Rozdział 29

Przyjęcia potrafią być naprawdę świetnym sposobem na zakończenie sesji egzaminacyjnej. Jest to wydarzenie, podczas którego można się zabawić, pogadać o zabawnych sytuacjach, lub spędzić świetnie czas z najbliższymi przyjaciółmi.

No... powiedzmy...

- Co ON tutaj robi?

Gdy Myungsoo przekroczył próg domu Hyewon, Baekhyunowi natychmiast włączył się tryb agresora. Sam widok czarnowłosego chłopaka, który z szerokim uśmiechem wszedł do salonu, spowodował u niego złość... to jeszcze nie była wściekłość, ale nie mógł powiedzieć, że był zadowolony z jego widoku.

- Zaprosiłam go. W końcu to mój przyjaciel, no nie? – powiedziała zadowolona brunetka, zapraszając go do środka.

Całe towarzystwo w przeciwieństwie do Baeka, nie było złe, ale raczej zaskoczone obecnością Myungsoo w tym domu.

Byun za to prychnął, głośno demonstrując przy tym jego ogólne niezadowolenie, co rozbawiło i nowego gościa i gospodynię imprezy.

Reszta ferajny, widząc oburzenie ich przyjaciela również była rozbawiona. Na tyle, by parsknąć głośnym śmiechem. Chanyeol usiadł obok obrażonego kumpla i poklepał go po plecach, śmiejąc się przy tym cały czas.

- On tylko jest zazdrosny, Myu – zwrócił się do chłopaka, który ciągle stał w drzwiach, ale nieco się rozluźnił przez miłe powitanie całej reszty – Poza tym dobrze cię widzieć. Słyszałem żeś wielki dyrektor szpitala! No to się z Hyewon dobraliście, nie powiem...

Gdy w pomieszczeniu rozległo się kolejne parsknięcie, tym razem wszyscy roześmiali się na dobre i, ku ogólnemu zaskoczeniu, Baekhyun również nieznacznie się uśmiechnął.

- Dobra, spadaj Chan, to moje miejsce – powiedziała rozbawiona brunetka, chcąc ponownie usiąść obok Baeka.

- Sama spadaj! Nie zabierzesz mi go!

Chanyeol miał zbyt dobry humor, żeby tak po prostu słuchać się rozkazów swojej byłej dziewczyny. Poza tym, odkąd wszystko sobie wyjaśnili, uszaty miał w planach dawać jej w kość...

Złapał zaskoczonego Baekhyuna za ramię i wtulił się w niego jak w pluszowego misia, patrząc przy tym znacząco na brunetkę. Niech trochę się o niego postara... nie zaszkodzi jej.

- Chan... nie miałem pojęcia, że mogę ci się podobać – zaznaczył rozbawiony Byun – Pochlebia mi to i w ogóle, ale widzisz... mam kogoś innego na oku.

Spojrzał ukradkiem na Hyewon i mrugnął do niej, wywołując na jej twarzy delikatny uśmiech. Jednak nie do końca spodziewał się tego co chwilę później odegrało się w salonie.

- Ależ Baekkie! Mieliśmy to ukrywać!

Jongdae teatralnie złapał się za serce, na co wszyscy zaczęli śmiać się jak głupi. Następnie wstał i szybko usiadł po drugiej stronie Baekhyuna, łapiąc i wtulając się w jego drugą rękę.

- Jestem taki szczęśliwy, że w końcu zdecydowałeś się to ujawnić! – kontynuował troll akcentując każdy wyraz sztucznym uczuciem – Spadaj Chanyeol, nie widzisz, że chcemy pobyć sami?

- Sam sobie spadaj! On jest mój!

Hyewon śmiała się do rozpuku i kręciła przy tym głową, nie wierząc w to, co widzi.

- Co za głupie dzieci... - stwierdziła przez śmiech i postanowiła, że usiądzie między Sehunem a Luhanem, bo nie widziała sensu w przerywaniu tej uroczej scenki.

Nie zwracała też uwagi na błagalne spojrzenia swojego narzeczonego. Takich sobie dobrał przyjaciół, to niech się teraz męczy. Kątem oka spojrzała na siedzącego nieopodal Myungsoo i musiała z zadowoleniem stwierdzić, że bawiło go to całe zamieszanie. Może jednak nie oddalił się od nich tak bardzo? Mimo wszystko był z nimi bardzo blisko te kilka lat temu...

- Noona! – z zamyślenia wyrwał ją radosny Sehun, który wpatrywał się w nią z uśmiechem. Zresztą... czy ktokolwiek się tutaj nie uśmiechał? – Minhee zamierza tutaj przyjść?

Czy Luhan właśnie drgnął, czy jej się tylko wydawało? Uznała jednak, że nie będzie sobie tym zawracać głowy, bo ostatnio wiele rzeczy brała zbyt na poważnie, więc uśmiechnęła się do młodszego kolegi.

- Miała przyjść, ale... sam rozumiesz. Praca.

Ciemnowłosy pokiwał głową, jednak nie krył rozczarowania. Widać było, że chciał się z nią zobaczyć.

- Ale chyba zdąży chociaż na końcówkę?

- Niestety nie. Przez to, że wzięła sobie urlop na ostatnie dwa weekendy, teraz dowalili jej nocki... najgorsze godziny jakie mogła dostać w takim barze.

Oboje usłyszeli obok siebie głośne westchnienie blondyna, który najwyraźniej przysłuchiwał się ich rozmowie. Hyewon jednak uznała, że tak samo jak oni, wzdycha przez niesprawiedliwość jaka spotkała jej przyjaciółkę. Wzruszyła ramionami i skupiła się znów na rozmowie z Sehunem.

- Mówiłam jej żeby znalazła sobie inną pracę – kontynuowała – Ale ona jest cholernie uparta... ponoć zarobki ma niezłe i to rekompensuje jej ta ciągłą nachalność od strony pijanych klientów.

Tym razem Luhan zaczął dziwnie chrząkać, na co Hyewon nie mogła nie zareagować. Drżenie, wzdychanie, chrząkanie... co to miało być? On nigdy się tak nie zachowywał!

- Wszystko w porządku oppa? – zapytała, patrząc uważnie na przyjaciela – Może źle się czujesz?

Ten spojrzał na nią zaskoczony i o chwili delikatnie się uśmiechnął.

- Nie, nic mi nie jest, czemu pytasz?

Hyewon nie była do końca przekonana. Jego odruchy jednoznacznie wskazywały na to, że coś jest nie tak... Ale postanowiła, że nie będzie drążyć tematu. Sehun natomiast nie odpuszczał rozmowy o swojej dziewczynie. Miał nadzieję, że chociaż jej przyjaciółka przegada blondynce do rozumu.

- Jest tyle ofert pracy w gastronomii! – powiedział nieco głośniej, zaskakując przy tym brunetkę ja również samego Luhana – Musi być miejsce gdzie ją przyjmą! Nie chcę sobie nawet wyobrażać, że ktoś ją może w tej chwili obmacywać!

Zszokowana Hyewon patrzyła się prosto na Sehuna, zastanawiając się jak bardzo chłopak jest zły, że Minhee ma taką pracę a nie inną... Chciałaby pomóc, ale nie miała pojęcia jak. Ona i tak się nie posłucha jej kazań!

- Cholera!

Drgnęła, gdy usłyszała przekleństwo z ust Luhana. Następne co zobaczyła to nagłe zerwanie się blondyna z kanapy, szybki krok w kierunku wyjścia z rezydencji i trzaśnięcie drzwiami.

Wszyscy byli zaskoczeni nagłym wyjściem ich przyjaciela. Nawet sławna trójka, która dalej się przepychała na kanapie, na chwilę oderwała się od głupich zaczepek. Każdy z otwartą buzią wpatrywał się na wyjście z salonu, w którym ostatnio widzieli blondyna.

Jedynym, który nie wydawał się zdziwiony a był wręcz zadowolony, to Sehun.

- W końcu. Już myślałem, że go nie wykurzę – powiedział z olbrzymim uśmiechem na twarzy.

Hyewon spojrzała na niego z niezrozumieniem.

- Coś ty zrobił, głupku?

- Na 90% załatwiłem mojej dziewczynie pracę.

Zaskoczenie ustąpiło zadziornemu uśmieszkowi, gdy dziewczyna zdała sobie sprawę, dlaczego tak naprawdę Sehun ciągnął rozmowę dotyczącą pracy Minhee.

- Ty szczwany lisie...

- Nie wiem o co się pożarli wtedy w restauracji, ale jestem pewien, że nawet dla Luhana wyobrażenie o napalonych oblechach to było zbyt dużo.

Brunetka posłała mu szeroki uśmiech. Sehun był jednak inteligentniejszy niż myślała. Sama by nie wpadła na taką sztuczkę, a musiała przyznać, że była naprawdę dobrze przemyślana...

- Hej! Dość tego siedzenia! Nagadaliśmy się już! – krzyknął Jongdae, wyrywając dwójkę z rozmowy – Zagrajmy w pijaną butelkę! Jeszcze nigdy z tobą nie piłem, Hyewon!

- Jeśli ona ma pić, to ja odpadam – od razu zaznaczył Baekhyun.

- Nie martw się Baekkie – odparł Myungsoo – W razie potrzeby zaniosę ją do łóżka...

- Tylko spróbuj...

- Bo co? Co mi zrobisz?

Hyewon jęknęła, czując, że po raz kolejny szykuje się u niej burda w domu. Zrezygnowana podeszła do Baekhyuna i wytargała go za ucho. Podobnie uczyniła z pyskującym Myungsoo, na co obaj zaczęli siedzieć potulnie jak baranki.

Spojrzała na Jongdae i miło się uśmiechnęła.

- Ci dwaj potrzebują alkoholu bardziej niż ja. Trzeba im się nieco wyluzować, nieprawdaż?

***

- Hansol, na miłość boską, weź tą rękę z mojego uda – westchnęła Minhee, rozkładając kolejną porcję piwa na stolik, oblegany przez czterech facetów koło trzydziestki.

Bing Hansol był niewiele starszy od niej, bo liczył sobie całe dwadzieścia pięć wiosen, jednak Bóg poskąpił mu i rozumu i ogłady. Może nie był brzydki i kasy trochę miał, jednak nie znaczyło to, że może sobie ją bezkarnie dotykać.

- Minhee! Stęskniłem się! Nie było cię tutaj przez dwa tygodnie! – powiedział z lekkim trudem, gdyż język zaczął mu się plątać od zbyt dużej ilości alkoholu.

Dziewczyna wywróciła oczami i trzasnęła go w łapę, słysząc zaraz jego ostry syk. Nie zawracała sobie jednak głowy przeprosinami, tylko szybkim krokiem udała się do baru, po następne zamówienie.

Przy barze stała jej koleżanka z pracy, która w tamtym momencie patrzyła na nią z troską w oczach. Pokręciła głową na poprzednią scenkę przy stoliku numer 3 i spojrzała na młodszą od siebie blondynkę znaczącym wzrokiem.

- Myślałam, że już tutaj nie wrócisz – powiedziała, nakładając na tacę pięć kieliszków i wystawiając butelkę soju – Byłam pewna, że zostaniesz w tamtej drugiej pracy. Z tego co mówiłaś, byłaś tam szczęśliwa.

- Znasz mnie – uśmiechnęła się złośliwie Minhee – Mam niewyparzony język. Po prostu mnie tam nie chcieli.

Zignorowała westchnienie koleżanki i udała się do następnego stolika by podać zamówione soju. Skrzywiła się gdy zobaczyła przy nim pięcioro nastolatków, którzy jakimś cudem wykupili tutaj alkohol. Czy szef naprawdę nie widzi, że ich dokumenty są podrobione, a te dzieciaki kręcą jak mogą?

Gdy rozłożyła im kieliszki, dołączyła do nich wizytówkę szpitala należącego do Hyewon.

- Gdy wątroba wam zacznie wysiadać, wiecie gdzie się udać. Młodzi zwykle niszczą sobie ten narząd o wiele poważniej – uśmiechnęła w przesłodzony sposób, co spotkało się ze speszonymi minami dzieciaków.

Z pustą tacą udała się znów w kierunku baru, jednak nie zdążyła dojść do wyznaczonego celu, kiedy została pociągnięta na kolana przez jednego z klientów. Pijanych klientów.

- Hansol, dupku, daj mi pracować – wycedziła przez zęby, czując jak napruty blondyn zaczyna wędrować ręką w górę jej prawego uda.

- Chodźmy się przejść, Minhee... - wymruczał, na co blondynka aż dostała ciarek na plecach.

Jednak uspokoiła swoje nerwy i ze słodkim uśmiechem podniosła kufel niedopitego piwa.

- Napij się, kochanie – powiedziała, wciskając mu bursztynowy płyn prosto w buzię, dezorientując go w sekundzie.

Wykorzystała tą szansę i wyrwała się z jego objęć, krzywiąc się na samo wspomnienie jeżdżenia jego łapy po jej nodze. Nie spodziewała się jednak, że ten idiota upije się aż tak bardzo.

Ledwo co wstała, a mężczyzna chwycił ją za nadgarstek, ściskając naprawdę mocno. Minhee poczuła lekki ból, jednak uznała, że nie będzie się na zapas denerwować. Takie sceny już się tutaj zdarzały.

- Gdzie ty uciekasz? Napij się z nami!

- Puść mnie – powiedziała spokojnie, wpatrując się w niego mało przyjaznym spojrzeniem.

- Co z tego będę miał? – wymruczał, przysuwając jeszcze bliżej, mając teraz jej twarz zaraz przed sobą.

Minhee wzdrygnęła się z obrzydzeniem. Hansol miał potencjał żeby znaleźć sobie ładną dziewczynę i stworzyć jakiś normalny związek, ale przychodząc tutaj praktycznie codziennie i upijając się do nieprzytomności zniżał swoje szanse praktycznie do zera.

- Gówno – wysyczała – Puszczaj!

Nie puszczał. Dodatkowo zwiększył ucisk na jej nadgarstku, powodując u niej otępiający ból, na który mocno się skrzywiła. Naprawdę jej szefowi nie przeszkadzało takie zachowanie w środku jego lokalu?

- Chyba coś powiedziała, głuchy jesteś?

Minhee zamarła, słysząc obok siebie dobrze znany jej głos. Zabrakło jej słów gdy zobaczyła po swojej prawej stronie Luhana, który wpatrywał się ze spokojem na jej prześladowcę. Jednak widziała, że za tym pozornym pokojem kryły się iskierki złości.

- A ty co, laluś? Innej sobie nie możesz znaleźć?

- Naprawdę prosiłbym, żebyś ją puścił.

- A w pysk chcesz?!

Minhee przeraziła się nie na żarty, kiedy pozostali koledzy Hansola wstali ze swoich krzeseł i wpatrywali się wrogo na jej byłego szefa. Oszalał, czy co?

- Luhan, błagam cię, nie prowokuj ich – wyjąkała, zwracając na siebie jego uwagę – Poradzę sobie jakoś...

Uśmiechnął się do niej delikatnie i powtórnie spojrzał na całą czwórkę sympatycznym wzrokiem.

- Nie lubię przemocy. Dlatego proszę, puśćcie ją zanim stanie się coś złego.

- Bezczelny gnojek! – krzyknął najwyższy z całego towarzystwa, rzucając się na blondyna z zaciśniętą pięścią.

A Luhan tylko westchnął i zanim napastnik zdążył zareagować, chwycił go za nadgarstek i wykręcił mu rękę, dając mu ją na plecy. Następnie puścił i kopnął zdezorientowanego faceta prosto na stół, przez co dwa kufle spadły na podłogę rozbijając się w drobny mak.

Minhee patrzyła na to z otwartą buzią, którą zaraz zakryła sobie lewą ręką. Prawa nadal była uwięziona w szczelnym uścisku Hansola, co nie uszło uwadze Luhana.

- Naprawdę nie lubię tego robić... więc proszę po raz ostatni, puść tę dziewczynę – prosił blondyn, na co pozostała dwójka jak na zawołanie postanowiła rzucić się na zbyt pewnego siebie chłopaka – Aish, na serio? – zaklął Xi, unikając ciosu jednego i kopiąc mocno w brzuch drugiego.

Dwóch napastników na raz to była wyższa szkoła jazdy, ale po kopnięciu jednego z nich, bez problemu mógł zająć się drugim, chwytając go jedną ręką za łokieć a drugą za kołnierz i sprowadzając go boleśnie podcięciem nogi na ziemię.

Minhee prawie krzyknęła, gdy mężczyzna wcześniej kopnięty przez blondyna, rzucił się na niego od tyłu lekko go przyduszając, jednak była co najmniej zaskoczona gdy ujrzała u atakowanego chłopaka... uśmiech?

Nie wiedziała co o myśleć, gdy szybkim ruchem przerzucił napastnika przez swoje plecy do przodu. Musiało boleć... bo leżący nie mógł się ruszyć z ziemi. Za to Luhan zaczął masować swoje nadgarstki, patrząc ze złością na ostatniego stojącego przeciwnika, którego już nie zamierzał o nic prosić.

Chwycił Hansola za dwa środkowe palce, które wygiął pod takim kątem, na który Minhee musiał zamknąć oczy, bo wyglądało to cholernie nieprzyjemnie. Tak jak nieprzyjemny był okrzyk bólu od strony ciemnowłosego.

Po chwili nie czuła już ucisku na swoim nadgarstku, więc powoli uchyliła powieki i jej oczom ukazał się obraz czterech pobitych klientów, leżących na ziemi i zwijających się z bólu. Luhan stał na środku i rozciągał swoje ramię, kopiąc przy tym dodatkowo w brzuch Hansola, który próbował podnieść się z podłogi.

- Lepiej żebyś mnie więcej nie spotkał w swoim życiu – wycedził blondyn, kucając przy przestraszonym chłopaku – Byłem dzisiaj naprawdę delikatny. Nie obiecuję, że będę taki następnym razem...

Gdy się podniósł, natychmiast wyłapał zaszokowane spojrzenie dziewczyny i uśmiechnął się ciepło, podchodząc do niej szybkim krokiem.

- Oszalałeś?! – krzyknęła Minhee, patrząc na cały bałagan, który narobił przyjaciel Hyewon.

- Nie ma za co - mruknął z przekąsem, po czym chwycił ją za przedramię i zaczął się kierować w stronę wyjścia.

No tak... została uwolniona z jednego uścisku i zaraz została powtórnie ściśnięta przez innego. Co za ironia...

- Choi Minhee! Co tu się stało?!

Zanim zdążyli przejść do wyjścia, drogę zagrodził im gruby facet koło pięćdziesiątki, który patrzył na dziewczynę ostrym spojrzeniem. Na Luhanie nie zrobiło to żadnego wrażenia.

- Była bójka. To przecież tutaj normalne – wtrącił beznamiętnie chłopak, przyprawiając blondynkę o dreszcze. Skąd u niego pokłady takiego chłodu?

- Nie z tobą rozmawiam... Minhee! Odpowiadaj natychmiast, inaczej zostaniesz zwolniona!

Chłopak zaśmiał się pod nosem, po czym spojrzał na jej szefa z szerokim uśmiechem.

- Nie trzeba. Ona już tu nie pracuje. Wypowiedzenie dostanie pan w przeciągu tygodnia.

I szef i sama dziewczyna byli zszokowani wypowiedzią uśmiechniętego blondyna. Nie czekając na czyjąkolwiek reakcję, Luhan pociągnął za sobą Choi i po chwili szli ciemną ulicą w nieznanym jej kierunku. Gdy w końcu dotarli do srebrnego sportowego samochodu, chłopak ją puścił i otworzył jej drzwi od strony pasażera.

- Rozumiem, że nie mam wyjścia? – zapytała z wahaniem.

- Dobrze rozumiesz.

Nie mogła pojąć, co go tak nagle ugryzło. Po co przyszedł za nią do baru, w jakim celu przeprowadził taką bitkę? I jeszcze był taki bezczelny w stosunku do jej szefa... byłego szefa tak w sumie. Z drugiej strony jednak... chyba cieszyła się, że po nią przyszedł. Przynajmniej pierwszy raz w życiu ktoś pozbył się nachalnych pijaków za nią.

Luhan nie odzywał się przez całą drogę, co trochę niepokoiło dziewczynę. Chyba był wyprowadzony z równowagi przez to wydarzenie w barze... wyglądał wtedy na bardzo zdenerwowanego, ale byłaby głupia gdyby nie przyznała, że podczas walki wyglądał niesamowicie. Nie zdawała sobie sprawy, że umie takie sztuczki! Gdyby jej tata się o tym dowiedział...

Pokręciła głową. To, że jej tata uwielbia sztuki walki nie znaczy, że musi od razu poznawać jej znajomych, dzielących te same zainteresowania! Poza tym, zaraz byłaby przepytywana kim Luhan dokładnie jest, a nie chciało jej się przedstawiać mu całej historii, bo wkurzyłby się, że miała taką niewdzięczną pracę. W końcu nie na darmo wyrwała się spod władzy rodziców... wolała żeby myśleli, że żyje sobie spokojnie na stypendium naukowym.

- Dziękuję - mruknęła cicho, wywołując tym delikatny uśmiech na twarzy chłopaka.

Mimo wszystko jej pomógł... Nie mogła zachowywać się jak jakaś niewdzięcznica. Gdyby się nie pojawił w odpowiedniej chwili, na pewno nie byłaby w tak nienaruszonym stanie jak w chwili obecnej.

Gdy w końcu samochód się zatrzymał zauważyła, że znajdują się pod znajomą, drogą i pełną pięknych wspomnień restauracją. Długo nie postała, gdyż chwilę później znowu została chwycona przez chłopaka za nadgarstek i pociągnięta w kierunku tylnego wyjścia.

Po drodze zauważyli Heechula, który zamykał właśnie tylne drzwi lokalu i był niemniej zdziwiony ich obecnością niż oni. Jednak gdy zauważył Minhee, na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Spojrzał na Luhana i wręczył mu klucze do ręki.

- Jeszcze nie zdążyłem zamknąć, ale światła będziecie musieli zapalić sobie sami.

- Poradzimy sobie – odburknął blondyn, mijając kierownika sali i wchodząc do restauracji, ciągnąć za sobą dziewczynę, która z ledwością zdążyła pomachać na przywitanie starszemu koledze.

Tak jak myślała, ich celem był gabinet właściciela. Czyli znowu czekała ich pogadanka, ale tym razem Minhee miała nadzieję, że nie wyniknie z tego żadna kłótnia. Miała już dość kłótni z tym człowiekiem. Nie był taki zły i nie zasługiwał na takie niegrzeczne traktowanie z jej strony. Poza tym... no chciała jednak tutaj pracować.

- Usiądź – nakazał jej Luhan, po czym obszedł biurko dookoła i zaczął grzebać w jednej z szafek.

W końcu znalazł to czego potrzebował, obiegł wzrokiem czy wszystko się zgadza i czy na pewno jest to dobry egzemplarz, po czym położył plik kartek przed zaskoczoną Minhee.

- Miejmy to już za sobą. Ty nie masz pracy...

- Przez ciebie – przerwała mu w pół zdania, na co chłopak rzucił jej ostrzegawcze spojrzenie.

Zamilkła w sekundzie, oczekując co ma dalej do powiedzenia.

- Ty nie masz pracy, ja cię potrzebuję, więc podpisz umowę i widzimy się w poniedziałek na pierwszej zmianie.

Blondynka najpierw wydawała się zaskoczona bezpośredniością Luhana, jednak chwilę później na jej twarzy pojawił się uśmiech. Popatrzyła na blondyna świecącymi oczami.

- Potrzebujesz mnie?

- Błagam, Minhee, nie zaczynają teraz... po prostu podpisuj to i zakończmy tę farsę. Biorę cię w wakacje na pełen etat. Pięć dni w tygodniu po osiem godzin. Jak zaczniesz rok akademicki, to pracujesz w weekendy, ewentualnie dostosujemy grafik do twoich zajęć. Jakieś pytania?

Blondynka patrzyła na niego oniemiała. Jednak dostanie tą pracę? Mówił w tej chwili poważnie? Będzie mogła z nim pracować?

Z nieufnością w oczach, wzięła do ręki umowę i zaczęła czytać najważniejsze punkty. Nie przywiązywała już wagi do najmniejszych szczegółów bo wiedziała, że może mu zaufać. Jednak jej uwagę przyciągnęła jedna ciekawa informacja...

- 6000 won za godzinę?!

- Wszyscy tak zarabiają. No... może poza Daesungiem. Kucharza jednak trzeba lepiej wynagradzać.

- Mówiłeś mi, że 2000!

- Byłem złośliwy – mrugnął do niej okiem, na co dziewczyna się oburzyła.

Gdyby od początku naliczał jej prawdziwą stawkę, skończyłaby odrabiać posiłek trzy razy szybciej! Z drugiej strony jednak nie zdążyłaby się przekonać, że praca w tym miejscu będzie jej się tak bardzo podobać... no i nie wyszłaby na salę jadalną obsługiwać klientów...

Przewertowała szybko pozostałe punkty, które generalnie były identyczne jak przy jej wcześniejszej umowie. Jedyne co się zmieniło to grafik, wynagrodzenie i punkt odnośnie elastycznej zmiany godzin pracy na życzenie pracownika. Kiedy on zdążył przygotować tą umowę?

Nie zastanawiała się jednak, tylko szybkim ruchem podpisała ostatnią stronę swoim imieniem i nazwiskiem, po czym podała umowę swojemu nowemu szefowi. Nie tymczasowemu, ale już na czas nieokreślony.

- Staw się jutro w restauracji. Albo o 7:00 rano, albo o 22:00. Trzeba ci przeprowadzić szkolenie z zakresu savoir vivre'u. Uprzedzam twoje pytanie... tak, za te nadgodziny też dostaniesz wypłatę. Ostrzegam jeszcze, że w tygodniu restauracja jest otwarta od 7:00 do 23:00, więc jeśli poproszę cię na drugą zmianę przygotuj się na siedzenie tutaj do późna.

Minhee tylko przytakiwała na każde zdanie Luhana. Nie mogła się pozbyć wielkiego uśmiechu ze swojej twarzy i nawet wzmianka, że będzie jej dopłacał za szkolenie, nie była dla niej taka oburzająca. Normalnie by się o to kłóciła, ale w tamtej chwili była tak szczęśliwa, że nie mogła wypowiedzieć słowa. Myślała tylko o tym, że już jutro ponownie ubierze swój elegancki uniform i będzie pracować pod pieczą najlepszego szefa jakiego mogła mieć i z najwspanialszymi współpracownikami na świecie.

- A teraz, gdy już jesteśmy umówieni, jedziemy na koniec tej nieszczęsnej imprezy. Mam nadzieję, że twój chłopak nie upił się tak, jak podejrzewam.

Zachichotała, słysząc tym razem zmęczony ton Luhana. Nie pomyślała w ogóle o imprezie u Hyewon, a teraz bez problemu może do niej pojechać i spędzić z nią czas na zabawie i to w dobrym towarzystwie. Miała tylko nadzieję, że nie zastanie tam pobojowiska.

***

Gdy weszła razem z Luhanem do domu swojej przyjaciółki, zastała mimo wszystko widok jakiego się pierwotnie spodziewała i wszystkie jej wcześniejsze nadzieje spełzły na niczym...

Wystarczyło, że ujrzała w salonie raczkującego, półnagiego Xiumina, który mamrotał pod nosem coś o swojej koszuli, a już wiedziała, że towarzystwo sobie dobrze pobalowało. Przypominało jej to trochę studenckie imprezy w akademikach, jednak no... miała chyba do czynienia już z dorosłymi ludźmi?

Następną sceną, która rzuciła jej się w oczy to grupa siedząca w kółku, krzycząca i ciesząca się z czegoś, o czym ani Minhee ani Luhan nie mieli pojęcia. Widok Jongdae, Jongina, Chanyeola, Tao, Sehuna i Hyewon, bawiących się butelką jeszcze bardziej poprawił humor radosnej blondynce. Z uśmiechem na twarzy pobiegła do lekko wstawionej już Hyewon i dołączyła się do zabawy, która polegała na zrobieniu zadania bądź wypiciu kieliszka w razie gdyby zadanie się nie spodobało. Najwidoczniej Jongdae i Sehun wykonywali każde zadane im polecenie, bo nie było po nich w ogóle znać, że pili.

Luhan tylko pokręcił głową i przysiadł się do Kyungsoo, który razem z Yixingiem obserwował dziecięcą rozgrywkę.

- Jak długo to trwa? – zapytał blondyn, zerkając na rozbawionego Laya, który nagrywał całe to zamieszanie.

- Wystarczająco długo by Junmyeon z Krisem ewakuowali się do swoich domów – odparł Kyungsoo.

- A gdzie Myungsoo i Baekhyun? – zapytał, gdy zauważył, że i tej dwójki nie ma w pomieszczeniu.

- Wyszli gdzieś... chyba są w ogrodzie i rozmawiają – odparł Zhang radosnym tonem.

Rozmawiają? Luhan nie był pewny czy to dobre określenie. Nie przy tej dwójce...

Wciąż trochę zaniepokojony siedział na kanapie i przyglądał się radosnej grupce, która zapomniała o wszystkim dookoła. Nie mógł się pozbyć ze swojej głowy spacerującej dwójki, ale nie chciał im przeszkadzać. Może w końcu przestaną się na siebie boczyć... Miał tylko nadzieję, że się jeszcze nie pozabijali.

***

Zaginiona dwójka spacerowała w tamtej chwili po ogrodzie nic szczególnego nie mówiąc. Tacy byli już od liceum. Byli sobie bliscy, zawsze mogli na sobie polegać, ale ich znajomość nie opierała się na zbędnej gadaninie.

Tak było i tym razem, pomijając to, że nie traktowali się już jak bliskie sobie osoby. Gdyby byli trzeźwi, z pewnością skoczyliby już sobie do gardeł, ale Hyewon miała rację, wlewając w nich trochę alkoholu. Rozluźniło ich to na tyle, że wszelka agresja opadła.

- Kiedy ostatnim razem byliśmy tacy spokojni? – zapytał w końcu Myungsoo, przerywając ciszę, która wokół nich panowała.

- Chyba w wojsku – odparł Baek – Potem wszystko zacząłeś komplikować.

- Ja? – zaśmiał się Kim – Czemu zwalasz na mnie swoje grzechy?

- Odwróciłeś się ode mnie. Wtedy, gdy byłeś mi najbardziej potrzebny.

Myungsoo zamilkł na chwilę czując, ze znów zaczyna się denerwować. A mógł siedzieć cicho i zrobić sobie normalny spacer bez żadnych problemów.

- Bo robiłeś złe rzeczy. Już ci mówiłem, że nie będę brał udziału w niczym co może zaszkodzić Hyewon. Która, o ironio, została twoją narzeczoną – zakpił.

Byun przystanął na chwilę, wpatrując się w swojego dawnego przyjaciela. On również się zatrzymał, czekając na to, co ma do powiedzenia.

- Nigdy nie zrobiłem niczego, co mogłoby jej zaszkodzić.

- Nie znaczy to, że tego nie zrobisz w przyszłości.

- Myungsoo... naprawdę mam ochotę ci teraz wpieprzyć, wiesz? – zacisnął pięści, biorąc głęboki wdech – Ale powstrzymam się. Bo jesteś tutaj jej gościem.

- Gdybyś przestał robić to, co robisz, nie wtrącałbym się...

- Nie przestanę, bo nie mogę, rozumiesz?! Nie w tej chwili!

Kim już nic nie rozumiał. Był zaskoczony wybuchem swojego rywala, ale jeszcze bardziej zaskoczyło go to, co powiedział. Zamierzał zrezygnować? To dlaczego, do cholery, jeszcze tego nie zrobił?!

- Co się dzieje, Baek? – zapytał zaniepokojony.

- Nie twój interes.

- Baekhyun!

- Zostało mi jeszcze jedno zlecenie.

- To go sobie odpuść!

- Nie mogę! – krzyknął tak głośno, że Myungsoo zaniemówił – Po prostu nie mogę...

Pijany Baek otwierał się jak książka przed każdym. Myungsoo nie wiedział czy to dobrze, czy źle, ale teraz był pewien, że zlecenie jakie dostał nie było błahym zadaniem. Nie wiedział na kogo dostał to zlecenie... nawet nie chciał wiedzieć, ale rozum mimowolnie mu podpowiadał kto to taki. W dodatku jego płaczliwy ton jednoznacznie wskazywał, że wolałby umrzeć niż mieć do czynienia z taką misją.

Będzie musiał z nim porozmawiać na trzeźwo. I to nie podlegało żadnej dyskusji.

Żaden z nich nie zdążył się odezwać, gdy z kieszeni Baekhyuna wydobył się dźwięk przychodzącej wiadomości. Zaskoczony chłopak włączył ekran i odczytał nowego smsa. Problemy zaczęły się wtedy, gdy momentalnie zbladł na całej twarzy.

- Baekhyun, co to za wiadomość?

Żadnej reakcji. Tylko trupioblada twarz przyjaciela. Przyjaciela? Cholera no, mimo wszystko wciąż byli przyjaciółmi!

Myungsoo wyrwał mu z rąk telefon i z uwagą spojrzał na wiadomość, którą przed chwilą otrzymał. Już wiedział, czemu reakcja Baekhyuna była taka a nie inna...

- Kurwa... - zaklął.

Kochasz swoją narzeczoną prawda? Śliczna jest, nie dziwię ci się.
Pobawmy się!
Znajdziesz mnie, a będziesz żył długo i szczęśliwie!
Jeśli nie znajdziesz – nie martw się!
I tak ją będziesz miał. Z tą różnicą, że w kawałkach...
To jak? Bawimy się? Masz od teraz 8 dni!

Czekam!  ٩(^ᴗ^)۶


***
Witaj środo!

Skoro środa to i nowy rozdział (o którym prawie zapomniałam ale ciii) :D
Niby sprawdzałam go ze trzy razy, ale nie daję głowy, że jest pięknie i ładnie bez jakichkolwiek błędów :p

Działo się tu to i owo... Mam nadzieję, że do gustu przypadło (zwłaszcza końcówka hehe) :p

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top