Rozdział 38
Po raz kolejny widząc znajomą kryjówkę, Hyewon odetchnęła z ulgą czując, że teraz jest już zupełnie bezpieczna. Przynajmniej tutaj nikt nie będzie do niej celował z broni, wiązał czy zastraszał... Przy okazji mogła też odsapnąć po ciężkim i pełnym wrażeń wieczorze, który na dobrą sprawę zamienił się w noc, bo zgodnie z odpowiedzią Komety, dochodziła pierwsza.
- Co za przygoda – gwizdnęła, schodząc z motocykla nowopoznanego chłopaka i oddała mu kask, dziękując przy tym kiwnięciem głowy.
Zaraz za nimi przyjechał Cień, który za chiny nie chciał jej zabrać ze sobą... było to co najmniej dziwne z jego strony, bo przecież nieraz jeździła z nim na motorze. Chciał o czymś pomyśleć, czy co?
A no tak. Skoro już jest bezpieczna, Diabły zostali przechwyceni, a jej narzeczony zdemaskowany w bardzo spektakularny sposób, to przyszedł czas na najciekawszą część programu... wyjaśnienia. Ale zanim do tego dojdzie, przywita się z ludźmi, do których zdążyła się szybko przywiązać.
- Na razie masz spokój mój drogi. Ale nie myśl, że ci odpuszczę! – odparła do tego, który był jej winien wyjaśnienia, idąc jednocześnie w stronę drzwi, nie oglądając się na Cienia, gdyż chciała jak najszybciej zobaczyć pozostałą ferajnę, która została jej do zdemaskowania – Gdy tylko zajedziemy do domu...
Nie skończyła mówić, gdy jej wypowiedź przerwał nagły huk za jej plecami. Zdezorientowana obróciła się do tyłu i po raz kolejny tego wieczoru przeżyła mały zawał.
- Baek! – krzyknęła przestraszona, widząc jak chłopak próbował z trudem podnieść się do pionu.
Podbiegła do niego i szybko ściągnęła mu maskę, co spotęgowało jej strach, gdy ujrzała jak bardzo blady był na twarzy. Chwyciła go za policzki i próbowała ocenić co jest z nim nie tak, ale on, mimo otwartych oczu, w ogóle nie reagował na jej wołanie. Był praktycznie nieprzytomny...
Kometa natychmiast znalazł się przy nich i tak samo jak brunetka, starał się dotrzeć do Cienia, który z niewiadomych powodów zemdlał im przed wejściem do kryjówki.
- Boże, Baekhyun... co ci jest? – szeptała, chwytając go za ramiona, po czym potrząsnęła nim kilkukrotnie. I nadal byłaby nieświadoma jego stanu, gdyby nagle nie poczuła czegoś mokrego, spływającego jej po lewej dłoni.
Widok krwi na jej ręce, przyprawił ją o dreszcze, ale starała się zachować spokój. Był postrzelony... to na razie jedyny wniosek, który przyszedł jej do głowy.
- Zwołaj posiłki, trzeba go przenieść i zatamować krwotok – nakazała drugiemu jeźdźcowi, który tylko kiwnął głową i ruszył prosto do fabryki.
A Hyewon starała się przywołać moment, w którym mógł oberwać kulą. Nie mogła jednak przypomnieć sobie konkretnego momentu, kiedy mógł zostać postrzelony, no bo przecież ładnie udawało im się uniknąć walki!
Poza jednym momentem. Momentem, w którym Jihun przez przypadek wystrzelił z karabinu. I z przerażeniem musiała przyznać, że faktycznie nie słyszała odgłosu rykoszetu... kula nie odbiła się od ściany, nie słyszała jak uderza o podłogę, nie widziała jej po tym incydencie. Tak jakby wyparowała!
Nie wyparowała. I znajdowała się w tej chwili gdzieś między lewą łopatką a obojczykiem Baekhyuna, który wykrwawiał się od jakiejś dobrej godziny!
- Idioto... czemu nic nie powiedziałeś? – nie była nic w stanie więcej powiedzieć, gdyż głos niebezpiecznie jej zadrżał, zwiastując nadchodzący płacz. Jednak nie mogła sobie teraz pozwolić na takie emocje. Trzeba było wyciągnąć kulę i zaszyć ranę, zanim straci zbyt dużo krwi.
Wiedziała, że da się to łatwo opatrzyć i zreperować, ale bez szybkiego działania chłopak mógł zwyczajnie umrzeć jej na rękach, po prostu się wykrwawiając.
Drgnęła gdy poczuła na ramieniu dłoń Orła, który wraz z Sową, Jeleniem i Iskrą przybyli na miejsce tak szybko, jak tylko mogli. Uśmiechnęła się do niego blado, kiwając głową w stronę nieprzytomnego chłopaka i w mig pierwsza trójka podniosła Baekhyuna, kierując się z nim do wnętrza starej fabryki.
- Potrzebny będzie skalpel, nożyczki, kleszcze kochera, nić... - zaczęła wymieniać poszczególne narzędzia, idąc krok w krok za chłopakami, przypominając sobie wszystkie etapy zabiegu chirurgicznego.
Nie zdążyła jednak dokończyć wyliczanki, gdy Iskra po prostu jej przerwał.
- Hyewon, nie martw się. Już nie raz ratowałem go z gorszych opresji. Dam sobie radę – powiedział pocieszającym tonem – Usiądź z resztą, a ja zajmę się...
- Chyba nie myślisz, że tak po prostu będę tu siedzieć i nic nie robić? To Baek!
- Wiem, ale naprawdę nie musisz się...
W ogóle zdawała się go nie słuchać, tylko po prostu weszła do osobnego pomieszczenia, w którym znajdował się duży stół i sporo krzeseł. Nie było tu zbyt czysto, ale o lepsze warunki ciężko było prosić.
Usłyszała za sobą westchnięcie Iskry, ale na całe szczęście nie była już powstrzymywana. Wręcz przeciwnie, została zaproszona przez niego gestem do drugiego pomieszczenia, w którym znajdowały się wszystkie narzędzia, których potrzebowała.
- Ty chyba nie ukradłeś tego ze szpitala, prawda? – zapytała, wciągając na siebie jeden z chałatów, wiszących na ścianie i zakrywając twarz maską chirurgiczną. Wzięła się też za szukanie rękawiczek, w momencie gdy Iskra odpowiedział ze śmiechem.
- Wiesz, że sprzedają to bez problemu w internecie? Nie jestem złodziejem, Hyewon.
- Ale jesteś lekarzem, więc masz dostęp do narzędzi praktycznie codziennie – zauważyła mądrze, wciągając znalezione rękawice z uśmiechem – I ściągaj maskę.
- Co? – chłopak zdębiał, słysząc nagłą prośbę – Wybacz, ale nie mogę...
- Przestań pieprzyć Yixing, tylko ściągaj tą zakurzoną i pełną bakterii maskę, a załóż wysterylizowaną i nieużywaną, których masa leży w tamtym pudle!
Iskra wpatrywał się w dziewczynę najpierw z lekką obawą, ale chwilę później jego wzrok stał się łagodny i z uśmiechem ściągnął czarny materiał okalający jego twarz.
- Skąd wiedziałaś?
- Nie wiedziałabym gdyby Baek nie przyznał, że to wasza dwunastka zasila kręgi Seulskich Jeźdźców. A tak się składa, że tylko ty masz jakiekolwiek pojęcie o leczeniu ludzi.
Kiwnął jej głową na zgodę, w zupełności podzielając jej mądre wytłumaczenie. Wciągnął szybko maskę chirurgiczną na twarz i podał Hyewon niezbędne narzędzia, następnie pokierował się z powrotem na salę, w której nieprzytomny chłopak leżał na brzuchu na długim stole, który musiał im posłużyć jako stół zabiegowy. Jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma, jak to mówi przysłowie.
Z ulgą stwierdziła, że pozostali jeźdźcy, którzy przetransportowali ciało postrzelonego, ustawili również nad nim lampę operacyjną. Dziewczyna spojrzała na drugiego lekarza pytającym wzrokiem, lecz jego wymowny wyraz twarzy utwierdził ją w jednym. Lampę jednak ukradł.
- Dezynfekcja – powiedziała w końcu dziewczyna, ściągając z Baekhyuna czarną koszulkę, okalającą jego ciało.
Lay posłusznie wyciągnął specyfik i natarł nim całe plecy chłopaka, zwłaszcza miejsce, gdzie była widoczna mała okrągła rana, z której obficie sączyła się krew.
Skrzywiła się na ten widok. Nie była przyzwyczajona do oglądania ran postrzałowych, mimo, że miała okazję widzieć symulację takiego przypadku na jednym z wykładów oraz brała udział w jednej z takich operacji jako obserwator. Nikt jednak nie dał jej nigdy do ręki skalpela ze słowami „masz i tnij". Teraz, gdy miała prawdziwą z takich ran przed sobą, nie była pewna czy da sobie radę.
Spojrzała błagalnie na przyjaciela w kitlu, który stał po drugiej stronie stołu i spoglądał na nią z łagodnym wyrazem twarzy. Powoli kiwnął głową i wręczył jej do rąk strzykawkę z żółtawym płynem, który Hyewon bardzo dobrze znała. Niepewnie obiegła wzrokiem narzędzie, ale po chwili wzięła je od chłopaka.
- Teraz... nie jestem pewna czy dobrze robię... - zająknęła się, trzymając strzykawkę w ręce, jednak wiedziała, że nie ma za wiele czasu na takie rozterki. Mimo to popatrzyła jeszcze raz na Yixinga, mając cichą nadzieję, że stanowczo odmówi jej wykonywania tej operacji.
- Hyewon zrób to – powiedział nagle, wywołując kolejną falę strachu w jej ciele.
- Ja...
- Wiem, że robisz to po raz pierwszy, ale skup się. Nie zawsze będę pod ręką żeby go zreperować. Teraz, gdy wiesz co może mu się stać podczas zleceń, swoimi umiejętnościami możesz bardzo pomóc...
Kiwnęła głową na jego spokojne słowa, po czym spojrzała ponownie na ranę, z której w dalszym ciągu wydostawała się czerwona ciecz. W przypływie odwagi ścisnęła strzykawkę, nakierowała igłę prosto na ranę i powoli nakłuła miejsce, wstrzykując antybiotyk.
- Morfina – powiedziała pewnym głosem, wiedząc o powadze sytuacji. Nie może się już z tego wycofać – Macie morfinę? Nie zacznę bez znieczulenia.
- Z tym może być problem... - wtrącił Błyskawica, zaglądając zza drzwi.
Lay rzucił zdezorientowanym spojrzeniem w Chanyeola, który był odpowiedzialny między innymi za magazynowane zapasy. Gdy usłyszał o braku środka znieczulającego, jego twarz wykrzywiła się w grymasie.
Zapomniał o dokupieniu odpowiednich leków... znowu. Jeśli w magazynie nie było tego, czego szukali, to nigdzie nie mogło tego być. Popatrzył na Hyewon znaczącym spojrzeniem, dając jej tym znać, że będą musieli sobie poradzić bez tego.
Słysząc beznadziejną wiadomość, krótko westchnęła i kazała zawołać najsilniejszych facetów, jacy znajdowali się w tamtej chwili w kryjówce. Niedługo potem, widząc Sowę i Siłacza, pochyliła się w kierunku Baeka i pogłaskała go po policzkach.
- Trochę zaboli – wyszeptała – Ale musisz to wytrzymać. Zrobię to tak szybko, jak tylko mogę.
Zdawała sobie sprawę, że półprzytomny mógł nie usłyszeć jej słów, ale nie było mowy, że ten zabieg nie zrobi na nim wrażenia. Ból będzie ogromny, zwłaszcza jeżeli w ranę wdało się zakażenie, więc bez pomocy jeźdźców, operacja byłaby wręcz niemożliwa. A ten ból... na pewno go przywróci do przytomności.
Chwyciła skalpel, który leżał na tacce, położonej na jednym z krzeseł i popatrzyła na dwójkę chłopaków, kiwając głową.
- Przytrzymajcie go. Tylko mocno.
Gdy jeźdźcy unieruchomili Baekhyuna, uważając by trzymać go w taki sposób, by nie pogorszyć jego stanu, dali znać dziewczynie, że może zaczynać. Krótko westchnęła i szybko pomodliła się w myślach, żeby wszystko przebiegło zgodnie z planem. Następnie mocno ścisnęła skalpel i przyłożyła go do skóry poszkodowanego.
- Pamiętaj Hyewon... mocne, ale za razem precyzyjne cięcie – odezwał się Iskra, który stanął tym razem zaraz obok niej, by w razie czego być w pogotowiu.
- Tak wiem – odparła, po czym wzięła głęboki wdech i przycisnęła narzędzie, nacinając jasną skórę, pobrudzoną w tej chwili krwią.
Tak jak się spodziewała, nie zdążyła wykonać cięcia do końca, kiedy w sali rozległ się głośny krzyk pacjenta. Sowa i Siłacz musieli użyć dodatkowej siły by utrzymać go w tej samej pozycji, a brunetka patrzyła na tą scenę z mieszanymi uczuciami.
Wiedziała, że bolało. Musiało boleć jak diabli, ale bez tego zabiegu jego stan znacznie się pogorszy. Nakazała Yixingowi skombinować jakąś szmatkę i wsadzić ją do buzi Byunowi, by przypadkiem nie odgryzł sobie języka...
- Wiem, że boli – odezwała się do już zupełnie przytomnego chłopaka – Ale nie mamy znieczulenia. Gdybyś od razu powiedział, że dostałeś kulą, to ucisnęlibyśmy ranę od razu i mielibyśmy czas na to, by skompletować anestetyki. Teraz możesz winić jedynie swój upór.
- Dobra... - wysapał, starając się ignorować uporczywe pieczenie na jego łopatce – Po prostu wyciągnijcie ze mnie to cholerstwo i miejmy to z głowy.
Posłusznie dał sobie włożyć szmatkę między zęby i starał się jak tylko mógł, żeby nie poruszać się podczas chirurgicznego cięcia. Nie dało się jednak w zupełności opanować odruchów ciała, więc Sowa wraz z Siłaczem zostali wspomożeni przez Jelenia, którego pomoc pozwoliła dziewczynie dokończyć nacinacie skóry. A to była dopiero skóra...
Z mięśniami było dużo gorzej. Baek naprawdę starał się wytrzymać nieznośny ból, ale nie mógł nic poradzić na jego szarpanie. Każdy przymulony szmatką krzyk chłopaka, powodował falę współczucia u Hyewon, która po długim czasie walczenia z odruchami przyjaciela, w końcu odłożyła skalpel na tackę.
Gdy poczuła wilgotną szmatkę na czole, spojrzała na Laya z wdzięcznością. Jakby czytając jej w myślach, podał jej kleszczyki Kochera o zakrzywionych końcach, a sam wziął do ręki haki chirurgiczne, którymi ostrożnie zaczął rozwierać tkanki, wśród których ukryta była kula.
- Zwiększcie ucisk – nakazała dziewczyna – Ta część jest najgorsza...
Chłopaki posłusznie przygotowali się na najgorsze, włączając w to samego operowanego. Hyewon zdawała sobie sprawę, że wyciąganie obcego ciała będzie szczególnie bolesne, bo zanim zdąży dotrzeć do metalu, trochę będzie musiała... pogrzebać.
Wzięła głęboki wdech, po czym nachyliła się nad raną i powoli zaczęła prowadzać kleszcze do środka. Widok rozwartych mięśni nie był jej obcy, jednak po raz pierwszy musiała sama zmierzyć się z użyciem narzędzi takiego typu. W momencie gdy nacisnęła palcami na wewnętrzną część mięśnia, poczuła dreszcze przebiegające przez plecy chłopaka. A to było tylko muśnięcie.
Gdy zaczęła naruszać wnętrze tkanek kleszczami, usłyszała kolejny przytłumiony krzyk i na ten dźwięk zadrgały jej powieki. To było straszne doświadczenie, przeprowadzać operację na człowieku, który wszystko czuł i był świadomy tego, co się dzieje...
Uniosła zdziwiona głowę, gdy chłopak przestał się poruszać. Spojrzała z niepokojem na jeźdźców, którzy cały czas go przytrzymywali, z pytaniem w oczach.
- Zemdlał – powiedział Sowa, patrząc na swojego przyjaciela – Ból był chyba zbyt duży...
- Bardzo dobrze – odetchnęła dziewczyna – Przynajmniej możemy dokończyć zabieg, nie martwiąc się jego szarpaniem.
Wróciła do kleszczy, które miała wprowadzone do jego mięśni i tym razem pewnie zaczęła szukać kuli. Gdy natknęła się na poszukiwany przedmiot, uśmiechnęła się pod nosem i powolnym lecz precyzyjnym ruchem wyciągnęła metal na zewnątrz, wyrzucając go od razu do specjalnie przygotowanego pojemnika.
- Najgorsze za nami – powiedział Lay, klepiąc ją po ramieniu.
- Teraz imadło Hegara i nić – odparła Hyewon, chcąc całą sprawę doprowadzić do końca.
Przez następne dwadzieścia minut, była skupiona na zszywaniu mięśni i skóry, które następnie zostały oczyszczone i zabandażowane, by przypadkiem nie wdało się żadne zabrudzenie. Na całe szczęście rana była czysta i nie musieli się martwić podczas operacji zakażeniem, jednak nie oznaczało to, że mogą stracić czujność. Teraz każde zanieczyszczenie może źle zadziałać na jego ramię.
W momencie gdy odłożyła ostatnie narzędzie na tackę, osunęła się na ziemię i głęboko odetchnęła z ulgą. Operacja się udała, krwawienie zostało zatamowane i Baekhyun będzie żył. Co prawda, teraz czekała go jeszcze większa reprymenda niż wcześniej, ale dziewczyna dziękowała niebiosom, że już po wszystkim.
- Niech odzyska siły – powiedziała w końcu, wstając i ostatni raz głęboko wzdychając – Ktoś musi przy nim zostać i kontrolować jego funkcje życiowe. Ja... mam dość tego widoku.
- Ja przy nim zostanę, nie martw się – uśmiechnął się Yixing, zdejmując maskę chirurgiczną – A ty idź odpocząć. Wykonałaś naprawdę dobrą robotę, Hyewon.
Odwzajemniła uśmiech jednak nie ruszyła się z miejsca tylko wpatrywała się uparcie w swojego przyjaciela. Ten to zauważył i posłał jej pytające spojrzenie.
- W życiu bym nie pomyślała, że Iskra to ty... przecież nie jesteś...
- Jaki? – zaśmiał się na jej słodką reakcję.
- TAKI – powiedziała zaszokowana, nie wiedząc jak ubrać w słowa charakter i zainteresowania Iskry. To bardzo nie pasowało do Laya, którego znała – Te dwie osobowości zupełnie się różnią! Ogień, wybuchowe zabawki, ostry temperament...
- Hyewon – przerwał jej delikatnie – Tym jest dla mnie gang. To możliwość bycia kimś zupełnie innym. Kiedy przywdziewam maskę, łagodny Yixing zmienia się w wybuchowego Iskrę i powiem szczerze, przynosi mi to frajdę – powiedział z delikatnym uśmiechem.
Nie znała tego człowieka od tej strony. Albo był świetnym aktorem, albo po prostu ukrywał swoją prawdziwą osobowość od samego początku... ale to brzmiało absurdalnie! Z drugiej strony każdy człowiek miał swoją drugą naturę, której zazwyczaj nie ujawniał... i Lay był tego żywym przykładem.
Kiwnęła powoli głową na jego słowa, delikatnie się usmiechnęła i podążyła za Błyskawicą, który cały czas miał na nią oko. Może i była już bezpieczna, jednak widać było, że ta operacja ją wykończyła nie tyle fizycznie co psychicznie. Wiedział jednak, że taka partyzantka wyrobi jej większą pewność siebie i zdolność radzenia sobie w ciężkich sytuacjach.
Po wejściu do głównej hali, oczom brunetki rzuciła się całkiem sporawa grupa osób, której nie dostrzegła w całym tym zamieszaniu. Tyle obcych twarzy... ale też dużo znajomych, których widok nieco ją rozchmurzył. Zwłaszcza widok dwójki, o którą martwiła się przez całą ucieczkę z psychiatryka.
Natychmiast pobiegła i objęła jednocześnie Kameleona i Kudłacza, którzy stali przed nią cali i zdrowi.
- Udało wam się! – powiedziała uradowana, patrząc na każdego z osobna, gdy rozluźniła uścisk.
- Nam by się nie udało? – zaśmiał się szpieg, głaszcząc ją po głowie – Hyewon! Nie raz już mieliśmy z taką sytuacją do czynienia!
- Technicznie rzecz biorąc, po raz pierwszy w życiu kogoś ratowaliśmy z łap Diabłów – zaznaczył Kudłacz, patrząc na kolegę, który przesłał mu natychmiast zabójcze spojrzenie.
Dziewczyna zaśmiała się z ich zabawnego zachowania, ale zaraz potem odwróciła się do pozostałych obecnych w pomieszczeniu. Zwróciła szczególną uwagę na cztery osoby, które ciągle były dla niej zagadką. Chociaż teraz... już nie tak dużą.
- Noona połóż się i odpocznij – usłyszała obok siebie głos Orła, na którego brzmienie aż podskoczyła. Była tak zamyślona, że nie zauważyła kiedy chłopak zdążył do niej podejść.
Pokręciła jednak głową, wiedząc, że musi najpierw wykonać telefon do Seongjina z konkretną wymówką skoro robi to dopiero po drugiej w nocy... Na pewno się o nią martwili, a z tego co słyszała, Baekhyun dzwonił do nich wieczorem. Wiedzieli, że była szukana i to komplikowało sprawę.
Wytłumaczyła się jednak, że znowu zagalopowała się ze spacerem i Baek z przyjaciółmi musieli przesunąć godzinę jej przyjęcia niespodzianki, którą skrzętnie zaplanowali...
Wymruczała pod nosem kilka przekleństw po rozłączeniu się z ochroniarzem, wiedząc że ta „impreza" na pewno nie była przez nikogo zaplanowana. Była za to naprawdę efektowna.
Odwróciła się znowu do wszystkich jeźdźców, którzy byli rozpierzchnięci po całej hali, po czym z uśmiechem zawołała:
- No dobra! Który z was to Junmyeon-oppa?!
***
Uciążliwe rwanie w lewej łopatce, nie pozwoliło dłużej spać pewnemu ciemnowłosemu, który z trudem dźwignął się do pozycji siedzącej. Syknął gdy poczuł nieprzyjemny ból promieniujący od ramienia aż do połowy pleców.
Racja. Był strasznie uparty. I teraz ma tego konsekwencje.
Powoli przerzucił nogi w poprzek niewygodnego stołu, po czym rozejrzał się po pokoju. Zabrali go do starego pomieszczenia, który kiedyś zapewne służył za stołówkę dla pracowników fabryki. Długi stół, duża ilość krzeseł i do tego jakieś rozwalone szafki... Pięciogwiazdkowy hotel to nie był, jednak był do tego przyzwyczajony. Nie raz był zszywany w tym miejscu przez Iskrę.
Ale nigdy nie robiła tego Hyewon. I nigdy nie było to tak cholernie bolesne. To kara za ukrywanie prawdy? Jeśli tak, to cieszył się, że wszystko się już skończyło...
Powoli wstał na równe nogi, czując że jeśli będzie siedział choć odrobinę dłużej na tym przeklętym meblu, to zwariuje.
- Nie powinieneś się jeszcze forsować – usłyszał za sobą mruknięcie.
Uśmiechnął się pod nosem i skierował swoje spojrzenie na Strażnika, który oparty o parapet, przeglądał w komórce jakieś pierdoły jak to miał w zwyczaju.
- Oho... a co to się stało, że mam taką obstawę? – zaśmiał się Cień, chwytając za swoją maskę, leżącą wcześniej na stole i wciągając ją na twarz.
- Twoja narzeczona się stała – odparł z lekkim uśmiechem – Hyewon od zawsze rozstawiała wszystkich po kątach, ale tej nocy przeszła samą siebie...
Baekhyun zachichotał na słowa kumpla, wyobrażając sobie awanturniczą i rządzącą wszystkimi brunetkę. Uśmiech aż sam cisnął się na twarz. Jednak chwilę później zorientował się o czym przed chwilą powiedział Strażnik.
- Zaraz... jak to „przeszła"? Którą my mamy godzinę?
Chłopak odbił się od parapetu i jednym ruchem pokazał telefon Cieniowi, którego oczy przybrały o wiele większy rozmiar niż miały przed sekundą.
- 13:30? – wyszeptał zszokowany – Spałem 12 godzin?
Drugi tylko wzruszył ramionami i wskazał mu na drzwi prowadzące do głównej hali wytwórczej.
- Potrzebowałeś odpoczynku, ale jak już wstałeś to idziemy do wszystkich, przekazać, że żyjesz i masz się całkiem dobrze, okej?
Nie trzeba było dwa razy powtarzać. Zaraz po tym jak Strażnik wypowiedział te słowa, udali się powoli do centrum życia ich gangu. I tak, jak się spodziewali, to centrum było bardzo... żywe.
Cień westchnął, widząc Kosmitę i Mustanga, którzy znowu zainicjowali walkę pośrodku budynku. Tak jakby nie mogli wyjść na zewnątrz i w normalnych warunkach przeprowadzić sparingu. Jednak mimo całej tej wrzawy zaraz rzuciła mu się w oczy drobna brunetka, która na baranach Jelenia, dopingowała jednemu bądź drugiemu. Nie był w stanie stwierdzić komu, bo nie słyszał jej głosu, wśród ich wrzasków, jednak uśmiechnął się na widok jej wesołej i podekscytowanej miny, której nie widział od bardzo dawna.
I pewnie by tak stał i patrzył na dziewczynę, gdyby nie nagłe ukłucie, które od razu przywróciło go do świadomości. Zanim jednak zdążył się poruszyć, usłyszał za sobą głos Iskry.
- Nie ruszaj się, to przeciwbólowe – powiedział, wstrzykując przezroczysty płyn do jego ciała – Musi cię nieźle rwać, biorąc pod uwagę, że byłeś cięty bez narkozy...
- No co ty nie powiesz? – sarknął chłopak, odczuwając lekką ulgę gdy przyjaciel wyciągnął z niego igłę. Następną ulgę odczuje dopiero wtedy gdy lek zacznie działać.
- Sam jesteś sobie winien – odparł Lay, klepiąc go po prawym ramieniu, po czym rzucił zużytą strzykawką prosto do kosza, znajdującego się nieopodal – Wystarczyłoby żebyś choć trochę pomyślał, to mielibyśmy czas na sprowadzenie morfiny.
Wiedział o tym, ale upór to była jego jedna z najgorszych wad i jedna z najlepszych zalet za razem. Jednak tutaj był niezaprzeczalnie wadą... Ale co miał zrobić, skoro Hyewon i tak była wykończona psychicznie? Z drugiej strony nie pomyślał, że konsekwencje jego uporu mogły jeszcze bardziej ją zestresować.
- Jak twoje ramię? – drgnął, gdy usłyszał obok siebie głos osoby, o której właśnie myślał.
Kiwnął powoli głową, poruszając nieznacznie kończyną i uśmiechnął się ciepło. Jej mina była jednocześnie zatroskana i zła... tylko ona potrafiła w ten sposób na niego patrzeć.
- W porządku – odparł, trochę naginając prawdę, jednak nie zmieniało to faktu, że teraz było o wiele lepiej niż gdyby miał w sobie kawałek tego żelastwa – Możemy jechać do domu. Daj mi się tylko przebrać...
- Chyba nie myślisz, że będziesz w tym stanie prowadził? – odrzekła zaskoczona Hyewon – Podałeś mu morfinę na uśmierzenie bólu? – skierowała pytanie do Iskry, a ten w odpowiedzi kiwnął głową – To nie ma mowy żebyś siadał za kierownicą! Jesteś samochodem czy motocyklem?
- Samochodem. Motocykl został w innym miejscu. Nie dałaś mi czasu nawet po niego pojechać – mrugnął do niej, nawiązując do jej widowiskowej ucieczki z jego firmy.
Przez chwilę dziewczynie zrobiło się głupio. Gdyby trochę się wstrzymała i wysłuchała Baekhyuna wtedy, gdy o to prosił, nie doszłoby w ogóle do porwania i tego całego zamieszania. Ona byłaby bezpieczna w domu, Baek nie byłby zraniony, jeźdźcy nie byliby narażeni na niebezpieczeństwo...
- Gdybyś wtedy została, nie złapaliby tego szaleńca – powiedział Cień, podejrzewając o czym myśli – Więc nie przejmuj się już niczym, tylko na spokojnie bierz kluczyki do auta, które dam ci zaraz jak się przebiorę. Ty pojedziesz.
Uśmiechnęła się delikatnie na jego słowa i kiwnęła głową. Nie zdążyła jednak wypowiedzieć słowa, kiedy Iskra wraz z Cieniem w mgnieniu oka chwycili za broń i skierowali ją w kierunku wyjścia.
Zestresowana zwróciła swój wzrok w przeciwną stronę, zauważając przy tym, że wszyscy obecni w kryjówce powyciągali broń lub przybrali postawę obronną. Co jest u licha?
I wszystko się wyjaśniło, gdy w drzwiach fabryki stanęło dwóch mężczyzn. Bardzo znajomych i lubianych przez dziewczynę mężczyzn.
- Myungsoo? – zawołała uśmiechnięta, podbiegając natychmiast do przyjaciela, będąc przy tym mocno zaskoczona ich obecnością.
Chmura natychmiast nakazał opuścić broń, jednak postawę obronną kazał zachować. Nie byli wrogami, ale nie oznaczało to, że nie zrobili jakiejś pułapki i za chwilę nie zapuka do nich oddział jednostki specjalnej. Na całe szczęście nie było żadnego haczyka, a zwykłe przyjacielskie odwiedziny.
Odwiedziny, które miały coś na celu.
- Mogę wiedzieć, co tu robicie? – zapytał Cień, podchodząc do dwójki i wlepiając w nich swoje spojrzenie.
Myungsoo wraz z Sungyeolem popatrzyli ku sobie i z uśmiechem zwrócili wzrok na starego kumpla, który nie bardzo rozumiał motyw ich wizyty. Co więcej, zaczynał mieć spore wątpliwości co do ich działania. Słusznie zresztą.
Oboje zasalutowali jak na zawołanie i jednym głosem wykrzyknęli:
- Joker i As meldują się na służbę!
A wszystkim obecnym w pomieszczeniu opadły szczęki, po usłyszeniu słów, które wypłynęły z ust dwóch młodych agentów departamentu bezpieczeństwa.
***
Matko... ten rozdział... nie zabijcie mnie, pierwszy raz w życiu opisywałam operację hahaha xD nie wiem jak mi to wyszło, ale mam nadzieję, że nie wyszło zbyt sztywno :p
Poza tym rozdział nie był sprawdzany, bo skończyłam go przed chwilą (tak jak i poprzedni, ten też był pisany na ostatnią chwilę, bo jestem takim leniem xD) :D ale skończyłam i przedstawiłam wszystko tak, jak chciałam, więc chyba mogę być z siebie dumna? :D
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top