacji...

Gdy wchodziła zmęczona do swojego pokoju, w jej głowie znów pojawiły się słowa jej przyjaciela „Błagam, Hyewon..."

Westchnęła głośno, odpędzając te myśli ze swojej głowy. Nie chciała się nad tym nawet zastanawiać, bo jego prośba brzmiała absurdalnie! Dlaczego ma uważać na Baeka? Przecież to od dawna jej najlepszy przyjaciel! Teraz może i nie są w najlepszych stosunkach, jednak to w ciągu dalszym chłopak, z którym spędziła najlepsze szkolne czasy...

Jej rozmyślania zostały przerwane przez niecodzienny widok. Na biurku leżała czerwona paczka, obwiązana złotą kokardą. Zaskoczona podeszła bliżej, by przyjrzeć się ciekawemu pakunkowi. Nie przypomina sobie żeby cokolwiek zostawiała na biurku...

Podniosła karteczkę, która była przyczepiona na samej górze pudełka i uśmiechnęła się, gdy przeczytała wiadomość.

Czerwień jest naprawdę piękna, wiesz?

Kto mógł jej to przynieść? Zastanawiała się czy to przypadkiem głupiutki Byun nie chciał jej w ten sposób przeprosić, albo zadośćuczynić jego nieobecność. Chociaż równie dobrze mógł to przynieść ktokolwiek a paczka została tu położona przez Yeongho.

Nagle poczuła coś na swojej lewej stopie. Coś jakby kapnęło jej na nogę, ale skąd by się tu wzięła woda?

Zaintrygowana spojrzała w dół i zamarła w jednej chwili. Przyłożyła prawą rękę do ust, starając się powstrzymać od głośnego krzyku. Nie mogła przy tym zahamować drżenia swoich nóg, kiedy zobaczyła co dokładnie kapało ze stołu na ziemię. Nie była to woda.

Z paczki wolno sączyła się krew i ściekając powoli ze stołu, tworzyła na podłodze małą kałużę. A na podłodze we krwi leżało jeszcze kilka innych karteczek.


Nosisz często białe bluzki.


Jesteś naprawdę piękna, Hyewon.


Intrygują mnie Twoje ciemne oczy.


Przyniosłem Ci prezent, widzisz?


Z gulą w gardle i strachem większym niż podczas pamiętnej ucieczki z magazynu, powolutku rozwiązała kokardę i otworzyła wieko duże pudełka. To co było wewnątrz, spowodowało falę dreszczy na jej ciele.

Ze strachu nie mogła wypowiedzieć ani słowa. W jej głowie był tylko obraz pięknej białej sukni oblanej gęstą krwią oraz ostatnia, poplamiona kartka...


Czerwień wygląda najpiękniej na białym, nie uważasz? 

Jesteś przepiękną bielą, Hyewon. 

Pozwól, że przyniosę Ci czerwień, byś była jeszcze piękniejsza.


***

Nooo teraz ruszyłam trochę z akcją, bo pasuje na chwilę wyrwać się z tych mdłych i romantycznych wątków :p Hyewon nie może myśleć tylko o problemach sercowych, nieprawdaż? :D 

Jestem okrutna wysyłając jej taki prezent, no ale cóż... w końcu dziewczyna jest ścigana przez kogoś niebezpiecznego... a licho nie śpi, jak to mówią :D Wyjaśniło się też, że Baek nie jest taki święty na jakiego wyglądał, a Myungsoo okazuje się być zamieszany w coś ciekawego, no bo po co by znikał?

Namieszałam aż tak bardzo, czy tylko mi się wydaje? Najważniejsze, że właściwa akcja w końcu ruszyła i teraz mogę się trochę sprawdzić z pisania kryminałów hehehe :D Ale żeby nie było... od czasu do czasu napięcie będzie rozładowywane jakimiś miłymi wydarzeniami więc spokojnie, przeżyjemy :D

Mam nadzieję, że się podobało ^^


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top