Rozdział 40


  - Wiesz, że jesteś całkiem słodka, gdy śpisz? - usłyszałam łagodny głos Kamila i mimowolnie podniosłam powieki. Leżał naprzeciwko mnie, wpatrując się w moją twarz z delikatnym uśmiechem na twarzy. Włosy miał w nieładzie a na brodzie kilkudniowy zarost, który dodawał mu dużo dojrzalszego wyglądu. Bardzo lubiłam tą jego wersje, był w 100% naturalny i nie musiał kreować się przed tymi dziennikarskimi hienami z telewizji, jak to miał w zwyczaju robić.

- Jak długo mnie obserwujesz? - spytałam w końcu, przewracając oczami.

- Od 7 - odparł prędko.

- A która jest godzina?

- 8.

- Jesteś psychiczny - westchnęłam głęboko, na co zareagował śmiechem. - To jest frustrujące.

- To, że podziwiam moją wspaniałą dziewczynę i jej atuty urodowe jest frustrujące? - zmarszczył brwi, a ja myślałam, że kompletnie przy nim umrę. - Myślałem, że wam babom to jakoś nie wiem... pochlebia?

- Przypomnij mi, czemu jesteśmy razem?

- Bo jestem niezwykle atrakcyjnym wewnętrznie i zewnętrznie osobnikiem płci męskiej, który potrafi walczyć o podobającą mu się kobietę, gdyż...

- Dobra, starczy - gruchnęłam w niego poduszką, na co zawył teatralnie. - Cofam pytanie.

Wstałam do pozycji siedzącej, przecierając dłońmi łzawiące oczy. Faktycznie dochodziła 8:10, a za 2 godziny musiałam ogarnąć parę spraw niecierpiących zwłoki, potem trening na skoczni, obiad, kwalifikacje, kolacja i sen. Wzięłam komórkę z nocnego stolik, sprawdzając messengera, czyli moją jedyną możliwość kontaktu ze światem zewnętrznym w tej norweskiej dziurze. Odpisałam na parę wiadomości i odłożyłam telefon z powrotem. Nim zauważyłam, znowu leżałam na materacu przygnieciona przez czyjeś ciało.

- Długo planowałeś ten atak? - zdmuchnęłam włosy, które opadły na moją twarz, aby lepiej przyglądnąć się usatysfakcjonowanej minie Stocha.

- Ostatnie kilka minut - złożył pocałunek na moich ustach, po czym wstał z łóżka. - Jakie plany na...

Nagle drzwi do pokoju huknęły, a ja podskoczyłam na łóżku jak oparzona. Przed oczami mignęła mi blond czupryna.

- Co ty tu robisz? - burknął Stoch, spoglądając kątem oka na Stękałe chowającego się za firaną.

- One...mnie...dopadną. - wysapał blondyn, próbując złapać powietrze w płuca.

- Kto? - zawtórowałam Stochowi zaciekawiona zaistniałą sytuacją.

- Dzie...Dzie...

- Wysłów się, idioto.

- Dziewczyny - odpowiedział ostatecznie.

- Czyżby nasz Andrzejek miał stado fanek ganiających za nim po hotelu?

- Błagam, nie wywalajcie mnie stąd - zaskomlał Endrju, robiąc minę zbitego psa. - One mnie zjedzą, dopadną, rozszarpią.

- Czasami jest to przydatne - mruknął Kamyk, ubierając szarą koszulkę. - Na przykład, gdy chcesz się odegrać na kolegach.

- Co sugerujesz? - uniosłam prawą brew, zaintrygowana tym do czego zmierza.

- No nie wiem, jedno słowo a One zrobią, co zechcą. - powiedział prędko, po czym na jego usta wpełzł głupkowaty uśmieszek.

- To tak działa? - wybałuszył oczy młody chłopak.

- Oczywiście, że tak bęcwale - skarcił go brązowowłosy. - Powiedz im żeby dopadły Kubackiego, to go pogonią.

- Serio?

- Serio serio.

Spojrzałam na uśmiechającego się głupio Stocha i przechyliłam głowę, zastanawiając się, co on ma ze swoją. Mimo dorosłego wieku czasami zachowuje się jak nastolatek, co jest w nim bardzo ujmujące.

- No co?

- Zdradziłeś Dzióbao - mruknęłam, odchylając kołdrę i wstając na równe nogi. - Ale z Ciebie kumpel.

- Odegrałem się za jego jazgotanie o Moniczce - odpowiedział bezczelnie, patrząc w moje oczy i oplatając rękami talie. - Jakiś problem?

- Oczywiście, że nie - bąknęłam cicho i ucięłam temat. Przytulił mnie mocno, po czym wyszedł do łazienki, a ja zebrałam się na poranne bieganie. Szłam korytarzem w stronę windy, rozmyślając, jak to będzie po Planicy, gdy właściwie wszystko wróci do normy, a ja Kamila będę mieć dla siebie przez większość czasu.

- Ana!

- Co znowu Prevc?

- Wczoraj byłaś milsza - mruknął w moją stronę, przepuszczając mnie przy windzie. - Nie myślałem, że kobiety są aż tak zmienne.

- Zauważyłam, że ogólnie nie za wiele myślisz - przycisnęłam przycisk z cyfrą ''0''. - Więc?

- Jezu, masz okres czy co? - wybuchnął śmiechem, a ja powstrzymywałam się, aby nie kopnąć go tam, gdzie powinnam to zrobić już dawno. - Dobra, bo mnie zabijesz.

- Goran chciałby z tobą pogadać wieczorem - zaczął w końcu. - Interesuje go współpraca.

- Kolejna? - jęknęłam cicho, myśląc w tym samym czasie o tym, że muszę podjąć decyzje w sprawie propozycji Kuttina, a to już mnie odrobinę przerastało.

Nagle drzwi otworzyły się na 4 piętrze, a do windy wsiadł czarnowłosy chłopak, z którym żarłam się już dobre kilka dni.

- Moja ulubiona polka - zaszydził z uśmiechem na twarzy. - i słoweński skoczek.

- Spierdalaj - warknęłam zduszona tą całą sytuacją i atmosferą roztaczającą się wokół mnie. Swoim zachowaniem w stronę Austriak zadziwiłam Prevca, który zaczął przyglądać mi się ze zdumieniem na twarzy.

- Może by grzeczniej? - zmrużył oczy, a ja mogłam dostrzec delikatnie odcinającą się żyłę na jego szyi. Wkurwiłam Fettnera, cel na dziś zaliczony.

- Nie będę się powtarzać - odsunęłam się od czarnowłosego.

- Okres ma czy co? - spytał Manuel Słoweńca. - Zachowuje się gorzej, te dziewczyny co ganiają dziś po hotelu.

- POWIEDZIAŁAM WAM KURWA WYRAŹNIE, ŻE MACIE ODE MNIE SPIEPRZAĆ - wrzasnęłam, słysząc ponownie wzmiankę o okresie, który faktycznie mi się zbliżał i mógł być jakimś marnym wytłumaczeniem, a w dodatku ich towarzystwo doprowadzało mnie do białej gorączki, czego ci dwaj idioci nawet nie zauważyli. Chociaż patrząc na to z innej strony, bardziej wkurzało towarzystwo Fettnera, który uczepił się mnie jak rzep psiego ogona niż Prevca który faktycznie lubił mi dokuczać, ale kilka razy okazał się całkiem godnym zaufania chłopakiem.

A teraz na samą myśl o tym, że być może współpracować z kimś z nich było najgorszą informacją tego dnia.

Wyparowałam jak kamfora z windy, zwracając na siebie uwagę recepcjonistów oraz paru skoczków siedzących w holu. Usiadłam na jednym z foteli, podłączając słuchawki do telefonu i czekając na Marite która obiecała mi dziś towarzyszyć. Czekałam 10 minut, 15, 20 aż w końcu olałam sytuacje tak jak moja przyjaciółka mnie i wybiegłam z hotelu. Mroźne powietrze dostawało się do moich płuc, a ja czułam, jakby wbijano mi tysiące igiełek w ciało. Lubiłam to uczucie, tak samo, jak lubiłam biegać. Sprawiało mi nie lada przyjemność wycinanie z siebie 7 potów ze świadomością, że to jak ćwiczę, wpływa dobrze na to, jak wyglądam. Mimo faktu, że niejednokrotnie Kamyk nie chciał mnie puszczać, pobiegać, bo jak to mi tłumaczył ''odnosił wrażenie, że znowu chce na siłę schudnąć'' co było kompletnie odcięte od rzeczywistości. Ale szanowałam to w 100%, ba, wręcz miło mi się robiło, gdy wiedziałam, że się o mnie martwi, chociaż nieraz było to też odrobinę niezręczne.

Dowiedziałam się dziś, że Ewa wymeldowała się z hotelu i Maciek widział, jak wyjeżdża z walizkami i jakimś ciemnowłosym mężczyzną z parkingu. Cóż, była to jedyna dobra rzecz w tym dniu.

Przystanęłam przed skocznią, aby odetchnąć na chwile. W tym samym momencie doszło do mnie, że to, co chciałam robić parę lat temu, stało się tym, co ostatecznie robie i że wiele osób nie ma takiej szansy jak ja, aby spełniać marzenia i dalej się rozwijać.

- Nad czym tak myślisz? - usłyszałam znajomy męski głos.

- Propozycją od Kuttina - odparłam szczerze, odwracając się do selekcjonera naszej kadry. - To bardzo trudne.

- Słyszałem o tym - zadumał się na chwile. - Wiesz, że to w 100% twoja decyzja?

- Wiem - odetchnęłam. - I to chyba najbardziej mnie przeraża. Z jednej strony chciałabym zostać tu, robić to, co robie i... być z Kamilem. Z drugiej to więcej doświadczenia, większa szansa mojego rozwoju.

- Anastasio, ja też wybierałem - dotknął mojego ramienia. - Gdy Alicja urodziła naszego syna, byłem asystentem Hannu i miałem przejąć kadrę. Dałem rade. Rozumiem, że to się nie umywa do tego, żeby wyjechać na dobre lata poza kraj, ale nie jesteś związana ani małżeństwem, ani niczym innym.

Wypuściłam powietrze płuc, zastanawiając się nad słowami Łukasza. To prawdopodobnie miała być najtrudniejsza decyzja w moim życiu, wyjazd z kraju za marzeniami i... i mimo wszystko miałam coś, co nie pozwalało mi zadecydować. Miłość potrafi zamieszać nawet w najważniejszych dla nas sprawach, jak i tych małych błahostkach.

- Musisz robić to, co kochasz, zdobywać doświadczenie - kontynuował. - Aby potem nie narzekać, że trudno ci iść, szczególnie gdy zmierzasz na szczyt.

KAMIL POV

Z niecierpliwością wyczekiwałem Anastasi w hotelowej restauracji.

- Kamil?

Usłyszałem damski głos, a gdy zobaczyłem, kto stoi obok mnie, zamarłem.

Sezon, sezon no i po!

Witam was wszystkich już po wspaniałym dla nas sezonie i chce z góry przeprosić was za nieobecność, niestety zdrowie mi nie pomogło ale mam nadzieje, że mimo wszystko to co dla was naskrobałam było dość znośne bo potrzebowaliśmy małego przejscia do głównej sytuacji. Za to zostało nam kilka rozdziałów które pięknie zakończą całe fanfiction a potem sequel który już zaczęłam pisać :) Więc stay tuned bo to jeszcze nie koniec :)

Chciałabym was również serdecznie zaprosić na moje drugie, najnowsze fanfiction DEAR DARLIN' o austriaku Manuelu Fettnerze :) Fabuła wydaje mi się być dość ciekawa ale nie będę wam zdradzać zbyt wiele więc serdecznie was zapraszam (prolog  już jest!) Bardzo zależy mi na pokazaniu się wam, że potrafię pisać nie tylko o naszych lotnikach :)

FANFICTION O MANUELU ZNAJDZIECIE NA MOIM PROFILU NA WATT :)

No i oczywiście zapraszam do komentowania i gwiazdkowania ponieważ bardzo motywuje to do dalszej pracy!

All love,

Demurie

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top