Rozdział 26
Poniedziałek upływał naprawdę spokojnie. Każdy zajmował się swoimi sprawami i nie narzekał na upał, który panował na zewnątrz. Była już prawie połowa czerwca a temperatura zaczynała wzrastać w zastraszającym tempie. I Hyewon zaczęła to odczuwać.
Westchnęła po raz trzeci w ciągu minuty, gdy nie potrafiła się skupić na jednym z pytań do jej jutrzejszego egzaminu. Przeklęty gorąc doskwierał jej aż za bardzo...
Zamknęła swój nowy komputer, który kupiła wczoraj po treningu z Sehunem. Sprawował się naprawdę świetnie, a wszystko dzięki Jongdae, który niezadowolony z systemu i niektórych funkcji, przerobił go tak, że maszyna śmigała teraz jak szalona. Hyewon była naprawdę zadowolona z nowego nabytku i jego nowych funkcji wprowadzonych przez najlepszego znanego jej informatyka. Tym razem uważała, żeby przed użytkowaniem dokładnie się otrzepać i nie brać ze sobą żadnego jedzenia i picia.
- Nie pozwolę żeby ten wariat skasował moje pliki – powiedziała radosnym tonem i wstała z łóżka by podejść do biurka.
Jednak gdy wstała, omal nie dostała zawału gdy pojawiła się przed nią czarna sylwetka.
Chwyciła się za serce i odetchnęła głęboko, widząc przed sobą Cienia. Cholera, czy on zawsze musiał się tak skradać?
No tak... to Cień. Skradanie to jego specjalność.
- Porąbało cię?! Prawie zawału dostałam!
- A cóż to za miłe powitanie? – zapytał zadziornie, ładując się na sofę, zakładając ręce za głowę i zamykając oczy – Spodziewałem się raczej „Oppa! Cieszę się, że cię widzę! Czemu tak długo cię nie było?". A tu widzę takie niewychowane dziewczę... ejej...
Dziewczyna zamiast się obrazić, zachichotała pod nosem. To był Cień i jego głupie zaczepki były częścią jego egzystencji. Mimo wszystko trochę się za nim stęskniła, dlatego nie odpowiedziała na jego zaczynanie, tylko podeszła spokojnie do biurka i wyciągnęła z szuflady książkę.
Gdy zaczęła uważnie czytać rozdział, chłopak zwrócił swoją twarz ku niej i z zaciekawieniem przyglądał się jej nauce.
- Egzamin?
- Owszem – odparła krótko, skupiając się na resuscytacji krążeniowo-oddechowej.
- Myślisz, że go zdasz?
- Jeśli nadal będziesz gadał, to zacznę mieć ku temu wątpliwości – mruknęła niezadowolona, gasząc przy tym jeźdźca całkowicie.
Westchnął przeciągle i po raz kolejny zamknął oczy, starając się nie przeszkadzać Hyewon w nauce. Nie rozumiał tylko czemu ona się tak tym przejmowała... umiała na ten egzamin i to bardzo dobrze, był o tym święcie przekonany. Taka perfekcjonistka jak Do Hyewon nie mogła sobie pozwolić na zostawienie nauki na ostatni dzień. To nie było w jej stylu. Był pewien, że gdyby ją teraz na siłę porwał w jakieś miejsce, nie wpłynęłoby to wcale na wynik egzaminu.
Gdyby? No właśnie... nie było sensu gdybać.
- Yah! – krzyknęła nagle, czując mocny uścisk na jej talii, gdy w jednej chwili została przerzucona przez ramię Cienia – Co ty sobie wyobrażasz?!
- Trochę odpoczniesz od tej nauki. Nudzę się.
Wiedziała, że nie da mu rady i mogła gadać sobie do woli a Shadow i tak zrobiłby po swojemu. Zrezygnowana, pozwoliła się nieść w kierunku balkonu i z przerażeniem stwierdziła, że chłopak przymierza się do wyrzucenia ją przez barierkę. Oszalał, czy co?
- Co ty wyrabiasz?! – krzyknęła wystraszona, jednak nie zdążył jej odpowiedzieć, kiedy znalazła się w powietrzu.
Serce podeszło jej do gardła i zamknęła oczy, godząc się z tym, że za chwilę połamie sobie wszystkie kości. Jednak nie poczuła twardej powierzchni.
Poczuła miękkie ramiona, oplatające jej ciało i chroniące ją przed mocnym zderzeniem z powierzchnią ziemi. Powoli uchyliła zaciśnięte wcześniej powieki i ujrzała przed sobą znajome wesołe spojrzenie. Jeleń...
Puścił jej oczko i delikatnie postawił ją na ziemi.
- Chyba nie myślałaś, że ten wariat tak po prostu wyrzuci cię przez balkon? – zaśmiał się starszy, obserwując szok na twarzy brunetki.
- Sam powiedziałeś, że to wariat... wszystko jest możliwe – odparła niepewnie, nierówno oddychając. To wydarzenie było cholernie przerażające ale i pobudzające...
Popatrzyła do góry i zobaczyła owego wariata, uwieszonego na balustradzie przy pomocy swoich rąk. Chwilę później odepchnął się od balkonu i najzwyczajniej zeskoczył na ziemię, powodując u Hyewon mały zawrót żołądka. Jakim cudem on nie połamał sobie nóg? Przecież to była naprawdę spora wysokość!
- Gdzie jest Wir? – zapytał chłopak, patrząc znacząco na Jelenia.
- Na dachu – odparł trener, po czym rzucił okiem na brunetkę, która z nieodgadnionym wyrazem twarzy wpatrywała się w dwójkę zamaskowanych – Chcesz z nim jechać? Wiem, że masz naukę.
Hyewon wzruszyła ramionami.
- A mam wybór?
- Nie masz – powiedział Cień, wpatrując się w swój telefon.
Co on takiego ciekawego ma w tej komórce, że cały czas się w nią wgapiał? Jeszcze chyba nigdy nie zdarzyło się, żeby nie patrzył się w to cholerne urządzenie!
- Oczywiście, że masz – powiedział Jeleń, strzelając palcami u rąk, na co Shadow nieco drgnął. Nie odezwał się jednak, nie chcąc dodatkowo denerwować kumpla.
Hyewon za to zachichotała. Dalej nie mogła uwierzyć, że jeden z jej najbliższych przyjaciół może budzić postrach nawet u takiego człowieka jak Cień. Luhan nigdy specjalnie nie wydawał się być ostry czy niebezpieczny, ale jak widać na załączonym obrazku, człowiek może kryć w sobie wiele tajemnic.
- Nie ma problemu, niedługo wrócimy a przerwa rzeczywiście dobrze mi zrobi. Zresztą i tak już wiele się nie nauczę...
Jeleń kiwnął głową i spojrzał na kolegę dość twardym wzrokiem.
- Macie godzinę. Nie pakujcie się w kłopoty, nie spuszczaj jej z oka i dopilnuj żeby wróciła cała do domu. Niestety nie będziemy mogli ci pomóc skoro zamierzasz sam ją gdzieś zabrać.
- To tylko przejażdżka! Nie jestem żółtodziobem! – powiedział Cień, chowając telefon do kieszeni i założył ręce – Poza tym przestań bawić się we mnie, bo to moje słowa!
Luhan najwidoczniej w końcu się poddał, bo tylko kiwnął głową i przepuścił ich do ogrodzenia, pilnując żeby dziewczyna nic sobie zrobiła, wspinając się po wysokim murze. Z zaskoczeniem musiał stwierdzić, że poradziła sobie naprawdę nieźle i nawet nie potrzebowała aż takiej pomocy Cienia, żeby przekroczyć przeszkodę. Lekcje Orła naprawdę dawały jakieś skutki...
Gdy Hyewon wsiadła na czarny motocykl i założyła na głowę kask, poczuła rękę chłopaka na swoim ramieniu.
- Nie wychylaj się, nie wygłupiaj ani nie wierć się na motorze. Będzie to szybka jazda i nie potrzebujemy ofiar... Potrzebujemy za to żebyś się odstresowała przed egzaminem, więc po prostu korzystaj z okazji i się wyluzuj.
Dziewczyna była zaskoczona wypowiedzią Cienia. Naprawdę było aż tak widać, że denerwuje się przed tym egzaminem? A może tylko wydawało jej się, że przejmuje się testem i tak naprawdę obawiała się, że zaraz zza rogu wyskoczy jej szaleniec i poderżnie jej gardło?
No tak... nieważne jak ciężki byłby test, perspektywa bycia ściganą przez jakiegoś wariata była gorsza od pisania nawet i tysiąca najcięższych testów z anestezjologii na świecie.
***
O ile poranek był naprawdę spokojny (przynajmniej dopóki nie pojawił się Cień i nie zafundował Hyewon zastrzyku adrenaliny w postaci bardzo szybkiej jazdy motocyklem) o tyle popołudnie już nie było takie lekkie.
Zdyszana brunetka zeszła z osobistej bieżni Sehuna zmęczona jak nigdy. Jednocześnie była szczęśliwa gdy wskaźnik kilometrów wskazywał ładną liczbę 28. Potrafiła przebiec więcej niż miała wyznaczone zgodnie z grafikiem, więc to oznaczało, że jej kondycja została poprawiona w szybkim tempie. Chwała panie za to, że strach potrafi napędzać lepiej do działania niż własna determinacja.
Sehun był bardzo zadowolony z wyników starszej koleżanki, bo postępy jakie robiła były naprawdę zaskakujące. Musiała naprawdę dawać z siebie wszystko skoro osiągnęła takie rezultaty w tak szybkim czasie.
Podszedł do szafki, w której trzymał wszystkie niezbędne narzędzia i wyciągnął z niej zwykły nóż budową przypominającą scyzoryk. Następnie wziął dziewczynę do salonu i kazał jej się napić wody, podczas gdy on zaczął przestawiać meble, odkrywając naprawdę sporą powierzchnię pokoju.
Gdy dziewczyna już trochę odpoczęła, zaprosił ją gestem na sam środek pustej przestrzeni, po czy wręczył jej nóż. Hyewon spojrzała na małe narzędzie i przełożyła je tak, żeby było jej wygodnie go trzymać i ewentualnie zamachnąć się, gdyby przyjaciel od niej tego oczekiwał.
On tylko kiwnął głową i uśmiechnął się, widząc, że Hyewon załapała o co mu chodziło.
- Jesteś bardzo strachliwa? – zapytał.
- Zależy co przez to rozumiesz – odparła obojętnie, czekając na rozwój sytuacji.
- Masz pięć sekund by przygotować się mentalnie do mojego działania, które zadziała na ciebie podobnie jak wyskakiwanie potworów w horrorach w niespodziewanych momentach. A i wyciągnij rękę z nożem do przodu w moją stronę.
Hyewon popatrzyła na niego jak na jakiegoś debila. Skąd nagle gadanie o horrorach? Nie oglądała ich zbyt wielu, ale wyskakiwanie szaleńców, potworów i innych przerażających rzeczy było naprawdę nieprzyjemne!
- Ale co...
Nie zdążył dokończyć zdania, kiedy Sehun odskoczył na prawą stronę i chwycił jej prawą rękę w obie dłonie, wykręcając jej przy tym nadgarstek w taki sposób, że dziewczyna krzyknęła z bólu i automatycznie upuściła nóż na ziemię.
Bolesny ucisk szybko został poluzowany i Hyewon mogła odetchnąć, gdy poczuła, że uciążliwy i mocny ból znika w jednej chwili.
- To jest pierwszy chwyt, którego cię nauczę – powiedział chłopak, podnosząc nóż i wręczając go z powrotem zszokowanej brunetce – Mówiłem ci żebyś się przygotowała.
- Dałeś mi na to kilka sekund! – krzyknęła sfrustrowana.
- Gdyby coś takiego wydarzyło się naprawdę to nawet tyle byś nie miała.
Nie odezwała się więcej, wiedząc, że Sehun ma rację. Nikt raczej by nie powiedział, że zaraz ją zaatakuje i że ma się na to przygotować. Brzmiało to absurdalnie. Spojrzała na nóż, który trzymała w swojej prawej ręce i zastanawiała się jak złoczyńcy mogli atakować ludzi, wiedząc, że niektóry znają takie techniki jaką została przed chwilą potraktowana... przecież to cholernie bolało!
Nagle zauważyła, że Oh przyniósł z sypialni trzy grube poduszki i zaczął je rozkładać na podłodze. O nie... on chyba nie będzie jej powalał na ziemię?
- Zamachnij się jeszcze raz – powiedział, stając zaraz przed nią – Pokażę ci drugi chwyt, który jest dużo skuteczniejszy, bo daje ci przewagę i czas na ucieczkę.
Dziewczyna nieufnie spojrzała na Sehuna, obawiając się, że tym razem zrobi coś o wiele gorszego. Ba! Ona wiedziała, że coś takiego zrobi, a nie uśmiechało jej się znów krzyczeć z bólu... z drugiej strony miała się nauczyć samoobrony i właśnie miała ku temu szansę. Takie dylematy są straszne.
- No dalej noona, nie mamy całego dnia!
Wciągnęła powietrze do płuc i zamachnęła się w kierunku Sehuna czując, że to może się źle skończyć.
Chłopak tak samo jak wcześniej odskoczył nieco w prawo, jednak tym razem nie chwycił jej nadgarstka dwoma rękami. Chwycił jej rękę swoją lewą dłonią, odchylając ją w bok, jednocześnie uciskając boleśnie za jej nadgarstek, a prawą dłonią z dużą siłą podbił jej rękę z dołu, zginając jej łokieć i podciągnął jej rękę do góry, powodując u niej jeszcze gorszy ból niż przedtem.
Nawet nie zdążyła krzyknąć, gdy sprawnym ruchem sprowadził ją na ziemię, przez uniesienie jej uzbrojonej ręki jeszcze bardziej do góry ponad jej ramię. Nie miała szans ustać na nogach, bo ucisk był tak silny, że jeśli by się opierała, mógłby jej normalnie złamać rękę.
Wszystko stało się tak szybko, że oszołomiona dziewczyna jeszcze przez kilkanaście sekund leżała na miękkich poduszkach, które zamortyzowały jej upadek i wpatrywała się w stojącego nad nią chłopaka, który uśmiechał się zadziornie.
Zrobiła w końcu obrażoną minę, gdy wstała na równe nogi, rozmasowując sobie nadgarstek.
- Chyba oszalałeś! Złamałbyś mi rękę!
- Jeśli byłabyś głupia i miałabyś gdzieś ten ból, to owszem. Ale głupia nie jesteś i wiedziałem, że bez problemu upadniesz na ziemię.
- Mimo wszystko powinieneś mnie uprzedzić!
Sehun zachichotał, widząc buntowniczy nastrój dziewczyny. Taki nastrój był najlepszy do nauki takich chwytów. Zwłaszcza, że zaczął od jednych z trudniejszych technik, zważywszy na specjalne okoliczności takie jak na przykład seryjny morderca, który sobie chodził gdzieś po Seulu...
Zadrżał na samą myśl. To stanowczo nie były dobre myśli. Stanowczo nie...
- To teraz się uśmiechnij i pomyśl, że tym razem to ty będziesz w ten sposób obezwładniać moją osobę.
Słysząc te słowa, brunetka się nieco uspokoiła i ucieszyła. Wyrabianie kondycji i siły w końcu się skończyło. Teraz nareszcie będzie uczona jak bronić się przed niebezpiecznymi ludźmi. Czekała na to niemalże dwa tygodnie i w tej chwili mogła się nauczyć tej ciekawej sztuki. Sztuki, która pozwoli jej przetrwać.
***
- No i jak?! Mów! – krzyczała zdenerwowana Minhee, stojąc przed drzwiami głównymi prowadzącymi na wydział lekarski.
Stała przed budynkiem praktycznie trzy godziny denerwując się i niecierpliwiąc o los jej przyjaciółki. Miała najtrudniejszy egzamin, z którym mogła się zmierzyć na tym roku studiów. Anestezjologia nie dość, że była zdawana przez studentów pisemnie w postaci testu, który do najłatwiejszych nie należał, to jeszcze każdego z nich czekała odpowiedź ustna. Hyewon nawijała o tym egzaminie praktycznie przez cały wczorajszy wieczór i nie wydawała się jakoś szczególnie spokojna.
Gdy zobaczyła brunetkę, wychodzącą z budynku, poderwała się szybko z ławki i podbiegła do niej w szybkim tempie. Jednak mina starszej koleżanki wcale nie była zadowolona. Popatrzyła poważnie na blondynkę i powiedziała słabym głosem:
- To była totalna masakra...
Minhee nie mogła uwierzyć, że poszło aż tak źle. Przecież Hyewon zawsze bez problemu sobie radziła z każdym przedmiotem i nie było dla niej rzeczy niemożliwych.
Podeszły do ławki, którą wcześniej zajmowała Choi i usiadły na niej razem aby na spokojnie o tym pogadać.
- Takiego pogromu to jeszcze nigdy nie zrobili - kontynuowała brunetka – Zdało zaledwie 20% podchodzących w tym terminie... Test był bardzo trudny, ale odpowiedź ustna to był istny koszmar. Ci którzy są wśród tych 20% to prawdziwi szczęściarze...
Minhee wpatrywała się w przyjaciółkę smutnym wyrazem twarzy. Jej udało się wszystko pozdawać od razu i nie miała żadnych problemów z ich zaliczeniem... możliwym było, że to przez inny kierunek. W końcu stomatologia rządzi się innymi prawami.
- I co teraz? – zapytała cicho.
Hyewon spojrzała na nią poważnym wzrokiem.
- Teraz? Teraz idziemy świętować, bo jestem cholerną szczęściarą!
Gdy poważne spojrzenie brunetki zamieniło się w radość na całej twarzy, Minhee chciała natychmiast dać dziewczynie po głowie. Jak mogła tak sobie żartować?!
- Ja tu się martwię, a ty sobie jaja ze mnie robisz!
Hyewon zaniosła się głośnym śmiechem, co szybko udzieliło się też blondynce i obie w tamtej chwili śmiały się pod budynkiem wydziału lekarskiego Uniwersytetu Seulskiego. Hyewon miała za sobą piąty rok studiów. Jeszcze rok i będzie się mogła nazywać się panią doktor medycyny.
- No to gratuluję w takim razie – powiedział ktoś za ich plecami.
Zaskoczona brunetka odwróciła się do tyłu i ujrzała przed sobą Baekhyuna, który trzymał w ręce niewielką paczkę. Jego szeroki uśmiech zajmował mu prawie pół twarzy i wyglądało to z jednej strony komicznie, ale z drugiej było to kochane, bo taki uśmiech widywała praktycznie każdego dnia gdy jeszcze chodziła z nim do szkoły.
- Co ty tu robisz? – zapytała zaskoczona, wstając z ławki i otrzepując swoją spódnicę.
- Wpadłem, bo obiło mi się o uszy, że masz dzisiaj zdać egzamin.
Popatrzyła na niego krzywym spojrzeniem, ale z śmiechem na twarzy.
- A skąd miałeś pewność, że go zdam?
- To akurat nie było takie trudne do odgadnięcia. Od początku wiedziałem, że robisz wielką aferę o nic. To było pewne, że sobie poradzisz.
Od razu zrobiło się jej ciepło na sercu na jego słowa. Nadal się o nią troszczył i wierzył w nią do samego końca... pod tym względem nadal był tym samym Baekhyunem co kiedyś.
Rzucił jej w powietrzu mały pakunek, który wcześniej trzymał a Hyewon zręcznie złapała go w locie, powodując zaskoczenie na twarzy Minhee. Zastanawiała się czy jej przyjaciółka zawsze była tak zręczna...
- Co to jest? – zapytała adresatka paczki.
- Nagroda za pokonanie kolejnego roku. A raczej jej część bo w piątek robimy spotkanie ze znajomymi, co o tym sądzisz?
Ale Hyewon nie odpowiedziała, tylko wpatrywała się jak zaklęta na zawartość pudełeczka, które dostała od narzeczonego. Kiedy zobaczyła paczkę małych czekoladek z truskawkowym nadzieniem, które zawsze uwielbiała kupować po szkole, nie mogła uwierzyć.
- Skąd ty je masz? – zapytała oniemiała – Przecież wyszły z produkcji...
- Hyewon, nie ma takiej rzeczy, której nie da się znaleźć – odparł zadowolony, że sprawił jej tym małym upominkiem taką radość – A tak się składa, że masz do czynienia z mistrzem ściągania słodyczy z zagranicy – dodał, dumnie wypinając pierś.
Minhee zachichotała na jego wygłupy.
- Nie widać. Twoja sylwetka mówi zupełnie co innego.
- To, że nie jadam tych słodyczy, to inna sprawa – powiedział – Wszystko mi wyjada Sehun – dodał zaczepnie, powodując zaskoczenie na twarzy blondynki.
Tym razem to Hyewon zaśmiała się na głupie zaczepki jej przyjaciela. Naprawdę czuła się o te sześć lat młodsza... Zupełnie tak, jakby dawne czasy wróciły...
Gdy pożegnała się z przyjaciółką (odpalając jej trochę czekoladek) wpakowała się do samochodu Baekhyuna od strony pasażera i cierpliwie czekała aż chłopak odpali maszynę i ruszą w kierunku domu.
Nareszcie miała spokój od nauki... przynajmniej przez trzy kolejne miesiące, ale zawsze coś. Teraz mogła się na spokojnie skupić na pracy w szpitalu i doglądać wszystkiego z większą starannością.
Ułożyła się wygodnie w fotelu i zaczęła obserwować okolicę. Tereny dookoła kampusu zawsze były piękne a o tej porze roku było tak zielono i kolorowo... oczywiście z wiosną nie mogło się to równać, ale nie zmieniało to faktu, że i tak było cudownie.
Mijali przydrożne sklepy, okoliczne parki, centrum handlowe a nawet przejechali obok jakiegoś festynu, gdzie dzieci wraz z rodzicami biegały z wata cukrową w ręku i cieszyły się z każdej ciekawej atrakcji.
Akurat stanęli wtedy na światłach, więc dziewczyna mogła się w przyjrzeć ciekawemu wydarzeniu i czerpać radość z obserwowania radosnych twarzyczek. Zobaczyła też jakiegoś mężczyznę, który odznaczał się w tłumie. Miał na sobie ciemny płaszcz, a głowę miał przykrytą kapturem. Zaskoczyło ją to, że miał ubrane rękawiczki, a w prawej dłoni miał... nóż?
Nie miała pojęcia dlaczego, ale poczuła wszechogarniające ją zimno. Nie widziała jego twarzy, ale jego obecność w tłumie szczęśliwych rodzin budziła jej niepokój. A pobladła już zupełnie gdy zobaczyła, że z narzędzia, które trzymał sączy się krew...
- Baek... jedźmy już... - powiedziała ledwie dosłyszalnie.
- Światła są wciąż czerwone. Nie mogę tak po prostu ruszyć.
Ciemna postać natomiast ruszyła. I to tempem szybszym niż Hyewon by chciała. Im bliżej był, tym bardziej czuła, że traci oddech i, że zaraz zemdleje ze strachu. Rozglądnęła się dookoła, ale po jeźdźcach nie było ani śladu... gdzie oni do cholery byli?!
- Baekhyun proszę! – jęknęła przerażona, gdy nagle usłyszała trzask tłuczonej szyby.
Powoli zwróciła swój wzrok na szybę samochodu i ujrzała małą okrągłą dziurę... dziurę po kuli. Na domiar złego poczuła jak coś spływa jej powoli po ręce. Widząc na swoim ramieniu krew, na początku nie docierało do niej co się właśnie działo i skąd krew znalazła się na jej ręce. Ale była nie tylko na ręce, a na całej lewej stronie jej ubrania...
Z wielką gulą w gardle powoli obróciła swoją głowę w lewo, modląc się w duchu żeby tylko jej się to wydawało.
- Baek? – zapytała cicho, ale nikt jej nie odpowiedział, co tylko spotęgowało jej strach.
Zacisnęła oczy i zwróciła swoją twarz w kierunku kierowcy samochodu. Delikatnie uchyliła powieki, czując jak jej serce wystukuje nierówny rytm a żołądek ściska jej się nienaturalnie mocno.
Potem tylko usłyszała swój krzyk, gdy zobaczyła nieżywego Baekhyuna z postrzeloną głową i mnóstwem krwi dookoła.
To nie mogło się dziać naprawdę, tam wcale nie stoi psychopata, który zaraz poderżnie jej gardło, a jej przyjaciel ciągle żyje i nic mu nie jest.
Kręciła głową jak szalona, starając się odepchnąć od siebie obraz martwego chłopaka, jednocześnie starając się zachować trzeźwość umysłu. Jednak nic już nie widziała bo obraz przesłoniły jej łzy, a zmysły przytępił odgłos jej szlochu.
- Hyewon!!
Uniosła gwałtownie głowę i rozglądnęła się szybko dookoła, słysząc znajomy jej głos.
Nadal była w samochodzie, jednak szyba była cała, nie było śladu krwi, a Baekhyun... Baekhyun trzymał ją za ramię i spoglądał na nią ze zmartwieniem.
- Na miłość boską, Hyewon nie strasz mnie tak! Krzyknęłaś tak głośno, że straciłem panowanie nad kierownicą! Co ci się śniło?
On żył. On, cholera, żył i mówił do niej w tej chwili. Nie był cały we krwi i nie miał wpakowanej kulki w łeb, tylko siedział obok niej, wpatrując się w nią z troską. Nadal czuła łzy na swoich policzkach, ale zaraz zaczęło ich napływać jeszcze więcej, czego dziewczyna nie mogła powstrzymać.
Rzuciła się na szyję chłopakowi, pozwalając szlochowi przejąć nad sobą kontrolę. To był tylko sen... Nie, to był koszmar, który przeraził ją bardziej niż jakikolwiek mara senna, z którą miała kiedykolwiek do czynienia. Nigdy jeszcze nie doświadczyła tak realnego snu i nigdy nie była tak przerażona jak w tamtej chwili...
Poczuła tylko jak Baek obejmuje ją mocno i przyciska jeszcze bardziej do swojej piersi, gładząc jedną ręką jej miękkie włosy.
- Już dobrze – mówił kojącym głosem – To był tylko sen, Hyewon. Cokolwiek ci się nie śniło, to się nie zdarzyło naprawdę...
Tak. To był tylko chory wytwór jej wyobraźni, która płatała jej teraz figle praktycznie na każdym kroku. Gdyby nie ta przeklęta sukienka, mogłaby się normalnie wysypiać, bez budzenia się z krzykiem każdej nocy, bez stresu, który dopadał ją zawsze gdy za bardzo się zamyślała bądź kiedy zostawała sama...
Jednak to nie ten człowiek w płaszczu i nie ten nóż wzbudziły w niej najgorszy strach. Było coś co przerażało ją bardziej niż atak na jej osobę. Coś co wryło jej się w psychikę... coś czego nawet nie chciała sobie wyobrażać.
I był to widok martwego Baekhyuna, całego we własnej krwi.
***
Wracamy do psychopatów i strachu głównej bohaterki :p kiedyś trzeba, a za lekko też nie może być :D
W sumie tylko tyle chciałam oznajmić, co na pewno już zostało zauważone, ale chciałam też podziękować tym co dotarli tak daleko :p zdaję sobie sprawę, że momentami było nudno i łatwo można było porzucić czytanie tego opowiadania i dlatego cieszę się, że są osoby, które mimo to czytają to wariactwo <3
Do następnego! :3
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top