Rozdział 18


Dziewczyna wpatrywała się jak zaklęta w ekran telewizora, w którym leciał film zakupiony przez nią specjalnie na okazję wieczoru filmowego. Gdy pokazały się napisy końcowe, nie mogła powstrzymać łez napływających jej do oczu. Zakończenie było tak piękne, że nie mogła wyobrazić sobie innego. Żadne inne zakończenie by do tego nie pasowało tak jak to, na które zdecydowali się twórcy...

- Ej... dlaczego płaczesz? – zapytał miękko Baek, ocierając jej łzy kciukiem – Przecież wszystko dobrze się skończyło.

Odtrąciła natychmiast jego rękę i sama otarła twarz, która zdążyła się zrobić mokra od łez. Pociągnęła nosem i poczuła kolejne łzy napływające jej do oczu. Ten film był tak piękny i tak okropny za razem... Nie mogła uwierzyć jakiego pecha miała do wybierania repertuaru. Każdy film musiał w nią za każdym razem uderzać! Każdy był adekwatny do jej sytuacji...

Druga część dobrze jej znanej historii romantycznej, nie była wcale komedią, ale cholernym wyciskaczem łez. Przynajmniej dla niej. Nie było jej łatwo oglądać rozstania głównych bohaterów, a jeszcze gorzej poczuła się gdy znów byli razem... wrócił do niej, bo jej to obiecał.

Wstała z kanapy i podreptała do kuchni by wziąć chusteczkę, którą otarła by swoje policzki. Gdy już się uspokoiła, oparła się o blat i zaczęła wpatrywać w podłogę. Musiała jeszcze poćwiczyć... musiała jakoś odwrócić uwagę... od wspomnień z tamtego dnia.

- Jednak miałaś rację – westchnął chłopak, który nagle znalazł się obok niej – Nie było kosmitów, seryjnych morderców, ani składania w ofierze głównej bohaterki. Nudny, łzawy romans... I ty się tak ekscytowałaś?

Mimowolnie uśmiechnęła się na słowa Baekhyuna, który patrzył na nią z głupim uśmiechem na twarzy. Jakim cudem on potrafił poprawić jej humor w tak krótkim czasie?

- Jak to się w ogóle stało, że tego nie oglądnęliśmy? Przecież po pierwszej części było jeszcze dużo piątków! – zastanawiał się, patrząc przy tym na spokojną już Hyewon.

- Tydzień później byłeś chory, pamiętasz? Wtedy też dostałam niski wynik z matematyki...

- Dalej będziesz mi wypominać, że nie było mnie w tamtym momencie przy tobie?

- Myungsoo był – chciała powiedzieć, ale w porę ugryzła się w język. To nie pora żeby go denerwować. Mimo wszystko miło spędzili wieczór i nie chciała go psuć jednym zdaniem – Nie. Już mi przeszło. Przecież to nie twoja wina, że zachorowałeś. A nie... jednak twoja. Mówiłam ci, żebyś nie łaził w nocy w koszulce na ramiączkach i krótkich spodenkach! Mieć grypę przed samymi wakacjami... tylko ty jesteś tak utalentowany.

Usłyszała głośny śmiech chłopaka, który udzielił się jej w jakimś stopniu. Przynajmniej szeroko się uśmiechała na miłe wspomnienia z dawnych lat.

- To i tak nie wyjaśnia czemu ten film nam wyleciał z głowy! - powiedział Baek, chwytając się za podbródek, udając zamyślonego. On nigdy nie potrafił zachować powagi.

- Tydzień później miałam rocznicę z Chanem – odrzekła brunetka – Trzymiesięczną? Chyba jakoś tak...

Tym razem nie było śmiechu, tylko głośne prychnięcie. Uśmiechnęła się na tą reakcję, bo w wykonaniu Baekhyuna brzmiało to co najmniej zabawnie.

- Kto robi rocznicę trzy miesiące po rozpoczęciu związku? – zapytał, wywracając oczami.

- Oj przesadzasz... byliśmy młodzi i zakochani.

Następnie prychnięcie bardziej rozbawiło Hyewon, przez co zaczęła chichotać. Spojrzała przy tym na Baekhyuna, który miał w tamtej chwili usta zaciśnięte w wąską linię.

- Przyznaj... byłeś wtedy zazdrosny – zaczepiła go, zdając sobie sprawę z tego, że ta rozmowa schodzi na dość niebezpieczny tor. Ale mimo wszystko była ciekawa jak się to dalej potoczy.

Spojrzał na nią kątem oka, nie kryjąc oburzenia.

- Nie byłem zazdrosny! To, że zaczęliście razem chodzić, spędzać ze sobą praktycznie każdą wolną chwilę i migdalić gdzie popadnie, to przecież nie jest od razu powód do zazdrości! – krzyknął z soczystą dawką sarkazmu.

- Czyli byłeś zazdrosny – skwitowała, lekko przy tym wzdychając.

- Oczywiście, że byłem! – obruszył się, zaskakując przy tym dziewczynę – Byłem w tobie zakochany jak jakiś idiota przez całe liceum, to chyba oczywiste, że byłem zazdrosny! O każde objęcie, każdy pocałunek, każdą sekundę, którą poświęcałaś Chanyeolowi! Oddałbym wtedy dosłownie wszystko, żeby być na jego miejscu!

Jego słowa uderzyły w nią z wielką siłą, przypierając ją do niewidzialnego muru. Wbrew jej woli serce przyspieszyło... Naprawdę tak to wyglądało z jego strony? Dlaczego więc nie reagował na jej związek z Chanen? Dlaczego nie powiedział, że mu się to nie podoba? W głowie też pojawiła się jej myśl, że sama ukrywała dość długo co czuła i nawet nie wytłumaczyła mu dlaczego jej związek z Parkiem się zakończył. W tamtej chwili stresowała się tak bardzo, że nie mogła wykrztusić słowa, mimo, że chciała mu to wyjaśnić. On za to ze stoickim spokojem mówił dalej, dając upust emocjom, które w nim siedziały od dłuższego czasu.

- A wiesz co jest w tym wszystkim najzabawniejsze i najgorsze za razem? – zapytał, zaciskając ręce na blacie, przez co jego knykcie stały się białe jak papier – W dniu, w którym chciałem powiedzieć ci, że cię kocham... Dowiedziałem się, że jesteś z Chanem.

To był gwóźdź do trumny. Hyewon nie miała pojęcia co robić. Nie miała siły by cokolwiek powiedzieć, nie miała też ochoty ruszać się z miejsca żeby nie zlekceważyć Baekhyuna. Jedyne co mogła zrobić to rozpłakać się nad swoją własną głupotą... Uporczywie wpatrywała się w podłogę, nie mając odwagi spojrzeć na chłopaka, który stał obok niej. Napięcie było zbyt wielkie by mogła uczynić jakikolwiek krok.

W jego głosie było tyle wyrzutu i smutku... nigdy go takim nie słyszała i nigdy nie chciała go takim słyszeć, a jednak w tamtej chwili miała okazję i zrozumiała dlaczego nie spieszyło się jej poznać go z takiej strony. Zawiedziony Baek, to było wcześniej coś niemożliwego, bo chłopak zawsze obracał wszystko w żart i uśmiechał się nawet wtedy gdy nie musiał. Nigdy nie pokazywał jak naprawdę się czuje... teraz Hyewon zrozumiała, że niekoniecznie musiał się ze wszystkiego radować.

- Przepraszam – usłyszała nagle cichy szept koło swojego ucha, który przerwał gonitwę myśli w jej głowie – Nie powinienem tak tego wszystkiego wywlekać. Nie dzisiaj...

- Baek, ja nie wiedziałam... - wypaliła w przypływie odwagi.

- Skąd mogłaś wiedzieć? Można o mnie wiele powiedzieć, ale nie to, że nie umiem ukrywać pewnych rzeczy – mówił uspokajającym głosem, nie chcąc spłoszyć dziewczyny. Już i tak na zbyt wiele sobie pozwolił – Idź się położyć Hyewon. Przyda ci się odpoczynek. Zwłaszcza po takiej rozmowie.

Westchnął, po czym odepchnął się od blatu i pokierował się w stronę schodów, prowadzących na górne piętro.

- Dobranoc księżniczko – powiedział, zanim wyszedł z kuchni. Dlaczego wraz z wypowiedzeniem tego przeklętego przezwiska, poczuła lekkie ukłucie w sercu? Kiedy Myungsoo się tak do niej zwracał, nie reagowała na to w taki sposób...

Została sama w pomieszczeniu. Gdy adrenalina opuściła jej ciało, zachwiała się na nogach i usiadła zrezygnowana na zimnych płytkach, myśląc o tym, co przed chwilą miało miejsce. Zanim wyszła do góry żeby się położyć, zastanawiała się jakby jej życie się potoczyło, gdyby powiedziała mu dlaczego zerwała wtedy z Chanyeolem. Zostawiłby ją na tak długi czas?

Siadając na swoim łóżku po późnym prysznicu i wycierając głowę ręcznikiem myślała o czymś innym niż sytuacja w kuchni... O tym, że chciałaby być nazywana księżniczką tylko przez jednego człowieka. I ten człowiek właśnie spał w pokoju, oddalonym zaledwie kilka metrów od niej.

***

Minhee potrafiła robić wielkie wejścia, bez większego powodu. Gorzej było, gdy ów powód faktycznie miała. Około godziny 16:00 wparowała do domu Hyewon, wpuszczona przez przyjaźnie nastawionego Yeongho i przestraszyła, skupioną wtedy na nauce, przyjaciółkę, siedzącą przy biurku w swoim pokoju.

- Jeśli to jest niby dobry człowiek, to ja jestem rozchwytywaną modelką światowej sławy! – krzyknęła wściekła ładując się na łóżko brunetki, po czym założyła ręce i leżąc na plecach wpatrywała się w sufit.

Zaciekawiona Hyewon odłożyła książkę do anestezjologii i spoglądnęła na wzburzoną Minhee, która nie była szczególnie skora do wyjaśnień. Westchnęła. Nie dość, że miała ciężki dzień w szpitalu, to jeszcze teraz, gdy nareszcie znalazła trochę czasu na naukę, jej spokój został zakłócony przez zdenerwowaną przyjaciółkę. No ale to przyjaciółka, prawda? Wstała więc z fotela i usiadła obok rozjuszonej blondynki.

- O kim mówisz? – zapytała delikatnie, nie chcąc jej jeszcze bardziej wkurzyć.

- O najgorszym palancie jaki chodzi po tej ziemi i najwredniejszym szefie jakiego kiedykolwiek miałam!

Hyewon rozszerzyły się oczy ze zdumienia. Wiedziała, że młoda Choi miała dzisiaj pierwszy dzień pracy, ale nie spodziewała się, że wróci po tym taka zdenerwowana. Luhan przecież był łagodnym człowiekiem z wiecznie przyklejonym uśmiechem do twarzy. Co się mogło wydarzyć?

- Na pewno trafiłaś do dobrej restauracji? – zapytała.

- Miałam trafić do miejsca, w którym szefuje Xi Luhan i tam dotarłam. Ale niech cię nie zwiedzie jego wygląd... to diabeł w skórze anioła.

- Aż tak źle? Wydawało mi się, że będzie ci się dobrze tam pracować – odparła Hyewon, nie dowierzając słowom przyjaciółki.

- To znaczy... nie! Moi współpracownicy są genialni!



Kiedy wchodziła do restauracji wejściem dla służby, miała lekkie wątpliwości co do jej współpracy z nowo poznanym blondynem. Był miły i grzeczny gdy się z nim widziała, ale słowa Sehuna skutecznie ją przerażały. Miała nadzieję, że nic złego się nie stanie.

- Choi Minhee? – zapytał niewysoki mężczyzna z dłuższymi czarnymi włosami związanymi do tyłu.

Dziewczyna kiwnęła nieśmiało głową. Spotkała się za chwilę z miłym uśmiechem, który nieco ją rozluźnił. Skoro obsługa tutaj jest miła, to nic nie może być tutaj tak strasznie.

- Kim Heechul, zastępca szefa i kierownik sali. Miło poznać – przedstawił się młodzieniec, podając dziewczynie dłoń i delikatnie nią potrząsnął na przywitanie. Blondynka przy tym grzecznie się ukłoniła i odwzajemniła uśmiech – Chodź za mną. Oprowadzę cię i przedstawię innym.

Została poprowadzona przez niedługi korytarz aż do samej kuchni, gdzie panowała w tamtej chwili niewielka wrzawa.

- Płyty ceramiczne podgrzane?

- Nie mam pojęcia! Lepiej powiedz czy talerze są gotowe!

- Ej! A co z wózkami?! Bez wózków nikogo nie obsłużymy!

Heechul pokręcił głową, gdy zobaczył kucharza oraz obecne tam kelnerki, które biegają tam i z powrotem, nie wiedząc za co mają się zabrać. Głośno gwizdnął, przywołując całe towarzystwo do porządku. Nie trzeba było długo czekać, aż gromada ustawiła się w rządku przed dwójką, która dopiero co weszła do pomieszczenia.

Minhee z niemym zachwytem przyglądała się kuchni, której wyposażenie robiło ogromne wrażenie. Nie było to małe pomieszczenie gospodarcze, z którym miała do czynienia w barze. Tutaj było kilka stanowisk do gotowania, kilka lodówek, z czego każda służyła do przechowywania innego rodzaju jedzenia, były blaty, na których wykonywało się pracę oraz wykładało dania podawane gościom... jednym słowem było idealnie.

Przed sobą za to miała pięcioro ludzi, którzy w tym momencie kłaniali się w stronę kierownika sali, stojącego zaraz obok niej.

- Heechul seonbae! – powiedziała jedna z dziewcząt, patrząc na niego z małym zaskoczeniem – Nie masz przypadkiem drugiej zmiany? Dlaczego przyszedłeś tak wcześnie do pracy?

Niska, krótko ścięta blondynka wystąpiła przed szereg, patrząc się na Heechula z uśmiechem na twarzy. Widać było, że mężczyzna był dla niej autorytetem.

- Musiałem przyprowadzić do was naszą nową pracownicę. Oto Choi Minhee.

Szeroko uśmiechnięty kierownik, w jednym momencie popchnął dziewczynę w kierunku piątki zainteresowanych osób. Miała przy tym wrażenie jakby została wystawiona na pożarcie... jednak zupełnie niepotrzebnie.

- Nowa?! – krzyknęła owa niska blondynka, co wcześniej zabrała głos – Ale bajer! Możemy poznać kogoś nowego! Jestem Lee Minyoung! Ale mów mi Min! Wszyscy mi tak mówią!

- Nie strasz jej, bo jeszcze ucieknie – zagaiła brunetka, która była jeszcze niższa od energicznej dziewczyny – Jestem Lee Soonkyu – ukłoniła się grzecznie i posłała Minhee uroczy uśmiech.

- To jest nasze słoneczko! – krzyknął uradowany brunet z przydługawymi włosami i promiennym uśmiechem. Ubrany był w biały fartuch, więc z pewnością jego pracą było tutaj gotowanie – Wszyscy mówimy jej Sunny, bo jest naszym małym słoneczkiem...

Chłopak złapał Soonkyu za policzki i zaczął tarmosić jak gdyby była jego młodszą siostrą. Minhee nie znała relacji między nimi, ale jeśli są rodzeństwem to na pewno się o tym dowie. Takie rzeczy zawsze wychodzą prędzej czy później. Zwykle z ust samych zaangażowanych.

- Yah! Spadaj do garów Kang! – oburzyła się niziutka kelnerka, uwalniając się z uścisku bruneta – Trzeba płytę nagrzać!

Obrażony chłopak, odwrócił się do Sunny plecami i uśmiechał się tym razem do Minhee, podając jej rękę.

- Kang Daesung – przywitał się grzecznie – Jestem tutaj kucharzem, jak już na pewno zdążyłaś zauważyć. A ta tutaj to Jang Sora. Nasza noona.

Wskazał na kobietę, stojącą zaraz obok Min. Miała ładnie upięte czarne włosy i uśmiechała się serdecznie do nowej pracownicy ich lokalu. Pierwsze co się rzuciło Minhee w oczy, to lekko zaokrąglony brzuszek u starszej od siebie kelnerki.

- Ach to – czarnowłosa uśmiechnęła się szerzej widząc zainteresowanie Choi – Piąty miesiąc. Nie wiem jeszcze jak ją nazwę, ale na to mam jeszcze trochę czasu.

- Czyli to dziewczynka? – zapytała się uradowana Minhee i uśmiechnęła się szerzej, gdy zobaczyła kiwnięcie Sory - Nie boi się pani, że coś może się stać dziecku podczas pracy? Czasem talerze mogą być ciężkie...

- Mamy tutaj wózki, Minhee – grzecznie wtrącił się Heechul – Nie nosimy talerzy na rękach.

Blondynka się zawstydziła. Rzeczywiście nie ma co porównywać wykwintnej restauracji do małego pubu, w którym pracowała. Jedyne co te dwa lokale miały ze sobą wspólnego to fakt, że oba trudniły się gastronomią...

- Joonho? Czemu się nie przedstawisz? Zachowuj się jako tako! – krzyknął w jednej chwili Daesung, uderzając w plecy chłopaka średniego wzrostu, który usilnie starał się wpatrywać w co innego niż, dopiero co przybyłą, blondynkę.

Minhee zmarszczyła brwi. Koleś był znajomy... nie miała pojęcia kim był, ale miała wrażenie, że już go wcześniej spotkała. Gdy ich spojrzenia się skrzyżowały, już wiedziała kim był ten mężczyzna.

- To pan był tak niemiły kiedy tu przyszłam z przyjaciółką! – wskazała palcem na starszego od siebie chłopaka, który wydawał się teraz o wiele młodszy niż wtedy kiedy przyszła tu na lunch z Hyewon.

Ten tylko odchrząknął. Był świdrowany przez resztę mało przychylnym spojrzeniem, ale zdawał się to ignorować. Ukłonił się sztywno i wymusił na twarzy uśmiech.

- Jestem Lee Joonho – odrzekł, poprawiając kołnierzyk. Widać było, że się denerwował – Jestem kierownikiem sali. I... przepraszam za tą sytuację z początku tygodnia – wypuścił z siebie całe powietrze gdy przeprosiny wyszły z jego ust.

Minhee zmierzyła go sceptycznym wzrokiem, ale po chwili uśmiechnęła się uroczo do chłopaka, kiwając głową.

- W porządku. Bardziej wkurzyłeś Hyewon, jednak mniejsza z tym – machnęła ręką, dając mu znać, że wszystko między nimi gra – Ale zaraz... nie nazywasz się przypadkiem Song?

Joonho wydawał się bardziej rozluźniony, po reakcji blondynki i tym razem nie musiał niczego wymuszać. Delikatny uśmiech pojawił się na jego twarzy.

- Nazywają mnie tak, bo ponoć cały czas coś podśpiewuję pod nosem. Pan Song to przezwisko, którym wręcz uwielbiają mnie denerwować – spojrzał na każdego pracownika z osobna, którzy w tym czasie mieli minę małych niewiniątek – A tak poza tym... od kiedy jesteś przyjaciółką szefa? Byłem szczerze zdzwiony jak was wziął na salę od tak!

W pomieszczeniu zaległa głucha cisza. Każdy z pracowników patrzył na Minhee z szokiem w oczach. Nikt nie spodziewał się, że właściciel restauracji zatrudni kogoś swojego... był raczej znany z tego, że zatrudniał ludzi ze względu na ich kwalifikacje. Oczywiście nie mieli na myśli tego, że blondynka była bezużyteczna... Jednak i tak była to dość szokująca informacja.

- A... nie! – krzyknęła natychmiast Minhee, widząc spojrzenie pozostałych – To przyjaciel mojej przyjaciółki! Ja raczej nie mogłabym się nazywać się jego przyjaciółką... nie wyciągajcie pochopnych wniosków!

- Umawiasz się z moim najlepszym przyjacielem, więc tak czy tak jesteś mi bliższa niż większość znanych mi osób.

Spojrzenie wszystkich obecnych w kuchni osób przeniosło się na postać, która stała w tamtej chwili za plecami Minhee. Dziewczyna przełknęła ślinę i powoli odwróciła się w kierunku osoby, która wypowiedziała te słowa. Nie zdziwiła się widząc za sobą Luhana z założonymi rękoma, ubranego w biały fartuch i opartego o framugę drzwi.

- Dziękuję za przedstawienie jej naszej załodze – kiwnął głową Heechulowi, uśmiechając się do niego delikatnie – A ciebie, Minhee – wskazał na lekko przestraszną blondynkę – Zapraszam do swojego gabinetu.



- Naprawdę? – pytała Hyewon – Ten gość przeprosił cię za swoje niemiłe zachowanie? No kto by się spodziewał...

- Jest naprawdę w porządku! I tylko cztery lata starszy ode mnie!

- Taki młody? Wydawał się starszy... - brunetka zmarszczyła brwi, dowiadując się, że ten człowiek był w wieku Luhana. Dałaby sobie głowę uciąć, że wyglądał co najmniej na trzydzieści kilka lat!

- Każdy jak zgredzi to wydaje się starszy!

Obie zaśmiały się na stwierdzenie blondynki. Lee Joonho faktycznie nie zrobił dobrego pierwszego wrażenia, ale koniec końców okazał się być naprawdę miłym facetem.

Hyewon spojrzała na uśmiechniętą już Minhee i przypomniała sobie o czymś, co bardzo ją interesowało. Bardziej niż wkurzający kierownik sali.

- Nie powiedziałaś czemu Luhan jest palantem – wtrąciła nagle, wpatrując się w przyjaciółkę, która nagle zrobiła naburmuszoną minę.

- Nie? No to słuchaj! Historia jest naprawdę ciekawa – prychnęła, przywołując wszystkie wspomnienia z ciężkiego dnia w swojej nowej pracy...


***

A o wspomnieniach Minhee już za tydzień! (Matko, jak w jakimś Polsacie hahaha xD)

Pierwsza scena była pisana pod wpływem emocji, więc poprawiałam ją chyba z pięć razy, ale i tak nie wiem czy nie wprowadziłam za dużego zamieszania :p w każdym razie zostawiam to tak jak jest, przynajmniej trochę niezręczności będzie w następnych rozdziałach :D

Mam coś z ogłoszeń parafialnych? Chyba nie, ale to nawet dobrze :p rozdział wyszedł dość obszerny jak na mnie bo prawie trzy tysiące słów, ale jeśli się szybko czytało to się nie czuło aż tak tej różnicy, prawda :D

Mam nadzieję, że się podobało! Do następnego! :D

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top