Rozdział 14
Z OKAZJI DZISIEJSZYCH URODZIN KAMILA, POLECAM OGLĄDNĄĆ TEN KRÓTKI WYWIAD ZE STOCHEM GDY MIAŁ TE SWOJE 12 LAT I MARZYŁ O MEDALACH OLIMPIJSKICH, WIEM ZE PEWNIE NIEKTÓRZY OGLĄDALI GO 93287348 RAZY ALE KURCZE, KIEDYŚ 12, TERAZ 29 I DWA ZŁOTKA :')
Brnęłam przez tłumy ludzi na lotnisku. Jak wariatka wsiadłam w samochód nie zważając na Murańke który chciał mnie dogonić. Chyba chciałam wykazać się samodzielnością i faktem że mam prawo jazdy więc śmignęłam mu przed oczami 120 w zabudowanym, aż sama byłam w szoku że policja nigdzie mnie nie złapała. Czekałam obserwując tablice przylotów na której nadal nie pojawiał się samolot z Vikerdunt na który tak czekałam, a ja stałam zdenerwowana przy personelu wypytując kiedy On się pojawi. Bingo, Vikersund tablica odlotów. Właśnie wylądował. Wyjście 2, tłum fotografów oczekujący na Kamila który nie pozwala mi się przebić, wycofuje się aby nie zemdleć i nie zostać jakąś papką wśród gniotących się tamtych paparazzo. Zarzuciłam torebkę do tyłu czekając na ich wyjście, nagle flesze rozbłysnęły się a zza drzwi wyłonił się sztab szkoleniowym z dumnym papą Tajnerem na czele, tuż za nim szedł Maciusiak, jego pomocnicy, w końcu w zasięgu wzroku pojawił się Łukasz z Stefanem, a za nimi... pustka? Już zdenerwowana zaczęłam zastanawiać się czy nie polecieli innym samolotem, ale w końcu wyłoniła się nasza złotowłosa księżniczka czyli Kubacki, Kot który szybko wyminął dziennikarzy i na (moje) szczęście mnie nie zauważył, Stefan zacięcie rozmawiający o czymś z Jankiem i nasi najukochańsi żartowmisie - Piotrek i Andrzej. Dzieciaki. W końcu wyszedł On, w swoich ulubionych ciemnych pilotkach, z zaczesanymi do góry włosami i swoją ukochaną torbą z nike którą zabierał prawdopodobnie wszędzie. 100% profesjonalny, zacięta mina i ignorancja wymalowana na twarzy. Wyszedł zza bramek, stałam kilka metrów od niego osłupiona tym jak można uzależnić się od drugiego człowieka, w końcu zauważył mnie podniósł swoje okulary i uśmiechnął się. Rzuciłam na ziemie swoją torebkę i biegnąc wskoczyłam na niego oplatając go swoimi nogami wokół pasa, wtulałam się w niego mocno, pocałował moją szyje a potem odsunął moją twarz od swojego barku i wpił się w moje usta, takiego go kochałam. Zachowałam się jak nastolatka? Nie ważne. Nawet nie zważałam na to że tłumy fotografów robią nam zdjęcia, zeskoczyłam z jego ciała i łapiąc go za włosy przysunęłam do siebie całując ponownie.
- Klimek Cię nie upilnował? - wydusił w końcu szeptem.
- Nie dał rady - mruknęłam wtulając się w niego i łapiąc jego dłoń, przyciągnął mnie w pasie idąc dumnie przed siebie. W końcu przed nami pojawił się zdyszany Klemens który spiorunował mnie wzrokiem a z Kamilem przywitał się szybko.
- Nigdy więcej nie dam się w to wrobić - syknął do niego cicho, szturchnęłam szatyna w żebra licząc na reakcje ale ten tylko roześmiał się. - Chce dodatkowy talon na striptiz.
- Masz to jak w banku bracie - odparł Kamil dotykając moich włosów - Faktycznie, wyglądasz inaczej. Ładniej.
- Jedziesz do Siebie? - spytałam z nadzieją że jednak wpadnie do mnie na te parę godzin - Mam coś dla Ciebie.
- Właściwie mogę na chwile do Ciebie przyjechać - dał mi buziaka w policzek - Ale potem zabieram Cię na kolacje w Atelier a potem do mnie na lampkę wina, co Ty na to? Stęskniłem się za moją ulubioną dziewczyną.
- Chciałeś powiedzieć jedyną. Brzmi dobrze, jak pięknie muszę wyglądać? - zapytałam ściskając mocniej jego dłoń, spojrzał na mnie zadziornie dając znać że na tyle dobrze aby potem z chęcią zrzucił ze mnie ubranie, pieprzony zboczeniec, sprawiał że nawet teraz chciałam czuć na sobie jego ręce. - Będę wyglądać jak ksieżniczka, zobaczysz.
- Ja prowadzę - wyciągnął kluczyki z tylnej kieszeni moich spodni i otworzył mi drzwi, posłusznie wsiadłam i zapięłam pasy czekając aż pojawi się koło mnie i odpali mojego nowo kupionego Renault którego już ochrzciłam delikatnym zarysowaniem na masce gdy spieszyłam się na sesje. W końcu drzwi zatrzasnęły się a on włożył kluczyk w stacyjkę, odjechaliśmy z piskiem opon jak to miał w zwyczaju przyspieszając do 100 na godzinę. Wjechaliśmy w końcu na autostradę. Położyłam swoją dłoń na jego, uśmiechnął się do lusterka. Tęskniłam za tym trochę. Rozłożyłam się wygodnie ze świadomością że do mojego mieszkania została nam dobra godzina drogi, przed nami rozciągał się piękny zachód słońca i pusty pas autostrady. Zasnęłam.
Obudziłam się pod domem, Kamil patrzył na mnie próbując powstrzymać śmiech, przeciągnęłam się z nadzieją że dotarliśmy już do mojego mieszkania.
- Dawno przyjechaliśmy? - spytałam ziewając w między czasie, ten spojrzał na mnie a potem uśmiechnął się sam do Siebie - no co?
- Jakoś z pół godziny temu - odparł swobodnie łapiąc mnie za dłoń - Sorry, nie miałem serca Cię budzić. Spałaś tak uroczo.
- Dobra, już wystarczy słodkości - odparłam przeciągając się ponownie na moim miejscu i poprawiając w tym samym czasie opadającą na moje oczy czapkę. - Chodźmy.
- Wolisz żebym był chamskim typem bez uczuć patrzącym tylko na tyłek i piersi? - spytał ironicznie, kiwnęłam głową żartując. - Więc proszę, jak spałaś to mogłem napatrzeć się na twój tyłek, przez jakieś 20 minut było widać ci cycki i myślałem że zwariuje i zajmę się tobą tutaj w samochodzie.
O kurwa.
- Też Cię kocham - pocałował mnie w usta i wyskoczył z samochodu otwierając drzwi od mojej strony, wygramoliłam się zabierając ze sobą torbę i kluczki ze stacyjki. Włożyłam je sobie w stanik mówiąc mu ''Spróbuj teraz'', oparł się o samochód i odparł ''Myślisz że tego nie zrobię?'' speszona cofnęłam się a ten roześmiał się i zamknął go. Wiem do czego był zdolny i chyba przeceniłam swoje możliwości. Wtulona w jego ciało szłam do swojej klatki, otworzyłam drzwi kluczykiem a przed skrzynkami pocztowymi ujrzałam nikogo innego jak Borysa.
- Co tam u mojej ulubionej sąsiadki? - spytał wesoło przeglądając pocztę, dopiero później spojrzał na Kamila któremu prawdopodobnie już drgała powieka z wkurzenia. - Wow, Kamil Stoch.
- We własnej osobie - szatyn zacisnął usta w wąską linie, uwaga alarm. Ogłaszam alarm, zagrożenie trzeciego stopnia, zalecana natychmiastowa ewakuacja, on zaraz wybuchnie. - Z twoją ulubioną sąsiadką, a moją dziewczyną.
- Cześć Borys, pogadamy później - odpowiedziałam dając mu do zrozumienia że to nie jest najlepszy moment, weszłam do windy z Kamilem przyciskając moje piętro.
- Co to za głupi fagas? - spytał ironicznie Kamyk.
- Ten jak go nazwałeś ''głupi fagas'' to mój sąsiad i główny sponsor 4F - warknęłam z specjalną złością w głosie - Ważny klient.
- Też jestem ważny - odparł spoglądając na mnie. - Mogę zostać twoim sąsiadem?
- Nawet współlokatorem - mruknęłam całując go. - Wysiadka.
Otwarłam drzwi windy i rozpoczęłam akcje pt: ,,Poszukiwania kluczyka od mieszkania'' która na szczęście zakończyła się szybkim powodzeniem. Otwarłam drzwi i ściągnęłam bluzę, pobiegłam szybko do sypialni zostawiając mojego gościa w salonie który prawdopodobnie już się rozgościł ze względu na słyszalny brzdęk szkła. Znalazłam małe pudełeczko w którym ukryty był mój złoty prezent na który wydałam całą zeszło miesięczną pensje, ściągnęłam botki i zbiegłam ponownie na dół. Stał przy drzwiach prowadzących na balkon.
- Wiem że zaraz mnie ochrzanisz, więc sugeruje ci żebyś tego nie robił. - zaczęłam - Dziwnie się czuje kiedy dostaje od ciebie drogie prezenty na które nie zarobiłabym pewnie przez kilka miesięcy, w sumie odłożyłam na to całą pensje więc mam nadzieje że ci się spodoba.
Podałam mu pudełko, spojrzał na mnie niepewnym wzrokiem. Otworzył je w końcu, i beznamiętnie patrzył na jego zawartość. W końcu spojrzał na mnie i wyciągnął cudo z pudełka. Był to złoty łańcuszek Swarovskiego z małą śnieżynką na której wygrawerowane były inicjały naszych imion, podał mi go i odwrócił się do mnie abym mogła mu go założyć, więc tak obok złotego łańcuszka z krzyżykiem od jego mamy, pojawiła się mała migocząca złotem śnieżynka. Zamknął pudełko i spojrzał ponownie na maleństwo, obrócił je parę razy w dłoniach i utkwił wzrok we mnie. Wiedziałam że chce powiedzieć ''nie trzeba było'', ''Ana, nie powinnaś'' ale nie mógł. Bo go o to poprosiłam, milczał bo nie miał co powiedzieć. Zarzuciłam mu ręce na szyje stając na palcach, nadal był dla mnie za wysoki. Uśmiechnął się nieśmiało i jak to zwykle robił pocałował mnie w czoło, spodobał mu się. Tak czułam.
- Anastasio Roztocka, czym zasłużyłem? - roześmiał się w końcu przełamując cisze która panowała w pomieszczeniu - Tym że jestem zabójczo zazdrosny, czy przeraźliwie zamartwiam się o Ciebie?
- Tym że stoisz tutaj obok mnie - odparłam cicho opierając się o jego klatkę piersiową - Mam twoją koszule i czerwony krawat, nie musisz wracać do domu.
Odsunął się ode mnie i spojrzał z rozbawieniem.
- Jesteś niemożliwa - mruknął szczerząc się zabawnie. - Zwinęłaś mi z domu ulubione ubrania.
- Też je uwielbiam, więc możesz grzecznie pomaszerować i je ubrać - odparłam odsuwając się od niego i robiąc nadąsaną minę, parsknął śmiechem.
Pociągnęłam go za sobą do garderoby na piętrze i popchnęłam na fotel. Wyciągnęłam kilka sukienek które mogłabym dziś założyć. Przeglądałam się w lustrze ubrana w czerwoną z dłuższym tyłem, miała duży dekolt z którym właściwie czułam się niepewnie, może dlatego że nie lubiłam bezsensownie świecić piersiami i pupą, szczególnie że moje tzw ''atuty'' nie były takie jakie bym chciała mieć. Właściwie czasami zachwycałam się pupą Kim Kardashian a potem uznawałam że gdyby usiadła nią na człowieku, prawdopodobnie by tego nie przeżył. Po raz setny obracałam się wokół siebie poprawiając to i owo, ten za mną siedział niewzruszony wpatrując się w komórkę. Wciągałam na siebie szarą obcisłą sukienkę i ubierając czarne szpilki przeglądnęłam się w lustrze, spojrzałam na chłopaka postanowiłam odwrócić jego uwagę od telefonu, podeszłam do niego i wskoczyłam na jego kolana, zatopiłam swoje dłonie w jego włosach a sama całowałam każdy skrawek jego szyi dochodząc do ust, jego przyspieszony oddech sprawił że na samą myśl jak wygląda teraz jego wyraz twarzy zrobiło mi się gorąco. . Odsunęłam jego twarz od mojej i patrzyłam chwile w jego niebieskie oczy, jego policzki były zaczerwienione, pewnie tak samo piekące jak moje w tym momencie, dotknął mojej wargi swoim kciukiem i przyciągnął do siebie. Po chwili musiałam opuścić naszą bankę i wstać, dumna z siebie i mojego nowego sposobu na zwrócenie jego uwagi ruszyłam do szafy wyciągając kosmetyki, wszystko idealnie dobrane pod mój ton skóry, upodobania, idealnie w mój deseń. Dokończyłam makijaż wyciągając piękną pomadką z kolekcji Kylie Jenner którą niedawno zamóiłam. Byłam gotowa aby podbić świat, ewentualnie serce chłopaka który siedział dalej grzecznie w fotelu. Poprawiłam skrawek materiału i wyciągnęłam swoją ulubioną czarną torebkę, otworzyłam jej drugą części i rzucając na niego koszule wraz z krawatem roześmiałam się i usiadłam na pufie. Ściągnął koszulkę a ja jak idiotka wgapiałam się w jego tors, pięknie umięśnione barki i silne ręce, chyba to zauważył bo spojrzał na mnie prowokująco prawie zmuszając mnie tym swoim bajecznym wzrokiem do dotknięcia go. Idiota. Odwrócił się do mnie a ja zapięłam czarną koszule wygładzając ją dłonią, chłopak objął mnie w pasie kołysząc się w rytm lecącej Let Her Go.
- Spóźnimy się - mruknęłam ukrywając twarz w jego ramieniu. - Ziemia do Stocha, bo pójdę tam z kimś innym.
- Ani mi się waż - wyszeptał i spojrzał na mnie. - Wyglądasz pięknie.
Złapał moją dłoń drugą dalej trzymając na talii, spojrzał na zegarek i dał mi znać że to pora się zbierać, poprawiłam włosy i wyszłam z garderoby schodząc do salonu.
- Majka? Borys? - spytałam zdziwiona widząc te dwójkę na kanapie w moim salonie, byłam pewna że zamykałam drzwi wejściowe gdy tu wchodziliśmy, a jednak. - Co wy tu robicie?
- Mam chandrę, potrzebuje czekolady i męskiego striptizera na pocieszenie - powiedziała siąkając głośno nos w chusteczkę - Spotkałam pod drzwiami Borysa i ja... Pomyślałam że go zaproszę do Ciebie.
- Nie będę robił za striptizera ale mam czekoladę - mruknął blondyn rozsiadając się koło mojej przyjaciółki. - I mogę posłuchać babskich problemów, właściwie nie mam nic ciekawszego do roboty.
Zgromiłam te dwójkę wzrokiem czekając na awanturę którą zrobi mi Kamil gdy zobaczy chłopaka tutaj.
- Nie zabijaj mnie proszę... Nikodem to dupek - mruknęła powstrzymując się od płaczu.
- Co On tu robi? - syknął Stoch który pojawił się koło mnie, odskoczyłam jak oparzona co wywołało śmiech Marity. Patrzył na mnie wkurzonym wzrokiem do tego stopnia że bałam się że zaraz wyjdzie stąd z trzaskiem drzwi jak to miewał robić.
- Ja go zaprosiłam - wydukała Maja spuszczając wzrok - Nie Anastasia. Serio.
- Do samochodu - warknął mi cicho do ucha przechodząc koło mnie i trzaskając drzwiami. Wiedziałam że to zrobi.
- Zostań tu jeśli chcesz, porozmawiam z nim - mruknęłam opierając się o stołek - Czysta pościel w mojej szafie w sypialni. Wrócę późno... Albo wcale. - zachichotałam na co ta uśmiechnęła się zadziornie. - Trzymaj kciuki żebym go udobruchała.
Wyszłam z mieszkania i skierowałam się do windy, czekała. Czyli nie jest tak źle jak myślałam skoro mi ją zamówił a sam powlókł się schodami, zjechałam nią na dół i wyszłam z budynku. Czekał tuż przed moją klatką opierając się o swój samochód i paląc papierosa, na mój widok zgasił go i obserwując każdy mój ruch czekał aż podejdę do niego. Położyłam dłoń na jego torsie licząc że podniesie wzrok, spojrzy na mnie jak zwykle i przytuli do siebie. Zamiast tego spuścił głowę tak że grzywka zaczęła zasłaniać jego zamknięte powieki, był dziwnie... zimny? Taki nie mój. Zaczął grzebać w tylnej kieszeni z której po chwile wyciągnął świstek papieru, rozciągnął go i wcisnął mi w dłoń. To było to. Czyli nie był zły ze względu na Borysa czy moją siostrę, tylko na to że mu nie powiedziałam. Przeczytałam setny raz to co na nim pisało i czekałam aż odezwie się pierwszy, mi było zbyt głupio cokolwiek powiedzieć.
- Nie po nic tak bardzo Cię pilnuje, dbam o twoje bezpieczeństwo - szeptał cicho - A Ty nie mówisz mi o czymś takim...
- Ale to, to nieistotne - odparłam szybko, w końcu spojrzał na mnie lodowatym wzrokiem że prawdopodobnie moje pewne siebie ja, skurczyło się do małej dziewczynki bojącej się odezwać.
- Coś jeszcze zataiłaś? - zapytał ironicznie. - Lepiej żebym wiedział teraz niż musiał sam węszyć.
- Ostatnio ktoś włamał mi się do domu, nic nie ukradł, porozbijał parę rzeczy i podarł zdjęcia z mojego albumu - wyznałam zgodnie z prawdą sądząc że gorzej już nie będzie.
- Nocujesz dzisiaj u mnie - warknął dając mi do zrozumienia że ten wieczór prawdopodobnie będzie już tak wyglądać, odsunął się ode mnie i otworzył drzwi, wsiadłam do auta i rozłożyłam się jak naburmuszona księżniczka którą prawdopodobnie byłam, usiadł koło mnie i odpalił samochód wyjeżdżając z parkingu. Pieprzony Stoch. Pieprzony Kamil Wiktor Stoch który robi wielkie 'halo' o jedną głupote. Zostałam skazana na siedzenie koło niego w bezwzględnej ciszy, obserwowanie jego obojętnej twarzy i przeczuwanie czy to będzie trwać wiecznie. Denerwował mnie, nie chcąc pomyśleć o jakimś gorszym tego określeniu, denerwował bardzo. Zachowywał się jakby jechał z jakąś kobietą której nawet nie zna, nie darzy żadnym uczuciem. Nic, zero.
- To ma w ogóle sens? - spytałam w końcu zwracając jego uwagę, nie wytrzymałam kompletnie. Nie mogłam siedzieć i gapić się na to jak mnie traktuje, zimno i bez jakiegokolwiek zainteresowania.
- Co?
- Ten cały cyrk z kolacją - wysyczałam wkurzonym tonem odwracając się bardziej do niego. - Skoro zamierzasz mnie ignorować teraz, potem i gdy do ciebie przyjedziemy to lepiej wysadź mnie pod jakąś brudną speluną i pozwól się najebać bo chyba to tylko sprawi że się uspokoję i do jasnej cholery nie próbuj mi wmówi...
Pocałował mnie. Nagle jednym ruchem odpiął swój pas i przyciągnął do siebie zamykając kompletnie usta i nie pozwalając cokolwiek powiedzieć. A ja zamiast go odepchnąć i wkurzyć się jeszcze bardziej poczułam dziwną... ulgę? Mimo iż robił to setny raz gdy chciałam się dać mu cokolwiek do zrozumienia, wbić coś do tej pieprzonej głowy wykręcał się. I wiedział dobrze że ulegne, po raz setny raz uległam. Odsunął się ode mnie i pogładził po policzku, zagryzłam wargę nie wiedząc co zrobić dalej. Denerwowało go to. Tak! Punkt dla mnie i 5 tysięcy 843 punkty dla Stocha za pocałunek. Nadal przegrywam to cholernie nie równe starcie, zauważa to, przez jego twarz przechodzi cień uśmiechu i ponownie rusza.
- Jestem głupia - mruknęłam cicho, skupiając wzrok na jego twarzy - Głupia bo ci ulegam.
- Mi się to podoba - rzucił zbyt seksownym tonem.
*******
Ślepo próbował trafić kluczykiem w zamek bo zamiast odsunąć się na ode mnie i otworzyć te cholerne drzwi, wolał na nie napierać całując mnie i obmacując jednocześnie. Bingo, otworzył je a my z hukiem wlecieliśmy do pomieszczenia, złapałam równowagę i pociągnąłem go za krawat do salonu. Rzuciłam torebkę na bok oplatając jego szyje, popchnął mnie delikatnie na kanapę przytrzymując ręce i całując zachłannie szyje, westchnęłam głęboko. Nagle usłyszałam dzwonek telefonu.
- Kamil... Kamil, muszę - mówiłam między naszymi pocałunkami, delikatnie odpychając go od siebie. W końcu się poddał a ja wyciągnęłam z torebki dzwoniący telefon, na wyświetlaczu pojawił się numer mojej mamy.
- Ana, przyjedź szybko. Maja jest na Oiomie, Szpital Uniwersytecki.
Rozłączyła się.
Z powodu że mamy wielką okazje do świętowania dzisiaj dorzucam dwa rozdziały ff! Kamil aka Kamyk Stoch kończy 29 urodziny a ja oglądam wywiad gdy miał tylko 12 i mówił o tym że chce zostać mistrzem olimpijskim :') Nie ważne że się rozczulam jak ten czas szybko biegnie, ale chce mu życzyć (mimo iż nigdy tego nie zobaczy haha) wszystkiego najlepszego, wspaniałej formy, wspaniałych sezonów, aby dalej mocno jak to mówi pracował nad swoją formą bo wierze że jeszcze pokaże na co go stać, w końcu to nasz mistrz! Oczywiście życzę aby nigdy się nie poddawał, nie ważne czy będzie miał gorszy czas czy lepszy, wsparcie kibiców i #sjf ma zawsze, zawsze, zawsze! W końcu kibice są zawsze, w tych gorszych i lepszych momentach. Aby dalej wierzył w siebie, bo poza wspaniałym skoczkiem jest też cudowną i bardzo ciepłą osobą którą poznam już w tą sobotę (yay, spotkanie z Kamilem w Proszowicach zapraszam!). Do życzeń dokładam jeszcze medale, pudła, podium, złotka, mistrzostwa, kryształowe kule które na pewno już na niego czekają, w końcu 29 lat ma się raz w życiu :')
Co do spotkania z Kamilem o którym wspomniałam wyżej, jeśli ktoś nie wie, oficjalny fanklub Kamila organizuje z nim spotkanie w małopolskich Proszowicach już w tę sobotę. Spotkanie jest darmowe i ogólnodostępne. Więcej informacji znajdziecie na stronie http://skoki24.pl/2016/05/15/spotkaj-sie-z-kamilem-stochem-w-proszowicach/ (wiem że nie da się skopiować stąd linka więc podlinkuje go także w komentarzu)
Dużo się dziś tu rozpisuje ale w końcu taki jedyny dzień haha. Podjęłam także decyzje co do dalszych losów tego ff, z racji że nie może on trwać wiecznie a ja raczej nie pisałam nigdy ff dłuższych niż 30 rozdziałów, uznałam że ponownie nie przekroczę tej liczby a na otarcie ''łez'' tuż po zakończeniu go, pojawi się sequel. Zostało jedynie zadecydować czy będę pisać go tutaj czy utworze nową książkę. Ale o tym mamy jeszcze czas zadecydować.
Dziękuje każdemu kto przeczytał dzisiejsze informacyjno-życzeniowe wypocini. Gratulacje bo samej by mi się nie chciało, dziękuje za komentarze i gwiazdki to bardzo motywuje do pisania i zachęcam do dalszego gwiazdkowania, komentowania. Z racji tego że rozpisuje się tutaj, drugi rozdział wrzucę wieczorkiem prawdopodobnie bez informacji od autora.
Miłego dnia kotki! x
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top