11. "Brakuje mi w paczce jednego papierosa."

*Lisa*

Spędzając popołudnie w parku, z Nicodemem, zwierzyłam mu się z tego, co się wydarzyło wczoraj między mną a Lucasem.

- Wbił ci do sypialni? - uśmiechnął się kpiąco.

- Zacznijmy od tego, że JA zakosiłam mu papierosa.

- A jednak się odważyłaś? - posłał mi ciepły uśmiech.

- Nie tyle odważyłam, co zdecydowałam. Nie chcę być inna niż wy.

- Aj, panienko... - westchnął i objął mnie ramieniem. - Jeszcze wielu rzeczy będziesz musiała się nauczyć. 

- Na przykład? - spojrzałam na niego, zaskoczona.

- Dowiesz się w swoim czasie.

Aż do jeziorka milczeliśmy. Gdy tam dotarliśmy, usiedliśmy na brzegu. Nico przyciągnął mnie do siebie. Położyłam głowę na jego lewym ramieniu.

- Nico... - zaczęłam.

- Słucham cię? - spojrzał na mnie z uśmiechem.

- Ja... - moje policzki przybrał odcień włosów wujka Kasa.

- Nie wstydź się. Powiedz - zachęcał.

- Kocham cię - rzuciłam po chwili milczenia, po czym połączyłam nasze usta. 

Od razu zaczął odwzajemniać pocałunek. Usiadłam na nim okrakiem. On odchylił głowę do tyłu, więc skorzystałam z tego i wsunęłam mu język do ust. Zaczęliśmy walczyć o dominację, a walkę tę z łatwością wygrał Nico. 

- Nigdy nie próbuj się siłować na pocałunki, Lisku. Nigdy nie wygrasz - uśmiechnął się chamsko.

- Jeszcze zobaczymy - odwzajemniłam uśmiech.

Rozmawialiśmy jeszcze długo. Później podnieśliśmy się i ruszyliśmy w kierunku mojego mieszkania.

- Gdzie byłaś? - spytała z salonu mama.

- A co cię to interesuje? - odpowiedziałam.

*Rin*

- Coś ty przed chwilą powiedziała? - otworzyłam szeroko oczy. Gdzie jest MOJA Lisa?

- To, co słyszałaś. Chyba że mam powtórzyć.

Opadłam na kanapę i schowałam twarz w dłoniach.

- Czyli mogę iść, tak?

Nie odezwałam się. Nie potrafiłam. Ktoś podmienił mi dziecko.

- Super. Dzięki - i ruszyła do pokoju.

A ja siedziałam w salonie, z twarzą ukrytą pod dłońmi.

Kto ją tak szybko zmienił?

Chwilę później do domu weszli Nat i Lucas. Naprawiali coś w warsztacie. Gdy weszli do salonu, Nat od razu do mnie podszedł.

- Skarbie, co się stało? - spytał z troską.

- Podmienili nam córkę.

- O czym ty mówisz? - rzucili Nat i Lucas.

- Spytałam się normalnie, gdzie była, a ta mi na to, co mnie to interesuje.

- Pewnie bunt młodzieńczy - stwierdził mój syn. - Ze mną mieliście tak samo, pamiętasz?

- Tak, ale ty umiesz odpyskować. A Lisa nie. Ona nigdy się tak nie odzywała.

- Pójdę z nią pogadać - zdecydował Nat, po czym podniósł się z kolan i ruszył na górę, do pokoju córki.

*Nataniel*

- Proszę - rzuciła Lisa, pozwalając mi na wejście do pokoju.

Robiła coś na laptopie. Gdy mnie zobaczyła, natychmiast go zamknęła.

- Co tam robisz? - spytałem.

- Nieważne - zmrużyła oczy.

- Pokaż - rozkazałem.

- Nie ma mowy.

- Pokaż natychmiast.

- Nie! Ciebie rodzice nie kontrolowali, bo dziadek Francis cię bił, więc czego ode mnie oczekujesz!?

(aut. boli mnie serce, jak to piszę...)

Zabolało mnie, gdy to powiedziała. BARDZO. Ale nie mogłem dać po sobie tego poznać.

- O nie, młoda damo. Tak nie będziemy rozmawiać - podszedłem do niej i wyrwałem jej laptopa z rąk.

Podniosłem klapę i zobaczyłem jej rozmowę z Nicodemem.

Nico: To jak, mała, możesz dzisiaj?

Ja: No, może dam radę. Muszę się spytać.

Nico: Posłuszna córeczka rodziców?

Ja: Nie!

Nico: Akurat. Skoro nie, to przyjdź bez pytania.

Ja: W porządku. Przyjdę o 18.

Nico: Czekam.

Zamknąłem laptopa i spojrzałem na córkę. Zmrużyłem oczy.

- Możesz powiedzieć koledze, że nie możesz wyjść.

- Nie ma mowy. Pójdę - wykonała ten sam gest, co ja.

- Jeśli tylko tam pójdziesz, będziesz mieć szlaban. Na wszystko. Do odwołania.

- Mam to gdzieś. A teraz wypad z mojego pokoju.

Przez chwilę przez głowę przeszła mi myśl, że mam ochotę po prostu dać jej porządnego klapsa. Ale obawiałem się, że przez geny po ojcu dojdzie do czegoś więcej, więc po prostu zacisnąłem pięści i wyszedłem z jej pokoju, trzaskając drzwiami.

Wszedłem do salonu. Tam Rinka przytulała do siebie Lucasa. Gdy mnie zobaczyli, spojrzeli na mnie.

- I co? - spytali.

- Jajco. Ma zamiar się wymknąć o 18, żeby się spotkać z tym cholernym Nicodemem. Zagroziłem, że jeśli to zrobi, dostanie szlaban. Ale jej to nie obchodzi.

- No właśnie! - wyrwał się Lucas. - Nicodem! To pewnie przez niego! Ostatnio, jak wróciłem do pokoju, zauważyłem, że brakuje mi w paczce jednego papierosa. Wy nie palicie, a ja pamiętam, ile miałem fajek. Poza tym, tylko wy i Lisa wiedzieliście, gdzie je trzymam.

- Lisa pali? - razem z Rinką spojrzeliśmy zszokowani na Lucasa.

- Nie wiem. Tylko sugeruję. Swoją drogą, dzisiaj zauważyłem, że brakuje kolejnej. Do teraz nie paliłem, wy też nie.

Spojrzeliśmy we trójkę po sobie, po czym wszyscy weszliśmy na górę, do pokoju Lisy.

Akurat paliła.

Złapana na gorącym uczynku.

- Co ty robisz!? - rzucił Lucas.

Lisa, gdy nas zobaczyła, natychmiast przełknęła dym, krztusząc się, i zgasiła papierosa, po czym rzuciła go przez okno.

Lucas natychmiast do niej podszedł i złapał ją mocno za nadgarstki, po czym przerzucił przez ramię i zaniósł na dół, do salonu.

*Lucas*

Gdy tylko usiedliśmy, mocno złapałem ją za ręce, żeby nie umiała mi się wyrwać. Nigdy jej się nie udało. Ona doskonale wie, że robię w policji i że nikt mi jeszcze nie zwiał.

No właśnie...

JESZCZE...

- A więc? - zaczęła mama. - Co masz nam do powiedzenia?

- A mam w ogóle cokolwiek? - skrzyżowała ręce na klatce piersiowej.

- Owszem, masz - wtrącił się tata. - Co mają znaczyć te papierosy?

- Lucas też pali i jemu nic nie mówicie. A ja zapaliłam raz czy dwa i już wielka afera.

- Dobrze wiesz, jaką Lucas ma pracę - mówiła mama. - Codziennie ludzie umierają lub są w ciężkim stanie na jego oczach. Gdybyś ty miała taką pracę, nie było by problemu. Ale powiedz, czy ty masz jakiekolwiek problemy w domu, skoro palisz?

- Tak, kurwa, mam! - gwałtownie wstała, ale zaraz ponownie usiadła przez moje pociągnięcie jej z powrotem.

- To może nam powiesz, jakie?

- Was to gówno powinno obchodzić!

Ponownie wstała. Ciągle ją mocno trzymałem. Jednakże pociągnęła mnie tak mocno, że ja także musiałem wstać.

- Puść mnie, idioto! - i uderzyła mocno mój policzek.

Automatycznie ją puściłem, a ona wybiegła z mieszkania. Opadłem na kolana, dotykając bolącej twarzy.

- Kurwa - wyszeptałem.

- Wszystko dobrze? - mama klęknęła obok mnie i dotknęła mojego policzka.

- Tak, jest okej - pokiwałem głową. - Już nie raz dostawałem tak w robocie przez jakichś pijanych albo naćpanych podejrzanych. Przeżyję.

- Na pewno?

- Tak, mamo, nie martw się - uśmiechnąłem się, żeby upewnić ją, że jest dobrze.

W tym momencie ktoś wszedł do domu. Myśleliśmy, że to Lisa. Ale nie. To byli wujek Kastiel i ciocia Arai.

- Wszystko dobrze? - spytała ciocia. - Co tu się stało?

- Powiedzmy, że dostałem w ryj od siostry - warknąłem.

- Od Lisy? - zdziwił się wujek. - Przecież to dziecko jest grzeczniejsze od jakiegoś cholernego anioła.

- No, jednak nie jest.

- Co się stało?

Usiedliśmy w piątkę na kanapie, a następnie, wraz z rodzicami, opowiedzieliśmy, co się wydarzyło.

- A to diabeł wcielony - rzucił wujek. - Cofam to. Nie jest aniołem. Anioły nie palą i nie biją rodzeństwa.

- Coś jest z nią naprawdę nie tak. Coś się jej stało - westchnąłem.

- Niby co? - spytała ciocia. - Zawsze była grzeczna. Może ktoś ma na nią zły wpływ.

- Na pewno. I ja doskonale wiem, kto.

Wstałem z kanapy i od razu ruszyłem z domu, chcąc się rozmówić z tym idiotą, przez którego zmienił się mój Lisek.

**********

Hejka kochani!

I jak? Mam nadzieję, że rozdział się podoba ^^

Lisek powoli staje się bad girl :D mam nadzieję, że mnie za to nie zabijecie xD

Pozdrawiam, wera9737.

Enjoy! =^.^=

PS: W mediach: Avril Lavigne ft. Marilyn Manson - "Bad Girl"

("Just lay your head on daddy's łap, you're bad girl" 😎)

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top