Rozdział 6

- No i co Hemmo? Przegrałeś, z resztą jak zawsze. – powiedziałam zadziornie, gdy już byliśmy na moim podjeździe.

- Po prostu miałaś szczęście. –przewrócił oczami, a ja parsknęłam śmiechem. Zeszliśmy z motorów i skierowaliśmy się do drzwi. Zapukałam parę razy i po chwili słyszeliśmy klikanie w kontrolkę od alarmu.

- No w końc.. Co on tutaj robi!? – wykrzyczała Alice, jak tylko otworzyła drzwi.

- Po pierwsze: moje uszy, a po drugie: Ciebie też miło widzieć. – odezwał się blondas.

- Naprawdę? Dziwisz się jej? Ostatnim razem jak cie widziała trzymałeś ją w niewoli.. – Weszłam od razu do środka i zdjęłam buty. Hemmings zrobił to samo i skierowaliśmy się do salonu. 

- Okej Hemmings. Plan jest taki: ja idę spać a ty pilnujesz Alice. Tylko pamiętaj, jeżeli cokolwiek jej się stanie, zabije cie. - Uśmiechnęłam się i odwracając się na pięcie, skierowałam się do mojego pokoju. Gdy tylko przekroczyłam  próg mojego, małego azylu, rzuciłam się na łóżko. Zanim zasnęłam, oczywiście musiały mnie nawiedzać myśli na temat Hemmingsa. W końcu kiedyś byłam w nim zakochana. Właśnie kiedyś. Jednak nadal coś do niego czuje, mimo że już nie jest tym słodkim piętnastolatkiem. Myślałam również dosyć długo o Jacku, ale w końcu zasnęłam.  


*** 


Otworzyłam oczy, ale nadal nic nie widziałam. Czy ja oślepłam?  Chciałam przetrzeć oczy, ale moje ręce były związane. Hm, dobra wiadomość; nie oślepłaś. Zła: zostałaś porwana. No dzięki, tyle to ja sama wywnioskowałam. Kłóciłam się sama z sobą. Okej, ogarnij się. Sprawdź co jest grane, cokolwiek. No będzie to ciężkie z zawiązanymi oczami i przepaską na oczach. Cicho! Nagle usłyszałam jak ktoś otwiera drzwi. Odbija się echo jak do mnie podchodzi. Czyli jesteś w jakiejś piwnicy lub coś w tym stylu. 

- Witaj, Noelle. - Mogłam się domyślić, że to on. - Dawno się nie widzieliśmy, prawda? 

- Nadal się nie widzimy, no przynajmniej ja. 

- Oj, przepraszam. Gdzie moje maniery. - Ty je masz?  Zdjął mi opaskę z oczu i mogłam swobodnie rozejrzeć się po pomieszczeniu. - I?

- Czego ode mnie oczekujesz? O jak miło, że mnie porwałeś. Właśnie się robiło nudno? - szybko dostałam odpowiedź, w postaci siarczystego policzka. 

- Odzywaj się, bo inaczej pogadamy. - złapał za mój podbródek i podniósł go ku górze. - Jesteś moim gościem, ale to nie znaczy, że nie mogę być niemiły. 

- A czy ty kiedykolwiek byłeś miły? - I znowu policzek, wow. Jak tak dalej pójdzie pewnie będę przypominać jakiegoś buraka. 

- Staram się być miły, naprawdę. Ale mi na to nie  pozwalasz. - Odsunął się ode mnie i ruszył w stronę drzwi. - Wrócę, gdy nauczysz się manier. - zamknął za sobą drzwi a ja zostałam sama, ze swoimi myślami. 


***


Luke


- Alice, idę zobaczyć co u Elle. - Jestem już zmęczony, niańczeniem tej blondi. Co ona sobie myśli? Że będzie spała a ja będę wysłuchiwał tych jej gadek jak to jej przecena uciekła? Skierowałem się w stronę pokoju śpiącej królewny. Delikatnie otworzyłem drzwi, ale nie było jej na łóżku. Rozejrzałem się po pokoju, ale był pusty. Okno obok jej łóżka, było otwarte na oścież. Sprawdziłem czy jest jej telefon, ale go nie było. Jak najszybciej pobiegłem na dół i chwyciłem mój smartfon. Szybko odszukałem numer Elle i zadzwoniłem. Pierwszy sygnał... drugi... trzeci... czwarty.

- Halo? Elle? Gdzie jesteś? 

- Niestety, ale Noelle nie może aktualnie podejść do telefonu. Bardzo mi przykro, Luke. - Jack. 

- Jack, jeżeli cokolwiek jej się stanie, pożałujesz tego. - powiedziałem, przez zaciśnięte zęby. 

- Oj, przykro mi, ale stanie się i to dużo. A teraz, przepraszam ale zakłóciłeś mi moją kolację, więc jeżeli pozwolisz to zakończę tę rozmowę. - Rozłączył się. Co za dupek. 

- I jak? Udało ci się? - zapytałem Clifforda, z którym rozmawiała Alice. 

- Tak, jeszcze chwilka. - Alice, zadzwoniła do Mike kiedy tylko połapała się, że rozmawiam z Jackiem. A jako, że Mike jest informatycznym geniuszem to wyszukał telefon Noelle.

- Mam! - usłyszałem jego krzyk. - Jest.. w naszych hangarach? Ale przecież nie było żadnego włamania. Nie rozumiem. 

- Jesteś pewien? 

- W stu procentach. 

- Okej, w takim razie pojadę tam z Ashtonem i damy wam znać jak coś pójdzie nie tak. A i Mike, przyjedź z Calumem natychmiast do domu Noelle i pilnujcie Alice. A ty - skierowałem wzrok na blondynkę - zamknij dom na wszystkie możliwe zamki. - Wyszedłem z domu i od razu zadzwoniłem do Ashtona i wyjaśniłem mu całą sytuację. Stwierdziliśmy, że spotkamy się przy hangarach więc wsiadłem na swój motor i ruszyłem w stronę obrzeży miasta. 
Jeżeli coś jej się stanie, nie daruje sobie tego. 


*** 


Noelle

Tkwiłam w tej piwnicy dobre parę godzin, a może więcej? Nie mam pojęcia, straciłam rachubę, dawno temu. Nagle usłyszałam trzask drzwi. Zapaliło się światło a w drzwiach stanął wysoki brunet. 

- No więc? Nauczyłaś się swoich manier? - spytał, a ja miałam ochotę wstać i mu solidnie przywalić. 

- A widzisz, żeby cokolwiek się zmieniło? - przewróciłam oczami, a Jack podszedł bliżej mnie. 

- W takim razie trzeba będzie cie ich nauczyć. 

- Mam się uczyć manier, od ciebie? Błagam kogo ty chcesz oszuk.. - nie dokończyłam bo właśnie oberwałam pięścią w policzek. Splunęłam krwią na ziemię i spojrzałam na niego. - Kogo chcesz oszukać? -Kolejny cios. Znowu splunęłam krwią, ale tym razem na jego buty. Ups, chyba mu się to nie spodoba. Spojrzał na mnie, jakbym właśnie kogoś zabiłam, a to przecież on właśnie to próbuje robić. 

- O nie, teraz przesadziłaś. - Wyjął z kieszeni jakiś nóż, coś w rodzaju ostrza. To nie będzie przyjemne. Przekonałam się o tym, prawie od razu. Wbił mi nóż w moje lewe udo. Nie chciałam krzyknąć więc zacisnęłam zęby i poczułam jak po policzku spływa mi pojedyncza łza. -  Mała Collins płacze? To w ogóle możliwe? - parsknął śmiechem i wyszedł, trzaskając drzwiami. Zostawił mi ostrze w udzie.. Czy on jest nienormalny? Schyliłam głowę i wzięłam nóż w zęby. Okej, teraz spokojnie musisz tylko jakoś je złapać. Uspokoiłam oddech, co nie było łatwe w okolicznościach które przed chwilą miały miejsce. Obróciłam głowę w prawą stronę i puściłam ostrze. Na moje szczęście, mam świetny refleks. Złapałam nóż do prawej ręki i od razu zaczęłam przecinać linę, którą miałam związane ręce. Po chwili mogłam swobodnie ruszać moimi dłońmi więc zaczęłam przecinać linę, która trzymała moje nogi. Gdy byłam już wolna, stanęłam obok wejścia i czekałam aż ktoś tu przyjdzie. Po jakiś piętnastu minutach usłyszałam jak ktoś idzie w stronę sali w której się znajduje. Drzwi się otwarły a ja wbiłam moje ostrze prosto w szyję jakiegoś chłopaka. Jego ciało  osunęło się po ścianie, wyjęłam moją broń, zabrałam jego pistolet i wyszłam z sali, zamykając drzwi, żeby uniknąć zbędnych podejrzeń. Znalazłam się na jakimś korytarzu, był pusty. Weszłam powoli po schodach na górę i zobaczyłam pusty hangar. Hangary Hemmingsa.  Moja noga krwawiła, a do tego druga mnie rozbolała. Nawet nie wiecie jak się cieszę, że nie wbił mi noża w moją postrzeloną nogę. Nagle ktoś wykopał drzwi wejściowe i od razu rozpoznałam te twarze. Hemmings i Irwin. Już chciałam krzyknąć, żeby zwrócić ich uwagę, gdy nagle ktoś złapał mnie za rękę w której miałam broń i ją wyjął. Chciałam krzyknąć ale zasłonił mi usta. 

- Ej Hemmings. Chyba mam tu coś czego szukasz! - krzyknął Jack, którego ręka teraz spoczywała na mojej szyi, a lufa pistoletu była przyłożona do mojej skroni. Blondyn był wściekły, widać to było po jego twarzy. 

Błagam Hemmo, tylko nie rób nic głupiego. 

--- 

No i witam w rozdziale 6! Mam nadzieję, że Wam się podoba, bo mi bardzo! 
Namęczyłam się z nim strasznie ergh. Ale jest więc, cieszmy się wszyscy! 
Chciałam Was przeprosić, że nie było go tak długo, ale mój internet ostatnio szwankuje i nie miałam jak go opublikować, a poza tym nie miałam również weny:( Mam nadzieje że mi to wybaczycie. A poza tym chciałabym Wam również podziękować za ponad 100 wyświetleń! Jest to dla mnie bardzo dużo, więc strasznie Wam dziękuje! <3 Następny rozdział będzie najprawdopodobniej już dzisiaj, bo mam na niego pomysł! :D 

xoxo Cara 


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top