Rozdział 18

Ważna notka pod rozdziałem

ps: rozdział nie sprawdzany, poprawię go na dniach x

Obudziłem się, mimo iż bardzo nie chciałem. W końcu w snach układało nam się lepiej niż w życiu realnym. Spojrzałem na dziewczynę, siedziała w tym swoim śmiesznym turbanie z ręcznika i malowała usta.

- Nie rozumiem was - mruknąłem sennie sam do siebie.

- Jakich nas? - odwróciła się do mnie odsłaniając swoją osobę i um... dekolt, i fakt że nie miała stanika pod swoją bokserką i to że zrobiło mi się dziwnie fajnie.

- Kobiet, po co nakładacie tyle szpachli na twarz - potarłem dłonią twarz, otwierając szerzej oczy.

- Żeby zakryć to - wskazała na swoją twarz po czym wróciła do swoich czynności. Obserwowałem ją jeszcze kilka chwil zanim ponownie się odezwałem.

- Ale ty nie masz czego zakrywać - powiedziałem siadając w normalnej pozycji i poprawiając teatralnie włosy.

- Mam, i to dość dużo - odparła melodyjnym głosem. Czyli jest w dość dobrym nastroju, czyli być może dzisiaj nie zginę.

- Jakbyś miała to by Cię tu nie było - powiedziałem ziewając w tym samym momencie, nagle usłyszałem dźwięk spadającego szkła które rozbiło się na kawałki, potem zobaczyłem zwężone źrenice i zaciśnięte usta Anastasi i zrozumiałem jak bardzo się wjebałem.

Więc...chyba jednak zginę. DEBIL DEBIL DEBIL DO KWADRATU.

- Znaczy, nie o to chodziło - wyszeptałem zagryzając policzek - Jezu, Ana, chciałem powiedzieć, umm... nie ważne co chciałem powiedzieć, ważne że to nie tak miało zabrzmieć.

- Niby jak? - warknęła siadając koło mnie na łóżku i tasując mnie wzrokiem.

- Inaczej, naprawdę - złapałem jej dłoń i pociągnąłem ją w swoją stronę, wpadła pomiędzy moje nogi łapiąc się asekuracyjnie szyi. - Jesteś najpiękniejszą kobietą jaką spotkałem, kurwa, nawet sobie nie wyobrażam jak bardzo ludzie muszą mi Ciebie zazdrościć, że to ja mogę Cię dotykać, nazywać piękną, spędzać z tobą czas.

Spojrzałem na jej zagryzioną wargę, nagle nabyła takiego nawyku, dość dziwne ale całkiem pociągające.

- Naprawdę? - spytała prawie szeptem.

- Oczywiście że tak, mała - podciągnąłem jej pupę wyżej aby mogła usiąść okrakiem na moich nogach, była tak cholernie drobna że nadal nie rozumiałem czemu miała kiedyś anoreksje, przecież jej ciało jest cholernie gorące. Czułem jej płytki oddech na mojej szyi, jak wtulała się w moje ciało. I w końcu mogłem to powiedzieć, wtulała się z własnej, niewymuszonej woli. Tak samo, moment później pocałowała mnie w linie żuchwy uśmiechając się po odczuciu kłującego zarostu. - To co, śniadanie?

Wstałem i zacząłem naciągać spodnie na nogi.

- Maciek do mnie dzwonił.

Oho, zaczyna się. Zacisnąłem wargi, modląc się aby to nie było silniejsze ode mnie.

- Co u niego? - spytałem najbardziej normalnym i obojętnym tonem na jaki udało mi się zdobyć, a uwierzcie, to proste nie było.

- Chciałby...chciałby się z tobą spotkać - powiedziała, unosząc wzrok pełen niepewności, i czekający na moją reakcje.

- Po co? - wycedziłem.

- Chciałby porozmawiać, żeby wiesz - ucichła na chwile - żeby nie było między wami jakichś spięć.

- Spiąć to ja się dopiero mogę - no i to wygrało, spojrzała na mnie znudzonym wzrokiem.

- Jeśli nie chcesz tego zrobić dla Siebie, to przynajmniej dla Mnie.

uwaga, obrała taktykę: 

''jestem twoją dziewczyną, plus jesteś głupim chujem który ostatnio mnie skrzywdził więc radze ci zrobić co zechce bo inaczej nie wejdziesz do naszego łóżka przez następne 15 lat''.

- Dobra.

- Wiedziałam że się zgodzisz - rozpromieniła się nagle i podeszła do mnie zarzucając mi ręce na szyj i wpatrując się we mnie swoimi niebieskimi oczami.

- Pod jednym warunkiem - uśmiechnąłem się przebiegle na co zareagowała kręceniem oczu.

- Więc słucham.

- Dasz mi się pocałować. - wyszeptałem w jej ucho, przygryzając lekko jego płatek.

Wahała się, i to mocno. Nerwowo drapała paznokciami po mojej szyi.

-A co jak się nie zgodzę? - uśmiechnęła się znacząco.

- I tak to zrobię - mruknąłem, kręcąc oczami.

- Czyli nie mam wyboru. - przywarła do mnie ustami całując mnie a mi pozostało tylko zrobić to samo i nie spróbować się do niej dobierać.

- Kamilu Wiktorze Stochu, natychmiast tu przyjdź - usłyszałem wrzask młodszej siostry która nagle wparowała do naszej sypialni.

- Dalej nie nauczyłaś się pukać - warknąłem wkurzony faktem że przerwała mi tą chwilę. - Czego?

- Jeszcze mi podziękujesz - złapała koszule i rzuciła nią we mnie. - Pamiętasz jak byłeś mały i schodziłeś z balkonu na dwór żeby uciec?

- Trudno nie pamiętać jak za którymś razem złamałem sobie nogę - wyrzuciłem naciągając koszulkę na siebie. - Ale co to ma do rzeczy?

- Spieprzaj na balkon i radze ci uciekać zanim Kruczek tu wkroczy i urwie ci jaja, już to wykrzyczał naszemu ojcu - rzuciła wypychając mnie z całej siły na balkon i zasłaniając zasłony tak że zostałem tu sam. 

Coś czuje, że będę miał u niej długi dług wdzięczności.

Anastasia's POV

Niska brunetka kręciła się naprzeciwko mnie co jakiś czas szeptając coś samej do siebie i poprawiając nerwowo włosy.

- Ty też musisz tak często ratować mu dupsko? Ja nie wierze że ta ciota ma 28 lat - spytała w końcu, odwracając się do mnie i opierając o ścianę. - Jakby co, mówisz że nie wiesz gdzie jest Kamil i że wyjechał kilka dni temu a gdy spyta czemu tu przyjechałaś, to powiesz że szukasz go bo nie masz z nim kontaktu.

- Przyzwyczajam się że pakuje mnie w kłopoty - uśmiechnęłam się krzywo, nagle drzwi z hukiem otworzyły się a ja ujrzałam wkurzonego do granic możliwości Łukasza, który prawdopodobnie przez to postarzał się o dobre kilka lat.

- Ana? A co Ty tutaj robisz? Gdzie jest ten idiota - syknął wpadając do pokoju i odsuwając zasłony. - Znajdę go, choćbym miał wykopać go spod ziemi. Właściwie, co Ty tu robisz?

- Powtarzasz się - mruknęłam.- To co ty, szukam tego gnojka.

-Jak to, szukasz? - otwarł oczy w geście niedowierzania.

- No szukam, nie ma go od 3 dni w domu, kontaktu też - skłamałam starając się wydać jak najbardziej obojętna i wiarygodna.

- Jeśli go zobaczysz, masz moje zezwolenie na oberwanie mu jaj - mruknął siadając na fotelu. - Albo nie, mi zostaw tę przyjemność.

Spojrzałam wymownie na brunetkę która starała się nie wybuchnąć śmiechem, uśmiechnęła się i pożegnała z Łukaszem które rzucił mi szybkie cześć i pobiegł szukać dalej swojego nielota.

- Co-to-było - wydusiłam z siebie siadając z wrażenia na łóżku.

- Po prostu ten zjeb, zamiast jechać wczoraj na zgrupowanie, zabrał Ciebie tutaj - powiedziała przytulając mnie do siebie. - Właściwie to nawet romantyczne że poświęca swoje jaja dla Ciebie, prawdopodobnie za kilka dni nie będzie w ich posiadaniu.

Parsknęłam nerwowym śmiechem.

- Nie powinien, będzie miał kłopoty - wyszeptałam bawiąc się pierścionkiem na palcu.

- Chyba czas na damską rozmowę - pisnęła podskakując na łóżku. - Słuchaj, wiem co się między wami stało. - złapała mnie za dłonie a ja wbiłam wzrok w pościel, czując się zażenowana tym że chyba już każdy wie o tym.

- Więc może nie będę ci mówić że masz mu wybaczyć czy coś, bo kurde należy mu się dobre skopanie tyłka. Powiem ci tylko, że znam tego pantofla od urodzenia i pierwszy raz widzę że patrzy na kogoś tak jak na Ciebie. I nie powinnam tego mówić i nawet porównywać cię do... - przerwała i wzięła głęboki oddech. - Do Ewy. Ale po prostu widzę że z nim dzieje się coś co odczuwa pierwszy raz w życiu, gubi się i chce żeby wyszło dobrze a wychodzi to co wychodzi. Przemyśl to, dobra?

- Mhm - mruknęłam cicho.

- Ej, i jakby co to chętnie z Anią ci pomożemy, w końcu chyba jesteście jeszcze razem prawda? - spytała wyczekująco a ja zastanawiałam się co powiedzieć.

- Jesteśmy - odparłam jednym tchem.

Nagle drzwi uchyliły się.

- Kurwa, prawie złamałem nogę - warknął brunet, wskakując na łóżko i przykrywając twarz poduszką.

Natka klepnęła mnie przyjacielsko w udo i posłała promienny uśmiech, po czym wyszła.

- Słyszałeś to wszystko? - spytałam odważnie.

- Słyszałem co nieco - odparł poważnie. - Odwrócisz się?

- Zadzwonisz do Maćka?

- Zadzwonię, ale się odwróć.

Odwróciłam się do chłopaka.

- No i co? - mruknęłam obojętnie, wpatrując się w jego szelmowski uśmiech. - Powinno Ci się dostać.

- Niby za co? - uśmiechnął się krzywo.

- A co to może ja nie pojechałam na zgrupowanie? - warknęłam poprawiając włosy.

- Miałem dość poważne powody aby tam nie jechać.

- Że niby ja?

- Że niby ty.

W mgnieniu oka znalazł się obok mnie, położył swoje dłonie na mojej talii a jedną z nich uniósł udo tak że parę sekund potem prawie siedziałam mu na kolanach. I cholernie bijąc się z myślami, doszłam do wniosku że zacznę go odpychać.

- Ale do cholery, Ty nie możesz - rzuciłam zanim postanowił zacząć całować moją szyje. - Cholera, mówię do Ciebie.

- Mów do mnie jeszcze, a Ciebie popieszczę - mruknął a ja wybuchłam niespodziewanym śmiechem.

Co to do cholery było?

- Tak moi dziadkowie mówili, nie zabawne - rzucił z przekąsem. - Więc mów...Ana.

Kamil's POV.

Szedłem w stronę drzwi pokoju gościnnego, cicho wyklinając mój wybryk związany z wyjazdem na zgrupowanie.

- Więc może nie będę ci mówić że masz mu wybaczyć czy coś, bo kurde należy mu się dobre skopanie tyłka. Powiem ci tylko, że znam tego pantofla od urodzenia i pierwszy raz widzę że patrzy na kogoś tak jak na Ciebie. I nie powinnam tego mówić i nawet porównywać cię do... - przerwała i wzięła głęboki oddech. - Do Ewy. Ale po prostu widzę że z nim dzieje się coś co odczuwa pierwszy raz w życiu, gubi się i chce żeby wyszło dobrze a wychodzi to co wychodzi. Przemyśl to, dobra?

Stanąłem jak wryty, i przybliżyłem się do drzwi.

- Mhm - mruknęła cicho.

- Ej, i jakby co to chętnie z (...) ci pomożemy, w końcu chyba jesteście jeszcze razem prawda? - spytała wyczekująco a ja zastanawiałem się co Ana odpowie.

- Jesteśmy - odparła jednym tchem.

Ona mnie jeszcze kocha.

Anastasia mnie jeszcze kocha.

Kocha MNIE.

Pora wparować do pokoju.

Szedłem ciemną uliczką Zakopanego, w końcu moim oczom ukazał się znajomy cień a ja szybkim krokiem ruszyłem w jego stronę.

- Nie będę się bawił w ceregiele, więc mów od razu czego chcesz - warknąłem stając przed wyższym ode mnie chłopakiem.

- Kamil, zrozum w końcu że gramy w jednej drużynie - odparł spokojnym głosem.

- Maciek, nie gramy.

- Słuchaj, może jestem byłym twojej dziewczyny i może faktycznie traktowałem Cię jak chuja ale też się zakochałem zrozum to. Chce dla niej dobrze a mam coś co może Cię zainteresować - powiedział wyciągając telefon z kieszeni. - To jak? Wracamy do normalności?

- Pod pewnymi warunkami.

- Więc słucham.

- Po pierwsze: nie planuj nic w jej stronę, po drugie: nie licz że będziemy wielkimi kumplami, po trzecie: uwierz mi że jeśli cokolwiek jej zrobisz, albo będzie cierpieć przez Ciebie to porozmawiamy inaczej.

- Stary, jedyne co od niej aktualnie oczekuje od przyjaźni, a od Ciebie chociaż tolerancji bo i tak brakuje mi naszego zgrania i braterstwa. Nasza kadrowa paczka się rozpadła po tym gdy zrodziła się spina między nami - wydusił. - Nie brakuje ci tego?

- Brakuje - mruknąłem cicho, bo fakt faktem odkąd między mną a Kotem jest ciężka atmosfera to coraz mniej spędzamy czasu z kadrą.

- Dobra więc rozejm a teraz słuchaj - podał mi dłoń, a ja ją uścisnąłem. - Muraniek wygadał mi się o tym całym chorym pojebie który aktualnie poluje na Ane. Tu jest numer zioma, który ma na jego temat kilka informacji. I jakbyście go połapali, to dzwońcie. Też chętnie mu przypieprzę.

Przepisałem numer do telefonu.

- Dzięki...młody - powiedziałem, i o zgrozo, jak dziwnie to zabrzmiało - Musze lecieć, cześć.

- Cześć.

Wsiadłem do swojego samochodu i rzuciłem komórkę na siedzenie obok, na jej ekranie wyświetlało się te dziewięć cyferek które może mi bardzo pomóc, albo nic nie zrobić. Odpaliłem samochód i odjechałem.

Wszedłem do naszego pokoju, zrzucając po drodze buty i koszulkę. Ana spała przytulona do mojej poduszki, usiadłem obok niej i odgarnąłem włosy z jej czoła.

Niewinna.

- Przyjechałeś? - wymruczała nie otwierając oczu.

- Śpij.

Położyłem się obok niej, a ta niespodziewanie wtuliła się w moje ciało.

- Kocham Cię - mruknęła sennie.

****************

Zapraszam na ogłoszenia parafialne!

Więc ogłoszenie numer jeden: W tym tygodniu prawdopodobnie wyjeżdżam i nie będę mieć dostępu do internetu, a jeśli już to sporadycznie. Postaram się napisaĆ z dwa rozdziały, pobrać na telefon w formie pdf i wam powstawiać ale nie obiecuje że się to uda x (oczywiście jeśli pojadę, bo na razie łapie mnie choróbsko af)

Ogłoszenie numer dwa: Ostatnio właściwie przynudzam i poruszam tylko kwestie Any i Kamila, ale przytoczę słowa  François Rabelais - Czas jest ojcem prawdy. Więc mam nadzieje że mnie nie zostawicie haha.

Ogłoszenie numer trzy: Powoli będę kończyć I'm flying with your love, oczywiście nie zdarzy się to za dwa czy trzy rozdziały. Zaczęłam już prace nad sequelem, właściwie nie nadałam mu jeszcze nazwy, ale jest już mniej więcej zarys historii oczywiście w dalszym ciągu Kamila i Anastasi. Jego początek może być dość szokujący (nie, nikt nie umrze ok)

Ogłoszenie numer cztery dotyczące sequela: I najważniejsze, za niedługo postaram się zrobić ankietę dotyczącą dalszej części ponieważ waham się czy zrobić oddzielną książkę, czy pozostać tutaj i pisać dalej. Oczywiście najbardziej zależy mi na waszym zdaniu więc mam nadzieje że w ankiecie odpowie chociaż jakaś część was.

GRATULUJE TYM KTÓRZY DOTARLI, PŁACE W GIFACH KAMILA  X

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top