.1

W czasie wielkich bitew o władzę narodziła się iskra nadziei, tą nadzieją stał się smoczy książę,  który uciekał po śmierci swojego ojca,  trójka braci i jego siostra walczyli o tron kto będzie władał wielkim czesarstwem. Smoczy książę po długiej tułaczce znalazł maga Afrakrona który odał mu władzę nad statkiem latającym krukiem. Książę przyją ofertę maga. Po krótkiej chwili został cesarzem, wygrywał wiele walk z bratem Ferakusem ale powali przegrywał coraz częściej. Czesarstwo zostało niemal skrawek. Ludzie obwinali czesarza ale legenda głosiła, że przyjdzie człowiek który swoją mocą wygra wojnę niesprawiedliwie wydaną.

W dziadowskim mieście które jest biedne byłam ja. Adoptowana dziewczyna z bladą cerą, niebiesko-szarymi oczami i blond włosami. Ubrana w łachmany poszarpane mama wyrzuciła mię z domu na bruk.
- Ostatni raz podpaliłaś swój pokój!-wykszyczała mama.
- To nie moja wina - powiedziałam cienutkim głosem. Niemogłam powstrzymać łez.
- Jak nieumiesz kontrolować mocy to wynocha ty czarownico! -wydarła się mama na cały głos. Ja szybko uciekłam do lasu by odejść jak najdalej od tego miejsca. Po długim biegu zauważyłam piękne miejsce. Jezioro a obok wodospad wpływający do niego pod wodospadem była jama w której strasznie coś piszczało. Bez wachania poszłam. Omijając jezioro patrzyłam jak ryby pływają były piękne ich rórzne kolory błyszczały w wodzie niczym odbijające szkło siwiatło na ziemię. Gdy doszłam do wodospadu zaczęłam się wspinać obok. Szybko weszłam i zobaczyłam martwego smoka o czerwonych łuskach obok był mały smok wielkości trzech garści. Jego kolor zaskoczył mię, był cały biały. Powoli i ostrożnie podchodziłam do malca. Gdy mię zauważył, napuszył łuski niczym kot. Ja powoli ukucnełam, wyciągnęłam rękę do smoka, a on opuścił łuski i zaczął powoli podchodzić, wydawał się nieufny. Gdy był na tyle blisko, że mogła bym go pogłaskać bez wyciągania ręki. Smok ustał i spojżał na moją wyciągniętą rękę, po dłuszym czasie wystartował na rękę. Wystraszona zamknęłam oczy. Poczułam wielki ból przechodzący moje ciało. Otwierając oczy zobaczyłam jak smok dotyka mojej ręki. Koło mię i smoka krążyły białe kawałki świateł. Po chwili znikł ból i światełka. Mały smok rzucił się na mię cały zadowolony i zaczą lizać po twarzy. Zaskoczona ucieszyłam się i przytuliłam lekko smoka. Spojrzałam na rękę którą dokną został srebrny ślad. Powoli domyśliłam się, że zostałam smoczym jeździćą. Popatrzyłam się na smoka.
- Trzeba dać ci nazwę -powiedziałam to zastanawiając się nad nazwą.
-hhmmm Stefan- powiedziałam do smoka ale smok przeczonco poruszył głową.
- Fires - smok trochę pomyślał i znów poruszył głową przeczonco.
- A ty to wogulę to samiec- zapytałam się smoka, a on poruszył głową sygnalizując, że tak.
- Hmmm Izaben - smok pokiwał głową, że tak. Ja ucieszona pogłaskałam smoka.
- Będę musiała poszukać pracy - powiedziałam to sama do siebie. Po chwili pomyślałam o roli łapaczy szkodników i chyba słusznie mam małego smoka on będzie łapał i będzie miał pożywienie. Zadowolona wziołam smoka i schowałam w dużą kieszeni. Potem bez wachania pobiegłam do nabliszego magazynu zobaczyłam, a przy nim pan krzyczący na cały głos. Podeszłam bliżej i się spytałam.
- Można pomóc w czymś - zapytałam wysokiego pana, miał bronzowe włosy i piwne oczy. Był na bogato ubrany.
- Jeżeli w szkodnikach od razu zatrudnię ciebie - powiedział to jagby tam była armia tych szkodników.
- Tak - nie namysilałam się nawet.
- Dobrze jeżeli złapiesz wszystkie dostaniesz nagrodę, tylko jak coś ukradniesz zabiję. - groźnie powiedział i wpuścił mię do magazynu było w nim zimno. Słychać było piskanie mysz. Odrazu wyjęłam smoka z kieszeni i położyłam na ziemi. Popatrzyłam się wokoło i zobaczyłam mysz, szybko wskazałam na mysz, a smok szykował się do startu i wyszczelił niczym z procy za myszą szybko usłyszałam piski głośny. Potem znowu zadowolona powoli patrzyłam jak duży jest magazyn. Po godzinie łapania mysz znikł tę piski. Izaben przyszedł wyglondał niczym beczka. Załapałam jego i wsadziłam do kieszeni był cieszy niż wcześniej. Gdy wyszłam z magazyna zobaczyłam pana przyszykowanego go zobaczenia czy zostały jakieś myszy. Po całkiem długim czekaniu na dworzu, pan wyszedł zachwycony.
- Dobrze się spisałaś o to twoja nagroda - powiedział mężczyzna dając worek złota. Zadowolona pokiwałam głową i wróciłam do mojej jaskini by policzyć monety. Wypuściłam smoka, zadowolony malec poszedł spać a ja zaczęłam przeliczać pieniądze. Po chwili doliczyłam się jednego tysiąca. Zmenczona szybko zasnełam.  Z samego rana wyruszyłam na targ.  Chodząc tak parę godzin kupiłam czarną kurtkie, czarną bluzę,  dżinsy i nowe buty,  a dla smoka ciepły kocyk.  Trochę jedzenia i parę przyżądòw kuchennych. Wruciłam całkiem puzino. Gdy zobaczyłam na drodze biedną staruszkę ktòra wołała pomocy.  Szybko pobiegłam by udzielić pomocy.  Gdy doszłam ujżałam dym wychodzący z domu staruszki, prubowałam wejść by pomóc staruszcze, ale dziwi były mocno zamknięte. Żadnego rezultatu nie dawało ciągnięcie klamki więc się trochę wycofałam i szybko się rozpędziłam prosto w dziwi. Szybko padłam raz z dziwiami na zięmię.  Wstając zobaczyłam staruszkię leżącą na zięmi. Niemal płakam na widok  ten. Szybko złapałam staruszkię za rękę i ciągnełam w stronę wyważonych dziwi. Po skonczenu pomocy pomyslałam o użyciu mojej mocy. Pomysilałam o śniegu,  zamknełam oczy i po chwili ręka zaczeła drżaci mi z zimna. Popatrzyłam się na nią i ujżałam jak moja ręka wyglonda jak zamrożona.  Zadowolona wskoczyłam w ogieni i powoli zamrażając pokoje z ogniem. Powoli męczyło mię to co robię,  ale gdy skonczyłam usłyszałam pogotowię i straż szybko wyszłam z domu i pobiegłam prosto do domu.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top