25. "... Jeff the Killer!?"

*Lisa*

Byłam naprawdę przerażona. Warknięcia stawały się coraz głośniejsze. Otworzyłam drzwi do łazienki i zobaczyłam mojego brata, stojącego przed lustrem. Jego ciało było jednak białe, prawie przezroczyste, podczas gdy zazwyczaj jego skóra miała odcień kawy z mlekiem, pomieszanej z karmelem.

- Lucas, wszystko w porządku? - wyszeptałam, coraz bardziej przerażona.

Usłyszałam kolejne warknięcie. Z JEGO UST. Powoli zaczął odwracać się w moją stronę. Z każdą kolejną sekundą zbierał się we mnie krzyk. Na końcu jednak się nie powstrzymywałam.

Wrzasnęłam z całej siły.

Oczy Lucasa... Zniknęły jego piękne zielone tęczówki, a źrenice stały się tak małe, jak tylko mogą być.

Ale uśmiech... Tak, ten okrutny uśmiech.

Wargi układały się w nieco odgiętą podkowę, ukazując zęby chłopaka. Jednakże przybliżył on do swoich kącików warg nóż, który trzymał w ręce (i za nic nie wiem, skąd go wziął) i zranił je. Potem uśmiechał się jeszcze szerzej, powodując, że skóra na jego twarzy coraz bardziej pękała, przez co utworzył się Chelsea Smile.

Wrzasnęłam jeszcze głośniej.

Z rany mojego brata wypływało coraz więcej krwi, którą zgarnął ostrzem noża. Zaczęłam coraz bardziej się cofać. Nie potrafiłam patrzeć na jego twarz w takim stanie.

Zazwyczaj serdeczne, zielone oczy oraz czasem złośliwy uśmieszek stały się pustymi oczami, patrzącymi na mnie z chęcią mordu, oraz wiecznym uśmiechem, który mnie cholernie przerażał.

Natychmiast się odwróciłam i zaczęłam biec korytarzem, a następnie schodami, by znaleźć się na parterze, a następnie bezpiecznym, mam nadzieję, dziedzińcu.

Niestety... Nie zdążyłam.

Gdy zbiegałam po kolejnych jedenastu schodach, Lucas chwycił się poręczy i wskoczył na mnie, przez co przeturlałam się na dół oraz dodatkowe kilkanaście metrów.

Brat zbliżał się do mnie, a ja coraz bardziej cofałam.

Jego postać wyglądała tak bardzo znajomo...

Patrzyłam na jego uśmiech. Nawet jego oczy nie były tak paraliżujące, jak ten uśmiech. Gdy go nie widziałam, po prostu uciekałam. Gdy na niego patrzyłam - nie potrafiłam się ruszyć.

Lucas trzymał w ręce nóż, brudny od jego krwi. Pojedyncze strużki płynęły po jego twarzy, szyi i torsie. Przerażał mnie. Chciałam jak najszybciej od niego odejść.

Dopadł mnie.

Swoją lewą rękę umieścił na moim mostku i mocno przytwierdził mnie do podłogi. Jego oczy wpatrywały się we mnie, lustrowały mnie od włosów, przez twarz i piersi, aż po brzuch.

- Zgadnij... Kim ja jestem? - jego głos miał w sobie delikatną chrypkę. I to nie było spowodowane koncertem. Olśniło mnie. On stał się...

- ... Jeff the Killer!? - krzyknęłam, przypominając sobie tę okropną postać z creepypast, które czytałam w wieku czternastu lat.

Jeff oraz jego brat byli nękani przez znajomych z ulicy. Ich matka chciała, by się z kimś zaprzyjaźnili, więc kazała im pójść na imprezę urodzinową jednego z tych właśnie znajomych.

Poszli, z wyraźną niechęcią. Gdy Jeff zauważył, że jego brat jest nękany przez paru chłopaków, podbiegł tam i próbował go obronić. Niestety, został podpalony.

Gdy się obudził w szpitalu, poszedł do łazienki i zobaczył, że jego ciało jego bardzo, bardzo blade, a włosy - czarne. Spodobało mu się to. Zmieniło się też jego zachowanie.

Pewnej nocy jego matka usłyszała coś dziwnego z łazienki. Gdy tam weszła, zobaczyła Jeffa z wyciętym nożem uśmiechem. Przeraziła się i chciała uciec, ale nie zdążyła - została zadźgana przez własnego syna.

Zabił on także pozostałych członków rodziny, a na końcu swojego brata, do którego, przed morderstwem, wyszeptał "Go to sleep" - stąd na większości fanartów z Jeffem znajduje się to krótkie zdanie.

(aut. No... Taki króciutki życiorys Killera dla tych, którzy jej nie znają ;) dziękuję za nią mojej bliskiej koleżance, Oli :3 kc mocno~)

- Brawo, skarbie - wyszeptał.

W czasie, gdy cokolwiek mówił, poruszały się także linie, które utworzył sobie nożem na twarzy. To wyglądało nie tylko obleśnie, ale i przerażająco.

- Idź już spać - dodał, po czym podniósł do góry rękę z nożem, chcąc wbić mi go w serce.

Jakimś cudem udało mi się odepchnąć go i przebiec kawałek dalej. Jednakże ten znów mnie powalił. Uderzyłam głową o podłogę, ale Lucas nawet się tym nie przejął. Zdjął moją bluzkę i delikatnie przycisnął końcówkę noża do mojej lewej piersi, gdzie znajduje się serce. Drugą ręką chwycił moje nadgarstki i umieścił je nad moją głową.

Przyglądałam się ciągle jego uśmiechowi... I próbowałam wyobrazić sobie, że to tylko sen, z którego zaraz się obudzę.

To tylko koszmar, to tylko koszmar, to tylko koszmar, myślałam ciągle.

- Idź już spać - powtórzył kolejny raz.

Dokładnie w momencie, w którym miał mnie zadźgać, zaczęłam wrzeszczeć najgłośniej, jak potrafiłam.

Lucas spojrzał na mnie, zszokowany. Odrzucił nóż i zakrył twarz dłońmi. Natychmiast zrzuciłam go z siebie i przyglądałam się mu.

Jego skóra znowu nabrała odcienia kawy z mlekiem i karmelu. Zniknął Chelsea Smile. Odsunął ręce od swojej twarzy i zobaczyłam, że jego oczy znowu odzyskały tęczówki, a źrenice ponownie były takiej wielkości, jakiej być powinny. Patrzyłam na brata, z którego ciała jednak wciąż nie zniknęły strużki krwi. Wstałam.

Patrzyłam na Lucasa, który starał się podnieść z podłogi, ale niezbyt mu to wychodziło. Podałam mu obie ręce i pomogłam mu wstać. Zaprowadziłam go do łazienki. On oparł się o ścianę pokrytą płytkami i oddychał ciężko, a ja na zmianę moczyłam ręce i zmywałam krew z ciała mojego brata. Gdy ostatecznie wysuszyłam ręce, widziałam, jak Lucas siedzi w kącie łazienki i... Płacze?

- Lucas, proszę, nie płacz - kucnęłam przed nim. - Co się stało?

- Lisa, tak cholernie cię przepraszam - wyszeptał. Jego oczy były zaczerwienione, tak samo, jak policzki.

- Ale za co ty mnie przepraszasz?

- Dziewczyno, chciałem cię zabić! Jeszcze pytasz!? Może ci się wydawać, że nie pamiętam tego wszystkiego. Ale mylisz się. Wszystko pamiętam. Chciałem cię zabić. Chciałem ci wbić nóż w serce. Prawie ci połamałem kręgosłup przez ten skok na ciebie na schodach. Dziewczyno... - rozkleił się jeszcze bardziej.

Przysunęłam się do niego bliżej i położyłam jego głowę na swoim piersiach.

Objął mnie mocno i ciągle szeptał "Przepraszam", płacząc.

- Lucas, proszę, nie płacz już - powiedziałam, całując czubek jego głowy. - Nic się nie stało. Wybaczam ci. Byłeś niepoczytalny, nie wiedziałeś, co robisz.

Łkał jeszcze przed kolejne kilka minut.

Wreszcie się uspokoił. Przemył oczy i twarz lodowatą wodą.

No dobra... To teraz trzeba tylko wymyślić wymówkę, dlaczego nas tak długo nie było?

**********

Kochani!

Który to już rozdział dzisiaj? Drugi? Trzeci? Nawet nie pamiętam XD

Mam nadzieję, że się podobało :3

Pozdrawiam, wera9737.

Enjoy! =^.^=

PS: W mediach: Madame Macabre - "Painted Smile", cover autorstwa Akumy

("Wspinam się do Twego okna, coraz bliżej, droga łatwa...")

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top