Rozdział specjalny: Czterech poszukiwaczy i... Sherlock w strażackiej czapce

26 lipca 2018 r.


- Mamo, mogłabyś się zająć Seokho? – zawołała Hyewon, ubierając mu koszulkę w samochodziki, w której wyglądał naprawdę uroczo - Na godzinę lub dwie?

Chłopiec rósł jak na drożdżach a miał dopiero pięć miesięcy... Za kilka dni ze szpitala miał wyjść jego ojciec, który dopiero wtedy pozna czym jest życie rodzica. Oj skończy się bajka... Seokho to był mały diabeł i z pewnością nie raz da popalić Baekhyunowi.

Do pokoju brunetki weszła kobieta, która promiennie uśmiechnęła się na widok własnego wnuka. Hyebin uwielbiała maluszka, ale z chwilą gdy dowiedziała się o ciąży własnej córki nie wiedziała czy bardziej się martwić czy też skakać ze szczęścia.

- Wziąć go na spacer? – zapytała uśmiechnięta, biorąc Seokho na ręce.

- Jakbyś mogła... chłopaki mają do mnie sprawę.

Zeszły na dół razem z małym chłopcem i chwilę później Hyewon żegnała matkę, która razem z wózkiem wyszła z domu na długi spacer w piękny letni poranek.

Dziewczyna westchnęła, po czym udała się do salonu, gdzie siedziała cała czwórka potworów, która wpatrywała się w nią z nienaturalnie szerokimi uśmiechami. Szczerzyli się jak głupi do sera, co tylko wzbudziło w Hyewon dziwne podejrzenia.

- No dobra... co wyście znowu zmalowali? – zapytała, mierząc wzrokiem Jongina, Sehuna, Jongdae i Minseoka, którzy w dalszym ciągu patrzyli na nią swoimi radosnymi mordkami – Ma to coś wspólnego z tym, że Jongdae zadzwonił do mnie o 5:00 nad ranem?

- Ej! I tak musiałaś nakarmić dziecko! – oburzył się Chen, powodując tym samym śmiech pozostałych.

Dziewczyna tylko prychnęła i usiadła z założonymi rękoma w fotelu naprzeciw nich.

- Kiedy każdy z was będzie miał swoje, to nie będzie wam do śmiechu.

- Ja tam będę wiecznym kawalerem – machnął ręką komputerowiec – Kto by chciał kujona, który ślęczy tylko nad elektroniką i żartuje ze wszystkiego na każdym kroku?

- Nie żeby coś, ale podobałeś mi się kiedyś.

Chłopak posłał jej sceptyczne spojrzenie, po czym wybuchł głośnym śmiechem.

- Daruj sobie Hyewon te głupie gierki, doskonale wiesz, że nie dam się na to nabrać... ale w sumie przekażę Baekhyunowi twoje wyznanie. Ciekawe jak zareaguje?

W chwili gdy brunetka miała rzucić jaśkiem w cholernego żartownisia, Xiumin rozładował atmosferę, stają na równe nogi i wyciągając przed siebie ręce w uspokajającym geście.

- Ej ludzie! Zachowujecie się jakbyście ciągle byli w liceum! Może przejdziemy w końcu do rzeczy? Hyewon, to że zadzwoniliśmy do ciebie tak wcześnie nie było przypadkiem i miało to na celu coś sprawdzić.

- Niby co? – natychmiast zmieniła swój ton, patrząc z zaciekawieniem na starszego kolegę.

Dziewczyna była zaskoczona, że Minseok tak szybko zmienił tor ich rozmowy, nie denerwując tym pozostałych. Zrobił ładne i czyste przejście między tematami, tym samym wzbudzając zainteresowanie wszystkich swoich słuchaczy w jednakowym stopniu.

Jednak był prawnikiem. Tego nie dało się ukryć. Szkoda tylko, że czasem bywał straszną gadułą...

- Pamiętasz jak doszliśmy do tego, że ten kod, który mieliśmy zapisany w zeszycie, wskazywał nam na numer telefonu? – zapytał Kai, przyglądając się przyjaciółce, którą nagle olśniło.

Ach tak... ta dziwaczna kombinacja cyfr, którą przez swoją ciekawość odkryła w ich serwerowni. Rzeczywiście skończyło się na tym, że odkryli cyfry składające się na numer komórkowy.

- I co? Po kolei przestawialiście cyfry i dzwoniliście do każdego z osobna żeby sprawdzić, czy to ktoś interesujący? – zachichotała, sprowadzając na siebie oburzone spojrzenie hakera.

- Hyewon! Poczułem się urażony! Mamy od tego system! Przewertowanie 81 kombinacji liczbowych zajęło nam dziesięć minut. Ze wszystkich nazwisk, to twoje było najbardziej interesujące, zwłaszcza, że tą zagadkę zostawił nam twój ojciec.

Na tą wzmiankę natychmiast przestała się uśmiechać. Ta dziwna zagadka to była robota ojca? Cały ten skomplikowany szyfr to jego sprawka? Czemu on miał w ogóle służyć?

- Powiedzcie mi czego szukacie – wycedziła przez zęby, patrząc poważnie na każdego z osobna, powodując tym samym ciarki na ich plecach.

Była bardzo wrażliwa na jakąkolwiek wzmiankę o szefie gangu odkąd Baekhyun jej wszystko wytłumaczył. Świadomość, że porządny lekarz prowadzący jeden z najlepszych szpitali w Seulu był zwykłym przestępcą, który ściągał długi, zastraszał ludzi i ścigał się w fachu z innym gangiem, wzbudzała w niej zwykłą złość. Gdyby tata nie wplątał się w bycie jeźdźcem, z pewnością byłby cały czas obok niej, a Baek nie leżałby teraz w szpitalu, podnosząc się po wygranej walce ze śmiercią.

- Szyfr ma nam wskazać położenie pewnej skrzyni... – zaczął ostrożnie Sehun.

- Co w niej jest?

Kontynuowała przesłuchanie, czując że ma już nad nimi przewagę. Była córką ich szefa i miała prawo znać wszystkie szczegóły, Nieważne, że właśnie bawiła się w złego glinę.

- Mapa... do pozostałych czternastu – Oh jako jedyny podjął się wytłumaczenia wszystkiego dziewczynie. Nie znaczyło jednak, że nie obawiał się jej reakcji.

- A co jest w pozostałych czternastu? – Hyewon zaczynała tracić cierpliwość i świadczyło o tym stukanie jej palców o podłokietniki – Nie gadajcie, że kasa.

Miała dość słuchania o uganianiu się za pieniędzmi. Nic innego nie robili tylko uganiali się za pieniędzmi, których tak na dobrą sprawę im nie brakowało! Nie ukrywała, że zaczęło ją męczyć niedojrzałe podejście do tej sprawy niektórych z jej przyjaciół.

- Ja bym to nazwał zabezpieczeniem na resztę życia – odparł uśmiechnięty Chen, puszczając jej oczko.

- Czyli kasa – westchnęła, jednak wyciągnęła rękę z niemą prośbą o podanie jej notesu z szyfrem – Skoro to tata wymyślił tę grę, to zmienia postać rzeczy. Teraz rozumiem czemu tak bardzo zależało mu na tym, abym poznała grecki system liczbowy...

Minseok posłusznie podał jej zeszyt z zapiskami, których udało mu się dokonać razem z Jongdae. Oboje dość intensywnie pracowali nad rozwiązaniem zagadki, jednak utknęli w miejscu, gdy odkryli, że kombinacja dziewięciu cyfr wskazuje na numer Hyewon. To było chore! Przecież dziewczyna mogła w każdej chwili zmienić numer!

- Nie myślałaś o tym by zmienić swój numer telefonu? – zapytał Xiu, patrząc na dziewczynę, która wpatrywała się w szyfr, próbując wymyślić coś sensownego.

- Po co? Kombinacja tych cyfr układa się w fajną rymowankę. Tata mnie jej nauczył kiedy podarował mi komórkę w gimnazjum – odparła, po czym na chwilę się zawiesiła.

Rymowanka! Cyfry to jej numer, ale czy to jedyna wskazówka?

Spojrzała jeszcze raz na dziwny szyfr, tylko tym razem nie patrzyła na liczby. Jej celem były dwie litery, które dotychczas odgrywały małą rolę w tym wszystkim.

- E i N – powiedziała na głos – 2XEN... 2XNE... NENE... O Boże, Nene!

Czwórka przyjaciół popatrzyła na nią ze zwątpieniem, gdy uśmiechnęła się szeroko i zaczęła skakać po fotelu jak małe dziecko. Patrzyła z szokiem na szyfr, który pozostawił jej ojciec i wszystko nabrało sensu. Ten numer miał ich doprowadzić do niej, a ona odgadłaby dalszą część zagadki. Wpajał jej w dzieciństwie dziwne rymowanki i uczył jedynych w swoim rodzaju rzeczy... to wszystko miało jeden cel. Odkrycie skrzyni.

- Jakie Nene? – zapytał zdezorientowany Jongin, nie bardzo rozumiejąc co się dzieje.

- Nie jakie... Jaka! Nene to ja! – wytłumaczyła z wielkim uśmiechem na twarzy – Byłam tak nazywana w dzieciństwie. Teraz słuchajcie mnie uważnie! Tylko skupcie się! To wierszyk, który często śpiewałam jak byłam mała... Pierwotnie miał być użyty tylko w moje siódme urodziny do szukania na strychu mojego prezentu, którym okazał się ogromny pluszak, ale może być to jakaś wskazówka.

Cała czwórka posłusznie pochyliła się w jej kierunku, gotowa by wysłuchać każdego jej słowa. Zapowiadało się naprawdę ciekawie...

- Słodka Nene, słodka Nene, czy być może wiesz? Na strychu, na strychu ukryty jest zwierz... Lecz zwierz ten nie straszny, nie martw się tak. Ten zwierz na strychu to będzie twój znak!

- Strych! – krzyknęli wszyscy na raz, z uśmiechami na twarzach, po czym spojrzeli na dziewczynę, która tylko im przytaknęła.

***

Całą piątką w szybkim tempie udali się na najwyższe piętro rezydencji, by odnaleźć skrzynię, której tak bardzo pragnęli „jeźdźcy na emeryturze". Zachichotała na to stwierdzenie. Nie bardzo chciało jej się wierzyć, że tak łatwo odpuszczą szwendanie się po mieście w tych swoich śmiesznych strojach. Może i przestaną chodzić po ludziach i ściągać od nich pieniądze, jednak zabawy w zamaskowanych motocyklistów na pewno nie odpuszczą.

- To tutaj – wskazała na miejsce, gdzie leżały ogromne pudła z jej zabawkami z dzieciństwa.

- Kobieto! Bawiłaś się samochodami? Żołnierzykami? Może my nie wiemy o jakiejś operacji... - Jongdae nie skończył gadać, gdy oberwał w głowę od dziewczyny, patrzącej na niego z mordem w oczach.

- Baek ci z chęcią potwierdzi, głupku, że jestem stuprocentową kobietą.

Pozostała trójka zaśmiała się na głupią minę przyjaciela, który wzdrygnął się na jednoznaczną aluzję, po czym zaczęli przesuwać pamiątki z dzieciństwa dziewczyny w inne miejsce. W powietrzu utrzymywał się dobry humor i cała piątka naprawdę świetnie się bawiła, udając młodych odkrywców. W końcu gdy miejsce wskazane przez Hyewon było puste, trzeba było zastanowić się co dalej.

- No to szukamy zwierza, kochani – zarządził Minseok, kucając na podłodze i uważnie obserwując otoczenie.

Młodzi poszukiwacze bardziej wzięli to za grę niż za poważne odkrywanie tajemnic, zwłaszcza gdy Jongin wyciągnął z pudła zabawkową lupę i czapkę strażaka, po czym zaczął chodzić i oglądać panele.

- Wiesz, że w żadnym wypadku nie wyglądasz jak Sherlock, Kai? – zaśmiał się Sehun, zostając natychmiast obrzucony oburzonym spojrzeniem czarnowłosego.

- Nie obrażaj mnie i mojej wyobraźni!

Hyewon zachichotała na ten widok. Najwidoczniej poszukiwanie skrzyni trochę się przeciągnie, zważając na ich wygłupy, ale przynajmniej mogła się rozluźnić. Baekhyun już niedługo wyjdzie ze szpitala, zamieszkają w domu, który od niedawna był gotowy na ich trójkę, będą mogli nareszcie żyć tak, jak tego chcieli bez żadnych zabójców czy gangsterów... A na dodatek będzie się widywała z głupiutkimi przyjaciółmi, którzy zawsze znajdywali powód do dobrej zabawy.

Spojrzała ukradkiem na Minseoka, który szurał kolanami po podłodze, starając się znaleźć cokolwiek, co by ich doprowadziło do skrzyni, którą pozostawił po sobie Czarny Smok.

- Xiu? – zapytała, wyrywając go ze skupienia – Jak to się stało, że wtedy połączyliście siły z departamentem? Przez ten rok nie miałam siły by o to pytać... sam rozumiesz dlaczego...

Jego buźka się rozjaśniła, gdy usłyszał jej pytanie. Zresztą nie tylko jemu, bo pozostała trójka również zainteresowała się tematem narzuconym przez brunetkę.

- To wszystko było planem Sungyeola i Myungsoo – odparł Jongdae – Od samego początku chcieli nam wywinąć taki numer, ale nie kwapili się powiedzieć o tym ani nam, żebyśmy się przygotowali, ani swoim przełożonym, którzy byli święcie przekonani, że wpakują nas za kratki...





- Ten gnojek był cały czas tym, którego szukaliśmy od pięciu lat?! – wydarł się Sunggyu, trzymając w ręce telefon komórkowy z wiadomością od Myungsoo.

- Najwyraźniej ktoś tu jest ślepy... - mruknął Iskra, wyprowadzając z równowagi Howona, który prychnął głośno i przystawił spluwę do jego głowy.

- Powiedz jeszcze jedno słowo Płomyczku, a odstrzelę ci łeb.

- Płomyczku?!

- Iskra daj spokój, bo zaraz będziesz leżał martwy – warknął Chanyeol.

- Słyszałeś wielkoluda? Lepiej siedź cicho, bo...

- WIELKOLUDA?!

Sungyeol był już tym wszystkim naprawdę wkurzony. Nikt nie dawał mu dojść do słowa, więc jedyne co mógł zrobić to wyciągnąć pistolet i strzelić dwa razy w sufit, by przerwać ich gadaninę i w sekundzie zwrócić na siebie ich uwagę. Spotkał się tylko z mrożącym krew w żyłach spojrzeniem swojego szefa, ale dzielnie to zniósł i zaczął mówić.

- Myungsoo nie jest mordercą do cholery! Wiem, że wszyscy jesteście roztrzęsieni, ale zapewniam, że to nie on wysłał tego smsa! Już dawno ustaliliśmy, że pod każdą wiadomością on będzie się podpisywał KS, a ja WK i w ten sposób będziemy wiedzieć, że to na pewno my.

Sungkyu spojrzał jeszcze raz na treść smsa i rzeczywiście nie zobaczył żadnego podpisu. Nawet litery... Spojrzał z powrotem na swojego pracownika, po czym kiwnął głową by kontynuował.

- To nie on to wysłał, a to oznacza, że został przechwycony, co tak naprawdę nie było częścią planu...

- Jakiego planu? – wtrącił Chmura, a szef departamentu kiwnął głową, zgadzając się z Junmyeonem, że bardzo chętnie wysłucha wyjaśnień.

- Osobno nigdy nie damy rady złapać tego szaleńca i Myungsoo zdawał sobie z tego sprawę, dlatego musimy działać razem.

- CO?! – Howon wraz z Iskrą krzyknęli równocześnie oburzeni, po czym spojrzeli po sobie i znowu podnieśli głos – NIE MA MOWY!

- Skąd niby pomysł żeby działać razem? Przecież zabójca był złapany... a raczej myśleliśmy, że był - odezwał się Woohyun, główny śledczy w sprawie seryjnych morderstw i geniusz całego departamentu.

Miał jedną wadę... nie umiał czytać z ludzi. Zawsze trzymał się z boku i ograniczał swoje kontakty z nimi do minimum, dlatego wszystkich zdziwiło gdy zadeklarował swoją obecność podczas misji najazdu na kryjówkę Black Riders.

Dongwoo, który dotychczas stał i przyglądał się całej sytuacji podszedł do śledczego i spojrzał na niego sceptycznym wzrokiem.

- Jihun może i był dobrym przywódcą, ale był również za głupi żeby móc wymyślić to wszystko dla zabawy... Poza tym cenił sobie wolność i wygodę. Trochę się na nim poznaliśmy z chłopakami. Byliśmy naprawdę zaskoczeni, że wszystkie dowody były u niego, ale zdecydowaliśmy nie spuszczać gardy nawet po jego pojmaniu. I z tego co widzę, słusznie zrobiliśmy.

Yeol spojrzał na Chmurę i Sunggyu z błaganiem w oczach. Jeśli nie podejmą szybkiej decyzji, to Hyewon zginie a Baek z Myungsoo padną zaraz po niej. Trzeba było namierzyć drugą komórkę agenta, uwolnić go i przeprowadzić szybka akcję, która bez pomocy jeźdźców była praktycznie nie do zrobienia.

- No decydujcie się szybko! – jęknął i podszedł do Plika, podnosząc go z ziemi – My idziemy namierzyć, gdzie dokładnie przetrzymują Soo, a wy się dogadajcie.





- Czyli... Sungyeol was nie zdradził? – zapytała zaciekawiona opowieścią.

- Ciebie nie zdradził – poprawił ją Jongin, ściągając hełm strażaka i odkładając go na miejsce – Nas wystawił do odstrzału jak kaczki. Nie miał pewności, że departament się zgodzi na taki układ... Jego strój został więc spalony, a broń i medalion zarekwirowane. Nie będzie już dla niego powrotu do grupy, ale nie zmienia to faktu, że dalej jest naszym dobrym kumplem, który poświęcił coś mniejszego w imię twojego dobra – mrugnął do niej, po czym usiadł na ziemi i przeciągnął się niczym kot.

Znieruchomiał gdy poczuł pod opuszkami palców wklęsłe linie na podłodze, o którą przed chwilą się oparł. Obrócił głowę i przystawił lupę do ziemi, po czym szeroko się uśmiechnął, widząc rysunek niedźwiedzia na jednej z desek.

- Mam cię – powiedział zadowolony, zwracając tym uwagę pozostałych osób – Macie może jakiś łom, czy coś?

- Po co ci łom, idioto? – zapytał Chen, podchodząc do niego z zainteresowaniem wypisanym na twarzy.

- Po to żeby podważyć deski, cwelu – odparł, dostając za to po głowie od informatyka.

Hyewon westchnęła na ich dziecinne zaczepki, po czym rozglądnęła się po strychu w poszukiwaniu czegoś, co mogłoby im pomóc w usunięciu desek. Jak się okazało, wcale nie był potrzebny łom, bo drewno spokojnie dało się wyjąć, co odkrył Sehun, po prostu podnosząc deski palcami.

Mina Jongina była naprawdę bezcenna, ale nikt tak naprawdę nie miał czasu na zwrócenie na to uwagi, gdyż cała czwórka rzuciła się w jedno miejsce i skupiła na demolowaniu podłogi na jej strychu... A dziewczyna mogła tylko stać i przyglądać się ekscytacji swoich przyjaciół.

Po chwili sama poczuła, że budzi się w niej ekscytacja, gdy zobaczyła jak Minseok wraz z Jongdae wkładają ręce pod podłogę i z dość dużym wysiłkiem wyciągają sporych rozmiarów skrzynię, na której widok każdy z nich zagwizdał.

Mogli się teraz poczuć jak prawdziwi poszukiwacze skarbów. I wszystko byłoby pięknie, gdyby nie to, że skrzynia była na zamek. Taki sam jak przy srebrnej walizce Baekhyuna, którą Hyewon odkryła już jakiś czas temu pod jego łóżkiem.

- Ma ktoś może stetoskop? – zapytał z wahaniem Sehun.

- Poczekajcie – powiedziała brunetka, po czym uklękła przed kufrem, przypominając sobie, że była to przecież zagadka jej ojca. Na pewno dał jakieś hasło, które było jej znane...

Przekręciła cyfry na datę swojego urodzenia. Niestety nie zadziałało... to było zbyt proste. Rocznica ślubu rodziców? Też nie... Próbowała jeszcze z kilkoma innymi znanymi jej datami, które mogły coś znaczyć dla jej taty, ale żaden z nich nie pasował.

I wtedy pomyślała sobie kiedy widziała go po raz ostatni.

- Chłopaki, którego dnia Baek pojechał na misję samobójczą?

Cała czwórka drgnęła na jej pytanie, jednak Xiumin zdecydował się jej odpowiedzieć. Nie mógł niestety opanować drżenia swojego głosu.

- 14 maja.

Jego głos był tak cichy, że Hyewon ledwo mogła go dosłyszeć. Wiedziała, że było to dla nich ciężkie wspomnienie i dla niej samej również nie było łatwo, ale jeśli chcieli się czegoś dowiedzieć, musieli wrócić wspomnieniami do tamtych dni.

To było dwa dni przed tym jak tata przegrał walkę w szpitalu...

Szybko przekręciła kod na 1405 i tak jak myślała, zamek ustąpił z lekkim szczęknięciem. Wtedy podekscytowanie wzięło górę nad wszystkimi.

Z bijącym sercem powoli otworzyła wieko skrzyni i na widok, który zastała w środku, opadła jej szczęka.

- Ja cię pierdzielę... - wyszeptała, gdy zobaczyła kilkanaście sztabek złota na dnie dużego pudła, opakowanie z czarnym materiałem, kopertę oraz dużą kartkę, która natychmiast zniknęła jej z oczu, porwana przez chłopaków.

- Serio? – jęknął Jongin, patrząc na mapę – Muszę jechać aż do Busan po mój skarb?

- Popatrz na to z innej strony... spotkasz się z Taeminem i resztą – odparł Chen z uśmiechem na twarzy – I nie musisz włamywać się do jamy potworów jak Hyeong – zachichotał, widząc znak sowy nad najstraszniejszym budynkiem w całym mieście. Prokuraturą.

Minseok jednak nie zdawał się być zwiedziony czy przestraszony. Był uśmiechnięty i całkiem zadowolony z tego obrotu sprawy.

- Dam radę. Znam jedną taką prokurator... wpuści mnie bez problemu – powiedział radośnie Xiumin, patrząc na wszystkich, lecz jego wzrok zatrzymał się na minie Chena, która była w tamtej chwili pełna litości – No co?

- Jeśli masz na myśli tę laskę, o której ostatnio tyle ględzisz, to nie wróżę ci sukcesu w tym zadaniu...

- Dlaczego?

- Ona cię NIENAWIDZI.

- Wcale nie! – zaperzył starszy, wyrywając mu z rąk mapę – Lubi mnie!

Jongdae tylko westchnął i machnął ręką, gdyż nie miał siły się z nim kłócić. Nie każdy lubił ludzi, którzy na siłę rywalizowali z innymi, a Minseok był znany z tego, że nie pozostawiał suchej nitki na swoich przeciwnikach. Ta cała Jooyeon była w szczególności na niego uczulona, zwłaszcza, że przegrywała z nim każdą sprawę... a ten jeszcze jej to z satysfakcją wypominał. I on myślał, że wyrwie ją w ten sposób? Biedny hyeong. Mógł być świetnym obrońcą, nawet rewelacyjnym! Ale spec od kobiet był z niego żaden.

- A przynajmniej polubi - mruknął Xiumin, powodując kpiący uśmieszek na twarzy Chena - Zadbam o to.

Młodszy zachichotał, widząc w tym wszystkim wyzwanie, które jego kolega sam sobie rzucił. I musiał przyznać... zapowiadało się na ciekawą historię. Jeśli uparty adwokat zacznie się narzucać zołzowatej prokurator... to powstanie prawdziwa wybuchowa mieszanka, która może dostarczyć postronnemu obserwatorowi, takiemu jak Jongdae, sporo zabawy.

Znieruchomiał, gdy nagle zdał sobie sprawę z jednej małej rzeczy...

- Hyewon? Dlaczego płaczesz? – zapytał, kucając zaraz przy niej i kładąc jej dłoń na ramieniu.

Brunetka powstrzymywała cichy szloch przyłożoną ręką do buzi, tłumiąc w sobie odgłosy, które wydawała poprzez płacz. Jednak nie dało się nie zauważyć dreszczy, które nią szarpały w tamtej chwili. Bez słowa podała mu kartkę, którą trzymała w ręce i Chen zorientował się, że był to list. List zaadresowany do niej.


Moja słodka i ukochana Nene...

Jeśli czytasz ten skromny list, to znaczy, że nie udało mi się wrócić z misji, do której właśnie się przygotowuję. Jadę by ocalić skórę twojemu chłopakowi, który ostatnio był niezłym rozrabiaką i nie, nie mam tu na myśli Chanyeola, Moja Droga. Nie jestem jednak pewien czy uda mi się to zrobić i wrócić z nim cały i zdrowy, bo ten gówniarz sporo namieszał... Nie wybaczyłbym sobie jednak, gdybym tak po prostu go zostawił.

Jednakże zostawmy ten nieciekawy temat i przejdźmy do ciekawszego! Nie mam pojęcia, kiedy otworzysz tę kopertę, ale na pewno zrobisz to dopiero wtedy, gdy poznasz moich chłopców. Jestem pewien, że na samym początku mogli cię trochę przerażać, ale to dobre chłopaki i pomogą ci, gdy tylko o to poprosisz.

Na pewno dziwi cię, że w skrzyni jest taki skarb. Otóż pozwoliłem sobie trochę odłożyć na twoje wesele i późniejsze życie, które mam nadzieję będzie takie, jak sobie wymarzysz. Jak już mówiłem, nie wiem kiedy to będziesz czytać, jednak wiedz, że on wróci. Jeśli jeszcze nie wrócił, to wróci na pewno i wtedy wszystko się ułoży, bo nikt nie kocha cię tak mocno jak on, Hyewon... I ja się postaram, by wyszedł cało ze zlecenia, którego się podjął mimo mojego zakazu. Nie bądź na mnie zła, że zniknął na tak długi czas (tak, to moja wina), ale znasz mnie. Chciałem byś spędziła życie z tym, którego kochasz naprawdę. I widząc cię, jak z utęsknieniem przeglądasz wszystkie zdjęcia z liceum, wiedziałem już, że dobrze wybrałem...

Bądź szczęśliwa Nene, moja córko i opiekuj się matką. Przekaż Hyebin, że bardzo ją kocham i zawsze będę przy niej nieważne czy żywy czy martwy... I pozdrów swojego męża, gdy już się pobierzecie. Mam szczere nadzieje, że będzie to Baek, ale tak naprawdę to Ty zdecydujesz o swoim losie (jednak błagam... żadnych lalusiów, nie chcę się w grobie przewracać). Daj też znać tym głupkom, żeby za bardzo nie rozpędzali się w szukaniu swoich kuferków! Nie tak łatwo będzie je zdobyć!

A i jeszcze jedno... w skrzyni jest ubranie, które przygotowałem kiedyś dla twojej matki, ale ona nie chciała mieć z tym nic wspólnego. Jeśli chcesz... to możesz go zatrzymać.

Kocham cię Hyewon. I pamiętaj...


- ...Najważniejszym w życiu jest mieć nadzieję na lepsze jutro – powiedzieli chórem chłopcy, którzy również nie powstrzymywali już swoich łez, doczytując ostatnie zdanie z listu pozostawionego przez ich nauczyciela.

Jednak ich wzruszenie nie mogło równać się z tym, co czuła dziewczyna, głaszcząc w ręce czarny materiał maski, która była przygotowana kiedyś dla jej matki. Teraz... należała do niej.

- Dziękuję ci tato – szepnęła cicho, po czym przyłożyła do policzka ciemną tkaninę – Mam dzięki tobie naprawdę wspaniałe życie.










- Jongdae?

Gdy cała czwórka wychodziła z jej domu, po udanym odszukaniu skrzyni, dziewczyna zatrzymała przy wyjściu swojego rówieśnika, mając tym samym coś do powiedzenia.

- Coś nie tak? - zapytał zmartwiony, cofając się z powrotem do przedpokoju.

- Nie, głupku - zaśmiała się serdecznie - Tylko myślałam o czymś przez chwilę... I daję ci trzy lata.

- Jakie trzy lata? O co ci chodzi?

Był naprawdę zdezorientowany. Hyewon nie mówiła nigdy zagadkami, a to, że zaczęła to właśnie praktykować, poważnie zmartwiło chłopaka. Śmierdziało mu to jakąś intrygą.

- W trzy lata stworzysz poważny związek, Dae. Jeśli do tego czasu nie znajdziesz sobie dziewczyny, to wtedy zwątpię w swoje umiejętności oceniania ludzi.

Zmarszczył brwi na jej interesujące słowa, po czym wyciągnął do niej rękę, ukazując swój cwaniacki uśmiech.

- Zakład, Mała Do? Jeśli wygram, będę wpadał do was na obiady dwa razy w tygodniu przez cały rok.

Zaśmiała się głośno na jego śmieszną propozycję, ale kiwnęła głową i podała mu rękę.

- Jeśli ja wygram, będę organizatorką waszego ślubu.

Przełknął ślinę na tą wiadomość, bo dobrze znał jej złośliwe usposobienie. Jeśli kiedykolwiek będzie się hajtał, to nie chciałby żadnych niemiłych niespodzianek... ale zakład to zakład.

- Ej! Hyeong! - zawołał głośno na Minseoka, który jeszcze nie zdążył przekroczyć bramy posiadłości.

Gdy tylko pojawił się obok nich, spojrzał z zaskoczeniem na ich ręce, ale szybko zrozumiał aluzję. Przeciął ich dłonie na znak rozpoczęcia zakładu i rzucił im litościwe spojrzenie.

Ta dwójka zawsze musiała coś wymodzić.

Dla nich to była zwykła zabawa... W liceum bardzo często rzucali sobie wyzwania i bawili się przy tym niesamowicie. Tak samo bawili się i tym razem. 

Ale ani Hyewon ani Jongdae nie wiedzieli, że ta niewinna zabawa była tak naprawdę wstępem do całkiem interesującej historii.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top