Rozdział 25
Każdy niedzielny poranek w rezydencji państwa Do bywał spokojny i cichy, głównie ze względu, że był to jedyny dzień kiedy można było dłużej pospać i odsapnąć po ciężkim tygodniu. Jednak Baekhyun nie należał do takich osób. Obowiązki, które nakładała na niego firma jego ojca były zbyt ważne, żeby mógł sobie odpuścić ich wykonanie, nawet jeśli oznaczało to poświęcenie dnia wolnego.
Nowa inwestycja, która okazała się niezbędna dla funkcjonowania przedsiębiorstwa spędzała sen z powiek chłopakowi, który z niemałą pomocą Dongwoo musiał przypilnować aby transakcja przebiegła pomyślnie i żeby ich partnerzy nie okazali się być zwykłymi oszustami.
Westchnął, biorąc do ręki kolejną kartkę, pełną ekonomicznych bzdur, które musiał przeczytać i sobie przyswoić w miarę swoich możliwości. Ale pocieszał się w duchu, że ma czas. Czekała go cała niedziela, pełna ciszy i spokoju...
- NIE!
Drgnął, słysząc głośny krzyk Hyewon, dobiegający z pokoju obok. Zerwał się na równe nogi i z szybko bijącym sercem, ruszył przed siebie, mając w głowie różne obrazy na to, co mogło się wydarzyć. Przeraził się jeszcze bardziej, gdy usłyszał jej głośny szloch.
Z impetem wpadł do jej pokoju i nerwowo rozglądnął się po pomieszczeniu, analizując co miało przed chwilą miejsce. Kiedy zobaczył rozpłakaną brunetkę na środku łóżka z jej laptopem na kolanach, podszedł do niej szybko i potrząsnął jej ramieniem.
- Hyewon! Wszystko gra? – zapytał z lekka przestraszony, nadal rozglądając się po sypialni z zamiarem znalezienia czegoś podejrzanego.
- Nic nie gra! – krzyknęła z histerią w głosie – To durne pudło nie chce się włączyć!
Strach ustąpił miejsca zaskoczeniu, kiedy Byun zobaczył, że dziewczyna wskazuje na swój komputer przenośny, znajdujący się w tamtej chwili na jej kolanach. Chodziło tylko o laptopa?
Z ulgą usiadł obok niej i zaśmiał się cicho ze zbyt emocjonalnej reakcji Hyewon. Była naprawdę zrozpaczona, patrząc z nadzieją na swoje małe urządzenie i klikając co rusz przycisk uruchomienia. W końcu przestała i zatrzasnęła go, dając upust swojej złości.
- Akurat teraz musiał się zepsuć!
Baek zachichotał po raz kolejny, słysząc jej obrażony ton. Niczym mała dziewczynka, która nie dostała tego, czego chciała... wraca szkolna Hyewon, która taką reakcją częstowała go niemal codziennie. I niemal codziennie powtarzał jej wtedy to samo.
- Z tobą to wszystko jest możliwe.
Spojrzała na Baekhyuna z mordem w oczach, ale ciśnienie trochę jej opadło, kiedy usłyszała dobrze znaną formułkę z dzieciństwa. Może i była złośliwa, ale jednak nieznacznie poprawiała samopoczucie.
Westchnęła głośno i tym razem spojrzała na niego ze smutkiem w oczach.
- Miałam tam wszystkie potrzebne materiały do mojego ostatniego egzaminu... Teraz nie mogę nic zrobić i utknęłam w martwym punkcie.
- Kiedy masz ten egzamin? – zapytał z ciekawością w oczach.
- Pojutrze – zajęczała, ciągnąc swoje włosy z widoczną frustracją – Muszę go zaliczyć, bo tak to będę miała rok do powtórzenia!
- Przesadzasz – zagaił – Ty byś nie zdała? Nie wierzę, że nic się do tej pory nie nauczyłaś...
- Miałam tam wszystko Baek! – krzyknęła – Nie tylko notatki, ale też filmy i zdjęcia! Z całych dziesięciu lat wstecz!
Zamilkł, widząc w jakim stanie jest teraz dziewczyna. Była naprawdę rozdrażniona i zawiedziona, że nie może odpalić komputera, a świadomość, że mogła utracić wszystkie pliki, które zbierała przez dość długi czas wcale nie poprawiała jej humoru. Nie mówiąc już o tym, że miała tam ich zdjęcia z liceum...
Westchnął, po czym podniósł się z łóżka i spojrzał na nią z tajemniczym uśmiechem.
- Nie płacz. Wiem co zrobimy.
- Dla odmiany się pośmiejemy z beznadziejnej sytuacji? – mruknęła niezadowolona.
- Nie. Sprowadzę kogoś, kto na pewno ci pomoże.
***
- Kobieto! Coś ty z nim zrobiła?!
Hyewon zasłoniła swoje prawe ucho, chcąc się uchronić przed głośnym zrozpaczonym krzykiem Jongdae, który z szokiem patrzył na jej laptopa. Laptopa, który był teraz w częściach. Z bólem obserwowała jak jej kumpel z liceum otwiera jej „dziecko" i rozbiera go na kawałki. Jednak nie odezwała się ani słowem, bo wiedziała, że wie co robi. W końcu... był zaawansowanym informatykiem, prawda? O hackerstwie już nie mówiąc...
- Używałam go – mruknęła cicho, krzywiąc się na gwałtowny ruch chłopaka, kiedy odkręcił i wyciągnął napęd.
Ten tylko z niedowierzaniem patrzył na części jej komputera i sprawiał wrażenie, jakby miał się zaraz popłakać. Aż tak kochał elektronikę? Tak, kochał... skoro nawet każe się otrzepywać każdemu przed wejściem do serwerowni, to nie dziwne, że aż tak się przeraził, widząc jej laptopa. Ona przed włączaniem go nie otrzepała się ani razu.
- Hyewon... musisz bezwzględnie przestać pić napoje gazowane i jeść wszelkiego rodzaju ciastka w trakcie korzystania z jakiegokolwiek urządzenia – zajęczał, przyglądając się jednej z części jej komputera. Nagle skrzywił się jeszcze bardziej i spojrzał z wyrzutem na dziewczynę – Serio? Mleko też?
Brunetka podrapała się po policzku, wspominając ile razy jadła przy laptopie płatki z mlekiem. Nie przypominała sobie, żeby kiedykolwiek wylała... a nie. Jednak był raz kiedy wylała to cholerne mleko.
Uśmiechnęła się nieśmiało do przyjaciela, na co ten pokręcił głową, oglądając kolejne części. Zajęło mu to około dwudziestu minut, po czym, tak jak prawdziwy lekarz, postawił diagnozę.
- Złom – ta informacja przeraziła dziewczynę i to poważnie – Większość nie nadaje się do niczego, bo albo są zalane albo okruchy chipsów czy ciastek skutecznie uniemożliwiają prawidłowe funkcjonowanie urządzenia... Ja nie wiem jak on tyle wytrzymał. W każdym razie, Hyewon, naprawa nie wchodzi w grę. Mogę ci jedynie zalecić kupno nowego laptopa.
Tak załamana jeszcze nigdy nie była. Dlaczego akurat teraz musiało ją spotkać coś takiego? Była naprawdę wdzięczna kumplowi za okazaną pomoc, ale po cichu oczekiwała, że jego zdolności pozwolą na naprawę tego ustrojstwa. Okazuje się, że trochę przeholowała z użytkowaniem jej komputera...
- Ale mam też dobrą wiadomość – powiedział po chwili, ukazując rządek jego białych zębów, sprawiając, że w dziewczynę na nowo wstąpiła nadzieja – Dysk twardy jakimś cudem jest nienaruszony, co oznacza, że możemy odzyskać twoje pliki. Nawet te, co usunęłaś – dodał ze znaczącym uśmieszkiem, na co Hyewon tylko prychnęła, ale z ulgą przyjęła dobrą wiadomość – Jednak musisz mieć kogoś, kto te pliki z niego wyciągnie i przeniesie co na twój nowy nabytek...
Od razu popatrzyła na niego błagalnym wzrokiem, mając nadzieję, że Jongdae nie zostawi jej na lodzie w tej sytuacji. Ale ten niewzruszony patrzył na nią, nie dając żadnych oznak na to, że jest chętny do pomocy. Jednak kiwnął głową, zgadzając się na jej prośbę, sprawiając, że brunetka zaklaskała z radości w ręce.
- Jeden warunek – powiedział od razu, gasząc przy tym jej euforię – Jak tylko zobaczę, usłyszę, bądź dowiem się w jakikolwiek inny sposób, że przy nowym komputerze jadłaś, piłaś bądź żułaś, to przyjdę tutaj i własnoręcznie wykasuję ci całą zawartość dysku twardego. Rozumiemy się?
Auć. Jongdae jest naprawdę przerażający kiedy przychodzi zetknąć go z komputerowym światem... zwłaszcza gdy jakieś urządzenie jest traktowane nie tak jak powinno.
Trochę wystraszona, kiwnęła głową, na co na jego usta wypłynął uśmiech. Pozbierał wszystkie zepsute części, schował je do reklamówki, po czym wstał na równe nogi.
- Wezmę je jeszcze do dokładniejszego przeglądu – orzekł, poprawiając pasek od swojej torby – Szkoda by było, gdyby taka karta graficzna poszła do wyrzucenia... Daj znać jak kupisz nowego laptopa, to przyjdę i przywrócę ci wszystkie dane.
- Myślę, że będę miała mój nowy nabytek najpóźniej wieczorem – zaśmiała się dziewczyna.
Jednak z tym nie było żartów. Musiała się uczyć na egzamin... a do tego potrzebowała swoich plików i to w trybie natychmiastowym.
Jasnowłosy chłopak uśmiechnął się promiennie, po czym nacisnął klamkę o drzwi.
- W takim razie do wieczora, Hyewon – mrugnął zanim na dobre wyszedł z jej pokoju.
On serio miał fioła na punkcie komputerów... To miało dobre i złe strony, ale jednak dobrze było znać kogoś takiego jak on. Zawsze był gotowy pomóc, a teraz gdy jest w tym ekspertem, jego pomoc może okazać się jeszcze lepsza i potrzebniejsza.
Uśmiechnęła się delikatnie, zamykając za sobą drzwi. Spojrzała na swoje łóżko i uśmiechnęła się jeszcze szerzej.
- Możesz już wyjść – powiedziała.
W jednej chwili spod łóżka wyczołgał się Orzeł, który prostując swoje ramiona, patrzył na nią nieodgadnionym wzrokiem.
- Przecież wiesz kim jestem i kim on jest. Po co miałem się chować?
- Trzeba stwarzać pozory głupku – zaśmiała się – On nie wie, że ja wiem... I niech tak na razie pozostanie.
A Sehun tylko westchnął i przyznał jej rację. Lepiej żeby nikt nie wiedział o zbyt dużej spostrzegawczości Hyewon. To mogłoby ich tylko niepotrzebnie rozproszyć.
***
Minhee przez ostatni tydzień nauczyła się wielu przydatnych rzeczy i sporo sobie uzmysłowiła. Pierwszą taką rzeczą był fakt, że czasami opłacało się pracować z zatęchłym barze, by móc poznać wspaniałego chłopaka. Inną rzeczą, którą mogła stwierdzić było to, że jednak mimo wszystko praca kelnerki w prawdziwej restauracji była niczym marzenie, nawet jeśli robiła to w tamtej chwili za darmo.
- Eonnie? - usłyszała za sobą pytanie jednej z kelnerek.
Yooyoung była przesłodką osóbką. Ale, jak w każdej słodkiej osóbce, tak samo w niej krył się prawdziwy diabełek. Na całe szczęście dzisiaj nie miała humoru na uprzykrzanie innym życia i tylko grzecznie wykonywała swoje obowiązki.
Blondynka odłożyła talerz z gotowym daniem na wózek i odwróciła się przodem do nieznacznie wyższej dziewczyny.
- Co się stało?
- No bo... jest taki mały problem na sali...
Choi momentalnie westchnęła. Już trzeci raz dzisiaj przychodzą do niej z problemem szybkiego ruchu. Doskonale zdawała sobie sprawę, że będąc jedną z kelnerek zwiększała tempo obsługiwania gości, ale nie spodziewała się, że okaże się aż tak pomocna.
- Dobra, który masz stolik? Wezmę go za ciebie - odparła z uśmiechem.
- Dziesiąty! Dziękuję eonnie! - krzyknęła szczęśliwa, zabierając jej z rąk kartkę ze stolikiem numer dwa, który miała obsłużyć blondynka.
Minhee tylko pokręciła głową i uśmiechnęła się w duchu. Może i miała przez tą dziewczynę więcej pracy, ale o dziwo, nie przeszkadzało jej to tak bardzo.
Wzięła się za zbieranie dań, które trzeba było podać do stolika dziesiątego i zadowolona, popchnęła zastawę w kierunku jadalni, jednak zatrzymała się tak szybko jak ruszyła, kiedy drogę zastąpił jej blondwłosy szef kuchni. Spojrzała na niego z niezrozumieniem i lekkim zirytowaniem, ale jej zaskoczenie zmieniło się w lekki strach, gdy zobaczyła powagę na jego twarzy.
- Coś się stało, sajangnim? - zapytała ostrożnie, nie wiedząc czego może się spodziewać.
- Skończ obsługiwanie tego stolika i zrób sobie przerwę. Widzę cię zaraz w swoim gabinecie.
Gdy Luhan odstąpił jej drogę i udał się w kierunku swojego biura, dziewczynę przeszły nieprzyjemne dreszcze. Miała wrażenie, że coś jest nie tak... zrobiła coś źle?
***
Widząc różnorodność jaką jej pokazał Sehun, miała wrażenie, że zaraz zacznie ją boleć głowa. Była w tej chwili u niego w mieszkaniu, co było alternatywą od szkolenia na siłowni i miała przed sobą rozłożonych chyba kilkanaście różnych rodzajów noży. Od małych po duże, od gładkich po ząbkowane... były scyzoryki, smukłe noże, a także różne dziwne składane, o których istnieniu nawet nie miała pojęcia.
-Co to jest? - skołowana wskazała na duży zakrzywiony nóż, położony po prawej stronie całej kolekcji - Jakaś inna odmiana maczety?
- To jest Kukri - odparł bez zająknięcia Sehun, podnosząc narzędzie i wręczając je dziewczynie - I nie jest to maczeta, Hyewon. Maczetę masz po lewej stronie, trzecia od góry. Nie będę ci teraz opowiadać historii tych noży, bo to nie ma najmniejszego znaczenia. Nauczę cię tylko je odróżniać i używać niektórych z nich. Ale jeśli interesuje cię ich pochodzenie, to zapytaj kiedyś Wira. On z pewnością ci opowie nawet więcej niż trzeba.
Hyewon była zaskoczona, że nóż mógł być taki ciężki. W sumie jedyne noże, z którymi miała do czynienia to były noże kuchenne i skalpel... A teraz ma się nauczyć ich na pamięć i jeszcze wykorzystywać je w inny sposób niż krojenie jedzenia. Ewentualnie ludzi...
Pokręciła głową na to absurdalne stwierdzenie. Ludzi można kroić tylko na stole operacyjnym i to odkażonym skalpelem.
Odłożyła sporych rozmiarów nóż na miejsce i wskazała tym razem mały składany nóż w ciemnej obudowie.
Sehun bez problemu podniósł małe ostrze i wykonał kilka dziwnych ruchów nadgarstkiem a nóż sam się otworzył. Akurat tym okazem była zainteresowana. A konkretniej to metodą otwierania tego narzędzia.
- Butterfly. Potocznie nóż motylkowy - odparł chłopak, widząc ciekawość w oczach dziewczyny - Typ noża składanego, którego nauczę cię używać. Na stole masz jeszcze drugi podobny, co z pewnością już zauważyłaś.
Brunetka przeniosła spojrzenie na stół i wyłapała spojrzeniem drugi składany nóż, który tym razem był w srebrnej obudowie. Podniosła go ostrożnie i otworzyła, ciągnąc za oba końce obudowy. Nie potrafiła robić takich dziwnych sztuczek jak Sehun, więc poszła po najmniejszej linii oporu. Tylko, że tym razem ostrze było nieco inne...
- To jest inny typ motylka, zwany Balisongiem. Jeśli chcesz to mogę cię nauczyć się nim posługiwać, ale wolałbym zacząć od klasycznego. Zwłaszcza, że balisong ma ostrą końcówkę, która łatwo może... zranić.
Odłożyła nóż tak szybko jak go wcześniej wzięła i spojrzała z przerażeniem na swojego nauczyciela, który znów bawił się nożem, robiąc coraz to dziwniejsze sztuczki. Jeśli ona ma się tego nauczyć, to chyba oszalał...
- Nie patrz tak na mnie! Wszystkiego da się nauczyć noona! Trzeba tylko trenować!
Przez następne kilkanaście minut pokazywał jej każdy nóż z osobna i mówił jakie może mieć zastosowanie. Dzielił je na myśliwskie, taktyczne, użytkowe, a oprócz tego dawał jej każdego do ręki i instruował jak ma go trzymać i jak się nim zamachiwać. Do każdego miał inne wskazówki i inne ostrzeżenia.
Dziewczyna słuchała go z uwagą i wchłaniała informacje jak gąbka, bo już przy pierwszych prezentacjach zorientowała się, że to wbrew pozorom był naprawdę ciekawy temat. Było w tym coś pociągającego, a uczucie trzymania noża w ręku dawało jej pewne poczucie bezpieczeństwa.
Na samym końcu Sehun podszedł do swojego biurka i wyciągnął z szuflady małą paczkę, którą chwilę później wręczył Hyewon.
- Noś go przy sobie i w razie czego użyj - powiedział poważnie, wyciągając z pudełka nowiutki nóż motylkowy w złotej obudowie.
Brunetka z zafascynowaniem trzymała w ręce małe i poręczne narzędzie, które nie było w ogóle ciężkie. Było wręcz zadziwiająco lekkie... ciekawa była czy gdyby nie chodziła na siłownię, nadal mogłaby stwierdzić, że jest lekki?
- A teraz - wtrącił zadowolony chłopak - Zaczniemy cię uczyć jak się nim obsługiwać.
Hyewon popatrzyła na niego z determinacją w oczach i po chwili się uśmiechnęła. Była gotowa.
Gotowa, żeby zacząć w końcu prawdziwy trening.
***
Z wielką gulą w gardle zdecydowała się przekroczyć próg gabinetu jej szefa. Nie była pewna czego ma się spodziewać. Nie wiedziała czy dostanie ochrzan, czy może dla odmiany jakąś pochwałę... może źle rozdawała dania? A może Luhana już zaczęło denerwować, że ciągle myli wino słodkie z półsłodkim?
Zastała go siedzącym przy biurku, wpatrującym się w ekran swojego komputera. Trzymał w ręce białą kopertę i wydawał się czymś bardzo zamyślony. Wyglądał wtedy tak spokojnie... ale Minhee wiedziała, że ten człowiek mógł zmienić swoje nastawienie do ludzi dosłownie w sekundzie.
Chrząknęła znacząco, zwracając na siebie jego uwagę. Wyrwany z zamyślenia Luhan, spojrzał na nią łagodnym wzrokiem, po czym gestem zaprosił ją na miejsce znajdujące się po drugiej stronie jego biurka.
To, że nie wydawał się już surowy, polepszyło nieco samopoczucie blondynki. Może jednak nie będzie tak źle?
- Bardzo dużo pracowałaś przez ten weekend - zaczął chłopak, z lekkim uśmiechem - Wzięłaś na siebie dwie zmiany każdego dnia... nawet teraz tutaj jesteś mimo, że twoja zmiana skończyła się jakieś trzy godziny temu.
Minhee nie bardzo wiedziała do czego zmierza Xi. Owszem, powiedział prawdę i przypomniał jej o stresującej sytuacji panującej w lokalu, ale nie miała pojęcia o co mogło mu chodzić... Chyba, że... faktycznie chciał ją pochwalić?
- Chciałbym cię za to przeprosić - odparł na jednym wdechu, a dziewczynie opadła szczęka. Tego to już się w ogóle nie spodziewała - Przez to, że wczoraj pracowałaś dwanaście godzin z małymi przerwami i jeszcze dzisiaj zostałaś po godzinach, odpracowałaś całą swoją należność. Jeśli jesteś zmęczona albo po prostu masz już dość, to masz pełne prawo po prostu iść do domu bez jakiegokolwiek wytłumaczenia.
- Mogę bez problemu zostać do zamknięcia - odparła zadowolona - Ruch jest dość spory a ja mam wolny wieczór więc nie mam żadnych obiekcji ku temu żeby tu zostać.
Blondyn pokiwał głową na jej odpowiedź. Minhee nie była tylko pewna czy z wdzięczności czy po prostu kiwał głową by utwierdzić ją w przekonaniu, że wszystko zrozumiał.
W jednej chwili postawił przed nią białą kopertę, którą do tej pory trzymał w rękach. Uśmiechnął się do niej ciepło, na co blondynka od razu odwzajemniła uśmiech, ale to nie zmieniało faktu, że zaskoczyła ją paczuszka, którą od niego dostała. Niepewnie otworzyła białą kopertę i na widok jej zawartości po prostu oniemiała.
Miała w ręce dokładnie dwanaście tysięcy won w czystej gotówce. Co to ma być? Łapówka?
- To wynagrodzenie za twoje nadgodziny. Posiłek odpracowałaś wraz z wybiciem godziny 15:00, więc od tej pory jestem ci winien zapłatę za twoją pracę. Bardzo nam pomogłaś w restauracji w ten weekend i jestem ci za to bardzo wdzięczny, jednak nie zmienia to faktu, że wraz zamknięciem lokalu nasza współpraca dobiegnie końca. Jak skończysz pracę, po prostu zostaw uniform w szatni – powiedział z delikatnym uśmiechem na twarzy.
Minhee za to miała zupełnie inną reakcję na zaistniałą sytuację.
- Chyba oszalałeś myśląc, że przyjmę te pieniądze.
- Błagam cię, nie zaczynaj teraz. W pełni ci się należą...
- Zrobiłam to z czystej dobroci! Nie potrzebuję twoich pieniędzy – odrzekła sucho, wkładając banknoty do koperty i stawiając ją na biurku.
- A ja cię wcale nie pytałem o zdanie i weźmiesz te pieniądze, które są zapłatą za twoją ciężką pracę. Zresztą i tak powinnaś dostać więcej za to odwalanie roboty za inne kelnerki.
Blondynka spojrzała na niego oniemiała. Zdawał sobie sprawę, że po cichu pomagała dziewczynom w ich przydziale pracy? On ma uszy i oczy dookoła głowy, czy co?
- Nie wierzę... nie przyjmę żadnych pieniędzy, już powiedziałam! Umowa była na odpracowanie posiłku. Nie było tam mowy o wynagrodzeniu w przypadku przekroczenia godzin pracy!
Tym razem Luhan nie mógł jej odpysknąć, bo doskonale wiedział, że dziewczyna ma rację. Jeśli określiła swoją pracę mianem pomocy, to nie mógł jej wcisnąć żadnych pieniędzy...
- Wraz z godziną 21:00 zostawię swój uniform w szatni i więcej nie zobaczysz mnie w tej restauracji na oczy. Jeśli według ciebie mam tutaj pracować na czarno, to już w ogóle wolę tu nie pracować.
Powiedziawszy to, wyszła z gabinetu, zostawiając blondyna samego w pomieszczeniu. Kiedy drzwi się za nią zamknęły, wypuścił całe powietrze z płuc. Oparł się o fotel i przetarł kciukami zmęczone oczy.
- Dobra Luhan, nie poszło najgorzej...
Spojrzał ukradkiem na pozostawioną przez dziewczynę kopertę i westchnął krótko, biorąc ją do ręki i wrzucając niedbale do szuflady.
- Uparta do samego końca – mruknął.
***
Gdy zegar wskazywał godzinę 21:30 ostatni klient opuścił już restaurację, co oznaczało, że pora zakończyć drugą zmianę. Dla jednych oznaczało to wolne aż do dnia następnego, ale dla innych był to już koniec przygody w wykwintnym lokalu.
Minhee westchnęła, gdy odłożyła na bok notes z długopisem i spojrzała z uśmiechem na Daesunga i Joonho, którzy gawędzili sobie w najlepsze. Rzuciła także okiem na Sunny i Yooyoung, które z ulgą pościągały swoje obcasy, zmęczone dzisiejszą bieganiną. Może i nie znała tych ludzi długo, ale wiedziała, że będzie za nimi tęsknić.
- Co ty taka zamyślona? Trochę to do ciebie niepodobne! – powiedział radośnie Heechul, którzy okazał się stać zaraz za nią. Przyszedł na samo zamknięcie czy miał może sprawę do szefa?
- Po prostu myślałam o tym jak wspaniałymi ludźmi jesteście – odparła z uśmiechem.
Swoją wypowiedzią zwróciła na siebie uwagę wszystkich obecnych kuchni. Przyciągnęła tym zaskoczone spojrzenia całego personelu i w jednej chwili pojęła, że chyba powiedziała za dużo. No, ale pasowało się pożegnać, prawda?
- Hej – wtrąciła ostrożnie Sunny – Co cię tak nagle... napadło? Też jest wspaniała, Skarbie!
Blondynka tylko posłała jej uroczy uśmiech, po czym podeszła do niej by ją przytulić.
- Dbaj o młodą Yooyoung – powiedziała Minhee, klepiąc koleżankę po plecach – Zresztą z tobą i z Yooną nie zginie, więc nie muszę się o to martwić. Macie mój numer, prawda? Musimy się kiedyś umówić na jakieś pogaduchy...
- Ej, ej... zaraz... - wtrącił zdziwiony Daesung – Chcesz powiedzieć, że... odchodzisz? Tak nagle? Przecież byłaś tu tylko przez dwa weekendy!
- Nawet nie minął ci okres próbny! – zawtórował mu Joonho.
Dziewczyna tylko pokręciła głową, patrząc na każdego z nich z osobna z tą samą rozczuloną miną.
- Nie miałam umowy na okres próbny – przyznała się blondynka – Byłam tu tylko żeby odpracować posiłek, który kiedyś tu zjadłam z przyjaciółką. Teraz kiedy już to zrobiłam to pora się pożegnać.
Heechul patrzył na całą tą scenę z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Owszem, słyszał o tej nieszczęsnej umowie, która polegała na odpracowaniu trzydziestu godzin za zjedzony posiłek, ale nie spodziewał się, że po wszystkim Luhan ją tak po prostu puści.
Była idealną kelnerką i naprawdę nadawała się do tej pracy. Wniosła wiele do tej restauracji... pokazała swoją determinację, zwiększyła tempo całej drużyny i potrafiła rozjaśnić ponury dzień każdemu pracownikowi. Była wręcz stworzona do tej roboty. Dlaczego więc szef odprawia ją z kwitkiem, zamiast zaproponować jej stałą umowę?
Gdy Minhee opuściła restaurację, zostawiając jej uniform w szatni, cała gromada, która ciągle pozostała w lokalu, zebrała się wokół zastępcy kierownika, wlepiając w niego znaczące spojrzenia.
Kim tylko westchnął i wskazał wszystkim gabinet Luhana. Jeśli mają składać jakieś wnioski, to wszyscy.
Xi był ogromnie zaskoczony, widząc cały personel z drugiej zmiany w swoim biurze. Nie spodziewał się wizyty żadnego z nich tego dnia, a tym bardziej nie przypuszczał, że zawitają do niego wszyscy... Wiedział, że jeśli zbierało się na raz tyle osób, to nie chodziło o błahą sprawę.
- Sajangnim – zaczęła Sunny, podchodząc do jego biurka i ze smutną miną zaznaczyła o co chodzi – Nie chcemy żeby Minhee odeszła...
Blondyn westchnął niemalże od razu gdy tylko usłyszał jęki swojej pracownicy. Chwilę później cała reszta zaczęła przedstawiać swoje prośby, które brzmiały dokładnie tak samo – żeby przywrócić Minhee do pracy.
Nie spodziewał się, że dojdzie do takich rozruchów, gdy dziewczyna dopełni swojej umowy i po prostu odejdzie. Miała własną pracę, własne życie, z którego była zadowolona przed pracowaniem w tej restauracji, więc Luhan nie widział potrzeby, żeby ugiąć się pod namową jego pracowników.
- Posłuchajcie mnie – wtrącił, kiedy Daesung miał zamiar po raz kolejny się wykłócać – Minhee doskonale wiedziała po co tu przychodzi i ile ma tutaj pracować. Spełniła wszystkie warunki i odeszła. Wszystko jest tak, jak miało być, więc bardzo was proszę... skończcie pajacować.
Sunny była widocznie oburzona i już miała po raz pierwszy w swojej karierze odpysknąć szefowi, gdy Heechul powstrzymał ją gestem ręki. Dał wszystkim znać, żeby wyszli. Wiedział, że sam będzie musiał porozmawiać z upartym blondynem.
Gdy gabinet był już pusty i została w nim tylko ich dwoje, kierownik sali skrzyżował ręce i spojrzał znacząco na Luhana, który od razu zmarszczył brwi.
- Nie zmienię zdania – powiedział na wstępie, po czym zaczął szperać w swoim laptopie.
Nie zdążył jednak na dobre wejść w przeglądarkę internetową, kiedy Heechul jednym sprawnym ruchem ręki zamknął mu komputer przed nosem.
- Uparte z ciebie cielę, Luhan – mruknął niezadowolony – Wiesz, że jej potrzebujemy. Czemu jej nie zaproponowałeś pracy u nas?
- Damy sobie radę bez niej – odpysknął mu młodszy, wstając na równe nogi – Na tej dziewczynie świat się nie kończy!
- Sora aż do porodu nie będzie pracować. Dodaj do tego półtora roku macierzyńskiego jak nie więcej i otrzymasz dwa pełne lata bez jednej pracownicy! I ty mi wmawiasz, że jej nie potrzebujemy? Sam widziałeś jaki tutaj jest zapierdziel!
- Minhee nie jest profesjonalistką, nie ma kwalifikacji...
- Co proszę? – zakpił Heechul, patrząc na Luhana z niedowierzaniem – Ma takie umiejętności, że dzięki niej wyrabiamy ponad normę! Rozdaje potrawy z prędkością światła, rozsiewa wokół siebie aurę profesjonalizmu pomieszaną z radością i ciepłem! Czy nie tego oczekujemy po naszych pracownicach?
Xi tym razem nie odpowiedział, tylko usiadł z powrotem w fotelu, wgapiając się w biurko. Wziął kilka głębokich wdechów, ale w dalszym ciągu nie odezwał się ani słowem.
I w jednej chwili Heechul wszystko zrozumiał.
- Acha... tobie nie o jej kwalifikacje chodzi...
- Co ty znowu insynuujesz, hyeong?
Czarnowłosy pokręcił głową, śmiejąc się przy tym pod nosem. Podszedł do biurka swojego szefa i spojrzał na niego pobłażliwie.
- Zawsze nam powtarzałeś, żebyśmy nie przynosili do pracy naszych prywatnych spraw... a co ty teraz robisz?
- Nie mieszam spraw prywatnych z zawodowymi, hyeong. Nigdy tego nie robiłem i nigdy nie będę – odparł natychmiast, jednak nie przekonało to Heechula. On wiedział co tu się działo...
- Wiem, że jest ci ciężko z myślą, że jest zajęta, ale to nie powód by ją przekreślać jako pracownicę, Luhan.
- Proszę?! -
- Och daj spokój! – uniósł się starszy, na co blondyn od razu się wyprostował – Nie wmówisz mi, że jest ci obojętna. Może i reszta naszej załogi była zbyt zaaferowana tym, że Minhee została wczoraj dziewczyną twojego przyjaciela, ale ja doskonale widziałem jaką miałeś minę, widząc ich razem! I nie pozwolę żeby taki talent jak Choi Minhee marnował się w podrzędnej spelunie! Teraz ja mówię! – warknął, gdy Luhan chciał przerwać wypowiedź – Odłożysz swoje emocje na bok i zachowasz się jak na szefa restauracji przystało, sprowadzając tą dziewczynę do nas z powrotem! Jeśli w ciągu tygodnia nie zobaczę jej u nas w lokalu w jej uniformie i z uśmiechem na twarzy, wykorzystam swój przywilej zastępcy szefa i sam dam jej umowę do podpisania, czy ci się to podoba czy nie!
Powiedziawszy to, rzucił ostatnie ostre spojrzenie Luhanowi i wyszedł z pomieszczenia, trzaskając przy tym drzwiami.
Blondyn przez dłuższą chwilę nie wiedział co myśleć... Wybuch Heechula zaskoczył go tak bardzo, że przez kolejne kilka minut tylko wgapiał się w drzwi, którymi niedawno wyszedł kierownik. W końcu wetknął swoje palce we włosy i poczochrał je wyładowując swoją frustrację.
Westchnął głośno i położył swoją głowę na biurku, czując, że bardziej bezradny już być nie może.
- Trzeba było się kategorycznie nie zgodzić jużprzy tym przeklętym posiłku...
***
Dzisiaj trochę luźniej i przyjemniej, bez żadnych napadów, krwi, Jeźdźców (no prawie) czy morderców :D Niedziele nawet w fanfiction mogą być spokojne (jeśli naukę posługiwania się nożami można nazwać spokojnym spędzaniem tego dnia) :D
Byłam w zbyt dziwnym nastroju wczoraj na pisanie o zabójstwach więc wolałam nie ryzykować, bo jeszcze w przypływie emocji faktycznie bym tu kogoś zabiła hahaha xD
Wiadomość dla tych co czytają również ff o BTS: Przepraszam za to spore opóźnienie, ale z pewnego powodu (grrr egzaminy -.-) nie dałam rady napisać nowego rozdziału na niedzielę :( jednak nadrobię to tak szybko jak tylko mogę :D
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top