Rozdział 1
Cześć.
Jestem Noelle, naturalnie jestem brunetką, ale aktualnie moje włosy są szare. Mam niebieskie oczy, jestem dosyć wysoka, no ale dość o moim wyglądzie. Jestem siostrą Matta Collinsa, który założył najniebezpieczniejszy gang w całym Sydney. Niestety całe jego obowiązki spłynęły na mnie zaraz po...
- Nie, Alice. Pisanie pamiętnika to najgorszy pomysł na świecie. Nie jestem typem dziennikarki. - stwierdziłam, rzucając notatnik na stolik obok kanapy.
- To jest świetny pomysł! Tylko ty się boisz. - odezwała się wysoka blondynka, zza lady w kuchni.
- Dobrze wiesz, ze ja akurat niczego się nie boje.
- No dobra, niby tak, ale musisz jakoś odreagować to wszystko. Pisanie pamiętnika to najlepszy sposób.
- Ali, to że skończyłaś studia psychologiczne, nie znaczy że jesteś moim prywatnym psychologiem.
- Masz rację, ale obiecałam Mattowi że się tobą zaopiekuje.
- Nie jestem dzieckiem i nawet nie próbuj temu zaprzeczać. -wstałam z mojej czerwonej kanapy i ruszyłam w stronę mojego pokoju. - Nigdy nie byłam dzieckiem, nie miałam na to szansy. - powiedziałam, wchodząc do mojego pokoju. Zapaliłam światło i od razu rzuciłam się na moje łóżko. Jestem wykończona, jak bardzo można się zmęczyć nie robiąc praktycznie nic? Jak to możliwe? Nagle w pokoju rozniósł się dźwięk mojego telefonu. Sięgnęłam na szafkę i przejechałam palcem po wyświetlaczu.
- Co jest, Tom?
- Mamy problem. - odezwał się głos po drugiej stronie.
- W piwnicy za 10 minut. WSZYSCY. - zakończyłam połączenie i wstałam z łóżka, a już myślałam że będę miała spokój, ale nie bo po co. Zeszłam po schodach do salonu, zahaczyłam jeszcze o kuchnie z której wyciągnęłam Alice i ruszyłyśmy do piwnicy.
- Więc o co chodzi? - odezwała się blondynka, gdy już prawie byłyśmy w piwnicy.
- Nie mam pojęcia. To Tom więc pewnie znowu dramatyzuje. - powiedziałam, wywracając oczami. Skręciłyśmy w ostatni korytarz i byłyśmy na miejscu. Wszyscy już siedzieli i czekali na mnie, świetne uczucie. - Więc? O co chodzi? - zapytałam, siadając na moim miejscu.
- Pewien gang wrócił do Sydney. - odezwał się Mark.
- Więc w czym problem? Sprzątnijcie ich, jak zawsze. -machnęłam ręką na znak że mogą się rozejść.
- Niestety, ale to nie będzie takie łatwe. - Tym razem odezwał się Tom. - Hemmings wrócił. - Gdy tylko to usłyszałam, zamurowało mnie.
- Hemmings? Ten Hemmings? Niemożliwe, książę wrócił do swojego byłego zamku, no niesamowite. - W moich oczach pojawiły iskierki. - Więc załatwmy go tym razem, raz na zawsze. - uśmiechnęłam się i wstałam z miejsca. - Znajdźcie go, chce się z nim spotkać. Jak najszybciej. - Wyszłam z piwnicy i skierowałam się prosto do mojego pokoju. Będzie się działo, brakowało mi prawdziwej rywalizacji. Dzięki, Luke.
***
Ze snu wyrwał mnie telefon. Sięgnęłam ręką na szafkę nocną i wzięłam telefon do ręki, przesunęłam palcem po ekranie i przysunęłam smartfona do ucha.
- Halo? - odezwałam się jako pierwsza.
- Mamy adres Hemmings'a. - po drugiej stronie był Mark.
- Przyszykuj mi motor, zaraz będę. - rozłączyłam się i położyłam głowę na poduszkę. Przetarłam oczy i mozolnie wstałam z łóżka. Ruszyłam w stronę mojej szafy, po czym otworzyłam ją i stanęłam naprzeciwko. Zdecydowałam że ubiorę biały crop top i czarne spodenki z wysokim stanem. Zabrałam ciuchy i kosmetyczkę do łazienki. Wzięłam szybki prysznic i ubrałam się w przyszykowane ubrania. Oczy podkreśliłam czarną kredką i ulubionym tuszem. Usta przejechałam krwistą szminką i wyszłam z łazienki, podeszłam do mojej szafki nocnej z której wyjęłam mój ulubiony pistolet - Colt 45. Włożyłam go do tylnej kieszeni spodenek i wyszłam z pokoju.
- Znaleźli go? - zapytała Ali.
- Tak. Jadę się z nim spotkać.
- Uważaj na siebie. - widać, ze się o mnie martwi. Chociaż nie ma powodu, jestem w tym najlepsza.
- Jasne, jak zawsze. - uśmiechnęłam się do niej, zabrałam moją czarną, skórzaną kurtkę z wieszaka oraz ubrałam czarne conversy i wyszłam z domu. Od razu skierowałam się do garażu gdzie już czekał na mnie Mark z moim motorem. Jest rok starszy ode mnie, ma czarne włosy, zawsze postawione na żelu. Jest przystojny to prawda, ale nie mogłabym z nim być, po prostu.
- Hemmings jest w starych hangarach jego rodziców.
- Czyli ta gdzie zawsze. Ile ich tam jest?
- Czterech, tak jak zawsze.
- Hemmings, zaczynasz mnie nudzić. Dobra, to ja lecę, pilnuj Alice, żeby jej się nic nie stało. Widzimy się potem. - Założyłam kask na głowę, usiadłam na motorze i ruszyłam z piskiem opon. Łamałam wszystkie przepisy, jadąc głównymi ulicami Sydney, ale w sumie to nic nowego. Po jakiś dziesięciu minutach byłam na przedmieściach stolicy. Zaparkowałam motor sto metrów od hangarów, zsiadłam z niego i powiesiłam kask na kierownicy.
- Nachodzę Lukey.
&&&
Hej!
Witajcie w pierwszym rozdziale! Mam nadzieje że Wam się spodobał!
Jeżeli tak, dajcie mi znać! Możliwe że dzisiaj dodam jeszcze drugi rozdział, więc do zobaczenia :)
xoxo Cara
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top