Rozdział 35


- O której masz samolot?

Podniosłem wzrok i spojrzałem na stojącą w drzwiach Anastazje. Była 9 rano a ja spakowany na kolejny wyjazd czekałem na instrukcje od Kruczka.

- O 12 - odpowiedziałem. - Wracasz do Mai?
- Jeszcze nie wiem - uciela prędko, obdarowując mnie obojętnym wzrokiem. - Poczekam, aż po Ciebie przyjadą.
- Jedziesz ze mną na lotnisko? - spytałem pełen nadziei na to, że usłyszę ''tak'' z jej ust. Zamiast tego znów spojrzała na mnie chłodnym wzrokiem i zagryzła wargę, jak to miewała robić, gdy podejmowała ważną dla niej decyzję.

- Chodź na śniadanie - zakończyła i tyle jej było. Zniknęła za ścianą, a mój telefon zawibrował, gdy dostał sms od Dawida, który dotyczył wyjazdu, przeczytałem, że mam być gotowy na 10:30 i westchnąłem głęboko. Nie chciałem wyjeżdżać, tym bardziej że nam się posypało. Gdybym mógł ot, tak rzucić to wszystko i próbować naprawiać to, co się schrzaniło, zrobiłbym to. Ale takie życie sportowca, że nie zawsze możemy robić to, na co mamy ochotę. Wziąłem w dłoń walizkę i wyszedłem z pokoju, kierując się w stronę schodów, powoli zniosłem rzeczy i postawiłem w przedpokoju, a sam ruszyłem do jadalni, aby coś zjeść.

- Nie wiedziałam, co będziesz chciał, więc zrobiłam kilka rzeczy - spojrzałem na stół wypełniony kanapkami, naleśnikami i sałatkami, które sama zrobiła, spojrzałem na nią pełny podziwu, jak zrobiła to w tak szybkim czasie. - Tak naprawdę wstałam o 7 i nie miałam co robić. Chłopaki wpadną coś zjeść?
- Dawid mi napisał, że nie mają czasu, ale...
- Zapakuje im to - podniosła się szybko, uderzając kolanem o stół. Wzięła dwa talerze i sztućce i przeszła koło mnie, złapałem ją za dłoń, a ta przestraszyła się i upuściła je. Rozległ się brzdęk tłuczonej porcelany i odbijających się od paneli sztućców.
- Ana...
- Ja to posprzątam - nim się obejrzałem, kucnęła i zaczęła zbierać resztki talerzy wyraźnie zdenerwowana całą sytuacją, odsunąłem krzesło i przykucnąłem obok niej, aby jakkolwiek pomóc. - Kamil, ja to zrobię...
- Zrobiłem coś nie tak? - spytałem pełen obaw przed jej odpowiedzią, potrząsnęła głową na nie i odwróciła się ode mnie. - Spójrz na mnie.
- Po prostu... - zaczęła. - To trudne, chce, żeby było dobrze, a spieprzyłam nawet śniadanie.
- Matko boska - potarłem się po karku. - Nic nie spieprzyłaś, od 7 stałaś przy garach, aby zrobić mi śniadanie niczym dla królowej angielskiej a chłopaki nie umrą z głodu.
- I tak im zapakuje - wstała i pociągnęła nosem. - Pojadę z tobą na lotnisko.
- Tak bardzo żałuje, że nie możesz lecieć ze mną - przymknąłem powieki. -Chyba że chcesz.
- Myślę, że to nie najlepszy pomysł na tę chwilę - uśmiechnęła się smutno. - Ale...
- Ale?
- Ale bardzo bym chciała - zakończyła. - Niby nothing is impossible, a jednak.
- Jeśli tylko chcesz.

ANASTASIA POV
Szliśmy przez krakowskie lotnisko, napotykając wzrok ciekawskich pasażerów. Po ostatniej passie wygranych Kamila, jak i drużyny są najbardziej aktualnie rozpoznawalnymi sportowcami w Polsce, więc nie ma co się dziwić, że co jakiś czas jakaś osoba zaczepia ich o zdjęcie czy autograf. Zresztą powinnam się raczej przyzwyczaić. Z oddali zauważyłam Kruczka rozmawiającego przez telefon i naprawdę brakowało mi jego ojcowskiego uśmiechu, którym obdarowywał mnie za każdym razem, gdy jechałam z nimi.

- Ty znowu tutaj? - syknął jasnowłosy chłopak, który nagle pojawił się koło mnie i dał mi kuksańca. - Mimo wszystko tęskniłem za dogryzaniem Ci.
- Dawid, mi również miło Ciebie widzieć – uśmiechnęłam się nieszczerze, po czym zakręciłam oczami. - Gdzie reszta?
- Gdzieś tu łażą, sporo paparazzo się zbiegło przed odlotem – wyciągnął komórkę z kieszeni i zaczął się nią bawić. - Widzę, że Stocha też porwali.
- No tak. - mruknęłam, siadając obok niego i grzebiąc w torebce w poszukiwaniu gum do żucia.
- Mogę spytać jak między wami? - odezwał się ponownie, a jego twarz jakby skamieniała, był śmiertelnie jak na niego poważny.
- Sama nie wiem – odgarnęłam kosmyk włosów i założyłam go za ucho. Nie chciałam być nie szczera, czy też skłamać, ale nie miałam ochoty opowiadać o wszystkim ze szczegółami. To był nasz Dzióbao, ale nie zdawałam mu relacji z naszego łóżka. - Nawet nie wiem, co ja tu teraz robię, to tak nagle.
- No rozumiem, mam nadzieje, że wszystko się ułoży. - dodał mi otuchy swoim uśmiechem.
- Też bym tego chciała – westchnęłam, a zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć, poczułam, jak wokół mojej szyi zacieśnia się uścisk. - Boże, dusze się.

Do moich uszu doszedł gromki męski śmiech i już wiedziałam komu mam szykować trumnę na weekend.

- Andrzej? - mimo wszystko rozszerzyłam oczy i padłam w ramiona mojego najlepszego samochodowego kompana, który miał się nie pojawić w Oslo. - Jedziesz z nami?
- No co innego bym tu robił – uściskał mnie mocno, czochrając po włosach jak na każdym naszym spotkaniu, wygładziłam ciemne kosmyki i wystawiłam mu język.- Nie mogłem odpuścić takiej imprezy w Oslo!

- Tobie imprez starczy, nadal masz szlaban – mruknął Kruczek, który pojawił się tuż obok nas, spojrzał na godzinę i zawołał resztę kadry. - Po tym, co nawywijałeś ostatnio, to chciałem Cię wziąć do pokoju.

- Panie trenerze, ale...

- Ale chłopaki, a dokładnie Stefan i Kamil wstawili się za tobą i będziesz ze Stefanem – dodał z nutą zadowolenia w głosie. - A Piotrek i Dawid mają pokój tuż obok mnie. W sumie ciesze się, że nie śpię z nikim z was, bo nie zaznałbym spokoju i zamiast was to mnie widzielibyście u fizjoterapeuty.

Zgromił ich wzrokiem, a ja parsknęłam cicho śmiechem, wspominając ostatnie fińskie wydarzenia.
- Chłopaki, pora lecieć. - zakończył Łukasz i ruszył w stronę odprawy paszportowej

**************

Jakiś czas temu, wylądowaliśmy na lotnisku w Oslo, po odebraniu bagaży wszyscy zapakowaliśmy się do podstawionego autokaru i ruszyliśmy do wynajętego przez FIS hotelu. A gdy już wszyscy zameldowali się na miejscu, rozeszliśmy się do pokoi, aby wypocząć przed wręczeniem plastronów pod Ośrodkiem Sportów Zimowych w Oslo.

- Chyba nie wzięłam tabletek – mruknęłam, przeszukując kosmetyczkę w poszukiwaniu antykoncepcji, już nie chodziło o to, że chce zbliżenia z Kamilem a o to, że muszę brać je regularnie, aby nie wybić się z cyklu.
- Planujesz coś? - uniósł brew, a jego kącik ust delikatnie drgał, lecz ostatecznie nie podniósł się do góry. Zignorowałam jego komentarz i zaczęłam przeszukiwać walizkę, aż w końcu znalazłam małe białe opakowane, które narobiło mi tyle kłopotów. - Nie musisz mnie ignorować.
- Nie ignoruje Cię – odparłam, siadając i wyjmując jedną tabletkę, a potem popijając ją wodą.
- Długo będziesz na mnie obrażona? - spytał bez cienia strachu. - Wiem, co się stało, ale nie możesz w nieskończoność mieć mnie gdzieś.
- Ale kto powiedział, że mam Cię gdzieś? - odpowiedziałam na pytanie pytaniem. - Przesadzasz.
- Nie przesadzam, traktujesz mnie jak powietrze, odkąd wylądowaliśmy.
- No bo ty chyba myślisz, że po tej całej historii z Karoliną będziemy żyć w sielance – rzuciłam. - Kamil, bądź realistą.
- No ale... - zaczął. - Nie ważne.

Kamil POV
Spojrzałem na nią, bawiła się komórką, siedząc na drugim końcu łóżka. I myśl, że nie mogłem jej dotknąć, bo zjadłaby mnie żywcem, naprawdę bolała. Kilka dni temu Karolina zasypywała mnie toną wiadomości, że nie pomnieniem dawać tak sobą rządzić jakiejś smarkuli i że nie jest odpowiednia dla mnie. Ale od wczoraj telefon zamilkł, a mnie ogarnął błogi spokój.
- Idę coś zjeść – mruknąłem i ubrałem bluzę.
- Kamil.. - przystanąłem, słysząc jej głos, zbliżyła się do mnie śmiało i delikatnie złapała moją dłoń. - Przesadziłam, naprawdę nie wiem, co we mnie wstąpiło. Ostatnio sporo się działo i niektóre rzeczy, ta zazdrość o Ciebie jest dla mnie nowa.
- Przecież wiesz, że jestem tylko i wyłącznie twój – westchnąłem cicho, patrząc prosto w jej ciemne oczy. - Myślałem, że nie muszę ci tego powtarzać w kółko.
- Ja wiem... po prostu muszę sobie to poukładać – odparła, a ja zauważyłem, że jej przed chwilą delikatny uścisk był o wiele mocniejszy. - Poza tym, kurwa, nie oszukujmy się za tydzień mam okres.
- Uwierz mi, nawet gdybym poznał Cię dzisiaj, zakochałbym się ponownie – odpowiedziałem w 100% szczerze. - I nie pozwolę, aby małe porozumienia zniszczyły to, co do tej pory udało nam się stworzyć.

Roześmiałem się, patrząc na jej zaczerwienione policzki. Była taka dziewczęca i beztroska, co również mi dodawało sporo świeżości. Szczególne po tym, co już przeżyłem przez te 29 lat. A i nasza spora różnica wiekowa nie była już żadną przeszkodą, aby być razem, tym bardziej że najbliżsi najwyraźniej ją zaakceptowali, co dawało mi kolejne powody do szczęścia.

- No i jesteś jedyna w swoim rodzaju z tymi wyznaniami – złożyłem krótki pocałunek na jej czole. - Andrzej jest na dole, idziesz ze mną?
- Właściwie mogłabym coś zjeść – odparła równie szybko. - Ubiorę tylko sweter.
- Nie wyglądasz najlepiej – popatrzyłem na jej bledszą niż zwykle osobę i szczuplejszą niż wcześniej. - Wszystko w porządku?
Skinęła głową, obdarowując mnie uśmiechem i ruszyła tuż za mną. Mimo wszystko nie do końca jej wierzyłem i na pewno nie ważyła więcej niż 50 kg, mimo że po długich rozmowach obiecywała, że to będzie maksymalny spadek wagi. Ale nie chciałem roztrząsać tego tu, w Oslo gdzie to wszystko miało się niestety, ale znów naprawić.

- Darling, just hold on* - roześmiała się, splatając swoje palce z moimi. Poczułem iskierki jak wtedy gdy zrobiła to pierwszy raz. W końcu doszliśmy do windy, a gdy ta się otwarła chyba nam obojgu opadła szczęka.

- Kamil. - poznałem jej głos, zmierzyła mnie wzrokiem, aż zjeżył mi się włos. - i Anastasia. Miło mi was znowu widzieć.

*cytat piosenki Louisa Tomlinsona - Just Hold On (tłum. kochanie, trzymaj się)


for you

Długo mnie nie było, przykro mi stwierdzić, że ostatnim czasem dopadł mnie jakiś brak weny i mimo, że chce to nie potrafię :/ mam nadzieję, że minie mi to w najbliższym czasie i znów będziemy mogli regularnie się ''widywać''. W tym tygodniu mamuty, jakie odczucia? Ja osobiście nie mogłam się doczekać. W wiadomości prywatnej dostałam pytanie czy byłam w Zakopanem, i tak, ostatecznie udało mi się być na konkursie indywidualnym, polecam każdemu bo to nie tylko wspaniała atmosfera ale piękne wydarzenie dla kibiców jak i skoczków.

So, do przeczytania niedługo :)

Zapraszam oczywiście do komentowania bo to motywuje oraz ciekawi mnie wasze zdanie :)

All love,

Demurie

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top