11❄ podboje miłosne Izuku Midoriyi

  Gdy Kirishima obudził się nazajutrz rano, tym razem wcale nie zdziwiło go to, że jego najlepszy przyjaciel leżał wyciągnięty na nim tak, jakby chciał się na niego wspiąć. Może przez sen właśnie to robił. Z jego miłością do wspinaczki górskiej...

  — Bakugo. Oj, Bakugo! — zawołał, łapiąc go za ramię i lekko nim potrząsając, przez co dłoń chłopaka zsunęła się z brzucha Kirishimy.

  — Co? — jęknął blondyn, otwierając jedno oko i lustrując przyjaciela oceniającym wzrokiem. — Czego?

  — Nie możesz jakoś nad tym zapanować? Rozumiem, że śpisz na dużym łóżku i normalnie masz dużo miejsca, ale...

  — Jak coś ci się nie podoba, to won na podłogę! — warknął Bakugo, a Kirishima zdołał w porę ugryźć się w język, choć miał w zanadrzu kilka dosadnych słów.

  Z drugiej strony nie zamierzał przecież zrezygnować z ciepłego posłania, ludzie mogli sobie mówić co chcieli, głupi nie był.

  — Tak? Więc tobie się podoba? — prychnął, co chyba zagięło jego przyjaciela, bo łaskawie się odsunął, schował głowę w poduszkę i więcej nic nie powiedział.

  Kirishima usiadł i przetarł oczy dłonią, zaraz ziewając głośno. To był już trzeci poranek w domu Bakugo i naprawdę zaczynał się przyzwyczajać do tego, że All Might patrzy na niego dosłownie z każdej strony, jakby wciąż był w szkole. 

  — Śniadanie, wstawać, lenie! — Drzwi otworzyły się gwałtownie, a Kirishima zareagował z małym opóźnieniem i spojrzał w tamtą stronę dopiero wtedy, gdy pani Mitsuki już podchodziła do łóżka i chwilę później szybkim ruchem ściągnęła kołdrę ze swojego syna. Uśmiechała się przy tym dziwnie, jakby od samego rana miała wybitny dzień. Co takiego...? Och.

  Och.

  Lepsze to, niż gdybym faktycznie spał na podłodze, przypomniał sobie natychmiast Kirishima, gdy zdał sobie sprawę, że kobieta po prostu była zachwycona widokiem ich razem... w jednym łóżku. Tak, dla niej to wyglądało pewnie... hm... interesująco, ale przecież nie było w tym nic dziwnego. Przyjaciele tak robią.

  — Zostaw mnie, starucho — burknął Bakugo, podrywając się i próbując wyrwać jej kołdrę, co mu się udało i chwilę później znów się pod nią zakopał. Kirishima gdy tylko zobaczył minę jego matki, już przeczuwał, że raczej nie ujdzie mu to na sucho, więc jak zwykle w takich sytuacjach wykonał taktyczny odwrót. Był głodny.

  — Wesołych świąt — powitał go na dole pan Masaru z czapką Mikołaja dziwnie przekrzywioną na rozczochranych włosach. — Weźmiesz swoją? — Ruchem głowy wskazał na szafkę za nim, gdzie faktycznie były też dwie inne czapki. Pewnie kolejny pomysł pani Mitsuki, który tym razem wybitnie podobał się Kirishimie, gdy szybko podszedł bliżej i wcisnął nakrycie głowy na głowę. Była zielona, może specjalnie po to, żeby odcinała się od jego włosów? Będzie pasowała do swetra!

  — Genialna! Wesołych świąt! — powiedział z uśmiechem, gdy tylko z góry po kilku minutach intensywnych krzyków zeszła pani Mitsuki, a za nią rozespany i wyglądający jak wściekły kot Bakugo. 

  — Katsuki, załóż swoją! — poleciła kobieta, a choć już pochwyciła czapkę z przedpokoju i chciała wcisnąć ją synowi na głowę, ten zdążył przemknąć pod jej wyciągniętym ramieniem i po prostu zwiać do kuchni. — Małe, niewdzięczne... 

  Kirishima ulotnił się za swoim przyjacielem nim zdołał usłyszeć dalszy ciąg zwyczajowych narzekań jego matki. Oboje z niewiadomych powodów uwielbiali rzucać pod nosem i oblegi, i przekleństwa, ale chłopak zgadywał, że gdyby tylko powiedział o tym podobieństwie Bakugo, ten natychmiast zacząłby się wydzierać.

  — Czemu chodzisz w tej durnej czapce? — zapytał chłopak od progu, nawet się nie odwracając, na co Kirishima wzruszył ramionami.

  — Lubię ją.

  — Mam genialny pomysł! — zawołała nagle pani Mitsuki, która wpadła do środka i najwyraźniej otrząsnęła się z chwilowego złego humoru, bo teraz radośnie objęła Kirishimę ramieniem, przyciągając go do siebie. — Z racji że wczoraj nie byliście na randce, będę dobra i wam ją zafunduję, tak, tak! Macie iść do kina, dobrze się bawić, a później zrelacjonować mi, jak było. — Z jej uśmiechu łatwo było wyczytać, że liczy na bardzo dokładne zeznania. Bakugo najwyraźniej się to nie spodobało.

  — Nie idę.

  — Przecież Eijiro nie pójdzie sam! — oburzyła się jego matka, a Kirishima postanowił tym razem interweniować, zanim kolejna rozmowa zamieni się w kłótnię. Podszedł bliżej Bakugo i nachylił się ku niemu, na wszelki wypadek nieco się utwardzając. Przezorny zawsze ubezpieczony, z... wybuchowym charakterem jego przyjaciela należało uważać.

  — Chodźmy. Przecież chyba chcesz się stąd wyrwać — powiedział niemal szeptem, tak że jego oddech musiał raz czy dwa musnąć nagi kark Bakugo (który w tym momencie intensywnie próbował się nie rumienić i przeklinał się w duchu za bycie gejową katastrofą, czego oczywiście Kirishima nie dostrzegał). — Pójdziemy na jakiś film, tam nawet nie będziemy musieli udawać. Zobaczysz, będzie fajnie, Katsuki — dodał głośniej, żeby czujne ucho pani Mitsuki na pewno go dosłyszało (i dosłyszało, co poznał po cichym pisku). Żeby teraz jeszcze tylko Bakugo faktycznie się zgodził...

  — NIECH BĘDZIE, BOŻE, OKEJ — wybuchnął po kilku sekundach najwidoczniej intensywnego zastanawiania się, po czym agresywnie nałożył sobie na talerz jedzenie i z premedytacją ignorował radosne uśmiechy i Kirishimy, i swojej matki.

  Gdy zmierzali oblodzonymi chodnikami w stronę przystanku, Kirishima pomyślał, że w sumie mógłby już zacząć padać śnieg. Idealna pogoda, idealna okazja... I jak fajnie byłoby móc wdać się z Bakugo w bitwę na śnieżki! A gdyby jeszcze była tu reszta ich klasy, wtedy dopiero zaczęłaby się prawdziwa zabawa! Oczywiście Todoroki miałby nad resztą oczywistą przewagę, ale nikomu by to nie przeszkadzało w obraniu go sobie na cel! Może po wszystkim ulepiliby wielkiego bałwana, takiego męskiego? A zwycięzca bitwy uhonorowałby go trzema czarnymi węgielkami na białym mundurze!

  — Na jaki idziemy? — rzucił Bakugo lekceważącym tonem jakieś dwadzieścia minut później, gdy stali w ciepłym holu kina i spoglądali na kolorowe duże ekrany z nazwami akurat wyświetlanych produkcji.

  — Jakiś akcji — zadecydował natychmiast Kirishima, resztę pozostawiając przyjacielowi, gdy jego uwagę przyciągnęło stoisko z jedzeniem, a raczej sam popcorn. Oferta dwa w jednym z wybranym napojem w dodatku. Mieli pieniądze... — Ty wybierz, ja kupię jedzenie.

  — Przecież nażarłeś się w domu! — oburzył się Bakugo, a chłopak wyszczerzył zęby w uśmiechu i poprawił swoją Mikołajową czapkę.

  — To co innego!

  — I tak zjesz cały na reklamach!

  — Więc?

  — O rany, co za zbieg okoliczności! — Bakugo i Kirshima w dokładnie tym samym momencie odwrócili głowy w stronę nowego głosu w ich zawziętej dyskusji, co właściwie musiało wyglądać dość komicznie. 

  — Deku?! Co ty tutaj robisz?! — oburzył się natychmiast Bakugo, a Kirishima zapytał o to samo, tyko w nieco łagodniejszy sposób.

  — Czekam na Todorokiego i Urarakę, poszli po jedzenie — wyjaśnił Midoriya, uśmiechając się szeroko. Wyglądał jak zwykle, nie miał na sobie żadnych świątecznych dodatków (Kirishima zgadywał, że w porównaniu z nim i Bakugo sam musiał wyglądać komicznie, jednak nie przeszkadzało mu to za bardzo).

  — Na jaki film idziecie?

  — Jeszcze nie zdecydowaliśmy, a wy... Właśnie! — Midoriya otworzył szeroko oczy, jakby nagle coś sobie przypomniał. — Tak się cieszę, że wreszcie się zeszliście, gratulacje! — zawołał, a Kirishima przymknął oczy, mając ochotę przywalić sobie młotkiem w twarz (oczywiście nic by mu się nie stało, ale chodziło o samą ideę uderzenia się). Więc jednak.

  — Deku, cholera jasna... — zaczął Bakugo, ale nie zdążył dokończyć, bo chłopak widocznie już się rozkręcił gadając jak najęty. A mówił o bardzo ciekawych rzeczach.

  — Tak szczerze to już dawna zastanawiałem się, kiedy przejrzycie na oczy! Od Kamino tak naprawdę, byliście tak niedyskretni, ale... Ale wczoraj twoja mama, Kacchan, wysłała mojej to zdjęcie i napisała, że ze sobą chodzicie, i rany, tak się cieszę, Ashido pewnie też jest zachwycona, co? Ona też wiedziała, że się ku sobie macie! Swoją drogą, to od samego początku...

  — DEKU KURWA MAĆ, NIE JESTEŚMY RAZEM! — wrzasnął nagle czerwony na twarzy Bakugo, który najwyraźniej nie mógł znieść dalszej paplaniny chłopaka... No i pewnie był tak samo w szoku jak Kirishima i Midoriya w tym momencie, nawet jeśli ta dwójka z całkiem różnych powodów.

  Jak to: Midoriya od dawna podejrzewał, że... że on i Bakugo są w związku? O Ashido oczywiście Kirishima wiedział, ona przecież najchętniej połączyłaby w pary cały świat wedle własnego gustu, ale... Ale Midoriya? Przecież on w ogóle nie interesował się tymi rzeczami! Znaczy, jasne, lubił wiedzieć wiele o swoich kolegach, miał te notatniki, ale żeby od razu twierdził, że... że całkiem normalni najlepsi przyjaciele są razem? To absurd!

  Dlaczego wszyscy tak łatwo podłapywali coś, co Kirishima przecież wymyślił sam...?

  — Nie jesteście? Jak to? — zdziwił się natomiast Midoriya, a widząc minę Bakugo, Kirishima domyślił się, że to on musi przyjąć tłumaczenie na siebie. Naprawdę nie widziało mu się robić większych scen pośrodku kina, gdzie każdy tak naprawdę mógł ich zobaczyć.

  — Tylko udajemy... — I rozpoczął długą opowieść o tym, jak to zgubił raz klucze do domu. Znów przy tym czuł falę zażenowania, gdy tylko wspominał o własnej nieuwadze, a Bakugo znów patrzył na niego pobłażliwie.

  — Och... Och, um, przepraszam w takim razie... — speszył się Midoriya, lekko czerwieniąc ze wstydu. — Po prostu wydawało mi się... Sporo czasu spędzacie razem i... — Zerknął niepewnie na Bakugo, który natychmiast przejął inicjatywę, prychając głośno.

  — To nie twoja sprawa, Deku!

  — No tak, Kacchan, ale myślałem, że ty jesteś...

  — ZAMKNIJ...!

  — Bakugo? Kirishima? Co wy tu robicie? — zdziwił się ktoś za nimi, a po chwili nieco zdezorientowany Kirishima przekonał się, że to przyszli Todoroki i Uraraka z dużym popcornem i trzema kubkami z napojami.

  Nie mieli zbyt szczęśliwych min.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top