Rozdział 5

Stara fabryka farby, zamknięta około dziesięciu lat wcześniej, nadawała się idealnie do urządzania schadzek lub spotkań młodych wagarowiczów. Była też dobrym miejscem na główną bazę jednego z największych gangów w Seulu – Black Raiders.

Dużo wolnego miejsca, wiele pomieszczeń, a przede wszystkim sporo starych sprzętów, których można było użyć jako obiektów treningowych.

– Jasna cholera, Wilk! Dajże już spokój tej maszynie, co ona ci zrobiła?

Wysoki chłopak z rozwichrzonymi czarnymi włosami i oczywiście z maską na twarzy wyżywał się w tej chwili na urządzeniu, które dawniej służyło do napędzania całego mechanizmu wytwórczego. Gdy usłyszał drugiego, również ubranego na czarno kolegę z dużym rysunkiem jelenia na plecach, zaśmiał się cicho, ale wystarczająco głośno, aby drugi go usłyszał.

– Zdobyłem nowe kastety i szkoda było ich nie wypróbować!

– Zdobyłeś? – zapytał z nutką podejrzliwości w głosie.

– No przecież nie ukradłem!

Niższy westchnął na słowa czarnowłosego i pokręcił głową, gdy tamten powrócił do okładania maszyny pięściami. Nie trwało to jednak długo, gdyż drzwi do pomieszczenia zostały otwarte.

Dwójka natychmiast przybrała postawę obronną. Nigdy nie wiadomo kiedy wrogowie zdecydują się ich zaatakować, a wcale im ich nie brakowało. Zdziwił ich jednak widok ciemnowłosej dziewczyny, która szła zaraz obok dobrze im znanej postaci.

– Cień! Chłopie, gdzie ty się podziewałeś?! Mówię ci, taka akcja...

– Ogarnij się Wilk – westchnął po raz kolejny chłopak, stojący obok niego.

Spojrzał z zaskoczeniem na kumpla, który dopiero co, wszedł do bazy a następnie zwrócił uwagę na przerażoną dziewuszkę, stojącą cicho obok niego.

– A to kto? I dlaczego cała drży? Nie mów, że ją nastraszyłeś...

– Pewnie, że ją nastraszył! Nie byłby sobą, gdyby...

– Uprowadził mnie i przywiózł tutaj – przerwała mu Hyewon, która nadal była trochę przestraszona, jednak zdecydowała się odezwać. Nikt jej tu nie atakował, w dodatku jeden z nich był nawet miły, toteż trochę ją to ośmieliło – Serio chciałeś mnie tylko nastraszyć? Prawie umarłam ze strachu!

Cień tylko wywrócił oczami na słowa brunetki, po czym skierował swój wzrok z powrotem na swoich kumpli.

– Czemu wszyscy mi przerywają?! – krzyknął zdenerwowany Wilk – Nie można już normalnie wyrazić swojej opinii?

– To nie była opinia. To była zwyczajna zaczepka, która pewnie nie skończyłaby się dobrze – wtrącił po raz kolejny chłopak, stojący obok czarnowłosego – Jestem Jeleń. Ten najłagodniejszy, stąd mój pseudonim – wyciągnął rękę do dziewczyny, która niepewnie ją uścisnęła.

– Hyewon – odparła cicho – Czemu posługujecie się pseudonimami?

Trójka mężczyzn wymieniła między sobą porozumiewawcze spojrzenia i dziewczyna to zauważyła. W jednej chwili poczuła, że za dużo powiedziała i zaczynała tego żałować.

– Jesteśmy gangiem mimo wszystko, to musimy mieć jakieś przezwiska.

Tego zdania nie wypowiedział nikt z obecnej trójki. Hyewon spojrzała na drzwi, które były po prawej stronie, oddalone o jakieś dziesięć metrów. Wyszedł z nich wysoki chłopak i powolnym krokiem kierował się w ich stronę. Gdy już stanął obok Wilka, znudzonym spojrzeniem wpatrywał się w dziewczynę.

Przeszły ją dreszcze. Znała go. Doskonale pamiętała to spojrzenie, które po raz pierwszy utkwiło jej w pamięci wczorajszego wieczoru. W kawiarni. Jednak nie odważyła się wspomnieć o tym ani słowem. Z drugiej strony była ciekawa, czy sam zacznie ten temat. Nie doczekała się jednak żadnego komentarza odnośnie ich wcześniejszego spotkania. Widocznie chłopak wciąż myśli, że go nie rozpoznała...

– Znalazłeś sobie dziewczynę, że ją tu przyprowadzasz? – zaśmiał się, zmieniając wzrok z obojętnego na całkiem przyjazny, co trochę zbiło ją z tropu.

Zaczynała czuć się nieswojo wokół tych ubranych na czarno, zamaskowanych ludzi. Doskonale wiedziała, że powinna w tej chwili siedzieć za biurkiem i czytać stertę papierów, które następnie musiałaby podpisać, ale jej wyjątkowo ciekawska natura oczywiście wpakowała ją w tarapaty i w tamtej chwili stała w wielkim, opuszczonym budynku, gdzie tynk odlatywał ze ścian, a drzwi i okna były nieszczelne... Szczyt marzeń, nie ma co. Spojrzała na tego, który ją tu przyprowadził.

Stał obok i rozbawionym wzrokiem patrzył na wysokiego chłopaka, który w tamtej chwili coś do niej mówił.

– Ej, ziemia do Hyewon – powtarzał pstrykając jej palcami przed oczami, na co dziewczyna natychmiast się ocknęła. Zauważyła też, że już zdążył poznać jej imię – Jestem Orzeł. Tak, ja też mam przezwisko – zaśmiał się powtórnie – Cała nasza grupa je ma. Ale możesz mówić mi też Eagle. Wszyscy raczej zrozumieją o kogo chodzi.

Brunetka zachichotała na samo wspomnienie Cienia, który zupełnie odwrotnie niż kolega, kazał jej unikać języka angielskiego. Atmosfera rozluźniła się na tyle, że mogła z nimi normalnie porozmawiać.

Jak się okazało, nie był to gang, który chodził po ulicach Seulu, żeby znęcać się nad ludźmi gorszymi od nich samych. Była to grupa zwykłych „dorosłych" dzieciaków, którzy potrzebowali czegoś, co odciągnie ich od nudy. Przynajmniej tak twierdził Wilk.

Jak jednak wytłumaczyć to, że każdy miał przy sobie broń? U każdego z nich zauważyła kaburę na pistolet, a u niektórych dodatkowo sztylety pochowane przy łydkach i kastety u samego Wilka, który zachwycał się nimi przez następne pół godziny po tym, jak je pokazał dziewczynie.

Wszystko to było z jednej strony zabawne, ale z drugiej przyprawiało ją o dreszcze. Bo to nie było normalne, aby zabijać nudę przy pomocy prawdziwej broni, którą można zrobić krzywdę drugiemu człowiekowi... prawda?

– A skąd pomysł z rysunkami na waszych strojach? Zauważyłam, że każdy z was je ma – pytała zaaferowana – Prócz Cienia...

– Cień też ma znak! Ale jest widoczny tylko w dobrym świetle – odparł Jeleń – Nie chciał srebrnego koloru na czarnym, więc postawił na ciemny odcień szarości. A co do rysunków... jakoś musimy się rozróżniać! – dodał wesoło.

Czyli Cień jak starał się wyróżnić... No właśnie. Apropo niego... Hyewon cały czas czuła na sobie jego spojrzenie, nieważne czy rozmawiała z Orłem czy Jeleniem. Nawet wtedy, gdy Wilk starał się jej opowiedzieć dowcip, widziała jak tamten na nią zerkał. Wtedy nasunęło jej się wiele pytań. Dlaczego ją tutaj zabrał? Czemu w ogóle się nią zainteresował? I jak on znajdywał te wszystkie informacje, które jej dotyczyły?

Zapewne byłaby taka zamyślona jeszcze długi czas, gdyby jej porywacz nie obwieścił, że pora była ją zawieźć do domu. Zaskoczona spojrzała na zegarek i z przerażeniem stwierdziła, że jest prawie godzina dwudziesta. Będzie musiała jutro odpracować godziny w szpitalu, bo inaczej spędzi uroczy weekend w towarzystwie olbrzymiej sterty papierów do wypełnienia...

– Orzeł, zawieź ją na miejsce. Wiesz gdzie mieszka, mówiłem ci –powiedział Cień, zeskakując ze stolika, na którym wcześniej siedział.

Kumpel tylko kiwnął głową i zabrał zaskoczoną dziewczynę na zewnątrz. Gdy już jej nie było, na twarzach wszystkich malowała się powaga. Jeleń skrzyżował ramiona, patrząc wyczekująco na kolegę z gangu.

– A więc powiedz nam, czemu ją tutaj przyprowadziłeś? Nie wierzę, że chciałeś nam ją po prostu przedstawić.

Shadow spojrzał poważnie na Wilka i Jelenia. Widać było, że to, co miał do powiedzenia, nie było bagatelną sprawą.

– Macie ją chronić. Cała jedenastka ma ją chronić, kiedy mnie nie będzie w pobliżu. Jeśli stanie się coś złego, mam być o tym poinformowany natychmiast, zrozumiano?

– Dlaczego niby mamy nadstawiać za nią karku? – zapytał Wilk, nie bardzo rozumiejąc prośbę przyjaciela.

– To rozkaz z góry.

– Rozkaz z góry? – zapytali obaj chórkiem, już kompletnie nie wiedząc o co mu chodziło. Przecież nie mieli nikogo nad sobą. Byli wolną grupą.

Cień westchnął i popatrzył na nich błagalnym wzrokiem.

– Obiecałem coś jej ojcu kiedy umierał mi na rękach... I zamierzam dotrzymać słowa.

***

Gdy zeskoczyła z motocyklu zamaskowanego chłopaka, poczuła znajome mrowienie w dolnych kończynach. Tym razem jednak nie upadła, za co dziękowała w tamtej chwili Bogu. Obróciła się w kierunku Orła, którego miała okazję dzisiaj poznać i ukłoniła mu się, dziękując za podwiezienie.

– Weź przestań! – zaśmiał się na reakcję dziewczyny – Nam się nie trzeba kłaniać!

Chwilę później już go nie było. Stała sama przed bramą prowadzącą do jej posiadłości, cała i zdrowa, bez żadnego zadraśnięcia, czy uszczerbku na zdrowiu bądź ubraniu. Wyglądała tak, jakby całe popołudnie przesiedziała przy biurku i podpisywała nudne dokumenty.

Kiedy już została wpuszczona do domu przez ochroniarza, który znów miał zatroskaną minę przez jej późny powrót, weszła do rezydencji na palcach. Tak jakby obawiała się, że ktoś złapie ją na gorącym uczynku... ale właśnie... jakim?

Szybko pobiegła do swojego pokoju, zostawiła torbę na łóżku, wzięła coś na przebranie i udała się do łazienki, żeby zmyć z siebie cały stres oraz wysiłek, który spotkał ją dzisiejszego dnia. Uwielbiała brać szybki orzeźwiający prysznic, ale dziś postawiła na długą relaksującą kąpiel. Z pewnością zasługiwała na tę odrobinę relaksu, a olejki lawendowe jej to zapewniały.

Po dobrej godzinie leżenia w wannie, zdecydowała się z niej wyjść i udać się na dół po coś do jedzenia. Z tego wszystkiego zapomniała, że nie jadła nic od południa... Jednak gdy postawiła stopę w salonie, zobaczyła w nim Baekhyuna zajadającego gimbap. Dość szybko zauważył jej obecność w wejściu do pokoju i zwracając na nią swoją uwagę, uśmiechnął się ciepło.

– Już jesteś? Czemu nie dzwoniłaś?

– Wróciłam sama do domu. Nie było potrzeby żebyś po mnie przyjeżdżał – odparła, delikatnie odwzajemniając uśmiech.

– Yeongho zrobił kolację. Jest niezastąpiony! Masz trochę na kuchence.

Hyewon była bardzo zadowolona z obrotu spraw. Nie musiała nic sama przygotowywać ani tym bardziej czekać na jedzenie. Jej brzuch jeszcze nie wydawał żadnych niepokojących odgłosów, jednak czuła, że to byłaby tylko kwestia czasu. W tym przypadku perspektywa samego odgrzania, już przygotowanego jedzenia była bardzo obiecująca, a już na pewno łatwiejsza niż gdyby musiała wszystko przygotowywać sama od samego początku.

Zadowolona wróciła do salonu z miską pełną jedzenia. Rzuciła przelotnym spojrzeniem na Baeka i usiadła obok niego, wgapiając się następnie w telewizor.

I nagle do jej głowy wpadł mały pomysł.

– Baekhyun? – zagadnęła dziewczyna, czym zwróciła na siebie jego uwagę – Oglądniemy jakiś film? Prooooszę... Miałam dzisiaj ciężki dzień...

Chłopak drgnął na ton z jakim wypowiedziała jego imię. Przypomniał sobie czasy, kiedy traktowała go jak najbliższego przyjaciela i z zadowoleniem stwierdził, że wszystko zaczyna iść w dobrym kierunku.

– A cóż to się wydarzyło, że nabrałaś ochoty na film?

– Po prostu mam ochotę! Idź zmień te modne łaszki na coś bardziej wygodnego, a ja wybiorę repertuar, dobra?

Baekhyun zaśmiał się na widok entuzjazmu jakim tryskała brunetka. Nie zastanawiał się długo, po czym ruszył w kierunku swojego pokoju, by ubrać jakieś wygodne dresy, pasujące do wieczornego seansu filmowego. Zanosi się na miły wieczór... W końcu.

***

Dzisiaj trochę krócej i mniej ciekawie, ale musiałam jakoś zacząć pewien wątek :) Także mam nadzieję, że nie przynudziłam z deka :p

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top