O-s "Najpierw moce, potem dziewczyna"


*Ares*

Zacząłem się denerwować. Sam, moja dziewczyna, od kilku godzin nie odbierała ode mnie telefonów. Akurat wtedy, kiedy musiałem poważnie z nią porozmawiać.

Dowiedziałem się, że jestem adoptowany. Osoby, u których mieszkałem, odkąd pamiętam, tak naprawdę nie są moimi rodzicami. Okazało się, że moi biologiczni rodzice umarli, gdy byłem dzieciakiem. Trafiłem do Okna Życia w jednym z okolicznych klasztorów, a stamtąd zabrała mnie para, która stworzyła dla mnie dom.

Wychowali mnie wręcz idealnie. Mnóstwo nakazów i zakazów sprawiło, że już od kilkulatka wiedziałem, kiedy mam się zachowywać w taki, a nie inny sposób. Kochałem ich prawdziwą miłością syna do rodziców.

Nie wiedziałem, że ci prawdziwi nie byli zwykłymi ludźmi. Wręcz przeciwnie – byli bohaterami. Pomagali ludziom w potrzebie.

Moja mama miała bardzo dobre serce. Miała śliczne długie kręcone blond włosy i błękitne jak ocean oczy. Dzięki swojej empatii zyskała sympatię wszystkich mieszkańców naszego małego miasteczka.

Natomiast ojciec był do niej bardzo podobny. Był brunetem z oczami jak dwa szmaragdy. Pokochał mamę właśnie za jej delikatne, kobiece serce. Na początku sam był nieczuły na uczucia innych. Ale gdy poznał swoją przyszłą żonę, kompletnie się zmienił.

Gdy się pobrali, już następnego dnia zauważyli, że łączy ich coś więcej niż powinowactwo. Okazało się, że moja mama mogła korzystać z żywiołów oraz uleczać rany, a tata mógł przesuwać ciężkie przedmioty tak, jakby były lekkie niczym pióra. Nawzajem nie wiedzieli o sobie tej rzeczy, właśnie aż do tamtego dnia.

A ja to wszystko odziedziczyłem.

Chciałem porozmawiać na ten temat z Sam, ale ta nie odpisywała na moje wiadomości ani nie odbierała połączeń. Byłem w jej mieszkaniu, ale nie zastałem jej tam. A więc wróciłem do domu, w którym się wychowałem. Usiadłem na balkonie i wpatrywałem się w widok rozpościerający się przede mną.

- Ares, wszystko w porządku? - usłyszałem głos mamy zastępczej.

- Tak, mamo – mimo wszystko to ona jest moją mamą. To ona mnie wychowała. - No, prawie. Sam się do mnie nie odzywa od kilku godzin. W domu też jej nie ma.

- Może po prostu rozładował się jej telefon i akurat wyszła.

- Obyś miała rację.

- Chodź do kuchni. Jestem pewna, że śliwkowe ptysie, które dzisiaj upiekłam, i malinowa herbata poprawią ci humor.

Uśmiechnąłem się. Ona wiedziała, że jej wypieki zawsze były dla mnie najlepsze i nie zamieniłbym ich na jakiekolwiek inne z cukierni, zazwyczaj pełne chemii. Kiwnąłem głową, po czym wstałem i udałem się do wymienionego przez mamę pokoju. Usiadłem przy stole i od razu dobrałem się do pierwszego pysznego ciastka. Ojciec spojrzał na mnie z uśmiechem, podnosząc wzrok znad kupionej dzisiaj gazety.

To on i mama powiedzieli mi, że tak naprawdę jestem adoptowany. Ale nie mam im za złe tego, że mi nie powiedzieli wcześniej. Wręcz przeciwnie, cieszę się, że powiedzieli mi o tym dopiero teraz. Jako dziecko na pewno bym tego nie zrozumiał.

Kończąc jeść ptysia i sącząc herbatę z zielonego kubka w pandy, ciągle patrzyłem w okno. Zastanawiałem się, gdzie teraz może być Samantha.

Założyłem kurtkę i znoszone adidasy i wyszedłem z domu. Udałem się do Parku Zdrojowego. Było pusto, ale kompletnie mi to nie przeszkadzało. Wręcz przeciwnie – cieszyłem się. Przynajmniej wiedziałem, że nie spotkam nikogo, kto mógłby mnie zaczepić. Powoli szedłem ścieżką, rozmyślając nad moją dziewczyną, gdy nagle moją uwagę przykuło odbijające się od czegoś złotego światło.

Podszedłem do tego czegoś. Okazało się, że była to złota klamerka od czarnej torebki leżącej obok dróżki. Po dokładnym jej obejrzeniu wiedziałem, że jest to torebka mojej ukochanej. Zajrzałem do środka w celu znalezienia tam czegoś, co choć trochę pomogłoby mi w odpowiedzeniu na pytanie, które męczyło mnie od rana: „Gdzie jest moja Sam?". Niestety, znalazłem tam tylko to, co zawsze miała przy sobie. Telefon, chusteczki, małe lusterko, różową szminkę, notes i długopis.

- Co, do diabła, jest nie tak? Gdzie ona jest? - wyszeptałem.

Miałem wrażenie, że coś jest nie tak. Że grozi jej niebezpieczeństwo, a ja nawet nie wiem, gdzie jej szukać, bo nie mam żadnych śladów ani tropów. Odłożyłem torebkę na miejsce i westchnąłem. W tym samym momencie popatrzyłem na swoje dłonie. Przeraziłem się, gdy zobaczyłem na nich krew. Znowu zwróciłem wzrok na odłożoną przed chwilą rzecz. Przez jej czarny kolor nie zauważyłem wcześniej, że jest poplamiona krwią. Natychmiast wziąłem ją do rąk i szybko wróciłem do domu.

Biegłem tak szybko, jak mogłem. Jedyne, co miałem wtedy w głowie, to to, żeby jak najszybciej dotrzeć do mieszkania i obejrzeć jeszcze dokładniej zawartość torebki, ażeby znaleźć w niej coś, co naprowadzi mnie na trop, gdzie mogę ją odszukać. Chciałem mocno ją przytulić, delikatnie pocałować, okryć kurtką i zabrać do jej domu, a tam dobrze się nią zająć. Gdy wszedłem do swojego mieszkania, od razu pobiegłem do pokoju. Wysypałem z torebki ukochanej wszystko, co było w środku, a następnie dobrałem się do telefonu.

Od razu zajrzałem na SMS-y. Najnowszy był z dzisiaj. Kontakt miała zapisany jako „On". Nie wiedziałem, o kogo chodzi. Natychmiast przeczytałem wiadomość.

9:56

Tam, gdzie spotkaliście się po raz pierwszy. Dzisiaj o 12:00. PUNKTUALNIE.

Tymczasem zbliżała się 16:00. Od razu zorientowałem się, że w SMS-ie jest mowa o mnie i o Sam. Pierwszy raz spotkaliśmy się w Parku Zdrojowym. Właśnie, zamyślony, jechałem na rowerze obok znajdującej się na głównym placu fontanny, gdy wjechałem w Nią. Przewróciła się i starła do krwi kolana, natomiast ja runąłem obok niej, przy okazji ścierając dłonie i nadgarstki. Ona, prześliczna blondynka ze szmaragdowymi oczami, patrzyła na mnie, wściekła. Pamiętam, że wrzasnęła wtedy:

- Co ty sobie wyobrażasz, debilu pieprzony!? Potrącać losowego człowieka, którego tylko spotkasz na swojej drodze!?

- Przepraszam – powiedziałem, podnosząc się i wyjmując z doczepionego do kierownicy koszyczka apteczkę, znajdującą się tuż obok butelki z zimną wodą mineralną.

Otworzyłem białe pudełko z zielonym plusem, po czym wyjąłem z niego elastyczny bandaż i owinąłem nim oba kolana dziewczyny, w ten sposób tamując krwawienie z nich. Gdy spojrzałem w jej cudne oczy, wciąż widziałem w nich odrazę, powoli jednak zastępowaną przez ciepło i uprzejmość. Z czasem także na jej twarzy zagościł szczery uśmiech. Opatrzyłem swoje dłonie i nadgarstki i podniosłem się, a następnie podałem Nieznajomej ręce, aby pomóc jej wstać. Gdy to zrobiła, wsiadłem na rower, wkładając do koszyka apteczkę, a Ona usiadła na „bagażniku", po czym mocno oplotła mnie w pasie swoimi ciepłymi rękoma i wtuliła się w moje plecy. Podczas wspólnej rozmowy dowiedziałem się, że Samantha, bo tak Ona miała na imię, mieszka na ulicy Klonowej. Jechaliśmy ulicą 1 Maja, w końcu docierając pod właściwy adres.

Dziewczyna wtedy zaprosiła mnie na kawę. Spędziliśmy razem całe popołudnie. Przez dwa miesiące spotykaliśmy się prawie codziennie, aż pewnego dnia wyznałem jej, co do niej czuję. Zgodziła się zostać moją dziewczyną. Byłem wtedy najszczęśliwszym facetem na ziemi.

W końcu jednak wróciłem do rzeczywistości. Zajrzałem do notatnika, który leżał obok mnie na kołdrze. Na pierwszej kartce zauważyłem mnóstwo przekreślonych wyrazów, których nie dało się przeczytać. Zaraz po nich zauważyłem krótką notkę.

Aresie, On mi grozi, każe mi z Tobą zerwać. Ale nie potrafię tego zrobić. Wiedz, że zawsze będę Cię kochać. Do zobaczenia po drugiej stronie, Twoja Sam ♥

Odrzuciłem notes na bok, powiedziałem rodzicom, że muszę wyjść i wrócę najprawdopodobniej późnym wieczorem, a następnie wybiegłem z mieszkania. Biegnąc ulicą Prusa, zerwałem z piersi koszulkę, a z nóg spodnie. Pod spodem znajdował się mój strój bohatera. Był cały czarny, dosyć obcisły. Jedynie na barkach miał kilka złotych elementów.

Uniosłem ręce w górę, a następnie gwałtownie umieściłem wzdłuż ciała, w ten sposób wzbijając się w powietrze. Zdążyłem dzisiaj lecieć już kilka razy, ale tym razem nie odczuwałem z tego przyjemności. Chciałem po prostu jak najszybciej dotrzeć do mojego skarbu. Leciałem wzdłuż ulicy Pszczyńskiej, na Rondo Dolne, potem ulicą Zdrojową do Ronda Zdrojowego, a następnie ulicą 1 Maja. Już z daleka widziałem wejście do parku.

Gdy wylądowałem bezpiecznie na ziemi, natychmiast zacząłem biec w stronę placu w centrum parku, do fontanny. Kiedy tam dotarłem, oczy niemal wyskoczyły mi z orbit. Na środku placu leżało kilka zakrwawionych ciał. Natomiast z budynku Domu Zdrojowego, znajdującego się kawałek dalej, usłyszałem głośny damski krzyk. Od razu tam pobiegłem. Wszedłem po schodach na górę, aby na ich szczycie zobaczyć mój przywiązany do krzesła skarb. Sam miała poszarpane włosy i przerażone oczy. Na jej lewym policzku znajdowała się krwawiąca rana. Białą koszulę zdobiły różnej wielkości czerwone plamy, a czerwona spódnica była podarta. Właśnie miałem spróbować odwiązać ukochaną, gdy nagle w głowie zaświeciła mi się czerwona lampka.

Coś za łatwo mi idzie, pomyślałem. Tu musi być jakiś podstęp.

Nie trzeba było długo czekać. Chwilę później poczułem silne uderzenie na twarzy.

- Wiedziałem, że prędzej czy później się tutaj pojawisz – usłyszałem czyiś głos.

Odwróciłem się. Od razu rozpoznałem w tej osobie Luke'a. To był mój bliski przyjaciel w liceum. Gdy szliśmy na studia, straciliśmy kontakt, a nasze drogi się rozeszły. Miał czarne gęste włosy brązowe oczy. Kiedyś patrzyły na mnie z ciepłem i uprzejmością, teraz były zimne i bez uczuć.

- Czego ode mnie chcesz, kretynie!? - krzyknąłem. - I czego chcesz od mojej dziewczyny!?

- Od niej nie chcę nic. Była mi tylko potrzebna, żeby cię tutaj zwabić. Wiedziałem, że za nią skoczyłbyś w ogień. Za to od ciebie chcę jednej rzeczy. Twoich mocy.

- Co? - wyszeptała Sam. Spojrzałem na nią.

- Potem ci wytłumaczę, skarbie – odwróciłem wzrok na Luke'a. - A co, jeśli ci ich nie dam?

- To wtedy twojej ukochanej coś się stanie – wyjął nóż z rękawa koszuli.

Usłyszałem cichy szloch Sam. Przymrużyłem powieki, a następnie rzuciłem się w stronę porywacza mojej dziewczyny. Rozpoczęła się bójka. Nawzajem wymierzaliśmy sobie kolejne razy, aż w końcu wylądowałem na podłodze, leżąc tuż obok krzesła, na którym siedziała moja przerażona dziewczyna. Spojrzała na mnie. W jej oczach widziałem troskę i rozpacz. Luke stanął nade mną i znowu wyciągnął nóż z rękawa. Obrócił go w dłoniach kilka razy, a następnie spojrzał na mnie.

- Jeśli nie chcesz po dobroci, niech będzie siłą – powiedział, po czym odchylił rękę do tyłu.

Ewidentnie widziałem, że chce ugodzić w serce moją dziewczynę. Dokładnie w momencie, w którym miał to zrobić, przerwałem mu, krzycząc:

- Dobra! Poddaję się! Weź sobie te moce, nie potrzebuję ich! Natomiast potrzebuję Sam. Oddaj mi ją, a ja oddam ci swoje moce.

- Najpierw moce, potem dziewczyna.

Westchnąłem, a następnie kiwnąłem głową. W jednym momencie poczułem, jak się unoszę. Nie odrywałem wzroku od ukochanej. Chciałem mieć pewność, że ten psychopata jej nie skrzywdzi. Coś ukłuło mnie w serce, sam miałem problem z identyfikacją tego czegoś. Poczułem przeszywający ból. W końcu zorientowałem się, co to było. To był nóż, który miał przy sobie Luke. Zobaczyłem, jak z mojego serca unosi się bladoniebieska poświata i przechodzi na porywacza mojej ukochanej. Parę sekund później, opadłem na twardą podłogę.

Ból był jeszcze większy, niż wcześniej. Czułem i widziałem, jak krew wypływa z mojej klatki piersiowej i zaczyna zdobić większymi i mniejszymi plamami drewnianą podłogę. Luke rozciął sznury przytrzymujące Sam na krześle. Dziewczyna od razu do mnie podbiegła. Chwyciła mnie mocno za barki.

- Ares, błagam cię, nie zasypiaj, otwórz oczy – słyszałem.

Delikatnie uchyliłem powieki. Widziałem w jej oczach przerażenie. Delikatnie się podniosłem, pomimo przygniatającego bólu, i dotknąłem jej policzka. Musnąłem ustami jej ciepłe różowe wargi, a następnie zamknąłem oczy i widziałem tylko ciemność... Na zawsze.

**********

Hejka kochani!

Pewnie się zastanawiacie: z jakiej okazji speszjal?

A z takiej, że dzisiaj mijają dokładnie dwa lata, odkąd zaczęłam pisać na Wattpadzie swoje własne historie.

Wprawdzie konto założyłam 17 lipca 2015, ale 29 lipca 2015 opublikowałam pierwszy-pierwszy rozdział. Dlatego właśnie ta druga data jest dla mnie datą dołączenia do grupy Wattpadowców.

W ciągu drugiego roku na Wattpadzie napisałam 1 książkę, dwie są w trakcie aktualizacji, a jedna jest zawieszona.

"The Diary Of Changes | Wszystko się zmienia... cz. II" - książka skończona. Jestem z tego mega zadowolona, moim zdaniem wyszło mi super.

Wyświetlenia: 4.3K

Gwiazdki: 589

Komentarze: 1K

"It hurts... | Słodki Flirt jako siostra Nataniela" - książka w trakcie aktualizacji. Książka idzie mi całkiem nieźle, przynajmniej w mojej opinii.

Wyświetlenia: 4.7K

Gwiazdki: 581

Komentarze: 1.4K

"I'm a Rebel | Wszystko się zmienia... cz. III" - książka w trakcie aktualizacji. Jak na początek, jest nieźle. Bardzo staram się, aby nie zrobić z Lisy tzw. "Mary Sue" (wkurza mnie to określenie), mam nadzieję, że, jak na razie, mi idzie ;)

Wyświetlenia: 231

Gwiazdki: 32

Komentarze: 295

"Ślązisz English Is Fantastic" - książka zawieszona. Ma tylko jeden rozdział, ponieważ jest na niej bardzo mała aktywność :/

Wyświetlenia: 22

Gwiazdki: 9

Komentarze: 1

Mam nadzieję, że będziecie wracać do wymienionych tam /\ książek.

A za pomoc w napisaniu speszjala oraz miłe słowa serdecznie dziękuję mojemu ukochanemu przybranemu rodzeństwu - MasQ47 oraz Shiruninii <3

Skąd wytrzasnęłam nazwy ulic i rond? Mieszkam w mieście, w którym dzieje się cała akcja! :D

Pozdrawiam, wera9737.

Enjoy! =^.^=

PS: W mediach: Captain Jack - "Iko Iko" (Ci, którzy oglądali film "Alvin i Wiewiórki: Wielka Wyprawa" na pewno tę piosenkę rozpoznają. Jeśli nie - jest ona w momencie, gdy Dave, Alvin, Szymon, Teodor, Sam i Miles docierają razem do Miami ;D )

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top