𝕠𝕟𝕖-𝕤𝕙𝕠𝕥

REPUBLIKACJA: 11.07.2022
PUBLIKACJA PIERWSZA: maj, 2021

×Geroge×

Kolejna playlista na Spotify dobiegła końca. Kolejna godzina słuchania muzyki minęła.

Niechętnie odblokowałem telefon i spojrzałem na godzinę. Kilkanaście minut po trzeciej, a położyłem się chwilę przed północą. Głupie myśli przeszkadzające mi spać.

Westchnąłem.

Z bezradności podniosłem się do siadu i rozejrzałem wokół. Jedyną rzeczą, która dawała naprawdę niewielkie światło w tym pokoju, były świecące w oddali gwiazdy, których światło wpadało tu przez okno.

Niepewnie wstałem z łóżka i podszedłem do okna. Na dworze było tak pięknie, tak spokojnie. Znów westchnąłem.

Po chwili namysłu otworzyłem okno, a w tym samym momencie uderzyło we mnie letnie, chłodnawe powietrze. Poczułem się trochę lepiej. Nieco odstresowało mnie to.

Uważając bym nie wypadł przez okno, powoli usiadłem na dość szerokim parapecie i zaparłem się nogami tak, żebym nie mógł wypaść. Chciałem tylko pomyśleć, a nie zrobić sobie krzywdę.

Wpatrując się w gwiazdy zacząłem się zastanawiać po raz kolejny nad tym samym, co ostatnio każdej nocy. Nad nim, nade mną, nad wszystkim tym pomiędzy nami.

Każdą sytuację od początku mojego pobytu w Ameryce miałem dokładnie przeanalizowaną. Każdy jego ruch wykonany wobec mnie, każde jego słowo. To wszystko przemyślałem już poprzedniej nocy.

Spojrzałem w dal myśląc nad tym czego tak bardzo bałem się przyznać. Lekki uścisk zapanował w moim żołądku. Skoro o tym wiem, czemu nie potrafię nawet o tym normalnie pomyśleć? Dlaczego nawet w głowie nie potrafię tego powiedzieć? Dlaczego to takie trudne?

Wziąłem głęboki wdech i na chwilę zamknąłem oczy.

Podobałem mu się i mimo tego, że byłem o tym przekonany świadomość tego mnie przerastała i przytłaczała jednocześnie. Cała odpowiedzialność jaka spadała na mnie, gdy o tym myślałem była okropna.

Wypuściłem powietrze z płuc i odchyliłem głowę do tyłu.

Zrobiło mi się trochę gorzej, a przecież nie taki miałem zamysł. Widziałem jak wszystkie moje myśli toną w nieznanych mi uczuciach. Nie to chciałem poczuć, nie taki miałem zamiar. Przestraszyłem się.

Mój brzuch lekko zacisnął się, a oddech zaczął być nierówny. Stres mnie ogarniał.

Spojrzałem na ulicę gdzie jeździły pojedyncze samochody i dopiero po chwili udało mi się opanować strach, który na chwilę mnie ogarnął.

Dlaczego odczuwanie emocji jest tak przerażające?

Czułem, a właściwie to wiedziałem, że boję się o tym myśleć, ale nie mogłem po raz kolejny po prostu odpuścić. Nie mogłem zrobić tego sobie, zrobić tego jemu. Tak bardzo raniłem go brakiem jakiejkolwiek reakcji.

Lekko chłodnawy wiatr zawiał mocniej, co skutkowało tym, że uderzył we mnie lekko ocucając mnie. Czas pomyśleć o tym wszystkim, czego ostatnio unikałem. Czas stawić czoła mojemu lękowi.

Nie rozumiałem uczuć, nigdy nie byłem dobry w rozpoznawaniu, czy definiowaniu ich. Nigdy nie odczuwałem potrzeby uczenia się ich, potrafiłem żyć nie do końca rozumiejąc tego wszystkiego. Nigdy nie spodziewałem się, że nadejdzie taki czas, w którym będzie mi to potrzebne.

Wcześniej wiedziałem, że raniłem ludzi, jednak nie specjalnie mogłem cokolwiek na to poradzić. Mimo tego teraz nie umiałem być wobec tego wszystkiego bezczynny, on był inny, go nie potrafiłem ranić bez konsekwencji.

Po raz kolejny westchnąłem. Świeże powietrze znacznie ułatwiało mi odprężenie się, a mimo to nie potrafiło oczyścić mojego umysłu. Czułem się jakbym tonął, z każdą chwilą byłem coraz głębiej, coraz dalej od bezpiecznej strefy.

Za długo już zwlekałem. Musiałem w końcu odpowiedzieć sobie na najtrudniejsze pytanie, jakie zostało mi zadane w moim całym życiu. Co ja tak naprawdę do niego czuje?

Najgorsze było to, że brakiem odpowiedzi, której zresztą sam nie znałem, nie raniłem tylko siebie, ja raniłem go. Sprawiałem mu tak cholerny ból, a on udawał, że go nie czuje, że wszystko jest dobrze. To z kolei powodowało gorsze samopoczucie u mnie. Koło się zataczało, a przerwać mogłem je tylko i wyłącznie ja sam.

On był silny, pewny, dawał mi znaki, a ja chowałem się, udawałem ślepego, byłem i jestem pieprzonym tchórzem.

Dlaczego nie mogłem tak jak on po prostu wszystkie rozumieć?

Dlaczego nie umiałem odwzajemnić chociażby tak prostych gestów jak mocniejszy uścisk?

W moim oku zaczęła zbierać się łza. Dałem choć trochę upust emocjom. Nie wiedziałem, czy to łza smutku, czy raczej bólu, a może czegoś innego?

Właśnie, to był problem. Nawet nie wiedziałem jak na co reaguję.

Czułem jednak, że dzisiaj nie mogłem odpuścić, nie mogłem do cholery więcej popełniać tego samego błędu i żyć w jebanej iluzji przyjaźni, gdy wiem, że on czuł do mnie coś więcej.

Spojrzałem w stronę drzwi wejściowych do mojego pokoju. Clay, on był tak blisko, spał tak spokojnie. Byłem mu winny szczerość, w końcu on nigdy mnie nie zawiódł, nigdy mnie nie okłamał.

Uśmiechnąłem się delikatnie na samą myśl tego ile razem przeżyliśmy, na wspomnienia, które razem zrobiliśmy. Poczułem się lekko lepiej, jednak szybko wróciłem do poczucia topienia się.

Czemu uczucia są tak bardzo nie jasne?

Po raz kolejny postanowiłem to przeanalizować, choć bałem się, że znów skończy się to niczym więcej, niż kolejną durną nieprzespaną nocą.

Spojrzałem za okno i skupiłem swój wzrok na sygnalizacji świetlnej nieopodal.

Musiałem się uspokoić i poddać uczuciom schowanych we mnie.

Powoli i bardzo niepewnie próbowałem wyłączyć mechanizm wyparcia, jaki panował we mnie. Mechanizm, który odmawiał mi przyjmowania do świadomość, że mogłem się naprawdę komuś podobać. Próbowałem naprawdę poczuć to co jest we mnie, nawet nie rozumieć, po prostu poczuć.

Skupiłem się na tym chłopaku, jedyną rzeczą o jakiej obecnie myślałem był Clay. Musiałem całą swoja uwagę poświęcić myślom o blondynie.

Po dłuższej chwili w końcu zaczęły mnie wypełniać różne, niezrozumiałe dla mnie uczucia. Znaczyło to, że mój sposób zadziałał. Emocje, które doświadczyłem były dla mnie naprawdę nielogiczne i bardzo możliwe, że nieznane.

Jedyną rzeczą jaką mogłem rozpoznać była radość. Szczera radość wynikająca ze spędzaniu czasu z nim i jego obecności obok mnie. Wszystkie inne emocje mieszały się uniemożliwiając mi przenalizowanie i zrozumienie ich.

Wtedy stwierdziłem, że może łatwiej będzie mi odkryć co czuje jeśli w końcu chodź trochę pojmę czym jest ta cała miłość.

Tylko teraz musiałem się dowiedzieć co właściwie znaczy kochać, a nie wydawało mi się zbyt łatwe. W końcu skąd miałem wiedzieć co to znaczy? Od zawsze miałem problemy z uczuciami, przynajmniej tymi ,,pozytywnymi", bo odczuwanie i rozróżnianie negatywnym emocji jest bardzo łatwe.

Zszedłem na chwilę z okna by podejść po butelkę z wody stojącą na moim biurku. Wziąłem z niej łyka napoju i na chwilę zatrzymałem się nie myśląc dosłownie o niczym.

Po chwili jednak po raz kolejny ogarnęło mnie uczucie zatapiania się w tym wszystkim, więc wróciłem na swoje miejsce, przy okazji odsuwając to uczucie od siebie.

W mojej głowie wciąż krążyło pytanie jakim było czy ja w ogóle potrafię kochać, albo chociaż co to jest miłość.

Ludzie zakochując się w sobie stawiają wobec siebie oczekiwania. Muszą być oddani drugiej osobie i wiedzieć, że z nią chcą spędzić resztę życia, czyli według mnie naprawdę strasznie dużo czasu.

Tylko skąd ci wszyscy zakochani ludzie wiedzą, że to jest ta konkretna osoba?

Skąd oni do cholery wiedzą jak czuć miłość?

To wszystko było dla mnie za bardzo nielogiczne.

Żeby wiedzieć jak odczuwa się dane uczucie trzeba je odczuć, ale żeby wiedzieć co to za uczucie trzeba je znać.

To wszystko nie ma sensu, czy to po prostu ja już wariuję?

Popadałem w obłęd, to było dla mnie za dużo. Nie rozumiałem tego i to mnie dobijało. Nie potrafiłem się zdefiniować.

Bez większego pomysłu z powrotem rzuciłem się na łóżko i tym razem zamiast wpatrywać się w gwiazdy, czy inne rzeczy na dworze, wpatrywałem się po prostu w sufit.

Uczucia nie mają sensu.

Zamknąłem oczy z nikłą nadzieją, że może w końcu zasnę. Oczywiście tak się nie stało.

Po kolejnych blisko dwudziestu minutach leżenia doszedłem do wniosku, iż i tak nic z tego nie będzie.

Skoro i tak czułem się tak bardzo zagubiony w tym wszystkim, to po raz kolejny postanowiłem spróbować zrozumieć to wszystko.

To sprowadzało się jednak do tak ważnych dwóch pytań, na które wciąż nie umiałem odpowiedzieć. Co to znaczy kochać i czym jest miłość?

Z mojej perspektywy wszystko wyglądało strasznie materialnie, bądź odlegle.

Myśli w mojej głowie coraz częściej powtarzały się, a ja już kompletnie rozumiałem jakie uczucia ogarniały mnie.

Po prostu czułem jak one wszystkie przytłaczają mnie, czasami nawet lekko utrudniając mi oddychanie, przez mój strach wobec odczuwania rzeczy nieznanych.

Nawet nie wiedziałem do czego mogę porównać to wszystko, tego po prostu było za wiele.

Czy każdy tak wszystko analizuje?

Westchnąłem i zsunąłem się z łóżka na podłogę.

Dlaczego Clay? Dlaczego ci się podobam?

On był powodem moich nieprzespanych nocy, a ja jego prawdopodobnego obniżania samooceny. Bałem się, że chłopak uzna mój brak umiejętności darzenia kogoś uczuciem jako to, że jest dla mnie nie wystarczający.

Te wszystkie obawy napędzało to, że widziałem go kilka razy przygnębionego. Jednak zawsze gdy pytałem co się działo odpowiadał, że nic znaczącego, po czym się uśmiechał, próbując ukryć smutek w jego oczach.

Tak bardzo chciałem go przeprosić za to wszystko, jednak to znaczyło by, że musiałbym go później zranić mocniej. Zranić tym, że nie wiem co czuję, że nie wiem czego chcę od mojej realacji z nim.

To wszystko jedynie potwierdzało mnie w przekonaniu, że dawanie komuś friendzona, czy odrzucanie go jest o wiele gorsze niż bycie na miejscu osoby odrzuconej.

Czemu ja mam ten problem?

Czemu nikt wcześniej nie nauczył mnie jak kochać?

Miłość nie ma sensu, oddajesz się komuś w całości po to, żeby on zrobił to samo. Co z tego masz? Nic, a przynajmniej nic co mógłbym zrozumieć.

Bez większego powodu wstałem i po raz kolejny podszedłem do biurka. Leżało na nim moje pierwsze zdjęcie wraz z Clay'em.

Byliśmy na nim szczęśliwi, wtedy jeszcze nie wiedziałem, że chłopak jest we mnie zauroczony. Wtedy nie myślałem nad tym co do niego czuje, wtedy wszystko było o wiele prostsze.

Usiadłem siadem skrzyżnym na swoim krześle, wciąż wpatrując się w fotografię myśląc nad tym, czy to wszystko nie mogłoby się okazać cholernym snem.

To wszystko to jednak była prawda i jedna z ostatnich nocy to potwierdzała. Gdybym wtedy nie obudził się w nocy i nie usłyszał tej cholernej rozmowy Nick'a z Clay'em mógłbym wciąż udawać, że to tylko mi się wydaje, że Dream nic do mnie nie czuje.

Nie mam pojęcia, czy okłamywanie siebie byłoby lepszym rozwiązaniem, jednak nie umiałem przecież zrozumieć swoich własnych emocji, a skutki tego również nie były dobry.

Przerastało mnie to, to wszystko po prostu było dla mnie za dużym wyzwaniem.

Skąd ludzie wiedzą, że ktoś im się podoba?

Uczucia są do kitu.

Nawet nie miałem z kim o tym porozmawiać, nikt by mnie nie zrozumiał, dla wszystkich innych to było łatwe. Tylko nie dla mnie.

Poczułem potrzebę wytłumaczeni wszystkiego blondynowi, by nie czuł się winny, by go więcej nie ranić.

Niepewnie wstałem i odłożyłem zdjęcie na swoje miejsce.

Może to jednak byłby dobry pomysł?

Może jednak powinienem mu powiedzieć?

Dobrze wiedziałem, że rozmowa to klucz do rozwiązania naprawdę wielu sporów. Od dawna uważałem, że ludzie powinni być ze sobą o wiele bardziej szczerzy. Teraz jednak nie wiedziałem jak. Nie byłem szczery nawet sam ze sobą, więc jak mogłem być szczery z kimś?

Ja naprawdę czułem potrzebę wyżalenia się komuś. Czułem jak wszystkie emocje we mnie się gotują, gotowe by wybuchnąć.

Po dłuższej chwili namysłu powoli skierowałem się w stronę wyjścia z pokoju i wyszedłem z niego. Stojąc na korytarzu zacząłem się zastanawiać co ja tak właściwie robię.

Po krótkiej walce w głowie doszedłem do wniosku, iż powinienem chyba jednak porozmawiać z Clay'em. Bardzo niepewnie ruszyłem przed siebie.

W mojej głowie wciąż był mętlik. Uczucia naprawdę były bezlitosne, nienawidziłem ich.

Gdy stanąłem pod drzwiami do pokoju chłopaka poczułem zażenowanie obecną sytuacją. Naprawdę sam nie mogłem sobie poradzić z własnymi emocjami?

Z drugiej strony musiałem w końcu coś zrobić, bo zginąłbym topiąc się we wszystkich uczuciach, których nie rozumiem.

Wyciągnąłem dłoń w stronę klamki i powoli zacisnąłem ją na niej. Lekko pchnąłem drzwi do przodu i po chwili zawahania wszedłem do pokoju. Do jego pokoju.

Chłopak spokojnie spał. Jego włosy były rozwalone i zasłaniały mu cześć twarzy. Kołdra, którą prawdopodobnie przykryty był wcześniej, zakrywała tylko niewielką część jego ciała.

Niepewnie usiadłem siadem skrzyżnym na boku łóżka uważając przy tym by na pewno go nie obudzić. Nie chciałem tego robić, chciałem mieć ewentualną możliwość rozmyślenia się i wrócenia do siebie.

Wpatrując się w niego czułem się trochę dziwnie, ale przynajmniej mogłem skupić się na tym co do niego czuję.

Tak cholernie bałem się, że coś zepsuję, że po raz kolejny go zranię. Nie mogłem do tego dopuścić, ale ja wciąż nie wiedziałem co czuję, nie miałem pojęcia.

Patrząc na niego zrozumiałem, że nie jestem w stanie stwierdzić czy go kocham.

Mimo wszystkich pozytywnych uczuć jakie czułem wobec tego blondyna, nie potrafiłem wyobrazić sobie tego co miało by być dalej. W dodatku nie wiedziałem czy to co czuje do blondyna było miłością, jakimkolwiek zauroczeniem, albo chociaż czymś w tym stylu.

Westchnąłem. Nie umiałem mu nic powiedzieć, nie ważne jak bardzo mu ufałem. Ja po prostu nie potrafiłem wyjaśnić mu tego wszystkiego co działo się we mnie, tego co ciągnęło mnie na dno.

Spojrzałem na niego po raz ostatni i już chciałem wstać z zamiarem wrócenia do siebie, gdy nagle zobaczyłem jak chłopak się poruszył.

Momentalnie zapanował we mnie strach, jednak miałem jakąś resztkę nadziei, że blondyn się nie obudzi.

Myliłem się jednak i po chwili Clay usiadł na łóżku. Spojrzał na mnie zaspany i zrobił zdziwioną minę. Ewidentnie nie wiedział dlaczego tu byłem, co wcale nie było zadziwiające.

Zrobiło mi się naprawdę głupio. Po chwili wpatrywania się w jego oczy spuściłem głowę. Miałem dwa wyjścia z tej sytuacji. Pierwsza, powiedzieć prawdę, druga kłamstwo.

— Gogy? Co ty tu robisz? — zapytał jeszcze lekko zaspanym głosem i przetarł oczy.

Nie umiałem podnieść głowy, czułem się zażenowany samym sobą. Nawet dzieci potrafią okazywać emocje, a ja dorosły człowiek nie? Żałosne.

— Coś się stało? — usłyszałem w głosie chłopaka troskę.

Blondyn poklepał ręką miejsce obok siebie dając mi do zrozumienia, żebym tam usiadł. Ja niepewnie zrobiłem to, a on położył mi rękę na ramieniu.

Jego troska była dla mnie czymś wyjątkowym, czymś naprawdę niesamowitym. Nikt wcześniej nie dbał o mnie w ten sposób, ale przez to też czułem poczucie winy. On o mnie dbał, a ja go raniłem. Ironia.

Poczułem jak do moich oczu napływają łzy, jednak nie chciałem płakać. Wynikało to po prostu z nadmiaru stresu i emocji we mnie. Szybko spróbowałem powstrzymać kolejne krople słonej wody.

Niepewnie podniosłem głowę i spojrzałem na chłopaka. Był ewidentnie zmartwiony moim zachowaniem.

Wziąłem głęboki wdech.

Teraz był moment, w którym, albo wszystko mu wyznam i będę liczył na jego zrozumienie, albo skłamie.

Wiedziałem, że nie jeśli teraz mu tego nie powiem nie zrobię tego przez najbliższy czas, albo nawet i nigdy. Wiedziałem również, że po raz kolejny zranię go cholernie mocno.

— Gogy, spokojnie — powiedział i zrzucił z siebie resztę kołdry by przysunąć się do mnie jeszcze bliżej.

Decyzja, którą miałem właśnie podjąć była jedną z trudniejszych w moim życiu.

Chłopak spoglądał na mnie i próbował mnie jakoś wesprzeć na duchu.

Ja po prostu nie wytrzymałem i mocno się do niego przytuliłem.

Poczułem, że na początku mocno zdziwił się moim zachowaniem, ale po chwili oddał uścisk.

Byłem mu naprawdę wdzięczny, byłem wdzięczny za brak jego pytań, a zwykłe zrozumienie.

Mimo tego wciąż biłem się z myślami co mam zrobić. Przecież nie byłem gotowy na jakiekolwiek pogłębienie relacji z Clay'em.

Właściwie to nie byłem gotowy na nic. Sam fakt, że tu przyszedłem był jednym wielkim błędem. Mogłem siedzieć w pokoju. Mogłem się powtrzymać.

Jestem debilem.

Po naprawdę długiej chwili odsunąłem się od blondyna i otarłem oczy do których w międzyczasie znów napłynęły łzy.

Spojrzałem w jego oczy i już wiedziałem co powiem, choć nie byłem pewny słuszności podjętej decyzji. Mimo to nie miałem innego wyjścia.

— M-miałem koszmar, że cię straciłem i się przestraszyłem — skłamałem próbując utrzymać jak najbardziej wiarygodny ton głosu i spuściłem wzrok na jego nos, byle by nie patrzeć mu w oczy.

— Jesteś dla mnie najważniejszy Gogy, nigdy mnie nie stracisz - odpowiedział spokojnie i delikatnie się uśmiechnął. — Jesteś w końcu moim najlepszym przyjacielem.

Jego słowa, tak samo jak uśmiech, przesiąknięte były naprawdę ogromnym bólem. Wiedziałem, że krzywdzę go, jednak byłem zbyt niepewny siebie i przestraszony by powiedzieć mu, że nie umiem rozpoznać uczuć jakie czuje.

— Jeśli chcesz możesz spać tu, ze mną — powiedział po chwili, a ja spojrzałem w jego oczy. Widniał w nich istny smutek i zranienie. To wszystko to była moja pierdolona wina.

— Już mi lepiej, pójdę do siebie — odparłem znów kłamiąc i wstałem z łóżka unikając dalszego kontaktu wzrokowego. — Dziękuję ci Clay, że zawsze przy mnie jesteś.

Po tych słowach szybko wyszedłem z pokoju i zamknąłem za sobą drzwi. Nie pobiegłem jednak do siebie. Z bezsilności po prostu zsunąłem się po drzwiach i chowałem twarz w dłonie.

Jestem okropny, najgorszy, żenujący.

Nie potrafiłem mu, mojemu najlepszemu przyjacielowi, powiedzieć, że jestem zagubiony, że nie rozumiem, dlatego teraz oboje cierpimy.

Zraniłem go, a rykoszetem dostałem ja, w dodatku dwa razy mocniej. Jednak mi się to należało. Byłem winny.

Czułem się naprawdę okropnie.

Wiedziałem, że w najbliższych dniach będę wciąż przez to cierpiał. Będę miał słuszne poczucie winy.

Do moich oczu znów zaczęły napływać łzy, jednak teraz pozwoliłem im płynąć. Mimo to nie płakałem, słona woda po prostu wypływała z moich oczu i spływała mimowolnie po policzkach.

Zjebałem.

Może za bardzo skupiałem się na zrozumieniu tego wszystkiego, niż czuciu, jednak nie umiałem oddać się emocjom w pełni. Wszystko kontrolował rozum, a jeśli coś było nie logiczne, nie było stosowne.

Dopiero teraz zrozumiałem jak bardzo byłem toksyczny.

Nie umiałem jednak tego zmienić. Ja po prostu poddałem się braku zrozumienia.

Ja po prostu topiłem się w tych wszystkich uczuciach, których nie rozumiałem.

Jeśli nie pokonam nigdy tej okropnej bariery, która jest we mnie i zabrania mi po prostu czucia emocji nigdy z nim nie porozmawiam.

To coś co blokuje mnie od środka jest bezlitosne. Wyniszcza mnie, a przy okazji obrywa niewinny blondyn, którego jedynym błędem było pokochanie mnie.

Jestem naprawdę okrutny, przecież nawet jeśli go nie kocham, to nigdy nie chciałem go ranić.

Póki co jednak nie umiałem się przemóc, nie umiałem pokonać tej przeszkody.

Ja ranie go moim brakiem reakcji, on rani mnie swoimi uczuciami, których skutków w sobie nie rozumiem.

Przez to wszystko będziemy teraz trawli w tej toksycznej spirali nieskończoności.

Będziemy topili się w uczuciach niezrozumienia i nieodwzajemnionej miłości.

Poznałem już skutki swoich działań i zrozumiałem to co miałem zrozumieć, więc wstałem z ziemi i ruszyłem do swojego pokoju.

Nagle wszystkie resztki nadzieje jakie miałem na zakończenie tego wszystkiego wyparowały, a ja poczułem jak wypełnia mnie puste poczucie winy.

Zjebałem, tak bardzo zjebałem. Będziemy przez to teraz tkwili w tej toksycznej relacji bez przyszłości.

Wiedziałem, że w końcu któryś z nas nie wytrzyma. Kwestią czasu było za nim pierwszy z nas nie wytrzyma i zrobi sobie coś, bądź wyniszczy się doszczętnie od środka.

A to wszystko było moją winą.

Gdy wróciłem do swojego pokoju podłączyłem do telefonu słuchawki. Odpaliłem swoją depresyjną playlistę na Spotify i rzuciłem się na łóżko.

Kolejne godziny słuchania muzyki przede mną.

słów: 3111

ten one-shot wymagał ode mnie naprawdę wielkiego poświęcenia pod względem emocjonalnym haha

naprawdę wskrzesiłam w sobie resztki jakichkolwiek uczuć związanych z miłością

poza tym opowiadanie inspirowane było obozem, na którym byłam w tamtym roku heh^^

nie wiem, czy mogę nazwać to sad end'em, a mimo to happy end też to nie był i nie był on nawet przewidywany, ponieważ relacja, którą się inspirowałam nie skończyła się ,,dobrze"...

mam nadzieję, że się opowiadanie podobało^^

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top