Rozdział 38

 Mam do was krótkie pytanie, ale to na końcu :)x

- Grzeczna dziewczynka - rzuciła Ewa, klepiąc krzesło obok niej. A co ja kurwa pies? Mimo wszystko usiadłam, a z racji, że spodziewałam się po tej babie już naprawdę wszystkiego, lepiej było usiąść. - Od czego tu zacząć...

- Może od początku? - syknęłam wkurzona faktem, że marnuje mój czas, który mogłabym spędzić z chłopakami.

- Nie rozumiem, jak On z tobą wytrzymuje - odgryzła się prędko, upijając łyk swojego drinka, a mnie wręcz nosiłoby stąd wyjść. - A wiem!

- Brawo.

- Wcale nie było czuć ironii - uśmiechnęła się na moją reakcje, a ja wywróciłam oczami. - Więc zacznijmy od tego, że minęło już trochę czasu od poprzednich wydarzeń, nie chce drzeć z wami kotów. Mam kogoś, kto pokochał mnie i próbuje mi pomóc...

- Przyszłyśmy tu rozmawiać o twoim życiu prywatnym, czy jak? - wtrąciłam niezbyt mile no ale kurdę.

- Poniekąd - odparła. - Po prostu chce Cię ostrzec. Przed pewną osobą.

Poczułam niemiły dreszcz na ciele i zaczęłam jej uważniej słuchać.

- K-kto?

- Karolina - dodała pewnie. - Zapewne już ją znasz. Chciała Ci podobno rozwalić życie.

Prychnęłam cicho.

- Dodaj jeszcze, tak jak ja Tobie a sobie pójdę.

- Nie zniszczyłaś mi życia - odezwała się blondynka na moją uwagę. - Sama je sobie zniszczyłam i przykro mi, że zrozumiałam to dopiero teraz. Gdyby nie to z Manuelem to, kto wie, czy Kamil i ja nie bylibyśmy wciąż małżeństwem. Cóż...

- Do rzeczy. - mruknęłam bez przekonania, zaznaczając delikatnie, że nie chce słuchać o jej byciu ze Stochem. Nawet jeśli to jak się zachowuje to już najwyższe stadium zazdrości, chyba aktualnie mam do tego prawo.

- Chce Ci tylko powiedzieć, żebyś na nią uważała. To nie jest osoba, za którą się podaje. Kilka lat temu próbowała zburzyć moje szczęście, ale jej się nie udało. Można powiedzieć, że jest psychiczna.

- Jak Ty? - roześmiałam się, ale jej najwidoczniej nie było do śmiechu. - Dobra, mów.

- Wymyśliła sobie, że wrobi mnie w zdradę, wynajęła jakiegoś faceta, który miał mnie ''uwieść'' - zaznaczyła. - Czyli po prostu wrzucić tabletkę gwałtu podczas jednej z imprez i pocykać sobie ze mną fotki jako niby niezbity dowód. Ona nie wie co to przeszkody. Wyznaje zasadę po trupach do celu czy jakoś tak.

- I dlaczego mi o tym mówisz? - spytałam w końcu. - Przecież mnie nienawidzisz.

- Nie jesteś osobą, której powierzyłabym swoją ukochaną rybkę, ale jesteś teraz z Kamilem. - kontynuowała swoją wypowiedź. - A Ja nie chce jego krzywdy, nigdy nie chciałam jego nieszczęścia.

- Więc dlaczego do cholery go zdradziłaś? I to z taką cipą, jaką jest Manuel? - wskazałam na chłopaka, filtrującego z jakąś ''tanio'' wyglądającą brunetką kilka metrów dalej. - Nie mów mi, że sam zaciągnął Cię do łóżka.

- Nie mowie, to ja zepsułam to wszystko i poniosłam konsekwencje. - wyznała łamiącym głosem, właściwie zaczęło mi się jej robić żal, bo jakby nie patrzeć, straciła wiele przez jedną głupotę. - Ale teraz chce być znowu szczęśliwa i chce szczęścia Kamila. Zawsze chciałam. Tak jak zawsze w głębi serca będę go kochać.

Wzięłam głęboki oddech, powstrzymując się od rzucenia głupiego komentarza w jej stronę.

- Nigdy nie będzie mój, ale widzę, że Cię kocha - napomknęła Bilan, bawiąc się słomką drinka. - Nigdy nie patrzył tak na mnie, jak patrzy na Ciebie.

Czułam, że oblewa mnie fala gorąca. I nie wiem, czy to z powodu zaskoczenia, i tego, co właśnie powiedziała Ewa, czy po prostu alkohol zaczął już działać, a ja mam zbyt słabą głowę.

- Nigdy nie widziałam w jego wzroku tyle uczucia. Mimo że był moją pierwszą miłością, tak samo, jak ja jego. - westchnęła. - Po prostu musisz wiedzieć, że ta kobieta jest zdolna do wszystkiego i żeby go zdobyć, zrobi wszystko. Choćby miała poruszyć niebo i ziemie.

- Ja... - wydukałam w końcu. - Dziękuję.

- Nie dziękuj mi. Nie robie tego dla Ciebie, robie to dla niego. Bo widzę, że jesteś jego szczęściem i że to Ty dajesz mu radość. - skwitowała krótko. - A skoro tak, to poczułam, że muszę ci to powiedzieć.

- Rozumiem. - wyszeptałam, po czym zobaczyłam Kamila wchodzącego do sali, w tym samym momencie wzrok Ewy również spoczął na chłopaku, który wyraźnie kogoś szukał. - Chyba muszę już iść.

- Idź - uśmiechnęła się słabo. - Czeka na Ciebie.

Odłożyłam pustą szklankę i zapłaciłam za wypity już trunek, ruszyłam w stronę Kamila, gdy nagle poczułam czyjąś dłoń na nadgarstku.

- Jeszcze jedno. - dodała. - Jeśli już coś robisz, to przemyśl to kilka razy, nawet nie wiesz jak łatwo coś spaprać, a jak trudno jest to potem naprawić.

Skinęłam głową w geście zrozumienia, szybkim krokiem szłam pomiędzy stolikami, a stukot moich obcasów najprawdopodobniej niósł się po całym pomieszczeniu. W końcu ciemnowłosy zauważył moją zbliżającą się sylwetkę i uśmiechnął się delikatnie. To w nim kochałam. Miał dwie strony medalu, potrafił być czułym i delikatnym jak kwiat lotosu lub nieokiełznanym i ironicznym gnojkiem. Kochałam obie te wersje, bo dzięki nim, mogłam mieć w nim przyjaciela, jak i swoją miłość.

- Jesteś całkiem trzeźwa - mruknął gdy stanęłam obok niego, po czym złożył buziaka na moich ustach. - Zbieramy się? Stękała już zasnął, a Piotrek wpadł na pomysł przeniesienia imprezy tutaj, więc najlepiej przenieść jego, ale do pokoju.

Roześmiałam się na wspomnienie o urodzinach Kamila i serii wypadków z udziałem naszych chłopców, za co zostali nieźle ukarani przez Kruczka. Na szczęście włosy Piotrka zdążyły odrosnąć w bardzo szybkim tempie, a po jękach i stękach reszty chłopaków nie było śladu.

- Kamil? - usłyszałam głos Maćka, odwróciłam się i wręcz wleciałam na mojego przyjaciela. - Lecisz na mnie?

- Lecę tylko na niego - oparłam się o Kamila, kładąc swoją dłoń na jego piersi. Cieszyłam się z relacji, jaka powstała między mną a Maćkiem, byłam pewna, że jest ona 100% przyjaźni, tym bardziej że sam Kocur dość często spotykał się z pewną młodą brązowowłosą dziewczyną. A w jeszcze większą euforię wprawiało mnie to, że między Kamilem a nim, nie było już żadnego gówna. - Coś się stało?

- Piotrek stawia flaszkę Schlierenzauerowi - bąknął Kot, przestępując z nogi na nogę. - Jak tak dalej pójdzie, to zbankrutujemy, a Morgi zacznie się wypominać o swoją.

- Pora zwijać towarzystwo - wymamrotał Stoch, wciągając powietrze do płuc i splatając swoją dłoń z moją. Po chwili ruszyliśmy w stronę drzwi z nadzieją, że nie będziemy musieli płacić ze swojego za ich głupie wybryki.

W sali restauracyjnej zastał nas niewiele większy rozgardiasz niż ten, który był, zanim wyszłam. Właściwie myślałam, że po tym pomieszczeniu nic nie zostało, ale jednak to było miłe zaskoczenie, że stoły były całe i stały na swoim miejscu, a krzesła też za bardzo lokalizacji nie zmieniły. Niemiłym był Piotrek śpiewający Zenka wraz z Schlierim który swoim łamanym polskim dopowiadał zwrotkę. Kawałek dalej Schiffner spał, opierając się na ramieniu Stękały i właściwie śliniąc mu trochę bluzę, co odrobinę mnie obrzydziło. Na normalnie zachowujących się wyglądała Barbie i Karzełek, ale to były tylko pozory, stanęłam nad nimi, aby zobaczyć co ciekawego przeglądają w internecie. Cóż, porównanie piersi zrobionej na stole operacyjnym Pameli Anderson oraz młodziutkiej i naprawdę pięknej Ariel Winter z jednego z moich ulubionych seriali było według mnie niedorzeczne, a panowie i tak spierali się, która ma lepsza (że zacytuje) ''kokosy''. Nie wiem ile wypili, ale trochę tego musiało być, chociaż nie zdziwię się, jeśli Lanisek na chwile wpadł, zjarał towarzystwo i wrócił do czczenia swego bożka Waltaha Hofera.

- Manu, dasz sobie sam rade? - spytał Kamil, gdy nagle obok nas pojawił się ciemnowłosy, wyraźnie mający ubaw z całej sytuacji chłopak. - Wiesz, nas z Maćkiem jest dwóch, bo Stefan poszedł w kime, więc jak ogarniemy tą dzicz, możemy ci pomóc.

- Ta, będę wdzięczny - prychnął. - Michi uznał, że to nie jego sprawa i żebym mu nie zawracał dupy.

- Oh, jakbym widziała Cię.

- Tyle, że On wyrwał jakąś dupe - powiedział z wrednym uśmieszkiem Fettner, a ja spaliłam buraka ze wstydu. - Jak ładnie, różowo.

- Pieprz się.

- Cię.

Na boga, jak dobrze, że Kamil właśnie próbuje wyciągnąć spod stołu Piotrka, bo nie chce wiedzieć, co by się stało.

- Fetti, ogarnij siebie i... um, kolege - zasugerowałam Austriakowi z zadowolonym z siebie uśmieszkiem. -Wiem, że są pewne zaburzenia seksualne, kiedy chce się ruchać, co się da i rusza, ale wiesz.... To robi się niezręczne i obleśne.

- Co się robi obleśne? - usłyszałam głos Kamyka i dosłownie podskoczyłam. - O czym plotkujecie za moimi plecami?

- O... - zaczęłam.

- O tym, że Schlieri zaraz puści pawia - dokończył Fettner, ratując nas oboje z opresji. Co prawda nie lubiłam kłamać mojego chłopaka, ale to bardziej zaliczyłabym do delikatnego minięcia się z prawdą, o ile można to tak ująć. - No co, tak wygląda.

- Lepiej zanieśmy jego i Piotrka najpierw, bo ci chyba przesadzili z alkoholem - wyrzuciła z siebie moja cieszynka. - I módlmy się, żeby Kruczek i Kuttin się nie dowiedzieli, bo powieszą nas za jaja.

- Nie macie ich - odrzekłam zgodnie z wyznawaną przeze mnie prawdą, obaj zabili mnie wzrokiem, po czym zabrali się za brudną robotę, Fettner wcisnął mi kilka banknotów i o dziwo poprosił (co w jego stylu nie za bardzo jest) abym uregulowała rachunek. Podeszłam do lady gdzie stała miła blondynka, która po kilku chwilach oddała mi rachunek fiskalny i z uśmiechem na twarzy życzyła miłej nocy. Obsługa w Finlandii nie równa się z tą w Norwegi. Finowie są bardziej oziębli i zdystansowani w kontaktach co może tłumaczyć brak uśmiechu na ustach Ahonena, przez, no nie wiem, całe życie? Nim się spostrzegłam większość moich towarzyszy podczas dzisiejszej kolacji stała na nogach i zmierzała w stronę wyjścia.

- Łatwo poszło - mruknęłam do Maćka, na co ten skinął głową. - Piłeś cokolwiek?

- Jeśli trzy kieliszki wina to stan upojenia alkoholowego to tak - roześmiał się, a wokół jego oczu utworzyły się urocze zmarszczki. - Czułem, że tak będzie, więc uznałem, że lepiej pozostać ''trzeźwym''.

- Ojciec kadry - dałam mu kuksańca, a ten poczochrał moje włosy. - No co, Ty jesteś z nas najpoważniejszy.

- Chyba najnormalniejszy.

- Ej!

- Co?

- Czuje się zajebiście normalna - odpowiedziałam śpiewnym tonem. - No dobra, może nie zajebiście, ale jednak.

- Jak zwykle skromna - uśmiechnął się i wzrok utkwił w podłodze, co mnie delikatnie zaniepokoiło. Jak na niezbyt długi okres naszej znajomości, zauważyłam, z tak robi, gdy coś go trapi.

- Co jest?

- Zastanawia mnie jedno - zaczął bez przekonania. - Jesteś szczęśliwa z Kamilem?

- Maciek proszę...

- Nie traktuj tego jako wyznawania miłości czy coś, po prostu chce wiedzieć, czy jesteś szczęśliwa. - dodał. - Szczerze.

- Jestem - odpowiedziałam bez zastanowienia.

- To dobrze, ja też jestem.

- Z Kamilem?!

- Ale Ty jesteś głupia...

- Wypraszam sobie!

- Dobra dobra - podniósł ręce w geście obronnym, widząc, jak zaczynam zabijać go wzrokiem. - Pamiętasz Dominikę?

- Tę uroczą dziewczynę z Kuopio?

- Tak, tą - przytaknął. - Spotykamy się, to nic oficjalnego, ale...

Gdy tylko to usłyszałam, rzuciłam się aby wyprzytulać Kocura, który być może w końcu znalazł miłość życia. Gdy zaczęłam skakać wokół niego ze szczęścia, podśpiewując jakąś weselną piosenkę, zauważyłam, że jednak ten drink trochę działa na moją głowę. Brązowooki próbował mnie uspokoić i wręcz na siłę zaprowadził do stoliku, po czym posadził, abym nie odwalała już ''tańców godowych''. Niby przyjaciel a tu proszę. Kilka minut później, już delikatnie ogarnięta i z przyswojoną wiadomością, że kocur może kogoś ma siłowałam się z karta otwierającą nasz pokój, bo Kamil niełaska nie wrócił po mnie na dół, za co miałam ochotę go przetrzepać. Gdy w końcu pokonałam te cholerne drzwi, miałam ochotę tylko rzucić się na łóżko i spać do końca życia.

Było to, zanim zauważyłam świece.

Płatki róż.

Wino w kieliszkach.

- Pomyślałem, że możemy spędzić miło wieczór. - powiedział Kamil, wychodząc z łazienki w swoich dresach i bez koszulki co sprawiło, że moje podbrzusze zacisnęło się i zawyło z radości. - Tym bardziej że jutro nie będę miał zbyt wiele czasu...

- Ale już późno i ty - zaczęłam, zanim pojawił się tuż obok mnie, uciszając moje usta pocałunkiem. Martwiłam się i przyzwyczaiłam do tego, że na wyjazdach musi być wypoczęty i skoncentrowany, a że dochodziła już prawie północ, a On musiał wstać o 6, myślałam, że położymy się najzwyczajniej spać. - Jesteś okrutny.

- Czemu? - spojrzał na mnie z uśmiechem na twarzy, jednocześnie unosząc brwi. - Bo chce spędzić z tobą czas?

- Bo wiesz, że musisz być wypoczęty - dotknęłam jego policzka, a On roześmiał się cicho.

- Naprawdę sądzisz, że spędzanie z Tobą czasu mnie męczy?

- Nie o tym mówie - zakręciłam oczami, czując, jak mocniej ściska mnie w talii. - 6 godzin snu to za krótko a wiem jakie jutro macie plany.

- Szpiegujesz mnie? - zasugerował zabawnie.

- Zawsze - puściłam mu oko, starając się wyglądać przy tym na odrobinę wyluzowaną. - Dobra, może to nie wyglądało najlepiej. Po prostu...

- Nie musisz się o mnie martwić. - złożył pocałunek na linii mojej szczęki, następnymi muskał szyję, zbliżając się do obojczyków. - Jestem dużym chłopcem.

- Czasami odnoszę inne wrażenie - droczyłam się z nim. - Ale jakoś muszę z tobą żyć.

Nagle poczułam, jak moje stopy odrywają sie od podłogi, a ja sama unoszę się w górę, pisnęłam, a potem poczułam, że ten idiota przerzucił mnie przez ramie, śmiejąc się przy tym cicho. Zaczęłam bić go po plecach aby mnie puścił, ale na marne.

- Uważaj, żebym ja Cię gdzieś nie uderzył - prychnął na moje zachowanie.

- Nie waż się!

- Co mówiłaś? - mruknął, a po chwili poczułam jego dłoń na swojej pupie.

- Kamil!

- Kobiety wszystko niszczą - odetchnął, kładąc mnie na łóżku. - Później będziesz krzyczeć moje imie.

- A w życiu - zachichotałam, patrząc w jego oczy. - Alvaro się znalazł.

- A żebyś wiedziała, że w życiu trzeba próbować nowych rzeczy - odrzekł, po czym ściągnął ramiączko mojego stanika. - Taki mam też zamiar.

- Jesteś niereformowalny.

- Powiedziała to 19-nasto latka - wycedził najwidoczniej zadowolony z siebie. - Może puszczę muzykę.

Wstał i wziął pilot, a po chwili odezwało się radio. I jak na złość poleciało Crazy In Love z Greya. No to po mnie.

- Popatrz, idealnie w punkt - odezwał się, wracając do mnie z lampką wina. - Chcesz?

Skinęłam głową, bo jakoś dziwnie suszyło mnie po tych jego zapędach. No ale nie, musiał to utrudnić. Wziął łyk trunku, po czym przybliżył się do moich ust i nie mogłam zdecydować czy było to odrobinę obleśne, czy naprawdę seksowne, w dodatku pite, było słodkie w smaku a lodowate w temperaturze. Dosłownie dostałam gęsiej skórki, na co on zareagował uśmiechem.

- Coś jeszcze dziś mnie czeka? - spytałam.

- Nawet nie wiesz jak wiele.

For you :)

Ajj, dawno mi się tak dobrze nie pisało! Wyszło z tego około 2460 słów z czego jestem mega zadowolona. A jak brzmi moje pytanie? Cóż, zakończyliśmy w dość kontrowersyjnym miejscu a brzmi ono tak:

Czy zechcielibyście, abym 'spróbowała' napisać dla Was coś na kształt dalszego rozwoju sytuacji/sceny erotycznej? 

Ja ze swojej strony mogę powiedzieć, że robiłam to raz i to na początkach swojego pisania co pewnie wyszło mi dość średnio, więc uznałam, że najlepiej będzie Was zapytać o zdanie, bo w końcu to ff  czytacie WY a nie ja :)

Będzie mi bardzo miło poznać wasze zdanie w komentarzach, możecie również pisać do mnie w wiado prywatnej jak i na moim tt - demuriex!

A no i tradycyjnie już zachęcam do komentowania i gwiazdkowania bo gdzie ja znajdę taką motywacje jak jesteście Wy?!

All love, 

Demurie

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top