Rozdział 6.

Obudziły mnie ciepłe wargi Maćka, cichym tonem przemawiał do mnie prosząc abym się obudziła. Nie chciałam, chciałam tu spać do 12. Rozmyślałam o moim ciepłym łóżku ale w końcu mój mózg spytał ''co tu robi Maciek?'' Wniosek był prosty, jego tu nie ma, to niemożliwe. Przecież on jest w Engel... przecież ja jestem w Engelbergu. Otworzyłam szeroko nieprzytomne oczy i wbiłam wzrok w twarz chłopaka, błądziłam po każdym centymetrze jego twarzy. Uśmiechał się do mnie ponaglająco i ruszył do łazienki, spojrzałam na zegar. 8:30, zakrywając dłoniami twarz modliłam się w duszy o jeszcze pół godziny snu, przytuliłam się do poduszki ignorując wszelkie bodźce zewnętrzne i majacząc coś sama do siebie o tym że jestem niewyspana. Zanim zasnęłam poczułam zimno które wstrząsnęło mną do tego stopnia ze już chwile potem podpierałam się na rękach i patrzyłam beznamiętnym wzrokiem na kołdrę leżącą na środku pokoju. Tak, chyba faktycznie muszę wstać zanim zrobi mi zimny prysznic. Stanęłam na równe nogi i odgarnęłam włosy, dreptałam w swoich kapciach po pokoju, kierując się w stronę walizki w której miałam swoje rzeczy. Otworzyłam ją jednym ruchem i wyciągnęłam bieliznę i ubrania. Przymykając co jakiś czas oczy ze zmęczenia ruszyłam do łazienki w której był brunet, jednym ruchem nogi otworzyłam ją trzymając w swoich rękach ubrania. Chłopak odskoczył jak oparzony na co zareagowałam prychnięciem, myjąc zęby dał mi kuksańca łokciem. Gdyby nie to że właśnie mył swoje piękne białe ząbki, po prostu oddałabym mu dwa razy mocniej, ale nie, bo zaraz będzie że się targnę na jego życie. Uśmiechnęłam się sama do siebie. Ściągnęłam piżamę i szybko włożyłam swoje ubrania, chroniąc swoje ciało przed nadmiernym wzrokiem Maćka. Cóż, nie dla psa kiełbasa.

- O której masz trening? - spytałam przytulając się do jego pleców.

- 15, ale za 3 godziny mamy konferencje prasową więc przydasz mi się tam - mruknął układając włosy, odwrócił się do mnie i obdarował mój policzek buziakiem, gdy wyszedł postanowiłam doprowadzić się do porządku dziennego, po locie wyglądałam jak cień samej siebie. Prostowałam swoje włosy zastanawiając się jak przeżyje powrót do kraju, skoro gdy leciałam tutaj prosiłam w duchu abyśmy się nie rozbili, utopili, spadli i tak dalej. Voile!* Gotowe, wyglądałam już jak 50% mnie, drugie 50% niestety dalej odczuwało wczorajszy dzień więc sięgając do kosmetyczki dobierałam kosmetyki tak aby zakryły jak najwięcej skutków ubocznych krótkiego snu na mojej twarzy. 15 minut później siedziałam na fotelu w pokoju przeglądając Facebooka i z śmiejącymi się iskierkami w oczach oglądając Maćka który krzątał się po całym pokoju w nerwach szukając swojego telefonu, nim zdążyłam zareagować do pokoju wparował Piotrek rzucając się na chłopaka i krzycząc coś o dodatkowych planach na dzisiejszy dzień, tuż za nim wszedł Stefan który szybkim krokiem podszedł do mnie wyjaśniając mi zaistniałą sytuacje.

- No więc konferencja przesunięta, no i ze względu że Ewa jak na razie z nami nie jeździ, a dzisiaj mamy sesje do odrobienia, rozmawiałem z 4F i poprosili mnie abym przekonał Cię do zrobienia nam tej sesji - mówił spokojnie intonując każde słowo - Oczywiście jeśli się zgodzisz, masz do dyspozycji wynajęte studio, lustrzankę i wszystko co będzie ci potrzebne więc... - kontynuował dodając kolejne powody dla których powinnam się tego podjąć, właściwie nie słuchałam go od słowa 'więc', robiłam fikołki w środku ze szczęścia że w końcu będę mogła zrobić profesjonalną sesje co było moim marzeniem odkąd dostałam aparat, zastanawiałam się jak może sądzić że się nie zgodzę gdy była to wielka szansa dla mnie i możliwość pokazania tego co umiem. Nadal w szoku próbowałam opanować te tysiące myśli które w jednej chwili napłynęły do mojej głowy, próbując wydobyć z siebie jakiś dźwięk.

- Z-zgadzam się - powiedziałam drżącym od szczęścia głosem, zapiszczałam z radości i podbiegłam do Maćka wtulając się w niego mocno gdy nagle do salonu wszedł Kamil, popatrzył na Mnie i Kocura, podszedł do Stefana mówiąc mu coś i tyle go widzieliśmy. Dziwnie się poczułam, czy uciekł przez to że Ja i Maciek? Czy to w ogóle była ucieczka czy po prostu miał coś ważnego do załatwienia? Pod pretekstem przejścia się zaczęłam poszukiwania pokoju Stocha, moja ciekawość zwyciężyła i właśnie stąpałam po rozległym korytarzu, zapukałam do drzwi pokoju 348 oczekując jakiejkolwiek odpowiedzi ale nikt mi nie otworzył, wycofując się usłyszałam za sobą głos.

- Po co przyszłaś? - spytał zimnym tonem, prześwietlając mnie od stóp do głów.

- Chciałam tylko spytać... - mówiłam cicho zanim agresywnie mi przerwał.

- Nie masz mnie o co pytać - odparł otwierając kluczem drzwi i kierując na mnie swoje błękitne oczy.

- Co Cię ugryzło? - mruknęłam opierając się o framugę drzwi i wlepiając w niego spojrzenie. - Jeśli mogę dokończyć, to chciałam spytać czemu tak szybko uciekłeś.

- Nie zachwycają mnie słodkie pary, miżdżące się na każdym kroku więc odpuść sobie Ana - odpowiedział bawiąc się kluczykami - Uczucia są dla idiotów, prędzej czy później to sobie uświadomisz.

- Jesteś egoistą, myślisz że skoro Tobie wydarzyło się coś niedobrego, to od razu trzeba wszystkich skreślić - rzuciłam powstrzymując złość w sobie, siliłam się na tą obojętną i opanowaną postawę, spokojny głos - Nigdy się tego po tobie nie spodziewałam.

- Ludzie się zmieniają - odparł cofając się do tyłu - a teraz pozwól że Cię zostawię, muszę się przygotować do treningów.

- Przykro mi, będziesz jeszcze dzisiaj skazany na mnie - warknęłam mrużąc oczy i powstrzymując się od zrobienia mu czegoś, co potem mogłabym żałować - Sesja, za 3 godziny. Radze ci być. - Rzuciłam i odwróciłam się na piecie ruszając do windy, jedyne co usłyszałam to trzaśnięcie drzwiami. Myśli buzowały mi w głowie i ledwo ignorowałam te w których nazywałam go głupim pacanem, egoistycznym idiotą i męską świnią. Nie myślałam że kiedyś przejdzie mi coś takiego przez głowę, ale jak widać stało się to dość szybko. W mgnieniu oka wpadłam do pokoju i złapałam swój telefon, tak samo prędko z niego wypadłam ignorując wołanie Maćka, musiałam się przejść i coś z sobą zrobić. Biegłam okolicą Engelbergu wyładowując z siebie jak najwięcej emocji, zadyszana przystanęłam przy wyciągu zmieniając piosenkę która właśnie leciała w moich słuchawkach. W rytm Dangerouse Woman przyspieszałam tempo wyciskając z siebie siódme poty, skupiając się na drodze nie zauważyłam Andrzeja który z wielkim wysiłkiem próbował mnie dogonić. Zwolniłam rytm i wyciągnęłam z ucha jedną ze słuchawek.

- Maciek Cię szuka, już do mnie dzwonił - powiedział próbując złapać oddech w połowie zdania - Co tu robisz?

- Musiałam się przebiec, lepsze to niż wybuchnięcie złością i zmiecenie z powierzchni ziemi wszystkiego w odległości tysiąca metrów -rzuciłam skupiając się na drodze - a Ty?

- Gonie Cię - zaśmiał się przyspieszając krok - Nie wiem kto Ci tak działa na nerwy ale musi mieć niezłą chryje.

- Kamil.

- Co?

- To co słyszysz. Kamil. - powtórzyłam głośniej - Najwyraźniej ma do mnie jakiś żal bo potraktował mnie jak ścierwo. Rozumiesz?

- Odpuść mu, przechodzi ciężkie chwile, przecież wiesz że On i Ewa...

- Tak, wiem. Ale to nie powód by wyżywać się na kimś kto nic ci nie zrobił. Myślałam że jest okej, a On mówi mi że uświadomię sobie że uczucia są dla idiotów. No to go do końca chyba nie tłumaczy?

- Myślę że On nie chciał, może nie znam go tak długo jak Piotrek czy Stefan ale nie sadzę by chciał kogoś umyślnie skrzywdzić. To nie w jego stylu - odparł przystając przy ławeczce - Wracamy?

Skinęłam głową i szybkim krokiem doszliśmy do hotelu, zbliżała się godzina 12, pora sesji zdjęciowej. Spokojnym krokiem weszłam do Hotelu i ruszyłam w stronę wybranej sali. Moim oczom ukazało się wielkie pomieszczenie, białe tło pokrywało większość ściany, lampy skierowane były prosto na środek a aparat przygotowany do robienia zdjęć w każdej chwili. Zignorowałam wzrok Kota, nie chciałam mu się teraz tłumaczyć. Automatycznie ruszyłam do aparatu ustawiając go odpowiednio do sesji. Nie zauważając że do studia wparował ten którego imienia nie wolno wypowiadać (i nie mówie tu o Voldemorcie) przygotowywałam się i obmawiałam z reżyserem cały przebieg. Skupiając się na temacie obmyślałam wszystko co do minuty aby chłopaki zdążyli na trening. Pisząc po kartce papieru wyszło mi że każdy będzie miał około 15-20 minut na wykonanie 120 zdjęć z czego wybierze się najlepsze 20, które zostaną poddane obróbce, i zmniejszone do ilości 10. Odwróciłam się wołając Dawida, który pracował niczym rodowy model, a po jego blond włosach, niebieskich oczach i rysach twarzy, prędzej można by go zaliczyć do Norwegów niż naszych. Po kolei wywoływałam Andrzeja, Stefana i Maćka (który nie oszczędził mi spojrzenia mówiącego ''Martwię się''). Gdy nadeszła pora Kamila, najbardziej spokojnym, obojętnym i zdystansowanym głosem zawołałam go, nie okazując żadnych uczuć. Stanął przed obiektywem i swoim ''uśmiechem'' jak zresztą udawanym starał się wypaść realistycznie. Gdy zaczęło mnie to już denerwować, coś się we mnie złamało. Wyłączyłam aparat i poprosiłam wszystkich o opuszczenie pomieszczenia, mimo sprzeciwów chłopaków wygoniłam ich i zamknęłam drzwi. Stanęłam naprzeciwko niego i patrzyłam głęboko w jego oczy przez parę minut.

- Pamiętasz co mówiłam ci w Zakopanem? - odważyłam się spytać, skinął głową - Wiem że to co się stało wpłynęło na Ciebie. Ale nie możesz pozwolić żeby to zabrało ci wszystko co masz. Nie możesz. - wpatrywał się we mnie beznamiętnym wzrokiem, gdy chciałam się już wycofać pewna że ma gdzieś moje słowa niespodziewanie podbiegł i z całej siły uderzył dłonią w ścianę, osunął się na dół a jedyne co było słychać to ciche łkanie chłopaka. Nie wiedząc co zrobić stałam osłupiona i przerażona tym co się właśnie stało, moje nogi były jak z waty i z trudem podeszłam do niego. Chwyciłam jego głowę i podniosłam tak abym mogła ujrzeć jego twarz, bez jakiegokolwiek sprzeciwu zrobiłam to. Miał zamknięte oczy spod których cisnęły się strumienie łez,zaczerwienione policzki i zmierzwione włosy. Z jego nadgarstka powoli sączyła się krew, przeklęłam pod nosem uświadamiając sobie co się właśnie stało. Wtem drzwi do pomieszczenia otworzyły się a ja zobaczyłam Andrzeja który patrzył na tą scenę z szokiem wymalowanym na twarzy, krzyknęłam aby znalazł apteczkę i zawołał Stefana, nie zareagował, powtórzyłam jeszcze donośniej płaczliwym głosem zanim kompletnie złamał mi się od przerażenia. Siedziałam oparta o ścianę patrząc jak Stefan bandażuje dłoń Kamila, przed oczami dalej miałam tą chwile gdy płakał nie potrafiąc się opanować. Trzęsący się, złamany. Zniszczony. Oddychałam równomiernie próbując opanować kołatające serce, cisza rosnąca wokół nas stawała się coraz bardziej nieznośna, a jedyną osobą która była w stanie mnie uspokoić był Stefan, do sali wbiegł Kruczek wraz z trenerem kadry B, panem Maciusiakiem. Podnieśli Stocha który opierał się o ich barki i wyprowadzili go mimo jego protestów.

- Wszystko ok? - spytał cichym tonem.

- To było...

- Przerażające - dopowiedział - Wiem, jak myślisz dlaczego teraz mieszka ze mną w pokoju a nie Kubackim? No właśnie. To nie pierwszy raz od ich rozstania...

- Nie wiedziałam że jest z nim tak źle - odparłam patrząc na niego współczująco - Gdybym wiedziała to nie dopuściłabym do tego nigdy.

- Skąd miałaś wiedzieć - rzucił obojętnie - Łukasz nie chciał puszczać go do Engelbergu ale ten się uparł że wszystko z nim dobrze i że robią z niego psychopatę. Wątpię żeby pozwolili mu dzisiaj skakać, ale gorzej będzie jak wycofa go na cały weekend, a ja chyba wole nie wiedzieć jak On na to zareaguje.

- Czy reszta wie?

- Andrzej nie wiedział do teraz, Maciek i Dawid wiedzieli ale odsuwaliśmy ich od tego jak najbardziej się da. Piotrek, Ja i Trenerzy wiemy o tym najwięcej - powiedział ukrywając twarz w dłoniach - Nie wiem co się stało z tym człowiekiem. Kochał ją, tego jestem pewien ale życie nie kończy się na rozstaniach, trzeba się dalej trzymać i robić to co do nas należy... Ja..

- Nie obwiniaj się o nic, idę sprawdzić czy wszystko w porządku, przekaż chłopakom że robota skończona na dziś - poklepałam go przyjaźnie po ramieniu i wyszłam z studia, wymijając kadrę polaków wpatrującą się we mnie pytającym wzrokiem skierowałam się do recepcji pytając gdzie mogę teraz znaleźć Łukasza Kruczka, gdy tylko dostałam siłą numer jego pokoju popędziłam prędko aby z nim porozmawiać. Może nie powinnam się mieszać, może to nie jest moja sprawa, może faktycznie jestem tylko dziewczyną Maćka a nie psychologiem całej kadry ale w głębi serca czułam że martwię się o Stocha mimo iż nie powinnam, coś ściskało mnie w środku, coś w głowie mówiło mi że nie jest z nim dobrze a myśli ciągle krążyły wokół tych paru minut które utkwią mi w głowie pewnie na parę nocy. Szłam cicho długim korytarzem wzrokiem szukając odpowiedniego pokoju, zobaczyłam uchylone drzwi i żądza ciekawości wygrała z tym że nie powinnam. Przystanęłam przy nich i wsłuchałam się w cichą rozmowę, kątem oka zauważyłam Stocha opierającego się o ścianę i ukrywającego swoją twarz w dłoniach, wyglądał jak bezbronny chłopak, nie mężczyzna którego poznałam. Na kilometr biło od niego wrażenie złości, poczucia winy i ten smutek którego nie miał w sobie od tak dawna, nad nim stał Kruczek przystępując co jakiś czas z nogi na nogę i trzymając się za podbródek głęboko o czymś rozmyślał, mruknął do niego coś czego nie zrozumiałam. Postanowiłam wejść, nie mogłam tu wiecznie stać więc zapukałam i wychyliłam głowę zza drzwi, Kamil podniósł wzrok i automatycznie mnie nim spiorunował jakby chciał się wydrzeć że nie powinnam tu być a obecność trenera mu zabraniała. Łukasz spojrzał na mnie zmęczonymi oczami i wskazał mi fotel który stał na środku pokoju, grzecznie usiadłam przyglądając się im znużona i czekając na jakąkolwiek reakcje, cokolwiek.

- Możesz mi powiedzieć co Ona tu robi? - spytał Stoch wskazując na mnie dłonią i patrząc z wyrzutem i złością na trenera który wydawał się niewzruszony. - Nie zamawiałem sobie psychologa ani wścibskiej laluni która..

- Radze ci zamilknąć zanim cokolwiek powiesz - powiedział lodowatym tonem stojący nad nim szkoleniowiec - pogorszysz tylko swoją sytuacje i osobę w moich oczach, oczach kadry.

Zszokowana tym co właśnie usłyszałam wbiłam wzrok w podłogę która nagle stała się najbardziej interesującą rzeczą w pokoju, a o dziwo Kamil który jeszcze przed chwilą wydawał się być nieruszony zrobił to samo spuszczając głowę.

- Dowiedziałem się że przestałeś chodzić do psychoterapeuty, unikasz mnie, unikasz osób które chcą ci pomóc - wymieniał po kolei - twoja rodzina dzwoniła, martwią się o Ciebie. Masz 28 lat a zachowujesz się gorzej niż 18 latka.

Podniosłam głowę i wydęłam usta, tak miałam 18 lat ale zachowywałam się dorośle jak na swój wiek, złapałam przepraszające spojrzenie szkoleniowca i wróciłam do słuchania ich rozmowy.

- Ah tak, właśnie Łukasz, ja mam 28 lat i wiem co mam robić ze swoim życiem - rzucił lekceważąco kręcąc wzrokiem - Nie jestem gówniarzem który zniszczy sobie całe życie, przez głupie rozstanie

- Głupie rozstanie? Skoro to głupie rozstanie to czemu zachowujesz się jak się zachowujesz?

- Zawsze taki byłem, przecież wiesz.

- Kamil, nie byłeś, zmieniłeś się i to na gorsze. Jeśli nie zadbasz o siebie i nie pójdziesz do psychologa to...

- To co?! Nie pozwolisz mi skakać przez parę konkursów? A to mi kara, faktycznie. Jakbyś nie zauważył to Tajner nie pozwoli ci zrobic nic więcej bo nie możesz decydować o jego czołowym skoczku.- krzyknął z nienawiścią wymalowaną na twarzy.

- To wycofam Cię z kadry.

Że co. Wstałam zszokowana tym co właśnie usłyszałam. Wycofanie z kadry oznacza że nie będzie skakał do końca sezonu, co oznacza że... Usłyszałam trzask drzwi. Zostałam z nim sama. Ja i Kamil sam na sam. To nie jest dobry pomysł, postanowiłam stąd wyjść zanim nawrzeszczy na mnie, w końcu jestem jedyną żywą istotą w zasięgu jego osoby, czemu miałby się na mnie nie wyżyć? Złapałam za klamkę i gdy już chciałam wychodzić usłyszałam tylko jego docinający komentarz, zatrzymałam się i sparaliżowałam go wzrokiem.

- Dlaczego mi to robisz?

- Ja?

- Dlaczego mnie nienawidzisz?

- Daj mi spokój.

- Odpowiedz mi kurwa, dlaczego traktujesz mnie jakbym ci coś zrobiła? Czy jestem aż taka zła? Bo kiedyś było między nami okej, było dobrze a teraz sprawiasz że czuje się jak bezwartościowa szmata. Tego chciałeś? Żebym znienawidziła Cię tak jak w końcu zrobią to twoi bliscy? Jeśli tak to ja ci gratuluje, udało Ci się. - wyszłam, trzasnęłam drzwiami i się rozpłakałam. Nie zważałam na to czy ktoś na mnie patrzy, oparta o ścianę płakałam zakrywając moją zaróżowioną od łez twarz. Gorące strumienie łez ścigały się teraz na moich policzkach, co chwile wypływając z moich oczu, w końcu poczułam czyjąś dłoń na moim ramieniu, mimowolnie podniosłam wzrok i równie szybko go opuściłam. Ostatnią osobą którą chciałam teraz spotkać był 'Papa' Tajner. Spytał mnie czy wszystko w porządku a ja skinęłam głową ocierając łzy i szybko się podnosząc. Przedstawiłam się i naciskana przez niego opowiedziałam mu całą sytuacje.

- Czyli mówisz ze wyszłaś z paszczy lwa? - spytał zadumany - Nie wiem co się dzieje z tym chłopakiem, nie chce od nikogo pomocy a nie chce go wycofywać bo jakby nie patrzeć to czołowy zawodnik. Myślałem że Łukasz jakoś do niego dotrze ale skoro to nie działa to chyba powinienem sam zareagować w końcu.

- Myślałam że pan trzyma na tym rękę - szepnęłam biorąc głęboki oddech.

- Maciusiak i Łukasz zapewniali mnie że się tym zajmą bo teraz mam dużo na głowie w związku z renowacją skoczni. Nie mówili o tym że nie dają sobie z nim rade - rzucił obdarowując mnie ojcowskim uśmiechem, no tak w końcu Papa Tajner. - Ja już z nim pogadam. Jeśli będziesz czegoś potrzebowała to daj znać. - dodał wręczając mi swoją wizytówkę którą chwile bawiłam się w dłoni, żegnając się ze mną odszedł a ja już ogarnięta postanowiłam wrócić do pokoju. Spodziewałam się że zastane tam Maćka który powita mnie awanturą gdzie się podziewałam i że się martwił. Przyjęłam to już do siebie, za to jak dzisiaj go ignorowałam, nakrzyczałam na niego i dałam mu tyle powodów do zmartwień to myśl o kolejnej kłótni była pestką przy tym co przeżyłam ze Stochem. Weszłam do pokoju ale nie zauważyłam z nim Maćka, rzuciłam się na łóżku i dopiero po chwil zauważyłam światło świecące się w łazience. Leżałam chwile wpatrując się w sufit, co miałam zrobić gdy myśli w mojej głowie kłębiły się i rosły z minuty na minutę? Nie spostrzegłam nawet gdy drzwi otwarły się i wymaszerował z nich półnagi Kot z ręcznikiem zawieszonym na biodrach. Uśmiechnął się do mnie smutno i przysiadł na łóżku. Nie miałam ochoty się z nim kłócić, nie dziś, mimo iż zasługiwałam na cholerny opieprz z jego strony, to nie było miejsce ani czas na to. Podniosłam się na rękach i doczołgałam się przez łóżko do chłopaka, przytuliłam się do jego pleców zatrzymując dłonie na jego torsie, westchnął głęboko i obrócił się w moją stronę. Nie wytrzymałam trudu uczuć i chwile potem siedziałam na jego kolanach wtulając się jak nigdy w jego ciało. Po moim policzku znowu sączyły się pojedyncze strużki łez które chciałam przed nim ukryć, nie chciałam pytań co się stało, nie chciałam litości. Zanim otarłam łzy zrobiła to jego dłoń, cholera zauważył. Pocałował mnie w czoło co chyba znaczyło że musi mnie zostawić, spojrzałam przelotnie na zegarek. Dochodziła pora treningu a on nadal siedział ze mną, w samym ręczniku chociaż za 15 minut powinien już wychodzić. Usiadłam obok niego poprawiając włosy, wziął moją dłoń, pocałował ją i tyle go widziałam. Znowu zniknął w drugim pomieszczeniu, zastanawiając się czy pójść na trening postanowiłam się przebrać, zrzuciłam z siebie ciepłą bluzę i włożyłam ulubioną koszulkę i skórzaną ramoneskę. Poprawiłam szybko makijaż i przeczesałam włosy, doprowadzona do normalności mogłam podbijać skocznie w Engelbergu. Czekałam na ciemnowłosego chłopaka który chwile krzątał się po pokoju, w ciemnoszarych dresach i zwykłej koszulce wyglądał jak bóg, skoro tak to co czekało mnie na gali za dwa dni? Jego garnitur wisiał w szafie i czułam że umrę na jego widok. Z myśli wyrwało mnie pukanie do drzwi, otworzyłam je szybko i moim oczom ukazał się niechciany widok.

- Jest Maciek? Mam do niego sprawę - spytał Kamil zaglądając do pokoju.

- Jasne, wejdź - mruknęłam zbita z tropu otwierając szerzej drzwi.

- Nie trzeba, to nie zajmie długo - rzucił cicho wbijając wzrok w swoje buty.

- Wchodź stary, nie krępuj się - krzyczał Maciek z łazienki - już wychodzę. Jedziesz na trening? - spytał dając mi buziaka w policzek.

- Zabiorę się z Andrzejem skoro jedziecie razem - rzuciłam pod nosem.

- Możesz z nami przecież - zawtórował Kocur, a Stoch pokiwał głową. Wolałam nie robić awantury i grzecznie odmówiłam mimo iż prosił mnie parę minut.

- Chcieliśmy pogadać i w ogóle nie chce wam przeszkadzać a wiem że Dawid jedzie ze Stefanem i Piotrkiem więc Ja się zabiorę z Stękusiem - dodałam na swoją obronę. - Nie szalej tam zbytnio. Mam nadzieje że zobaczymy się przed treningiem.

- Nie no, rekord skoczni mnie zadowoli - dodał z uśmiechem na twarzy - Kocham Cię.

Obdarował mnie szybkim buziakiem i ze swoją torbą zniknął za drzwiami pokoju, wzięłam telefon w dłoń i wybrałam numer do Andrzeja, usłyszałam jego głos i spytałam czy ma wolne miejsce w samochodzie. Z radością przyjął to że będzie mieć towarzystwo, chłopaki opuścili go dla Porscha Dawida a dla niego już nie było tam miejsca więc wyszło na to że razem pojedziemy, rozłączyłam się i złapałam swoją torebkę w dłoń. Zbiegłam schodami na dół czekając na blondyna, parkował swój samochód pod drzwiami hotelu. Pomachał mi a ja wyskoczyłam z pomieszczenia i już chwile potem siedziałam koło chłopaka, zaimponował mi jego gust, obicie z ciemnej skóry, przyciemnione szyby i typowo sportowy wygląd. Sama mogłabym się wozić czymś takim, ale w tym momencie skupiłam się bardziej na rozmowie i tym co mówi.

- Ale ogólnie jak z Tobą? Po tym wszystkim wiesz...

- Andrzej, nie chce mi się do tego wracać - rzuciłam cicho - zepsuło mi to humor na resztę dnia więc nie psuj go bardziej.

- No ja rozumiem, ale nikt nie chce mi nic powiedzieć - wtrącił się - pytam chłopaków to milczą jak zabici, a Maciusiak to w ogóle kazał mi to wymazać z pamięci. No normalne to, to nie jest.

- Właściwie masz prawo wiedzieć - dodałam cicho co zwróciło jego wzrok na mnie. Wzrok? On błagał mnie spojrzeniem abym mu cokolwiek powiedziała. Westchnęłam. - Opowiem ci wszystko ale jutro. Dzisiaj to już nie mam na to kompletnie siły.

Resztę drogi jechaliśmy pogrążeni w jakiejś błahej rozmowie, co jakiś czas śmiejąc się, wyjąc ze śmiechu, ewentualnie słuchając ryku Andrzeja. Był cudownym chłopakiem który potrafił rozbawić wszystkich wokół, młodsza wersja Piotrka ale jednak bardziej ogarnięta. Dojechawszy na miejsce od razu skierowaliśmy się do pomieszczenia technicznego, szukając Maćka wzrokiem zauważyłam go biegającego koło wyciągu krzesełkowego, pomachał mi z daleka na co odpowiedziałam mu tym samym. Siedziałam w wydzielonym dla Polaków domku i piłam herbatę którą zrobił mi blondyn. Po paru minutach zostałam sama bo Oni udali się na rozgrzewkę, a ja bawiąc się telefonem szukałam sposobów na nudę. Wyszłam na balkon aby poobserwować skoczków rozgrzewających się przed swoimi skokami, Noriaki biegał wraz z Taku a gdzieś dalej Fraitag i Neumayer rzucali się śnieżkami jak dzieci. Nagle pod balkonem przebiegł mi Hayboeck który uciekał krzycząc jak dziewczynka przed goniącym go Stefanem Kraftem, w końcu wywrócił się a ten dopadając go wskoczył na niego i udawał zapaśnika. Śmiejąc się zwróciłam na siebie ich uwagę, wstali, otrzepali się ze śniegu i po angielsku, głośno i (specjalnie) wyraźnie zaczęli komentować moją osobę. Usłyszałam miliardy komplementów aż w końcu zostałam spytana czy jestem sama. Nagle nie wiadomo skąd wyrósł Maciek który przebiegając krzyknął im że to jego dziewczyna, podkreślając swoim akcentem słowo JEGO. Zaśmiali się i pobiegli za nim. Zaczęłam cofać się do drzwi gdy moje ciało napotkało opór, odskoczyłam w bok i zobaczyłam Stocha patrzącego na mnie ze zdziwieniem. Złapałam za klamkę ale trzymał drzwi swoją ręką, rzuciłam mu złowrogie spojrzenie. Nie chciałam z nim tu tkwić, wystarczająco dziś mi się naprzykrzył.

- Nie otworze ci - powiedział opierając się o przeszklone drzwi dalej blokując mi wejście.

- Zacznę krzyczeć.

- Ana, serio? - spytał unosząc brew, po jego twarzy przeszedł cień uśmiechu, tego szyderczego i zadziornego. - Chce z tobą porozmawiać.

- Ale Ja może nie chce z Tobą?

- Dlaczego?

- Jeszcze się pytasz? Ignorowałeś mnie za każdym razem gdy chciałam wytłumaczyć co jest między nami, więc postanowiłam że ja też zignoruje Cię gdy będziesz coś ode mnie chciał - rzuciłam ostro, kręcąc oczami.

- Uparta jesteś.

- Wiem. Otworzysz?

- Bądź dziś o 11 na tarasie za Hotelem, naprawdę chce z tobą porozmawiać.

- Będę, ale jeśli usłyszę chociaż jedną docinke na mój temat to dostaniesz w twarz - zagroziłam i pociągnęłam za klamkę, drzwi otworzyły się z impetem uderzając bruneta w twarz. I to nie tego bruneta któremu się to należy. Przede mną stał Maciek masujący nos i patrzący na mnie z litością, właśnie przywaliłam swojemu chłopakowi bez powodu, uśmiechnęłam się przerażona.

- Hilde dowiedział się że tu jesteś i zaprasza nas na imprezę, dzisiaj koło 21 - powiedział nadal trzymając się za nos - idziemy?

- Nie mam dzisiaj ochoty nigdzie już wychodzić, przepraszam - skłamałam, o 11 miałam zobaczyć się z Kamilem więc nie mogę się ruszyć nigdzie dopóki On nie zaśnie swym kamiennym snem. - Zostajesz czy idziesz do nich?

- Zostanę z tobą, muszę się nacieszyć moim szczęściem - rzucił przyciągając mnie do siebie. W tym samym momencie z balkonu wyparował Kamil omijając nas jakbyśmy tu w ogóle nie stali. Kocur spojrzał na mnie zdziwionym wzrokiem którego udało mi się uniknąć. 

https://youtu.be/2hffbFKHJS4

Maciek, Andrzej, Stefan, Dawid i Kamil. Czekali na górze na oddanie swojego skoku, a ja czekałam w duchu na ten jeden. Właśnie wsiadł na belkę i czekał na machnięcie flagą. Nabierał prędkości aż do progu. Wzniósł się w powietrze niczym wolno lecący ptak. Wylądował świetnym telemarkiem. Usiadł niedaleko mnie, jego niebieskie oczy z odpinanych nart przeniosły się na mnie. Bezgłośnie powiedział ''11''. Nagle ktoś przyciągnął mnie do Siebie, tym razem brązowe oczy spoglądały na mnie z zaciekawieniem. Poczułam jego usta na swoich, oddałam ten pocałunek. Niebieskooki nas wyminął, rzucając mi znaczące spojrzenie. Spuściłam głowę, musiałam to dziś zrobić. Musiałam. 

No więc troche długi (rozwlekły rozdział) mimo to mam nadzieje że wam się podoba i nie jesteście źli że wątek Kamila i Any tak długo się rozwija. Dziękuje za wszystkie komentarze i wyświetlenia, to wielka motywacja do pisania! Zapraszam do innych rozdziałów, komentowania etc.

Peace!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top