Rozdział 12
Przepraszam wszystkie osoby uczulone na ortografie i interpunkcje ponieważ rozdział jest totalnie nie sprawdzony, wybaczcie!
Tydzień później, Kraków-Vikersund, Norge
- Masz klucze? Pamiętaj, uważaj na siebie. Klemens zostaje z tobą, będzie ci pomagał - wyliczał brunet szukając paszportu w kieszeni. - No i dzwoń codziennie, albo nie, ja będę dzwonił.
- Mówisz do mnie jakbym co najmniej była niepełnosprawna, niepoczytalna albo niepełnoletnia - prychnęłam z dumą wygładzając fałdkę na mojej koszulce, spojrzał na mnie wrogo. - Dobra już nic nie mówię.
- Ja się tylko o Ciebie martwię - mruknął cicho przyciągając mnie do siebie i całując w czoło, uniósł mój podbródek abym mogła ujrzeć całą jego twarz. Wypoczęty i roześmiany Stoch. Tak bardzo mi go takiego brakowało. - No i masz zakaz balowania pod moją nieobecność.
- Podobno jestem już pełnoletnia - wydymałam usta z niezadowolenia na co parsknął cichym śmiechem. - No co?
- Dobrze, niech będzie - dodał nieśmiało - Ale przekaże Mai żeby się tobą opiekowała. Nie ma tak dobrze mała.
- Nie powinieneś już iść? - spytałam spoglądając na tablice odlotów, samolot do Vikersund pojawił się na pierwszej pozycji a reszta kadry zbierała się już do odprawy.
- Najpierw muszę się z kimś pożegnać jeszcze - odsunął mnie od siebie i wzrokiem zaczął kogoś szukać, zdziwiona zastanawiałam się co robi dopóki ponownie nie spojrzał na mnie - A tutaj jesteś. Do niedzieli mała.
Pocałował mnie ponownie, łapiąc moje ręce z tyłu i przyciskając je mocno do siebie tak abym nie mogła wykonać nawet ruchu. Nim zauważyłam jego usta zeszły trochę niżej, cofnął się od nich i uśmiechnął łobuzersko. Po chwili koło mnie stanął Klemens który na mój widok wybuchł śmiechem puszczając oko Kamilowi. Wyciągnęłam telefon i przyjrzałam się swojej szyi. Idiota, kompletny idiota.
- No co chcesz? - mruknął Murańka odgarniając włosy z mojej szyi - Samiec Alfa znaczy teren. Ty się ciesz że zaznaczył go w ten sposób a nie jak na przykład psy.
- Żyje wśród idiotów - wyszeptałam sama do siebie, wtuliłam się ponownie w ciało mojego bruneta gdy w końcu przyswoiłam myśl że naprawdę wyjeżdża. - Dzwoń do mnie na Skype. Będę Cię oglądać.
- Dobra, gołąbki bo zaraz nigdzie nie polecimy - usłyszałam głos który w końcu wyłonił się za Kamila, blondyn i jego ''gang'' składający się z Stefana, Andrzeja i Janka.
- Anastasia - podałam rękę Jankowi którego w końcu miałam okazje poznać - Trzymam kciuki chłopaki. - podniosłam dłonie do góry ściskając je mocno.
- Jestem pewien że trzymałaś nimi też co innego - wyszczerzył się Andrzej ruszając śmiesznie brwiami i spoglądając na mnie i Kamila który spiorunował go wzrokiem.
- Yy... On chciał powiedzieć aparat, tak właśnie, aparat - ratował sytuacje Hula który swoim tłumaczeniem spowodował dławice śmiechu u reszty oprócz Stocha. Jak zwykle udawał urażonego księcia, szturchnęłam go łokciem w myślach prosząc aby się rozpromienił. Złapał moją dłoń i pociągnął do Siebie. - Dobra, to my lecimy.
Szłam powolnie za Klemensem który wyprzedził mnie o kilka metrów, założyłam szalik. Śnieg sypał jeszcze bardziej niż w święta a atmosfera była iście piękna. Jego srebrna Mazda stała tuż przed wejściem do lotniska, pociągnęłam nosem z zimna. Wsiadłam do pojazdu i zapięłam pasy, jechaliśmy w ciszy mimo iż zawsze gdy się widzieliśmy nie zamykała się nam buzia. Podobny wiek, zainteresowania i nieskończona ilość tematu. A teraz jechał zamyślany obserwując tylko drogę i co jakiś czas przyspieszając.
- To co, teraz będziesz moim szoferem? - mruknęłam poprawiając się na fotelu i przyciszając muzykę lecącą z płyty.
- Prywatny kierowca to lepsze określenie - uśmiechnął się. - Zresztą Kamil mnie o to poprosił to nie mogłem odmówić.
- Mów, czym Cię przekupił? Kasa? Nowe narty? Karnet do klubu ze striptizem? - wymieniałam zaciekawiona.
- Nie, nie, może - puścił mi oko parkując pod moim mieszkaniem - Może jednak chcesz do jego domu jechać?
- Nie, nie. Mam swoją ''posiadłość'', dziwne bym się czuła w jego domu, tak... samotnie - mruknęłam poprawiając szalik - Dzięki za podwózkę.
- Drobiazg, wpadnę jutro jak coś - dodał, trzasnęłam drzwiami i otwarłam furtkę do osiedla. Skinieniem głowy przywitałam pana Janka, mojego ulubionego ochroniarza. Nie raz wdawałam się w rozmowę z nim, starszy owdowiały i osiwiały pan który mógłby bez problemu być moim dziadkiem ze swoją zaradnością i dobrocią. Gmerałam kluczykiem w drzwiach cicho klnąc pod nosem, gdy nagle prawie przywalił mi nimi młody blondyn. Zawahałam się i padłam plecami na ścianę, obdarowałam go wrogim spojrzeniem masując swoje krzyże które prawdopodobnie najbardziej odczuły to uderzenie.
- Żyjesz? - spytał jasnowłosy z troską na twarzy.
- Ja tak ale ty prawdopodobnie nie - wysyczałam i weszłam do klatki ignorując jego śmiech, wjechałam windą. Odblokowałam telefon i wybrałam numer do mojej siostry.
- Potrzebuje dziś dobrego wina, albo najlepiej dwóch, lodów i filmu z Patrickiem Swayzem - wymruczałam do telefonu, usłyszałam gromki śmiech w głośniku.
- Wow, Anastasia powoli. Co znowu?
- Kamil wyleciał, siedzę sama w mieszkaniu, jakiś idiota przywalił mi drzwiami, no i Klemens będzie mnie codziennie odwiedzał w ramach pilnowania - ściągnęłam kurtkę i jedną ręką trudziłam się rozwiązując sznurówki, wrzuciłam moje trapery do szafy a sama rzuciłam się na kanapę i spojrzałam na mieszkanie. Idealny porządek, tak. Chyba jedyne co mi zostało po Maćku to idealny porządek. Rzuciłam się na pilota i włączyłam telewizor który miał zagłuszyć cisze i tą pustkę która teraz tu panowała.
- To będę za godzinę tylko się ogarnę, zgarnąć Maritę po drodze? - spytała Maria.
- Ona chyba jest w Warszawie bo coś wspominała że jedzie na konferencje - mruknęłam znużona - No nie ważne, wpadaj jak najszybciej. Poza tym co u rodziców?
- U mamy dobrze, kazała ci przekazać że masz wpaść na obiad z Kamilem.
- Czyli już wie?
- No wie, trudno nie wiedzieć Ana.
- Bardzo źle to przyjęła? - spytałam smutnym głosem.
- Właściwie to chyba nie, skoro was zaprasza. A tata dalej jest wkurzony o ten wyjazd.
- Przecież tyle czasu minęło... No nie ważne, czekam, buziaki. - zakończyłam rozmowę, podniosłam tyłek z wyrka i otworzyłam lodówkę. Ulubiona sałatka Maćka. Kurde. Gdziekolwiek nie poszłam widziałam Kota, widziałam jak staliśmy tu na parapetówce. Jak układa niezadowolony poduszki bo jestem zbyt leniwa aby sprzątać, jak czyta swoją ulubioną książkę w łóżku, goli się w łazience zacinając przy tym w każdym możliwym miejscu. Widzę go gdy pali papierosa na balkonie mimo iż ja mu nie pozwalam, i nie powinien. Gdy wychodzę na balkon jeszcze stoi jego kryształowa popielniczka z kilkoma niedopałkami, w szafie gdzieś leży jego T-shirt w którym spałam w Engelbergu, w przedpokoju wisi jego szalik z Wisły Kraków. A mi nagle zachodzą się łzami oczy gdy chodząc po mieszkaniu widzę pozostałości po nim, i nie wiem czy to z tęsknoty czy z tego jak bardzo go zraniłam. Udowodnił to chociażby dziś nie pojawiając się na lotnisku, a wylatując wcześniej jak powiedział mi, a raczej został zmuszony do powiedzenia mi Klemens. Nie dziwie mu się, też nie mam ochoty na siebie patrzeć przez to wszystko. Wzięłam szybki prysznic, wytarłam mokre włosy. Nagle wpadł mi do głowy dość szalony, może inaczej, nieprzemyślany pomysł. I postanowiłam go zrealizować już jutro. Spojrzałam na swoje odbicie i wyciągnęłam suszarkę, ciepłe powietrze rozwiewało moje długie ciemne włosy, nałożyłam szybki makijaż i wcisnęłam się w ulubione rurki i luźną koszulkę. Usłyszałam dzwonek, zbiegłam schodami i otwarłam drzwi. Niska brunetka rzuciła się na mnie trzymając w obu rękach wina, złożyła buziaka na moim policzku odbijając mi swoją szminkę. Potykając się o moje szpilki stojące koło drzwi wleciała do salonu rzucając się na fotel i otwierając wino. Wyciągnęłam kieliszki i postawiłam je na stoliku, siostra szybko nalała dwa pełne kieliszki nie zważając na reguły savoir-vivre'u który nakazuje nalewać do 1/3 kieliszka, wypiła od razu duszkiem prawie połowę i rozsiadła się naprzeciwko mnie.
- To dołek czy coś oblewamy? - spytała poprawiając się na siedzisku.
- Ani to ani to, Kamil wyjechał i nudzę się trochę sama - odparłam upijając łyk czerwonego wina i odstawiając kieliszek. - Dziwnie mi tu samej.
- No tak, przecież Maciek się wyprowadził - odparła - Ale nie ważne, jak tam z Kamilem?
- Czuje się przy nim jak dziecko - prychnęłam cicho - Ciągle pilnuje żebym była bezpieczna, zgadnij kogo przez cały weekend ma pilnować Klemens.
- Ciebie? Mnie? Chciałabym mnie, całkiem fajny jest - zaśmiała się spoglądając na mnie błogim wzrokiem. - No co? Poza tym Kamil dobrze robi, ostatnio pakujesz się w same kłopoty.
- Masz Nikodema podobno - odpowiedziałam. - No ale ja mam 19 lat no i...
- Masz 19 lat a i tak ciągle wpadasz w kłopoty, jesteś lepsza niż ja - rzuciła żartując ze mnie, odrzuciłam włosy i posłałam jej wrogie spojrzenie po którym ucichła. - A tak poza tym? Dogadujecie się? Lepszy niż Maciek w tych sprawach? Tylko wiesz bierz tabsy bo wątpię żeby rodzice się ucieszyli na zostanie dziadkami.
- A tak poza tym.. Co?! - krzyknęłam uświadamiając sobie co do mnie mówi, wybuchła głośnym śmiechem a ja wydęłam usta. - Dogadujemy się świetnie, w tych sprawach to się nie powinnaś interesować, a poza tym trochę się boje bo przecież on jest starszy, może chce założyć już rodzinę, naprawdę nie wiem.
- Ale on chyba zdaje sobie sprawę że jesteś młodsza i chcesz jeszcze poszaleć, zresztą on ma tylko 28 lat i wielką karierę więc też wątpię w to że chce już mieć dziecko - mruknęła Majka puszczając mi oko - No uchyl rąbka tajemnicy, jaki jest w łóżku? No weź, siostrze nie powiesz?
- Lepsza wersja 50 twarzy Greya - parsknęłam śmiechem na co ona zrobiła wielkie oczy.
- Nie gadaj że ma własną sale zabaw i przypina Cię do łóżka - wydukała akcentując specjalnie każde słowo - Pokażesz mi je kiedyś.
- Bez przesady Mario Anno Roztocka, wiem że mam imię głównej bohaterki tej trylogii ale nie leje mnie pasem ani niczym, przysięgam - zaśmiałam się polewając już... nie wiem nawet który kieliszek ale zaczynając drugą butelkę. Język zaczął się odrobinę plątać, może ze względu na to że nigdy nie miałam zbyt mocnej głowy, czasami odrobina wina sprawiała że ledwo doczołgiwałam się do domu, a czasami wypiłam sama flaszkę wódki i byłam wmiare świadoma. Coraz częściej wybuchałyśmy śmiechem a do głowy wpadały nam coraz bardziej idiotyczne pomysły, tańcząc na środku salonu do ''Cztery osiemnastki'' (tak, dobrze czytacie) robiłyśmy z siebie kompletne idiotki. Nagle usłyszałam pukanie do drzwi, puściłam oko mojej siostrze która tańczyła teraz z pustą butelką po winie a sama na palcach ściągając niskie szpilki pobiegłam otworzyć, w lustrze spostrzegłam moją zmierzwioną fryzurę i zarumienione od alkoholu policzki, jednym ruchem doprowadizlam się do ładu i otwarłam drzwi.
- Ja wiem że jest weekend ale... - mówił znajomy głos, spojrzałam na blond czuprynę i oczy które po chwili skierowały się na moją twarz, chłopak uśmiechnął się na mój widok a ja prawdopodobnie spaliłam buraka bo stał przede mną w samych spodenkach od piżamy i chyba był tak zaspany że nawet tego nie zauważył. - Chcesz mi dopiec po rannym wypadku?
- Przysięgam że nie wiedziałam że tu mieszkasz, jeśli chodzi o muzykę to przyciszymy - wydukałam powoli aby nie zgubić języka, mowy i rachuby w tym wszystkim. Patrzył na mnie zdumiony a ja poprawiłam koszulkę która spadła mi z ramienia i ukazywała zbyt dużo. Nagle podbiegła do mnie moja siostra mówiąc nieskładnie do chłopaka. - Przepraszamy.
- Następnym razem zaproście mnie też na imprezę to wybaczę, Borys - podał rękę Majce a potem mnie, odgarnęłam włosy z twarzy aby móc bardziej dostrzec jego mimo procentów które mi to uniemożliwiały. Miał blond włosy z ciemnym odrostem, ciemno zielone oczy i mocno zarysowaną szczękę która mimo rozespania rozszerzona była w uśmiechu. - A teraz idę spać.
Nagle zniknął nam z pola widzenia a ja zamknęłam szybko drzwi, spojrzałam na Maje i wybuchnęłyśmy mocnym śmiechem siadając pod drzwiami i opierając się o nie wypiłam ostatnie łyki z otwartej butelki i odrzuciłam ją na bok. Spojrzałam na zegar, dochodziła 1 w nocy. Przez myśl przeszło mi to że Kamil prawdopodobnie już śpi w Vikersund, nawet nie napisał. Nie zadzwonił. Podciągnęłam siostrę do góry i zaprowadziłam ją ostatkiem sił do pokoju, ułożyłam na kanapie i zalazłam koc i poduszkę. Wrzuciłam opakowania po chipsach i inne śmieci do kosza a kieliszki ostatkiem sił wstawiłam do zmywarki, pod rękę wzięłam laptopa i poszłam do sypialni. Zalogowałam się na Skype licząc że koło jego imienia zobaczę dostępność, przeliczyłam się. Westchnęłam głęboko i ułożyłam się na poduszce, sprawdziłam pocztę, Facebooka, cokolwiek licząc że coś napisał. Weszłam na YouTube mając nadzieje że pojawił się jakiś wywiad, pustki. Nagle w sypialni rozbrzmiał dźwięk Skype informujący mnie że ktoś się pojawił. To był On. Nim się spojrzałam dzwonił do mnie a ja szybko odebrałam.
- Cześć mała - rzucił uśmiechając się zadziornie. - Co robisz o tej porze?
- Cześć geju - odparłam na tyle głośno aby usłyszał, ale na tyle cicho aby nikt poza tym tego nie słyszał - Majka u mnie była.
- Słychać po twoim głosie - odpowiedział z wyczuwalną ironią.
- Masz osobny pokój czy Dawid jeszcze Cię nie zabił za rozmowy o tej godzinie? - spytałam ziewając i przytulając się do kołdry. - Mógłbyś być tą kołdrą, brakuje mi Ciebie, wiesz?
- Wszyscy mamy osobne pokoje, nawet nie wiadomo czemu - mruknął - Mi Ciebie też, kto będzie mnie zgniatał swoim ciałem?
- Sugerujesz mi że jestem gruba?
- Sugeruje ci że niewygodnie mi się koło Ciebie śpi - mruknął zadziornie puszczając mi oko.
- Możesz w ogóle koło mnie nie spać skoro tak - wydęłam obrażona usta.
- Ale nie chce z nikim innym więc się poświecę małpo - roześmiał się poprawiając włosy.
- Mówimy o spaniu obok mnie czy ze mną? - zagryzłam wargę, uniósł brew zdziwiony moim pytaniem.
- Oczywiście że obok Ciebie - dodał szybko - Chyba nieprzypadkowo jesteś Ana, w końcu Fifth Shades of Grey - dokończył swoim udawanym angielskim akcentem.
- Teraz to sugestia że mam płaski tyłek, i brak cycków jak Ana, dziękuje ci bardzo - warknęłam odwracając się tyłem do laptopa.
- Kochanie, nic ci nie sugeruje, poza tym jak się czujesz? Wszystko okej?
- Całkiem dobrze, ale nie wiem po co Klemens ma mnie pilnować.
- Bo chce żebyś była bezpieczna.
- Ale nic mi nie zagraża do cholery - uniosłam się i czułam jak moje policzki rozpalają się ze wściekłości.
- Pogadamy o tym jak wrócę mała.
- Czemu uwielbiam jak mówisz do mnie mała?
- Bo jesteś wyjątkowa, mała.
- Chyba Cię kocham Kamilu Stochu - wymruczałam walcząc ze snem który zaciągał mnie do krainy Morfeusza.
- Nawet gdy jestem tak daleko?
- Nawet gdy jesteś tak daleko.
- Chyba Cię kocham Anastasio Rozbicka.
- Nawet gdy...
- Nawet zawsze, mała.
Mam nadzieje że się podoba x Gwiazdkujcie i komentujcie bo to bardzo motywuje!
Enjoy xx
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top