Rozdział 3.

Była godzina 23.30, sie­dzia­łam na moim lap­to­pie i zgry­wa­łam zdję­cia które zro­bi­łam tego samego dnia, posta­no­wi­łam wrzu­cić je na mojego foto­bloga a potem w jakiś spo­sób skon­tak­to­wać się z Tomem i wysłać mu je przez maila. Szu­ka­łam jakie­go­kol­wiek kon­taktu z chło­pa­kiem, nie­stety bez­sku­tecz­nie, posta­no­wi­łam odna­leźć innego skoczka z norek i popro­sić go o E-mail. Wpa­dłam na pomysł i w wyszu­ki­warkę na face­bo­oku wpi­sa­łam imię Johanna, weszłam na jego fan­page, gdy zoba­czy­łam opcje wysła­nia wia­do­mo­ści aż pod­sko­czy­łam na moim łóżku i zabra­łam się za wysy­ła­nie prośby. Chwile poźniej zamknę­łam lap­topa i posta­no­wi­łam wyjść na taras i ode­tchnąć świe­żym powie­trzem, w końcu przez ostat­nie dwie godziny wga­pia­łam się w zdję­cia obra­bia­jąc je i wal­cząc z apa­ra­tem który dość często odmawiał posłuszeństwa. Wzię­łam kurtkę z wie­szaka i wyszłam z pokoju zamy­ka­jąc go, kie­ro­wa­łam się do końca kory­ta­rza gdzie stał sto­lik i były wiel­kie prze­szklone drzwi. Otwar­łam je i wyszłam na zimne powie­trze, wzię­łam kilka odde­chów i wpa­try­wałam się w świa­tła Zako­pa­nego, mimo poźniej pory Kru­pówki na­dal tęt­niły życiem jak i oko­lice skoczni, co jest nie­ty­powe jak na tą porę roku. Opar­łam się o ścianę i spoj­rza­łam na tele­fon, bate­ria powoli roz­ła­do­wy­wała się więc posta­no­wi­łam wró­cić do pokoju. Szłam kory­ta­rzem i mija­jąc windę usły­sza­łam kroki idące za mną, auto­ma­tycz­nie przy­spie­szy­łam, na co ktoś z tyłu zare­ago­wał tym samym, posta­no­wi­łam sta­wić czoła i sta­nę­łam jak wryta, ogląd­nę­łam się do tyłu i ujrza­łam blond włosy, wysoka postać stała nade mną i wpa­try­wała się we mnie.

– Anders, nawet nie wiesz jak mnie wystra­szy­łeś – powie­działam czu­jąc że moje mię­śnie prze­stają się napi­nać ze zde­ner­wo­wa­nia.

– Prze­pra­szam, chcia­łem zoba­czyć czy to Ty, nie wie­dzia­łem że tu miesz­kasz – mruk­nął Fan­nis odrzu­ca­jąc dło­nią włosy opa­da­jące mu na twarz. – czemu nie śpisz?

– Obra­bia­łam zdję­cia z dzi­siaj i tro­chę mi to zajęło – mówi­łam – a Ty?

– Umó­wi­łem się z Kami­lem na piwo, mamy do poga­da­nia – powie­dział uśmie­cha­jąc się nie­śmiało – o wilku mowa. Odw­ró­ci­łam się na pię­cie i moja twarz pra­wie wylą­do­wała na tor­sie Sto­cha, spogląd­nę­łam do góry prze­pra­sza­ją­cym wzro­kiem a ten zare­ago­wał uśmie­chem na twa­rzy. Wyglą­dał ina­czej niż na sko­kach, ubrany w czarną koszulkę która tylko pod­kre­ślało jego wyspor­to­wane ciało pre­zen­to­wał się świet­nie, tak praw­dzi­wie i natu­ral­nie.

– Fan­nis, za dwie minuty na dole? – spy­tał ocze­ku­jąc na odpo­wiedź, blon­dyn przy­tak­nął głową i rzu­cił mi ciche 'cześć' rusza­jąc do windy. – co tu robisz?

– Kolejny który mnie o to pyta – zaśmia­łam się i roz­pię­łam bluzę czu­jąc gorąco. – Miesz­kam, byłam się prze­wie­trzyć aż Fan­ne­mel natknął się na mnie i mocno prze­stra­szył.

– Wszystko w porządku? – spy­tał spo­glą­da­jąc na mnie – On ma to w genach, co za koleś.

– Tak, oprócz tego że dosta­łam pal­pi­ta­cji serca, jestem cał­kiem zdrowa – zaśmia­łam się ner­wowo – nie powi­nie­neś już lecieć?

– No teraz mogę, pew­ność że wszystko okej mi na to pozwala – odparł uśmie­cha­jąc się i przy­ci­ska­jąc przy­cisk windy. – jedziesz?

– Nie, to moje pię­tro – rzu­ci­łam opie­ra­jąc się o ścianę – tylko nie prze­sa­dzaj­cie z alko­ho­lem, jutro dru­ży­nówka. Ewa by Cię zabiła.

– W tym momen­cie mało mnie to obcho­dzi – prych­nął prze­wra­ca­jąc oczami po chwili zmie­nia­jąc wyraz twa­rzy na zmie­szany – prze­pra­szam, nie powi­nie­nem tego mówić, po pro­stu... nie ważne...

– Na pewno? – spy­ta­łam łagod­nie spo­glą­da­jąc na niego, jego ciemne oczy z roze­śmia­nych zmie­niły się na smutne i przy­ga­szone, po chwili odwró­cił swoją twarz w moją stronę i poki­wał głową na tak, uśmiech­nę­łam się i ruszy­łam do swo­jego pokoju, zamy­ka­jąc drzwi usły­sza­łam dono­śny głos docho­dzący z kory­ta­rza. Wygląd­nę­łam jed­nym okiem i zoba­czy­łam Kamila krą­żą­cego koło wyj­ścia na taras, gło­śno mówił do tele­fonu, co jakiś czas śmie­jąc się iro­nicz­nie, w końcu w przy­pły­wie emo­cji rzu­cił tele­fo­nem w ścianę a mnie prze­biegł dreszcz prze­ra­że­nia, spoj­rzał w stronę mojego pokoju zauwa­ża­jąc moją głowę wysta­jącą zza fra­mugi, cof­nę­łam się do pokoju i zamknę­łam drzwi. Co się wła­śnie stało? Z kim roz­ma­wiał? Posta­no­wi­łam wyma­zać tą sytu­acje z pamięci, cho­ciaż do jutra, bo jedyną rze­czą na którą teraz mia­łam ochotę to gorący prysz­nic, łóżko i dobry film Woody Allena.

Obu­dzi­łam się wcze­śnie rano, moje powieki spra­wiały mi dziś szcze­gól­nie okropny ból i jedynie co mnie przerażało to to że muszę je zaraz podnieść, nie­stety zosta­łam zmu­szona sły­sząc wibru­jący tele­fon, się­gnę­łam po niego i spoj­rza­łam na godzinę. 7.48, jak na mnie wcze­sna, nor­mal­nie jesz­cze nocna godzina a od ponad 20 minut zmu­sza­łam się do zaśnię­cia co nie dało zamie­rzo­nych efek­tów, weszłam na Face­bo­oka i spraw­dzi­łam wia­do­mość, Johann odpi­sał mi życząc miłego dnia i poda­jąc e-mail Toma, posta­no­wi­łam po śnia­da­niu wysłać wszyst­kie zdję­cia, odrzu­ca­jąc koł­drę posta­wi­łam bose stopy na dywa­nie i czu­jąc zimno na całym ciele pobie­głam do łazienki, spo­glą­da­łam na sie­bie w lustrze i uło­ży­łam włosy, uzna­łam że przed sko­kami nie będę nic z nimi robić oprócz roz­cze­sa­nia, w końcu wyszłam z pomiesz­cze­nia i parę minut poźniej ubrana scho­dzi­łam scho­dami do restau­ra­cji miesz­czą­cej się na par­te­rze budynku, prze­cho­dząc obok recep­cji spo­strze­głam Stjer­nena i poma­cha­łam mu na powi­ta­nie kro­cząc w stronę drzwi restau­ra­cji. Usia­dłam przy sto­liku który odna­la­złam wczo­raj i zamówi­łam nale­śniki z cze­ko­ladą i owo­cami, cze­ka­jąc na posi­łek wpa­try­wałam się w widoki myśląc o tym że jesz­cze dziś spo­tkam dużo skocz­ków, z moich myśli wyrwał mnie zna­jomy głos. Spoj­rza­łam na chło­paka sto­ją­cego nad moim sto­li­kiem i zaniemówi­łam, patrzy­łam osłupiona na bru­neta uśmie­cha­jącego się do mnie nie potra­fiąc wydu­sić z sie­bie nawet słowa. Oto stał nade mną mój były chło­pak, Kac­per, bo tak ma na imię patrzył na mnie z roze­śmianą twa­rzą, po chwili spo­glą­da­jąc na wysoką dłu­go­nogą blon­dynkę kie­ru­jącą się w naszą stronę, na pyta­nie czy mogą się dosiąść ski­nę­łam głową.

– Więc co tu robisz? – spy­tał rezo­lut­nie.

– Przy­je­cha­łam z rodzi­cami na week­end, a Wy?

– Mój misiek zapro­sił mnie, mamy pokój w tym hotelu – powie­działa przy­tu­la­jąc się do chło­paka, naj­wi­docz­niej licząc na cień zazdro­ści z mojej strony. Spo­glą­da­łam na drzwi licząc że kto­kol­wiek kogo znam pojawi się w nich i wyswo­bo­dzi mnie z opre­sji, i w ten oto spo­sób poja­wił się... Maciek? Szedł w moją stronę po chwili zauwa­ża­jąc moje bła­galne spoj­rze­nie i przy­stą­pił do akcji.

– Ana, możesz na chwilę? – spy­tał spo­glą­da­jąc nagle na moich gości – a my się chyba nie znamy, Maciej Kot, bli­ski kolega Nastki. – odparł poda­jąc rękę chło­pakowi i dziew­czy­nie. Spoj­rza­łam na twarz blon­dynki i omal nie wybu­ch­łam śmie­chem gdy zoba­czy­łam jej oczy wycho­dzące z orbit, nagle puściła chło­paka i odsu­nęła się od Kac­pra, ten wyraź­nie zdzi­wiony spo­glą­dał na mnie i Maćka.

– Jasne, prze­pra­szam Was ale mamy sprawę do zała­twie­nia – odpo­wie­działam wsta­jąc i kiwa­jąc głową na poże­gna­nie. – Mam nadzieje że jesz­cze się spo­tkamy!

– Na pewno – wyją­kała cicho dziew­czyna. Odda­li­li­śmy się parę sto­li­ków dalej i roz­po­czę­łam roz­mowę.

– Ura­to­wa­łeś mnie wiesz? – powie­działam spo­glą­da­jąc na jego twarz. – ina­czej dalej sie­dzia­ła­bym z moim byłym i jego nową modelką.

– Nie ma za co, masz u mnie dług – odparł pusz­cza­jąc mi oko – już po śnia­da­niu?

– Naj­gor­sze w życiu, patrząc na ich szczę­ście jedyne co mia­łam to odruch wymiotny – mruk­nę­łam popra­wia­jąc włosy – jesz­cze lepiej że miesz­kają w tym hotelu, już widzę jak codzien­nie spo­ty­kam ich w holu.

– Miejmy nadzieje że tak nie będzie, w razie czego jestem do usług – odparł weso­łym gło­sem i odda­lił się w stronę recep­cji a ja powę­dro­wa­łam do windy, drzwi otwarły się a ja wsia­dłam zauwa­ża­jąc Kamila który już z niej wyszedł ale nagle się cof­nął i wsko­czył ponownie.

https://youtu.be/_0hU3uRTq0Y

– Cześć – rzu­ci­łam cicho błą­dząc spoj­rze­niem po podło­dze.

– Prze­pra­szam że byłaś świad­kiem tego, wczo­raj... – zaczął mówić – powi­nie­nem zna­leźć bar­dziej ustronne miej­sce.

– Ale to ja pod­słu­chi­wa­łam czego nie powin­nam robić – odpar­łam cicho, spo­glą­da­jąc na jego dło­nie wsa­dzone w kie­sze­nie spodni.

– Popa­trzysz na mnie?

– Głu­pio mi przez to, naprawdę...

– Nie powinno Ci być – spo­glą­dał na mnie jakby cze­ka­jąc aż podniosę spusz­czoną głowę, posta­no­wi­łam to zro­bić i nie bać się już jego wzroku, w końcu to nie była tylko moja wina.

– Wyglą­dasz jakoś ina­czej – mruk­nął patrząc na moje włosy.

– Natu­ral­nie i nie­uro­dzi­wie – zaśmia­łam się obra­ca­jąc się do lustra – muszę wró­cić do pokoju i ogar­nąć swoje życie, bo dzi­siej­szy dzień już mam zepsuty.

– Czemu? – spy­tał.

– Spo­tka­łam swo­jego byłego chło­paka z jego blondi panną z dłu­gimi nogami i wyglą­dem modelki – odpo­wie­działam patrząc w jego pro­fil.

– Jestem pewien ze nie wygląda lepiej od Cie­bie – odpo­wie­dział wpa­tru­jąc się w zmie­nia­jące się pię­tra na ekra­nie – wysiadka Ana.

– Ale... – mówi­łam gdy natych­miast mi prze­rwał.

– Musze z Tobą tak serio poroz­ma­wiać o tym co było wczo­raj a Dawid wyszedł więc mamy spo­kój. – powie­dział prze­pusz­cza­jąc mnie w drzwiach i wska­zu­jąc kie­ru­nek w któ­rym mam iść, spu­ści­łam głowę posta­na­wia­jąc się nie sprze­ci­wiać, może to fak­tycz­nie dobry pomysł? Przysta­nę­łam przy pokoju 238, bru­net otwo­rzył drzwi i wpu­ścił mnie do środka, usia­dłam na łóżku i spo­glą­da­łam na niego krzą­ta­ją­cego się po pokoju, jesz­cze parę tygo­dni temu gdyby ktoś powie­dział mi że będę sie­dzieć w pokoju tego Kamila Sto­cha, nie uwie­rzy­ła­bym ni­gdy. Pod­niósł słu­chawkę od tele­fonu i zamó­wił dwie kawy. Prze­pro­sił mnie na chwile i wyszedł z pokoju, sta­nę­łam na równe nogi i zaczę­łam przy­glą­dać się posta­wio­nej na sto­liku ramce ze zdję­ciem, Kamil z Ewą. Oboje uśmiech­nięci, wpa­trzeni i zako­chani w sobie, to nie­sa­mo­wite jak dwoje ludzi potrafi dażyć sie­bie tak wiel­kim uczu­ciem, mimo czę­sto dzie­lą­cych kilo­me­trów, ufają sobie. Poło­ży­łam je na tym samym miej­scu i odwró­ci­łam się, Kamil stał i wpa­try­wał się w każdy mój ruch. Usia­dłam, podał mi kawę, upi­łam jej łyk i odło­ży­łam. Usiadł naprzeciwko mnie, odłożył napój i poprawił ramke ze zdjęciem, patrzył w nią pare sekund po czym uśmiechnął się smutno wzdychając.

– Więc trudno mi zacząć tą roz­mowę ale nie chce żebyś myślała że jestem jakimś tyra­nem, czy wście­kam się o byle co – mówił powoli – po pro­stu chce żebyś przez tą wczo­rajszą sytu­acje nie myślała o mnie źle.

– Kamil, rozu­miem, mogłeś się wku­rzyć o coś, uczu­cia się nagro­ma­dziły i tak wyszło – odpar­łam – sama mam cza­sami ochotę rzu­cić to wszystko i wyje­chać gdzieś daleko...

– Pokłó­ci­łem się z Ewą.

Zaniemówi­łam. Co?

– Nie powi­nie­nem Ci tego mówić bo to nasze sprawy, ale ufam że nie powiesz tego nikomu wię­cej, więc tak wła­śnie się stało, nie wiem co ostat­nio się dzieje mię­dzy nami i to mnie okrop­nie męczy – wyszep­tał spusz­cza­jąc głowę – to jedna z przy­czyn tego co się ostat­nio dzieje.

– A reszta?

– Nie mam ochoty o tym gadać.

– Rozu­miem Cię. Ktoś jeszcze wie o Ewie i Tobie?

- Nie, nawet rodzina. Myślą że wszystko jest dobrze, gdy nie jest nic dobrze. Można powiedzieć że obdarzyłem Cię właśnie moim zaufaniem.

- Dziękuje.

– Mam nadzieje że cho­ciaż teraz nie bierzesz mnie za nieogarniętego faceta – rzu­cił a przez jego twarz prze­biegł cień uśmie­chu.

– Nie myśla­łam tak ni­gdy – wyrzu­ci­łam z sie­bie cztery słowa, upi­łam łyk kawy i spogląd­nę­łam na scrab­ble leżące na szafce. Pomyśla­łam że warto zro­bić coś co poprawi mu humor. Wsta­łam więc i się­gnę­łam po nie roz­kła­da­jąc na łóżku Kamila, spo­glą­dał na mnie z dzie­cin­nymi iskier­kami w oczach i miną '' No to nie dzieje się na prawdę". Posła­łam mu szczery uśmiech i zapro­po­no­wa­łam grę a stawką było podej­ście do Dawida i wyzna­nie mu miło­ści. Zacięta walka toczyła się mię­dzy nami, a koń­cówkę gry prze­rwał nam wcho­dzący do pokoju blon­dyn, wyraź­nie zdzi­wiony moją obec­no­ści spoj­rzał zna­cząco na Kamila a ten zigno­ro­wał jego spoj­rze­nie. Chwile potem z moich płuc wyle­ciał okrzyk zwy­cię­stwa i mina wygra­nej poja­wiła się na mojej twa­rzy, Kamil scho­wał twarz w dło­niach licząc że odpusz­czę mu i nie będzie musiał tego robić. Spo­glą­da­jąc przez palce bła­gal­nym wzro­kiem świ­dro­wał mnie na wylot ale posta­no­wi­łam nie odpu­ścić. Zszedł ze swo­jego łóżka i usiadł koło Dawida.

– Dawid, od dawna chcia­łem Ci to powie­dzieć – powie­dział łapiąc za dło­nie prze­ra­żo­nego blon­dyna – popro­si­łem o pokój z Tobą bo mi się podo­basz i chyba... chyba się w Tobie zako­cha­łem. – odparł patrząc w jego twarz która z zmie­sza­nej przy­brała wyraz prze­ra­że­nia.

– Kamil ale...

– Cii, nic nie mów... możemy to zacho­wać w tajem­nicy – odparł a ja par­sk­nę­łam nie­po­skro­mio­nym śmie­chem, Stoch dołą­cza­jąc chwile potem sam śmiał się wnie­bo­głosy.

– Kamil, chce Ci powie­dzieć tylko ze Ty też mi się podo­basz, ni­gdy nie potra­fi­łem zebrać w sobie tyle odwagi aby Ci o tym powie­dzieć – odparł patrząc w oczy chło­paka po czym dotknął jego ramie­nia. Mina Sto­cha auto­ma­tycz­nie zmie­niła się w prze­ra­żoną, tak samo jak moja w zdzi­wioną. Co tu się dzieje?

– Możemy żyć razem w tej tajem­nicy, zro­bię to dla Cie­bie – mówił blon­dyn czu­łym wzro­kiem patrząc jak kolor skóry i twa­rzy Kamyka przy­biera barwę ścian – białą. Blado spo­glą­dał na mnie i Kubac­kiego sie­dzą­cego naprze­ciwko niego. Przełknął gło­śno ślinę i gdy chciał wydać z sie­bie jakiś odgłos, uprze­dził go odgłos nagłego rechotu Dawida, który dosłow­nie spra­wił że blon­dyn zamach­nął się do tyłu i ude­rzył głową w ścianę. Dołą­czy­łam się do niego par­ska­jąc cicho i spo­glą­da­jąc na­dal na skoczka. Bru­net sie­dział wpa­tru­jąc się w nas oboje po czym rzu­cił nadą­saną minę i trza­ska­jąc drzwiami wyszedł z pokoju. Spogląd­nę­łam na Kubac­kiego.

– Ucz­cijmy minutą ciszy naszego kolegę który był pewien że przy­jaźni się z gejem, niech śpi w tym pokoju ze mną w spo­koju.

Minute ciszy prze­rwało nam wej­ście Piotrka i Maćka, który zdzi­wieni moją obec­no­ścią zaczęli spo­glą­dać na Dawida dziw­nym wzro­kiem.

– Pano­wie, to Stoch ją zapro­sił nie ja, nawet nie wie­dzia­łem że tu pomiesz­kuje – powie­dział w geście obron­nym – zresztą kto wie po co.

– A Dawid, czyli jak­byś wie­dział to byś zapro­sił? – pytał docie­kli­wie Pio­trek tłu­miąc śmiech.

– Rozma­wia­li­śmy tylko – powie­działam pio­ru­nu­jąc go wzro­kiem.

– To dla­czego kró­le­wicz wyszedł stąd z obra­żoną miną? Spo­tka­li­śmy go po dro­dze i wyglą­dał jakby miał nas zaraz pożreć żyw­cem – mruk­nął Piter, patrząc a to na mnie a to na Dawida. Maciek roz­glą­dał się po pokoju nic nie doda­jąc a jego wzrok zatrzy­mał się na prze­wró­co­nej ramce ze zdję­ciem Kamila i Ewy, a potem na mnie. Już chcia­łam podejść i wytłu­ma­czyć mu cale zaj­ście bo ogar­nęło mnie dziwne i nie­spo­ty­kane poczu­cie winy? Tylko jakiej znowu winy?

– Zało­ży­łam się z nim że jak wygram w Scrab­ble to będzie uda­wać geja i wyzna Dawi­dowi miłość – odpar­łam wska­zu­jąc na blon­dyna masu­ją­cego tył głowy. – Wygra­łam no i...

– No i? – spy­tał Maciek.

– No i wyznał mu tą miłość, ale...

– Ale co? Nastka wysłów się – rzu­cił Piter.

– Ale Dawid zro­bił mu żart i uda­wał że jest w nim zako­chany, ten się prze­ra­ził a gdy odkrył że to tylko nie­winne kawały obra­ził się – odpo­wie­działam uśmie­cha­jąc się pro­mien­nie.

– A kto powie­dział że to były żarty?! – wrza­snął Kubacki, napo­ty­ka­jąc wzrok Piotrka i Maćka którzy auto­ma­tycz­nie się odsu­nęli metr od niego. – No dobra, to były żarty, już nie bój­cie się.

Zaśmia­łam się cicho, i patrzy­łam na ich trójkę, posta­no­wi­łam wstać i poszu­kać Kamila, popro­sić go aby już się nie wku­rzał ale mnie ubiegł, wszedł do pokoju i wska­zu­jąc na mnie pal­cem powie­dział:

– Nie wyba­czę Ci tego – rzu­cił oschle, sia­da­jąc obok mnie. – A Wy co? Mini­stranci po kolę­dzie? – mruk­nął spo­glą­da­jąc na Maćka i Pitera.

– Ksiądz się zna­lazł – prych­nął Maciek zagry­za­jąc wargę.

– No taki święty to ja raczej nie jestem – rzu­cił uśmie­cha­jąc się bez­czel­nie.

– Chcie­li­śmy tylko spy­tać czy lecisz z nami na siłow­nie.

– Pójdę potem sam, mam gościa jak widzi­cie – mruk­nął wska­zu­jąc na mnie dło­nią.

– Dobra tylko pamię­taj że za 3 godziny mamy tre­ning – rzu­cił Żyła zatrza­sku­jąc za sobą drzwi. W ten oto spo­sób zosta­łam sama z Sto­chem i Kubac­kim, obaj wpa­try­wali się w sie­bie przez parę dobrych minut ale posta­no­wi­łam nie trwać w tej ciszy.

– W skali od 1–10, jak jesteś zły?

– 11.

– Kamil, gdzie Twoje poczu­cie humoru? – spy­tał Dawid kręcąc oczami.

– Zni­kło wraz z Twoim życiem – wark­nął siląc się na zły ton.

– Okej, to może ja pójdę – powie­dział wymija­jąco i zaczął powoli do przy­bli­żać się do drzwi.

– I tak mi za to zapła­cisz – krzyk­nął gdy drzwi do jego pokoju zatrza­snęły się. Odw­ró­cił się w moją stronę, a ja zamiast tkwić w kamien­nej twa­rzy, roz­pro­szy­łam się i chwile potem śmia­łam bez­gło­śnie zakry­wa­jąc dło­niami twarz. Złow­rogi wyraz twa­rzy Sto­cha, powoli ustę­po­wał zdzi­wie­niu zmie­sza­nemu z uśmie­chem, nie powiem że nie wygląda tak naprawdę przy­stoj­nie, dobra fak­tycz­nie wygląda naprawdę świet­nie w tak natu­ral­nym wyda­niu, jego wzrok z mojej osoby powę­dro­wał na wibru­jący tele­fon, ode­brał go i wdał się w krótką roz­mowę.

– W hotelu, tak, tak... – mówił – z Dawi­dem, no a z kim innym mógł­bym być? Okej, też Cię kocham, cześć – mówił bez­na­mięt­nie.

– Ewa?

– Tak, chciała wie­dzieć gdzie jestem – odparł.

– I z kim jesteś... – doda­łam, a ten rzu­cił tele­fon na łóżko kolegi.

– Ostat­nio jest prze­wraż­li­wiona... Mocno prze­wraż­li­wiona, nie mogę ni­gdzie iść bez jej infor­mo­wa­nia – rzu­cił popra­wia­jąc opa­da­jącą na jego oczy grzywkę.

– Nie musia­łeś jej okła­my­wać – powie­działam ale mi prze­rwał.

– Musia­łem bo gdy­bym tego nie zro­bił to pew­nie zre­zy­gno­wa­łaby z Two­jej asy­sty, a to dla Cie­bie duża szansa – odpo­wie­dział skru­szony bawiąc się rogiem koł­dry. Mimo­wol­nie się uśmiech­nę­łam, nie chcia­łam aby miał kło­poty przez to że tylko roz­ma­wiamy, tym bar­dziej że jest naprawdę wyjąt­ko­wym męż­czy­zną i zasłu­guje na duże zaufa­nie któ­rym naj­wi­docz­niej Ewa go nie darzyła, ale nie miałam zamiaru jej osą­dzać po jed­nej roz­mo­wie, prze­cież wczo­raj wyda­wali się tacy szczę­śliwi, zresztą zawsze tak wyglą­dają. Spoj­rza­łam na niego, trzy­mał w dło­niach swoją kawę a na jego środ­ko­wym palcu błysz­czała obrączka z wygrawerowanym napi­sem Ewa, poczu­łam dziwne ukłu­cie w sercu, sama nie wiem czemu ogar­nęła mnie dziwne uczu­cie smutku. Co to było do cho­lery? Zigno­ro­wa­łam moją podświa­do­mość i wró­ci­łam do żywych.

– Dzię­kuje że mnie wysłu­cha­łaś – mówił – w końcu mogłaś zigno­ro­wać i uznać za popie­przo­nego fra­jera który nawet z żoną się nie umie doga­dać.

– W sumie spę­dzi­łam fajne... – odpar­łam po czym spoj­rza­łam na zega­rek, nie kry­jąc zdzi­wienia kon­ty­nu­owa­łam – 2,5 pół godziny, wow. Ale w sumie wyzna­wa­nie miło­ści Dawi­dowi było tego wartę. – Zaśmia­łam się zauwa­ża­jąc jego kar­cący wzrok.

– Nigdy wię­cej nie każ mi tego robić, pro­szę – powie­dział uśmie­cha­jąc się – plus chce dodać że jesteś pierw­szą fanką z którą zła­pa­łem taki kon­takt, inne zazwy­czaj były dość...

-...sza­lone – dokoń­czy­łam – wiem, w sumie też nie mogłam usie­dzieć na miej­scu gdy dowie­działam się że jadę.

– Będziesz w Wiśle?

– Jesz­cze nie wiem, mam nadzieje że będę mieć jak przy­je­chać – odpar­łam. – będę się już zbie­rać, w końcu za nie­długo masz tre­ning a ja prze­szka­dzam.

– Nie prze­szka­dzasz – powie­dział z chło­pię­cym uśmie­chem na twa­rzy.

– Kru­czek by Cię zabił gdy­byś się spóź­nił – zaśmia­łam się popra­wia­jąc koszulkę, wycią­gnę­łam tele­fon i zoba­czy­łam nie­ode­brane połą­cze­nia od numeru któ­rego nawet nie koja­rzy­łam, posta­no­wi­łam oddzwo­nić gdy nagle Kamil zabrał mi tele­fon i zaczął.

– Tu tele­fon Ana­sta­zji Roz­toc­kiej, z tej strony Kamil Stoch i pro­szę o nie wydzwa­nia­nie do Ana­sta­zji ponie­waż jest chwi­lowo zajęta – powie­dział męskim gło­sem.

– Ewa?

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top