22. "Artykuł 190, paragraf 1"
*Lisa*
Patrzyłam na mojego brata i jego kumpla i nie potrafiłam się ruszyć. Rzeczywiście, Lucas wspominał mi kiedyś, że był biseksualistą. Mówił, że ze swoim chłopakiem tylko się całował. Z dziewczyną tak samo.
Stałam w progu i patrzyłam, jak mój brat i jego przyjaciel okazują sobie czułość.
Dalej nie wiedzieli, że tam jestem.
Obserwowałam ich coraz szybsze ruchy ustami. Widziałam, ile namiętności jest w ich pocałunku oraz ile chęci każde z nich okazuje. Wpięli sobie nawzajem palce we włosy i całowali się jeszcze namiętniej.
Robert popchnął Lucasa. Mój brat wylądował na plecach, a jego kumpel ciągle całował go z dziką namiętnością.
Uśmiechnęłam się i postanowiłam trochę podroczyć się z Lucasem.
Wyjęłam z kieszeni spodni telefon i szybko zrobiłam zdjęcie z fleszem, nie wyciszając głosu. Światło rozniosło się po sypialni, a całująca się para natychmiast się podniosła i zaczęła przecierać oczy.
Gdy Lucas mnie zobaczył, podskoczył jak oparzony.
- Mama się ucieszy, jak jej powiem - i pobiegłam na dół.
Dobrze, że mój brat nie wiedział, że mamy jeszcze nie ma w domu.
*Lucas*
Przerażony, pobiegłem za nią. Mama nie mogła wiedzieć, co się stało! Poza tym Lisa nawet nie wiedziała, że ten pocałunek był nie był na poważnie...
Dogoniłem ją na schodach. Mocno chwyciłem ją za nadgarstek i wyrwałem telefon z ręki. Spojrzałem na ekran.
Obraz był jednoznaczny.
Leżeliśmy z Robertem na łóżku i całowaliśmy się jak nakręceni.
Muszę przyznać... Że ciągle świetnie całuje. Tak, jak dawniej.
- Natychmiast kasujesz to zdjęcie, rozumiesz? - warknąłem na nią.
- To wytłumacz mi, dlaczego się z nim całowałeś!?
- A nie wypaplasz? - uśmiechnąłem się delikatnie.
- Jeśli nie zasłużysz, to nie wypaplam - odwzajemniła uśmiech.
Zeszliśmy na dół, do salonu.
Powoli robiło się ciemno, więc musieliśmy się pospieszyć, żeby zdążyć skończyć temat, zanim rodzice wrócą do domu.
- Dobra, no to o co chodzi z Robertem? Coś między wami ten teges? - spytała z uśmiechem.
Pstryknąłem ją w nos.
- Nie. Już nie.
- Co? - spytała po chwili milczenia. - To wy kiedyś...
- Lisa, nie rozumiesz. Posłuchaj mnie. Ten pocałunek to był fake. Graliśmy z Robertem w pytanie czy wyzwanie i powiedział mi, że skoro kiedyś byłem bi, to mogę sprawdzić, czy to się nie odrodziło. Dlatego kazał mi się pocałować. Zrobiłem to. Zresztą...
- Co: zresztą? Co się stało? - spojrzała na mnie, zaniepokojona.
Westchnąłem.
- Pamiętasz, jak mówiłem ci, że miałem chłopaka?
- Pamiętam - otworzyła lekko usta.
- To był Robert - powiedziałem po chwili przerwy.
- Co? - była w szoku. - Ten Robert? Ten, z którym przed chwilą się całowałeś?
- Do cholery, tak, ten. Było mi z nim dobrze. Ale pewnego dnia powiedział mi, że... Że podoba mu się pewna dziewczyna. Carolina. Rozstaliśmy się w pokoju, no i przyjaciółmi jesteśmy właściwie do dzisiaj. No i... Po prostu chcieliśmy sprawdzić... A właściwie on chciał się upewnić, czy dalej się sobie nawzajem podobamy - mówiąc, bawiłem się rękoma. Nawet nie potrafiłem spojrzeć na siostrę. - I... Sam nie wiem. Może tak, może nie. Zerwał z Caroliną, bo go zdradziła, dlatego miał nadzieję, że może jednak ja i on...
- Ale przecież... Dobra, nieważne - zaczęła.
- Powiedz. Przecież cię nie zjem.
- Tak? W porządku - jej oczy świeciły się delikatnie, a w głosie słyszałem żal. - Skoro sprawdzaliście, czy dalej się sobie podoba je, to dlaczego, do cholery, wcześniej mówiłeś, że podoba ci się niejaka Lucy!?
Zatkało mnie.
- Słyszałaś to?
- Nie, wiesz? - warknęła. - Ściana mi powiedziała. Tak, słyszałam! Poza tym, co to ma być? Tydzień temu kochałeś się ze mną, trzy dni temu poznałeś nową dziewczynę i ot tak się w niej zakochałeś? - pstryknęła palcami, gdy mówiła "ot tak".
- No tak, przecież ty nie wierzysz w miłość od pierwszego wejrzenia. Zresztą, w ciągu jednego tygodnia wiele może się zmienić. Moja koleżanka była kiedyś z chłopakiem przez ledwo pół godziny.
Uśmiechnęła się.
- Właściwie to masz rację. Może się wiele zmienić. Ale mogę zostawić sobie tę fotkę? - spojrzała na mnie błagalnie.
- Dobra, ale jeśli tylko komukolwiek ją pokażesz, to spalę wszystkie twoje rysunki, rozwalę telefon i komputer, i wykorzystam cię jako podpuchę do najgorszej sprawy, jaką tylko będziemy u siebie na komendzie mieli, najlepiej do seryjnego gwałciciela i mordercy
- Grozisz mi? To jest szantaż - posłała mi kolejny uśmiech. - Pracujesz w policji, a tego nie wiesz?
- Owszem, wiem. Artykuł 190, paragraf 1.
- A zabójstwo?
- Artykuł 148, paragraf 2
- Gwałt?
- Artykuł 197, paragraf 1.
- Kradzież?
- Artykuł 278, paragraf 1.
- Wygrałeś - uśmiechnęła się.
- Świetnie. A ja muszę wracać do Roberta. Zabije mnie, jeśli po prostu go oleję.
- Tak, tak. To wy miziajcie się dalej, a ja idę spać.
Podniosłam się i poszłam do sypialni, zapominając o tym, że na szafce nocnej stoi herbata.
Zabrałam bieliznę i piżamę, po czym ruszyłam do wanny. Napełniłam ją do połowy wodą z olejkiem różanym. Rozebrałam się i powoli do niej weszłam, wzdychając cicho z zadowolenia. Niespiesznie umyłam włosy i postanowiłam posiedzieć w wannie jeszcze trochę. To było przyjemne uczucie - siedziałam tam, nikt mnie nie poganiał, mogłam robić, co chcę.
Nagle... Coś przerwało moją chwilę rozkoszy. Jakby... Męski jęk?
O cholera...
Mój brat faktycznie jest bi...
Nie żeby mi to przeszkadzało... Po prostu nie spodziewałam się, że to w nim pozostało.
Kolejny jęk... I kolejny...
- Ech - westchnęłam, zirytowana.
Chciałam spędzić wieczór w ciszy i spokoju, a tymczasem moja cisza jest przerywana męskimi jękami, wydobywającymi się z sypialni mojego brata.
Poddałam się.
Wyszłam z wanny, owinęłam włosy ręcznikiem, szybko się ubrała i opuściłam łazienkę. Z prędkością światła pobiegłam do sypialni, zrzuciłam z włosów ręcznik i rzuciłam się na łóżko, przykrywając się kołdrą po czubek głowy. Mimo wszystko jednak ciągle słyszałam, jak Lucas i Robert jęczą co chwilę oraz jak wołają nawzajem swoje imiona.
Pierwsze, co pomyślałam, to "Dobrze, że nie rodziców, bo miałbyś przechlapane".
Przynajmniej Robert w ciążę nie zajdzie... Chyba że wymyślono jakiś specjalny specyfik, dzięki któremu nawet mężczyzna może to zrobić.
- Zresztą - powiedziałam do siebie. - on na tej komendzie w gabinecie ma tyle tych środków, że dałby radę wszystko stworzyć.
Jęczeli coraz głośniej, a ja miałam po prostu ochotę wejść tam, przywalić wpierw Lucasowi, a potem Robertowi, po czym wrócić do sypialni i zasnąć. Ale bałam się tego, co mogłam tam zobaczyć, dlatego sobie odpuściłam.
A więc po prostu zamknęłam oczy i powoli zasypiałam.
Prawie mi się to udało. Przerwał mi jednak dźwięk otwieranych drzwi. Wyłoniłam się spod kołdry i zobaczyłam stojącego w progu Lucasa.
- Czego chcesz? - spytałam.
- Czyli jednak nie śpisz - powiedział. - Nie na długo - uśmiechnął się chamsko, po czym wyszedł.
Przestraszyłam się.
"Nie na długo"?
O co mu chodziło?
**********
Hejka kochani!
Kolejny rozdział za nami.
Za nic nie wiem, skąd ten pomysł wziął się w mojej głowie. Ale jak się pojawił, to pomyślałam "Kurcze, skoro wena jest", to szkoda nie skorzystać.
I mamy ^^
Pozdrawiam, wera9737.
Enjoy! =^.^=
PS: W mediach: We The Kings - "Sad Song" (wylosowała to moja siostra, nie miejcie pretensji do mnie :p )
("Without you... I'm just the sad song..." T^T )
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top