Rozdział 28
Poszalałam, prawie 3k słów. Miłego czytania!
Wleciałam do pokoju z aktówką pod ręką, spóźniona już dobre 10 minut. Ostatnim czasem mam z tym jakiś dziwny kłopot, a to zaśpię, a to wydaje mi się, że mam jeszcze czas, kiedy go nie mam.
- Bardzo przeprasza... - rozpoczęłam na wejściu. 8 par oczu skierowane było na mnie, oczywiście oprócz Stękały który bawił się telefonem, kiedy próbowałam rozgryźć, o co chodzi i czemu nie ma tu konferencji. Dzióbao uniósł brew, patrząc na moją zdziwioną minę. - Co tu się dzieje?
- Musieliśmy coś naściemniać Stochowi przecież - mruknął Stękała, nadaj wpatrując się w swojego nowego Iphona, którym pochwalił się prawdopodobnie całemu Kuopio, dopóki nie rozbił w nim szybkę, zbiegając ze schodów i z rozmachem rzucając nim o marmurową posadzkę. - Tak dla informacji, wysłaliśmy go na trening z Goranem i Prevcem, niech podrą trochę koty ze sobą.
- Żeby się tylko przypadkiem nie pobili - zarechotał Piotrek, dając kuksańca w żebra najmłodszemu z zawodników. - W ich przypadku to już wszystko możliwe.
- Więc wracając do sedna sprawy - rozpoczął Kruczek, odsuwając krzesło i wskazując, abym usiadła. Posłusznie rozsiadłam się na miejscu. - Wspominaliście coś o organizacji urodzin dla Kamila, od razu was informuje, że nadmierne spożywanie alkoholu, co w waszym wypadku - spojrzał na Piotrka, który prychnął robiąc nadąsaną minę - Jest dość prawdopodobne, a wręcz pewne.
- No trenerze, niech pan nie wytyka błędów młodości Piotrkowi - uniósł się Dawid.
- Siadaj księżniczko - mruknął pod nosem selekcjoner. - Po prostu będę wdzięczny, jeśli do Polski wszyscy wrócimy cali, zdrowi i bez kaca jak stąd na hawaje. Chyba to tyle z mojej strony, oddaje głos Stefanowi.
- Więc przyjaciele i ty droga dziewczyno naszego lidera - zaczął przemowę Hula, przyznaje, prawie parsknęłam śmiechem na to rozpoczęcie, ale postanowiłam dokładnie posłuchać, co ma do powiedzenia najstarszy z grona skoczków. - Plan jest taki, cała impreza rozpoczyna się kulturalnie o 20, oto lista osób, które zostaną zaproszone.
Rozdał wszystkim po dwie kartki, fiu fiu, jak profesjonalnie.
- Stefan, ja nie wiedziałem, że z Ciebie to taki menago - mruknął Maciek, przeglądając obie kartki z podziwem wymalowanym na twarzy. - Profeska.
Przez twarz Huli przebiegł uśmiech zadowolenia, który po chwili zastąpiło ponowne skupienie.
- Dziękuje, ale to nie wszystko, w tych oto teczuszkach macie zaproszenia, menu, alkohole, które będą dostępne - spojrzał na trenera, który jedynie skinął głową. - dokładne dane, czyli co gdzie jak.
Z niedowierzaniem przeglądałam wszystko, co zapakowane było w granatową teczkę, nawet ja nie przygotowałabym takiego cudeńka. Nagle drzwi trzasnęły a do sali wleciała Marita a tuż za nią Borys. Wszyscy patrzyliśmy na nich, jakbyśmy wszyscy zobaczyli duchy, czyli tak jak oni na mnie 15 minut temu.
- No co?
- Stary, poprawże, chociaż ten krawat - ziewnął Andrzej. Faktycznie, jego krawat był dziwnie poluzowany a włosy roztrzepane. Koszula mojej przyjaciółki była o jeden guzik zbyt rozpięta. Ja wole nie myśleć co... po prostu, wole nie myśleć.
- Więc wracając, impreza jest ogólnodostępna dla wszystkich teamów, więc każdy może wpaść, ale na liście są osoby szczególnie darzone przez Kamila sympatią - dodał, czytając kilka nazwisk po kolei, aż doszedł do mojego. - Roztocka Anastasia.
Boże....
- Ach dziękuje, że mnie uwzględniłeś - syknęłam ironicznie.
- Drobiazg - puścił mi oko.
Kilkanaście minut później rozeszliśmy się każdy w swoją stronę, ja w stronę skoczni, na której trenowała moja miłość. Śnieg skrzypiał pod moimi traperami, kompleks skoczni w Kuopio już z daleka robił naprawdę dobre wrażenie. Co kilka minut widziałam migające w powietrzu sylwetki skoczków. Tak bardzo uwielbiałam ten widok, że nawet nie zauważyłam, gdy wpadłam na kogoś, kto był zdecydowanie wyższy ode mnie i prezentował o wiele mocniejszą posturę. Zachwiałam się, łapiąc go za rękę, zawisłam w powietrzu z zamkniętymi oczami.
- Ekhm?
Uniosłam powieki.
- Może to dla Ciebie wygodne, ale dla mnie niezbyt - mruknął, a na jego usta wpełzł ironiczny uśmieszek, uniosłam się do góry i strzepałam śnieg ze spodni. - Uważaj na siebie.
- Przepraszam - mruknęłam, poprawiając czapkę. - Postaram się.
- Co tutaj robisz? - spytał wyraźnie zaciekawiony moją osobą. Wspomniałam już, że był to ten Prevc?
Nie?
To był Prevc.
- Mój chłopak dziś z tobą trenował - zmieszałam się, świadoma niezbyt dobrych relacji między Kamilem a Peterem. Nawet nie wiem, z czego to wynikało, nigdy nie pytałam, bo Stoch na samo słowo ''Prevc'' dostawał białej gorączki. - Mam nadzieje, że się nie pozabijaliście, Anastasia.
Podałam mu dłoń.
- Peter i jak widzisz, jestem cały - mruknął, zakładając torbę na ramię. - Powinien być jeszcze z Goranem, wejście jest od prawej strony, bez akredytacji Cię nie wpuszczą.
Cholera, pieprzona akredytacja. No i muszę wracać się do pokoju.
- To świetnie - burknęłam, sprawdzając godzinę na telefonie. Usłyszałam szmer odsuwanego zamka, spojrzałam na Petera, który grzebał w swojej torbie wyraźnie czegoś szukając.
- Masz - podał mi swoją. - Konkurs zaczyna się o 18, więc koło 15 po prostu mi ją zwróć. Pokój 332.
I sobie poszedł.
Nie, żeby to była najdziwniejsza sytuacja dzisiejszego poranku.
A nie, jednak nią jest.
Wróćmy, doszłam do skoczni, gdzie o dziwo bez problemu zostałam wpuszczona na jej teren. Ruszyłam w stronę przeszklonego budynku, weszłam, napotykając na drodze kilku innych skoczków, w końcu moją uwagę zwrócił stojący na tarasie Goran. Uchyliłam drzwi, witając się ze słoweńskim trenerem i próbując wybadać, gdzie podziewa się Stoch. Uprzejmie pokierował mnie do części przeznaczonej dla fizjoterapeutów i rehabilitantów. Podziękowałam i ruszyłam w drogę, oby nie było jak w moim śnie. Zakręciłam oczami.
- Dominika? - krzyknęłam idącą przede mną dziewczynę. Odwróciła się i obdarowała mnie miłym uśmiechem. - Nie wiesz, gdzie jest Stoch?
- Skończyłam z nim pracować kilka minut temu, powinien się przebierać. - poinformowała mnie. - Musisz iść tędy.
Wskazała korytarz, wymieniłam z nią jeszcze kilka zdań na temat wczorajszego wieczoru i tego, jak spędziła go z Maćkiem.
- Jest naprawdę sympatyczny i dobrze nam się rozmawiało - skwitowała. - Wybacz, ale muszę już iść.
Pożegnałam koleżankę i ruszyłam korytarzem w stronę szatni, właściwie odrobinę bałam się do niej wchodzić, bo w końcu mogę tam zastać prawie nagich skoczków, a to nie w każdym wypadku może być smacznym widokiem. Postanowiłam usiąść na jednym z foteli ustawionych przed wejściem do sali i poczekać. Odblokowałam telefon i zaczęłam odpisywać na wiadomość Majki, dopóki mojej uwagi nie zwróciły krzyki z pomieszczenia, zdecydowanie był to głos Stocha i Tepesa, na szczęście rodzice od zawsze dbali o to, aby w naszym domu rozwijały się języki, biegłe władanie włoskim, angielskim i francuskim jest całkiem pożyteczne. Zbliżyłam się do drzwi, aby nasłuchać rozmów, fakt, to niezbyt grzeczne podsłuchiwać czyjeś rozmowy, ale w tym wypadku ciekawość zwyciężyła.
- Nie możesz startować do niego za każdym razem, gdy go zobaczysz - wrzasnął Jurij. - To nie jest normalne Kamil.
- Mogę robić, co mi się podoba, a Ty na pewno nie będziesz mi rozkazywać, zresztą należy mu się za zniszczenie... - mówił Kamil, nagle usłyszałam kroki w stronę drzwi, nagle czułam, że tracę równowagę i upadam. Dłonie niemiłosiernie bolały mnie od spotkania z podłogą, jak i moje biodro, którym również mocno uderzyłam o ziemie. Syknęłam cicho, próbując wstać, gdy poczułam, że ktoś próbuje mnie unieść.
- Wszystko w porządku? - spytał przerażony Tepes, prześwietlając mnie od góry do dołu. - Nie wiedziałem, że stoisz za drzwiami, wybacz.
- Chciałam tylko zapukać a tak mi się dostało - zaśmiałam się nerwowo, próbując ukryć swoje kłamstwo. - Czuje, że zostaną mi siniaki, ale poza tym w porządku.
- Potrzebujesz lodu?
Przytaknęłam po chwili zastanowienia, mężczyzna zniknął za najbliższym zakrętem, a ja ponownie usiadłam na fotelu. Nagle z pomieszczenia wyleciał Stoch, zawołałam go, odwrócił się zdziwiony tym, że tu jestem. Wyraźnie gdzieś się spieszył.
- Co tu robisz? - zapytał obojętnym tonem. Zima, zima. Nagle podniósł ze stolika akredytacje Petera i spoglądając na nią, prawie zapłonął ze wściekłości. Wziął głęboki oddech, trochę mnie przerażał. - Więc?
- Chciałam zobaczyć jak idą ci treningi a zamiast tego dostałam drzwiami od Tepesa - burknęłam, rozmasowując bolące nadgarstki. - Jak...
- Słyszałaś coś? - warknął do mnie, uniosłam pytająco brew.
- Nie - odparłam, siląc się na spokój. - A jest coś, co powinnam słyszeć?
- Skąd to masz? - pomachał akredytacją przede mną, wywróciłam oczami. - Skąd-to-masz.
- Peter użyczył mi ją, bo inaczej bym tu nie weszła - syknęłam. - Swojej niestety zapomniałam.
- Już jesteście na Ty? - uśmiechnął się bezczelnie. - Szybko sobie radzi chłopak.
- Jaki masz z nim problem? - warknęłam równie bezczelnie, jak on, coraz bardziej ciekawił mnie powód jego konfliktu z Prevcem który wydał mi się dość miły.
Jego oczy pociemniały.
- Nie mieszaj się w to - syknął głosem przepełnionym złością, pochylił się nade mną i spojrzał mi prosto w oczy. - Zobaczę go chociaż raz koło Ciebie, to obiecuje, że nie wystartuje w następnym konkursie. I to nie jest groźba, to jest ostrzeżenie. Chyba pora wytłumaczyć Peterowi do kogo może się zbliżać, a do kogo nie.
- Nie będziesz mi mówić, z kim mogę się spotykać, a z kim nie.
- Zobaczymy.
Odwrócił się na pięcie, tuż za nim stał Jurij, ten przeszedł obok, niego popychając go.
- A ten gdzie?
- Idzie dać nauczek Prevcowi, lepiej za nim idź, chyba że nie chcesz mieć kumpla. - wzięłam lód z jego dłoni i przyłożyłam do swojego biodra. Wybrałam numer Klimka, który zazwyczaj ratował mnie z opresji.
- Co młoda? - usłyszałam jego znajomy głos, wytłumaczyłam mu krótko całą sytuację. - To za 5 minut pod recepcją.
Ruszyłam dość koślawo z miejsca, rozmyślając nad całym przedstawieniem, które dane było mi zobaczyć, całym jego wybuchem złości i faktem, że nigdy nie widziałam go w takim stanie.
- Ana?
- Wybacz, zamyśliłam się - przytuliłam Klimka. - Musimy pogadać i masz być w stosunku do mnie w 100% szczery.
Zmrużył oczy.
- Postaram się - odparł, poszliśmy na taras, aby w spokoju porozmawiać. - Więc co jest?
- Co Peter Prevc zrobił takiego Kamilowi, że ten chce go zabić? - spytałam wprost.
- C-co?
- Klemens, ja się nie będę powtarzać i ja wiem, że ty wiesz co tu się odwala - odparłam szczerze, tym razem nie zamierzałam odpuszczać. - Proszę Cię.
- On mnie zabije - spojrzał na mnie. - Przykro mi, ale ode mnie się tego nie dowiesz. Obiecałem.
Prychnęłam. Pożegnałam się z Murańką i postanowiłam wrócić do hotelu.
*******Pokój 330, 331.. 332, bingo!
Zapukałam do dębowych drzwi, po chwili otwarły się, a w nich stanął Peter. W dość niecodziennym wydaniu. Dlaczego? Otóż stał przede mną w samych dresach i w ten sposób mogłam wybadać każdy minimetr jego klatki piersiowej, która co jak co ale robiła wrażenie. Utkwiłam wzrok w podłodze, zmieszana całą sytuacją, usłyszałam jego śmiech.
Właściwie wygląda na całego i zdrowego.
- Jesteś dość nieśmiała - powiedział swoim perfekcyjnym angielskim. - Przyszłaś mnie odwiedzić czy oddać mi akredytacje?
- Oddać akredytacje - mruknęłam.
- Wejdź - zaprosił mnie gestem dłoni, powoli ruszyłam w głąb pokoju. - Jeśli tak bardzo ci to przeszkadza, to mogę ubrać koszulkę.
Uśmiechnął się pewnie.
- Twój pokój, możesz chodzić jak chcesz - odparłam, unosząc głowę. Właściwie czemu miałam wstydzić, albo stresować się jego obecnością? - Przyszłam tylko oddać ci akredytacje i od razu podziękować.
- Nie musisz - stał przed ogromną szafą z lustrem, przeczesując włosy. Po chwili otworzył ją i wyciągnął z niej czarną koszulkę, którą po chwili ubrał na siebie. - Kamil mnie odwiedził.
Holy shit.
- Cokolwiek ci powiedział, nie zgadzam się z tym - mruknęłam. - I przepraszam za niego.
- Nie przejmuje się nim za bardzo, ma jakieś... władcze zapędy - powiedział z uśmiechem. - I chyba lubi się ze mną kłócić. Jakoś mi nie zależy.
Patrzyłam na Petera, jak chodzi po pokoju, pakując torbę, był wysokim zdecydowanie silnym mężczyzną. Miał piękny uśmiech. Zapewne był chodzącym ideałem każdej nastolatki, dwa lata temu sama bardzo go podziwiałam, nic dziwnego, był naprawdę przystojny i czarujący.
- Mam coś ciekawego na twarzy - parsknął z pewnym siebie uśmieszkiem na twarzy. Cholercia, ja się na niego gapiłam. Potrząsnęłam głową i wstałam, jego uśmiech jeszcze bardziej się rozszerzył.
- Proszę - wręczyłam mu akredytacje, wziął ją, zbliżając się do mnie. Zdecydowanie za blisko. - Muszę już iść.
- Za blisko? - spytał ironicznie. Czułam jego oddech na swoich włosach i dosłownie widziałam, jak jego klatka piersiowa pod koszulką unosi się i opada. - To słodkie jak się rumienisz.
- Ja się wcale.... - spojrzałam w lustro. Moje policzki miały różowy kolor, przygryzłam usta, które nabrały malinowego koloru. - Zdecydowanie muszę już iść.
- Wpadaj częściej - rzucił na pożegnanie. Otworzył mi drzwi, ''przypadkiem'' muskając moje biodra dłonią. Spojrzałam na niego, uniósł brew. - Oczywiście, jeśli chcesz.
Wyszłam i skierowałam się do winy, wachlując dłonią. Za gorąco. Co tu się odjaniepawla? Prevc do mnie zarywa, czy to ja odbieram to jakoś za bardzo? Chociaż nie oszukując się, w jego towarzystwie czuje się naprawdę nieswojo, i imponuje mi ta jego cholerna pewność siebie i przebojowość. Typ bad boya, który może mieć każdą, niczym w fanfiction które czytywałam 2 miesiące temu na wattpadzie.
Prevc P.O.V
Wziąłem telefon w dłoń i wybrałem numer Jurija:
- Będzie moja.
Kamil P.O.V
Siedziałem na łóżku, ukrywając twarz w dłoniach. Prevc znowu chciał zabrać mi to, co jest dla mnie najważniejsze, pierwszy raz zrobił to półtora roku temu, gdy dowiedziałem się, że ma romans z Ewą. 2 tygodnie wystarczyły, aby całe nasze małżeństwo wkrótce się posypało. Nie mówię, że było źle, kochałem ją i chyba Ona kochała mnie. A potem to się stało i wszystko, co czułem, powoli zaczęło zanikać i być zastępowane przez pustkę. Aż spotkałem ją. Była drobna, opatulona czarnym szalikiem, nie pewnie stała obok Maćka, przez ramie przewieszony miała aparat. Usiadła przy stoliku i była inna niż wszystkie fanki, które do tej pory spotkałem, była...normalna. Po prostu wypiła herbatę, pytając nas co jakiś czas o jakieś rzeczy i rozmawiając jak z normalnymi ludźmi. A potem rozmawiając ze mną, takiej ilości słów wsparcia nie słyszałem od nikogo a szczególnie od Ewy. Ta chciała, jedynie wiedzieć gdzie jestem, z kim jestem i czy aby na pewno nie z jakąś dziewczyną. Wciąż mam przed oczami widok tej kruszyny, takiej młodej i niewinnej. Stojącej koło mnie i chcącej przekazać mi całe ciepło ze swojego serca, to ciepło którego ja już nie posiadałem. A potem to potoczyło się tak szybko, zapomniałem o niej i nagle znów pojawiła się u boku Maćka na lotnisku, szczęśliwa i zakochana. Promieniała. Ubrana była w czarne legginsy i szary sweterek, włosy miała spięte w koka. Bawiła się telefonem, co jakiś czas spoglądając na mnie i spuszczając wzrok, gdy tylko widziała, że na nią patrzę. Cholernie mnie pociągała, nie przyznałem tego nigdy przed chłopakami, ale gdy widziałem ją z Maćkiem, dostawałem ''kota'', i chciałem zrobić wszystko, aby nie dotykał jej tak, jak ja mógłbym to robić. Straciłem przyjaciela w imię miłości. Czy żałuje? Nie. W ciągu ostatnich miesięcy, z młodej dziewczyny, stała się kobietą, która przestała wstydzić się tego, jak wygląda. Połamała wszystkie moje zasady na kawałeczki. Oszalałem? Tak.
Nagle drzwi uchyliły się, Ana weszła do pokoju. Wyraźnie poddenerwowana, właściwie dałem jej do tego powodu. Zrzuciła płaszcz i buty. Chwile krzątała się po pokoju w ciszy, odkąd tu weszła, nie powiedziała mi nawet głupiego cześć. W końcu uchyliła drzwi szafy i ściągnęła koszulkę, którą miała na sobie, wyciągając z niej bluzkę z wiązaniami na piersiach.
- Ana...
- Nie mów do mnie nawet, dopóki nie wytłumaczysz mi tej sytuacji z Prevcem - warknęła, patrząc na mnie w odbiciu lustra. - Poznałam go, to najnormalniejszy chłopak na świecie a ty rzucasz się do niego, jakby co najmniej zabił ci ukochanego zwierzaka. Nie rozumiem Cię, psujesz cały wyjazd gównem, które odwalasz, i to bez żadnego powodu. Naprawdę liczyła...
- Ewa mnie z nim zdradziła.
Nagle dziewczyna zamilkła i znieruchomiała. Spojrzała na mnie niepewnie, jakby nie do końca wierzyła w to, co mowie. Utkwiłem wzrok w jej odbiciu, jej wkurzony wyraz twarzy zaczął powoli ustępować na rzecz skrępowania, a może zmieszania?
- Ja...
- Nie wiedziałaś. Powinienem Ci powiedzieć, ale nie chciałem mieszać Cię w to, co było - odpowiedziałem zgodnie z prawdą. - Prevc przyczynił się do rozbicia mojego małżeństwa ponad półtora roku temu. Dlatego też...
- Nie chciałeś, żebym miała z nim kontakt - dokończyła. - Ty...
- Bałem się, że zabierze mi Ciebie, a z tym już bym sobie nie poradził. Jesteś najważniejszą osobą w moim życiu, gdybyś i ty odeszła to wszystko nie miałoby sensu. Peter jest cwany i to nie jest jego pierwszy wybryk. Nie chce, żebyś się z nim kontaktowała.
- Nie zabieraj mi wolności - odwróciła się w moją stronę. - Nie jestem Ewą, nie zamierzam Cię zostawiać tym bardziej, że tak trudno przyszło mi Cię zdobyć.
Poczułem jej dłoń na moim policzku, patrzyła na mnie swoimi brązowymi oczami. Koszulkę rzuciła w bok i usiadła okrakiem na moich kolanach, uśmiechnęła się, przymykając oczy i przybliżając swoje usta do moich. Smakowała słodko, stykaliśmy się nosami, co zapewne byłoby idealną sceną w filmie romantycznym, gdyby nie...
- Kamiś, rusz tyłeczek, zaraz zgrupo... To ja usiądę i popatrzę, mogę? - spytał Dzióbao szczerząc się jak idiota, a właściwie dokładniej jego głowa wystająca zza framugi. Zabije go. - Dziubaski wy moje, wystarczy już tego ślinotoku na dziś może?
Nagle poduszka pofrunęła w stronę drzwi. Kiedy zdążyła to zrobić? Zachichotała.
- Wypomnę ci to Ana, pożałujesz - odgrażał się zza drzwi Kubacki, po chwili trzasnęły i tyle go było.
- To... na czym skończyliśmy? - spytała, zatapiając swoją dłoń w moich włosach.
- Moment, gdy twoje usta idealnie wpasowują się do moich - odpowiedziałem. - Ale wole od razu deser.
Usłyszałem głośny pisk dziewczyny, gdy została przewrócona na materac.
- Jesteś potłuczony - odparła chichocząc.
- Gorzej z moją głową niż Żyły być nie będzie, my love.
Prevc P.O.V
- Zastanów się, Peter - mruknął Tepes. - Już raz zniszczyłeś mu życie.
- On mnie nie interesuje, interesuje mnie Ona.
- Kolejna zdobycz? Dorośnij. - upomniał mnie kolega, zignorowałem jego słowa. - Nie możesz wyrywać każdej laski, która Ci się upodoba.
- Nie zamierzam jej wyrywać - prychnąłem. - Wyrywać to wyrwałem żonę Stocha, większych oporów z rozłożeniem nóg przede mną nie miała.
- Gościu...
- Chce ją, tylko dla mnie. - odpowiedziałem, stając przy oknie i wpatrując się w widok Kuopio.
- A gdy ja coś chce, to zawsze to dostaje.
Czeeeeeeeeeeeeeeść!
27 pojawił się dość prędko, naszła mnie wene więc tak wyszło haha. Zaskoczeni nowym bohaterem? Mogę wam jedynie zdradzić, że Prevc namiesza, i to dość porządnie. Zapewnie fani Procha zaraz rzucą mnie na pożarcie za obsadzenie go w roli w której nie przepada za sobą z Kamykiem. Również kocham Procha i ff związane z tym shipem, ale Peter jakoś pasuje mi do roli którą odegra. Prawdopodobnie będzie też jednym z głównych bohaterów drugiej części więc będzie ciekawie.
Jak wasze odczucia po kwali? Ja osobiście jestem mega zadowolona i dumna z występu naszych, a szczególnie Kamila który mówiąc dosadnie ''przeleciał'' wszystkich haha. Widzieć ten uśmiech na twarzy i zadowolenie z wykonanej pracy, oraz to jak jest szczęśliwy napełnia mnie tylko optymizmem. Teraz czekać tylko na skład drużynówki na jutro i osobiście sądzę że mamy spore szanse na podium.
Właściwie to tyle z mojej strony :)
All love,
Demurie
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top