Rozdział 8.
''Stone cold, stone cold
You see me standing, but I'm dying on the floor
Stone cold, stone cold
Maybe if I don't cry, I won't feel anymore .''
Wychodziłam z hotelu, biały puch opatulał górskie szczyty a słońce rozgrzewało moje czerwone od zimna policzki. Wzięłam głęboki wdech i wystawiłam twarz do słońca, jasne promienie rozjaśniały całą okolice a niebo wydawało się jeszcze bardziej niebieskie niż zwykle. Nagle poczułam czyjeś dłonie łapiące mnie w talii i przysuwające do siebie, delikatnie się uśmiechnęłam. Twarz chłopaka pochyliła się nade mną a jego usta przyciśnięte były do mojego policzka, taktycznie odwróciłam głowę i oddałam mu pocałunek. Ciemnowłosy chłopak patrzył na mnie z uśmiechem na twarzy po czym ujął moją dłoń i zaczął bawić się pierścionkiem widniejącym na palcu. Jego niebieskie jak niebo oczy wpatrywały się wyczekująco we mnie... zaraz. Jak to niebieskie? Coś mi nie pasowało, te męskie kości policzkowe, delikatny zarost i szeroki uśmiech. To nie był On.
******************
Obudziłam się. Mimo iż udawałam że śpię. Ból pulsował w mojej głowie a ja co parę sekund krzywiłam się przy mocniejszych jego atakach, przycisnęłam poduszkę do twarzy myśląc o tym co wczoraj mogło się zdarzyć. A raczej próbując przypomnieć sobie cokolwiek, bo z mojej dedukcji wychodzi na to że nie pamiętam kompletnie nic i skoro tak jest to musiałam się tak upić że pewnie holowali mnie do pokoju. Jak szybko otwarłam oczy, tak szybko je zamknęłam sycząc z bólu który przeszedł przez moje skronie. To nie będzie dobry dzień. Okej, druga próba. Podniosłam powoli powieki, mniej boli, jest dobrze. Podparłam się na dłoniach i jeszcze nie do końca przytomna upiłam parę łyków wody która leżała na stoliku. Obok niej były tabletki na ból głowy które prawdopodobnie sprawią że ja koś przeżyje dzisiejszy dzień. Rozglądnęłam się po pokoju. Przetarłam oczy. Rozglądnęłam się, i powtórzyłam tą samą czynność jakbym nie dowierzała gdzie jestem. Leżałam w dwuosobowym łóżku, okej to się zgadza. Ale to nie był mój pokój. Nagle drzwi otwarły się a potem głośno zatrzasnęły zmuszając mnie do zamknięcia oczu, podobno kac morderca nie ma serca. Chwile potem ciemnowłosy chłopak który na pewno nie był moim Maćkiem wpatrywał się we mnie trzymając w ręce tabletki i wodę. Znaczącym wyrazem twarzy nalegał abym je wzięła.
- Ale.. Co ja tu robię? - spytałam przełykając ślinę i czując rosnącą gule w moim gardle. -Czy my, coś..?
- Zanim posądzisz mnie o gwałt, to nie, nic między nami nie zaszło - rzucił mi roześmiane spojrzenie. - Maciek zgubił waszą hotelową kartę więc Dawid kimnął go u siebie a mnie wcisnęli Ciebie bo najbardziej się znamy.
Spojrzałam w dół, czarna koszulka przykrywała moje ciało do bioder. Zakryłam się kołdrą i zrobiłam nadąsaną minę.
- Czekaj, ty mnie rozebrałeś? - spytałam speszona.
- Nie, jak cię tu przyprowadziłem to byłaś jeszcze w stanie się sama przebrać - zaśmiał się i postawił koło mnie dwa croissanty - jedz.
- Okej, czyli widziałeś mnie w bieliźnie? - rzuciłam cicho opuszczając wzrok.
- Można tak powiedzieć - oparł się na dłoni posyłając mi najszczerszy uśmiech na świecie - całkiem nieźle ci w koronce.
- Chcesz dostać tą poduszką, czy wolisz moją dłoń? - zapytałam z ironią w głosie.
- Wole twoją dłoń.
- Wedle życzenia - mruknęłam i odstawiłam talerzyk po czym wstając spod kołdry rzuciłam się na Stocha w akcie desperacji. Zapomniałam tylko że jedyne co mam na sobie to tą koszulkę i kuse majtki. Przewracając go na łózko usiadłam okrakiem i przycisnęłam go do materaca uśmiechając się zwycięsko. Słuchając jak cicho przeklina pod nosem a ja zamiast skupić się na obezwładnieniu go, zaczęłam się śmiać i straciłam czujność. Parę sekund potem to ja leżałam na materacu, trzymając mnie za nadgarstki nachylił się nade mną i wyszeptał do ucha ciche ''mam cię''. Przykro mi, nie tym razem. Podniosłam głowę i przygryzłam jego płatek ucha, odskoczył jak poparzony rzucając mi wrogie spojrzenie a ja chichocząc na cały pokój obwieściłam moje zwycięstwo.
- Błagam Cię przestań tak rechotać, wariatko - warknął cicho patrząc na mnie spod swoich długich rzęs - Jeszcze sobie coś pomyślą.
- Właśnie wygrałam z Kamilem Stochem, kurcze. Jak to pięknie brzmi, już wiem jak czuje się Peter jak z tobą wygra! - zakrzyknęłam gdy nagle poczułam jego dłonie na swoich ustach. Czy chciał żebym znowu go ugryzła? - Ugryzę Cię, nie mam skrupułów wiesz?
- Chce ci tylko uświadomić że to ja dalej Cię obezwładniam - odparł uśmiechając się łobuzersko. - Więc nie podskakuj małolato.
- Teraz to małolato, a jak wczoraj mnie Lewandowskiemu przedstawiałeś to super fotografka, świetna. - rzuciłam kręcąc oczami - Powinnam ci coś zrobić za to wiesz?
- Dbam o twoją przyszłość - puścił mi oko.
- Sama zadbam o nią najlepiej, okej?
- Okej.
- To jak, zejdziesz ze mnie?
- Poproś - powiedział.
- Co?
- Poproś - powtórzył z zadowoleniem na twarzy.
- Nie mam Cię o co prosić, Kamilu Wiktorze Stochu złaź ze mnie natychmiast - wyrzuciłam z siebie - bo zacznę krzyczeć.
- To Cię zaknebluje.
- Nie odważysz się.
- Chcesz sprawdzić?
Zagryzłam wargę. Chyba nie chciałam. Patrzyłam na niego wyczekująco, przeszywał mnie wzrokiem kierując się od twarzy w stronę brzucha i ud, nagle zmienił się jego wyraz twarzy i spojrzał na mnie smutno. Kurwa. Kciukiem dotknął mojego uda przejeżdżając parę centymetrów po nim. Odwróciłam twarz zbywając jego pytający wzrok. Było tak miło i nagle musiało się popsuć.
- Ana?
- Co jest?
- Skąd ty to...
- Proszę Cię.
- O co?
- Nie pytaj. - rzuciłam mu krótkie i stanowcze słowa. Zamilknął na chwile i wrócił do wpatrywania się w moją twarz, odgarnął kosmyki opadające na moje czoło. Zamyślony utkwił wzrok prawdopodobnie ma moich bliznach, mimo iż starałam się go ignorować nadal czułam ze obserwuje każdy mój ruch. Wzięłam głęboki oddech, mimowolnie do oczu napłynęły mi łzy. Sama nie wiem z czego, nie wiem dlaczego akurat teraz kiedy jestem z nim tu sam na sam. Odwróciłam twarz i przymknęłam powieki, szybkim ruchem palców odgarnęłam pojawiającą się na moim policzku strużkę łzy. Przybliżył się do mojej twarzy i złożył delikatny pocałunek w kąciku moich ust, zastygłam w bezruchu. Wstał wymijając moje ciało i przystanął przy oknie. Leżąc w tej samej pozycji wpatrywałam się w jego sylwetkę, zmierzwione włosy. Wstałam i zbliżyłam się do niego.
- Przepraszam, nie powinienem - odparł cicho - jesteś dziewczyną mojego kumpla, to nie powinno się zdarzyć.
Wtuliłam się w jego ciało, tylko tyle mogłam wtedy zrobić. Trzymał mnie w mocnym uścisku przez parę minut co jakiś czas głośno oddychając, spojrzał na mnie smutnym wzrokiem i złapał moją dłoń. Uścisnął ją i uśmiechnął się sam do siebie.
- No to wiesz, mamy problem bo nie mam ci co dać do ubrania. Nie żebym narzekał ale tak raczej do pokoju nie wrócisz - rzucił pod nosem prześwietlając mnie wzrokiem od stóp w wzwyż - Chociaż czekaj.
Wyciągnął telefon i wybrał numer, usiadłam na skraju łóżka obserwują go chodzącego po pokoju. Bez tego garnituru wyglądał o niebo lepiej, w zwykłej ciemnej koszulce i szarych dresach. W końcu przyuważył mój rozmarzony wzrok a ja szybko spuściłam głowę, daje sobie rękę uciąć że w tym momencie się uśmiechnął.
- Justyna pożyczy ci jakieś ciuchy dopóki nie dorobią do was karty - odparł bawiąc się telefonem - co tak patrzysz?
- Nie, nic.
- Mów - warknął pod nosem nie odrywając ode mnie wzroku.
- No bo kilka dni temu darliśmy ze sobą koty a teraz ja spałam w twoim pokoju, chyba dziwnie to wygląda - powiedziałam cichym tonem odgarniając włosy z twarzy.
- Właściwie to gdzie spałeś?
- Do jakiegoś czasu tutaj - powiedział wskazując łóżko - dopóki nie zaczęłaś się rozwalać na całą jego powierzchnie, potem przeniosłem się na kanapę. Właściwie miałem śmieszne przedstawienie, jak się przebierałaś myślałaś że jesteś Celine Dion i byłem twoim Jackiem, już się bałem że ci czegoś sypnęli do tych drinków.
- O ja... - szepnęłam sama do siebie - Kamil ja Cię przepraszam, nie pamiętam kompletnie nic.
- Kompletnie nic? - spytał patrząc mi głęboko w oczy.
- Kompletnie.
Odwrócił twarz i głęboko westchnął. Coś jest nie tak.
- No nie ważne, pójdę do Piotrka.
- Kamil, co jest? - spytałam wyczekując odpowiedzi - co się stało tego wieczoru?
Nie odpowiedział. Wstałam i oparłam się o drzwi blokując mu wyjście, obdarował mnie wkurzonym spojrzeniem.
- Całowaliśmy się. W tym klubie. Ale ty się otrząsnęłaś i wróciłaś do Maćka, zresztą ja też udawałem że nic się nie stało - odparł opierając się o szafę - Myślałem że to pamiętasz... No ale nie ważne, byliśmy pijani.
Odsunął mnie ruchem dłoni i wyszedł z pokoju zatrzaskując za sobą drzwi, szybko zablokowałam je kartą i usiadłam opierając się o nie plecami. Ja i Kamil. Ja i Kamil. My razem, pijani. Przyciągnęłam kolana do Siebie zwijając się w kulkę. Nie wyobrażałam sobie że mogłam całować kogoś innego niż Kota, nawet po pijaku a jednak to zrobiłam. Musze zadbać żeby nikt się nie dowiedział, muszę porozmawiać z Kamilem. Musze... wbiegłam do łazienki i zamknęłam się w niej od środka. Wybuchłam niekontrolowanym płaczem i siedząc na zimnych kafelkach starałam się opanować łzy, pierwszy raz od ostatnich miesięcy przeżywałam załamanie nie potrafiąc poradzić sobie z myślą że mogłam stracić kogoś kto był dla mnie najważniejszy w tym momencie, kogoś kogo wsparcie miałam od pierwszego naszego spotkania. Sięgnęłam po ręcznik leżący na stoliku, wytarłam nim twarz i szybko wyszłam z łazienki. Tuż za drzwiami stał Kamil, patrzył na mnie stanowczo najwyraźniej blady z przerażenia. Wzięłam ubrania które trzymał w rękach i zrzuciłam koszulkę nie zastanawiając się czy jestem tu sama czy z nim. Szczerze miałam to teraz gdzieś. Ubrałam czarny sweterek i granatowe rurki. Na szczęście Justyna miała rozmiar ubrań odrobinę większy od mojego więc wszystko wpasowało się idealnie. Wyszłam z pokoju ignorując Kamila, ruszyłam długim korytarzem w poszukiwaniu pokoju Dawida, 445, 446. Zapukałam i weszłam, Kubacki leżał na łóżku przerzucając kanały w telewizorze rzucił mi krótkie ''cześć'', na łóżku obok spał Maciek, czyli jednak ktoś wypił więcej niż ja. Usiadłam koło niego i pocałowałam go w policzek, leniwie podniósł powieki i spojrzał na mnie mrużąc oczy. Odgarnęłam grzywkę opadającą na jego czoło.
- Która godzina? - spytał zachrypniętym głosem.
- 13:10, jak się czujesz? - odparłam troskliwie - wczoraj nieźle popiliście.
- Fatalnie, jak dziś nie umrę to będzie cud - powiedział biorąc łyk wody.
- No to mam dobrą wiadomość, na 99,9% dzisiejszy konkurs odwołany z powodu wiatru - rzucił Kubacki wyłaniając twarz zza tabletu. - Maciusiak dzwonił i mówił ze raczej mamy wolne.
- Powiesz mi jakim cudem Ty żyjesz? - zapytał Kot przecierając dłońmi oczy - Wypiłeś tyle samo ile my a chyba czujesz się wyśmienicie.
- Jak nigdy wcześniej, to się nazywa dobre przygotowanie do picia a nie jak wy z Stefanem że na pusty żołądek wódę lejecie - parsknął ironicznie - zresztą spytaj Piotrka który potem ze Stochem jeszcze pół litry na głowę wciągnęli a poszli właśnie pobiegać. Właściwie to śmieszne ze Hula niby najstarszy a najgłupszy, najgorzej na tym wyszedł i podobno od rana siedzi w kiblu.
- Będę musiał Kamiemu podziękować że Cię kimnął, przecież jakbym Cię zostawił Dióbao to blondyn by się nie powstrzymywał nawet - zaśmiał się zaspany Maciek.
- Urażasz moją dumę - warknął Kubacki - Poza tym Natka by mnie zabiła jakby ktoś poza nią spał ze mną w pokoju. No i wole blondynki.
- Ale przecież Natalia jest ruda... - wtrącił brunet.
- No i co? Widziałeś jej nogi? Jak i szyny dobre to i stacja niezła musi być - zakończył Dawid.
- Nie wytrzymam z tym kretynem - mruknął Kocur odrzucając kołdrę, otworzył szafę stojącą naprzeciwko łóżka i wyciągnął z niej czarny spodnie, zapinając je rzucił Dawidowi ''pożyczam'' i wyszedł z pokoju trzymając mnie za dłoń. Kierowaliśmy się w stronę recepcji dowiedzieć się co ze zgubioną karta. Miła brunetka tłumaczyła nam procedurę wyrobienia karty, spojrzałam w prawo. Moją uwagę zwrócił ktoś inny. Siedział parę metrów dalej z kawą w dłoni rozmawiając zaciekle z młodą blondynką. Na oko dałabym jej 23, maksymalnie 24 lata. Na jej kurtce widniało logo Wagraf Teamu i Atlasa. Dałam Maćkowi kuksańca i spytałam go kto to jest. Więc miała na imię Nadia, miała 24 lata (ha, trafiłam!), łyżwiarka figurowa, jedna z podopiecznych Wagrafu. Szczupła, piękna i entuzjastyczna. Poprawiłam sweterek i pociągnęłam kocura za sobą, zapragnęłam poznać tę wyjątkową łyżwiareczkę której Kamil poświęcał tyle czasu.
- Stochu, pięknie pięknie. Nie chwaliłeś się że masz takie znajomości - rzucił Maciek uśmiechając się szeroko, szturchnęłam go łokciem dając znać że ja tu nadal jestem - Właśnie a propo, wielkie dzięki że ją przenocowałeś, przecież jakby u Dzióbao spała to ja wole nie wiedzieć..
O tak, dobrze słyszysz blondi, spałam w pokoju Stocha. Wtf, o czym ja w ogóle myślę.
- Drobiazg, tylko lepiej żeby już tyle nie piła. Jak się czujesz? - spytał kierując wzrok na mnie.
- Jest okej - wydukałam cicho poprawiając kosmyk włosów i unikając jego spojrzenia - A my się chyba nie znamy prawda?
- Raczej nie - zaśmiała się blondynka - Nadia Górecka, łyżwiarka i nowa w Wagraf Teamie. - uśmiechnęła się do mnie serdecznie podając mi dłoń, nawet paznokcie i palce miała idealne.
- Anastasia Roztocka, stażystka fotografka, oficjalny fotograf 4F, dziewczyna tego tutaj - powiedziałam chichocząc.
- Jak to stażystka? Gdzie? - spytał Maciek i malujący się na jego twarzy szok.
- PZN, Miałam przyjemność rozmawiania z Tajnerem i wiesz - powiedziałam uśmiechając się do niego gdy nagle drugi mi przerwał.
- Oficjalny fotograf 4F?
- Od dwóch dni - dodałam z dumą. W końcu wróciłam na pierwszy plan a nasza tancereczka stała obok patrząc na mnie z uznaniem. Nagle klasnęła w dłoń.
- To może jakaś uroczysta kolacja z okazji tak dobrego dnia? Ja zapraszam - powiedziała entuzjastycznie zwracając się do Kamila - Trzeba opić twój staż i moje dwa złote medale.
To chyba jakiś żart. Ma laska tupet, 1:0 dla niej za te medale ale ja się tak łatwo nie poddam. Z zamyślenia wyrwał mnie Kruczek który porwał Maćka na chwile ze sobą a ja zostałam sam na sam ze Stochem i chudą wersją Magdy Gessler.
- Jasne, myślę że będzie miło - posłałam jej jak najbardziej wymuszony uśmiech po czym skierowałam wzrok na Stocha - Daj mi kartę, muszę zabrać od Ciebie swoje rzeczy.
- Pójdę z tobą - pożegnał się z Nadią obdarowując jej policzek pocałunkiem a ta szczerząc się jak mysz do sera patrzyła na niego z daleka. W całym ciele czułam że tak prędko się z nią nie zaprzyjaźnię. Wyciągnęłam z kieszeni Stocha kartę i otworzyłam drzwi zatrzaskując je równie prędko przed jego nosem, na moje nieszczęście nie zdążyłam. W pośpiechu otwarłam szafę, po kolei szuflady szukając mojej sukienki i butów. W końcu moje czarne szpilki leżały na białej pościeli wraz z sukienką. Zabrałam je w pośpiechu i skierowałam się do drzwi, miałam ochotę wybiec stąd jak najprędzej, wrócić do pokoju i zaszyć się w łóżku. Nagle poczułam silny uścisk na nadgarstkach i cofnęłam się o parę kroków.
- Ana co się stało do cholery?
- Przyszłam po swoje rzeczy i już - odparłam ironicznie.
- I w między czasie prawie zatrzasnęłaś mi drzwi przed nosem, rozkopałaś pół mojego pokoju, i patrzyłaś na mnie jakbym popełnił morderstwo - prychnął pewnie.
- Ja? Oczywiście że nie, mogę już iść, bo widzisz spieszy mi się do mojego chłopaka. - zaakcentowałam słowo chłopaka.
- Kurwa, odpowiesz mi w końcu?
- Jeśli myślisz że spędzę chociażby minute przy wspólnym posiłku z tą blond paniusią patrzącą na Ciebie wzrokiem jakby miała Cię zjeść w całości i Tobą to się grubo mylisz. Mam ciekawsze zajęcia głupie przedstawienie - wyrzuciłam z Siebie patrząc na niego nienawistnym wzrokiem, jego usta zaciśnięte do tej pory z wkurzenia zaczęły odpuszczać a i dłonie na moich nadgarstkach jakby ustępowały.
- Ale Ana, to jest moja... - mówił spokojnie dopóki mu nie przerwałam.
- Głęboko gdzieś mam to czy to twoja koleżanka czy znajoma czy może laska do pieprzenia, nie interesuje mnie twoje życie uczuciowe, tylko jeśli znowu się sparzysz to nie rób sobie ze mnie ofiary, dobra? - wykrzyczałam mu prosto w twarz.
- Ale...
- Wiesz co, ja myślałam że... nie ważne co myślałam, pomyliłam się jak zwykle, głupia łatwowierna idiotka ze mnie prawda? Miłego wieczoru ci życzę, pozdrów Nadie ode mnie - powiedziałam łamiącym się od płaczu głosem, wyswobodziłam się z jego zaciskających się dłoni i wyszłam trzaskając drzwiami. Oparłam się o ścianę i pozwoliłam łzom wyswobodzić się z moich powiek. Płynęły jedna za drugą przez parę następnych chwil.
*******************
- Anastasia!! - wykrzyknęła głośno Kamila na mój widok, przez otwarte drzwi przytulała mnie mocno do siebie. - Wyglądasz pięknie, tak się ciesze że znowu się widzimy.
- Stęskniłam się bardzo - powiedziałam dając jej buziaka w policzek i odbierając pakunek - Carlo Rossi? To jak rozbijamy o ścianę? - mruknęłam w stronę Kocura który zganił mnie spojrzeniem - Dobra, dobra żartowałam, wchodźcie.
Skierowałam się do kuchni i wyciągnęłam tace z przekąskami z lodówki, kazałam Kocurowi odnaleźć kieliszki a sama popędziłam do łazienki poprawić makijaż. Szybkim ruchem pędzla nabrałam trochę pudru i wklepalam go w cerę. Musiałam wyglądać dziś nieskazitelnie, to w końcu był mój dzień, tak jak i Maćka. Oficjalnie mogę powiedzieć że zdałam maturę a Kot kupił mieszkanie w moim mieście. Patrzyłam na siebie w odbiciu jak wtedy w Engelbergu, jedyna różnica to fryzura i sukienka i to że miałam maturę! Poprawiłam pasek od szpilek i wybiegłam z łazienki, otworzyć drzwi. Moim oczom ukazała się blond czupryna i piękne rude włosy. Przytuliłam Natalke i Dawida po chwili oddając ich w ręce pana domu. Nie minęło parę minut gdy zawitał do nas Żyła wyposażony w zgrzewkę piwa i dwie czyste, tuż za nim weszła Justyna z małą Julią na rączkach która gdy zobaczyła Kocura od razu wdrapała się na jego ręce. Zanim zdążyłam zauważyć w naszym mieszkaniu pojawił się Andrzej, Stefan z żoną, Łukasz który podobno wstąpił tylko na ''chwile'', paru znajomych Maćka, moja siostra z chłopakiem i parę osób które uważałam za bliskie mi. Nagle dzwonek do drzwi odezwał się ponownie, przeciskając się przez zgromadzenie szarpnęłam za klamkę i ujrzałam prawdopodobnie ostatnich gości.
https://youtu.be/AtFWFlntLZY
Czyli jednak to była prawda. Spojrzałam na ich splecione ręce. Wiedziałam.
Z opresji wyratował mnie nikt inny jak Piotrek który rzucił się do przytulania z Kamilem. Wymieniłam skromne uściski z Nadią i ruchem dłoni zaprosiłam ją do salonu. Kamila obdarowałam cichym cześć, unikając jakiegokolwiek bliższego kontaktu z nim.
- Wow, pięknie się urządziliście - rzuciła rozglądając się po salonie - ile metrów?
- Coś około 116 - odparł Maciej.
- Plus urządził się Maciek - dodałam skromnie.
- Już niedługo my - wtrącił się łapiąc mnie w talii.
- To co, pijemy to zdrowie czy nie? - krzyknął Piotrek unosząc kieliszek wódki do góry.
- Co za pacan - mruknęła Justyna upijając łyk wina. Roześmiałam się i obdarowałam ją szczerym uśmiechem. Od Engelbergu zaprzyjaźniłyśmy się, była cudowną kobietą o charakterze strong woman.
- Jak wam się układa w.. - mówiła Marita patrząc na mnie znacząco - w związku, oczywiście że w związku. - posłałam jej buziaka a Ona popatrzyła prowokująco na Maćka.
- Zamierzamy się hajtnąć a Ana będzie mi rodzić dzieci - rzucił z szelmowskim uśmiechem.
- Zapomnij - mruknęłam kąśliwie.
- No chociaż dopóki się nie urodzi chłopak, musi jakiś Kot przetrwać - dodał z błyskiem w oku a ja szturchnęłam go łokciem posyłając ironiczny uśmiech i szepcząc bezgłośnie ''nie'', Marita i Justyna parsknęły śmiechem. Nagle poczułam ciągnięcie w dół mojej sukienki a gdy tylko spojrzałam, zobaczyłam małą blondynkę uśmiechającą się do mnie łobuzersko, natychmiast wyciągnęła rączki a po chwili przytulała się do mnie. - Musze was na chwile opuścić. Julka, idziemy zobaczyć co ciocia ci kupiła?
- Tak - zapiszczała. Szłyśmy w stronę parapetu gdzie czekał wielki misiek i parę zabawek które zgarnęliśmy z Maćkiem na dzisiejszych zakupach
- Pięknie razem wyglądacie - odwróciłam się szybko, Kamil patrzył na mnie i Julkę - mówię o Tobie i Maćku ale z Julką też ci do twarzy.
- Dziękuje, wy też - odparłam cicho - Czyli jesteście naprawdę razem?
- Tak - upił łyka wina.
- Ważne żebyś był szczęśliwy - odpowiedziałam uśmiechając się smutno - Przepraszam Cię ale muszę iść.
- Znowu przede mną uciekasz.
- Co?
- Jak wtedy, w samolocie. Toaleta, twoje milczenie, turbulencje. Deja vu Ana - powiedział uśmiechając się do mnie.
- Wcale od Ciebie nie uciekam, po prostu mam innych goś...
- Uciekasz.
- Nie.
- Tak. Możemy pogadać tak na serio?
- Kamil ale my nie mamy o czym rozmawiać - uśmiechnęłam się z litością - wszystko między nami okej, Ty jesteś szczęśliwy z Nadią, ja z Maćkiem. Nie psujmy tego okej?
- Związków?
- Nie to miałam na myśli, raczej tego że jesteśmy szczęśliwi - dokończyłam. Spojrzał na mnie przenikliwie ale zignorowałam jego wzrok.
Odszedł do Nadii całując ją w policzek, a ja poczułam się przytłoczona całą tą sytuacją. Postawiłam małą na podłogę a sama złapałam za kieliszek wina. Obserwowałam ich nadal, ich tajemnicze uśmiechy, zakochane spojrzenia. Nadia przytulona do niego obserwowała małą Julkę. Uśmiechnęłam się sama do siebie. W końcu spojrzał na mnie smutnym wzrokiem a ja wbiłam swoje spokojne spojrzenie niego. Uniosłam kieliszek ku górze.
- Pije za twoje zdrowie kochany, za twoje szczęście - wyszeptałam sama do siebie i upiłam ostatni łyk wina.
*********
Stone cold, stone cold, You're dancing with her, while I'm staring at my phone, Stone cold, stone cold,I was your amber, but now she's your shade of gold (...) Stone cold, baby. God knows I tried to feel. Happy for you, know that I am. Even if I can't understand, I'll take the pain ,give me the truth, me and my heart, we'll make it through. If happy is her, I'm happy for you. Don't wanna be stone cold, stone. I wish I could mean this but here's my goodbye. Oh, Im happy for you. If happy is her, Im happy for you.
Mam nadzieje ze rozdział wam się podoba, zapraszam do komentowania i głosowania!
Nowy rozdział gdy przekroczymy 15 głosów i 5 komentarzy, wiem że Was na to stać a dla Mnie to ważne bo jestem świadoma że jednak ktoś czyta moje wypociny ;)
Cześć! xoxo
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top