Coming out

Naprawdę długo się nad tym zastanawiała. Z jednej strony to było coś czego pragnęła od naprawdę dawna, a z drugiej zwyczajnie bała się wykonać jakikolwiek krok w tym kierunku. Bała się odrzucenia, bała się tego, że reakcja nie będzie taka jaką chciała. Bała się, że ludzie dookoła jej nie zrozumieją, bała się tego, że zostanie odepchnięta, wykluczona.

Na początku nawet dało się to w miarę ignorować. Odrzucała z dala od siebie chociażby myśl o tym by zaprzeczyć, że była chłopcem i udawała, że jest to w porządku i czuję się z tym dobrze. W końcu jakby zareagowała jej mama gdyby dowiedziała się, że nie był synem, a córką. Przez tyle czasu walczyła o trzech synów, nie mogła jej tego zrobić i zniszczyć to jak postrzegała jej osobę. Ona nie chciała Louise, ona chciała Louie'go i musiała to uszanować mimo nieprzyjemnych skurczów wypełnionych mdłościami,.kiedy tylko słyszała jak mówiła do niej jak do niego z takim przekonaniem jakby jej wiara w to mogła poruszyć góry.

Tym bardziej w grę nie wchodziło powiedzenie wujkowi Scrooge'owi. No błagam, przecież ten mężczyzna był tradycjonalistą oraz miał wiele ponad sto lat. Była niemalże pewna, że w czasach jego młodości nie podchodzono do takich spraw zbyt dobrze jeśli w ogóle ktoś odważył się o tym mówić. Dlatego się bała. A jeśli już od małego była wszczepiania mu nienawiść do osób takich jak ona? To było więcej niż tylko prawdopodobne, w końcu naprawdę wielu ludzi młodszych od niego nie podchodzili do tego zbyt przyjaźnie. Nie mogła nawet znaleźć końca historii w internecie, które opowiadały o tym, że dzieci były wyrzucane z domu z tego powodu, że kontakt z ich rodziną się urywał.

I w ten sposób płynnie przechodziła w swoich myślach do powodu dla którego nie byłaby w stanie otworzyć się na ten temat przed wujkiem Donaldem. Wychowywała się z nim, on ją wychowywał. Patrzył jak dorastała, pomagał jej przy rozwiązywaniu jej pierwszych problemów oraz bronił jej kiedy jakiś chłopiec podążał za nią i jej braćmi do łodzi wytykając im, że są inni. A gdyby poczuł się rozczarowany nią za to, że wcale nie była nim? To byłoby już całkowite uderzenie poniżej pasa, nie wiedziała czy byłaby w stanie się po tym pozbierać, prawdopodobnie nie.

A co na ten temat jej bracia i kuzynka? Co powiedzieliby Huey, Dewey i Webby? Zawsze mogła liczyć na swoich braci, nie ważne co się działo, zawsze też mogła liczyć na Webby chociaż jeśli chodziło o nią, nawet to, że poznali się później nie robiło różnicy. Ale przecież jej rówieśnicy również potrafili być okrutni. Co prawda nie potrafiła dopuścić do siebie myśli, że któreś z nich, któreś z jej ukochanego i najmilszego rodzeństwa na świecie, było takie jak niektóre osoby w internecie.

Kiedy miała dwanaście lat i była świeżo po przejściu fortuny wrogów swojego wujka jak i jego funduszy, wyszukała w internecie ile mogłaby kosztować zmiana płci. Po prostu była ciekawa, nie miała tego na myśli prawda? Cóż, przynajmniej wtedy tak myślała. Kliknęła w pierwszy lepszy link, a zaraz potem wyskoczyło pytanie zadane przez jednego z użytkownika wraz z zdjęciem. Starała się nie skupiać za bardzo na tekście w którym było opisane jak czuł się dany użytkownik ponieważ czuła się dziwne i nie potrafiła zrozumieć skąd pochodzi zrozumienie, które ją przerażało. Tak czy siak w końcu doszła do pytań związanych z interesujących jej tematem, a po dokładnej ich analizie przeszła do odpowiedzi.

Na początku wyświetlały się te najbardziej polecane czyli te w których były napisane różne rady, reguły co do tego oraz gdzie takie coś można było przeprowadzić i za ile. Jednak im dalej się zagłębiała tym częściej spotykała mniej przyjemne rzeczy. Na początku nie było to nic groźnego, po prostu ktoś najwyraźniej postanowił pobyć kiepskim żartownisiem i padło kilka typowych sucharów na ten temat. Bardziej ją jednak niepokoiło to, że parę osób zgadzało się z tym nieironicznie. Aż w końcu przewinęła do takiej sekcji komentarzy których naprawdę wolała nie widzieć. Niektóre z nich były obrzydliwe, niektóre seksistowskie, niektóre jakby próbujące wyrządzić wyrzuty sumienia (?), a niektóre były zlepkiem tego wszystkiego. Jednak najbardziej uderzyły w nią ten jeden pod którym rozwinęła się własna i bardzo rozrośnięta drama.

"Mogę się założyć, że gdybyś wskoczyła pod ciężarówkę to nikt by nawet nie zauważył, a na twój pogrzeb nie przyszliby nawet twoi własni rodzice. I tego ci właśnie życzę."

A kiedy weszła na profil tej osoby okazała się nawet nie być w jej wieku, była młodsza. Pamiętała, że w tamtej chwili wyszła z strony niemalże z prędkością światła i już nigdy nawet nie odważyła się na nią ponownie wrócić. Wtedy płakała pierwszy raz od dłuższego czasu, nawet to jak została zamknięta w pokoju, a jej rodzina poleciała na przygodę, która była jedyną na którą chciała faktycznie pojechać i jej oczekiwała, nie sprawiło, że z jej oczu poleciały się łzy. A może tak naprawdę kumulowała to w sobie i ten mały impuls sprawił, że coś w niej pękło? Wtedy naprawdę nie potrafiła tego zrozumieć, nawet gdyby chciała.

Teraz pojmowała, że mimo wszystko była w rodzinie jedną z tych najbardziej wrażliwych i przez to, nawet kiedy nie zdawała sobie jeszcze sprawy z swojej prawdziwej tożsamości płciowej, wzięła to bardzo osobiście. A może już wtedy coś jej świtało? Nie znała odpowiedzi na to pytanie, nie starała się nawet nad tym zbytnio zastanawiać bo nie chciała przywołać jakiś niechcianych emocji. Zamiast tego skupiła się na tym żeby nikomu tego nie powiedzieć mimo iż w niektórych momentach trzymanie tego w sekrecie naprawdę nie robiło z nią niczego przyjemnego, a jej częste zasłabnięcia były tylko tego dowodem, który ponownie starała się ukrywać.

Teraz miała czternaście lat i zdawała sobie sprawę, że nie może ciągnąć tego w nieskończoność tylko musiała wziąć na siebie konsekwencje tego co nastąpiłoby po ujawnieniu. Musiała im powiedzieć za wszelką cenę. I to nawet nie było tak, że sama do tego doszła przed czym wstydziła się trochę przyznać. Ten mały przełom był zawdzięczany przede wszystkim nikomu innemu jak cioci Goldie, która już przy ich pierwszym spotkaniu wychwyciła, że coś ukrywała. Oszust w końcu nie mógł oszukać oszusta. Poruszyła to natomiast dopiero przy ich trzecim spotkaniu jeśli nie liczyć oczywiście finałowej walki z FOWL. Nie podeszła do tego w jakiś zły sposób, była nawet bardzo wyrozumiała czym ją zaskoczyła bo nie sądziła, że ktoś z jej wiekiem (czego nie powiedziała głośno bo już by była martwa) mógłby podejść do tego w ten sposób. Pomogła jej i popchnęła ją również w tym kierunku w którym powinna pójść już na samym początku. To mogło jednak nieco zaczekać, w końcu nie po to się tutaj zjawiła.

Poprawiła grzywkę która wpadła jej na oczy nie patrząc przy tym na panią Beakley wiedząc, że posłała by jej spojrzenie typu
"A nie mówiłam?". Już od miesiąca zwklekała z tym żeby podciąć włosy tłumacząc się lenistwem lub zwyczajnie unikając kobiety, która chyba zaczęła tworzyć w swojej głowie tezy dlaczego nie chciał tego zrobić.

Reszta jej rodziny natomiast nie widziała w tym nic ciekawego i nie dociekała za co była im naprawdę wdzięczna. Jej wzrok ponownie skupił się na Webby stojącej naprzeciw całej rodziny którą zebrała w jednym miejscu. Nie do końca wiedział co takiego chciała zrobić, że potrzebowała tutaj ich wszystkich jednak najwyraźniej już za chwilę mieli się dowiedzieć wnioskując po tym jak wzięła głębszy oddech i wyprostowała się ściągając na siebie uwagę wszystkich.

— Pewnie zastanawiacie się po co was tu zebrałam — przemówiła ściskając nerwowo końce swojej fioletowej spódnicy której w sekrecie Louise jej zazdrościła. — A więc nie musicie panikować, nie wezwałam do naszego wymiaru demona, znowu. Chciałam wam po prostu powiedzieć coś o sobie. Ja... Ja lubię dziewczyny. W sensie romantycznym.

— Kochanie to wspaniale — jako pierwsza odezwała się pani B podchodząc by uściskać wnuczkę. — Cieszę się, że zaufałaś nam na tyle żeby o tym powiedzieć. Mogę zadać ci tylko jedno pytanie? — Zapytała odsuwając się od niej, a ta kiwnęła głową — Co spowodowało, że chciałaś nam powiedzieć akurat teraz?

— Em — zaczerwieniła się na policzkach patrząc w dół. — Ja zaczęłam wczoraj umawiać się z Leną no i w związku z tym poczułam, że muszę wam o tym powiedzieć — przyznała. — To nie tak, że wcześniej nie chciałam, ale jakoś nigdy nie było dobrej okazji.

— Mówiłem — odezwała się nagle ubrana na zielono kaczka wyciągając dłoń do swojego brata w błękicie, który po chwili położył na niej ku swojemu niezadowoleniu dwadzieścia dolarów.

— Chwila... Co masz na myśli mówiąc, że mówiłeś?! — Krzyknęła, a jej rumieniec zdawał się dosięgnąć już jej uszu.

— Chłopcy — skarciła ich Della mimo wszystko uśmiechając się pod nosem, a dziewczyna ledwo powstrzymała grymas wypływający jej na twarz na miano którym została określona.

— Właściwie to również mam wam coś do powiedzenia — odezwał nagle Huey niezręcznie ściągając na siebie uwagę. — Jestem biseksualny. Według definicji jest to osoba czująca pociąg romantyczny i seksualny wobec obu płci, damskiej i męskiejjjj... A! — Krzyknął zaskoczony gdy został porwany do uścisku przez swoją matkę.

— Nie daleko pada jabłko od jabłoni — skomentował złośliwe Donald, a jego siostra wystawiła mu w odwecie język.

— Zanim zapytajcie — uprzedziła pytania — zastanówcie się czy naprawdę uważaliście moją relację Penny za platoniczną — w tym jednym akurat wszyscy musieli się zgodzić. — Okej, robimy strefę wyznań. I nie Donald, ty nie musisz tego na głos mówić, każdy wie, że jesteś bi tak jak ja i Huey. Jak to było? Nie daleko pada jabłko od jabłoni — uśmiechnęła się szerzej widząc jego zawstydzenie. — Dewey?

— Właściwie to raczej nie. Nawet się nad tym nie zastanawiałem, takie rzeczy obchodzą mnie w najniższej kolejności — skrzywił się pod nosem.

— Louie? — I tu odpowiedź nie nastąpiła od razu. Dziewczyna czując wzrok wszystkich na sobie opuściła nisko głowę czując coś w rodzaju wstydu oraz zacisnęła mocno palce na rękawach swojej bluzy. — Wiesz przecież, że możesz nam powiedzieć wszystko, prawda? — Zapytała wymieniając z bratem krótkie spojrzenia.

— Ja wiem i też chciałem wam powiedzieć tylko... Nie umiem się do tego zabrać czy tego dokładnie określić w paru słowach by was nie nudzić. Nie wiem jak to powiedzieć — powiedział cicho bawiąc się materiałem ubrania.

— W żadnym stopniu nas nie znudzisz, masz nasze słowo — tym razem odezwał się Scrooge. — Nie musisz się również spieszyć, mamy czas chłopcze.

— Właśnie o to chodzi — odpowiedziała, a przez to, że nikt jej nie zrozumiał musiała to rozwinąć. — Ja... Ja nie czuję się chłopcem. Ja czuję się jak... Jak dziewczyna — plątała się w swoich słowach coraz bardziej i mając coraz większą ochotę naciągnąć na swoją głowę kaptur w którym przyjęła zwyczaj się chować gdy czuła się przytłoczona. — Z resztą, nie ważne. Nie było tematu-

— Nie, nie, nie, nie — szybko Della chwyciła ją za rękę, kiedy ta chciał się podnieść i uciec jak najdalej. — Wybacz, że tak milczeliśmy, po prostu nas zaskoczyłe- zaskoczyłaś — poprawiła się szybko. — Nie musisz się tego wstydzić, nie ma nawet do tego powodu. Wybacz, że nie zauważyliśmy wcześniej, że czujesz się niekomfortowo. Powiedz, ile już jesteś pewna, że się tak czujesz?

— Odkąd skończyłam trzynaście lat — przyznała nieśmiało po chwili ciszy, a coś w piersiach dorosłych zatrzepotało nieprzyjemnie na tą nowinę.

— A od jakiego czasu zaczęłaś o tym myśleć?

— Jedenaście — przymknęła oczy pozwalając jej ramionom opaść.

— Czy... Czy powiedziałaś komuś? — Zapytał cicho Huey zwracając na siebie jej uwagę, a ona kiwnęła z ociąganiem głową nie wiedząc czy mówią to na głos przypadkiem ich nie obrazi.

— Powiedziałam, jeśli można to tak nazwać, cioci Goldie. No wiecie, oszust oszusta nie oszuka. Przejrzała mnie — skrzywiła się na to wspomnienie. Poprzysięgła sobie nawet, że kiedyś się za to odegra. W końcu dążyła do tego, że nikt nie będzie mógł jej odczytać chyba, że sama nie będzie tego chcieć.

— O'gilt — Della zmrużyła oczy, a Donald poklepał ją po ramieniu jakby chciał jej w ten sposób powiedzieć, że najwyraźniej ma konkurencję na co dziewczyna nie mogła powstrzymać rozbawienia, które zaczęło powoli pojawiać się w jej oczach obserwując tą scenę.

Kiedy natomiast spojrzała w kierunku wuja Scrooge'a ten również uśmiechał się delikatnie co próbował zamaskować podniesioną do twarzy dłonią. Louise poczuła się tak jakby kamień spadł jej z serca roztrzaskując się na milion kawałków, które już nie są wstanie się w nią wbić chcąc wpędzić ją z powrotem w wiralę wątpliwości. Szczerze mówiąc myślała, że to wszystko skończy się o wiele gorzej, a tu proszę, zapowiadało się, że już będzie tylko i wyłącznie lepiej.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top