#2

Siedziałam już tak kilka minut z laptopem na kolanach i rozdziawioną buzią. Przeczytałam email jeszcze raz.

Kochana Jen!

Pamiętasz mnie jeszcze? Tu Britt, twoja siostra. Mam nadzieję, że napewno piszę do Ciebie, bo mam małe obawy.
Zapewne myślałaś, że już się nigdy do Ciebie nie odezwę, prawda? Nie pozbędziesz się mnie, ja zawsze dotrzymuję obietnic. A Tobie w szczególności.
Poszperałam tu i tam i dowiedziałam się, że będę niedługo w Twoim mieście. Nawet nie wiesz jak się z tego cieszę. Mam nadzieję, że ty też. I że będziesz się chciała ze mną spotkać.
Co powiesz na tę sobotę w parku około dwunastej? Mogłabyś? Chciałabyś? Mam nadzieję, że tak.
Napisz mi szybko odpowiedź.


Twoja siostra, Brittany.

- Jenna, gdzie moja ładowarka?! - Usłyszałam krzyk z dołu, ale zignorowałam go i dalej wpatrywałam się w ekran komputera. - Jenna! Jen, rusz dupę i pomóż mi szukać tej pieprzonej ładowarki! - Nagle drzwi otworzyły się z hukiem i stanęła w nich Liv. - Głucha jesteś? - Powiedziała na wejściu, ale widząc mnie od razu zmieniła ton głosu. - Ej, co jest? Co się stało? - Podeszła do mnie i usiadła obok, a ja jej tylko pokazałam wiadomość. - To jest ta Britt, o której mi tyle opowiadałaś? - W odpowiedzi pokiwałam głową. - No nieźle. Pisze do ciebie po... Siedmiu latach? Ona nie ma kalendarza?

- Cicho. - Wyrwałam jej laptopa i jeszcze raz przeczytałam emaila. Chyba umiałam go już na pamięć.

- Zamierzasz iść na to spotkanie? - Odezwała się znów Liv.

- No pewnie! Przecież jest moją siostrą. No, przynajmniej w pewnym sensie.

- Minęło sporo czasu. - Zauważyła.

- Wiem.

- To wiesz gdzie ta ładowarka?

- Co? - Zapytałam zdezorientowana. - A idź ty głupku! - Warknęłam i walnęłam ją poduszką.

***

Brittany,

Nawet nie wiesz jak bardzo jestem w szoku. Już myślałam, że nigdy się nie zobaczymy!
Oczywiście, że chcę się spotkać. Jak najbardziej mi pasuje.

Do zobaczenia, Jenna.

Siedziałam przed ekranem komputera już jakieś piętnaście minut i zastanawiałam się, czy wysłać wiadomość.

- Jen, mogę już laptopa? Muszę coś sprawdzić. - Do pokoju wparowała Liv, niosąc pod pachą swojego kocura.

- Za chwilkę - mruknęłam, jeszcze raz czytając wiadomość.

- Co się tak modlisz nad tym komputerem? - Westchnęła, po czym położyła zwierzę na swoim łóżku i podeszła do mnie. Zaglądając mi przez ramię, przeczytała emaila. - No i fajnie - skomentowała, a następnie kliknęła 'wyślij'. Spojrzałam na nią morderczym wzrokiem. - No co? Tak to byś się nigdy nie zdecydowała. A teraz idź włóż pizzę do piekarnika - powiedziała i zabrała mi laptopa.

- Zrobiłaś pizzę? - Zdziwiłam się wstając z krzesła.

- Owszem i może nawet poczęstuję cię kawałkiem - odparła, rozważając się na łóżku.

- Dziękuję łaskawa pani - skłoniłam się, po czym pokazałam dziewczynie środkowy palec.

- Spadaj, bo się jeszcze rozmyślę - mruknęła dziewczyna i ponownie wlepiła wzrok w ekran.

Wyszłam z pokoju, a następnie skierowałam się w stronę kuchni. Wzięłam leżące na blacie ciasto i włożyłam je do piekarnika. Miałam iść do salonu i pooglądać telewizję, jednak przerwało mi pukanie.

Lekko zirytowana podeszłam do drzwi i otworzyłam je. W progu stał wysoki szatyn i opierał się o framugę.

- Hej - powiedziałam i odwróciłam się z zamiarem wrócenia do mojego nierozpoczętego zajęcia.

- Hej - odpowiedział. - Jest Olivia?

- Tak, w sypialni - wskazałam ręką, a Charlie kiwnął głową i ruszył w tamtym kierunku.

Charlie był bratem mojej przyjaciółki i wpadał do niej raz na kilka dni.

Zadowolona w końcu usiadłam na kanapie i włączyłam telewizor. Niestety nie było nic ciekawego do oglądania, więc przeskakiwałam z kanału na kanał.

Gdy w końcu zostałam przy jakiejś komedii, z pokoju wyszło rodzeństwo.

- To ja spadam - oznajmił chłopak, kierując się w stronę wyjścia.

- Nie zostaniesz na pizzę? - Zapytałam, na co Liv posłała mi mordercze spojrzenie.

- Następnym razem - odparł z uśmiechem widząc reakcję swojej siostry. - Na razie! - Zawołał jeszcze i wyszedł.

- Zdajesz sobie sprawę z tego, że jesteś chora na punkcie jedzenia? - Mruknęłam, wpatrując się w ekran.

- Wal się, Sommers - dziewczyna siadła obok mnie i położyła nogi na stoliku.

- Zabierz te giry albo będziesz go czyścić - kopnęłam ją w kostkę, na co pisnęła i uderzyła mnie poduszką. - Boże, kobieto! - Zawołałam w geście rozpaczy. - Jakim cudem zgodziłam się z tobą zamieszkać?!

Moja przyjaciółka zaśmiała się z mojej rekacji.

- Kochasz mnie - puściła mi buziaka w powietrzu, po czym ruszyła do kuchni.

- Nie znoszę!

- Kochasz!

- Nienawidzę!

- Wielbisz!

- Oh, zamknij się już - parsknęłam i ruszyłam za nią. - Idziesz jutro do pracy? - Zapytałam będąc już obok i wyciągając dwa talerze z szafki.

- Tak - mruknęła niezbyt zadowolona.

- Nigdy nie zrozumiem dlaczego tak bardzo nie znosisz swojej pracy. Przecież jest w porządku.

- Uwierz mi, przez to, że pracuję w tej cukierni, czasem mdli mnie od tego słodkiego zapachu wszystkich słodkości - odparła i wyciągnęła blachę z piekarnika.

- Dobra - klasnęłam w dłonie, gdy dziewczyna nałożyła nam obu po kawałku naszego ulubionego dania. - Co powiesz na maraton "How i met your mother"?

- Wiesz co lubię - uśmiechnęła się i ruszyłyśmy do salonu.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top