Speszjal "Ugryzł ją emu"

Hejka kochani!

Pamiętacie, jak w książce "The Diary of Changes" napisałam speszjala pt. "Straszna colowirówka"? Ci, który śledzą mnie już długo, na pewno pamiętają.

No... A więc tak. Ostatnio był u mnie kolega, który pomógł mi w wymyśleniu fabuły do tego właśnie speszjala. A gdy wspomniałam mu, że dzisiaj jest moja rocznica na Wattpadzie... Wpadł na genialny pomysł.

Siedzieliśmy w altance, gdzie były zawieszone dwa sztuczne bażanty. No i... Stąd pomysł ^^

Sytuacja dzieje się w czasie, gdy Rinka z Natem są parą, bez małżeństwa i dziecka. Pojawią się też, tak, jak wcześniej, Kas oraz Al (OMG, tak się za nimi stęskniłam °^°).

Mam nadzieję, że się Wam spodoba :3

**********

Świat się zmienia... Przez dziurki w sokach w kartonach można było dotrzeć do pewnej tajemniczej krainy. Niby taka, jak nasza Ziemia, ale mimo wszystko inna. Tym razem jednak zaatakowana przez emu z Cesarstwa Emuskiego - kraju, który zawarł sojusz wraz z Rzeszą Bażantową - państwem zamieszkiwanym przez bażanty.

Kraje te podpisały unię realną, dzięki czemu powstało jedno państwo - Rzeczpospolita Obojga Ptactwa.

Ale stało się coś, co spowodowało, że kraj ten się rozpadł.

Emu zbuntowały się przeciwko bażantom, które dawały tym pierwszym zbyt niskie wypłaty w postaci świeżego chleba. Emu postanowiły dołączyć do Imperium Gołębi, które cierpiały z powodu głodu.

Jako zemstę postanowiły uprowadzić samicę, w której kochał się Król Bażantów. Przez to nie doszło by do oświadczyn i ślubu, a w rezultacie - nie było by następcy tronu Rzeszy Bażantowej.

Dlatego właśnie władczyni krainy, do której uprowadzono samicę, Jej Wysokość Sokowirówka Pierwsza, ponownie postanowiła otworzyć bramy swojego królestwa. Miała nadzieję, że przybędą te same osoby, co wcześniej...

***

*Rin*

- Znowu skończył się sok? - warknęłam, patrząc na Nata, który przed moim przyjściem miał uzupełnić zapas. - To już trzeci raz w tym miesiącu!

- Rinka, przestań warczeć - odpowiedział, mrużąc oczy. - To nie moja wina. Dostawca soków znowu nie przyjechał na czas. Może jednak coś zostało - zerknął przez dziurkę w kartonie do środka.

Tak, jak ostatnim razem, Nat został wciągnięty do kartonu. Już wiedziałam, co to znaczy - coś złego dzieje się w królestwie Jej Wysokości.

Ja również zajrzałam do kartonu i tak samo, jak mój chłopak, zostałam wciągnięta do środka. Przez chwilę leciałam długim tunelem. Natomiast gdy stamtąd wypadłam, wylądowałam na trawie. Tym razem Nat zdążył się przesunąć.

- Za jakie grzechy - wyjęczałam.

- Ostatnio, jak w szóstkę na mnie spadliście, to ja umierałem. Chodź - podał mi rękę.

Mocną ją chwyciłam i podniosłam się. Parę chwil później podeszli do nas Kastiel i Ally. Przywitali się z nami, po czym ruszyliśmy w stronę pałacu Jej Wysokości. Rozglądaliśmy się po całej krainie i podziwialiśmy jej piękno. Wszystko wyglądało tak, jak na Ziemi, ale smakowało owocami. Nawet kora z drzew miała posmak brzoskwini.

Wreszcie dotarliśmy do pałacu królowej. Był piękny. Jedyna rzecz w tej krainie, która nie była jadalna. Pałac był cały ze szkła. Miał wiele wież oraz komnat. Był naprawdę cudowny.

Gdy weszliśmy do środka, naszym oczom ukazała się ogromna komnata, od której odchodziły korytarze do pozostałych pokoi. Natomiast na środku stała królowa. Tym razem nie w postaci sokowirówki, jak spotkaliśmy ją za pierwszym razem. Była piękną kobietą, gdy odchodziliśmy. Teraz także. Czarne loki do pasa oraz urocze fiołkowe oczy. Natomiast jej suknia... Cudowna. Biała z warstwą delikatnej, ręcznie robionej koronki.

Od razu się ukłoniliśmy. Jednakże ona posłała nam uśmiech.

- Nie kłaniajcie się - powiedziała. - Dziękuję, że przyszliście. Potrzebuję waszej pomocy.

- Zrobimy, co zechcesz, wasza wysokość - powiedziała z uśmiechem Ally.

- Zapraszam was do jadalni - rzuciła królowa, po czym ruszyła w stronę właściwej komnaty.

Na środku pokoju znajdował się ogromny stół, otoczony krzesłami, natomiast na ścianach...

- Nat, spójrz, to my! - pokazałam mu wszystkie obrazy.

Na jednym z nich byłam ja, próbująca pokonać colowirówkę za pomocą Powietrza. Na drugim Nat trzymał mnie za rękę, próbując dodać mi sił. Na kolejnym miotałam wiatrem, a Nat ściskał moją dłoń. Na czwartym leżeliśmy razem na trawie, a na piątym - całowaliśmy się.

- Pomyślałam - mówiła Jej Wysokość. - że zasługujecie na to, aby zostać uwiecznionymi.

- Widzisz, skarbie? - uśmiechnął się do mnie Nat. - Jesteśmy sławni.

- Usiądźcie, proszę - powiedziała królowa.

Razem z Natem, Kasem i Al usiedliśmy na kryształowych krzesłach, Jej Wysokość zaraz po nas.

- Cieszę się, że tu jesteście - mówiła. - Sprawa jest poważna. Moja kraina została zaatakowana przez bażanty z sąsiedniego państwa.

Kastiel, jak to Kastiel, zaczął się śmiać. Ledwo udało nam się go przekonać, żeby się ogarnął.

- Przepraszam, ale... Inwazja bażantów, no nie wierzę - i znowu wybuchnął śmiechem.

Strzeliliśmy facepalma.

- Proszę się nim nie przejmować - rzucił Nat do Jej Wysokości. - Od dziecka było wiadomo, że coś z nim nie ten tego. Proszę kontynuować.

Królowa opowiedziała nam całą historię. O tym, jak powstało państwo emu oraz bażantów, jak zawiązały sojusz, jak się pokłóciły, jak włączył się do tego kraj gołębi... I wszystko, aż do chwili obecnej.

- Aha... - rzucił Kastiel, po czym znowu zaczął się śmiać.

- Ja pierdole, co za debil - załamała się Ally, po czym spojrzała na Kasa. - Czy ty kiedykolwiek będziesz umiał się zachować? Idioto, zostaliśmy zaproszeni do samej królowej! A ty? Bawisz się w kretyna.

- Odpuść, Al - powiedział do siostry Nat. - To jest idiota i tyle. A co do całej tej sytuacji - spojrzał na królową. - to na pewno waszej wysokości pomożemy.

- Dziękuję wam, kochani. Jeśli się spiszecie, to otrzymacie ode mnie sekretny prezent. Jestem pewna, że się wam spodoba. Wszyscy będą wam zazdrościć. A teraz możecie już iść. Życzę wam powodzenia.

Podziękowaliśmy, a później wybiegliśmy z pałacu. Gdy stanęliśmy na zewnątrz, zobaczyliśmy, że jesteśmy otoczeni - dookoła nas stały emu, zagradzając nam każdą możliwą drogę ucieczki. Patrzyły na nas ze złością i zbliżały się coraz bardziej, a my... Staliśmy jak sparaliżowani. Szybko myślałam, który żywioł mogłabym wykorzystać, aby pokonać to ptactwo.

Ogień? Nie, bo mogłabym spalić tę cudowną krainę.

Woda? Nie, bo wszystko zaleję.

Powietrze? Nie, bo może i odeślę emu na dalszą odległość, ale mogą przecież wkrótce znowu przybiec.

Ziemia? Tak, to jest to!

Połączyłam się z Ziemią i sprawiłam, że korzenie roślin owinęły się wokół nóg ptaków. Przebiegliśmy między nimi. Wszystko było w porządku, gdyby nie to, że w ostatniej chwili jeden z nich zacisnął dziobem moją rękę.

Krzyknęłam z bólu. Wyciągnęłam dłoń w stronę mojego chłopaka i przyjaciół... Ale nie zareagowali. Biegli przed siebie, zostawiając mnie z tyłu. Moje oczy zapełniły się łzami. Ręka bolała mnie coraz bardziej, a nie potrafiłam jej wyrwać - uścisk ptaka był coraz mocniejszy.

- Boli... - szeptałam, płacząc. - Zabiję was, jak tylko tu wrócicie...

- Rin! - usłyszałam głos królowej.

Ale to było wszystko, co słyszałam. Chwilę później nie słyszałam, nie widziałam ani nie czułam już nic...

*Nataniel*

- Jezus Maria, nigdy więcej - wysapała Ally, ciężko oddychając. - Nigdy więcej nie przebiegnę takiego maratonu.

- Nie przesadzaj - rzuciłem. - Uwierz mi, przebiegliśmy nie raz większe dystanse.

- Może i masz rację...

- Ale gdyby nie Rinka, to nawet byśmy się stamtąd nie ruszyli - zauważył Kastiel.

- Racja. Dziękujemy, skarbie.

Odwróciłem się, by dać jej całusa, ale...

- Gdzie ona jest? - dopiero wtedy zorientowałem się, że mojej ukochanej nie ma z nami.

Kastiel i Ally spojrzeli na mnie, przerażeni. Natychmiast ruszyliśmy z powrotem, pomimo bólu nóg. Rozglądaliśmy się wszędzie, ale gdzie nie spojrzeliśmy, nie było widać żadnej ludzkiej postaci.

Dotarliśmy do pałacu. Zapukaliśmy kołatką do drzwi i czekaliśmy. Gdy królowa otworzyła, miała kamienny wyraz twarzy. Czyli coś się stało...

- Wreszcie jesteście - powiedziała twardo. - Rin cierpiała, a was przy niej nie było. Zwłaszcza ciebie - spojrzała na mnie.

- Co jej się stało? - spytałem.

- Chodź, to sam zobaczysz - szybko wszedłem do środka i podążałem za królową. Doprowadziła mnie do jednej z komnat. Wszedłem do środka.

Przy ścianach znajdywało się mnóstwo kryształowych mebli. Szafki, komody, szafa... A na środku wielkie, dwuosobowe łóżko. A w nim... Moja Rin z wielkim bandażem na lewej ręce.

Natychmiast do niej podszedłem. Była nieprzytomna, ale oddychała.

- Boże, Rin... - wyszeptałem, po czym spojrzałem na władczynię. - Co jej się stało?

- Ugryzł ją emu. Teraz jest nieprzytomna, ale jeśli w ciągu najbliższych dwóch dni nie wykonam leku dla niej... Umrze. I żaden pocałunek prawdziwej miłości nie pomoże.

To było dla mnie jak cios. Przez to, że o niej zapomnieliśmy, ona może... Umrzeć?

***

- Czyli to nasza wina... - Ally przytuliła się do mnie. - Gdybyśmy ją zabrali ze sobą, wszystko było dobrze...

- Na to wychodzi. Jak mogłem o niej zapomnieć... - przyłożyłem dłoń do lewej skroni.

- I jeszcze do tego musimy znaleźć tą panią bażantową - Kas wywrócił oczami. - Idź tam i zajmij się nią. My z Ally jej poszukamy.

- Słucham? - nie wierzyłem własnym uszom. Kastiel jest dla mnie miły! Ave!

- To, co słyszałeś - chwycił Al za rękę i odeszli.

A ja wróciłem do pałacu, do komnaty, w której leżała moja Rinka. Usiadłem obok niej na łóżku i chwyciłem ją za rękę.

- Skarbie, przepraszam... - wyszeptałem. - Jestem potworem. Zapomniałem o tobie. To przeze mnie teraz tutaj jesteś. Tak strasznie przepraszam... - przyłożyłem jej dłoń do swojego czoła.

- Muszę iść - powiedziała królowa, trzymając w ręku koszyk. - Poszukam składników do tego leku. Opiekuj się nią - i odeszła.

***

Zasnąłem. Gdy się przebudziłem, byłem przerażony. Dookoła mnie i Rinki znajdowały się kolejne emu. Wiedziałem, że mogą nam zrobić krzywdę. Szybko wziąłem ukochaną na ręce i pobiegłem po schodach do góry, do najwyższej wieży, do pierwszej lepszej komnaty, po czym zakluczyłem ją.

Rin ciągle była nieprzytomna, jej ciało leciało mi z rąk. Położyłem ją na podłodze, tak, aby jej głowa była oparta na moich kolanach. Głaskałem jej włosy, gdy nagle usłyszałem dziwne gdakanie. Gdy się odwróciłem, zobaczyłem, przypiętą do kryształowej ściany, panią bażantową!

- O Boże... - wyszeptałem.

Delikatnie położyłem ukochaną na podłodze i podszedłem do ptaka. Dotknąłem jej przypiętego do ściany skrzydła.

- Królowa ci to zrobiła? - spytałem. Pani bażantowa pokręciła głową. - Więc kto?

Opowiedziała mi, co się po kolei działo. Zrozumiałem, że emu po prostu były zazdrosne o to, jak wiodło się mieszkańcom Rzeszy.

Musiałem zwołać Kasa i Ally. W jednej ze skrzyń stojących obok znalazłem latarkę. Postanowiłem posłać im sygnał świetlny.

- Trzy krótkie, trzy długie, trzy krótkie... - mówiłem do siebie, puszczając wiele razy światło przez otwór w suficie.

Wreszcie wyłączyłem latarkę. I patrzyłem, czy moja siostra i jej chłopak nadchodzą.

Nie pomyliłem się. Wkrótce potem przybiegli. Gdy zobaczyli mnie w oknie, Al się uśmiechnęła, a Kastiel się zaśmiał.

- Złotowłosa bawi się w Roszpunkę? - rzucił.

- Idioto, bądź choć raz poważny. W jednej z sypialni są emu. Uważajcie na nie - mówiłem.

Chwilę później wbiegli do pałacu. Usłyszałem pisk i krzyk, a potem kroki na schodach. Otworzyłem drzwi, a Ally i Kastiel szybko weszli do pomieszczenia, w którym byliśmy ja, Rinka oraz wybranka Króla Bażantów.

- Boże drogi, co tam się dzieje? - spytałem.

- Tam jest samo ptactwo - rzucił Kastiel.

- W każdym pokoju jest po kilka emu, pilnują, żeby nikt tam nie wchodził.

(aut. Autokorekta oczywiście się buntuje i wstawiła "rodził" 😜)

- Musiałem przerzucić Al przez ramię, żeby nie musiała co chwilę za mną nadążać - dodał Idiota.

- A weź (aut. Autokorekta? "Sex") ty! - moja siostra trzepnęła go w ramię.

*dwa dni później, wieczór*

Słońce prawie zaszło, a królowej z lekiem ciągle nie ma. Udało nam się pozbyć paru emu i dotrzeć do sypialni, w której początkowo leżała Rin. Głaskałem ją po głowie, Al trzymała mnie za rękę, a Idiota obejmował moją siostrę.

Chwilę później usłyszeliśmy trzask drzwi.

Królowa wreszcie wróciła do pałacu!

Weszła do komnaty, w której była cała nasza czwórka.

- Łap - rzuciła mi fiolkę z lekiem.

Słońce znajdywało się tuż nad horyzontem. Uniosłem nieco głowę ukochanej i wlałem do jej ust odrobinę tej dziwnej substancji.

Otworzyła oczy. Przycisnąłem ją do klatki piersiowej i mocno przytuliłem.

- Boże, kochanie, przepraszam - wyszeptałem. - Tak strasznie przepraszam. Kocham cię.

***

Staliśmy na dworze. Gdzie by nie spojrzeć, tam znajdowały się emu. Rin mocno złapała mnie za rękę i skupiła się na łączeniu z Ziemią. Sprawiła, że korzenie roślin wyłoniły się spod warstwy ziemi i tak owinęły się wokół emu, że każdy z nich wylądował na "procy". Wyglądało to trochę jak Angry Birds.

Natomiast później połączyła się z Powietrzem i tak mocno nim dmuchnęła, że wszystkie ptaki zostały wyrzucone gdzieś daleko. Każdy po kolei. Królowa od razu zamknęła wrota swojego królestwa i uśmiechnęła się do Rin.

- Jesteś naprawdę odważna - powiedziała, po czym spojrzała na całą naszą czwórkę. - Idźcie do pokoju, w którym leżała Rin i zajrzyjcie do szafy. Ubierzcie to, co tam znajdziecie.

Natychmiast ruszyliśmy w tamtą stronę.

***

*Rin*

Kroczyłam dumnie przez środek ogromnego pomieszczenia, trzymając Nata za rękę. Za nami szli Kastiel i Ally, a dookoła nas znajdowali się mieszkańcy całej krainy - zwierzęta różnych gatunków. Za to w miejscu, do którego szliśmy, stała Jej Wysokość, ubrana w piękną bladoróżową suknię z wielką ilością szyfonu.

Obok niej stali Król Bażantów, wraz z wybranką, którą udało się nam uwolnić.

Miałam na sobie jasnoniebieską suknię z delikatną koronką oraz białe szpilki.

Ally miała suknię w kolorze delikatnej czerwieni, pokrytej wykonanymi własnoręcznie motylami.

Natomiast Kas i Nat mieli odświętne garnitury, Nat w kolorze granatowym, Kastiel czarnym.

Stanęliśmy całą czwórką obok królowej, twarzami do wszystkich zwierząt.

- Zebraliśmy się tu - zaczęła mówić. - aby nagrodzić odwagę tych oto dwóch par. Dzięki nim król naszych sąsiadów z południa odzyskał swoją ukochaną oraz zostaliśmy uwolnieni od Cesarstwa Emuskiego. Uważam, że taka postawa musi być nagrodzona.

Klasnęła w ręce, a obok nas pojawiły się cztery pandy z poduszeczkami, na których znajdowały się przepiękne dwa diademy i dwie korony. Wszystkie były podpisane. Mój diadem zawierał błękitne diamenty, a ten od Ally - czerwone. Korona Nata miała granatowe i zielone klejnoty, a od Kasa - czarne i srebrne.

Spojrzałam na Nata ze łzami w oczach. Ucałował moje czoło.

- Kocham cię, kochanie - wyszeptał.

- Ja ciebie też - odpowiedziałam.

Chwilę później wszyscy dostaliśmy swoje diademy i korony.

- Ogłaszam was honorowymi władcami i władczyniami tej krainy!

**********

Speszjal już gotowy, pora na coroczne podsumowanie mojej pracy na Wattpadzie.

A więc tak. W ciągu ostatniego roku skończyłam pisać 1 książkę, 1 jest w trakcie aktualizacji, 1 jest zawieszona.

"It Hurts... | Słodki Flirt jako siostra Nataniela" - książka skończona (24.01.2017r. - 9.02.2018r.). Moim zdaniem jest dosyć udana i przyjemnie się to czyta, ale to tylko moja opinia. Sama również często do tejże książki wracam.

Dane z 27.07.2018r.:

Wyświetlenia: 15.953

Gwiazdki: 1.732

Komentarze: 3.312

Dane z dzisiaj:

Wyświetlenia: 15.968

Gwiazdki: 1.762

Komentarze: 3.489

"I'm a Rebel | Wszystko się zmienia... cz. III" - książka w trakcie aktualizacji (10.06.2017r. - dzisiaj). Moim zdaniem idzie całkiem nieźle, ale, tak, jak w przypadku "It Hurts...", jest to tylko i wyłącznie moja opinia.

Dane z 27.07.2018r.:

Wyświetlenia: 1.851

Gwiazdki: 232

Komentarze: 1.316

Dane z dzisiaj:

Wyświetlenia: 1.867

Gwiazdki: 232

Komentarze: 1.910

"Transplantacja serca | Sprawiedliwi wydział kryminalny" - książka zawieszona. Póki co to średnio mi się podoba, ale postaram się to polepszyć.

Dane z 27.07.2018r.:

Wyświetlenia: 533

Gwiazdki: 38

Komentarze: 31

Dane z dzisiaj:

Wyświetlenia: 537

Gwiazdki: 38

Komentarze: 31

Jestem naprawdę szczęśliwa, że w ciągu tych 3 lat udało mi się napisać tyle prac. I bardzo się cieszę, że tu z Wami jestem 😆

Pozdrawiam, wera9737.

Enjoy! =^.^=

PS: W mediach: Dixie - "Lullaby for a Princess", polski cover.

("I ten głupi kucyk nie pomógł jej już, tej niszczonej od środka, tej młodszej z nich dwóch...")

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top