Rozdział 1

Tamtego popołudnia, kiedy Lay obudził się po trzystu trzydziestu ośmiu dniach czekania, nie pamiętał dokładnie sposobu, w jaki postrzegał świat przed wypadkiem. Część jego mózgu uległa uszkodzeniu, zaburzając pojmowanie siebie i otoczenia, więc nie dziwiły go plamy kolorów, kształty czy dźwięki. I to było dobre. Normalne. Nie zwrócił także uwagi na ciąg unikalnych cyfr oplatających każdego człowieka. Nie był świadom tego, jak cenna umiejętność znalazła się w jego posiadaniu. Więc spadł i jadł, jadł i spał, nie przejmując się ogromną odpowiedzialnością, jaka na nim spoczęła.

Zhang Yixing charakteryzował się wyjątkową jak na 21-latka nadpobudliwością. Więc gdy czwartego dnia po wybudzeniu wstał, by przejść się do automatu po czekoladowego batonika, jedyną zszokowaną tym osobą był lekarz.

I tak toczyło się jego życie przez następny miesiąc. Wielu doktorów przewinęło się w tym czasie przez salę numer 113. Niektórzy podpinali do jego ciała kolejne kable, inni traktowali go jak wystawę w muzeum, pokazując go grupom studentów. I o ile nie miał nic przeciwko pierwszym, o tyle drudzy mocno działali mu na nerwy. Nie było więc zaskakującym to, że po kolejnych 30 dniach wypisał się na własne życzenie, mrucząc coś o czasie straconym w 'tym wariatkowie'.

Tym sposobem, w trzysta sześćdziesiątym ósmym dniu, Lay trafił do swojego rodzinnego domu w Changsha jako 22-letnie dziecko, marudząc, że mama powinna pozwolić mu wrócić do Pekinu - miejsca jego marzeń, gdzie studiował na akademii sztuk pięknych. Ale nie wiedział, co kobieta przeżywała przez ostatni rok.  Ponieważ nie wiedział, jak to jest co dnia godzić się z utratą swojego jedynego syna. I niech Bóg ma go w swej opiece, by nigdy się nie dowiedział. A więc jego rodzicielka zdawała się być najszczęśliwszą kobietą na Ziemi, widząc Yixinga  żywego, i choć serce krajało jej się przy każdym jego ruchu, pozwalała mu na wszystko, czego tylko zapragnął.

Ale on nie był do końca pewien, czy wszystko jest w porządku, mimo że każdego dnia posyłał swojej rodzinie zapewniający o tym uśmiech. Oglądał dużo zdjęć, niemal na pamięć znał wszystkie albumy w swoim domu. Spoglądając na swoje siostry widział te same brązowe plamy wypełniające ich tęczówki, i takie same linie określające ich kształtne noski.  Ale na nieruchomych obrazach nie widział już cyfr, których ciąg wypływał z wnętrza dziewczynek, gdy tylko ich rzeczywiste wersje przebiegały mu przed oczami.

Lay pragnął być z ludźmi. Łaknął ich obecności w każdym aspekcie swojego życia, ponieważ bał się zostać sam. Dlatego co dnia chodził na długie spacery. I, jak Boga kocham, godzinami przyglądał się dzieciom ganiającym za piłką lub kolorowym ptakom, będącym ozdobą koron drzew. To czyniło go spokojnym, gdyż wiedział, że tam nie dopadnie go samotność.

Zawsze towarzyszyło mu to samo spostrzeżenie: wartości kodów maleją z każdą sekundą. Wciąż nie wiedział jednak, co one oznaczają. Nie powinien więc dziwić fakt, że czuł się co najmniej obco, gdy staruszka z ciągiem liczb niebezpiecznie bliskich zeru, położyła sobie dłoń na sercu i zamknęła oczy, zasypiając w ostatni słoneczny dzień, jaki było dane jej zobaczyć.  W ten sam słoneczny dzień Zhang Yixing oszołomiony wrócił do domu, by zapisać w swoim zeszycie jedno proste zdanie.

Jestem maszyną, stworzoną w ramach żartu przez Życie i Śmierć.

Przez następne godziny wpatrywał się w lustro, oglądając dokładnie całe swoje ciało w poszukiwaniu metalowych części, które świadczyłyby o byciu robotem. Gdy nic jednak nie znalazł, w zamian zaczął rozmyślać. Co jeśli to nie jest przypadek, że właśnie on, cholerny Zhang Lay Yixing, posiada tajemniczy szósty zmysł? Co jeśli Bóg powierzył mu niezwykle ważną misję i czeka, bo liczy, że sam się zorientuje co ma robić? Co jeśli wszechświat jest od niego zależny, a on bezczynnie leży, zamiast robić cokolwiek? Co jeśli jest tym wybranym, a zwiódł, bo jest zbyt zagubiony? Co jeśli?

A co jeśli po prostu naoglądałeś się za dużo filmów przed wypadkiem? - jego rozum pyta złośliwie, a on rozważa to, w końcu kręcąc ze zwątpieniem głową. 'To prawda' szepce zrezygnowany, postanawiając przespać się ze swoim problemem.

Ale nazajutrz Lay ponownie wybiera się na długi spacer. I tym razem uważnie tasuje wzrokiem kody, nie chcąc ponownie oglądać niepotrzebnej śmierci. I zauważa chłopca. W podkoszulku i poprzecieranych jeansach wygląda jak zbuntowany nastolatek, jednak jego  zmęczone oczy wskazują na to, że jest niewiele młodszy od Yixinga. Brunet stoi na chodniku, a jego włosy rozwiewa wiatr, gdy powoli zbliża się do krawężnika. Zostaje odciągnięty przez mężczyznę sekundę przed tym, jak pijany kierowca wjechał na jezdnię z zabójczą prędkością. Nie rusza się przez chwilę, pogrążony w szoku, aż w końcu odwraca się do swojego wybawcy, wypowiadając ciche 'dzięki' i odchodzi. A Lay z ulgą wypuszcza powietrze, widząc jak numer chłopca o nietypowych rysach znacznie wzrasta.

Właśnie oszukali przeznaczenie. 

Ale dla żadnego z nich się to nie liczyło, ponieważ jeden nie był tego świadomy, a drugi zbyt wiele myśli poświęcił głębokiej barwie oczu starszego mężczyzny, aby w ogóle przejąć się czymkolwiek.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top