Rozdział 33 [2/2]

Tak jak się spodziewała (i odetchnęła z ulgą) wybrali się do jednego z budynków firmy eksportowej ojca Baekhyuna. Czyli czekała go kolejna robota papierkowa... ale przynajmniej będzie miała mały wgląd na jego pracę, która w sumie od jakiegoś czasu zaczęła ją interesować. A przynajmniej to dawała po sobie na początku znać.

- Co zrobisz jak zacznę jęczeć z nudów? – zapytała w końcu Hyewon, gdy przekroczyli próg jego gabinetu.

Na twarzy chłopaka od razu uformował się perwersyjny uśmieszek.

- Wolałbym żebyś jęczała z nieco innego powodu – mrugnął do niej, na co tylko wywróciła oczami – Ale jednak nie tutaj, bo ktoś jeszcze mógłby...

- Nie kończ – przerwała mu dziewczyna, siadając na wygodnej kanapie, ciesząc się z komfortu, który jej przy tym towarzyszył.

Usłyszała tylko cichy chichot Baeka, po czym do jej uszu nie dotarł żaden dźwięk, poza skrobaniem długopisu na kartce papieru.

Wiedziała, że będzie się tutaj nudzić, więc skąd pomysł żeby się z nim wybrać? Stąd, że chciała się mu przyjrzeć. Przez półtora miesiąca nie zdążyła tak naprawdę zwrócić uwagi na zmiany, które w nim zaszły przez te sześć lat. Na pewno zmieniło się jego nastawienie do swoich obowiązków. Był bardziej poukładany, zorganizowany i odpowiedzialny. Było to doskonale widoczne gdy tak patrzyła na zapracowanego chłopaka, który ze skupieniem wykonywał swoją pracę papierkową. Pod tym względem dojrzał... i to bardzo.

Poza nastawieniem, zmieniła się też jego aparycja. Nie miał już uroczych pyz. Najzwyczajniej nie był już kluską, którą znała w liceum. Był nieco wyższy, szczuplejszy, jego twarz była smuklejsza, a linia szczęki ostro zarysowana. Schudł, wyprzystojniał, zmężniał...

- Ja wiem, że jestem przystojny, ale nie musisz mnie tak pożerać wzrokiem – odezwał się, przenosząc spojrzenie na speszoną brunetkę i posłał jej jeden z tych swoich cwanych uśmieszków.

No tak. To się wcale nie zmieniło. Nadal był złośliwym, uśmiechniętym i żartobliwym Baekkim, którego znała. Była naprawdę zadowolona, że chociaż to w nim pozostało takie samo jak kiedyś, bo to właśnie w takim głupku...

... no tak. W takim głupku się zakochała.

- Jisong? Gdzie ty mi dałeś akta dotyczące inwestycji z zeszłego tygodnia? Tak, tej z firmy D.L...

Chłopak westchnął głośno, po czym się rozłączył i spojrzał na Hyewon przepraszającym wzrokiem.

- Będę musiał polecieć na dół do recepcji po kopię akt... poczekasz, czy chcesz iść ze mną?

- Poczekam – odparła uśmiechnięta – Przy okazji pooglądam sobie widoki - dodała, wskazując na sporych rozmiarów okno, znajdujące się po drugiej stronie gabinetu.

- Chcesz kawy? Albo herbaty? Mogę przynieść – dodał, będąc już przy drzwiach.

Brunetka tylko pokręciła głową i odprowadziła go wzrokiem do drzwi, po czym została w gabinecie całkiem sama.

Pomieszczenie było naprawdę spore. Mieściło się tu dość spore biurko, wygodna skórzana kanapa i stolik do kawy, dwie obszerne szafy z dokumentami, a nawet barek z sokami i wodą! Baekhyun naprawdę potrafił się ustawić...

Jej spojrzenie zatrzymało się po raz kolejny przy dużym biurku. Było naprawdę duże... i miało sporo szuflad...

- Nie, Hyewon – powiedziała do siebie – Miałaś mu zaufać.

Zadowolona popatrzyła na panoramę miasta, która wyglądała naprawdę wspaniale, zważywszy na ciemne niebo usłane gwiazdami. O wiele lepiej by to wyglądało, gdyby zgasiła światło. Dlatego też podeszła do włącznika, jednak powstrzymała się w ostatnim momencie.

Uważaj na Baekhyuna.

- Zabiję cię, Myungsoo – wycedziła przez zęby, po czym szybko podbiegła do biurka swojego narzeczonego i zaczęła przeszukiwać szuflady.

Wszystkie były otwarte i we wszystkich było to samo... czyli biznesowy bełkot, którego Hyewon za nic nie mogła pojąć. Spojrzała mu do papierów, które trzymał na blacie, ale i tam nie było nic ciekawego. Jednak było coś, co nieco ją zainteresowało.

Gdy przykucnęła i pociągnęła za uchwyt od szafki, umiejscowionej w prawym dolnym rogu biurka, jej oczom ukazał się sejf. Już myślała, że pożałuje pozostawienia stetoskopu w domu, ale stwierdziła, że i tak by jej się nie przydał... Sejf był chroniony hasłem elektronicznym. Żadne z tradycyjnych sposobów włamywania nie mogło tutaj zadziałać.

Postanowiła sprawdzić Baekhyuna po raz kolejny... jeśli znowu hasłem okaże się data urodzenia, to chyba go wyściska gdy tylko wróci. I wraz z wpisaniem kodu na klawiaturze, wiedziała że będzie musiała to zrobić, bo zamek puścił ją bez problemu.

Zaciekawiona co jeszcze Baek może przed nią ukrywać, otworzyła sejf i jej oczom ukazało się kilka przegród. W jednej z nich były ukryte dwa pistolety.

- Świetnie – zironizowała – Przezorny zawsze ubezpieczony...

Ale to, co zobaczyła w pozostałych przegrodach, zainteresowało ją o wiele bardziej niż broń, z którą miała już do czynienia. Chwyciła za żółte teczki, które były umiejscowione w miejscu zwanym „zlecenia" i rozłożyła je na biurku.

Każda z teczek miała przybitą pieczątkę na wierzchu i każda z nich nazywała się tak samo.

"SKASOWANY"

Dreszcz przeszedł jej po plecach na brzmienie tego słowa. Co prawda miało wiele znaczeń, ale jednak... brzmiało nieco przerażająco.

Gdy otworzyła kilka pierwszych aktówek i zobaczyła dane osób, które widziała pierwszy raz w życiu na oczy, wstąpił w nią dodadkowo niepokój... I miała ku temu dobry powód, bo każdy „cel" który przeglądała, był skreślony na czerwono. Jednak nie to było najgorsze... każdy z tych celów miał przyporządkowane czynności, które były przeciw nim użyte.

- „Okaleczenie ciała", „Przesłuchanie z użyciem kastetów", „Zastraszanie maczetą"... - drżącym głosem odczytywała na głos przewinienia.

Przewinienia jej przyjaciela.

To niemożliwe... on nie może przecież zabijać...

Nagle jej wzrok przeniósł się na jedną nieco grubszą teczkę, która była inna niż pozostałe. Nie miała pieczątki „skasowany" na przodzie. Miała pieczątkę „ŚCIŚLE TAJNE".

Przez chwilę się wahała, a jej serce dudniło w piersi jak oszalałe z nadmiaru wrażeń, jednak wiedziała, że nie może się teraz poddać. Musiała się dowiedzieć co jej najlepszy przyjaciel ze szkoły wyrabia po nocach gdy nie siedzi w firmie... Powoli otworzyła grubą aktówkę.

Lecz gdy zobaczyła stronę tytułową, przytknęła dłoń do ust, byleby powstrzymać się od krzyku. Krzyku przerażenia.

Z chwilą kiedy zobaczyła kupkę swoich zdjęć włożonych do teczki, zrobiło jej się słabo. Jednak gorzej było, gdy wyczytała swoje imię i nazwisko w rubryce „Cel". Starała się jak mogła by utrzymać oddech i nie wpadać w panikę, bo wszystko mogło wyglądać zupełnie inaczej... mógł to być jakiś rodzaj żartu lub...

Zamarła kiedy jej oczom ukazała się tabela. Tabela wszystkich prób zamachu na jej życie. Od postrzelenia na przystanku autobusowym, gdzie uratował ją Sehun, przez zastraszanie ją doniczkami i innymi pierdołami, aż do sukienki... Cholernej krwawej sukienki.

Nie mogła powstrzymać łez, które cisnęły się jej do oczu. Zabójca wiedział gdzie mieszka... Zabójca wiedział jak się ubiera... Zabójca znał kolor jej oczu...

Agent rządowy, tak? Nie mogła się bardziej pomylić... To był szaleniec, który skrupulatnie zdobywał wszystkie informacje i o niej i o Jeźdźcach, próbujących jej pomóc. Jeśli się nie myliła, to by oznaczało, że to wszystko z jej winy... z jej winy jeźdźcy są w niebezpieczeństwie. A co najgorsze... ona sama jest zagrożona.

- Hyewon? – usłyszała po swojej lewej stronie znajomy głos.

Krew odpłynęła jej z twarzy, kiedy ujrzała w drzwiach Baekhyuna, trzymającego pod pachą plik kartek, po które zszedł wcześniej na dół. Jego wyraz twarzy był zaskoczony. Wpatrywał się w dziewczynę z niezrozumieniem, po czym spojrzał na to, co znajdowało się na biurku i z wrażenia upuścił dokumenty, które przed chwilą miał w ręku. Ponownie spojrzał na przerażoną dziewczynę i zrobił krok do przodu, powodując, że natychmiast wycofała się pod okno.

- Hyewon... - zaczął spokojnie, czując jak kropla potu spływa mu po karku. Było źle. Było bardzo źle...

Brunetka jedna kręciła głową jakby w niedowierzaniu. Nie kontrolowała swoich łez, ani swojego strachu... Myungsoo miał rację, Baek nie jest już tym samym człowiekiem co kiedyś. I musiała stąd czym prędzej uciekać.

- Hyewon, proszę – mówił szeptem, jakby bał się, że ją spłoszy – Uspokój się i daj mi do siebie podejść.

Zachowywał tak zimny spokój, że aż przerażał. Wpatrywał się w nią ze strachem, ale i opanowaniem, który powodował dreszcze na jej plecach. Musiała coś wymyślić... musiała uciec...

Zrobiła krok do przodu, powodując tym delikatny uśmiech chłopaka. Kolejny krok i następny... aż stanęła zaraz przed nim z ogromną gulą w gardle i gonitwą myśli w głowie. A do tego wszystkiego dochodziła jeszcze adrenalina, której nigdy w życiu nie miała w takich ilościach. Jeśli zaraz czegoś nie zrobi, to prawdopodobnie umrze...

- Wiem, że możesz być zaskoczona... - zaczął, kładąc jej rękę na ramieniu. I to był sygnał.

Zanim zdążył zareagować, Hyewon chwyciła go za nadgarstek i wygięła go pod kątem, który zmusił Baekhyuna do uklęknięcia. Następnie kopnęła go mocno w brzuch i czym prędzej wypadła z jego gabinetu.

- Kurwa... Hyewon! – krzyknął Byun, trzymając się za brzuch.

Wstał tak szybko jak tylko siły mu na pozwalały i wypadł na korytarz. Rozglądnął się szybko, odszukał wzrokiem ludzi z ochrony i przywołał ich gestem.

- Macie ją znaleźć i poinformować mnie gdzie się znajduje. Nie może wyjść z budynku – poinformował swoich ludzi, pokazując im zdjęcie narzeczonej, po czym sam udał się w kierunku windy.

Musiał ją znaleźć zanim wpadnie w kłopoty. Zanim będzie za późno na jakiekolwiek wyjaśnienia.

***

Czas ją gonił nieubłaganie. Jeśli nie wydostanie się z tego budynku zanim on ją znajdzie, albo ktoś z jego pracowników, to może nawet nie dożyć jutra... Nie rozumiała tylko dlaczego wciąż żyje skoro miała pod dachem mordercę. Może czekał na odpowiedni moment? Poza tym... kto mu zlecił to zadanie? No bo chyba nie rząd? Nie pamiętała żeby miała kiedykolwiek jakieś zatargi z Departamentem!

Gdy przystała na chwilę żeby odpocząć, zauważyła, że jest na trzecim piętrze. Już niedaleko... jeszcze tylko trzy piętra schodami i będzie mogła uciec.

Drgnęła, gdy usłyszała donośny głoś jakiegoś mężczyzny, który krzyknął „to ona!" z górnego piętra. Cholera! Jeśli zaraz czegoś nie wymyśli, to po niej!

Pchnęła drzwi prowadzące na korytarz trzeciego piętra i zaczęła się poruszać między ludźmi, których w tej chwili w budynku nie brakowało. Jak dobrze, że to była korporacja... Mknęła przed siebie, uważając aby nie zwracać na siebie uwagi przebranych na czarno mężczyzn. Była pewna, że Baek zwołał posiłki i ściga ją cała ochrona. Wszystko tylko dla tego jednego głupiego zlecenia... dlaczego akurat on? Czemu to właśnie Baekhyun musiał być tym złym?

Nagle na kogoś wpadła i ogarnęła ją panika, że to ktoś z ochrony, bo w jednej chwili mężczyzna chwycił ją za ramiona i zaczął nią potrząsać. Zdezorientowana zaczęła się szarpać, na co została pociągnięta do pokoju obok.

- Hyewon! – krzyknął znajomy głos, który na szczęście do Baekhyuna nie należał.

Stał przed nią Dongwoo, który był nadzwyczaj zdziwiony obecnością dziewczyny w firmie. Widząc przerażenie w jej oczach, jego twarz stała się poważna. Nie miał pojęcia co się dzieje, ale wystarczyło jedno słowo brunetki, by postawić go na nogi.

- Pomóż... - szepnęła ze łzami w oczach.

Podszedł bliżej i zaczął tłumaczyć jej wszystko na ucho.

- Nie jedź windą, bo są monitorowane. Schody w północnym skrzydle tak samo. Staraj się iść razem z tłumem, aż nie zobaczysz wyjścia awaryjnego w południowej części budynku. Będę czekał przed wyjściem.

Kiwnęła szybko głową, po czym została przez niego wyprowadzona z pokoju i wepchnięta w tłum pracowników. Mogła się stąd wydostać. Musiała się stąd wydostać.

Instrukcje dane przez Dongwoo były bardzo przydatne, gdyż bez problemu dostała się do południowych schodów i z jeszcze mniejszym kłopotem zeszła na sam parter. Był tylko jeden problem... parter był praktycznie pusty. Jednak została jej już ostatnia prosta.

Biegiem puściła się w kierunku drzwi głównych, czując na sobie spojrzenia wszystkich. Także i ochroniarzy, którzy natychmiast zaczęli za nią podążać. Bała się jak nigdy, jednak kilka kroków dzieliło ją od wyjścia. Jeszcze tylko trochę...

I udało jej się. Była na zewnątrz. Ale na zewnątrz czekał na nią również czarnowłosy przyjaciel.

- Hyewon, błagam przestań uciekać – prosił Baekhyun, na którego widok znowu oblał ją zimny pot. Ten człowiek potrafił tak dobrze grać... nie znała go wcześniej od tej strony.

Nie ruszała się z miejsca. Patrzyła spokojnie na chłopaka stojącego przed nią, mając nadzieję, że za chwilę pojawi się Dongwoo i ją z tego wyciągnie. Ale obecność szefa firmy w tym miejscu dość mocno komplikowała sprawę...

Gdy zobaczyła w oczach Byuna niemą prośbę, zawahała się przez chwilę. Może należałoby go wysłuchać? Może nie jest tak jak jej się wydaje? W rzeczywistości wszystko może wyglądać inaczej niż się tego spodziewa...

W momencie kiedy Hyewon miała się złamać, usłyszała pisk opon za plecami zdezorientowanego Baeka. Dongwoo. Była tego pewna.

Wykorzystując nieuwagę narzeczonego, pognała przed siebie i szybko wsiadła na tylne siedzenie motocykla. Sekundę później pędziła w nieznanym jej kierunku, zostawiając w tyle przerażonego czarnowłosego chłopaka.

***

Gdy zatrzymali się po szybkiej jeździe, jej oczom ukazało się dość znane osiedle. Kojarzyła je...

I wszystko się wyjaśniło, gdy Dongwoo pomógł jej zejść z motocykla i poprowadził ją pod bramkę jednorodzinnego domu, z którym wiązały się jej wspomnienia z lat szkolnych.

- Myungsoo? – zapytała zaskoczona, ale i szczęśliwa, że sprawy przybrały taki obrót – Znasz go?

Mężczyzna się nie odezwał tylko zadzwonił dzwonkiem do bramki, czekając aż przyjaciel zdecyduje się im otworzyć. Gdy w drzwiach pojawił się Kim, który prowadził rozmowę telefoniczną, natychmiast do nich podszedł. Lecz jak zobaczył przerażoną brunetkę, której zbierało się na płacz, popatrzył z szokiem na przyjaciela, który tylko kiwnął głową i z powrotem wpakował się na motocykl, by zaraz potem odjechać w przeciwnym kierunku.

Myungsoo natychmiast się rozłączył, po czym rozglądnął się z niepokojem, by w końcu złapać dziewczynę za ramię i popatrzeć na nią ze strachem.

- Co się stało? – zapytał, przeczuwając, że stało się coś poważnego.

Gdy zobaczył napływające do jej oczu łzy, już wiedział, że nie może tego ta zostawić. Nie zdążył jej jednak zabrać do domu, gdyż zaczęła panikować i niespokojnie się rozglądać. Była jak spłoszona zwierzyna, która dopiero co wywinęła się śmierci.

- Miałeś rację Myungsoo... on...znaczy Baek... on jest tym cholernym mordercą! Mogłam cię posłuchać i na niego uważać, ale jak zwykle robiłam swoje!

Chłopak był w szoku. O czym ona mówiła? Chwycił ją znowu za ramiona i starał się ja przywołać do porządku, ale nic to nie dało. Jej twarz nadal była pełna łez i przerażenia.

- Jak zobaczyłam te głupie z-zlecenia... i to jedno... ja byłam celem, Myungsoo... byłam jego c-celem...

Gdy na dobre zaczęła płakać, przyjaciel wziął ją w ramiona, powoli układając sobie w głowie wszystko to, co przed chwilą od niej usłyszał. Jednocześnie ją uspokajał i zdezorientowany starał się wszystko zrozumieć, ale nie bardzo był w stanie... Jej wypowiedź po prostu nie miała sensu!

- Hyewon – powiedział nagle, odrywając ją od siebie i patrząc jej prosto w zapłakane oczy. Kciukiem otarł jej zły, ciągle wpatrując się w nią z uwagą – Skup się teraz i przypomnij sobie jaki to był typ zlecenia!

Dziewczyna popatrzyła na niego trochę zaskoczona. On wiedział o zleceniach? A nawet znał ich typy?

- N-nie pamiętam... - wydukała.

- Wytęż umysł – poprosił – Jaka tam była litera? A, B czy C?

Wróciła wspomnieniem do teczek, które przeszukała w gabinecie Baekhyuna. W większości były oznaczone literami B i C, ale jej teczka...

- A – odparła – To chyba była litera A.

Myungsoo natychmiast odetchnął z ulgą, wprowadzając dziewczynę w małe zakłopotanie. Nie rozumiała wcale jego reakcji... Zamiast przejąć się tym, że Baek okazał się być kimś, kto cały czas ją obserwował i straszył, to Myu zdawał się tym cieszyć!

- Teraz mnie posłuchaj – powiedział szybko – Nie mogę teraz z tobą rozmawiać, Hyewon, bo mam coś do załatwienia. I chociaż chciałbym usiąść i wszystko ci z Baekhyunem wytłumaczyć, to nie mogę tego teraz zrobić. Dlatego złapię ci taksówkę i pojedziesz do domu...

- Nie! – przerwała mu przestraszona – Błagam... nie chcę tam wracać.

- Hyewon! – dziewczyna wzdrygnęła się na poważny ton chłopaka, który starał się do niej dotrzeć jak tylko mógł – Przysięgam... PRZYSIĘGAM na swoje życie, że Baekhyun nie zrobi ci krzywdy, a przynajmniej nie w taki sposób jaki masz na myśli. Musisz tam jechać i z nim wszystko wyjaśnić. Zapewne teraz nie będzie miał ku temu żadnych obiekcji ...

Brunetka już nie miała pojęcia o czym myśleć. Tyle różnych wskazówek i dziwnych dowodów... w dodatku każdy mówił co innego i co innego sama zdołała usłyszeć... Nic się nie układało, wszystko było pomieszane. Kim tak naprawdę jest chłopak, z którym mieszka?

Nie odzywała się kiedy Myungsoo prowadził ją ulicą, ku zatoczce dla taksówek. Nie wiedziała nawet co ma powiedzieć. Mogła tylko iść za przyjacielem i stosować się do jego poleceń.

Nagle przystanęli. Hyewon zaskoczona tą czynnością spojrzała na Myungsoo, który z uwagą czegoś nasłuchiwał. I wtedy usłyszała z dala znajomy jej odgłos motocykli.

- Cholera – zaklął – Za wcześnie.

Pociągnął za sobą dziewczynę i puścił się biegiem. Do taksówek nie było daleko, mieli szansę zdążyć. Zostało im jakieś dwadzieścia metrów do zatoczki, gdy drogę zajechał im duży dwukołowy pojazd. Tak samo było z ich prawej i lewej strony... sporych rozmiarów motocykle odcięły im drogę ucieczki.

Znowu zaczęła się bać. Na początku myślała, że to jeźdźcy, którzy mieli mieć na nią oko, ale gdy ujrzała trzech mężczyzn, których twarze były zamaskowane czerwonymi chustami, przeraziła się nie na żarty. Zwłaszcza, że Myungsoo schował ją natychmiast za sobą.

Byli uzbrojeni. Ich oczy nie okazywały żadnej sympatii, a groźnie wyglądające pałki, przytwierdzone do ich motorów i pistolety na biodrach, tylko bardziej napędzały jej stracha. Kim oni w ogóle byli?

W tej samej chwili, nieopodal zaparkował duży czarny van, z którego wyszło jeszcze czterech innych facetów z chustami. Najwyższy z nich spoglądnął na Myungsoo i zmarszczył brwi. Następnie przeniósł wzrok na Hyewon, ale tym razem nie zrobił groźnej miny. Zamiast tego... uśmiechnął się?

- Myu! A już myślałem, że nadużyłeś mojej cierpliwości! – odezwał się, podchodząc do dwójki, otoczonej przez pozostałych zamaskowanych – Miałeś mi sprowadzić Cienia, a sprowadziłeś mi jego laskę! Teraz na pewno nie odmówi odwiedzin – zaśmiał się serdecznie, jednak w sekundzie przestał gdy zobaczył determinację w oczach czarnowłosego.

- Ona nie ma z tym nic wspólnego – odrzekł Kim, chowając dziewczynę jeszcze bardziej za sobą – Nie możecie jej zabrać.

- No nie gadaj... zakochałeś się w dziewczynie wroga?

- Nie jestem dziewczyną Cienia! – wtrąciła się Hyewon, zaskakując tym wszystkich obecnych na ulicy.

Nie zrobiło to jednak wrażenia na najwyższym z nich, który tylko zachichotał na widok przestraszonej dziewczyny, wykazującej nikłe cechy bohaterstwa. Podszedł nieco bliżej, by przyjrzeć się brunetce, jednak drogę zastąpił mi Myungsoo, patrząc na niego złowrogim spojrzeniem.

Mężczyzna tylko kiwnął ręką i trójka motocyklistów znalazła się za chłopakiem, szybko przygważdżając go do ziemi i przyłożyli mu do twarzy szmatkę z chloroformem, szybko pozbawiając go przytomności.

- Zwiążcie go i wpakujcie do samochodu. I tak jest zdrajcą... - mruknął, po czym przeniósł spojrzenie na bladą jak śmierć lekarkę – A ty... nie musisz być kochanką Cienia. Wystarczy, że go naprawdę interesujesz. Wiedz, że on nie odwiedza sobie od tak każdej panienki, którą napotka – mrugnął do niej, po czym odwrócił się i udał spokojnie w kierunku samochodu.

W połowie drogi zatrzymał się, jednak nie odwrócił tylko uniósł prawą rękę ku górze, dając dziwny znak swoim podwładnym.

Zanim Hyewon zdążyła się zorientować, poczuła na twarzy miękki materiał, od którego chwilę później zrobiło jej się słabo. 

Potem pamiętała tylko uginające się pod nią nogi i czyjeś silne ramiona, zarzucające ją sobie na bark. To wszystko co kojarzyła przed zupełną utratą przytomności.

***  

Nawet nie zdajecie sobie sprawy jak ciężko pisało się tą część rozdziału xD ale udało się i jest w terminie... czego nie mogę obiecać z następnym rozdziałem :) teraz będę musiała się bardziej skupić na pisaniu następnych rozdziałów, bo do najłatwiejszych to one nie należą, ale postaram się jak mogę :p

Do następnego! :D

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top