21. "Lucas, zamknij się wreszcie!"

*Lucas*

- I to właściwie tyle - wreszcie skończyłem pokazywać Robertowi w drodze do domu, że nauczyłem się, jak obliczyć dni płodne.

- Szóstka z minusem - uśmiechnął się chamsko. - Poza jedną rzeczą. Dalej mi nie powiedziałeś, dlaczego nie założyłeś gumki.

- Bo jej nie miałem przy sobie? - zmarszczyłem brwi. - Poza tym, byłem nachlany. Ona też.

- I teraz będzie zwalał winę na siostrę - wywrócił oczami. - Cham jeden.

(aut. "Cham i Knur!" ~ "Świat według Kiepskich", odcinek "Grubas")

Chwilę później do naszego pokoju na komendzie weszła jakaś dziewczyna.

Właściwie to nie jakaś, a moja siostra.

Spojrzała na mnie ze łzami w oczach. Natomiast jej policzek był cały czerwony.

Natychmiast do niej podszedłem.

- Lisa, co ty tu robisz? Miałaś iść do szkoły. Poza tym, co ci strzeliło do głowy, żeby przychodzić tu bez kurtki? Jest zimno.

- Lucas, zamknij się wreszcie! - krzyknęła, a z jej oczu popłynęły kolejne łzy.

- Powiedz mi, co się stało. Może dam radę ci jakoś pomóc.

- Nie dasz rady cofnąć czasu.

- Lisa, o co ci chodzi? Nie rozumiem cię.

- Tata mnie uderzył - wyszeptała tak, żebym tylko ja to usłyszał.

- Słucham!? - byłem zły. Wściekły. W furii. - Boże, przepraszam. Gdybym został w domu...

- Lucas, nie - dotknęłam jego klatki piersiowej. - Nie mów tak. To nie jest twoja wina. Nie obwiniaj się.

Westchnął.

- Wiesz co? Masz rację. To nie jest ani moja, ani twoja wina. To jest JEGO wina - jego oczy świeciły się ze złości jak dwa jasne lampiony. - Jak tylko wrócimy do domu, to ja JEMU przywalę.

***

- Jak mogłeś!? - wrzasnąłem, gdy zobaczyłem ojca, siedzącego w salonie na kanapie.

- O czym ty mówisz? - spytał, zaskoczony. Taa, jasne.

- Dobrze wiesz, o czym! Jak mogłeś ją uderzyć!? - siłą podniosłem go z kanapy i spojrzałem w jego złote oczy, w których widziałem odrobinę słonej cieczy.

- Lucas, to nie tak... To przez emocje, poniosło mnie...

- Ale i tak nie miałeś prawa jej skrzywdzić! Jeśli jeszcze raz się to powtórzy, to przysięgam, że obiję ci mordę. Zrozumiałeś?

I opuściłem pomieszczenie.

*tydzień później*

- Jest ładna, inteligentna, urocza, pomocna, życzliwa... - rozmarzyłem się, gdy opowiadałem Robertowi o wybrance serca.

Spędzaliśmy popołudnie w domu mojej rodziny. Lisa robiła coś w pokoju, a my z Robertem gadaliśmy o męskich sprawach.

- Kto? Lisa? - rzucił, grzebiąc w mojej szufladzie z bokserkami i oceniając, czy moja bielizna jest wystarczająco dobra, żeby spodobała się mojej wybrance.

- Skąd? Lucy! No wiesz, ta nowa.

- Masz szczęście, że młoda cię nie słyszy. Zabiłaby cię. Zresztą, ciągle mówiłeś, że to w niej jesteś zakochany.

- Bo tak było. Ale Lucy... Boże, ona jest taka cudowna.

(aut. "Niewinna i słodka, gdy Ciebie też spotka, to wtedy już wiesz..." XD)

- Znasz ją dopiero trzy dni, geniuszu.

- No ale... Dobra, nieważne.

Nie spodziewałem się jednak, że Lisa to wszystko słyszy...

*Lisa*

Chciałam zejść na dół, do kuchni, żeby przygotować sobie coś do picia. Usłyszałam, że Lucas rozmawia z Robertem. Postanowiłam, tak sobie o, podsłuchać, o czym rozmawiają.

- Pomocna, życzliwa... - usłyszałam głos brata.

- Kto? Lisa?

- Skąd? Lucy! No wiesz, ta nowa.

Zabolało mnie to.

Dopiero wtedy doszedł do mnie sens jego słów.

Kochał się ze mną, a potem olał, bo spodobała mu się inna...

Poddałam się.

Zeszłam na dół i przygotowałam sobie herbatę. Przy okazji szybko wybrałam numer Nicodema.

- No hej, mała, co tam? - odebrał po pierwszym sygnale.

- Hej... Miałbyś ochotę może przyjść do mnie teraz? - spytałam cicho.

- No jasne. A co się stało? Czemu tak cicho mówisz?

- Nic się nie stało, naprawdę - uśmiechnęłam się sztucznie podczas tej rozmowy. - To co? Wbijasz?

- Pewnie. Jestem za pięć minut.

Rozłączył się, a ja skończyłam robić dla siebie herbatę. Zaniosłam ją do siebie do pokoju, razem z butelką piwa dla Nico. Alkohol położyłam na biurku, a herbatę piłam po łyku.

Ciągle bolało mnie serce.

Nie tylko dlatego, że "znudziłam się" Lucasowi.

Także dlatego, że... Zdradziłam Nicodema.

Chwilę później usłyszałam tupanie na schodach i dźwięk otwierania się drzwi.

Zobaczyłam mojego chłopaka, ubranego w czarną bluzę oraz dżinsy tego samego koloru.

Usiadł obok mnie i ucałował moje usta. Niepewnie odwzajemniłam ten gest, po czym odłożyłam kubek z herbatą na biurko.

- Co się dzieje, miśka? Nie mów mi, że wszystko jest w porządku, bo ci nie uwierzę - powiedział.

- Jak ci powiem, co się wydarzyło tydzień temu, to mnie zabijesz.

- Nie przesadzaj. Opowiadaj.

A więc opowiedziałam. Wszystko po kolei.

W jego oczach widziałam zarówno złość, jak i... Dumę? Co...?

- Zasługujesz na najgorszy wpierdol, jaki się da. Ale z drugiej strony... Ja też kiedyś zdradziłem swoją kobietę. Więc tak trochę jest po równo.

- O ty - uderzyłam go delikatnie w klatkę piersiową.

Popchnął mnie tak, że położyłam się na łóżku. Zawisnął na mnie, tak, jak Lucas tydzień temu.

- Jesteś naprawdę niemożliwa, Lisa. Ale w sumie to właśnie za to cię kocham - pocałował mnie.

Odwzajemniłam pocałunek. Smakował papierosami. Moje ręce same powędrowały ku dole jego bluzy i ściągnęły ją.

Chwilę pobłądziłam rękoma po jego ciele. Właśnie zdejmował moją bluzkę, gdy usłyszeliśmy pukanie do drzwi. Nawet nie zdążyliśmy poprawić ubrań, gdy drzwi się otworzyły, a w progu pojawił się Lucas.

Spojrzałam na niego, przerażona. Gdy ten zobaczył mnie i Nicodema w dość dwuznacznej sytuacji, uśmiechnął się chamsko i zamknął drzwi.

Nicodem założył bluzę, po czym spojrzał na mnie.

- Póki co, to ci odpuszczę - powiedział. - Ale następnym razem już nie będę taki miły.

- W porządku - uśmiechnęłam się.

Wiedziałam jednak, że później będę musiała pogadać z Lucasem. I to poważnie.

***

- Do zobaczenia - uśmiechnęłam się do Nico, gdy machałam mu na pożegnanie, stojąc w drzwiach.

Chłopak odmachał mi, po czym włożył ręce do kieszeni i odszedł.

Westchnęłam.

Musiałam porozmawiać z Lucasem. To było dla mnie ważne.

Weszłam do domu. Byliśmy wszyscy sami, bo tata poszedł do pracy do szpitala, a mama poszła się spotkać z ciocią Kari.

Poszłam na górę i stanęłam przed drzwiami do pokoju brata. Zapukałam, ale nie dostałam żadnej odpowiedzi. Cicho otworzyłam drzwi, a to, co tam zobaczyłam, sprawiło, że stanęłam w progu, sparaliżowana.

Mój brat całował się z Robertem!

**********

Hejka kochani!

No, taka trochę mała niespodzianka :3

Przepraszam, KsuKsu1909, za to, że trochę zmieniłam Twój pomysł, ale po prostu musiałam to napisać XD

No... Mam nadzieję, że rozdział się podobał ^^

Pozdrawiam, wera9737.

Enjoy! =^.^=

PS: W mediach: Set It Off - "Partners In Crime"

("Lovers and partners... Partners in cime!")

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top