Rozdział 23


Wstawiam nowy rozdział już teraz, bo... bo tak xD Mam dobry humor, czuję się wspaniale, życie jest piękne i w ogóle :p 

Więc proszę bardzo! Kto chce niech czyta, może będzie interesujący rozdział :p

***

Piątek nadszedł szybciej niż ktokolwiek mógł się spodziewać. A wraz z piątkiem... nadeszły też powroty.

- Zaraz mnie coś trafi – mruknął zniecierpliwiony Cień, patrząc kolejno na Jelenia, Sowę i Kudłacza.

Cloud trzymał się z Plikiem i Wilkiem nieco z boku, a Wir i Strażnik próbowali udźwignąć dość spory worek z pieniędzmi, które trzeba było oddać wierzycielowi z wiadomością, że odebranie długu przebiegło pomyślnie.

Kiedy Shadow przeniósł swoje złowrogie spojrzenie na pozostałych, zaczął dodatkowo uderzać palcami o swoje ramię.

- Czemu mam wrażenie, że coś jest nie tak? – zapytał sam siebie, znacząco wpatrując się w Plika, który zdawał się unikać jego wzroku.

- Emm... bo jesteś zmęczony po pracy? – zapytał zdawkowo komputerowiec.

- Bo zobaczyłem z cztery połączenia kiedy włączyłem swoją komórkę! I to z numeru alarmowego!

- Sytuacja opanowana – ukrócił Wilk.

- Jaka sytuacja?

- Cień, naprawdę nie musisz się już o nic martwić... - zaczął Chmura.

- Kurwa mać, po prostu mówcie co się stało!

Jego głośny krzyk rozniósł się po całej sali, strasząc przy tym każdego obecnego w pomieszczeniu. Nawet Wir ze Strażnikiem przestali zajmować się sporą ilością gotówki. Upuścili worek rozsypując przy tym nieco jego zawartości.

Zestresowany Cloud podrapał się po głowie i westchnął przeciągle, po czym uniósł ręce do góry w poddańczym geście.

Zniknął w małym pomieszczeniu, gdzie przetrzymywali nieznaczne ilości materiałów wybuchowych i chwilę później wrócił, niosąc ze sobą czerwoną paczkę, która zdążyła się nieco zdeformować przez zalegającą na niej, wyschniętą już ciecz. Rzucił rozwalone pudełko na ziemię przed Cieniem i zmierzył go poważnym spojrzeniem.

- Prezent dla Hyewon – odparł zimno – Tylko potem nie mów, że nie ostrzegałem.

Widząc pudło z uchylonym wieczkiem, chłopak nie potrafił wypowiedzieć słowa. Prezent... dla Hyewon?

Ukucnął przy dziwnej paczce i z szybko bijącym sercem odrzucił wieko, by chwilę później głośno wciągnąć powietrze do płuc. W paczce leżała niedbale ułożona biała suknia z wyschniętymi czerwonymi plamami po krwi.

Jego psychika była naprawdę silna, jednak tym razem nie mógł powstrzymać drżenia rąk. Wyciągnął powoli sukienkę z pudełka i kręcąc głową przyglądał się każdemu skrawkowi ubrania, które napawało go przerażeniem.

Biała suknia ślubna cała we krwi...

Była piękna. Gdyby nie szpecące ją plamy nadawałaby się idealnie ślub. Kiedy spojrzał na metkę, jego serce zabiło jeszcze mocniej. To był rozmiar Hyewon.

Niedługo potem gdy dostała paczkę z sukienką, włamał się do naszego domu i z dziką satysfakcją powoli ją zabijał...

Spojrzał ze strachem na Chmurę. Przez chwilę nie mógł wypowiedzieć nawet jednego słowa, ale w końcu udało mu się wydusić pytanie, na które odpowiedź była na wagę złota.

- Kiedy?

- W zeszłą niedzielę – odparł krótko przyjaciel, odwracając wzrok.

Przerażony Cień zmiął w rękach miękki materiał i cisnął suknią o ziemię, czując narastającą frustrację. A może raczej... strach? Pokręcił głową, chcąc wyrzucić z niej obraz płaczącego mężczyzny, którego córka również była adresatką takiego prezentu. To jakieś cholerne nieporozumienie...

Nie mogłem nic zrobić, tylko patrzeć jak jest cięta na kawałki...

Puścił się biegiem w kierunku wyjścia, mając w głowie tylko brązowowłosą dziewczynę, którą obiecał chronić za cenę własnego życia. Nie zdążył jednak przekroczyć progu, kiedy ktoś rzucił się na niego i unieruchomił przyciskając do ziemi.

- Jest bezpieczna! – usłyszał nad sobą krzyk Jelenia, który przytrzymywał go coraz mocniej, gdy zaczął się szarpać – Trzech naszych jest przy niej i nie spuszcza z niej oka, uspokój się!

Przestał się rozpaczliwie szamotać, kiedy usłyszał wiadomość od przyjaciela. Ucisk jednak nie zelżał, bo Jeleń doskonale znał swojego kumpla i puszczenie go teraz tylko pogorszyłoby sytuację.

- A teraz słuchaj – powiedział trener spokojnym głosem – Jesteś zmęczony po pracy, co tylko dodatkowo pogarsza twój nastrój. Wróć do domu, odpocznij a jutro z samego rana przydzielimy ci wartę, dobrze? Będziesz mógł mieć ją na oku i nie martwić się o jej bezpieczeństwo.

Leżący na ziemi nie wypowiedział ani jednego słowa, za to jego mięśnie przestały być już takie napięte. Mimo wszystko Jeleń miał rację... targany impulsem mógł zrobić coś głupiego i tylko spowodować kłopoty.

- A co tu się dzieje? Nawet późnym wieczorem macie tutaj sparingi?

Wszyscy zwrócili głowy w kierunku wejścia i ujrzeli w nich średniego wzrostu chłopaka, ubranego na czarno z charakterystycznym rysunkiem jaszczurki na prawym ramieniu.

- Kameleon! – krzyknął Wilk, witając się z dawno nie widzianym przyjacielem – Masz coś dla nas?

- Szybko zmieniasz się w interesownego typa, Wilk. A przez chwilę myślałem, że naprawdę cieszysz się na mój widok – zaśmiał się chłopak, który przebył długą drogę z Busan, żeby się z nimi zobaczyć.

Jeleń zdecydował się w końcu zejść z Cienia i pomógł mu wrócić do pionowej pozycji. Chyba powrót do domu będzie musiał poczekać, bo zaskoczenie jakie wymalowało się na twarzy chłopaka było ogromne. Spojrzał na trenera i domagał się odpowiedzi.

- Wezwaliśmy go bo potrzebowaliśmy informacji... chodź, przynajmniej się czegoś dowiemy.

Całą gromadą podeszli do dużego stolika, który zwykle służył do planowania strategii. Tym razem użyli go do rozeznania się w sytuacji, która dotyczyła ich Czarnej Perły. Cień z uwagą patrzył na członka gangu z Busan i oczekiwał niecierpliwie na jakiekolwiek wiadomości. Jeśli chłopaki go wezwali... to oznaczało, że naprawdę się zaangażowali w sprawę.

- Krew, którą od was dostaliśmy nie była świeża. Była przechowywana przez prawie rok w odpowiednich warunkach, żeby nie stracić swoich właściwości – powiedział poważnie Kameleon, patrząc z uwagą na każdego z osobna – To, że była ciepła oznaczało, iż jakiś debil ją podgrzał zanim ją podsunął tej dziewczynie. W każdym razie udało nam się znaleźć osobę, do której ona należała.

Wszyscy z uwagą obserwowali jak chłopak wyciąga z torby dużą teczkę i kładzie na stole, wyciągając z niej jedno zdjęcie. Cień zamarł, widząc czyją fotografię ma przed sobą. To ta dziewczyna, która widniała w ramce na kominku u gościa, z którego musieli ściągnąć dług.

- Cha Geurin – odrzekł z powagą Kameleon, wskazując na wizerunek szczupłej brunetki z roześmianymi czarnymi oczami – Urodzona w 1992 roku w Daegu. Zamordowana ze szczególnym okrucieństwem 25 czerwca zeszłego roku. Studiowała medycynę. Ojciec był ortopedą, matka zaś anestezjologiem. Rodzina lekarzy, jak widać.

Każdy z jeźdźców patrzył na zdjęcie oniemiały, nie mogąc uwierzyć, że tak młoda i śliczna dziewczyna została tak potraktowana. Jednak ich zdziwienie było jeszcze większe gdy chłopak z Busan orzekł, że to jeszcze nie koniec. Może i krew należała do Geurin, ale z jej zabójstwem było jeszcze kilka powiązanych wypadków.

Wyciągnął kolejne zdjęcie, przedstawiające młodą dziewczynę w brązowych włosach.

- Kwon Hani – rzekł – Urodzona w 1992 roku w Gwangju. Zamordowana z równie wielkim okrucieństwem 25 czerwca dwa lata temu. Studiowała medycynę. Ojciec był chirurgiem, matka endokrynologiem.

Na stoliku pojawiło się kolejne zdjęcie ciemnookiej brunetki. Atmosfera panująca wśród jeźdźców robiła się coraz bardziej napięta. Tyle zabójstw... nie spodziewali się usłyszeć czegoś takiego.

- Hang Yuuhee. Urodzona w 1992 roku w Incheon. Zamordowana w podobny sposób 25 czerwca trzy lata temu. Studiowała medycynę. Rodzice również byli lekarzami. Choi Seyeong – Cień zacisnął pięści, kiedy Kameleon pokazał im kolejne zdjęcie dziewczyny łudząco przypominającej Hyewon – Urodzona w 1992 roku w Andong. Zamordowana 25 czerwca cztery lata temu przez zaszlachtowanie. Również studiowała medycynę i rodzice tak samo jak w pozostałych przypadkach, byli lekarzami.

Kiedy informator skończył mówić, wśród nich zaległa głucha cisza. Informacje, które zostały im przedstawione, okazały się być kluczowe, sporo wyjaśniające, ale i przerażające.

Plik ułożył wszystkie zdjęcia w kolejności od najstarszego zabójstwa do najnowszego i pokiwał głową, dając do zrozumienia, że mają dobrą wskazówkę. Jednak to nadal nie wyjaśnia kto mógłby być zabójcą.

- To seryjny morderca – wyszeptał komputerowiec – Wszystkie ofiary urodziły się w tym samym roku, zostały zabijane w tym samym dniu i miesiącu co roku, miały ten sam kolor oczu i włosów, a także studiowały to samo. Nie mówiąc już o rodzicach... - spojrzał ze strachem na Cienia, który był blady jak ściana – Hyewon urodziła się w 1992 roku, studiuje medycynę, jej rodzice również byli lekarzami. A wygląd...

- Wiem jak wygląda! – krzyknął sfrustrowany Cień, łapiąc się za głowę.

Nie chciał już tego słuchać. Chciał jak najszybciej znaleźć się przy niej i mieć ją na oku. Nie mógł dopuścić żeby cokolwiek się jej stało.

- To na pewno on podrzucił jej to świństwo – stwierdził Kameleon – Każda z ofiar była zastraszana a potem dostawała paczkę z poplamioną suknią. Ktokolwiek to jest... jest chory. I to poważnie. Dlatego ta cała Hyewon... pilnujcie jej. Zwłaszcza, że zostały jej dwa tygodnie.

Ta informacja podziałała na nich jak kubeł zimnej wody. Wszyscy ze strachem popatrzyli na swoje telefony i momentalnie pogorszył im się humor gdy zobaczyli w nim datę 10 czerwca.

- Cień – zagaił cicho Cloud, chwytając go za ramię gdy wyczuł, że ten zaczyna drżeć – Idź się wyspać. Potem będziesz mógł jej pilnować ile chcesz. Nawet przez 24 godziny na dobę.

Ten westchnął cicho i kiwnął głową na zgodę. Schował swój telefon do kieszeni i powolnym krokiem pokierował się do wyjścia. Chmura nakazał Kudłaczowi iść za nim i go pilnować, po czym skierował swoje spojrzenie na Kameleona.

- Słyszałem, że w Busan jest nieciekawie – powiedział poważnie, zmieniając temat.

Ten tylko westchnął i pokręcił głową zrezygnowany.

- Znając tych dupków to pewnie już się tutaj kręcą... nie dość, że macie problem z tą dziewczyną, to jeszcze oni się napatoczyli...

- Odpocznij. Busan jest daleko, na pewno jesteś zmęczony.

- Zatrzyma się u mnie – powiedział Wilk – Jak odzyska siły to wtedy będzie mógł wrócić.

- Nie wróci – odparł Cloud, na co cała reszta posłała mu zdziwione spojrzenia – Ściągnijcie tu wszystkich. Nie tylko ludzi z Busan. Im szybciej znajdziemy tego szaleńca tym lepiej. Cień się uspokoi, Hyewon będzie bezpieczna i wtedy razem będziemy mogli skopać dupska Diabłom. Trzeba na nowo zaprowadzić w naszej dzielnicy porządek.

Nikt się nie odzywał tylko wszyscy z podziwem patrzyli na Chmurę, który jako jedyny zachował zimną krew w tej sytuacji. To nie pierwszy raz kiedy jego charyzma stawiała wszystkich na nogi i właśnie tej charyzmy teraz potrzebowali.

Wszyscy podbudowani uśmiechnęli się w jego kierunku i zasalutowali w jego stronę, powodując tym u niego cichy śmiech. Wreszcie Jeźdźcy pokażą co potrafią.

***

- Kareta! – powiedziała melodyjnym głosem Hyewon, kładąc na podłodze swoje karty.

Z satysfakcją obserwowała jak Błysk i Orzeł jęczą niezadowoleni i oddają pulę na stronę dziewczyny. Żaden z nich nie wygrał z nią jeszcze ani jednej partyjki pokera. Jedynym takim był Wilk, ale jego akurat nie było na warcie, więc dziewczyna mogła zachłysnąć się swoim triumfem w pełni.

- To kiedy dostanę pieniążki? – zapytała podekscytowana.

- A to nie gramy na cukierki? – zapytał Eagle, chichotając na widok jej dziecinnej reakcji – Zresztą... kto widział żeby poważna dyrektorka szpitala i dziewczyna z tak dobrej rodziny była tak podekscytowana hazardem? Przecież to zabronione jest...

Dziewczyna zrobiła kwaśną minę kiedy usłyszała o cukierkach, jednak uśmiechnęła się półgębkiem na zaczepkę jednego z jej ochroniarzy.

- Bo niby wy jesteście takimi aniołkami...

- Ej! Chronimy cię! – zapeszył się Błyskawica – To jest czynienie dobra!

Cała trójka zaczęła się śmiać, jednak natychmiast zostali uciszeni przez Iskrę, który cały czas wyglądał za okno. Kiedy byli zajęci grą w karty, patrzył na nich z uśmiechem na twarzy jednak tym razem coś usłyszał. Powolne miarowe kroki... skrzypienie drewna...

- Ktoś tu idzie – szepnął, stawiając na nogi poważną już dwójkę, która jeszcze przed chwilą z zaangażowaniem grali w pokera.

Hyewon momentalnie się spięła, słysząc słowa chłopaka. Na pewno nie było to coś złego bo w domu był jeszcze Yeongho i Seongjin, ale nie mogła się pozbyć tego strachu, który opanowywał ją za każdym razem, kiedy Jeźdźcy również stawali się poważni.

Pukanie do drzwi.

- Panienko Do? Pozwoli mi panienka wejść?

Odetchnęła z ulgą, słysząc głos swojego kamerdynera. Spojrzała na chłopaków, ale jedyny, który ciągle był u niej w pokoju to Błyskawica. Jednym ruchem ręki kazała mu się ewakuować na balkon, ale ten tylko pokręcił głową i stanął za drzwiami.

- Nie mogę cię tutaj zostawić – wyszeptał.

Hyewon z szybko bijącym sercem otworzyła drzwi i spojrzała na starszego mężczyznę z uśmiechem.

- Coś się stało? – zapytała nerwowo, błagając w duchu, żeby lokaj nie wszedł do jej pokoju, zwłaszcza, że za drzwiami miała niepożądanego dla innych domowników gościa.

- Panicz Baekhyun wrócił i chciał się z panienką zobaczyć. Czeka w salonie.

Na dźwięk słowa „Baekhyun" jej żołądek skurczył się do nienaturalnych rozmiarów. Już wrócił? Przecież miał wrócić po tygodniu... Nie zdążyła nawet dobrze pomyśleć, co chciała mu powiedzieć.

Gdy Yeongho odszedł, po uprzednim ukłonieniu się, spojrzała na Błyska, oczekując jego decyzji. Tylko kiwnął głową i wskazał jej drzwi. Mogła bez problemu zejść na dół i być pewną, że chłopaki nie spuszczą z niej oka. Jedynym problemem była teraz konfrontacja z jej narzeczonym...

Z duszą na ramieniu zeszła na dół i powoli wkroczyła do salonu. Nie było w nim żywej duszy... Poczuła jak żołądek podchodzi jej do gardła. To jakaś pułapka?

Prawie zeszła na zawał gdy zobaczyła na stoliku do kawy wielki bukiet herbacianych róż, udekorowanych w prześliczny sposób.

- Uspokój się Hyewon, to tylko kwiaty – pomyślała, podchodząc do pięknych róż, włożonych do dużego wazonu.

Wyciągnęła je z wody i zanurzyła nos w cudownie wyglądających kwiatach, wdychając przy tym ich piękny zapach. Od kogo to było?

Odwróciła się z zamiarem wzięcia ich do swojego pokoju i przeżyła prawie drugi zawał gdy znikąd pojawił się przed nią mężczyzna o czarnych jak noc włosach.

- Oszalałeś?! Prawie przez ciebie umarłam! – krzyknęła, patrząc na rozbawionego chłopaka, który powstrzymywał się jak mógł żeby nie wybuchnąć śmiechem – Po co się tak cicho skradałeś?!

- Warto było – zachichotał – Twoja mina była cudowna!

- Baekhyun! – krzyknęła zdenerwowana, sprowadzając Byuna natychmiast do pionu.

Podrapał się po głowie, po czym podszedł bliżej brunetki, przyglądając się jej z troską i smutkiem. Jego rozbawienie wyparowało dosłownie w sekundzie i Hyewon nie miała pojęcia dlaczego tak się stało.

- Przepraszam – powiedział głośno wzdychając – Wyjechałem tak nagle bez żadnego wyjaśnienia, a na dodatek zostawiłem cię tu samą gdy byliśmy skłóceni... Nie róbmy tego więcej. Nie kłóćmy się o takie bzdury, Hyewon.

Dziewczyna spojrzała na niego niepewnie, jednak chwilę później uśmiechnęła się do niego delikatnie i odstawiła kwiaty z powrotem do wazonu. Nie będą one potrzebne do tej rozmowy...

- To nie były bzdury Baek, ale... - zawahała się na chwilę, układając sobie w głowie co chciała mu powiedzieć – Nie będę już o nic pytać. Każdy ma prawo mieć swoje tajemnice... również ty. Jednak jeśli zechcesz ze mną porozmawiać, to daj mi znać. Wysłucham cię.

Chwilę później poczuła jak ląduje w objęciach swojego przyjaciela. Nie opierała się i swoimi rękami również objęła go w pasie przyciągając jeszcze bliżej. I ona miała mieć do niego dystans? Była pewna, że Myungsoo kolejny raz chciał zrobić ją po prostu w konia.

- Wiem, że uwielbiasz białe – wymruczał cicho, wyrywając tym Hyewon z zamyślenia – Ale ostatnio mam awers do tego koloru, więc wybrałem herbaciane.

- Mogłeś wybrać czerwone – zachichotała, wyobrażając sobie klasyczny bukiet czerwonych róż, który mogła od niego dostać.

Wraz z wypowiedzeniem tych słów poczuła jak jego ciało się spina. Zaskoczona wyplątała się z jego objęć i zauważyła, że Baek był bardziej blady niż zazwyczaj. Co mu się stało?

Jednak kolory wróciły mu na twarz szybciej niż się tego spodziewała i znów miała przed sobą uśmiechniętego Baekhyuna.

- Czerwień jest naprawdę piękna, Hyewon – tym razem to dziewczyna poczuła niemiły ucisk w podbrzuszu, na dźwięk tych słów. Bardzo niemiły i bolesny ucisk – Ale wystarczy mi już czerwieni... jest zbyt oklepana – zaśmiał się po tych słowach i poprawił dziewczynie samopoczucie.

Jednak te słowa wciąż krążyły jej po głowie jak mantra. Czerwień jest naprawdę piękna...

Pokręciła głową, odpędzając te straszne myśli. On nie ma o niczym pojęcia... nie wie, co ją spotkało w niedzielę... Nie może się dowiedzieć, bo chyba by oszalał ze strachu.

Przypomniała sobie w jednej chwili o czymś, co nurtowało ją już od chwili kiedy go zobaczyła. Skupiła swój wzrok na włosach chłopaka.

- Czemu się przefarbowałeś?

- Ach, to? Uznałem, że w naturalnych wyglądam lepiej!

- No to cię muszę rozczarować mój drogi... ale wolałam cię w tamtych – zaczepiła go, wiedząc, że za chwilę będzie sprzeczka. Ale na całe szczęście ta przyjemna.

- Hyewon! Starałem się! – wyjąkał z miną zbitego psa – Nie wyglądam poważniej? Przystojniej? Drapieżniej?

- Drapieżniej? – Hyewon wybuchła śmiechem na to stwierdzenie i śmiała się tak, że musiała chwycić się za brzuch. Baekhyun w ogóle nie pasował do tego określenia, a te czarne włosy...

... jednak nie były takie złe. W nowym garniturze, białej koszuli, krawacie zawiązanym przy samej szyi i jeszcze z tymi ciemnymi kosmykami opadającymi mu na twarz...

Był przystojny. Był cholernie przystojny.

- Chyba jednak nie wyglądam tak źle, co? – wymruczał jej do ucha, przez co poczuła jak dreszcze przebiegają jej po kręgosłupie.

Przed chwilą był śmieszkiem, którego tak dobrze znała z liceum, ale w ułamku sekundy jego postawa i styl mówienia zmieniły się diametralnie. Nie potrafiła stwierdzić co, ale coś w jego zachowaniu przywodziło jej kogoś na myśl. Nie zawracała sobie jednak głowy dociekaniem, kogo dokładnie. Skupiła się na tym czego była teraz pewna – Baekhyun zaczął ja pociągać. A to bardzo niedobrze.

Położyła dłonie na jego torsie, chcąc go trochę ode siebie odepchnąć, bo dystans jaki ich dzielił, zmalał do minimum, co nie pozwalało jej się skupić na niczym. Jednak Baek nie pozwolił jej na ten ruch. Chwycił jej dłonie i przytrzymał ją przy sobie, patrząc jej prosto w oczy.

I właśnie w tych oczach zobaczyła tego samego Baekhyuna, który ją oczarował podczas tego jednego wieczoru filmowego. To było to samo czułe spojrzenie, którym obdarował ją tamtego dnia. Ale tym razem nie zamierzał mówić o Chanyeolu. Nie zamierzał jej namawiać do spotykania się z innym.

- Kocham cię, Hyewon – wyszeptał – Chcę żebyś o tym wiedziała. Bez względu na wszystko co robię i mówię, cholernie cię kocham.

Wraz z przyspieszonym oddechem i szaleńczym biciem serca, błagała w duchu, żeby nagle obrócił to w żart. Mimo, że wiedziała o jego uczuciach, to nigdy nie powiedział jej tego wprost. Aż do teraz. I była na siebie wściekła kiedy zdała sobie sprawę, że nie potrafi wykonać żadnego ruchu, nie mogła się poruszyć, nie mogła uciec kiedy jego twarz powoli zbliżała się do jej własnej.

Im bliżej był, tym bardziej chciała to zrobić. Chciała go pocałować, poczuć jego usta po tylu latach ukrywania się ze swoimi uczuciami. Zamknęła oczy, czekając w napięciu aż ich wargi się zetkną w tej słodkiej pieszczocie.

Jednak nic się nie stało.

Zdezorientowana otworzyła oczy i ujrzała przed sobą Baekhyuna, którego usta, mimo że znajdowały się milimetr od jej ust, wykrzywiły się w zadziornym uśmiechu.

- Wypożyczyłem trzy filmy... piątek się jeszcze nie skończył, prawda? – zapytał cicho, po czym odwrócił się do niej plecami i wyciągnął z torby trzy płyty dvd.

A Hyewon stała na środku salonu oniemiała. On sobie z nią najzwyczajniej w świecie pogrywał! Po chwili jednak parsknęła śmiechem i podeszła do uśmiechniętego Baekhyuna, wybierając pierwszy lepszy film z jego ręki i załączając odtwarzacz.

- Chciałaś żebym to zrobił, no przyznaj się... - powiedział zaczepnie, kucając zaraz obok niej na dywanie.

- Ale co? – zapytała, udając głupią i sięgnęła po pudełko, na którego okładkę nawet nie spojrzała.

- Zamknęłaś oczy i czekałaś, aż cię pocałuję. Widziałem to.

Włożyła płytę do napędu i wcisnęła przycisk „play".

- Baek, coś ci się przyw...

Nie zdążyła dokończyć zdania, gdyż została pociągnięta gwałtownie za podbródek i przyciągnięta do nieoczekiwanego w tym momencie pocałunku.

Początkowo była zdezorientowana i nie miała pojęcia co się stało, ale gdy poczuła piękny zapach cytrusów i słodki smak czekolady na jego ustach, dotarło to do niej. Czuła przyspieszone bicie serca i nienaturalne łaskotanie w podbrzuszu, które mimo, że było dziwne, było też niezwykle przyjemne.

Hyewon po chwili zaczęła odwzajemniać pocałunek, dotykając dłonią jego policzka, pozwalając mu w ten sposób posunąć się dalej, jednak on tego nie wykorzystał.

Baek całował zupełnie inaczej niż ktokolwiek, kogo miała okazję całować. Początkowo delikatny całus, stawał się coraz mocniejszy i łapczywy, jednak nie przekroczył tej granicy namiętności, która była dla nich w tej chwili niebezpieczna. Zwłaszcza, że nie byli sami w tym domu.

Szumiało jej w uszach a jej oddech przyspieszał, alarmując, że pieszczota zaczęła jej się coraz bardziej podobać. Z jednej strony chciała to przerwać, zaszyć się z powrotem w swoim pokoju i nie wychodzić przez następne kilka dni, ale z drugiej nie potrafiła przestać. Całował ją chłopak, którego chciała całować już kilka lat temu i nareszcie spełniło się jedno z jej wewnętrznych pragnień. I mimo, że był to ich pierwszy pocałunek, chciała więcej. Chciała żeby całował ją więcej i mocniej...

W jednym momencie Baekhyun przerwał tą chwilę uniesienia, odrywając się od dziewczyny. On również ciężko oddychał pomimo tego, że tak naprawdę nic wielkiego nie zrobili. Patrzył jej głęboko w oczy, po czym uśmiechnął się uwodzicielsko.

- Gdyby to ode mnie zależało, to zabrałbym cię teraz na górę do siebie i nie wypuściłbym z łóżka do samego rana – wyszeptał, przez co mimowolnie zadrżała z ekscytacji – Ale mamy film do oglądnięcia, księżniczko.

W tamtej chwili Hyewon zdała sobie sprawę z dwóch rzeczy. Po pierwsze, Baekhyun jest cholernie niebezpieczny, bo to co z nią przed chwilą zrobił, to coś czego nie potrafiła opisać słowami. Po drugie, z przerażeniem stwierdziła, że nadal kocha tego człowieka i nie może nic na to poradzić.


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top