Rozdział 4- 2 WIEŹMY, 2 ZDOBYCZE

Biedny los chłopca postanowiłam uczcić minutą ciszy. Czarownica podczas ćwiartowania go na kawałki, co chwila zerkała na mnie aby upewnić się, że widzę jego cierpienie. Nawet jeśli nie była łowcą i nie wiedziała co teraz dokładnie przeżywam. Wiedziała, że to niezwykły ból gdy ktoś kogo miałeś chronić zostaje zjadany przez kogoś kogo miałeś powstrzymać. Dla łowcy którym jestem było to nie dopuszczalne. Ja elitarna łowczyni, potomkini samego Króla zawaliłam. Nigdy mi się to nie zdarzyło. Pierwszy raz mam dokładny wzgląd na to co one robią tym dzieciom. Oczywiście oprócz tego co sama przeżyłam. Partyclus śmiał się z mojej zawiedzionej sobą miny. Była tak stara ,że była to dla niej wielka rozrywka. Przynajmniej tak wyglądała. Wkrótce  i dziewczynka obudziła się. Czarownica zaprowadziła ją do stolika i częstowała niedawno przyrządzonymi częściami chłopca. Był to okropny widok. Oczywiście był tak drobno posiekany ,iż nawet ja gdybym nie zobaczyła tego na własne oczy nie uwierzyłam, że to posiekane ciało dziecka. Dziewczynka po zjedzeniu została skierowana do prawdziwej ,tym razem łazienki. Również kazano jej się wykąpać. Zaczęłam szukać broni lecz ,nie było jej. Nie wiem czego się spodziewałam, że zostawi mi broń. Czasem naprawdę głupie pomysły przychodzą mi do głowy. Przybyła długo wyczekiwana Mare ,przyjaciółka tej która mnie tu więzi. Zanim jednak weszła partyclus gospodyni schowała mnie do szafy a moje nogi i tak wcześniej związane otoczyła czerwoną wstążką i zaklebnowała mnie. Nie wiem po co? Na moje nieszczęście było parę szczelin przez które dalej byłam światkiem wszystkiego co robiły te szczupiradła. Na początku przywitały się. Tak zwana Mare już po wejściu coś wyczuła. Zdziwiłam się gdy powiedziała.

- Lore, nie bierz tego do siebie ,ale ja już chyba pójdę. Tobie też to radzę dalej w twojej chatce czuję, że nie długo będzie tu łowca.

- Spokojnie to ma związek z moja niespodzianką. Nic ci nie grozi.- Upewniła ją Lore

- Skoro tak mówisz, a gdzie ta twoja zdobycz na kolację?- zapytała Mare

- Szykuje się, niedługo powinna wyjść, ale możemy czekając skosztować wcześniej przygotowanego chłopczyka.- powiedziała i przyniosła z blatu w kuchni talerz.

Pożarły go w niecałe dziesięć minut. Dziewczynka wyszła z toalety opatulona w ręcznik.

- Dzień dobry.-powiedziała zdezorientowana.

Widziałam jak Mare oblizała się ,patrząc na nią.

- Skarbie czy możesz pokazać nam swój brzuszek?-zapytała sprawczyni całego tego zajścia.

Dziewczynka posłusznie zrobiła to. Dzieci nie mają w tym wieku jeszcze zbyt wstydu. Ona wyglądała na około 7 lat.
- A gdzie mój braciszek?- rzekła malutka.
Natychmiast zrobiło mi się jej okropnie żal.
- Lubisz pieczeń?- odparła Lore kierując głowę w stronę  Mare.
- Kocham.- odpowiedziała.
Partyclus o imieniu Lore podeszła do dziewczynki i szepnęła jej coś na ucho. Ona natychmiast zemdlała. Są teraz dwie opcje, albo powiedziała jej coś strasznego ,lub to tylko zwykły urok. Po chwili Mare i jej przyjaciółka podniosły dziewczynkę i położyły ją na stole. Jedna wzięła nóż i rozcięła jej brzuch. Mare ustawiła się tak ,że nic nie widziałam i Bogu za to dziękuję. Niesety wiedźma wiedząca o tym ,że jestem tu w szafie, pierw spojrzała na mnie, a potem dyskretnie przestawiła swoją koleżankę. Znowu widziałam absolutnie wszystko.

Witam ponownie.
Znowu zbyt drastyczne przeżycia by być wesoła. Wena mi dopisuje ,aż za dużo mam pomysłów. Tak jak zwykle powtarzam piszcie swoje opinie w kom i gwiazdkujcie. Choć jest was mało norazie mam nadzieję ,że się was tu wkrótce tyle przypatoczy ,że bede mieć co chwilę komunikat że daliście gwiazdkę lub napisaliście kom.

 


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top