Rozdział 13
Dzisiaj nie proszę o gwiazdki, ale proszę dajcie mi znak, że czytacie to ff, komentarz, gwiazdkę cokolwiek ;)
- Noelle, wstawaj! - obudził mnie piskliwy głos Clifforda.
- Czego? - odpowiedziałam ociężale, dalej przytulając się do poduszki.
- Nic, jestem głodny. Zrób mi śniadanie.
- Obudziłeś mnie bo jesteś głodny? - zapytałam zirytowana i podniosłam się do pozycji siedzącej. - Za 5 minut będę na dole. - dałam mu do zrozumienia, że ma wyjść z pokoju i tak zrobił. Wstałam powoli z łóżka i ubrałam na nogi czarne jeansy z dziurami na kolanach. Podniosłam z podłogi koszulkę Hemmingsa i ją ubrałam, po czym zeszłam na dół. Na kanapie leżał, rozłożony Michael. - Naleśniki?
- Naleśniki. - skinął przy tym głową, a ja wyciągnęłam potrzebne składniki i zaczęłam je mieszać. - Więc? Co tam u ciebie i Lukey'a? - poruszył brwiami a ja miałam ochotę go zabić.
- A co ma być? - spojrzałam na niego, po czym wróciłam do smażenia naleśników.
- Czyżby ktoś mówił o mnie? - do kuchni wszedł Hemmings, a ja dziękowałam za to Bogu.
- Chciałbyś. - prychnęłam i podałam Cliffordowi talerz z naleśnikami.
- Dziękuje! - czerwonowłosy wykrzyknął i od razu zabrał się za jedzenie.
- Elle, co dzisiaj robimy? - mruknął Hemmings mi do ucha.
- Ja nic, a ty skosisz trawnik. - musnęłam jego usta i ruszyłam do pokoju. On tylko prychnął i poszedł do salonu. Skierowałam się do łazienki i weszłam pod prysznic, ściągając ubraniath. Po kilku minutach lania wody, wyszłam z kabiny i zawinęłam się w ręcznik. Wyszłam z łazienki, a w pokoju stał Luke, ubrany w kąpielówki.
- Nieźle wyglądasz w ręczniku.
- A ty średnio w kąpielówkach. - minęłam go i ruszyłam do szafy.
- Ubierz strój, idziemy się kąpać.
- O ile mi wiadomo miałeś kosić trawe. - powiedziałam, wyciągając z szafy moje ulubione miętowe bikini.
- Błagam cie, to - wskazał na swoje mięśnie brzucha - nie nadaje się do koszenia, tylko do podziwiania. - Wywróciłam oczami i wróciłam do łazienki. Szybko wskoczyłam w bikini i z powrotem znalazłam się w pokoju z Hemmingsem. - Idziemy na ten basen? - szturchnęłam go i razem wyszliśmy z mojego pokoju, a następnie przeszliśmy na ogród, gdzie czekali już Ash i Calum.
- No w końcu! - wykrzyknął Cal i od razu wskoczył do wody, a ja zaraz do niego dołączyłam, skacząc na główkę. Zaraz po mnie, w basenie znaleźli się również Luke i Ashton. Oczywiście Calum zaczął wszystkich chlapać, więc wyszłam z wody pod pretekstem pójścia po piwo. Przeszłam przez patio oraz salon i znalazłam się w kuchni. Otworzyłam lodówkę, wyjęłam z niej 4 piwa i ponownie ją zamknęłam. Odwróciłam się na pięcie i przed sobą zobaczyłam bliźniaków.
- Tak bez zapowiedzi? - prychnęłam i spojrzałam na nich.
- Tak jakoś wyszło. - powiedział Jai Brooks i wyciągnął ze spodni pistolet. - Przepraszam.
- Za c... - Nie dane mi było dokończyć, bo po chwili poczułam cholerny ból w prawej stopie. Wszystkie piwa wylądowały na podłodze, a ja schyliłam się i chwyciłam za stopę.
- Co jest kurwa?! - W salonie zjawili się chłopacy, przez co trochę się uspokoiłam.
- Bez wulgaryzmów, proszę. - Powiedział drugi bliźniak, Luke. - Okaż trochę kultury, chociaż raz, Hemmings.
- Strzeliłeś do niej! Kto tu ma okazać kulturę?! - wykrzyknął blondyn i zaczął iść w moją stronę, ale Jai wymierzył do niego z pistoletu, przez co gwałtownie stanął.
- To dopiero początek. - Odpowiedział Luke i razem z bratem wyszli z mojego domu. Od razu przy mnie stanął Hemmings i uciskał moją ranę.
*
- Potrzebujesz czegoś? - zapytał po raz kolejny, blondyn.
- Nie, niczego nie potrzebuje. - westchnęłam i położyłam głowę na poduszce. - Hemmings, nie musisz tu przychodzić co dwie minuty, naprawdę. Robiłeś to przez ostatnie dwa tygodnie, nie jestem kaleką.
- Jeszcze nie. - zaśmiał się i usiadł koło mnie na łóżku. - A jak się czujesz? - zapytał, chwytając moją dłoń.
- Dobrze, moja stopa cholernie boli, ale czuje się dobrze. - posłałam mu krzywy uśmiech i zamknęłam na chwilę oczy. - Przynieś mi papierosy.
- Gdzie je masz?
- W kurtce, na dole. Weź Black Devil'e.
- Okej, ale dasz mi jednego. - zaśmiałam się i ponagliłam go wzrokiem, na co on tylko prychnął i powoli wyszedł z pokoju. Po pięciu minutach był z powrotem, trzymając w ręku paczkę moich ulubionych papierosów, a w drugiej zapalniczkę. - No w końcu, zaczynałam myśleć czy nie umarłeś po drodze. - Podniosłam się do pozycji siedzącej i poklepałam miejsce obok.
- Twoja kurtka jest jak labirynt! Ty tam masz wszystko! - zaśmiałam się i wzięłam jednego papierosa od razu jak usiadł. Podał mi zapalniczka, po czym szybko odpaliłam mojego papierosa i zaciągnęłam się.
- Tego mi brakowało. - wypuściłam powietrze i uśmiechnęłam się. Spojrzałam na chłopaka, który również wypuścił dym z ust i uśmiechnął się do mnie.
- Dobre je masz. - prychnęłam i znowu zaciągnęłam się.
- Najlepsze, a nie dobre. - wypuściłam ponownie dym i położyłam głowę na poduszce. - Więc, co dzisiaj robicie z chłopakami?
- Znowu zostajemy w domu. Nie możemy cie spuścić z oka. A co jak oni wrócą?
- Przesadzasz. Idźcie na imprezę, musicie się rozluźnić. - Kipnęłam papierosa do popielniczki obok mojego łóżka i uśmiechnęłam się do Hemmingsa. - Dajcie mi broń i możecie iść.
- Nie ma mowy. Musimy cie pilnować. - przewróciłam oczami i uderzyłam lekko otwartą ręką w głowę.
- Nie jestem dzieckiem, dam sobie rade. - spojrzałam na niego i poprawiłam włosy, które opadły na moją twarz. - Idźcie. To rozkaz.
- Ty mi nie rozkazujesz, złotko. - puścił mi oczko i musnął ustami mój policzek. - Ale dobrze, pójdziemy na imprezę.
- Dziękuje. - uśmiechnęłam się krzywo i odprowadziłam blondyna wzrokiem do drzwi.
- Jak będziemy wychodzić, to wpadnę do ciebie.
- Mam nadzieję. - puściłam mu oczko i tyle go widziałam.
*
Od godziny słyszałam krzyki z dołu, które dały mi do zrozumienia, że chłopaki szukają kluczy do samochodu. W tej samej chwili do mojego pokoju wszedł Hemmings i uśmiechnął się na wejściu.
- W końcu znaleźliśmy klucze. - westchnął na wejściu i podszedł do mojego łóżka. - Będziemy za dwie godziny. Tu masz pistolet - wyjął pistolet z kieszeni i położył koło mojej poduszki - a tu masz swój telefon. W razie czego, dzwoń. - Położył go na stoliku nocnym i uśmiechnął się słabo.
- Dam radę, Hemmo. - Uśmiechnęłam się, po czym spojrzałam prosto w jego oczy. - To tylko cztery godziny.
- Powiedziałem dwie.
- Przecież wiem, że tak szybko nie wrócicie. - puściłam mu oczko, na co blondyn prychnął i pocałował mnie w policzek.
- W razie czego dzwoń. - powtórzył, żebym na pewno nie zapomniała i wyszedł z mojego pokoju, a następnie z domu, zostawiając mnie samą. Sięgnęłam po mojego smartfona i od razu włączyłam Tumblra. Po jakiś czterdziestu minutach, przeglądania usłyszałam otwieranie frontowych drzwi. Odłożyłam telefon i spokojnie sięgnęłam po pistolet. Powoli go odblokowałam i wymierzyłam w drzwi. Gdy się uchyliły, mój uścisk stał się silniejszy.
- Widzę, że Luke cie przygotował na nasze przyjście. - usłyszałam głos Jaia, który jako pierwszy wszedł do pokoju.
- Nawet bardzo dobrze.
- Jaka szkoda że my też jesteśmy przygotowani. - nagle, dosłownie znikąd przy mnie pojawił się drugi bliźniak - Luke, trzymając przy mojej skroni lufę.
- Wy jesteście ninja czy jak? - spojrzałam na Jaia i spuściłam lufę z jego głowy. Po chwili poczułam jak Luke odsuwa broń od mojej skroni.
- To teraz sobie porozmawiamy.
_________________
Halo halo!
Wiem, że rozdział nie jest tak genialny jak zapowiadałam, ale stwierdziłam że podzielę go na dwie części, więc w następnym rozdziale zobaczycie, co miałam na myśli! ^^
Za 2/3 dni pojawi się kolejny rozdział, więc czekajcie.
xoxo Cara
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top