Rozdział 1.
Obudziłam się rano w hotelowym pokoju, na oko była już 11, a ja dalej wpatrywałam się w sufit. ''Nie tak wyobrażałam sobie ten wyjazd" pomyślałam. Dwa dni temu pokłóciłam się z tatą o wyjście na impreze z Mają, moją starszą siostrą. Mimo tego że mama się zgodziła uznał że jestem za młoda, nawet gdy ide w towarzystwie mojej 22 letniej rodzonej siostry i jej 25 letniego chłopaka, świetnie. Podparłam się na łokcich i dłonią przetarłam oko, mój hotelowy pokój tonął w promieniach słońca a ja modliłam się tylko o to aby dość do okna i zsunąć żaluzje. Usłyszałam pukanie do drzwi i głos mamy ponaglający mnie do wstania, no cóż, kiedyś trzeba stanąć na nogi. Odsunęłam kołdrę i ruszyłam do łazienki. Lustrzane odbicie niemal przyprawiło mnie o zawał serca, nie żebym była taka nie urodziwa, ale wyglądałam jak rodem wzięta z horroru, roztrzepane włosy, niewyspana twarz. Trzeba coś z tym zrobic – pomyślałam sięgając po kosmetyczkę. Pół godziny później byłam już gotowa do wyjścia, moje kręcone kosmyki udało mi się prędko wyprostować a na twarzy zrobić nienachalny makijaż. Wcisnęłam się w ulubione rurki i sweterek, założyłam trampki i zbiegłam do bufetu na śniadanie. Wychodząc zauważyłam moją siostrę i jej chłopaka, stali czekając przy windzie jak zwykle się do siebie przyklejając.
– Fuj – mruknęłam i gestem dwóch palców skierowałam w stronę otwartej buzi, usłyszałam śmiech Nikodema i zobaczyłam piorunujący mnie wzrok siostry. Zakręciłam oczami i weszłam do rozsuwającej się windy.
– Jeszcze zmienisz zdanie – powiedział do mnie entuzjastycznie chłopak.
– Wątpię, a nawet jeśli to porzygam się na taką słodycz – odburknęłam przyglądając się paznokciom które zrobiłam przez wyjazdem u kosmetyczki.
– Nastka, jeszcze zobaczymy jak będziesz za skoczkami latać – zaśmiała się siostra.
– Faktycznie latać będę, ale nie w tym sensie – mruknęłam – chce zdobyć dużo autografów, i zdjęć z nimi. A najlepiej akre* ale możliwość ze ją zdobędę jest w skali 1/1000000.
– Taką? – powiedział Nikodem i wyciągając coś z tylniej kieszeni spodni, spojrzał na plakietkę z napisem ZAKOPANE 2016.
– Skąd ją masz? – ledwo z mojego gardła wyszły słowa.
– Mój kolega urzęduje sobie w PZN i załatwił mi trzy, więc jeśli chcesz dzisiaj przed kwalifikacjami możemy się tam wybrać – powiedział wręczając mi plakietkę – tylko jej nie zgub.
– O nie, będę jej pilnowała jak oka w głowie – wykrzyknęłam i przytuliłam ich. Pobiegłam do bufetu i szybko nałożyłam sobie jedzenie, usadowiłam się przy oknie które miało widok idealnie na tatry i okolice skoczni. Zastanawiałam się co moi ulubieni skoczkowie właśnie robią, może trenują? chodzą po zakopanem? Nagle od cudownego widoku oderwały mnie wesołe krzyki grupki stojącej przy recepcji, spoglądałam na nich z zaciekawieniem, gdy przysiadła się do mnie siostra. Nagle rozpoznałam jednego z nich i w ten oto sposób prawie zadławiłam się jedzoną sałatką. To był Hilde, ten Hilde, Tom Andre Hilde, którego karierę bacznie obserwuje od dłuższego czasu, drogą dedukcji albo flag naszytych na ich kurtkach doszłam do tego że to cała grupa Norków, po kolei rozpoznawałam każdego, młody Kenneth, Johann, Stjernen, Daniel-Andre i Fannemel. Chwile patrzyłam na nich z otwartą buzią licząc na to że zaraz podejdzie po nich boy i weźmie ich walizki. Chwile potem ukazał się ten wymarzony widok a ja jak na skrzydłach dokonczyłam swoją sałatkę. Chwila, skoro tutaj są Norki, to prawdopodobienstwo że inni też będą jest wysokie? Nałożyłam plakietkę na szyje i pognałam do swojego pokoju po drodze mijając hol, wcisnęłam przycisk windy i gdy chciałam wejść odepchnął mnie jakiś chłopak, z rozpędem upadłam na pupę i patrząc na niego oddalającego się wyklinałam go w myślach. Otrzepałam koszulkę i powoli wstałam gdy spod windy wyrósł mi ten sam chłopak który mnie potrącił. Patrzył współczująco ciemno brązowymi oczami, jakby przepraszająco. Spytał po angielsku czy nic mi się nie stało, dzięki boże jestem jedną z najlepszych osób w szkole mówiących po angielsku.
– Nie, jest w porządku – powiedziałam uśmiechając się przyjaźnie.
– Na pewno? – spytał.
– Jasne, tylko może już na mnie nie wbiegaj – zaśmiałam się.
– Postaram się – odparł i spojrzał za siebie, w tym samym momencie na jego twarzy przebiegł cień przerażenia i gdy drzwi rozsunęły się ten szybko wpadł do nich popychając mnie na lustro w windzie.
– Wow, nie wystarczy Ci że obiłam sobie tyłek, to teraz jeszcze z premedytacją ciągniesz mnie na lustro w windzie? – spytałam kręcąc oczami.
– Um, można powiedzieć że mam przechlapane, przypuszczam że jeśli nie dojadę teraz prędko na 6 piętro to zostanę zlicznowany – powiedział opierając się o ścianę.
– Zabiłeś kogoś? – mruknęłam zakrywając usta w udawanym zdziwieniu.
– Nie w tym sensie – roześmiał się poprawiając włosy ręką – zrobiłem bratu dość nieprzyjemną rzecz i jak widziałaś gonił mnie po holu. Twoje piętro?
– Tak, miło było z Tobą porozma... – mówiłam gdy nagle mi przerwał.
– Bardzo dobrze, prowadź do pokoju – powiedział.
– Że co?
– Czy ja mam się powtarzać? – prowadź.
– A może grzeczniej?
– Proszę?
– A tak w ogóle dlaczego ja mam Cię prowadzić do mojego pokoju? – burknęłam wściekle.
– Mniejsze prawdopodobieństwo że ktoś mnie znajdzie – mruknął.
– No tak, jak mój tata Cię znajdzię to cały hotel dowie się o fruwającym... Czekaj jak masz na imię?
– Domen.
– O fruwającym Dome... – mówiłam i nagle stanęłam jak wryta, jeszcze raz spojrzałam na chłopaka a w myślach przypomniała mi się twarz którą tak dobrze znałam. Chłopak spoglądał na mnie z ironicznym uśmieszkiem na twarzy, po czym sięgnął po akre i spoglądając na nią roześmiał się. O dziwo, wyglądał dość inaczej niż w telewizji i na zdjęciach, był wyższy i przystojniejszy. Jak na te 18 lat, wyglądał naprawdę dojrzale. A więc tak, stoję z Domenem Prevcem który jest w czarnej koszulkę, szarych dresach i butach z nike, na 4 piętrze, i On żąda ode mnie zaprowadzenia go do MOJEGO pokoju. Ja śnie? Poprawiłam włosy i spojrzałam na niego, prześwietlając go od góry do dołu.
– Co Cię tak dziwi? – spytał bawiąc się kluczykami.
– W sumie w telewizji wyglądałeś na niższego – burknęłam – i bardziej nadętego. Czyli to u Petera sobie nagrabiłeś.
– Można tak powiedzieć, prowadzisz? – pytał nachalnie.
Odwróciłam się na pięcie i poszłam do swojego pokoju nie zważając na śmiejącego się ze mnie chłopaka, usłyszałam tylko głośnie 'see ya' i weszłam do swojego pokoju. Odsunęłam rolety i moim oczom ukazał się nieciekawy widok, była dopiero 12 a zamiast pięknie prószyć śniegiem, ciemne chmury zebrały się nad górami a siarczysty deszcz lał, kapiąc jednie co jakiś czas w moje okno. Westchnęłam cicho i włączyłam telewizor, przerzucając kanały szukałam czegoś co mogłoby zaciekawić moją osobę ale po skończeniu american next top model moja rozrywka ograniczała się do ukrytej prawdy i skoków narciarskich. Znalazłam jakiś dokument o fotografii co było jedną z moich wielu pasji i pomyślałam o wrzuceniu czegoś na Snapa i Instagrama, wzięłam swojego Iphona i zrobiłam zdjęcie mojemu widokowi, po chwili wisiało już z tagami #zakopane #skijumping #welcometozakopane, zaczęłam przeglądać posty moich znajomych szukając jakiejkolwiek inspiracji do zrobienia czegoś kreatywnego a skończyło się jak zwykle na oglądaniu słodkich kotków na vine. Weszłam w powiadomienia i spoglądałam w dół, 34 polubienia, jedno szczególnie zwróciło moją uwagę, profil domenprevc polubił Twoje zdjęcie 2 minuty temu. Zaczęłam zastanawiać się po co dałam te głupie hashtagi które zdradziły kim jestem, gdzie jestem, i po co tu jestem. Rzuciłam telefon na łóżko i ruszyłam pod prysznic. 20 minut później opierając się o umywalkę wcierałam krem w twarz, spięłam koka i z myślą o tym że pogoda dalej jest słaba, położyłam się spać. W końcu czekały mnie kwalifikacje.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top