20. "Uderzyłem ją"
*Lucas*
- Cholera, cholera, cholera - szeptałem ciągle.
Usłyszałem, jak budzi się Lisa. Gdy zorientowała się, oboje jesteśmy nadzy, w jednym łóżku, cali w malinkach, zakryła twarz dłońmi.
- Lucas, co myśmy zrobili - powiedziała. - Rodzice nas zabiją.
- Wiem o tym... Cholera, teraz, na trzeźwo, cholernie tego żałuję.
- Ja też żałuję. Nie dość, że przespałam się z własnym bratem, to jeszcze zdradziłam swojego faceta.
Podniosła się z łóżka, szybko się ubrała i pobiegła do sypialni.
*Lisa*
Opadłam na łóżko i rozpłakałam się.
Jak mogłam to zrobić!?
Tak, byłam pijana. Wiem. Ale mimo wszystko... Jestem dziwką.
Usłyszałam, jak ktoś puka do drzwi. Nie odpowiedziałam. Ta osoba weszła do pokoju.
- Natychmiast schodź na dół - to był tata. - Mamy sobie do pogadania - i wyszedł.
Zazwyczaj, gdy płakałam, przytulał mnie. Tym razem... Wyszedł.
Nie zasłużyłam na współczucie.
Podniosłam się, wytarłam oczy i powoli zeszłam na dół.
Przy stole w jadalni siedzieli już rodzice ze wściekłością wypisaną na twarzach oraz Lucas, załamujący ręce.
Usiadłam obok niego. Rodzice patrzyli na nas jak na wrogów, a ja bałam się w ogóle odezwać.
Patrzyłam w stół, bez słowa.
- Możecie nam wytłumaczyć, co wy w ogóle zrobiliście? - zaczął tata.
- Tato, to nie tak, pomyl... - próbował nas wytłumaczyć Lucas.
- To jak!? Jak!? Było wam zimno, więc się rozebraliście i weszliście do jednego łóżka!? Lucas, nie rób ze mnie idioty!
- A ty? - mama spojrzała na mnie. - Lisa, przecież ty masz chłopaka. Kochasz go. Jak mogłaś mu to zrobić?
- Mamo, ja... - chciałam coś powiedzieć.
- Zamilcz - przerwał mi tata. - Powiedzcie mi tylko jedną rzecz. Zabezpieczyliście się przynajmniej?
Spojrzałam na Lucasa, on na mnie. Oboje strzeliliśmy facepalma, a ja myślałam, że znowu się rozpłaczę.
- Nie - odpowiedzieliśmy w tym samym czasie.
- Boże drogi, dzieciaki, gdzie wy macie mózgi!? - krzyknął tata.
- Ale tato, my... - mówił Lucas.
- Zamilcz - rzucił ojciec. - Oboje natychmiast zejdźcie mi z oczu. NATYCHMIAST.
Odsunęłam krzesło i poszłam do pokoju. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że przecież muszę iść do szkoły.
Jednakże poddałam się.
Zdecydowałam, że zostanę tego dnia w domu.
Lucas musiał jednak iść do pracy. Słyszałam, jak wchodzi do pokoju, coś stamtąd zabiera i opuszcza pokój, a potem mieszkanie.
Opadłam ciężko na łóżko.
Dlaczego musiałam to zrobić?
*Lucas*
- Idioto, co ty robisz? - po raz dziesiąty ochrzanił mnie Robert. - Naprawdę nie umiem po prostu pobrać zwykłych odcisków palców? Przecież jesteś w tym profesjonalistą, sam tak mówisz.
- Wiem, ale zrobiłem wczoraj wieczorem fatalną rzecz i przez to dostałem opierdziel.
- Przeleciałeś Lisę? - spytał, rozbawiony.
- Skąd wiesz? - byłem w szoku.
- CO!? Przecież żartowałem! Poważnie ją przeleciałeś!?
- Tak, do cholery, poważnie! - krzyknąłem, wyrzucając z siebie emocje. - Ale po pijaku - dodałem, spokojniejszy.
- Pogadamy potem? Widzę, że chcesz to z siebie wyrzucić.
- Tak. Muszę to komuś powiedzieć.
***
- Czyli jednak jesteś nienormalny - powiedział Robert, zaciskając ręce w pięści. - Jak mogłeś ją przelecieć!? Rozumiem, gdyby potem ona wróciła do pokoju, UBRANA, ale nie w ten sposób!
- Ale jest jeszcze jeden problem.
- Co znowu? - Robert już załamywał nade mną ręce.
- No... Powiedzmy, że pszczółka nie schowała żądła, zanim wleciała do ula.
- Nie zabezpieczyliście się!?
- No... - zagryzłem wargę. - Zgadza się.
- No ja do cholery nie wierzę! - wściekł się na maksa. - Idioto, a umiesz liczyć dni płodne?
- Po co mi to? - zmarszczyłem brwi.
- ŻEBY ZOBACZYĆ, CZY LISA NIE BĘDZIE W CIĄŻY, PROSTAKU!
- Nie, nie umiem.
Strzelił facepalma, i to z całej siły.
- Teraz leziesz ze mną do domu. Czeka cię lekcja WDŻ-tu.
***
- Masz szczęście, że Carolina zostawiła mi kopię kalendarza miesiączkowego. Zobacz - rzucił się na łóżku i zostawił mi miejsce obok siebie, żebym się na nim położył.
- No, patrzę. Widzę pusty kalendarz.
- Co za kretyn - wywrócił oczami. - Zamknij się i mnie posłuchaj.
- Dobra, już. Tłumacz.
- Wiesz, co to jest cykl miesiączkowy?
- Eee... To, kiedy dziewczyna ma okres?
- Na jakim świecie ty żyjesz!? To jest po prostu miesiączka. Cykl to czas od pierwszego dnia jednej miesiączki do pierwszego dnia kolejnej. Na przykład moja Carolina dostała miesiączkę drugiego października - zaznaczył krzyżykiem właściwe okienko. - a skończył się jej szóstego - zaznaczył kolejne okienko.
- I to jest okres?
- Brawo, Sherlocku. Dalej. Dwa, trzy dni po okresie jeszcze może być czas, kiedy będzie mogło dojść do zapłodnienia, czyli do jakoś mniej więcej dziewiątego. Czternastego dnia cyklu jest jajeczkowanie - zaznaczył właściwe okienko - czyli...
- Czyli z jajnika wydostaje się komórka jajowa. Tyle wiem.
- No, zawsze coś. I potem parę dni później może być szansa na ciążę. Także jakoś koło osiemnastego, dziewiętnastego dnia cyklu może być już koniec szans na ciążę i możecie się pieprzyć choćby codziennie, aż do pierwszego dnia kolejnego okresu. Tak samo to działa, jak jest krótszy lub dłuższy cykl.
(aut. Tak... Wcale nie mieliśmy tego dzisiaj na polskim XD nie pytajcie)
- I to wszystko? Wszystko sprowadza się do sprawdzenia, kiedy jest okres i owulacja?
- W wielkim skrócie to tak.
- A kolega Robert skąd to wie? - uśmiechnąłem się do niego.
- Kolega Robert był zainteresowany, jak nie wpaść, więc jego dziewczyna mu wszystko wytłumaczyła. Swoją drogą, wiesz, co to jest kondom? Albo tabletki antykoncepcyjne?
- No, wiem.
- To, do cholery, używajcie tego!
*Lisa*
- Przestań płakać, bo zaraz będziesz miała powód do płaczu - warknął tata. - Kto ci pozwolił zostać w domu?
- Tato, zostaw mnie. Chcę być sama - powiedziałam przez łzy.
- Nie ma mowy - rzucił. - Masz natychmiast zapierdalać do szkoły, rozumiesz? Choćby to miała być ostatnia rzecz, jaką zrobisz w życiu.
- O czym ty mówisz? - przeraziłam się.
- Masz natychmiast się spakować i iść do szkoły. Inaczej nie ręczę za siebie.
- Nie ma mowy. Zostaję w domu.
W tym momencie poczułam piekący policzek. Automatycznie go dotknęłam.
Tata mnie uderzył.
Po raz pierwszy w życiu.
Spojrzałam na ojca. On patrzył na swoją rękę, którą mnie uderzył. Chwilę później popatrzył na mnie.
- Boże drogi, Lisa, przepraszam...
- Przestań - powiedziałam szybko, podczas gdy łzy same wylewały mi się z oczu. - Jesteś taki sam, jak dziadek. Nienawidzę cię po prostu, rozumiesz!? Nienawidzę! - uderzyłam go w klatkę piersiową, po czym wybiegłam z mieszkania.
*Nataniel*
Pobiegłem za nią.
- Lisa! - krzyknąłem. Ale ona się nie zatrzymała. Wręcz przeciwnie.
- Gdzie ona znowu poszła? - spytała Rinka, myjąc w kuchni naczynia po śniadaniu. - Miała iść do szkoły, a nawet plecaka nie wzięła.
- To moja wina - chwyciłem się za głowę. - Zrobiłem coś, co obiecałem sobie, że nigdy nie zrobię.
- Co zrobiłeś? - spojrzała na mnie.
- Uderzyłem ją - powiedziałem wreszcie, po chwili milczenia.
- Co zrobiłeś!? - krzyknęła, zszokowana.
- Tak, wiem, jestem najgorszym ojcem na świecie.
- Czyli chcesz powiedzieć, że TWÓJ ojciec był aniołem? Mylisz się. Zostań tu, ja idę jej poszukać - wytarła ręce, założyła adidasy i wybiegła z mieszkania.
A ja... Usiadłem na kanapie i ukryłem twarz w dłoniach, wściekły na siebie, że ujawniły się we mnie geny po ojcu.
**********
Hejka kochani!
No, kolejny rozdział gotowy :3
Specjalnie pisałam go częściowo w szkole, żeby zdążyć go opublikować dzisiaj. Czemu? A no dlatego, że mam urodzinki :3
Dziękuję Lady7777 oraz KsuKsu1909 za to, że pamiętały o tym ważnym dla mnie dniu :3
Pozdrawiam, wera9737.
Enjoy! =^.^=
PS: W mediach: Sixx AM - "Skin"
("Just raise above this, kill them with your kindness")
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top